03-09-2021, 23:06 | #401 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | Franek przytaknął, słysząc słowa Annabelle.
__________________ |
10-09-2021, 02:12 | #402 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 109 - 1940.VI.10; pn; południe; Tuluza Czas: 1940.VI.10; pn; południe; godz. 12:10 Miejsce: Francja; pd Francja; Tuluza; hotel “Olimp” Warunki: wnętrze restauracji hotelowej, jasno, ciepło, gwar rozmów na zewnątrz jasno, pogodnie, powiew, umiarkowanie Frank i Noemie (por. Annabelle Fournier) W miarę jak sytuacja przedłużała się a sierżantowi Doiron przyszło wysłuchiwać kolejnych argumentów czy wręcz żądań potencjalnych porywaczy sławnego profesora robił się coraz bardziej czerwony na twarzy. Zwłaszcza zachowanie wojskowej porucznik w cywilu go wzburzyło bo poruszył nozdrzami jak rozjuszony byk. Ale starał się panować nad sobą i na ile mógł rozważyć różne opcje jakich początkowo nie brał chyba pod uwagę. Takich jak choćby wylegitymowanie się. Legitymacja potwierdzała, że jest lokalnym policjantem o takich personaliach jakimi się przedstawił. Ale to był już kres jego ugodowości i cierpliwości. - Proszę państwa o zachowanie spokoju i współpracy. Jak chcecie rozmawiać z moim szefem proszę bardzo. Za parę minut możecie się z nim spotkac osobiście u nas na komisariacie. Wykonuję właśnie jego rozkazy aby szukać profesora Joliota jaki mógł zostać porwany przez obcych agentów podszywających się pod naszych. Więc będą państwo łaskawi udać się z nami do radiowozów i pojechać na komisariat. Jeśli mówicie prawdę to nie macie się czego obawiać. To się da szybko zweryfikować. I tak poszedłem wam na rękę pozwalając zachować broń i nie aresztując was na miejscu. Ale zrobię to jeżeli mnie do tego zmusicie. - policjant był prawie jawnie obrażony, że tak się go traktuje i nie docenia jego woli współpracy. Przecież wykonywał tylko polecenia komendanta i działał w dobrej wierze. A poza książeczkami wojskowymi ta dwójka obcych nie pokazała mu żadnych rozkazów ani nic takiego na potwierdzenie, że działają na zlecenie francuskich władz. Na to, że nie są jego porywaczami miał tylko ich słowo. A jaki porywacz przyznałby się przed władzami do porwania? - Mam tego dość. Jeśli mi pan umożliwi telefon do Clermont to mogę wsiadać i jechać do tego komisariatu. - Frederic też miał dość tych nerwów i przedłużającej się papierkowej szarpaniny kto ma jakie uprawnienia i pełnomocnictwa. Widząc jego wolę współpracy sierżant wręcz nonszalancko zaprosił go w stronę drzwi i obaj ruszyli do wyjścia. Pozostała trójka nadal trzymała pistolety w dłoniach ale nadal nie celowali już bezpośrednio do dwójki obcych w cywilu. - Wstańcie i idźcie z nami. Tylko bez wygłupów. - powiedział ten co zaczął akcję razem ze swoim sierżantem. Cała trójka miała widocznie zamiar eskortować dwójkę w cywilu do wyjścia i pewnie czekającego tam radiowozu. Ten co do nich mówił cofnął się ze dwa kroki aby pozwolić im spokojnie wstać i wyjść. Oraz zdążyć strzelić jakby któreś z nich spróbowało ucieczki albo ataku. Pozostali dwaj wciąż stali o dwa czy trzy stoliki dalej czekając aż mężczyzna i kobieta ruszą w ich stronę jak to właśnie uczynili Joliot i ich dowódca. Minęli ich i szli w stronę wyjścia energicznym krokiem. --- Mecha 109 przekonywanie sierżanta do telefonu na miejscu Noemie: Gadka 4-3=1 Doiron: Determinacja 6+1=7 rachunki: 5+1-7=-1>1 rzut: Roll(1d10)+0: 3,+0 wynik: 1-3=-2 > ma.por = niewiele brakowało ale jednak nie
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
17-09-2021, 14:13 | #403 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | Franek spojrzał na Belle i wzruszył ramionami. Co innego im pozostało, jeśli nie poddać się biegowi wydarzeń? Mieli przeciw sobie wszystkich mundurowych, wciąż pod bronią, a nawet samego profesora, który, rzecz zwyczajna, martwił się o żonę. Ruszył wolnym krokiem w stronę wyjścia.
