Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-01-2012, 00:43   #41
 
Kovix's Avatar
 
Reputacja: 1 Kovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znany
AKT II: Na południe!


Cintra… Miasto praktycznie obrócone w perzynę podczas ostatniej Wielkiej Wojny, z trudem odbudowane przez ludność tubylczą i nilfgaardzkich zarządców miasta. Bo, choć formalnie Cintra pozostała autonomicznym królestwem, to jednak związanie Cirilli, następczyni tronu, z Emhyrem, mocno potwierdziło przynależność tej krainy do Cesarstwa.

Tutejsza ludność od ostatniej wojny z nieufnością i źle skrywaną nienawiścią patrzyła na cesarskich, którzy tłumnie przybywali na zaanektowane tereny, by administrować, handlować i zarządzać. Żaden Nilfgaardczyk nie mógł czuć się bezpiecznie w Cintrze, lecz o powstaniu na razie nie było mowy. Chociaż, w trakcie wojny wszystko mogło się zdarzyć…
Na razie jednak gwar na ulicach, placach i targowiskach wskazywał na to, że Cintra dynamicznie się rozwijała. Namiestnik Levarius aep Dervyn miał z czego być zadowolony.

Jednak dziś to zadowolenie zostało zburzone. Przy śniadaniu dostał pismo do natychmiastowego odczytania. Taką klauzulę mógł dodawać tylko Cesarz lub ktoś z jego najbliższego otoczenia. A to zawsze oznaczało dodatkowe obowiązki i kłopoty.

Tak było i tym razem. Cesarz informował w oszczędnych słowach Levariusa o konieczności podjęcia w pałacu specjalnego gościa, jego zaufanego wysłannika – osoby, jak wskazywały słowa Emhyra, bardzo ważnej z punktu widzenia powodzenia działań wojennych. Namiestnik cintryjski nie miał pojęcia, kim mógłby być ów człowiek. Wiedział o wielu agentach Cesarza działających w rejonie, nawet o takich, o których wiedzieć nie powinien.
Był zatem zarazem ciekaw i pełen obaw. Musial jednak zaczekać do wieczora z zaspokojeniem swojej ciekawości.

***

Namiestnik Levarius aep Dervyn nie należał do ludzi strachliwych – widział okropieństwa wojny, urwane głowy i ręce, widział różne potwory, raz nawet, zdawało mu się, zobaczył chodzącego trupa. Jednak człowiek, którego właśnie podejmował w swoim gabinecie w pałacu namiestnikowskim, powodował u niego wręcz paniczny strach.

Mężczyzna ten miał lat około pięćdziesiąt, posiwiałą brodę i krzaczaste brwi. Jego twarz poorana była zmarszczkami – można by ją nazwać szlachetną, gdyby promieniowała z niej choć odrobina dobra. Tak jednak nie było. Cesarski ‘wysłannik’ zdawał się być jedną wielką bryłą lodu, od której nie biły żadne uczucia. Wrażenie to potęgowała postura mężczyzny – był wysoki i barczysty i kiedy mówił, nachylał się lekko nad rozmówcą, jeszcze bardziej wzbudzając chęć ucieczki.

- Cesarz nakazał, bym upewnił się, że wszystkie przygotowania do operacji wojennych w tym rejonie przebiegają pomyślnie, namiestniku – głos mężczyzny był pewny i spokojny.
- Oczywiście… dostojny panie – Levarius nie bardzo wiedział, jak ma zwracać się do przybysza, który przedstawił się imieniem Linavan. – Cesarz może być spokojny, wszystkie raporty, jakie otrzymuję, są pomyślne i…
- Dobrze – przerwał mu gość – zostanę w mieście jakiś czas; mam tu pewne niecierpiące zwłoki sprawy.

A więc to tak – pomyślał Lavarius – szpieg. – Może wysłany, żeby obserwować moje działania? Powinienem kazać go dyskretnie śledzić…
- Wedle życzenia, panie – Lavarius skłonił się nisko. Czuł ulgę, że tamten szykował się już do wyjścia. Niepokoił go bardzo pobyt tego człowieka w Cintrze, choć zdawał sobie sprawę, że Cesarz prędzej czy później wyśle kogoś do ‘doglądania’ go. W tym starszym mężczyźnie było jednak coś dziwnego…

***

Po kłótniach, sporach i długim omawianiu planu drużyna przyjaciół Osipa postanowiła wreszcie zastosować się do planu Reinholda. Postanowiono, że najlepszym wyjściem będzie udawanie karawany kupieckiej, która będzie transportować drogą morską jakieś towary, kupione w Cintrze. Szczegóły tego przedsięwzięcia powzięto omówić ostatecznie na miejscu.

