Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-02-2021, 20:31   #341
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Post tworzony z Vade i MG

- Prawdopodobnie przyszłyśmy po tego właśnie Niemca. - Noemie odpowiedziała najpierw żandarmowi. - porucznik Annabelle Fournier i kapral Mae Gordon. Możemy pomóc.

Po tych słowach zwróciła się do stojącej obok Niemki. - Spróbuj z nim porozmawiać. Osłaniany cię.

Birgit skinęła na potwierdzenie.
- Spróbuję go przekonać, że mieszkania są już zajęte przez policję.
Gdyby zastanawiała się dłużej, do głosu mogły dojść obawy, więc natychmiast podeszła do ściany, której cały róg zasłaniał słusznej tuszy Francuz.
- Jak daleko siedzi? - spytała szybko, a po otrzymaniu odpowiedzi pokazała aby sierżant zrobił jej miejsce. Przekonać spadochroniarza, że włamanie siłą do cywilnego domu jest praktycznie skazane na porażkę, to jedno. Drugie... Samo tylko piekło wiedziało, co osaczony zrobi, jeśli nie będzie widział żadnej drogi wyjścia.
Licząc, że odruchowo potraktuje obecność kobiety jako mniejsze zagrożenie, a może po prostu zaskoczenie, które skłoni do odpowiedzi, Birgit nabrała tchu i krzyknęła w stronę budynku fryzjera:
- Die französische Polizei hat die Wohnungen bemannt. Geben Sie auf, Obergefreiter Faber! Es gibt keinen Weg hier raus. Nur für uns!

Policjanci w mundurach tak granatowych, że prawie czarnych, zwłaszcza jak się rozpadało i wilgość przytłumiła wszystkie barwy, odsunęli się od narożnika by zrobić miejsce dla jednej albo i obu kobiet. Jak Birgit wyjrzała za róg dostrzegła zwykły kawałek ulicy. Taki kanion na którego dnie stali pomiędzy dwoma ścianami zbudowanych z kamienic. W pierwszej chwili nie dostrzegła nikogo. W drugiej też nie. Ulica była całkowicie opustoszała. Dostrzegła jednak szyld z nożyczkami w drugim budynku. Jednak po tej samej stronie przy jakiej stała więc nic nie było widać co jest wewnątrz budynku. Na odpowiedź nie czekała zbyt długo. Prawie wcale.
- Frau?! Hast du eine Frau mitgebracht, um für dich zu kämpfen ?!* - usłyszała męski, buńczuczny głos dobiegający gdzieś z budynku. Możliwe, że z tego fryzjera albo gdzieś w pobliżu. Głos ociekał szyderstwem i ironią na nację jaka wystawia kobiety do walki.

- Willst du mich? Dann komm doch!** - ten sam głos odkrzyknął zaraz potem. Tym razem było to już jawne wyzwanie jakby nie miał zamiaru iść wrogowi na rękę.

- Co on tam wrzeszczy? - gruby sierżant stał krok dalej za plecami Birgit i nieco zaniepokojony zapytał jak przebiegają negocjacje. *
- Eine Frau, die sich mit Sprachen auskennt – odkrzyknęła najpierw w stronę niemieckiego spadochroniarza, zmieniając ton na zdecydowanie mniej formalny – Ich erkläre, dass ich nicht um sie kämpfen muss.
- Bezczelnie was prowokuje. Mówi, że kryjecie się za spódnicą – wyjaśniła sierżantowi bez ogródek, cicho i szybko – Powiedziałam, że jestem tłumaczką. Macie jakąś możliwość żeby go wyłuskać, jeśli kupimy trochę czasu trzymając go w niepewności? Wasz teren… Kanały, może dachy? Mam mu przekazać coś jeszcze? - spytała tak samo pospiesznie. - Albo próbować wyciągnąć w którąś stronę? Naboje też kiedyś mu się skończą – uśmiechnęła się z wisielczym humorem.
- Drzwi w tamtym domu po drugiej stronie mają solidną framugę – powiedziała do przełożonej agentki, wskazując kierunek – Tam skoczę, jak zacznie strzelać.
O ile nie mieli lepszego pomysłu, była gotowa ruszać.
- Bezczelny, niemiecki szczur! Wcale nie są tacy twardzi! Walczyłem z nimi na ostatniej wojnie! - twarz grubego sierżanta poczerwieniała z oburzenia. Rzeczywiście był w takim wieku, że mógł brać udział w poprzedniej wojnie. Reszta jego ludzi oszczędziła sobie komentarze a i on zaraz nieco się uspokoił.
- To przelotowe kamienice. Jest to wejście od frontu i drugie od podwórza. Ale pewnie zamknięte. Trudno będzie dostać się tam bez zwracania na siebie jego uwagi. - oficer podrapał się po skroni na jakiej miał kepi i spojrzał na grupkę swoich ludzi jacy chronili się przed deszczem pod ścianą kamienicy.
- Najlepiej jakby wyszedł. To byśmy mieli go jak na widelcu. Albo jakby się poddał. - powiedział jeden z policjantów gdy zdał sobie sprawę, że niemiecki spadochroniarz, może kulawy ale wciąż uzbrojony i niebezpieczny jakoś nie zamierza opuszczać swojej kryjówki.
- Pewnie dlatego nie wyjdzie. Wie, że na ulicy byśmy go dorwali. - westchnął sierżant poprawiając swoje kepi. - Pierre weź dwóch ludzi i idźcie od zaplecza. Dopilnujcie aby tamtędy nie zwiał. - na wszelki wypadek sierżant polecił jednak aby trójka podwładnych zabezpieczyła potencjalną drogę ucieczki z zakładu fryzjerskiego. Wskazani mundurowi pokiwali głową i zaczęli oddalać się ulicą.
Noemie tymczasem rozejrzała się czy salon nie ma jakiegoś piętra, co by wejść do środka i zaskoczyć zbiega. Nie widząc nic takiego westchnęła ciężko i zwróciła się po francusku do żandarma.
- Może niech pańcy ludzie zaczną forsować drzwi od tyłu, gdy się na nich skupi my wejdziemy od frontu?
- A to nie będziecie z nim negocjować? - gruby sierżant zmrużył powieki patrząc najpierw na francuską panią porucznik a potem na brytyjską kapral. Wydawał się nieco zaskoczony pomysłem bezpośredniego szturmu na salon fryzjerski opanowany przez niemieckiego zbiega.
- Poza tym nie wiemy czy jest sam. Może tam ktoś jeszcze jest? Fryzjer, może jacyś klienci? Nie wiemy tego. Jak się zacznie strzelanina ktoś mógłby oberwać. - rzucił jeden z tych policjantów co chyba wcześniej stał tutaj na czatach jak przybiegli.
- Możemy negocjować, ale obawiam się, że on i tak wie, że jest na straconej pozycji. - Noemie skinęła na Brygit by ta kontynuowała.
Birgit nie sądziła, żeby Faber zasłaniał się rodziną fryzjera. Nie wspomniał o zakładnikach, a przed chwilą gardził Francuzami za jej obecność.
- Wie – westchnęła. - Ale i tak warto spróbować.
- Polizisten sind sauer, aber Gendarmerie Nationale – Ich meine hier:die Militärpolizei - hat noch ein ehrenwertes Angebot für Sie. Wie für einen Soldaten, nicht für einen Mörder.**** – krzyknęła do Niemca.
Wyjęła z chlebaka zdobyczny granat, oddała Noémie. To samo zrobiła z nabojami do pistoletu, zostawiając sobie tylko dwa.
- Żeby w razie czego nie dostał – szepnęła, przeklinając myśl o tym, kiedy tamtemu skończy się amunicja.
- Ich werde mir nicht die Kehle rausreißen, ich komme näher. Allein! ***** - krzyknęła jeszcze w ulicę. Chłopak pewnie nigdy w życiu nie widział kobiety w mundurze... Oby ciekawość wzięła górę nad chęcią posłania jej po prostu kulki.
Nabrała głęboki wdech.
- To idę.
Nie ostrzegała Niemca w której dokładnie chwili, lecz pewnym krokiem wyszła zza rogu, wpatrzona w feralny budynek w poszukiwaniu strzelca i gotowa w każdej sekundzie skoczyć biegiem za framugę, jeśli zrobi się gorąco. Teraz jednak upatrzona osłona wydawała się jej strasznie marna, a uliczka nieskończenie długa.