__________________ |
17-09-2021, 21:07 | #404 |
Reputacja: 1 | Noemie podążyła za Frankiem. Cały czas była spięta. Nie chciała w takiej chwili stracić profesora. Niby zabezpieczyli ciężką wodę, ale jeśli coś się wydarzy… miała obawę że przyjdzie im ja wykopać i przewieźć w inne miejsce, bo Joliot z pewnością wszystko wyśpiewa gdy tylko zagrożą życiu jego żony. No ale cóż… na pewno nie było sensu wdawać się w tym miejscu w strzelaninę. Belgijka poprawiła swoją garsonkę i ruszyła za Adamskim. |
18-09-2021, 17:15 | #405 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 110 - 1940.VI.10; pn; południe; Tuluza Czas: 1940.VI.10; pn; południe; godz. 13:45 Miejsce: Francja; pd Francja; Tuluza; komisariat policji Warunki: wnętrze biura komendanta, jasno, ciepło, cicho; na zewnątrz jasno, pogodnie, łag.wiatr, umiarkowanie Frank i Noemie (por. Annabelle Fournier) Policjanci na komisariacie mieli niezły zgryz z przywiezioną do nich trójką. Zupełnie jakby nie mogli się zdecydować jak z nimi powinni postąpić. Z jednej strony zachowywali się podobnie jak sierżant Doiron czyli jakby najchętniej ich aresztowali i potraktowali jak szpiegów, przestępców i porywaczy. Z drugiej to właśnie sam porwany czyli profesor jakoś wcale nie zachowywał się i nie rozmawiał z nimi jakby czuł się porwany. To sprawiało, że dla policjantów sytuacja robiła się niejasna, wręcz zagmatwana. Nie pomagał też kłopot z połączeniami międzymiastowym. Centrale telefoniczne były przeciążone a linie telefoniczne zerwane. Ogólny chaos toczącej się na północy wojny dotarł i tutaj, na dalekie południe Francji. I nawet policja miała trudności z dodzwonieniem się gdzieś za miasto. - Tak, tak… - mruknął komendant po raz kolejny oglądając książeczki wojskowe dwójki agentów. Dopiero co przyniósł mu je jeden z policjantów mówiąc coś cicho na ucho. Wcześniej je zabrał pewnie do sprawdzenia. Książeczki były oczywiście fałszywe. Ale to wiedzieli tylko agenci. A były podrobione przez londyńskich i paryskich ekspertów i jak do tej pory spisywały się świetnie nikt nie wątpił w ich autentyczność. Ale tutejsi policjanci widocznie jakieś wątpliwości mieli bo przykuwały ich uwagę nie mniej niż sami agenci. - Obawiam się, że będę musiał państwa zatrzymać do czasu potwierdzenia waszych tożsamości. Jak widzicie nie jest to takie proste jak przed wojną. - wskazał na czarny telefon stojący na biurku. Przy nich dzwonił kilka razy i do Paryża i do Clermont ale bez skutku. Jego połączenie grzęzło gdzieś w chaosie panującym w eterze jak nie w jednej centrali telefonicznej to kolejnej. Albo po prostu przerywało połączenie lub czekał bez końca na ciąg dalszy jakiego nie było. - Wasze zeznanie przyznam brzmi dość mało wiarygodnie. Mówicie, że ktoś wam kazał ochraniać profesora Joliota. Kto? No ale dobrze. A gdzie macie na to rozkazy? Zresztą profesor na początku wojny przeniósł się do Clermont razem z żoną. Co więc tu z nim robicie u nas w Tuluzie? I to bez jego żony. - komendant był w wieku sugerującym, że niewiele już mu zostało do emerytury. I pewnie rozmawiał z sierżantem Dorinem. A agenci nie mogli mu pokazać żadnego rozkazu w tej sprawie bo nic takiego nie mieli. Bez tego było tylko ich słowo i ewentualnie słowo zwierzchników ale tych nie było w Tuluzie a łączność pozamiastowa szwankowała. - Zwłaszcza, że dostaliśmy informację o uprowadzeniu profesora Joliota przez nieznanych sprawców. Prawdopodobnie agentów niemieckich. Którzy posługują się fałszywymi dokumentami. I próbują wywieźć profesora do faszystowskiej Hiszpanii. No a teraz trafiamy na was. Dwójkę której nikt tutaj nie zna. Których dokumentów trudno jest zweryfikować. I to razem z profesorem. A do hiszpańskiej granicy nie jest od nas tak daleko. Co macie do powiedzenia w tej sprawie? - komendant pomachał trzymaną książeczką i przedstawił jak widzi sprawę. I dlaczego ma tyle wątpliwości co do zeznań i dokumentów jakie przedstawili mu agenci. I mówił tak jakby taka wersja z porwaniem brzmiała w jego uszach bardzo prawdopodobnie. Była dwójka tajemniczych wojskowych w cywilu, był profesor a Tuluza to była po drodze z