Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-08-2014, 22:41   #1
 
Dalerius's Avatar
 
Reputacja: 1 Dalerius jest godny podziwuDalerius jest godny podziwuDalerius jest godny podziwuDalerius jest godny podziwuDalerius jest godny podziwuDalerius jest godny podziwuDalerius jest godny podziwuDalerius jest godny podziwuDalerius jest godny podziwuDalerius jest godny podziwuDalerius jest godny podziwu
[D&D 3.5/FR] Kłopoty we Wrotach Baldura

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=hPALzDifNtM[/MEDIA]

Wszyscy

Minęło wiele dni, nim dotarliście do Wrót Baldura. Podróż nie należała do najłatwiejszych. Trakt do miasta był regularnie terroryzowany przez okoliczne grupy bandytów czyhających na nieszczęsnych podróżników. Równie niebezpiecznym było zapuszczanie się w las, w którym czy to wygłodniałe wilki, czy jadowite pająki, czy inne szkaradztwa tylko czekały na swoje ofiary. Mówiąc krótko, nie była to najprzyjemniejsza wędrówka. Ale z pewnością warta ryzyka. Kto nie chciał choć raz w życiu ujrzeć jedno z najwspanialszych miast w Faerunie? Mimo przeciwności losu, w końcu udało wam się znaleźć przed bramami miasta. Waszym oczom ukazał się widok prawdziwie żyjącego miasta. Ludzie byli zajęci codziennymi problemami ciągle to spiesząc w różnych kierunkach: jedni zmierzali do targu w celu zrobienia zakupów, drudzy udawali się do karczmy, aby upić swoje smutki przy kuflu ciemnego zimnego piwa, a jeszcze inni krążyli tu i tam bez wyraźnego celu. Każdemu nie brakowało zajęcia i nie mogli narzekać na nudę.



Jednak każdy z was miał swoje własne motywy, aby tutaj przybyć.

Cortland

Przybyłeś tutaj, aby odnaleźć powód, dla którego zostawiłeś i porzuciłeś swoją byłą drużynę: rudowłosą Yburiath, córkę bogatego kupca. Pewnego razu mieliście ukraść kupiony przez nią drogocenny obraz i podmienić go na bezwartościową replikę. Ona jednak uwiodła cię swoją urodą i odszedłeś od nich bez żadnego słowa. Nie obyło się to jednak bez konsekwencji. Przywódca grupy, "Monty", przesłał ci pozdrowienia w postaci dwóch blizn, a ty musiałeś ratować się ucieczką. Jeszcze przed opuszczeniem Amn, spotkałeś się z Yburiath, która powiedziała, byś pojawił się za dwa miesiące we Wrotach Baldura w karczmie "Pod Trzema Baryłkami". Jeszcze przed odejściem spotkałeś tajemniczego wróżbitę, który powiedział ci: "Tulipan przyniesie ci zgubę. Zrozumiesz gdy znów się spotkamy". Cokolwiek te słowa znaczą, masz nadzieję znaleźć odpowiedzi na twoje pytania w tym mieście.

Elivye & Róża


Udałyście się do Wrót Baldura, by zacząć nowe życie, jako że to w rodzimym Skullporcie nie było zbyt szczęśliwe.

Elivye - twoje dzieciństwo nie było usłane różami. Twoja matka, Elsa, nie mając pieniędzy, aby cię wyżywić, musiała uprawiać prostytucję, a ty musiałaś nauczyć się jak żyć i przeżyć na ulicy. Minęło parę lat i zaczęłaś tańczyć w karczmach oraz spędzać noce z niektórymi z jej bywalców, aby nieco zwiększyć swoją sytuację materialną. Pewnego razu spotkałaś przystojnego mężczyznę o imieniu Arneus, który nauczył cię sztuki grania na lutni. Pomogło ci to znalezieniu innego źródła dochodu. Życie jednak lubi sprawiać przykrości. Elsa została napadnięta w jednym z zaułków Skullportu co skutkowało jej śmiercią. Od tej pory byłaś zdana tylko na siebie. Nauczyłaś się kantować w grze w karty zarabiając dodatkowe pieniądze. Pewnego razu w kantynie w Skullporcie spotkałaś niziołkę o imieniu Róża. Szybko odnalazłaś bratnią duszę.

