12-03-2023, 16:14 | #11 |
Reputacja: 1 | Gdy świdrujące odgłosy zamieci zaczęły dawać o sobie znać za oknem, pierwszą reakcją po przebudzeniu Jake'a było przewrócenie się na drugi bok i wymamrotanie czegoś niezrozumiałego przywodzącego na myśl klasyczne "jeszcze 5 minutek...". Kolejne pół godziny walki ze sobą spędził właśnie w ten sposób, aż wreszcie dźwięki za oknem w połączeniu ze zbyt krótkim zestawem pościeli, zmusiły go do podniesienia się. Z na wpół otwartymi oczyma przysiadł na krawędzi łóżka i zaczął szukać stopami pozostawionych przy łóżku poprzedniego wieczora kapci. Gdy wreszcie zdołał je wymacać, przeciągnął się szeroko rozstawiając ręce i otwierając usta jakby miał wgryźć się w olbrzymiego arbuza. Wtedy poczuł nieprzyjemny chłód poranka podbijany podświadomie przez niego na samą myśl o aurze panującej za oknem. Zmotywowany myślą o ciepłej kąpieli i rozwieszonym na grzejniku ubraniu poszedł się umyć. Po kilku minutach opuścił parującą od ciepła łazienkę odziany wyłącznie w ręcznik i blizny, które posiadał od dzieciństwa po kontakcie ze sporym, agresywnym psem. Choć z kompleksów związanych z trwałymi ozdobami na jego ramieniu i torsie zdołał się wyleczyć to sama myśl o pokrytym sierścią, szczekającym czworonogu napawała go lękiem. Ubrał się w ciepły zestaw ubrań z grzejnika starannie przykrywając swoje blizny. Koszula w kratę i lekka kurtka wydały mu się niewystarczające po tym co zobaczył na zewnątrz więc nawet na poruszanie się po pensjonacie postanowił ubrać dodatkową kamizelkę. W kieszenie bojówek zapakował najpotrzebniejsze rzeczy jak telefon, uniwersalny, kieszonkowy zestaw narzędzi, mała latarkę i zapalniczkę. Zanim wyszedł z pokoju wyłączył telefon. Przed przyjazdem zdołał zadbać by jego jednoosobowa działalność - Hawthorn locksmith - miała wszystko uregulowane i mógł się poświęcić spędzaniu czasu ze znajomymi na urlopie. Dla niego miał to być czas odpoczynku i relaksu, gdzie nie planował zajmować się naprawianiem wszystkiego jak w wyuczonym zawodzie ślusarza. Jednak gdyby zaszła taka potrzeba to pewnie jego uczynna natura wzięłaby górę a, że wolał być zawsze przygotowany to w bagażu miał kilka narzędzi... Przed drzwiami na korytarz zatrzymał się, nałożył i starannie zawiązał buty i jeszcze przez chwilę zastanowił się czy aby o czymś nie zapomniał ale głód szybko wybił mi z głowy pozostałe myśli. Podrapał się po lekko zaokrąglonym brzuchu i ruszył do jadalni. Schodząc po schodach obdarzył wszystkich uśmiechem czy też tym co z niego zostało w wyniku kolejnego ziewnięcia. Odebrał od Angie porządnie przygotowaną kiełbasę, jajecznicę i tosty. Do tego dobrał kubek gorącej, czarnej kawy i podziękował jej bardzo uprzejmie. Z tym zestawem dosiadł się do Ivy i Cliffa. - Dzieeeeeń Dobry... Ziewnął po raz kolejny i uśmiechnął się przepraszająco po czym napił się kawy. |
12-03-2023, 19:56 | #12 |
Reputacja: 1 | Muzyka grała. Kolorowe diody dyskoteki oślepiały tornadem jaskrawych barw. Bas dudnił - *Trzask* -Nie. Piękne słońce Wenecji stało w zenicie nad miastem. Lało żar, przeganiając szumiące tłumy turystów do kafejek i knajp. Byle skryć się w cieniu. Byle zaczerpnąć utęsknionego, chłodu powietrza z klimatyzacji. - *Świst. Trzask* - Hym, to nie to… Kolejna kartka papieru wylądowała zmiętolona w kącie pokoju. Zebrała się ich już spora sterta. Kolejne martwe pomysły na powieść, pogrzebane w zagięciach wyrwanych z notesu stron. Miłośnicy lasów i ochrony drzew protestowali by już dawno pod