Clermont do pirenejskiej granicy. Samo przewiezienie z “Olimpu” na komisariat odbyło się spokojnie. Profesor trafił do jednego radiowozu razem z sierżantem Doironem i jednym z policjantów. Pozostała dwójka zaprosiła dwójkę obcych na tylne siedzenie drugiego wozu a sami usiedli z przodu. I ruszyli przez miasto. Na jazdę samochodem to ten komisariat nie był tak daleko. Tu sytuacja powtórzyła się tylko w odwrotnej kolejności. Cała siódemka wysiadła z obu radiowozów i weszli do środka policyjnego budynku. No i tam się rozdzielili bo całą trójkę poproszono na rozmowę z komendantem ale wchodzili i rozmawiali osobno. Dopiero teraz zjawili się we dwójkę gdy komendant wezwał ich ponownie. Prawie niechcący i przy okazji dowiedzieli się, że Włochy wypowiedziały wojnę Francji a odległa Norwegia ostatecznie skapitulowała po wycofaniu się alianckich wojsk z Narviku. Niemcy parli coraz bardziej w głąb Francji a rząd francuski opuścił Paryż. Upadek Francji wydawał się coraz bliższy.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
24-09-2021, 08:22 | #406 |
Reputacja: 1 | - Proszę po prostu potwierdzić nasze dokumenty. - Noemie zajęła miejsce na wskazanym krzesełku i wzruszyła ramionami słysząc wypowiedź policjanta. - Wyruszyliśmy z miasta rodzinnego profesora, po kilku dniach obserwacji. Wiemy, że w pobliskim lesie znaleziono niemieckie spadochrony, więc informacja o Niemcach jest wiarygodna. Podczas drogi tutaj byliśmy też śledzeni, ale w jednym z miasteczek udało nam się zgubić ogon. |
24-09-2021, 17:45 | #407 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | Franek powoli zaczynał tracić cierpliwość. Odmówił zajęcia miejsca na krześle i stał z rękami w kieszeniach. Potrafił zrozumieć kłopoty z komunikacją, w Polsce to się zdarzało i bez wojny na horyzoncie. Potrafił zrozumieć fałszywy donos, zwłaszcza że mógł się łatwo domyślić kto go złożył. Choć jeśli policja tak łatwo to łyknęła, mogło oznaczać, że miała w swych szeregach niemieckiego szpicla. Mógł zrozumieć podejrzliwość komendanta i jego ludzi. Na podstawie informacji, jakie dostali, mogli wyciągnąć tylko jeden wniosek, a teraz ta teoria im się sypała jak domek z kart. Ale to wszystko złożone do kupy było sytuacją nie do zaakceptowania. I jeszcze ta wieść o domniemanym porwanie pani Joliot, którą należało jak najszybciej zweryfikować...
__________________ |
24-09-2021, 23:31 | #408 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 111 - 1940.VI.10; pn; późne popołudnie; Tuluza Czas: 1940.VI.10; pn; późne popołudnie; godz. 16:30 Miejsce: Francja; pd Francja; Tuluza; komisariat policji Warunki: wnętrze aresztu, jasno, ciepło, krzyki; na zewnątrz jasno, pogodnie, powiew, ciepło Frank i Noemie (por. Annabelle Fournier) Sytuacja po rozmowie z komendantem może nie była jakoś tragicznie zła. Ale też trudno ją było uznać za dobrą. Właściwie można było uznać, że zastosował się do rady swoich gości i postanowił sprawdzić ich słowa innymi niż telefon sposobami. Ponieważ telegramy szwankowały podobnie jak telefony postanowił wysłać kurierów na motocyklach. Ale do tego czasu podejrzani o porwanie profesora musieli pozostać w przymusowej gościnie na komendzie. W celi. Stary komendant dość znacząco wyjaśnił im ich sytuację. Brak dokumentów i innych dowodów wskazujących na to, że opiekują się albo w jakikolwiek inny legalny sposób zajmują się profesorem. Brak dowodów na to, że w ogóle pracują dla francuskiego rządu. Posiadali co prawda książeczki wojskowe. Ale z regionów na północ stąd a więc przy szwankującej łączności trudne do zweryfikowania. Brak wyjaśnień dlaczego z Joliotem opuścili Clermont. Właściwie nie przedstawili komendantowi żadnych dowodów na to, że są francuskimi agentami albo chociaż, że nie są niemieckimi agentami. Co więcej dla kogoś z zewnątrz tak jak komendant i lokalna policja w sam raz pasowali do zachowania niemieckich agentów. Trudne do zweryfikowania papiery. Podejrzanie zachowanie z tym wyjazdem z Joliotem ku hiszpańskiej granicy. Zwłaszcza jak on i jego żona mieli zostać porwani przez nieznanych sprawców, a prawdopodobnie przez