---

* Frau?! Hast du eine Frau mitgebracht, um für dich zu kämpfen ?! - (niem) Kobieta?! Sprowadziliście kobietę by za was walczyła?!
**Willst du mich? Dann komm doch! - (niem) Chcecie mnie? To chodźcie!
*** Eine Frau, die sich mit Sprachen auskennt. Ich erkläre, dass ich nicht um sie kämpfen muss. - Kobieta, która zna języki obce. Nie muszę za nich walczyć, tłumaczę.
**** Polizisten sind sauer, aber Gendarmerie Nationale – Ich meine hier:die Militärpolizei - hat noch ein ehrenwertes Angebot für Sie. Wie für einen Soldaten, nicht für einen Mörder. – Policjanci są wkurzeni, ale Gendarmerie Nationale”- to znaczy żandarmeria wciąż ma dla pana honorową propozycję. Jak dla żołnierza, nie mordercy.
*****Ich werde mir nicht die Kehle rausreißen, ich komme näher. Allein! - Nie będe sobie zdzierać gardła, podejdę bliżej. Sama.
 
Aiko jest offline  
Stary 14-02-2021, 01:18   #342
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 89 - 1940.V.30; cz; zmierzch; Beauvais

Czas: 1940.V.30; cz; zmierzch; godz. 19:40
Miejsce: Francja; pn Francja; Beauvais; dworzec kolejowy
Warunki: główne pomieszczenie, jasno, gwar, deszcz, umi.wiatr, chłodno


George (srg. Andree de Funes)



Interwencja policji i żandarmeria w końcu przywróciła porządek na stacji. Niczym pasterskim owczarkom, dzięki krzykom i gwizdkom a czasem dzięki szarpnięciom udało im zagnać przestraszone stado na właściwe tory. Pomogło to, że nie cały tłum uległ panice oraz to, że nie było słychać ani kolejnych wystrzałów a te czołgi z czarnymi krzyżami co miały rozjechać i zastrzelić każdego na tej stacji coś się nie pojawiły. Niemniej dworzec po tej krótkotrwałym ataku paniki wyglądał jak pobojowisko.

Ludzie się próbowali odnaleźć, odnaleźć swoje zostawione czy zgubione walizki, rozcierali siniaki czasem krwotoki z nosa. Przestraszone albo zagubione dzieci płakały podobnie jak przejmująco jęczał któryś z rannych żołnierzy na noszach jaki leżał na jednej z ławek. Ktoś się na niego wywalił i teraz bandaże zabarwiły się na nowo czerwienią świeżo otwartych ran a on jęczał w boleściach. Na całej stacji wciąż panował chaos i hałas.

Swoje dokładało sapanie lokomotywy jaka zdołała się zatrzymać przy peronie ale przez to zamieszanie nie bardzo było wiadomo co dalej. Pociąg i tak był tak opóźniony, że nie było mowy o jakimkolwiek grafiku. Wydawało się, że we francuskim kolejnictwie, przynajmniej w tej części kraju dość bliskiej frontowi nie bardzo jest co liczyć na ład i porządek.

Policjanci i żandarmi próbowali jakoś zapanować nad tym wszystkim. Ale było ich tylko czterech. No i sierżant Funes. Kropla w morzu potrzeb. Próbowali wyselekcjonować tych co się najbardziej potłukli i zapakować ich na dorożki jakie stały przed dworcem i odwieźć ich do szpitala. Znaleźć rozdzielone rodziny, uspokoić rozpłakanych i rozhisteryzowanych no i ogólnie jakoś zapanować nad tym chaosem.

- Dziękujemy za pomoc kolego. Niech ci Bóg wynagrodzi. - powiedział policyjny sierżant z jakim George rozmawiał tuż zanim wybuchła ta panika. Jak znalazł się na chwilę blisko niego gdy wyszedł sprawdzić jak sytuacja ma się na peronie. Na szczęście nikt nie wpadł pod nadjeżdżający pociąg chociaż parę osób zeskoczyło z peronu na tory zanim ten nadjechał a i trochę waliz i pakunków leżało teraz na tych torach całkowicie lub częściowo przysłonięte stojącymi wagonami. Ale jakoś Anglikowi w przebraniu francuskiego MP udało się nie dopuścić do większych strat spanikowanej ludności.

Potem ten żandarm poszedł rozmawiać z maszynistą i konduktorem pociągu. Sytuacja na tyle się uspokoiła, że część pasażerów wysiadła. Chociaż niewielu. Wydawało się, że większość chce dojechać do Paryża albo przynajmniej jak najdalej od frontu.

- Pociąg do Paryża! Proszę wsiadać i zajmować miejsca! - okrzyk konduktora poprzedziły gwizdki. Ta znajoma procedura znana jeszcze ze świata sprzed wojny była jakoś uspokajająca. Jakby chociaż na chwilę wszystko wróciło do normalności. Ludzie zaczęli więc wstawać, brać swoje dzieci, bagaże na ręce i ustawiali się przed wejściem do wagonów. Pierwszy wagon był zarezerwowany dla wojskowych i właśnie tam ustawiali się ci ranni żołnierze co mogli sami się poruszać jak i próbowano wnosić nosze z pozostałymi.

- A my co robimy? - zapytał kapral Lejen zapytał ćmiąc papierosa jakim poczęstował go francuski żandarm. Zresztą sierżanta Funesa też. Belg był na tyle osłabiony, że nie nadawał się do pacyfikowania spanikowanego tłumu. I dla George’a stanowił poważny balast w tym zadaniu. W końcu go stracił gdy ktoś na nich wpadł i Brytyjczyk potrzebował obu rąk by się wyzwolić i go odepchnąć. Ale jak się uspokoiło to odnalazł belgijskiego kaprala przy filarze wyjścia na peron tam gdzie się rozdzielili. Czekał na niego rozglądając się nieco zdezorientowany po tym ludzkim pobojowisku na stacji.

Pytanie postawił jednak właściwe. Bo chociaż tego nie wiedział to trójka agentów miała przejąć belgijskiego i niemieckiego kaprala. A potem dostać się do paryskiej centrali by przyjąć nowe rozkazy ale generalnie pomóc w ewakuacji tej bazy. Więc trzeba było dostać się do Paryża. A na peronie właśnie stał pociąg do Paryża a George miał połowę z kaprali jakich mieli przejąć. No ale nie było ani widu ani słychu po obu agentkach i tym niemieckim spadochroniarzu. I to na George’a spadała teraz decyzja co dalej począć w tą deszczową końcówkę dnia.



Czas: 1940.V.30; cz; zmierzch; godz. 19:40
Miejsce: Francja; pn Francja; Beauvais; salon fryzjerski De Grasse
Warunki: ulica, jasno, gwar, deszcz, umi.wiatr, chłodno


Noemie (por. Annabelle Fournier) i Birgit (kpr. Mae Gordon)



Obie agentki ruszyły dnem tego zalanego deszczem miejskiego kanionu. Tam i tu były jakieś schody albo wnęka drzwi gdzie można było się schować. Ale z osłonami przed kulami było raczej niezbyt dobrze. Pocieszające było to, że jeśli ten niemiecki spadochroniarz był wewnątrz salonu to musiałby się najpierw z niego wychylić aby strzelać po osi ulicy. A i póki był w środku to nie powinien móc ich dostrzec jak się zbliżają. Zwłaszcza jak szły wzdłuż samej ściany kamienic przy jakich był zakład fryzjerski. Pierwsza szła Niemka, potem Belgijka a po chwili wahania ruszyli za nimi francuscy, granatowi policjanci.