Róża - poza faktem, że przez jednego ze zbirów zostałaś półsierotą i ojciec wychowywał cię samotnie, twoje młode lata były szczęśliwszym okresem w twoim życiu. "Czerwony Diabeł" - tak nazywali twojego ojca ze względu na niewielki wzrost, szybkość, paskudny charakter oraz niezwykłą precyzją w posługiwaniu się magią oraz bronią. Kapitan zdobycznej karaweli. Wraz z nim przeżyłaś wiele wypraw, a wszystkiego miałaś pod dostatkiem. Wszystko skończyło się w momencie zaginięcia Goodbarrela. Twoja załoga szybko zbuntowała się przeciwko tobie, ale udało ci się ujść z życiem. W pewnym kantynie spotkałaś półelfkę Elivye i od tej pory trzymacie się razem.

Los sprawił, że wasze drogi się połączyły i wyruszyłyście do Wrót Baldura. Tam narobiłyście niezłego zamieszania. Pewnego razu Elivye opis osoby pasujący idealnie do Róży, co spowodowało jej wycieczkę poza bramy miejskie. Podążyła za Różą, która w tej chwili stała przed oficerem Płomiennej Pięści spoglądającym na nią nieprzyjemnym wzrokiem.

V


Urodziłaś się w Sigil, Mieście Drzwi, Klatce. Przyszło ci wychować się w Ulu. Dość powiedzieć, że nie było to wspaniałe miejsce do życia. Tutaj walczyło się o przetrwanie. Pobliskie gangi tylko czekały na okazję, aby wbić komuś nóż w plecy. Ojciec V został przywódcą jednej z bandy, próbował zorganizować większą społeczność i polepszyć życie wszystkich mieszkańców. Przypłacił za to życiem, jako, że nie spodobało się to jednemu ze zbirów. Jednak zemsta nastąpiła. Dowiedziałaś się o portalu prowadzącym do parażywiołu dymu i tam zwabiłaś mężczyznę, który ze względu na panujące tam warunki szybko wyzionął ducha. Walczyłaś z radością jaką z tego odczuwałaś, ale bardziej radował cię fakt, że dokonała się sprawiedliwość. I tak dołączyłaś do Łaskobójców - frakcji wierzącej w sprawiedliwość, że każe przestępstwo musi zostać ukarane. Po szkoleniu zostałaś przydzielona do sprawy rytualnego zabójcy działającego w Sigil od jakiegoś czasu, którą zajmował się stary weteran, Gunther. W końcu znaleźliście go.
Podszywał się pod jednego z oficerów Harmonium w jednym z budynków grożąc zabiciem zakładników. Pomimo trudności dotarliście do niego. Zabił kilku strażników i zranił Gunthera. Gdy otoczyliście go, otworzył portal i go przekroczył. Stary Łaskobójca podążył za nim, a ty ruszyłaś za nim. Znalazłaś się zupełnie innym świecie, w Sferze Materialnej, w Faerunie, na Wybrzeżu Mieczy, na planecie Toril. Najpierw chciałaś odnaleźć Gunthera. Ślady krwi doprowadziły cię do bram miasta i tam jakby się urwały.
 

Ostatnio edytowane przez Dalerius : 16-08-2014 o 23:50.
Dalerius jest offline  
Stary 17-08-2014, 18:37   #2
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację

Deszcz ustawał. Ostatnia błyskawica przecięła horyzont. Blask oślepiającego światła odcisnął pieczęcią czarny kontur. Podmuch szarpał poły jego płaszcza. Wznosił falujący materiał ku niebu. Owinięty kształt wybrał inną drogę. Wiodła między konarami drzew wprost na spotkanie z ziemią. Ostatni grzmot wstrząsnął światem. Zderzenie wybiło powietrze z płuc spadającej postaci. Przyćmiło jej świadomość.


Lekkość nieprzytomności przebijał szum liści, wiatr niosący z oddali pohukiwania nocnego zwierzęcia. Dwa głębokie wdechy, jeszcze trzy, zaciśnięcie zębów, uniesienie. Ból. Przeszył lewy bark. V syknęła. Bezruch był kojący, bezpieczny. Obserwowała zawieszoną wysoko białą tarczę. Prześwitywała zza chmur, spomiędzy rozcapierzonych pazurów drzewiastych istot. Blade światło, nikłe, nadawało włosom rozsypanym pod zsuniętym kapturem srebrzystą barwę. Miała wrażenie, że spadła właśnie stamtąd. Z rozpalonej zimnym ogniem sfery. Aż nazbyt możliwe.

Przed oczami przemknął jej cień, bezszelestny, skrzydlaty. Stopił się z ciemnością w leśnej koronie. Niebieskie tęczówki podążyły za nim, czytały mrok. "Jesteś". Po chwili udało się go dostrzec, siedzącą na gałęzi obłą sylwetkę. Dwa bezsenne stworzenia trwały w milczeniu. Jedno pierzaste, archetypowo mądre, z możliwością skręcania głowy w niepokojącym stopniu. Drugie podobne, choć bez piór, próbujące latać. O równie niepewnej mądrości, tendencji do pochopnych działań, które mogły spowodować nadmierny obrót szyi.