jego drzwiami widząc to marnotrawco papieru. Na szczęście, na tym zadupiu go nie odnajdzie żaden greenpeace, czy inne pseudoekologiczne gówno. Odruchowo sięgnął po telefon. I tak jak się spodziewał, nadal nie było zasięgu. Kolejnym odruchem sięgnął po paczkę papierosów. *Trzask* Kolejne uderzenie wiatru w zasypane szyby przypomniały mu, że nie wyjdzie nigdzie zapalić. - Cholera. – syknął przez zęby i rzucił paczką za drogich fajek na łózko. W tej śnieżycy cały dom trzeszczał i stękał od uderzeń wichru i kotłów śniegu. – I jak tu się niby mam skupić… - jęknął. Przez chwilę stukał palcami nierytmicznie w szafkę. – Jebać. Wyszedł z pokoju. Do salonu wpadł z impetem. Stare zawiasy drzwi jęknęły, odginając się na oścież. Barry nieszczególnie przyglądał się, kogo zastał w Sali. Miał konkretny cel i znajdował się on w barku, w szklanej butelce, z złocistej, płynnej postaci. Dopiero po głębokim łyku whisky rozejrzał się po gościach i skinął głową z uśmiechem do tych, których znał, bądź tych, którzy się przyglądali, średnio zadowoleni z wyrwania ich ze spokoju pakującego przed jego wejściem w sali. |
12-03-2023, 22:14 | #13 |
Reputacja: 1 | "Bądź normalny, zachowuj się jak każdy" Z tych słów zrobił sobie mantrę która tyle razy odbijała się od wewnętrznych stron czaszki Thomasa że nie było już miejsca na inne myśli. Po co mu inne skoro ma te? Przecież nie będzie analizował co się stało, przecież nie może myśleć po co tu jest z Tymi ludźmi oraz co już się stało setki kilometrów stąd. Był tu i teraz w dodatku odcięty od świata. Odcięty od telefonów i nie da rady odwołać tego za co już zapłacił z góry. Musiał tu być z tymi wszystkimi ludźmi. Co zrobić są mu bardzo bardzo potrzebni żeby świadczyć jak dobrze się bawi i spędza czas tak daleko od "niej". Praktycznie nie spał, czytał kilka razy tą samą stronę książki aż do czasu kiedy budzik ustawiony na 6:45 dał znać że może wstać i się ubrać. Dresowe spodnie i bluza za setki dolarów. Markowe skarpetki i zegarek, nagroda izby architektów. Otaczał się tymi rzeczami jak domy swoimi murami. A to co się działo w środku to zupełnie inna historia. Nikt nie wie co dzieje się za pięknymi fasadami, jakie piekło może stworzyć jedna osoba drugiej. Kto by go zrozumiał, kto uwierzył że mogło być zupełnie inaczej niż na przyjęciach gdzie pojawiali się razem za ręce? "Bądź normalny, zachowuj się jak każdy" Brzmiało w głowie kiedy brał prysznic. Kiedy się ubierał i wkładał buty. Kiedy wspominał dziesiątki wypadów z znajomymi. Wtedy śmiała się z jego żartów, potem w domu milczenie. Wtedy potrafiła położyć mu rękę na karku w czułym geście a potem zimne puste łóżko. Znów powtórzył do siebie "Bądź normalny, zachowuj się jak każdy" Powtarzał wychodząc z pokoju i zamykając drzwi, ruszając na dół do pozostałych gości "Czystego Śniegu" To byli normalni ludzie, może trochę za wolno myślący, może trochę przeciętni i normalni. Thomasowi tak strasznie ciężko było wychwycić kiedy śmiać się z ich banalnych żartów. Oni wszyscy tak strasznie wolno myśleli ? Pamiętaj: "Bądź normalny, zachowuj się jak każdy" Zabrzmiało ostatni raz gdy stanął w progu i zobaczył zebranych. Mina był już jedną z tych dla klientów, wystudiowana ciepła i towarzyska. Był jednym z nich, jednym z gości więc nic mu nie groziło. - Jaka pogoda na dziś ? Nie ma nic lepszego niż debilny żart dla rozładowania posępnego nastroju. Odwali społeczne konwenanse i będzie mógł w spokoju udawać że ich słucha, rozumie a nawet współczuje. Thomas opanował to do perfekcji - słuchanie potrzeb innych. Inaczej nie byłby dobrym architektem oraz przyjacielem. |