- Jeśli zacznie się strzelanina to proszę paść na ziemię albo gdzieś się schować. I lepiej nie wchodźcie do środka bo stracimy was z oczu. - poradził im sierżant policji tuż nim ruszyły w głąb tej uliczki. Widocznie obawiał się, że gdyby doszło do strzelaniny to obie kobiety mogłyby się znaleźć na linii ognia pomiędzy nimi a tym uzbrojonym zbiegiem.

Mimo obaw żaden strzał nie padł. Chociaż chyba po tym ucisku w żołądku każdy się chyba tego spodziewał. Było dość nerwowo a ten szmer padającego deszczu w tej nienaturalnej ciszy pod koniec letniego dnia wydawał się nienaturalnie głośny. Aż oie agentki podeszły pod kraniec sąsiedniej kamienicy do tej w jakiej był zakład fryzjerski. Już widać było wyraźnie potłuczone kawałki szkła okna wystawowego. Leżało na samej wystawie i na chodniku zalewane kroplami padającego deszczu. To na chodniku częściowo leżało w mniejszych i większych kałużach jakie zdążyły się potworzyć od tego padającego deszczu. Na razie niewielkie.

Obie agentki znalazły się już całkiem blisko. Jeszcze krok czy dwa i jeśli ktoś tam by stał wewnątrz to już mógł ich dostrzec. Sierżant został z pół kamienicy dalej jego ludzie byli jeszcze kawałek dalej. Niby ten niemiecki żołnierz zgodził się aby negocjatorka podeszła ale miała podejść sama. Nie było wiadomo jakby zareagował gdyby odkrył, że nie jest sama. Gdyby wyszedł albo wychylił się z zakładu odkrył by obie kobiety w mundurach i policjantów jacy czekali może kamienicę dalej. Ale na razie się nie pokazywał. Powinien być jednak gdzieś tam w środku za ścianą kilka, może kilkanaście kroków dalej.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 14-02-2021, 21:04   #343
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
- A my co robimy?

- Robimy swoje - odparł tajemniczo Woods-Funes. - Zresztą co innego nam pozostaje? - spytał, nie wiadomo czy Belga, czy samego siebie.

Pociągnął rannego w stronę sierżanta żandarmerii, który wciąż dyskutował z kolejarzami. Poklepał tamtego w ramię i poprosił żeby odeszli na bok.

- Kolego, mam prośbę - zaczął. - Byłem tu z dwoma innymi żandarmami, ale musieliśmy się rozdzielić i teraz nie wiem czy zdążą na ten pociąg, zwłaszcza że nie wiedzą o której odchodzi. A moje rozkazy wymagają ode mnie, bym nim pojechał. Gdyby kolega mógł przekazać im wiadomość, oczywiście tylko w wypadku, gdyby faktycznie nie udało im się zdążyć. Niech kolega im powie, że razem z Belgiem ruszyłem do Paryża, to wszystko. Nazywam się de Funes. Trudno wam będzie tych żandarmów przegapić, to kobiety. Jedna w naszym, jedna w angielskim mundurze. To jak, mogę na was liczyć?

Po rozmowie Woods zabrał kaprala do najbliższego wagonu, do którego z trudem się wcisnęli.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 19-02-2021, 10:02   #344
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Kiedy wyszli w przestrzeń ulicy, Birgit w każdej chwili spodziewała się kuli i gdyby rozpętała się strzelanina nawet nie winiłaby za taki obrót spraw Niemca. Przeklęci Francuzi! Dzięki Bogu znalazła się wreszcie pod ścianą zakładu fryzjerskiego żywa i cała. Policjanci lepili się gdzieś do poprzedniej kamienicy. Obejrzała się, upewniając jeszcze, że są daleko i nie usłyszą cichego, pospiesznego szeptu pytania do porucznik, w którym nie zdołała ukryć nuty rozgoryczenia:
- Dlaczego? Zgodził się, żebym podeszła sama. Sama... A wy wszyscy od razu odsłaniacie kłamstwo jak na dłoni; ciągną się całym ogonem - machnęła ręką za siebie. - Cud, że nie zaczął strzelać. Rozumiem, że Francuzi nie kochają Anglików, a tym bardziej Niemców – czuć było, że w tym zdaniu nie ma na myśli Fabera, lecz siebie, w świetle wiedzy Noemie - ale jak potrzebowaliście żywą tarczę zamiast negocjatorki, wystarczyło powiedzieć.

Przeciez posłuchałaby i takiego rozkazu, gdyby taki przedstawili plan. Nie zdradziłaby ich dla tego spadochroniarza. Do diabła! Nie miałaby nawet JAK zdradzić tu i teraz.
- Dalej pójdę sama – uspokoiła oddech, przełknęła gorycz. – Albo niech mi pani zwróci chociaż magazynek, jeśli mamy szturmować – poprosiła. - Nie ma co czekać. Jest tak cicho, że mógł próbować się wymknąć.
- Na razie spróbujemy z nim porozmawiać. Jestem tu by cię osłaniać, gdyby próbował dziwnych sztuczek. - Noemie wskazała na drzwi za którymi kryła się ich zguba. - Słyszałaś sierżanta, wewnątrz mogą być jeńcy, nie chcemy ryzykować ich życia. Gdyby zaczęła się strzelania padaj na ziemię.
- Dobrze. Sprawdzę klatkę schodową, potem zakład - odparła cicho dowódcy. - Ich komme ja schon! Lassen Sie uns reden!* - krzyknęła. Nie pozostawało już nic innego jak iść dalej i sprawdzić czy drzwi nie są zabarykadowane.
Noemie przytaknęła ruchem głowy i wydobyła broń gotowa oddać strzał gdyby tylko Birgit coś zagrażało. Uważnie obserwowała przy tym witrynę.

- Gut! Kommen Sie!** - odpowiedział ze środka zdecydowany męski głos. Może nawet trochę rozbawiony. Rzeczywiście gdy Birgit ruszyła przed siebie i nacisnęła na klamkę drzwi były otwarte. Za nimi był całkiem zwyczajny zakład fryzjerski jaki w innych okolicznościach pewnie nie byłby wart uwagi, zwłaszcza dla kobiety bo był to widocznie męski fryzjer. Może ta wybita szyba wystawy mogłaby rzucić się w oczy. Gdyby nie mężczyzna w szarozielonym mundurze który powitał ją kilka kroków dalej. Czekał na nią oparty jedną dłonią o jeden z foteli a w drugiej trzymając pistolet. Ten pistolet trzymał w zgiętej dłoni i celował w gdzieś w środek sylwetki Birgit.

- Du bist alleine? Schließen Sie die Tür.*** - powiedział nieco machając lufą pistoletu by zachęcić ją do zrobienia tego o czym mówił. Na zewnątrz Noemie została tuż przy ścianie i widziała jak jej koleżanka weszła do środka. Słyszała głos Niemca całkiem wyraźnie i chodź nie wszystko rozumiała wydawało jej się, że pyta czy ta jest sama. I coś jeszcze co brzmiało jak krótkie polecenie.
Inżynier wyraźnie potwierdziła, że jest sama. Bóg jeden raczył wiedzieć, ile z dalszej rozmowy usłyszy porucznik, bo rzeczywiście, jak żądał Niemiec, zamknęła za sobą drzwi.