Odpowiedź ułomnego świata. Chaos wkradł się w wydarzenia, przeorał jej plan i poranił ciało. Chronił zło, rozsiewał entropie. Jego wojna dotykała każdego. Nie dało się uciec. Zwyczajnie trwać nie nosząc blizn. Dziewczyna wyrzuciła w bok ramię. Wbiła palce pomiędzy kępy trawy. Zacisnęła dłoń i przeciągnęła ku sobie, zbierając garść wilgotnej ziemi, zostawiając ślad na leśnej ściółce, pięć długich wgłębień. Zbliżyła pięść do twarzy i zacisnęła tak mocno, aż cała zawartość wysypała się na zewnątrz.

- Leżeć jak szmata, dobre. Dobre gdy robić w burdelu. - Zaczęła spokojnie, niemal filozoficznie. Głos nabierał impetu. - Nie, ta, branża!

Determinacja zmroziła młodzieńczą twarz. Spojrzenie przykryła szronem, bezwzględnym i zimnym jak lód. Usta ścisnęła w linie z siłą ścierających się kier. Wstała wsparta na mieczu, oparła plecami o drzewo. Uważnie szukała sposobu. Naparła bokiem na pień, szarpnęła ramię. Blisko, ponownie. Kość wędrowała w torbie stawowej uciskając nerwy. Rwała kłującym bólem. Przeszywała ciało i ścinała z nóg. Za mało. Jeszcze. Wybity bark z chrzęstem wrócił na miejsce.

- Rozgrzewka jak u Caleba. Nie. Te bywały gorsze. - Krople potu przesuwały się wzdłuż linii twarzy. Zgrabnych, harmonijnych, konturach cieszących zmysły. Dobrych dla malarza, jeśli chciałby oddać uwagę detalom profilu. Rozstawić sztalugi i... nie zużyć za dużo farby. Wysiłek odciągnął krew bliżej serca. V drżała, blada jak płótno.

Pierwszy krok miała za sobą. Jeden z tych łatwiejszych, oczywistych. Znalazła się w nieznanym miejscu, nieznanym świecie. Otoczona przez ciemność, pośród drzew, wysokich i posępnych. Nigdy nie widziała ich aż tylu. Konary trzeszczały, ich odnogi poruszały kołysane wiatrem. Co rusz któryś z mieszkańców zaszeleścił liśćmi. W oddali strzeliła gałąź. Tych, których spodziewała się zobaczyć jednak nie było.



Poświęciła sporo czasu na przeszukanie okolicy. Podczas spadania pogubiła narzędzia pracy. Odnalazła je rozrzucone po krzakach, w kałużach i błocie. Przy okazji udało jej się określić sprzyjający kierunek, tam gdzie roślinność stawała się rzadsza. Idąc tym tropem dotarła do traktu. Był szeroki, brukowany, ślad cywilizacji.

- No popatrz.- Powiedziała pod nosem, łagodnie. Pogoda też się uspokajała. Chmury odeszły. Niebo powoli szarzało.

Okryta płaszczem postać pewnie zmierzała przed siebie. Z tarczą na ramieniu i słusznej wielkości mieczem na plecach. Tylko żmij wybity na opancerzeniu spoglądał na wszystko złowrogo. Niezmiennie nienasycony.





W oddali wyrastało miasto. V rozglądała się za znakiem, który mógłby pozostawić jej towarzysz. Krwawnik nie sądził chyba, że sam przytnie aferę. Pewnie nawet nie wiedział, że poszła za nim w bramę. Powinien skumać. Czas spędzony razem sprawił, że stała się równie zawzięta. Stary osioł. Stary? Piąta dycha go zdybała. Dla niej był to wiek podeszły.

Spróbowała zasięgnąć języka na mijanej roli. Chłopi patrzyli spode łba, mocniej ściskali drzewce narzędzi. To chyba przez maskę, akcent, może brudny ubiór. Może nadmiar broni. Nadto się pospieszyła, widząc, że plan zamieszkiwali ludzie. Nie podzielali jej ulgi.

"Wrota Baldura", przynajmniej tego się dowiedziała. Gunther był ranny. Jeśli dotarł do miasta, z pewnością spróbuje szukać uzdrowienia. Może strażnicy go skojarzą. Twarz pospolita, gorzej ze smrodem. Płynął z palonych, suszonych liści. Nieustannie trzymał je w gębie. Prawie tak irytujące, jak drwiący uśmieszek i lekceważące podejście. Tylko pozorne, on zawsze był skupiony i bardzo niebezpieczny.