13-03-2023, 13:17 | #14 |
Reputacja: 1 | WSZYSCY Pukanie do drzwi zaskoczyło wszystkich, ale to Tim Spencer, który przypadkowo przebywał najbliżej wejścia, otworzył je pierwszy. W końcu to on tutaj był właścicielem. Siedzący we wspólnej sali ludzie, już grubo po śniadaniu, pijacy, rozmawiający czy też zabijający czas w inny sposób, nie widzieli w tym nic złego. Jako, że sala jadalna była dość blisko wejścia, w zasadzie wchodziło się do niej przechodząc obok drzwi, to na pewno ci, który siedzieli najbliżej wyjścia z jadalni, poczuli zimny powiew powietrza i usłyszeli zawodzenie wiatru, jękliwe niczym zew rannego zwierzęcia. Po chwili jednak usłyszeli krzyk. To krzyczał Tim Spencer wołając o pomoc. CLIFF, IVA, JACKE Siedzieli i rozmawiali dość blisko kominka. Jego płomienie grzały od zewnątrz, a ciepło alkoholu od wewnątrz. Iva szybko zorientowała się, że Cliff ma … no problem z piciem. Lubił to robić. Może nawet musiał? W każdym razie głowę miał lepsza od niej, bo nawet ta jedna porcja zaczynała jej odrobię „szumieć” we krwi. Jack'e miał solidną porcję jedzenia na swoim talerzu, więc alkohol nie działał na niego jakoś zabójczo. Po prostu podnosił poczucie pewności siebie i poprawiał nastrój. Nawet o tak wczesnej porze. Zapowiadał się długi dzień, więc pewnie alkoholu popłynie dzisiaj zdecydowanie więcej. W „Czystym Śniegu” panowała jednak jedna zasada, jak w większości tego typu górskich przybytkach. Nie wolno było upijać się „w sztok”, awanturować i tym podobne. Chociaż przy takim załamaniu pogody nie pozostawało w zasadzie nic do roboty. Krzyk Tima Spencera zelektryzował wszystkich przy „ich” stole. JOEL Pierwsza pigułka. Gorzki smak porażki i słodki smak wybawienia od problemów. Druga. Kiedy palce ujęły mały, okrągły przedmiot, wiatr zdawał się dmuchnąć mocniej, silniej, głośniej. Czy Joel słyszał w nim jakiś drwiący głos, czy to tylko jego urojenia? Przysiągłby, że ktoś krzyknął. Gdzieś na dole. Nie był to jednak krzyk radosny, taki związany z pogodą ducha. Raczej krzyk kogoś, kto potrzebuje pomocy. Wiatr dmuchnął jeszcze mocniej. Wprawił w drżenie szyby, zawył w przewodach kominowych, zapiszczał gdzieś w szparach pomiędzy oknem a okiennicą. Przez chwilę Joel poczuł przejmujące zimno. A jeśli to właśnie śmierć? Jeżeli przybyła po niego, czekając aż weźmie kolejną pigułkę i kolejną? I to właśnie jej szyderczy głos i lodowaty ziąb poczuł? Krzyk z dołu powtórzył się – głośniejszy i bardziej rozpaczliwy. Za oknem śnieżyca weszła w jakąś bardziej popierdzieloną fazę. Mimo, że ledwie minęło południe, to za oknem było ciemno, niczym o zmierzchu. NATHANIEL Nathaniel właśnie pracował na kuchni, a w zasadzie przy zmywaku. Ciepła woda, dawkowana oszczędnie, przyjemnie grzała dłonie, chociaż w kuchni było ciepło, to jednak Nathanielowi było jakoś dziwnie zimno. Pani Spencer, czyli Angie, zajmowała się obiadem. W pocie czoła starała się umilić gościom pobyt, a Nathaniel musiał przyznać, że akurat gotować Angie potrafiła. I zawsze dostawał dobry posiłek. To byli porządni ludzie, mimo że pracodawcy – i Angie i Jim. Tylko życie im się nie układało zbyt szczęśliwie. Mieli kiedyś syna, ale on zaciągnął się do wojska, pojechał na misję do któregoś z kraju, w którym USA broniło demokracji i wrócił w trumnie. A Eva, ich druga córka była … cóż … wycofana. I to mocno. W zasadzie siedziała u siebie