-------
* Ich komme ja schon! Lassen Sie uns reden - Idę! Pogadajmy.
**Gut! Kommen Sie! - (niem) Dobrze! Chodź tutaj!
***Du bist alleine? Schließen Sie die Tür. - (niem) Jesteś sama? Zamknij drzwi.

 
Aiko jest offline  
Stary 19-02-2021, 11:15   #345
 
Vadeanaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Vadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputację
- Logiczny i zrozumiały zamiar, ale marne miejsce i czas próby ucieczki – Birgit odezwała się na tyle spokojnie, na ile potrafiła, próbując zignorować wymierzoną broń i patrząc w oczy żołnierza. – I co teraz? To ślepy zaułek, panie Faber.

- To niech tu przyjdą po mnie! Banda francuskich tchórzy! - spadochroniarzowi brakowało hełmu więc widać było jego krótkie włosy wygolone po bokach tak bardzo modne wśród niemieckich żołnierzy. Kontrastował z tym wygląd jego twarzy jaka już może i tydzień nie widziała brzytwy ani żyletki. Teraz wydawał się być zdenerwowany. Krzyknął głośniej jakby rzucał wyzwanie francuskim żandarmom. Postukał palcami po oparciu fotela i spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Zresztą w sąsiednim odbijała się także negocjatorka. Nie miał też pasa głównego, ale z kieszeni munduru wystawały mu magazynki do pistoletu.

Noemie, która pozostała na zewnątrz widziała jak jej podopieczna wchodzi do fryzjera i zamyka drzwi. Słyszała jej głos i głos mężczyzny. Oboje mówili po niemiecku. Jego było słychać lepiej bo mówił głośniej. Coś chyba było o Francuzach w wyzywającym, pogardliwym tonie. No ale na razie jakoś nikt nie strzelał i szamotaniny z wnętrza też coś nie było słychać.

- Nie muszą iść do szturmu. Mają czas, mają środki, są u siebie. – Birgit starała się spokojem zrównoważyć nieco wybuch. – Uciekł pan policji, a policja nie ma ani obowiązku, ani etosu polowej walki. Łapią przestępcę, pilnują bezpieczeństwa miasta. Wykurzą i wywleką stąd pana jak szczura, nie przejmując się: żywego, czy martwego, dumni z siebie, że zażegnali problem obywateli.
Gestem spytała, czy może usiąść. Już wcześniej przygotowała sobie taki wycinek prawdy, aby nie powiedzieć za dużo, lecz nie musieć zmyślać. Miało zabrzmieć wiarygodnie.
- Może pan jednak poddać się żandarmerii zamiast glinom i wyjść stąd nadal jak żołnierz. Jeniec, owszem, ale zagwarantujemy przewiezienie pana do Paryża, gdzie nikt nie będzie znał szczegółów z Beauvais. Próba ucieczki zakończona trzeźwą oceną sytuacji brzmi lepiej niż wycisk od lokalnej policji.

- Nie jestem bandytą! Jestem żołnierzem! I nawet jako jeniec mam swoje prawa! - wzmianka o policyjnej interwencji opisanej jakby ci zabierali się za jakiegoś pospolitego bandziora doprowadziła spadochroniarza do furii. Jakby rozmówczyni dotknęła w jakiś czuły punkt.
- Mam prawo do higieny! Zabrali mi moją brzytwę! Chciałem się ogolić! W szpitalu przychodziła pielęgniarka i mi pozwalała się golić jak chcę! Zobacz! Zobacz jak zarosłem! Jak małpa! A ten cholerny gliniarz obiecał mi na dziś rano golenie i co!? Kłamał! Oszukał mnie! To sam postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce! - młody żołnierz krzyczał swoje bolączki i machał pistoletem w stronę głównego wejścia, tam gdzie na zewnątrz była reszta świata razem z tymi kłamliwymi, francuskimi policjantami. Wydawało się, że gdyby któryś z nich był tutaj w zasięgu ręki to rzuciłby się na niego z pięściami. Dopiero po chwili, jak wybuch złości mu przeszedł, zaczął się uspokajać.
- Znaczy, usiądź jak chcesz. - powiedział znów wskazując pistoletem jeden z wolnych foteli fryzjerskich. - Właśnie. Oddali mnie w ręce jakichś krawężników. W Niemczech to nie do pomyślenia. Jestem żołnierzem. Powinna się mną zajmować żandarmeria wojskowa. - powiedział już spokojniej, dorzucając kolejny garb na nieudolność Francuzów i braki w organizacji.

Noemie podczołgała się pod witrynę i przykucnęła tak, by nie było jej widać ze środka. Starała się podsłuchać o czym jest rozmowa w środku, trzymając pistolet w pogotowiu.

Birgit starała się patrzeć na to wszystko jak na desperacką chęć kontroli choć części swojej rzeczywistości, a nie jak na furię rozwydrzonego gówniarza. Trochę pomagało jej własne doświadczenie z Alstera, z drugiej strony Steffen przypomniał jej brata, gdy ten zrobił w dzieciństwie coś wyjątkowo głupiego. Tylko że tutaj "coś głupiego" oznaczało prawdopodobnie śmierć francuskiego policjanta. Pierre? Tak, chyba mówili: Pierre.
- Ich zaniedbanie zostanie więc ujęte w raporcie – marszcząc brwi zapewniła jednak Niemca tym samym tonem, jakim zwykła załatwiać papiery w laboratorium. Usiadła i spojrzała na zegarek.
- Skoro narzędzia są pod ręką, proszę skorzystać – wskazała fryzjerski dobytek. - Ile minut potrzebujesz?

- Kwadrans. I chcę kawy. Prawdziwej a nie zbożowej. I niech mi nie przeszkadzają. - po chwili milczenia spadochroniarz powiedział swoje warunki. I spojrzał na siedzącą w sąsiednim fotelu kobietę. A kucająca pod witryną agentka słyszała dużo mniej odkąd rozmowa wewnątrz się uspokoiła na tyle, że nie było słychać już krzyków. Ale wyczuwała, zmianę w tym tonie. Bardziej to przypominało rozmowę, a nie jakąś kłótnie. Wyłapała jakąś wzmiankę o kawie jaką powiedział niemiecki żołnierz.

- Zobaczymy, czy fryzjer ma kawę, a jeśli nie, kawa znajdzie się na posterunku. Też z chęcią się napiję – Birgit-Mae uśmiechnęła się płasko. – Powiem im, żeby nie przeszkadzali – dodała zachęcająco, w myślach licząc znajdujące się na widoku brzytwy i nożyczki. Na wypadek, gdyby Faber chciał sobie po kryjomu zachować któreś z morderczych narzędzi na przyszłość. Wstała.

- Dajcie nam jeszcze kwadrans na rozmowę w cztery oczy! - krzyknęła głośno po francusku w stronę drzwi, mając nadzieję, że Noemie i policja zrozumieją sytuację, lecz mimo braku cywilów przychylą się do żądania. Cokolwiek działo się na ulicy, było jednak poza jej kontrolą. Bacząc na to, co robi Faber rozejrzała się za szafką lub barkiem, gdzie właściciel mógłby trzymać kawę.

Noemie nie ruszyła się ze swojego miejsca. Nie planowała reagować tak długo jak w środku było spokojnie.

- Dobrze! - z ulicy po chwili kłopotliwego milczenia doszedł ich krzyk francuskiego sierżanta. A schylona pod rozbitym oknem wystawy agentka widziała jak grubas w granatowym mundurze przez chwilę sonduje ją spojrzeniem czy powinien odpowiedzieć, albo co powinien odpowiedzieć. Ale widząc, że ona nie kwapi się zabrać głos to sam przejął inicjatywę by nie musiała demaskować swojej kryjówki.