Dziewczyna stała na moście wiodącym do miasta oparta o mur chroniący przed upadkiem do wody. Dużo jej było, aż po kres widzenia. Solidna konstrukcja, bez udziału Dabusów. Nieprawdopodobne. Przyglądała się podróżnym. Miała nadzieję wychwycić znajomą sylwetkę. Minęły z trzy kwadranse, zanim uznała to za bezcelowe. Poszła ku bramie, zbliżyła do strażnika. Nie zdjęła osłony z twarzy. Zbieg mógł być każdym, przeklęty changeling. Nie chciała by poznał jej wygląd. Co wtedy? Następnego morderstwa dokona sobowtór? Tłumacz potem, żeś nie bariaur.

- Powitać. - Zagadała, dobierając słowa właściwsze okolicy, zasłyszane u chłopów. Szybko się wyczerpały. - Nie zakuł w ślepia śmiałek? Postawny, zbrojny, z raną na gębie i ćmikiem w jadaczce? - Czekała odpowiedzi. - Jest mi niezbędny.

Kontynuowała wywiad.

- Kto u was wyrywa czerwiom? Leczy znaczy. Przyjdzie mi sczaić kwatery. Ach i najważniejsze. - Ściszyła głos. - Ale to... śpiewka dla wyższych uszu. Bądź dobry i skieruj do szefa. Idzie o bezpieczeństwo, bezpieczeństwo mieszkańców.
 

Ostatnio edytowane przez Cai : 15-07-2018 o 20:54.
Cai jest offline  
Stary 23-08-2014, 04:27   #3
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Czasem trzeba odpuścić. Czasem nie należy pakować się w kłopoty. Tak nakazuje rozsądek.
Ale Elivye rzadko go słuchała, bo był… nudny.
Życie nie było proste, a na pewno nie w Skullporcie, ale pół-elfka nauczyła się sobie radzić, nawet kiedy pozostała sama. Nie można było się przecież załamać i płakać całymi dniami. Należało zebrać się w sobie i zaśmiać się szyderczo losowi w twarz i dalej działać jak najlepiej się potrafi… a najlepiej nawet jeszcze lepiej.
A na pewno należało się przy tym dobrze bawić.
Tańczyła, grała, ale co równie ważne oddawała się hazardowi… często pomagając swojemu szczęściu. Nic jednak nie mogło zastąpić tej radości z zagraniu na nosie komuś innemu, zrobienia sobie żartu jego kosztem. Czy było to nierozważne? Tak. Czy było niebezpieczne? Tak, bo w końcu mało kto lubił być obiektem żartów, szczególnie jeżeli te żarty mu szkodziły, ale w końcu to też był rodzaj hazardu, prawda? Ryzyko stanowiło część jej życia. Ryzyko było emocjami i uzależniało.
Jej talenty jako większa część układanki, również powodowały emocje i same nimi były. Początkowo Elivye widziała w nich jedynie możliwość większego zarobku, ale jeszcze podczas swych nauk zrozumiała, że to coś więcej. Zaczęła kochać swoje występy całym sercem, a fakt, iż powodowały dodatkowy zysk tylko powiększał uczucie, jakie żywiła. Miała także dzięki temu pewien cel w życiu, a był on prosty- zostać najbardziej cenionym i sławnym bardem. Prawda, że proste?