niemieckich agentów. A skąd w Tuluzie mieli wiedzieć co znaleziono pod Clermont? Na te niemieckie spadochrony porucznik Fournier nie miała żadnych dowodów. Skąd komendant miał wiedzieć, że to właśnie nie ta dwójka z jaką rozmawia wyskoczyła na tych spadochronach. No nie mógł. A, że profesor i jego żona pracowali nad czymś na skalę państwowa to mógł się domyślać każdy. To był też świetny powód aby ich porwać. Wpasowywali się w schemat takich porywaczy jak nic. I dlatego zarówno komendant jak i wcześniej sierżant Doiron tak ich właśnie traktowali. W końcu jak to sam zaznaczył szef policjantów. - Jedynie zeznania profesora sprawiają, że jeszcze nie jesteście w kajdankach. Niemniej przy tak niejasnej sytuacji nie mogę zrobić nic innego jak zatrzymać was do wyjaśnienia sprawy. - stary policjant obdarzył ich na koniec krytycznym spojrzeniem. Zwłaszcza blondyna który mówił po francusku z wyraźnie obcym akcentem zdradzając, że nie jest rodowitym Francuzem. A do tego nie przedstawiał ugodowej postawy podczas rozmowy jak jego koleżanka. I na tym spotkanie z komendantem się zakończyło. Policjanci zachowywali się wobec nich poprawnie ale z widoczną nieufnością. Dało się wyczuć, że chętnie niemieckich agentów potraktowaliby ostrzej. I to takich co porywają sławnych, francuskich profesorów. No ale na razie byli tylko podejrzani. Jednak czwórka z nich zaprowadziła ich do celi i tam zamknęła wcześniej prosząc o oddanie broni. Sierżant Doiron wyraźnie zaznaczył, że nie będzie tolerował odmowy. I jest zdecydowany użyć siły gdyby stawiali opór. A miał za sobą korzyść przewagi liczebnej i moralnej by chyba dalej wierzył, że udaremnił porwanie i wywiezienie Joliota z Francji. Jego koledzy podobnie. Z dwoma którzy widocznie dyżurowali przy aresztach zrobiło się ich pół tuzina granatowych mundurów na dwójkę agentów. I wyglądali jakby liczyli się z oporem dwójki agentów bo chyba wszyscy jeśli nie mieli policyjnych pałek w ręku to dłonie na kaburach aby dać o tym znać. Właśnie wtedy coś wybuchło. Wybuch musiał być gdzieś blisko, pewnie na samym komisariacie. Aż dało się wyczuć jak podłoga od niego zadrżała a ludzie odruchowo skulili się i rozglądali zdezorientowani. Policjanci też musieli być nim zaskoczeni podobnie jak agenci. - To tam! Pali się! - krzyknął jeden z policjantów wskazując przez okno na sąsiednie skrzydło widoczne przez policyjny dziedziniec. Ktoś tam musiał ucierpieć od tego wybuchu bo słychać było dzikie wrzaski zranionych. I krzyki zaskoczenia u pozostałych. Z budynku wybiegały kolejne postacie w większości w granatowych mundurach. A okien najbliżej wybuchu niewiele zostało a z jednego czy dwóch wydobywał się dym świadczący, że coś tam się pali. Dlatego w tym wszystkim dwie biegnące sylwetki w cywilu dość mocno rzucały się w oczy. To, że wybiegły z budynku było całkiem zrozumiałe. Wielu granatowych policjantów tak zrobiło chcąc albo zobaczyć co się dzieje albo uciec przed wybuchem. Ale ci dwaj w marynarkach biegli do samochodów. Wsiedli do jednego z nich w wyraźnym pośpiechu. Do czarnego Citroena z blachami z Clermont. Ten co ostatni raz spojrzał przestraszonym wzrokiem na wybuchnięte i dymiące okna to był profesor Joliot. Kierowcą nie wiadomo kto był. Ale czarna maszyna z werwą ruszyła ku bramie wyjazdowej z dziedzińca.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
01-10-2021, 20:07 | #409 |
Reputacja: 1 | - Ktoś wam właśnie porwał profesora. - Noemie wskazała na mężczyzn gdy tylko rozpoznała jednego z nich, a potem na auto. Sama spróbowała zapamiętać jak najwięcej jego szczegółów. Rejestrację, markę i model auta oraz jego kolor. - Może jednak powinniśmy go gonić a nie siedzieć tu i patrzeć, co? |
02-10-2021, 01:11 | #410 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | Franek zgadzał się z Belle, ale nie wytknął tego policjantom. Wszystko było stracone. Stracili profesora, być może również jego żonę i nic nie mogli na to poradzić. Jedyne co mogli zrobić to zadbać o to, by zapasy ciężkiej wody nie dostały się w ręce Niemców. Najwyraźniej znów będą musieli prosić o pomoc Tritiana.
__________________ |