Wewnątrz zaś Birgit żadnej kawy w salonie nie znalazła. Ale znalazła zasłonę z koralików, jaka oddzielała salon od zaplecza. I tam była też kuchenka, i znalazła się i kawa, i czajnik, i szklanki. Mogła więc się samodzielnie obsłużyć. Faber już raczej symbolicznie wodził za nią wzrokiem i lufą, ale jakoś póki nie stracił jej z oczu nie zdradzał agresywnych zamiarów.

Inżynier przygotowała kawę, zastanawiając się, czy kiedyś przywyknie do widoku wymierzonej w siebie broni i chyba tylko skupienie na sytuacji powstrzymało ją od chęci przywłaszczenia srebrnej łyżeczki.
- Proszę - postawiła szklankę w zasięgu Fabera.
Nie przeszkadzała ani nie pomagała, kiedy żołnierz zabrał się wreszcie do golenia. Obserwowała w milczeniu, popijając gorzki napój i pilnując zegarka. Ulotny, prawie nierealny spokój chwili musiał się kiedyś skończyć.
- Świetnie pan wygląda – chłodno, lecz szczerze doceniła w pewnym momencie rezultat, spoglądając na odbicie blondyna w lustrze – Zostały tylko dwie minuty. Proszę mi oddać pistolet – wyciągnęła rękę i skinęła zachęcająco. - Już czas.

- Też niczego sobie jesteś. Szkoda, że się spotykamy w takich okolicznościach. Inaczej moglibyśmy się umówić na lody albo do kina. - przyznał uśmiechając się nawet całkiem sympatycznie. Właściwie skończył się już golić i teraz zmywał z siebie resztki kremu do golenia. Wziął ręcznik i wytarł nim twarz. Gdy skończył to nawet w lustrze wydawał się jakiś czystszy, młodszy i odnowiony.
- Gdzie się tak dobrze nauczyłaś mówić po niemiecku? Mówisz, w ogóle bez akcentu. - zapytał przyglądając się sobie w lustrze z zadowoleniem. Ale po pistolet jaki wciąż leżał mu na kolanach jakoś na razie nie sięgał.

- W domu. Moja babcia była rodowitą Niemką – odparła Birgit. - Pewnie teraz przewraca się w grobie, widząc jak dwa narody znów skaczą sobie do oczu – uśmiechnęła się smutno – Zabiła ją choroba przywleczona po wielkiej wojnie. Ale o wspólnych korzeniach... A te miewają nawet królowie, dopóki krajów nie poróżni polityka, możemy porozmawiać w drodze do Paryża – dodała bacznie patrząc na żołnierza. - Teraz musimy iść – wskazała bardziej już zdecydowanym gestem na broń.

Mężczyzna w mundurze niemieckiego spadochroniarza skinął głową i wytarł twarz ręcznikiem. Ostatni raz spojrzał na swoje odbicie w lustrze i rzucił ręcznik na blat pod nim. Po czym sięgnął po pistolet i położył go na tym ręczniku. Sam wstał i skinął głową w stronę drzwi wejściowych.

- Więc chodźmy. Już czas. - powiedział ruszając w stronę tych drzwi i zostawiając broń na fryzjerskim blacie.

*

- Il a abandonné! Ne tirez pas! Nous sortons! *- zanim wyszli, Birgit ostrzegawczo krzyknęła do Francuzów przez uchylone drzwi. Prawie odetchnęła, że Faber z własnej woli szedł pierwszy.

Słysząc jak zbliżają się do drzwi Noemie wycofała się za winkiel tak by móc swobodnie stanąć i z pistoletem wycelowanym w wychodzących czekała. Gdy pojawili się nie strzeliła jednak, zamiast tego odzywając się po niemiecku:
- Keine falsche Bewegung.** - Powiedziała stanowczo.
*Il a abandonné! Ne tirez pas! Nous sortons! (fr) - Poddał się! Nie strzelajcie! Wychodzimy!
**Keine falsche Bewegung. (niem.) - Nie zrób złego ruchu
 
Vadeanaine jest offline  
Stary 19-02-2021, 14:14   #346
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 90 - 1940.V.31; pt; ranek; Beauvais/Paryż

Czas: 1940.V.31; pt; ranek; godz. 08:15
Miejsce: Francja; pn Francja; Paryż; restauracja hotelowa
Warunki: wnętrze restauracji, jasno, cicho, ciepło na zewnątrz jasno, pogodnie, łag.wiatr, ziąb


George (srg. Andree de Funes)



Paryski poranek okazał się całkiem słoneczny. Przez okna hotelowej restauracji zaglądał słoneczny blask letniego poranka. Chociaż w nocy jak szli tymi paryskimi ulicami wcale nie było tak przyjemnie. Obowiązujące zaciemnienie robiło swoje i ulice wydawały się obce, mroczne i niebezpieczne. Swoje robiła też wojna. Krzyżyki z taśmy klejącej w okna jakie miały uchronić przed odłamkami, sterty worków z piaskiem pod ścianami budynków wyglądały podobnie jak te w Londynie. Do tego akurat jak koło północy dojeżdżali już do zaciemnionej metropolii to się rozpadało. Szczęście w nieszczęsciu tylko mżawka a nie prawdziwy deszcz. Ale nie pomagało to aby się poczuć swobodnie.

W przeciwieństwie do marcowej wizyty w stolicy Francji tym razem nikt ich nie oczekiwał. Co nie było dziwne. W końcu tym razem trójka agentów nie bardzo miała jak zawiadomić paryską centralę o swoim przyjeździe więc nikt nie wyszedł im na spotkanie. George a raczej sierżant Funes wyszedł razem z kapralem Lejenem z pierwszego wagonu przeznaczonego dla mundurowych na peron dworca głównego paryskiej stolicy. Wyszli prosto na tą nocną mżawkę. Z początku otaczała ich wrzawa jaką zwykle czyniło duże skupisko ludzi przemieszczających się na ograniczonej przestrzeni.

Już na dworcu dały się dostrzec zmiany nawet w porównaniu do marcowej wizyty. Też koczowali tu różni ludzie, przeważnie cywile, w oczekiwaniu na swój transport. Zupełnie jak na dworcu w Beauvais tylko na większą skalę bo dworzec był większy i ruchliwszy. Przed dworcem znaleźli mimo późnej pory dorożkę jaka podjechała pewnie po skończeniu kolejnego kursy. Chociaż trochę musieli się na nią naczekać bo z początku parking był pusty.

- Witamy w Paryżu. Panowie z frontu? I co tam się dzieje? Dokopiemy Szkopom? Ja brałem udział w ostatniej wojnie. Ci Boshe nie są tacy straszni, nie ma co robić paniki, da im się dokopać. Byłem na komisji wosjkowej by mnie znów wcielili. I co powiedzieli? Za stary! Brednia! W ogóle sie nie znają te wojskowe konowały, nie to co za naszych czasów. - dorożkaż siedział na koźle i wiózł klientów pod wskazany adres. A okazał się jednym z tych gadatliwych. Wyglądało na to, że wierzył iż skoro już front się zatrzymał już chyba drugi tydzień to teraz będzie to wyglądało tak samo jak poprzednio. Czyli okopy, transzeje, artyleria, gaz i tak dalej. Więc był pewny wygranej, to przecież musiała być oznaka, że Niemcy stracili siły i ledwo zipią. Wystarczyło ich przeczekać i w końcu nasi wezemą się do ofensywy i kopną ich te kapuściane łby aż wrócą na właściwa stronę Renu.

Na takich dialogach i monologach z weteranem poprzedniej wojny zeszło dwóm pasażerom zajad w okolice paryskiej centrali Spectry. Tam się pożegnali i dwaj mężczyźni, jeden w mundurze, drugi w marynarce i płaszczu, ruszyli ciemną, zalaną mżawką ulicą.