Kiedy poznała Różę wiedziała, że z nią będzie można się dobrze zabawić i nie myliła się. Prawdę mówiąc spotkała wreszcie kogoś, kogo mogła spokojnie nazywać “partnerem w tych małych zbrodniach” i było jej z tym dobrze. Nie pamiętała nawet kiedy i dlaczego wpadł im do łbów pomysł podróży do Wrót Baldura, ale Elivye sądziła, że miało to coś wspólnego z wypitym alkoholem. Tak czy inaczej pomysł przetrwał próbę dnia następnego, więc wyruszyły na poszukiwanie szczęścia w tamtych rejonach. Nowe miejsce na trochę rozrywki…
Kłopoty wraz z Różą i Elivye przybyły do Wrót Baldura.
Dziewczyny bawiły się znakomicie. Przechodziły od karczmy do karczmy pijąc i… powodując bójki, które zaraz przeradzały się w bijatyki zapewniające właścicielowi karczmy dodatkowe wydatki. Róża świetnie bawiła się włączając w te walki, zaś Elivye dodając oliwy do ognia. Wszystko było takie piękne, aż w końcu nudziarze nie postanowili ukrócić tych zabaw.
Kiedy tylko pół-elfka zrozumiała, że zaraz przybędą stróżowie prawa Wrót Baldura (a wszyscy stróżowie prawa byli u Elivye zaszufladkowani jako “najwięksi nudziarze i zrzędy) postanowiła działać. Już miała mówić Róży, że zaraz się zjawi koniec zabawy, ale wtedy wpadła na jeszcze jeden szalony pomysł.
A może by tak zrobić mały żarcik Róży?
Pół-elfka szybko ulotniła się z karczmy, ale pozostała w okolicy. Kiedy tylko przybyli ci, którzy pilnowali prawa i porządku, wyszła im na spotkanie i przejętym głosem zaczęła opowiadać, co się tu działo. Na dodatek opisała Różę baaardzo dokładnie. Później tylko rozbawiona (nie tylko z powodu wypitego alkoholu) obserwowała jak Róża zostaje prowadzona do bram miejskich. Podążyła za nią i zaraz stała niedaleko niziołki i oficera Płomiennej Pięści patrząc na całą scenkę oraz oczekując dalszego ciągu rozrywki.
Czy było to rozważne? Nie. Patrząc po minie Róży zwiastowało tylko same kłopoty.
Ale za to ile było zabawy!
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline  
Stary 25-08-2014, 19:45   #4
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
No i masz ci los. Bezczelnie rzucili ją na bruk, jakby była workiem z węglem czy czymś równie mało delikatnym. Wrota Baldura zdecydowanie różniły się od Skullportu, tam z córką Czerwonego Diabła strażnicy nie zadzierali.
No dobrze ale to było kiedyś, teraz to co najważniejsze. Wstać! Podparła się o strażnika, tego samego który ją tu rzucił. Gadał coś bez ładu i składu aż się niedobrze robiło.
Dosłownie… “No i masz na co zasłużyłeś.” Pomyślała z mściwą satysfakcją widząc jak ten wojak-za-miedziaka próbuje oczyścić swoje buty z resztek jej kolacji.
- Nieźle wytresowany… - W jej glosie brzmiał szczery podziw dla dyscypliny jaką tu mieli. Strażnik ze Skullportu już dawno by ją znokałtował i wyczyścił buty o jej bezwładne ciało, a przynajmniej próbowałby. Bo nawet w obecnym stanie Róża była śmiertelnie groźna, a może nawet w groźniejsza bo nie przejmowałaby się by dać komukolwiek szansę na przeżycie.
Na Cyrica! Sama oszaleję jeśli ten dureń się nie zamknie.
- Taa… wiem, wiem… zła dziewczynka sobie idzie… dobranoc… - Rzuciła strażnikowi ruszając wzdłuż traktu. Noc w sumie niedługo się skończy a tutaj przy drodze na tej mięciutkiej ziemi będzie całkiem cieplutko i wygodnie.

***

- A żeby cię w końcu ten lewiatan dopadł! - Krzyknęła pod adresem słońca i odrazu tego pożałowała. Już nie tylko ją raziło ale i w głowie od hałasu łupało jakby kompania krasnoludów założyła sobie tam małą sztolnię. No może jedna trochę większą. Skorygowała swe myśli po chwili. Odruchowo sięgnęła po torbę se swoim dobytkiem by wydobyć z niej niezawodne lekarstwo tatusia na kaca.
Wówczas przyszło olśnienie niczym kubeł lodowatej wody i równie przyjemne. Wspomnienia ostatniej nocy napłynęły niepowstrzymanym potokiem i tak Róża przypomniała sobie dlaczego spała przy trakcie bez rzeczy i pieniedzy za to z ogromnym kacem.
- Ja ją zabiję, uduszę ją tym jej batem… a potem znajdę kapłana który ją wskrzesi i znowu uduszę, i znów ją wskrzesi i dopiero wtedy zacznie się zabawa… - Mimowolnie uśmiechnęła się do własnych wyobrażeń tortur jakim podda Elivye.
No ale na przyjemności przyjdzie pora, najpierw trzeba wrócić do miasta i do karczmy po swoje rzeczy. Może strażnik przy bramie nie wie o nocnym incydencie? A jak wie to trudno wystarczy się wmieszać w tłum, ostatecznie pozostawała droga wpław. W końcu to miasto portowe, mury mają zatrzymać armię a nie jedną sprytną niziołkę.
 

