08-10-2017, 08:32 | #11 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | sklepie była kilka minut po dziewiątej. Włączyła ogrzewanie i zapaliła świeczki, próbując nadać przygnębiającemu, tonącemu w szarości poranka miejscu nieco radości. Od czasu do czasu pojawiali się znajomi klienci, jak i ludzie, których zupełnie nie kojarzyła - najpewniej przyjezdni. Jedni kupowali pentakle, inni książki na temat tych ziem i okolicznych legend, jeszcze inni świece i kadzidła. Rylee nie mogła narzekać na brak zajęcia, a przerwy między obsługą kolejnych klientów umilała sobie filiżanką gorącej kawy i lokalną gazetą, która trąbiła o tym, że wciąż nie ma żadnego postępu w sprawie morderstwa Penny Worthington.
__________________ [i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i] |
09-10-2017, 11:06 | #12 |
Reputacja: 1 | Dzień przed Halloween nie mogła narzekać na brak klientów, choć przeważali raczej przyjezdni, chcący zapoznać się przed Samhain z legendami o palonych i topionych tu czarownicach. Rylee podzieliła się kilkoma zasłyszanymi od babki historiami, przy okazji sprzedając sporo książek na temat okolicy. Przed Nocą Duchów zawsze miała większy ruch, co oczywiście ją cieszyło, bo za coś musiała jeść i opłacać rachunki, pomimo tego, że babcia zostawiła jej spory spadek. Pewnie niejedna kobieta w jej wieku zachłysnęłaby się okrągłą sumką leżącą na koncie, ale nie Rylee, która twardo stąpała po ziemi i wiedziała, na co może sobie pozwolić, a z czym poczekać. Poza tym remont domu był obecnie najważniejszy. |
10-10-2017, 08:37 | #13 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | o jakiś czas w sklepiku pojawiali się nowi klienci, jednak Rylee nie potrafiła się skupić na niczym innym, jak na słowach Cerys Hastings, które zburzyły jej wewnętrzny spokój i wytrąciły z równowagi. Ostatecznie przed trzecią po południu zamknęła "Baba Yaga's Broom" i ruszyła w stronę domu staruszki na Barker Street. Pogoda była całkiem niezła, więc zdecydowała, że się przejdzie, zwłaszcza, że nie miała daleko. Wystarczyło przejść przez główną ulicę, skręcić na końcu w lewo i po dwustu metrach takiego spaceru, oczom Rylee ukazał się ponury, niewielki dom Cerys.
__________________ [i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i] |
11-10-2017, 10:33 | #14 |
Reputacja: 1 | "Co za pojebana starucha!", pomyślała o Hastings, gdy w ostatniej chwili udało jej się wyskoczyć za bramę i zostawić za nią tego rozszczekanego bydlaka. Zwykle starała się zachowywać spokojnie, jednak były sytuacje, które wyprowadzały ją z równowagi. Cała się trzęsła, jednocześnie czując wzbierającą w środku agresję. Co ta baba sobie myślała? Najpierw przychodzi ją straszyć do jej własnego sklepu, a potem spuszcza na nią psa? Rylee warknęła pod nosem i kopnęła w bramę, dając upust emocjom, czym jeszcze bardziej rozwścieczyła skaczącego przy wejściu owczarka. Blondynka miała już dość tego ujadania, więc po prostu odeszła, ruszając do samochodu. Próbowała się uspokoić, ale wciąż drżała i czuła, jakby w żołądku zalegał jej wielki kamień. |
13-10-2017, 07:27 | #15 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | dy dojechała do domu, pogoda zaczęła się poprawiać. Wiatr i deszcz zelżały, przez ołowiane chmury przebijały się pierwsze, nieśmiałe promienie słońca. Przekręciła klucz w drzwiach i weszła do środka. Wzdrygnęła się, gdy w korytarzu uderzyło w nią przenikliwe, niepokojące zimno. Zastanawiała się nawet przez chwilę, czy nie zostawiła gdzieś otwartego okna, ale gdy to sprawdziła, przekonała się, że wszystkie są pozamykane. A może znów jej się coś wydawało? Ledwo weszła do kuchni, by wstawić wodę na kawę, a ocierając się o jej nogi pojawił się Ganges, wpatrując w nią swoimi wielkimi, niebieskimi ślepiami. Pogłaskała kota i z gorącym kubkiem kawy ruszyła na strych w poszukiwaniu halloween'owych ozdób.
__________________ [i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i] |
15-10-2017, 08:30 | #16 |
Reputacja: 1 | Dom po przyjeździe był jakiś inny. Zimny. Dziwny. Rylee zrobiła sobie kawę, wzięła na chwilę Gangesa na ręce, gładząc jego ciepłe futerko, a gdy kot wyrwał się i pobiegł w stronę piwnicy, kobieta zebrała się w sobie i ruszyła na strych. Nie była na nim od dawna, dlatego aż się skrzywiła, gdy zaatakowała ją paskudna wilgoć, do której zresztą po dłuższej chwili się przyzwyczaiła. |
16-10-2017, 09:23 | #17 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | uke szybko uwinął się z wypełnionymi po brzegi pudłami, znosząc jedno po drugim i zostawiając na werandzie. Gdy tylko skończył na strychu, poszedł do szopy za domem, skąd zabrał skrzynkę z narzędziami i drabinę. Ustalili, że Rylee będzie podawać lampki, a Harmon je zamocuje nad werandą, na długości całego frontu domostwa. Rozmawiali o różnych rzeczach i ani razu nie poruszyli tematu księgi oraz dziwnych, niewytłumaczalnych rzeczy, które ostatnio przytrafiały się Rylee.
__________________ [i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i] |
17-10-2017, 20:22 | #18 |
Reputacja: 1 | Trochę ją irytowało to bagatelizowanie sprawy przez Luke'a. Przecież gdyby zobaczył kota, to nie spadłby z drabiny. Wiadomo, że nie chciał Rylee martwić, ale jego obecne podejście do sprawy bardziej ją wkurzało, niż uspokajało. Nie zdążyli dobrze pogadać, gdy przed domem pojawił się samochód szeryfa. Blondynka aż otworzyła usta z wrażenia, gdy usłyszała, co było powodem wizyty Dwyera. |
21-10-2017, 09:07 | #19 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | o przyjemnie spędzonym wieczorze, sen nadszedł szybko i tym razem Rylee nic się nie śniło. W końcu jednak obudziła się, czując nieznośną suchość w ustach i delikatny ból głowy - chyba jednak za dużo wypiła i teraz chciała jedynie ugasić pragnienie kilkoma łykami zimnej wody. Próbowała wymacać butelkę przy łóżku, ale przypomniała sobie, że nie wzięła mineralki z kuchni i westchnęła ciężko pod nosem.
__________________ [i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i] |
22-10-2017, 10:28 | #20 |
Reputacja: 1 | Nie, to nie działo się naprawdę! Przecież potwory i inne okropności istniały tylko w filmach i książkach! A mimo to, nie mogła wydostać się z własnej kuchni, w dodatku coś paskudnego wyłaziło ze zlewu pełnego czegoś, co wyglądało jak krew. Rylee szarpała za klamkę, próbując otworzyć drzwi, jednak te jakby się zacięły i wiedziała, że to nie jest normalne. Serce waliło jej młotem i co jakiś czas oglądała się przez ramię, by zobaczyć, czy to coś ze zlewu nie jest już blisko i nie chce jej dopaść. |