- Ale tu ciemno. Znajdziemy jakiś hotel? - zapytał belgijski kapral widocznie nie przywykły do zaciemnienia na tą skalę. Te mroczne ściany budynków wydawały się niczym czeluście mrocznego labiryntu na jakiego dnie byli. Ale przynajmniej Belg nie sprawiał trudności. George był dla niego raczej przewodnikiem i opiekunem niż strażnikiem. Pogruchotany wojną młody żołnierz wciąż poruszał się dość ostrożnie przez te swoje rany.

- Myślisz, że to prawda? Niemcy tracą impet? Może zaczną rokowania pokojowe? I wrócimy do domu. - Lejen widocznie myślał o słowach dorożkaża bo zagaił do towarzysza gdy tak szli kawałek tymi mrocznymi ulicami. Aż doszli pod wskazany adres. Jednak tutaj zaczęły się schody. W środku nocy odźwierny miał wyraźne opory aby zrobić coś więcej niż wpuszczenie obu podróżnych do środka. Nawet mundur sierżanta żandarmerii nie robił na nim wrażenia a książeczka wojskowa nic mu nie mówiła. Nie było to dziwne. Tak niski randą pracownik pewnie nie był wtajemniczone w aktualnie toczone operacje zwłaszcza takie uzgodnione i zaplanowane po tamtej stronie Kanału. Obiecał jednak zapisać nazwisko i polecił aby lepiej przyjść rano jak wszyscy będą.

Koniec końców więc obaj goście przeszli się w tą mżawkę jeszcze kawałek do najbliższego hotelu. I było już koło 2-giej w nocy jak się znaleźli w wynajętym pokoju. Ale chociaż noc spędzili w wygodnych łóżkach z czystą pościelą. A rano zeszli na śniadanie. I poranek okazał się o wiele przyjemniejszy niż noc. Śniadanie też było jak przed wojną co bardzo ucieszyło Belga. Zwłaszcza jak kelnerką okazała się całkiem przyjemna dla oka dziewczyna. Ale i żołądek agenta też z ulgą przywitał te śniadanie podane na czystych i ładnych talerzach.

Miał też okazję potwierdzić, że ten nocny stróż chyba jednak przekazał jego wiadomość. Bo na ulicy rozpoznał czarny samochód Sorena. Ten sam jakim jeździł w marcu no i on sam z niego wysiadł i pospiesznym krokiem przeszedł do głównego wejścia, potem do recepcji i w końcu się spotkali.

- Dzień dobry i smacznego życzę. - powiedział podchodząc do stołu zajmowanego przez sierżanta i kaprala. Jednego w mundurze a drugiego w marynarce. Soren miał podpuchnięte i zaczerwienione oczy jakby niewiele spał albo miał zapalenie spojówek. Ale jak obrzucił ich dwóch spojrzeniem rozejrzał się po restauracji jakby szukał kogoś jeszcze. A w tą śniadaniową porę może z jedna trzecia stolików była zajęta. Większość świeciła pustkami.

- Cieszę się, że pan do nas dotarł sierżancie. A jest z panem ktoś jeszcze? - zapytał tonem sugerującym, że poza Lejenem spodziewał się chyba kogoś jeszcze.



Czas: 1940.V.31; pt; ranek; godz. 08:15
Miejsce: Francja; pn Francja; Beauvais; posterunek policji
Warunki: stołówka, jasno, cicho, ciepło na zewnątrz jasno, pogodnie, łag.wiatr, ziąb



Noemie (por. Annabelle Fournier) i Birgit (kpr. Mae Gordon)



- A panie to co zamierzają z nim dalej zrobić? Chcecie go zabrać same? We dwie? To niebezpieczny morderca. Lepiej go trzymać w zamknięciu. - gruby sierżant okazało się, że nazywa się Mallory. Mallory Achin. I dziś rano przyszedł do pracy znów przejmując dowodzenie posterunkiem w zastępstwie ciężko rannego porucznika. Wczoraj odwieziono go do szpitala i jego los był jak na razie nieznany. Ale tak jak Faber go urządził bynajmniej nie zaskarbiło mu sympatii kolegów pociętego porucznika. Tak samo jak ucieczka w biały dzień z posterunku. Dało się to odczuć wczoraj jak wracali od fryzjera na posterunek. Natychmiast skuli spadochroniarza i to bynajmniej nie delikatnie ani ostrożnie. Potem krzyczeli na niego, popędzali i szturchali nie zwracając uwagi, że ten naprawdę kuleje. Wcześniej jak stał albo siedział to aż tak nie rzucało się to w oczy. Ale jak szli kawałek zalanymi mżawką ulicami to nie dało się tego przegapić. Koniec nastąpił na komisariacie.

Tam jak się okazało, że obie panie żandarm chcą się z jeńcem dostać na dworzec policjanci poszli im na rękę. Achin przydzielił im kierowcę i radiowóz, akurat się zmieścili we czwórkę. I całkiem przyjemnie dojechali na dworzec. Granatowy policjant obiecał poczekać na wszelki wypadek a trójka opuściła radiowóz, przeszła przez dworzec i peron szukając wśród tych oczekujących znajomej twarzy kolegi i belgijskiego kaprala. Ale coś go nie mogły znaleźć gdy podeszło do nich dwóch żandarmów. Jeden wojskowy i jeden cywilny.

- Dobry wieczór. To chyba o was chodziło. Kobiety w mundurach, jedna w naszym a druga w angielskim. - powiedział jeden z nich wskazując wzrokiem na wojskowe mundury w jakich były obie kobiety.

- Sierżant de Funes prosił aby przekazać paniom, że zabrał Belga i pojechał do Paryża. - żandarm przekazał wiadomość obu kobietom. Potwierdził też, że ten pociąg rzeczywiście odjechał już do Paryża, może kwadrans, może dwa temu. A już dzisiaj nie spodziewali się kolejnych. Dopiero jutro rano można będzie próbować.

Okazało się, że dobrze, iż ten policjant z radiowozem na nich czekał bo można się było zapakować z powrotem do samochodu i wrócić na komisariat. Tam po przemyśleniu sprawy Feber trafił znów do aresztu a obie agentki zdecydowały się spędzić noc na komisariacie. Okazało się, że jest tam mała kanciapa dla nocnej zmiany więc mogły spać tam chyba żeby uparły się spać w sąsiedniej fo Fabera celi.

Noc przeszła spokojnie. Nawet można było się wyspać w spokoju, ciszy i cieple. A rano kolejni policjanci zaczęli się zjawiać w pracy i nawet zorganizowali swoim gościom śniadanie przy jakim teraz siedzieli. No i sierżant był ciekaw planów obu nietuzinkowych gości. Ale nie miał nic przeciwko by zabrali tego “rzeźnika” jak cały czas nazywał niemieckiego spadochroniarza.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 01-03-2021, 19:54   #347
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Francja; pn Francja; Beauvais; posterunek policji

Jeszcze wieczorem Noemie wykonała telefon do Sorena. Informując go, że mają już ptaszka i pytając czy podjedzie z klatką. Była ciekawa jak tam postępy do kolejnego etapu ich zadania, wolała jednak nie pytać o to przez cywilny telefon.

Na samym posterunku poprosiła by mogły tutaj przetrzymać więźnia przez noc. Nie była pewna czy paryskiemu agentowi uda się do nich przysłać transport, więc na razie trzymała się wariantu z pociągiem. Wolałabym nim nie jechać ale na szczęście policjanci zgodzili dać się jej jedne kajdanki w celu transportu jeńca.