Ostatnio edytowane przez Googolplex : 30-08-2014 o 20:28.
Googolplex jest offline  
Stary 03-09-2014, 16:43   #5
 
Dalerius's Avatar
 
Reputacja: 1 Dalerius jest godny podziwuDalerius jest godny podziwuDalerius jest godny podziwuDalerius jest godny podziwuDalerius jest godny podziwuDalerius jest godny podziwuDalerius jest godny podziwuDalerius jest godny podziwuDalerius jest godny podziwuDalerius jest godny podziwuDalerius jest godny podziwu
V


Strażnik spojrzał na zakapturzoną dziewczynę przyglądając się jej bardzo uważnie, jakby nie widział już podobnych dziwadeł. Jednak wydawała się... inna. Nie była ubrana jak reszta tutejszych awanturników, jeśli można ją tak nazwać. Przynajmniej nie można było zaprzeczyć, że nie pochodzi z tutejszych regionów. Co też większe zaskoczenie wzbudzał jej chłopski język. Jeszcze raz obrzucił ją podejrzanym wzrokiem i tym samym przerwał długą ciszę.


- Powitać. Rzeczywiście, był tu taki. Cały zakrwawiony. Gdyby nie nasza interwencja, już całkiem wyzionąłby ducha. Siedzi teraz w świątyni Helma i liże swoje rany, w północnej części miasta. Ale było w nim coś niepokojącego. Widziałem to w jego oczach. Jakby kogoś lub coś szukał, i nie dawało mu to spokoju od dłuższego czasu. Nawet jąkał coś nieraz imię Antipathy. Ale nie mnie to oceniać. Ja tylko wykonuję swoją robotę, pani. Jeśli chcesz wiedzieć więcej, udaj się do niego, a być może będziesz miała więcej szczęścia. Rany opatrzysz również w tej samej świątyni. Po chwili dodał: - A co do szefa, niestety nie mogę opuszczać warty. Poproś kogoś z wewnątrz, skoro to takie ważne, na pewno cię wysłucha - Złośliwy uśmiech pojawił się na jego twarzy. Widać było, że nie traktował jej poważnie i chciał z nią mieć jak najmniej do czynienia.

Elivye


Przecież to była tylko zabawa... ale czy Róża to zrozumie? Prawdopodobnie nie. Prędzej obedrze cię ze skóry. Oczywistym byłoby więc jak najszybsze udanie się do miasta, w końcu i tak nie ma tam prawa wstępu. Ale była sprytna. Skąd więc pewność, że nie znajdzie jakiegoś sposobu, aby prześlizgnąć się do miasta i tym samym zemścić się na półelfce? Myśl ta była przerażająca ale i prawdziwa. Tym samym z oddali zobaczyłaś zbliżającą się niziołkę. Pytanie: co teraz? Pójdziesz na spotkanie z gniewną towarzyszką czy może lepiej uratujesz się ucieczką? Ten drugi pomysł wydawał się o wiele bezpieczniejszy.

Róża


To zdecydowanie nie jest twój najszczęśliwszy dzień. Nie dość, że przyłapali cię na gorącym uczynku i wyrzucili stąd w mgnieniu oka, to jeszcze winnym tego była twoja towarzyszka. Pomysły w jaki sposób się na niej zemścić były kuszące, ale ona pewnie już ukryła się za murami. Przydałoby się więc znaleźć jakiś sposób na wejście do miasta. Ale było to trudniejsze niż myślałaś. Większość już wiedziała o twoim występku. Być może uda ci się przekonać strażnika i gdy już znajdziesz się w środku to z łatwością wtopisz się w tłum. A jeżeli i to by się nie udało to może uda ci się znaleźć jakieś przebranie i z odrobiną szczęścia nikt cię nie rozpozna, a dalej jakoś dasz sobie radę. Tak czy inaczej skierowałaś się w stronę bramy. Z oddali udało ci się dostrzec sylwetkę postaci przypominającej Elivye. Tak przynajmniej ci się wydawało. Widać było również jakąś zakapturzoną osobę rozmawiającą ze strażnikiem. Może lepiej byłoby przyjrzeć się temu bliżej?
 

Ostatnio edytowane przez Dalerius : 03-09-2014 o 17:17.
Dalerius jest offline  
Stary 09-09-2014, 23:36   #6
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Zostać czy się zmyć do środka... To był wbrew pozorom ciężki wybór. Elivye sądziła, że poradzi sobie z niziołką, tylko może lepiej... za bramami miasta... W końcu jeżeli Róża wejdzie w jego mury to tak szybko nie powinna rzucić się na półelfkę, jeżeli nie chce znowu tak szybko wylecieć z Wrót Baldura czy zostać wtrącona do lochu, prawda?
Prawda?
Spojrzała na zbliżającą się nizołkę, po czym skierowała się do przejścia przez bramę. Miała zamiar poczekać blisko wejścia na swoją w gorącej wodzie kąpaną towarzyszkę. Nie zamierzała uciekać przed Różą, o nie! Nie była w końcu tchórzem. Dziewczynie wytłumaczy się wszystko, zrozumie, że to tylko zabawa, a nie zniewaga czy krzywda wycelowana prost w nią. Przecież Elivye nigdy nie zrobiłaby tej małej krzywdy...
Nie ucieknie przed nią, nie jest tchórzem, tylko... spotka się z nią za bramą.
To tylko środek zapobiegawczy.
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.