w pokoju, nie wychodziła z niego niemal wcale, a kiedy widziała gości to zwiewała, niczym spłoszone zwierzątko. Miała jakieś głębokie zaburzenia socjalno – psychologiczne i była mocno cofnięta w rozwoju psychicznym, bo fizycznie wyrosła na całkiem ładną nastolatkę. Zmywak usytuowany był tak, że myjąc naczynia Nathaniel mógł obserwować widoki za oknem – teraz oczywiście był to głownie szalejący śnieg oraz drewutnia i pracujący w zadaszeniu tuż obok niej generator. Nagle wydawało mu się że dostrzega kogoś przemykającego w półmroku śnieżycy za oknem, ale nim zdążył coś o tym powiedzieć Angie zawołała go: - Wyłóż gotowana kukurydzę z garnka na półmisek, bo ja musze podlać pieczeń. Odwrócił się by wykonać polecenie i w tej samej chwili, wydawało mu się, że usłyszał krzyk Spencera dobiegający gdzieś, chyba z okolicy wejścia do „Czystego śniegu”. ICHIKA Jedzenie było dobre. Nie wykwintne, nie wyjątkowe, ale naprawdę dobre. Zapewne było jeszcze lepsze dla ludzi, którzy trafiali tutaj po fizycznym wysiłku w górach: szusowaniu, wędrówce czy tym, czym można się w górach było zająć. I było ciepłe. A tego ciepła Ichice wydawało się, że jest jak na lekarstwo. Jakby ziąb za oknami wysysał ciepło z budynku, w którym ukryli się przed jego władaniem ludzie. Jedząc starała się nie nawiązywać kontaktów. Nie były jej w tym momencie potrzebne. Widziała innych ludzi rozmawiających ze sobą. Podtrzymujących minimalny poziom interakcji. Zabijający czas i monotonię, aby nie powiedzieć nudę. Szukających swojego miejsca w tej grupie społecznej, którą tworzyli przypadkowi, w gruncie rzeczy, ludzie. Siedziała na tyle blisko wyjścia z jadalni i przedsionka, że jako pierwsza mogła zareagować na krzyk właściciela. ANDY Andy siedział przy kominku ciesząc się ogniem i ciepłem. Wiedział, że niedługo stawi czoła jego przeciwieństwom – lodowi i mrozowi rzucając wyzwanie górom. Siedział dość blisko mężczyzny w średnim wieku, który dość ostro popijał, mimo stosunkowo wczesnej pory i jasnowłosej kobiety, która chyba nie do końca cieszyła się z towarzystwa polewającego alkohol faceta. Ale to nie była jego sprawa. W pewnym momencie dosiadł się no nich jeszcze jeden mężczyzna - brodaty i z dużą porcją jedzenia. W myślach Andy układał sobie trasy. Przypominał dawne wypady w te strony. Układał marszrutę. Planował. Wiedział, że pogoda taka jak ta w górach nie utrzymuje się nie wiadomo ile. Wyszumi się, wyśnieży i okolica zrobi się białym, majestatycznym pięknem. Krzyk Jima Spencera wyrwał go z zamyślenia. Krzyk rozpaczliwy, dramatyczny, pełen emocji z gatunku tych raczej negatywnych. THOMAS i BARRY Na żart Thomasa nikt w sumie nie zareagował, ale to może i lepiej. A może i gorzej. Wiatr, przez chwilę, zdawał się śmiać głośniej. Obaj panowie wzięli spóźnione śniadania, siedli gdzieś, gdzie było im wygodnie i zajęli się swoimi sprawami – czyli głownie jedzeniem i piciem. Za oknem śnieg dawał dziki spektakl. Wielkie płatki śniegu miotane szaleńczo to w jedną, to w drugą i wyjący dziko wicher wyjątkowo skutecznie odstraszał od wychodzenia na zewnątrz. No i półmrok – gesty niczym przed zachodem słońca, a dopiero dochodziła pora późnego lunchu. Monotonię jadalni przerwało najpierw wtargnięcie zimnego, lodowatego podmuchu ,a potem rozpaczliwie wołający o pomoc właściciel. WSZYSCY POZA JOELEM i NTAHANIELEM Krzyk musiał przyciągnąć uwagę wszystkich w jadalni. Część z nich zapewne wyjrzała na korytarz i tym, którzy to zrobili ukazał się niecodzienny