|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
27-05-2020, 22:12 | #1 |
Reputacja: 1 | Shipscape [pathfinder;18+] Najpierw były wrota, niby zwyczajne a nieoczywiste. Nie wiadomo dokąd prowadzące, acz obiecujące inny świat i przygodę. Wystarczyło je tylko otworzyć. Tylko przejść. Nic więcej. Wystarczyło… Za nimi była komnata, całkiem spora i nierówna, bo lekko przechylona w lewo. Odrobinę jedynie. Nie było to niewygodne, acz zaskakiwało po przekroczeniu drzwi. Komnata była “drewniana”. Podłoga była wyłożona deskami, ściany, sufit. Drewno to było dziwne… jakby skamieniałe. W dodatku obficie przetykane krystalicznymi błękitnymi żyłkami przechodzącymi przez drewno tworząc ni to korzenie i ni to nerwy. I przypominające prawdziwe ludzkie żyły widoczne pod skórą. Komnata była dość duża, a na jej środku stał okrągły stół. Dookoła niego stały krzesła w liczbie sześciu. I jedno było zajęte, przez kamienną postać humanoida. Rzeźba usadowiona przy stole wykonana była z wyjątkowo gładkiego białego kamienia przypominającego marmur. Rzeźba miła głowę, szyję, dwie ręce i dwie nogi. Była w miarę proporcjonalna i na tym kończyły się jakiekolwiek cechy charakterystyczne, głowa była gładka i pozbawiona twarzy. Nie było też widać innych znaków szczególnych. Rzeźba wydawała się niedokończona. Sam stół był gładki i poza kształtem ( i faktem że był wrośnięty w podłogę) niczym się nie wyróżniał. Na jednej półokrągłej ścianie było pięć dużych okien z wprawionych w adamantową kratkę magicznych szybek. Za nimi rozciągał widok co najmniej niezwykły. Unoszące się w pustce sześciany o rozmiarach miast, gór i kontynentów nawet. I wyglądało, że ta komnata i całe to miesjce było “zbudowane” na takim sześcianie. Owe obiekty za oknem unosiły się leniwie w pustce poruszając powoli. A powietrze przeszywały dźwięki bitew i rozlewu krwi. Jakby w całym świecie toczyły się ciągłe walki. Tylko między kim… kto mógł żyć w takim miejscu? I o co walczył? W komnacie była jeden trup. Ofiara konfliktu? Może. Czaszkę miał rozłupaną i mózg mu było widać. Jego głowa uderzyła się o jedno z okien, albo ktoś tą głową uderzył. Tak czy siak pozostały na szybach krwawe smugi świadczące o przyczynie zgonu ofiary. Uderzenie było mocne… czaszka trzymała się w całości tylko dzięki opasce. Zmarły był z pozoru człowiekiem w magicznej zbroi płytowej. Z pozoru, gdyż gdy mu się bliżej przyjrzeć to łatwo było odkryć że zamiast dwojga oczu miał trzy… jedno dodatkowe znajdowało się na czole, nieco powyżej nosa. Śmierć jaką zginął wyryła zaskoczenie na jego twarzy. Musiała być więc szybka. Na jego pancerzu widniał znak, który ciężko było uchwycić wzrokiem, a może umysłem… ciągle rozedrgany. Choć oczywiście nie mógł być. Obrazy są statyczne. Ten “drgał” i dłuższe wpatrywanie wywoływało ból głowy. Po obu stronach ściany z oknami stały szafki.. otwarte szeroko. Wyrzucone z nich dokumenty i papiery zaścielały “drewnianą” podłogę. Pokryte były tabelami z liczbami i wyliczeniami… i krwią, ale tylko te bliżej trupa. Po przeciwnej stronie od okien, były drzwi… prowadzące zapewne do innych pomieszczeń tego miejsca. Pierwszy pojawił się niziołek. Drzwi na moment się zamanifestowały, on z nich wyszedł i znikły. Przybysz nie miał za bardzo czasu na rozglądanie się, bo zaraz pojawiły się kolejne drzwi i przez nie przeszedł, mężczyzna o egzotycznej urodzie, ubrany w szatę wyszywaną w błyskawice narzuconą niedbale na haramaki. Nie zdążyli jednak wymienić się zdaniami, bo kolejne drzwi… kolejna istota. Rudowłosa o skórze pokrytą niebieską łuską tu i tam, “zbroi” liściastej