Informację tym, że Woods wyruszył do Paryża przyjęła z ulgą. Przynajmniej jedna z osób, które mieli dostarczyć była już w drodze, pozostał tylko ten cały Faber. Belgijka wzięła kąpiel w pobliskim zajeździe tam też z Birgit zjadły obiad. Niestety noc nie zapowiadała się już tak różowo, bo Noemie postanowiła iż spać będzie w celi obok jeńca by ten nie kombinował. Liczyła na to, że już niebawem będą w Paryżu i tam otoczona innymi agentami będzie mogła w końcu nieco wypocząć przed dalszą drogą. Miała też nadzieję, że Soren podeśle im transport i sama podróż będzie w miarę spokojna. Bez postojów pociągu, mijanek i ryzyka że jeniec im się urwie.
 
Aiko jest offline  
Stary 04-03-2021, 08:13   #348
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Woods nieszczególnie przywiązywał wagę do słów dorożkarza, a pytanie Belgów zbył milczeniem, a właściwie wzruszeniem ramion. Dopiero po chwili dodał "Być może". Wolał nie mówić tego, co myślał naprawdę. Już podczas poprzedniej wojny nasłuchał się optymistycznych prognoz. Najpierw wojna miała się skończyć w sześć tygodni, potem na święta wszyscy mieli wrócić do domu, potem na kolejne święta i na kolejne. Nie trzeba dodawać, że żadna z tych zapowiedzi się nie sprawdziła.

Dlatego też Anglik ze sporą rezerwą podchodził do podobnych opinii. Niemcy są groźnym przeciwnikiem. Rozbili Polskę, podbili Norwegię, Belgię, Holandię. Pewnie, że armie tych państw nie mogły się równać z francuską, ale czy Francuzi, nawet wsparci przez Brytyjczyków, mogliby pochwalić się podobnymi sukcesami, gdyby byli na miejscu Niemców? Woods w to wątpił. Przewidywał raczej rozwój wypadków podobny do tego z 1914 roku. Rajd na Paryż, kolejny cud nad Marną, czy w jakimś innym miejscu, a potem wymiana ciosu za cios, kolejne próby sił dwóch kolosów. Wątpił jedynie czy wojna znów przyjmie postać pozycyjnej. Cały postęp technologiczny w broni, nowoczesne samoloty, czołgi, mobilna artyleria, sprzyjały raczej wojnie manewrowej. Ale nie był ani analitykiem wojskowym, ani nawet prawdziwym żołnierzem, więc z nikim nie dzielił się swoim zdaniem.

Jedzenie w restauracji było niczego sobie. Pierwszy porządny posiłek od czasu wylotu z Anglii. I to biorąc pod uwagę, że mieli do czynienia z kuchnią francuską, która, co wie każdy Anglik, generalnie nie nadaje się do spożycia. Wreszcie też pojawił się Soren. Ponieważ przełykał akurat ostatni kęs, Woods gestem pokazał znajomemu, by usiadł na jednym z wolnych krzeseł. Nie miał dla niego dobrych wieści.

- Jestem sam, z tym oto tylko sympatycznym chłopakiem - odpowiedział, siląc się na beztroskę. - Niestety napotkaliśmy nieprzewidziane problemy i musieliśmy się rozdzielić. Moi przyjaciele zajmują się... drugą przesyłką. Nie mam jednak od nich żadnych wiadomości.

Dał Sorenowi chwilę na przetrawienie tego, co usłyszał. Potem kontynuował:

- Czy przygotowaliście już swoją przesyłkę do transportu? - Woods miał na myśli paryskie archiwum Spectry i wierzył, że drugi agent łatwo się tego domyśli. - Myślę, że powinniśmy ruszać jak najszybciej. Jeśli moi przyjaciele pojawią się w Paryżu, zorganizowanie kanału przerzutowego dla paru osób nie powinno stanowić większego wyzwania - przytomnie nie wspomniał przy Belgu o Londynie, gdyż tamten wciąż był przekonany, że ich celem jest Paryż.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 05-03-2021, 21:59   #349
 
Vadeanaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Vadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputacjęVadeanaine ma wspaniałą reputację
Nadzieja na szybkie załatwienie sprawy z cywilami niestety była złudna, a na dworcu dobre wieści dotyczyły tylko Woodsa i Lejena. Kiedy więc porucznik zażyczyła dostępu do telefonu, zostawiając "Szkotkę" w towarzystwie któregoś niższego rangą funkcjonariusza, Birgit zaraz spytała Francuza o okoliczności incydentu, całej tej feralnej ucieczki Fabera. Zadane sympatycznym i życzliwym tonem pytania okrasiła dodatkowo zatroskaniem o stan rannych, aby nie niosły od razu dla rozmówcy niewypowiedzianego widma raportu.

Wieczór i noc okazały się mimo to spokojne. Noemie zarządziła nieco wątpliwy wypoczynek w sąsiedniej do Niemca celi, lecz takie rozwiązanie, zdaje się, wcale nie przeszkadzało także Birgit. Milcząco zgodziła się, że najlepiej ograniczyć do minimum szansę powtórki problemów. Nie narzekała.

- Takie parszywe czasy - odpowiedziała rano sierżantowi Achinowi na ostrzeżenie o mordercy. Po kilku pytaniach, tym razem dotyczących znalezienia się jeńca pod jurysdykcją policji, dowiedziała się, że granatowi w wielu podobnych sprawach muszą wyręczać wojsko, a Faber zdecydowanie jest najgorszym (i w sumie jedynym problematycznym w ciągu tych kilku dni) z przypadków czasowego przetrzymywania więźniów. Wesoło - nie ma co! Podziękowała za informacje.
- Chętnie uniknęłybyśmy ciągnięcia go pociągiem pełnym cywilów, gdyby tylko nadarzyła się lepsza okazja, ale proszę się nie martwić, wczoraj poszło dobrze. - stwierdziła pocieszająco - Ma pan jakieś dodatkowe rady? Albo spostrzeżenia?
Liczyła na to, że zagadany we wciąż miłym tonie Francuz oprócz niewątpliwie miłego śniadania udostępni im w razie potrzeby tę samą co wczoraj asystę do dworca, bo przedzieranie się przez tłum byłoby chyba najbardziej uciążliwym momentem operacji, jeśli są skazane na kolejowy bajzel.
 
Vadeanaine jest offline  
Stary 06-03-2021, 19:29   #350
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 91 - 1940.V.31; pt; wieczór; Paryż

Czas: 1940.V.31; pt; wieczór; godz. 21:15
Miejsce: Francja; pn Francja; Paryż; paryska siedziba Spectry
Warunki: wnętrze biura, jasno, ruch na korytarzu, ciepło na zewnątrz jasno, mżawka, łag.wiatr, chłodno


George (srg. Andree de Funes), Noemie (por. Annabelle Fournier) i Birgit (kpr. Mae Gordon)



- A dobrze, was widzieć ponownie i wreszcie w komplecie. - agent terenowy Soren tak samo jak w marcu znów pełnił rolę gospodarza i kontaktu z francuską siedzibą ich agencji. Rzeczywiście od rozstania w miejskim szpitalu w Beauvais udało im się spotkać razem w tym samym miejscu i czasie. George od środka ulewnej nocy był już w Paryżu a Noemie i Birgit dojechały dzisiaj późnym popołudniem. Taksówką. Biorąd pod uwagę nawał obowiązków jakie te szalone dni miały się z ewakuacją nie mógł sam pojechać ani wysłać służbowego wozu bo wszystkie były zajęte przy ewakuacji. Więc wysłał taksówkę. Z Paryża to było jakieś dwie godziny drogi. Ale przez te kontrole, objazdy i wojskowe konwoje jakie trzeba było przepuścić wyszło ze dwa razu dłużej. Ale i tak jakoś w południe taksówka zajechała pod komisariat policji a po południu tutaj pod centralę. Agent Soren przejął Fabera a obie agentki mogły pojechać do pokojów zamówionych w tym samym hotelu co już obozował George i Lejen. Tam miały okazję coś zjeść i odświeżyć się przed wieczornym spotkaniem. No a teraz wreszcie było to wieczorne spotkanie.