widok. Przy zamkniętym już wejściu Tim Spencer – właściciel, podtrzymywał zwisającą mu w ramionach osobę. Chyba była to młoda kobieta w czerwonej kurtce sportowej. Dopiero po chwili do większości z patrzących doszło, że kurtka nie jest czerwona lecz żółto – biało -czerwona i że kolor czerwony nie jest jej kolorem naturalnym. To była krew! Bardzo dużo krwi. Jej krople skapywały czy wręcz ściekały na kamienną podłogę w korytarzu. Czapka kobiety spadła i zobaczyli bladą pozbawioną przytomności twarz, mokre włosy, posiniałe od mrozu uszy i policzki. Dziewczyna mogła mieś nie więcej niż dwadzieścia lat. Kurtka na jej plecach była cała poszarpana, porwana, podarta - zniszczona. - Pomocy. Niech mi ktoś pomoże przenieść ją gdzieś dalej. Czy może ktoś z państwa jest lekarzem? Ona traci dużo krwi! Pomocy! JOEL Wolanie o pomoc nie ustawało. Do tego doszły jakieś głosy z dołu. Pigułka w palcach i jej koleżanki oczekiwały na decyzję. NATHANIEL Gdy już miał zając się kukurydzą przez chwilę ktoś wyraźnie zasłonił światło z drugiej strony. Obrócił się w tamtym kierunku i zobaczył kogoś, w zaśnieżonej kurtce i upiornej masce. Przez chwilę serce stanęło mu w gardle. - Nathan – zawołała Angie, a kiedy odruchowo odwrócił się aby powiedzieć jej o masce nieznajomy skoczył w bok, znikając spoza pola widzenia dawanego przez okno. |
13-03-2023, 19:31 | #15 |
Northman Reputacja: 1 | Andy natychmiast stanął do pionu, jakby miał w nogach sprężyny. Po kilku krokach w stronę drzwi zobaczył Spencera, któremu z rąk przelewała się bezwładnie zakrwawiona kobieca postać. Jako, że wolał o pomoc, a on nie był najbliżej, nie zamierzał tłoczyć się przez innych. Zamiast tego zrzucił z jednego ze stołów wszystko co nim stało zamaszyście zsuwając talerze, miski i kubki na ziemie. - Na stół z nią! - krzyknął.
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill |
13-03-2023, 21:03 | #16 |
Reputacja: 1 |
|
13-03-2023, 21:43 | #17 |
Reputacja: 1 | Odpowiedź jakiej udzieliła Iva na zaproszenie do wspólnej libacji bynajmniej nie była oznaką jej upodobań, czy umiejętności picia. Owszem spotykała się raz na jakiś czas z przyjaciółmi w pubie, ale alkohol był dla niej jedynie smacznym dodatkiem do towarzystwa, w którym czuła się dobrze. Równie miło było podczas wspólnych zjazdów, czy chociażby przy wspólnym obiedzie. Kobieta, posługując się żartami niskich lotów próbowała przełamać własne bariery w kontaktach społecznych. Na dobre jej to wychodziło z Jakiem, więc usilnie stosowała ową taktykę na innych, nawet tych dopiero co poznanych, ludziach. Nie zawsze się udawało, ale zazwyczaj było uznawane za akt dobrej woli, której jej, po ostatnich wydarzeniach w życiu, nie brakowało. Dlatego też niemal od razu wypiła do połowy podany jej kieliszek. Początek znajomości z Cliffem Robinsonem już mieli - taki pełen uśmiechu, etanolu i życiowych rad. Rozmówca Iv miał rację i faktycznie projektantka bała się, ale nie tego, że jej życie się skończy, ale tego, że nic w nim nie przeżyje. Nikogo nie zmieni. Nikomu nie pomoże. Nic po sobie nie pozostawi. W pewnym momencie chyba każdy się tego obawiał. Przynajmniej tak podejrzewała, bo nigdy jeszcze o to nie zapytała. Mimo to Cliff mówił. Niezrażony obecnością dopiero co rozbudzonego Jake’a i teatralnie wbijającego na salon Barrego. Ewidentnie musiał mieć w czubie. Co więcej widocznie to lubił i powtarzał przy każdej nadążającej się okazji. Opory pewnie przegrałyby z ciekawością, gdyby nie przyjście kumpli.