na ciele kończącej się spódniczką i z włócznią w ręku. Następne drzwi przyniosły kolejną dzikuskę, tym razem zielonoskórą i uzbrojoną w łuk uniesiony do strzały. Półorczycę, choć… o dość delikatnej urodzie jak na ich rodzaj. Niemniej uniesiony łuk świadczył niewątpliwie, że jest w niej krew orków. I ich temperament. Ich uwagę odwróciły dwa półelfy wchodzące przez pojawiające się drzwi. Najpierw jeden z łukiem w dłoni i ewidentnie ślepy. A potem kolejna dziewczyna z lucereńskim młotkiem w dłoni i z obliczem naznaczonym drobną niebieską łuską smoczej natury. Kolejna osoba w już i tak zatłoczonej sali. Niemniej pojawienie się… automatona przechodzącego przez kolejne. Mechaniczny humanoid był czymś całkowicie odległym od pozostałej grupki ciepłokrwistych. A że nie pojawiły się kolejne drzwi, to cóż… zagubieni podróżnicy nie mogąc od razu wrócić do domu, musieli się dogadać… lub pozabijać.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. Ostatnio edytowane przez abishai : 28-05-2020 o 10:06. Powód: poprawki |
28-05-2020, 14:03 | #2 |
Reputacja: 1 | Drzwi pojawiły się znikąd. Imra była tak zaskoczona, że przez moment niedowierzała swoim oczom. Spóźniony sojusznik? Nie mogła być pewna. A jednak biła od nich niespotykana aura. Obietnica, której kobieta nie wyobrażała sobie się skusić. Przygoda. Niedorzeczność! |
28-05-2020, 14:34 | #3 |
Reputacja: 1 | Mhograah "Mmho" Haragha z plemienia Złotego Węża zwana Tą Która Zdobyła Serca Króla
__________________ To nie ja, to moja postać. |
28-05-2020, 16:02 | #4 |
Moderator Reputacja: 1 | - Złamałeś rękę mojemu człowiekowi, pijesz na koszt ratusza już tydzień, wszczynasz burdy, starty miasta szacujemy na… Burmistrz rybackiej mieściny zaczął wyliczać wszystkie domniemane wydatki - przynajmnij do momenty gdy nie zaspał się całkowicie, oblewając przy tym charakterystycznym, lepkim potem idealnie obrazującym śliski charakter jegomościa. Kapitan straży mądrze potakiwał patrząc na niziołka swymi, dla odmiany niezbyt bystrymi oczami, z wyraźną wyższością. Wszak jakby mały najemnik miał się równać z nim, kapitanem, dowódcą bandy pijaków, zboczeńców i pospolitych szubrawców, gdzie co najmniej połowę zaciągnięto chyba tylko dlatego, aby uzupełnić liczebność, a pan dowódca mógł się zwać kapitanem straży miejskiej, a nie tylko przydupasem burmistrza od brudnej roboty. Kvaser nie przeczył, poznał kilku dobrych chłopaków w mieście, ale niestety, miał bardzo niskie mniemanie o tutejszym porządku społecznym. Gdzieś w połowie monologu burmistrza stracił nim kompletnie zainteresowanie, pogrążając się w rozmyślaniach dotyczących optymalnej trasy podróży na kolejną wyprawę, aby odwiedzić preferowane miejsca. - ...zatem będę zmuszony was aresztować. Kapitan zakomunikował z wyraźna dumą pukając w stół aby wezwać pomocników. Niziołek, jak na siebie, zareagował bardzo spokojnie. Lekko zmrużył oczy jakby nie wierząc w to co słyszy. Niczym nie przypominał typowego wyobrażenia przedstawiciela swojej rasy, może za wyjątkiem bardzo przeciętnego dla niziołków wzrostu oraz bujnej czupryny - chociaż jej nieład bardziej kojarzy się z bliżej nieokreślonym niebezpieczeństwem niż zawadiackim, łotworskim urokiem. Rysy twarzy niziołka można byłoby najtrafniej określić jako “zakazana morda” zryta bliznami, śladami po obiciach oraz bruzdami głębokich zmarszczek. Jakby tego było mało, na twarzy goszczą, jak i na całym ciele Borsuka, jak zwały go plemiona północy, religijne tatuaże. Przypominające runiczne wzory plemienne zachodziły na policzki, brodę oraz czoło. Jeszcze gorzej było z czołem