Ostatnio edytowane przez Zell : 09-09-2014 o 23:40.
Zell jest offline  
Stary 11-09-2014, 23:55   #7
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
W drodze do bram miejskich Róża układała sobie scenariusze jak postąpić ze strażnikami. Miała już nawet jeden całkiem dobry kiedy w polu jej widzenia znalazła się Ona!
Niziołka nie traciła czasu schyliła się zbierając kilka kamieni i pognała co sił w nogach w kierunku bram. Wykrzykiwała przy tym najrozmaitsze przekleństwa pod adresem Elivye. W końcu sądząc, że znajduje się w zasięgu zaczęła miotać swoimi prowizorycznymi pociskami.
- A żeby Cię Umberlee dorwała! Elivye!!
 
Googolplex jest offline  
Stary 13-09-2014, 18:37   #8
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Coś niepokojącego. Serce dziewczyny zamarło. Skradnij oblicze Gunthera, a śmierć będz... Nie, nie prawda. Odgoniła złe myśli. Czarnowidzenie.

- Dobrej służby, jak i wieści dobre. - Przyłożyła palce do czoła, oddając oszczędny salut. Strażnik osiągnął swój cel. Stracił zainteresowanie przybyszki. Wiedziała wszystko czego potrzeba. Nie dawał wiary. Nic dziwnego. Kto by dał? Dopóki nie zaczną umierać - torturowani, śmierdzący piekielnym rytem. Musiała się pospieszyć, nim cień przesłoni miasto.

Twarze, zaspane, zmęczone, a jednak spokojne, pewne kolejnego świtu. Rzemieślnicy, kupcy, wszyscy mieli prawo czuć się bezpiecznie. Niegdyś ogłosiła się egzekutorem tego prawa. Z poczucia obowiązku, z potrzeby, z wściekłości. Na tych, którym się roiło, że mogą zbyt wiele. Potrafili tak głęboko postąpić w złudzeniach, że wierzyli we własną bezkarność. Bo co? Bo zebrali skurloną bandę oprychów. Wspięli na szczeblach władzy i schowali za płaszczem koneksji. Tacy bogaci, przebiegli, silni, że nietykalni? Nie w tym życiu.

Krzyk ściągnął jej uwagę. Urwał wątek. Skłaniał do reakcji. V odwróciła się, zamiatając płaszczem bruk ulicy. Agresywna jednostka, szybka jak na swój wzrost.

"Łaskobójca winien usuwać wszelki niepożądany element."


Przez mgnienie chwili poczuła zapach leciwej auli sigilskiego Więzienia. Głos niesiony znad wysokiej katedry. Donośny, znajdujący oddźwięk pośród głuchych, kamiennych ścian.

"Kara ma uniemożliwiać powtarzanie zbrodni."


Dłoń dziewczyny postępowała ku rękojeści topora.

"Strach przed katowską ławą, okaleczenie, śmierć..."


- ...narzędzia naprawy świata. - Powtórzyła za echem mirażu. - Zemsta, zemsta jest sprawiedliwa. - Dodała bezwiednie, patrząc na ruchy niziołki. Nie znała ciągu zdarzeń, przyczyn i powiązań, ale zemstę rozpoznawała zawsze. Pełna afektu, uboga w wyrachowanie. Poczuła ukłucie w głębi jestestwa, dziwne muśnięcie zrozumienia. Nieracjonalne. Stanęła z uniesioną tarczą na drodze kamieni.

- Nieobliczalna! - Wbiła się w wiązankę przekleństw. - Rozróba przy straży? Mus śpieszno ci w kajdany.
 
Cai jest offline  
Stary 13-09-2014, 19:29   #9
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
Róża zatrzymała się w trakcie rzucania kamieniem. Efekt był złudnie podobny do czaru paraliżującego. Odwróciła głowę w stronę z której dobiegał głos a na jej twarzy malowało się niedowierzanie. Usta zaś miała otwarte jakby właśnie miała krzyknąć ze zdumienia.