__________________ "Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania." Ostatnio edytowane przez rudaad : 14-03-2023 o 09:42. Powód: Dopisana wspólna scena z Arthur Fleck |
13-03-2023, 22:21 | #18 |
Reputacja: 1 | Gdy przed oczyma grupy ukazał się makabryczny widok poranionej na korpusie, ledwo żywej dziewczyny, Jake na moment zamarł jakby przypominał sobie własne bolesne doświadczenie z przeszłości. Kolejny krzyk jednak, tym razem Andyego wyrwał go z tego stanu. Usiłujący dźwignąć dziewczynę Tim zdecydowanie ustępował mu posturą. Nie myśląc za dużo, instynktownie dopadł do wołającego o pomoc mężczyzny i poderwał ranną dziewczynę na ręce kierując się z nią w stronę szykowanego przez Andyego stołu. Nim zdążył ją położyć na blacie zawołał w stronę kuchni... - Ręczniki, szybko! Dużo ręczników i miski z wodą! I niestety na tamowaniu krwotoków, przemywaniu ran i szybkiej drodze do szpitala, umiejętności ślusarza Jake'a w tej materii były już prawie wyczerpane. Położył ją na stole starajac się uwidocznić rany nie orientując się jeszcze jak bardzo pokryty jest krwią dziewczyny. Samemu będąc jeszcze w szoku odruchowo zwrócił się do obecnych kolegów. - Barry, Thomas, pomóżcie! "Czysty śnieg nie był już taki czysty..." |
14-03-2023, 09:36 | #19 |
Reputacja: 1 | Czy ludzie zawsze musza tak krzyczeć kiedy coś się dzieje ? Przecież w życiu zdarzają się tylko dwa rodzaje sytuacji. Te na które mamy wpływ i te na które nie mamy. Te pierwsze są całkowicie zależne od nas i ich powodzenie lub nie jest zakończone tylko i wyłącznie naszymi staraniami. Co oznacza że nie ma sensu podchodzić do nich emocjonalnie. Te drugie są niezależne od nas więc nie ma znaczenia jak bardzo będziemy krzyczeć czy starać utrzymać się na powierzchni. Zatem tym bardziej nie ma sensu krzyczeć czy łapać ostatniego tchu powietrza w nadziei że nie utoniemy. A teraz krzyki przeszkodziły mu w śniadaniu. Na szczęście doskonale odwraca to uwagę od zachowania Thomasa. Mógł spokojnie odłożyć sztućce i przetrzeć mały fragment śniadania który upadł na obrus. Popatrzył na ten fragment, malutką plameczkę która tak strasznie brzydko odcinała się od idealnej bieli obrusu. Czy budynek w którym są teraz jest dla przyrody taką sama plamką na tle doskonałej czystości śniegu ? Może pasowało by zdmuchnąć tak całą ludzkość jak pyłek. Thomas szybkim ruchem pozbył się fragmentu śniadania ze stołu przywracając mu idealną biel, odłożył równo sztućce, przetarł usta upewniając się że nie będzie miał kawałków jedzenia na twarzy i westchnął. Teraz zerwał się nagle: - Boże co się stało ? Ruszył sprawdzić bardziej z ciekawości niż z chęci niesienia pomocy. Nie po to tu przyjechał żeby zajmować się innymi. Musiał tu być żeby mieć dowody że był gdzie indziej niż w domu. - Kto to jest ? Wykazać zainteresowanie, potem krok w tył i wystarczy żeby być jednym z nich. Ludzi martwiących się losem innych ludzi. |
14-03-2023, 14:29 | #20 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Aro : 14-03-2023 o 14:37. |