- No to skoro tu już jesteśmy w komplecie prawdę możemy sobie powiedzieć. - Soren zaczął od tego niezbyt udanego żartu ale chyba nikt z ich czwórki nie spodziewał się dobrych wieści. W ciągu dnia udało się mu skontaktować z centralą w Londynie i akurat na wieczór przysłali wytyczne co do dalszych etapów misji porucznik Fournier. A teraz była okazja je omówić.

- Sytuacja na froncie w tej chwili jest stabilna. Nie doszło do zbyt wielu zmian od zeszłej niedzieli. Ewakuacja Dunkierki trwa. Luftwaffe próbuje ją powstrzymać. Raczej to się nie uda Niemcom ale ponosimy duże straty w ludziach i sprzęcie. W ciągu najlbiższych dni ta ewakucja albo się zakończy albo Niemcy zepchnął nas do morza. Wtedy pewnie ruszą na resztę Francji. I szczerze mówiąc rokowania nie są dla nas zbyt wesołe. Będziemy się bronić ale musimy się liczyć z tym, że Niemcy się przebiją. Dlatego rozkazy o ewakuacji naszych placówek pozostają w mocy. - rodzimy agent przedstawił najpierw ogólne tło najważniejszych wydarzeń na froncie z ostatniego tygodnia. Czyli od czasu gdy trójka przysłanych z Londynu agentów słuchała podobnej odprawy jeszcze w londyńskiej centrali. Sytuacja przez ten czas może nie zmieniła się jakoś dramatycznie ale na pewno nie polepszyła się dla aliantów. W ostatnią niedzielę belgijska armia wciąż była trzecią siłą w tym sojuszu a ostatnio skapitulowała.

- Co do waszego pierwszego etapu misji to chociaż z perypetiami ale powiódł wam się znakomicie. Macie obu kaprali. Póki co Fabera możemy przetrzymać na miejscu do czasu ewakuacji. Tego Lejena zostawiam wam do rozeznania. Możemy go zamknąć tutaj a może jak to mawiają w sądach “odpowiadać z wolnej stopy” i zostać w hotelu jeśli mu ufacie. W dalszym etapie jednak trzeba ich przesłuchać i przede wszystkim ewakuować na Wyspy. - gospodarz popatrzył po kolei na trójkę bratnich agentów. O ile w przypadku niemieckiego spadochroniarza który był jeńcem wojennym wszystko wydawało się jasne to status belgijskiego obrońcy Eben Emael wydawał się już mniej pewny. Trudno go było uznać za wrogiego jeńca czy choćby dezertera. Ale też i trudno było nadal uznać go za pełnoprawnego sojusznika skoro jego król oficjalnie podpisał akt kapitulacji zwalniając wszystkich belgijskich żołnierzy z obowiązku dalszej walki. Więc taki trochę gość z którym Soren też chyba nie bardzo wiedział jak postąpić. Zwłaszcza, że poza krótkim spotkaniem przy dzisiejszym śniadaniu w ogóle go nie znał.

- Skoro obaj są już w naszych rękach wypadałoby ich wstępnie przesłuchać. Tak na wszelki wypadek jakby tym ważnym świadkom coś przeszkodziło dotrzeć do Anglii. - Francuz nie ukrywał, że nie miałby nic przeciwko gdyby tym zajęła się trójka gości. Bo tutaj wszyscy ugrzęźli w robocie przy wywożeniu dokumentów do francuskich portów albo paleniu tego co trzeba było spalić. Co zresztą na korytarzach i za ścianami było słychać jak co chwila coś stukało jak coś pakowano albo jak ktoś przechodził szybkim krokiem.

- Co do dalszej części zadania to mógłbym was prosić o pomoc przy ewakuacji biura… - zaczął mówić i oparł się tyłkiem o swoje biurku jeszcze raz przyglądając się całej trójce jakby po raz ostatni zastanawiał się czy właściwie ich ocenił.

- Ale właściwie to chociaż kolejne trzy pary rąk by nam się przydały to jednak mam pewien pomysł innego rodzaju. - powiedział odbijając się tyłkiem od biurka, obszedł je, otworzył szufladę i wyjął z niej jakąś teczkę. Podał ją Noemie a ta potem mogła ją podać pozostałej dwójce. Na samym początku było zdjęcie jakiejś pary.




https://assets.libsyn.com/secure/content/9438148


Belgijska i brytyjski agent rozpoznali tą dwójkę z marcowej misji. Chociaż wówczas ich nie spotkali osobiście to właśnie z ten mężczyzna ze zdjęcia zaalarmował o tym, że transport ciężkiej wody i eskortujący ją agenci coś się spóźnia co zapoczątkowało dochodzenie w jaki Noemie i George pierwszy raz spotkali agenta Sorena na podparyskim lotnisku. Dla Birgit zaś francusko - polska para światowej klasy fizyków była rozpoznawalna i bez żadnej pomocy. Każdy współczesny naukowiec znał tą parę.

- To Frederic Joliot i jego żona Irene. Irene Joliot - Curie. W tej chwili są w Clermond - Ferrand. To na południe stąd. Jakieś pół dnia jazdy samochodem. To znaczy przed wojną to było pół dnia jazdy samochodem. - gospodarz potwierdził te nieme domysły a i w teczce też tak była opisana para tych naukowców. Przedstawił też ich aktualne miejsce pobutu chociaż z miejsca się zreflektrował, że w czasie wojennego chaosu to nieco trudno zaplanować jakąś dłuższą czasę.

- W tej nie mam dla was wolnego samochodu. Ale postaram się go wam zorganizować jak najszybciej. Może jutro albo pojutrze. Do tego czasu możecie zapoznać się z tymi materiałami i złapać oddech. Ale proszę nie wyjeżdżać z miasta. Jeśli czegoś się dowiem, zdobędę samochód lub będzie do was jakaś sprawa z Londynu albo od nas to wyślę wiadomość do recepcji. - uprzedził, że przy tych regularnych kursach po Paryżu i z jak i do portów to cierpią na pewien deficyt pojazdów. Zwłaszcza jak tak z dnia na dzień trzeba było coś zorganizować a wszystkie już pewnie były związane z tą ewakuacją. Dlatego potrzebował ten dzień czy dwa by coś skołować w tej materii. No i do tego czasu trójka przysłanych agentów miała nieco luzu.

- Musimy się liczyć z tym, że Niemcy będą próbowali ich przejąć. Ich, ich współpracowników, rodziny, wyniki badań, laboratorium i ciężką wodę. Może po tym jak tam dotrą a może nawet przed. Abwehra nie śpi. Mamy tam już dwójkę naszych agentów na obserwacji. Ale na razie nie podejmowaliśmy żadnych innych zadań bo jak widzicie jesteśmy nieco zajęci. - powiedział wskazując na drzwi w jakie ktoś właśnie stuknął chyba wózkiem. Pewnie wywożąc coś na tym wózku. Zaklął po francusku i wycofał wózek aby pojechać dalej. Po raz kolejny można było odnieść wrażenie, że ta ewakuacja postawiła wszystko na głowie we francuskiej centrali. Zwłaszcza jak się miało w pamięci marcową wizytę gdy panował tu nie mniejszy ład i porządek jak w londyńskim odpowiedniku.

- No dobrze. To teraz wy. Macie jakieś pytania? Coś się wydarzyło od wylotu z Anglii co chcielibyście zameldować? Z tymi dwoma kapralami coś wyszło ciekawego? - przy okazji tego spotkania mogli pierwszy raz od wylotu z Anglii pomówić bezpośrednio z kimś z Agencji do tego ze zwierzchnikiem. A on mógł się też skontaktować z angielskimi odpowiednikami. Zwłaszcza jak cała trójka wysłanych agentów znów była w komplecie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172