To było ekstraordynarne. Owszem zdarzało się, że próbowano ja powstrzymać bronią, obelgami czy nawet magią. Nigdy to jednak nie działało przeciwko jej płomiennej furii. Tym razem jednak było inaczej, tym razem próba powstrzymania jej zakończyła się pełnym sukcesem.

Ponieważ był to pierwszy raz kiedy ktoś próbował powstrzymać ją WIERSZEM!
 
Googolplex jest offline  
Stary 15-09-2014, 21:45   #10
 
Aramin's Avatar
 
Reputacja: 1 Aramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie coś



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Pz2ZpDB6pR0[/MEDIA]

Cortland stał przy burcie, opierając się mocno zaciśniętymi dłońmi o jej krawędź. Pochylony zmrużył oczy bo odbijające się do falującej wody słońce raziło oczy.
-Zwrot przez sztag! - ryknął brodaty kapitan bez (zaledwie) jednego zęba. Obserwujący morze marzyciel wrócił do rzeczywistości i z łagodnym uśmiechem zerknął na chwilę na pracujących marynarzy: nie było to jednak tak przyciągające uwagę jak obserwacja horyzontu, na którym powoli malowało się dumne miasto, które podobno w niczym nie ustępuje Athkatli. "Gdy zaczniemy dopływać do portu będzie zachód... prawie idealnie" - pomyślał i uśmiechnął się do siebie. Uśmiech był jednak nieco na siłę - ukuły go uczucia nostalgii i niepokoju. Nostalgii bo zostawiał za sobą wszystko co znał, co bezpieczne. Co ważniejsze pozostawiał za sobą protekcję rodziny i przyjaciela by wziąć swoje życie we własne ręce. Niepokój bo wkraczał w nieznane... obcy ludzie, inne miasto, a on sam jak palec. Jak sobie poradzi, gdy nikt go nie poprowadzi?
-Jest do zwrotu przez sztag! - ryknęli marynarze, a Cortland zaczął gwizdać melodię jednej z szant, jakich go nauczono.
***
Trzeba przyznać, że pierwsze wrażenie było dość typowe i przyziemne - woda zalegająca w porcie była ohydna, pełna śmieci i różnorakich paskudnych brei, których pochodzenia lepiej się nie domyślać. Do tego dochodziły zapachy, niekoniecznie z gatunku prima sort. Ale Cortland robił dobrą minę i stawiając stopy na twardym lądzie może i nie odetchnął pełną piersią, ale za to bardzo się ucieszył. Krocząc po mostku miał wrażenie, że grunt nadal faluje, po chwili jednak wrażenie minęło.
-Jak dobrze w końcu wylądować. - powiedział do siebie, nastrajając się pozytywnie do przygody. Mignęła mu twarz Monty'ego, ale szybko uciekł od wspomnień podchodząc do kramu, przy którym jakaś kobieta sprzedawała smażone ryby. Podszedł do stoiska, ale w pewnym momencie zatrzymał się, odwrócił i machając ręką krzyknął:
-Dobrych interesów! - po czym czując ślinkę zaczął wesoło targować się z handlarką. Ta rybka za miedziaka dała mu dużo radości bo była pierwszym aktem zwiedzania tego nowego miejsca. Najpierw usiadł w wolnym miejscu by delektować się chwilą (rybką przy okazji również), następnie zaczął się rozglądać tym razem już lekko przytłoczony. Mimo wszystko ruszył przed siebie i rozglądając się wszędzie niczym pobudzony eliksirem szczur, chłonąc miasto i ruch mas humanoidów szepnął:
-Już czuję, że wyruszając tutaj znalazłem perłę. To miasto jest naprawdę srebrne!
Jakiś półork taszczący beczułkę wytrzeszczył oczy jakby zobaczył nie Cortlanda, a samego Gruumsha. Corty zdziwiony i lekko zakłopotany poprawił znoszony kapelusz i podszedł do jakiejś względnej dziewki. Normalnie może i miałby trochę tremy, ale raz: był podniecony tą przygodą, a dwa: był przecież spóźniony! Jak on do cholery nie znajdzie tej pięknej Yburiath przez pierdolony stateczek, który płynął za wolno, to chyba podetnie sobie żyły!
Ale teraz uśmiech, dziarski krok i:
-Witam Pani. Nie wiem jak trafić do pewnego lokalu, możesz mi pomóc dobra panienko? Ta karczma - bo o karczmę chodzi - zwana jest..."Pod Trzema Baryłkami" I powiedz mi jeszcze, jeśli łaska - macie tu jakąś dzielnicę dla magików? Bo szukam pewnej blondynki parającej się kuglarstwami.
 

Ostatnio edytowane przez Aramin : 15-09-2014 o 21:54.
Aramin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172