niziołka, otoczony plemiennymi znakami wytatuowany został znak Erythnula. Pierwsze spojrzenie na ów symbol sugerowało raczej, iż jest to jakiegoś rodzaju symbol wielkiego zła. Dopiero dysponując odpowiednią wiedzą, można stwierdzić, iż należy on do tego bóstwa. Dokładniejsze przyjrzenie się otaczającym go znakom plemiennym zdradzało, iż mają one za zadanie obwieścić nieposłuszeństwo oraz neutralizować ten znak. Zdrowo umięśnione ciało Kvasera, poza śladami obrażeń, gdzie najpopularniejsze były blizny po cięciach oraz oparzeniach, pokrywały na niemal całej powierzchni plemienne tatuaże. Osoba potrafiąca je czytać bez trudu zrozumiały, iż poza standardowymi dla prymitywnych plemion życzeniami pomyślności oraz ochrony mają dużo głębszy, niemal mistyczny sens zawierając wyznania win, wezwanie wszystkich duchów zemsty do swego celu, przysięgę posłuszeństwa jakiejś potężnej sile oraz chęć jej zgładzenia oraz na płaszczyźnie religijnej, poszczególne runy zdają się tworzyć drugi krwioobieg mitycznych sił wiecznego żaru oraz gniewu mieszającego się ze sobą. Niestety, dla większości ludzi były to po prostu ekscentryczne znaczki nie ostrzegając ich przed niczym. Niekiedy magowie zadawali sobie trud, by dostrzec w sednie istoty niziołka drzemie silna konotacja duszy i ciała do żywiołu ognia, a wokół niego unoszą się wokół jego osoby unoszą się ledwo wyczuwalne, jakieś quasi-świadome plamy negatywnej energii. Chwilę trwało nim do sali wtoczyli się strażnicy. Zwykle, gdy tylko ruszał, poruszał się w sposób iście wściekle pewny, aż kipiąc z emocji, przekładało się to na jego postawę statyczną. Mimo, iż dużo niższy od otaczających go ludzi, był bardzo pewny siebie. Nogi szeroko rozstawione, lekko bujając się na boki, oddychając miarowo. Poprawił płaszcz, zaczepił swobodnie rękę o pasek torby na ramię. NIe sięgał po broń na plecach, mimo wyboru - łuk, miecz i młot spoczywały spokojnie, czy raczej ich miniaturki dostosowane do jego rozmiaru. Duży nóż u pasa wyglądał raczej jak narzędzie pracy niż prawdziwy oręż. Zdawał się być dość lekko opancerzony, mimo wystających spod ubrań płytek zbroi. - Czy wy jesteście zdrowi na umyśle - niziołek zapytał przeciągając pytanie - zapłaciliście mi ledwo trzecią część umówionej kwoty, wikt i opierunek był w umowie. Nie moja wina, że wielki, groźny orczy herszt nie chciał się jeszcze pojawić - wyszczerzył się szeroko nie kryjąc ironii - a teraz żal paru groszy się zrobiło. I co mości kapitanie, tych chłopaczków na mnie wysyłasz, bo co, bo w przeciwieństwie do reszty twoich ćwoków, tych będzie mi żal oćwiczyć? W sumie masz rację. Jakimś cudem pięść niziołka znalazła się dokładnie na twarzy kapitana. Dźwięk łamanej szczęki kapitana przypominał odgłos pękającej gałęzi. Ogłos trudny do wytarcia z pamięci. Strażnicy patrzyli się na siebie baranio gdy Kvaser nie słyszał o zasadzie nie kopania leżącego i po prostu zasadził ładnie wymierzonego kopniaka w zbierającego się z ziemi kapitana, definitywnie odsyłając go do krainy bólu i nieprzyjemności. - Kwotę biorę za zaliczkę, kontrakt zerwany - fuknął do burmistrza wskazując go palcem - równie dobrze mogliście sami go zerwać jak za długo było czekania albo brać kogoś tańszego. Żegnam. Chwilę po wyjściu najemnika jeszcze dźwięczało echo potznego trzaśnięcia drzwiami. *** Portal do innego świata pojawił się w drodze do miejskiej stajni. Niziołek długo się nie zastanawiał. Jak przed każdym krokiem w nieznane (znaczy każdym, w którym był raczej spokojny) zrobił szybki rachunek obietnic, zaległości i ewentualnych długów… i wszedł w nieznane.
__________________ Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura. |
28-05-2020, 18:43 | #5 |
DeDeczki i PFy Reputacja: 1 |
|
28-05-2020, 19:10 | #6 |
Wiedźma Reputacja: 1 | Przejście przez magiczne drzwi-portal, okazało się być… dziwaczne. Trochę ją zemdliło, trochę się w głowie zakręciło, i na moment Vaala miała wrażenie, jakby latała, co w sumie nowością dla niej nie było, tu jednak dominowało uczucie, jakby właściwie to wystrzeliła do przodu… Stół, rzeźba, trup, na podłodze papierzyska, a za dziwnym oknem dziwny świat. I jakieś ludzie, i nie-ludzie, pojawiający się co chwilę przez podobne drzwi, przez jakie i ona tu zawitała. Zaczynało się robić ciasno, co dobrze na Vaalę nie wpływało. Z przymrużonymi ślipkami, w obu dłoniach ściskając przed sobą włócznię, przystrojoną paroma piórami, w niby bojowej pozie… warknęła. Tak po prostu, niemal po zwierzęcemu. Warknęła na wszystkie przebywające tam z nią istoty, przyglądając im się podejrzliwie. Była dosyć niska, drobniutkiej budowy*, z rudawą burzą włosów w nieładzie, w których również miała kilka jakiś piórek, i innych, dziwacznych rzeczy. Ubrana była w coś, co można było nazwać… Zbroją liściastą?? Wyglądało toto niczym jakiś napierśnik, ale było z prawdziwych liści, i nie, nie po prostu ot z paru listków, niby czymś ze sobą powiązanych. Ten pancerz naprawdę był wykonany z owej zieleniny, a każdy listek nachodził na pozostały, zazębiały się ze sobą, tworzyły solidną strukturę, kształt, całość. W oczy rzuciła się również skóra owej dziewoi, o mocno błękitnym odcieniu, i kilka rzędów łusek na obu ramionach. Do tego jakaś torba nie pierwszej “świeżości” przełożona przez głowę i ramię, spoczywająca teraz na biodrze, łuk na plecach, podniszczona, cerowana spódniczka, sięgającą nieco powyżej kolan, i bose, brudne stopy. “Dzikuska” w tym czasie, dla odmiany minimalnie opuściła oręż, po czym zaczęła… węszyć. Tak po prostu, kilka razy to w stronę jednego, to drugiego, wyłapując ich zapachy?? A i ją było czuć, ziemią, brudem, trawą, i paroma innymi, dosyć dziwacznymi zapachami. Niziołek, ludzki mężczyzna, Półorczyca, Półelfka i Półelf, i… to coś. Ta… rzecz. Niby właśnie jak żywa rzeźba, albo jakiś Golem, albo… nie...to nie żywa zbroja… Vaala nie umiała sobie ostatniego jegomościa nazwać. To wszystko jednak jej się nie podobało, a uczucie narastającej ciasnoty wzbierało. - Drzwi? - Odezwała się we wspólnej mowie, po czym nie czekając na jakiekolwiek odpowiedzi, dodała, kiwając głową i szczerząc ząbki w niby uśmiechu - Drzwi… Szybko jednak przestała, widząc bojowo nastawioną Półorczycę, celującą z łuku. Zaczęło się więc pierwsze "prężenie mięśni" i niby powoli jakieś rozmowy... * Vaala ma 157cm i waży...45kg :PP
__________________ "Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD Ostatnio edytowane przez Buka : 28-05-2020 o 19:45. |
28-05-2020, 20:16 | #7 |
Administrator Reputacja: 1 | Kto powiedział, że sława musi być przyjemna? Przez ładnych parę lat Harran uważał, że - mimo pewnych niedogodności - sława jest całkiem przyjemna, a plusy zdecydowanie przeważają nad minusami. Znaczna część przeszkód znikała jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, nagrody wpadały (prawie) bez wysiłku do rąk, dzieci rzucały kwiaty, panny rzucały (się) na szyję... I tylko rodzina przeszkadzała nieco w rozkoszowaniu się sławą i czerpaniu z niej korzyści pełnymi garściami. Prowadzący nie wiadomo dokąd portal kusił nie tylko wizją kolejnych przygód, ale i szansą oderwania się na jakiś czas od upierdliwych krewnych. Harran zaś od czasu do czasu ulegał pokusie, i to nie tylko tej, która kryła się między kobiecymi udami. Zaklinacz rozejrzał się dokoła by sprawdzić, czy nie zapomniał jakiegoś drobiazgu, po czym wkroczył w portal. * * * Wysoki, szczupły mężczyzna miał na sobie błękitną szatę, na pierwszy rzut oka - magiczną. Jasnoniebieskie oczy wyraźnie odbijały się od ciemnej, gładko ogolonej twarzy. Na ramieniu siedział miniaturowy smok. Ostatnio edytowane przez Kerm : 28-05-2020 o 20:35. |
28-05-2020, 20:28 | #8 |
Reputacja: 1 |
__________________ Słudzy nieużyteczni jesteśmy |
29-05-2020, 20:44 | #9 |
Reputacja: 1 | Post wspólny Mmho, piękna pół-orczyca, nie opuściła łuku nawet na ułamek sekundy z niepokojem przyglądając się ostatnim znikającym drzwiom. Czujnym wzrokiem zaczęła przyglądać się towarzyszom niedoli, gdy zaś jej wzrok padł na dwoje pół-elfów wyszczerzyła zęby niczym wąż szykujący się do ataku i cicho syknęła. |
29-05-2020, 20:47 | #10 |
DeDeczki i PFy Reputacja: 1 | - Pomogę ci - rzucił automaton bez wahania - Źródło energii, czym może być? |