A droga do niego nie była łatwa. Pomimo zapasów, zebranych z piwnic Suchego Modrzewia i paru dodatkowych bukłaków wody, danych od Laruyi, drużyna musiała oszczędzać zapasy jedzenia i picia. Nie jechali tak szybko, jak by chcieli, częściowo przez muła Cassiva, a częściowo przez ostrożność – nie chcieli wpaść w łapy nilfgaardzkich żołnierzy na samym początku wyprawy. Często trzeba było się ukrywać i zmieniać trasę, by nie natknąć się na patrole czarnych, ale ogólnie droga przebiegła spokojnie. Głównych sił jeszcze nie widzieli.

Podróżowali tak osiemnaście dni, trochę rozmawiając, trochę planując i zastanawiając się nad wiadomością od Osipa. Devlin spędzał trochę czasu z Gaherisem, który podróżował z nimi na koniu udostępnionym przez elfy i często pomagał drużynie omijać nilfgaardzkie patrole. Okazał się on dobrym człowiekiem, nieco melancholijnym i w sumie prostym, ale uczciwym.

Ban Ard nie próbował się już kontaktować z Cassivem. I chociaż maga kusiło czasem by dowiedzieć się co nieco o sytuacji politycznej i towarzyskiej na Północy, to wiedział jednak, że po spektakularnym pożegnaniu, jakie zafundował rektorowi Stefanowi, nie ma już tam czego szukać. Postawił wszystko na jedną kartę, która była bardzo niepewna. Ale mogła mu przynieść władzę i wpływy, w przypadku powodzenia…

Dlatego właśnie upierał się, by jechać do Brugge. Spotkanie z Triss Merigold, w jeszcze większym stopniu wykluczoną ze społeczności czarodziejką, najprawdopodobniej okazałoby się dla maga owocne. Został jednak zakrzyczany przez Raula, którego ochoczo poparł Arhiman. Anouk, po dłuższym zastanowieniu, stwierdziła, że ma wstręt do magów większy, niż do wody, i woli jechać do Cintry.

Tuż przed samym miastem, przy przeprawie przez Jarugę, gdzie cała drużyna zakupiła od jakiejś cintryjskiej karawany lokalne stroje, żeby nie rzucać się w oczy, opuścił ich Gaheris. Wytłumaczył, że nie ma czego szukać w Nilfgaardzie, ani nawet w Cintrze, gdzie przez jego akcent, rysy i brak pieniędzy na pewno nie uniknąłby podejrzeń o dezercję z armii. Wziął tylko konia, ofiarowanych pieniędzy nie przyjął, pożegnał się ze wszystkimi, a szczególnie z Devlinem i ruszył w drogę…

Jednak nilfgaardzkiego więźnia drużyna miała jeszcze zobaczyć… W zupełnie innych okolicznościach.
Teraz, stojąc u bram cintryjskiego grodu, musieli opracować plan i działać. Ich przeciwnik na pewno nie próżnował, a czasu do rozpoczęcia wojny, której oznaki w tych okolicach pojawiały się na każdym kroku, było coraz mniej…
 
__________________
Incepcja - przekraczamy granice snu...
Opowieść Starca - intryga w ogarniętej nową wojną Północy...
Samaris - wyprawa do wnętrza... samego siebie...

Ostatnio edytowane przez Kovix : 15-01-2012 o 00:52.
Kovix jest offline  
Stary 19-01-2012, 14:55   #42
 
SkyWei's Avatar
 
Reputacja: 1 SkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwu
Droga na zachód była upiorna. Dziesiątki, może nawet setki mil wypalonej ziemi i wsi darzących taką awersją kogokolwiek z mieczem, że lepiej się robiło je omijając niż znowu gadać z milicja widłową. Nie raz musieliśmy się kryć przed czarnymi. Ostatkiem prowiantu dotarliśmy na miejsce. Ale najgorsze były te temerskie psy. Co z tego, że pokój. Co, ze swoboda handlu. Jeśli nie miałeś towaru i co za tym idzie pretekstu dla nich do wyciągnięcia horrendalnego haraczu nagle okazuje się, że granice są „ochroną dla nieświadomych obywateli”. Łapówki poszło co nie miara. Potem też nie było wcale dużo lepiej. Cintra jeszcze nie zdążyła się odbudować po Wielkiej Wojnie, której to była początkiem. Nie zapomniano też morza krwi jakie się lały tymi ulicami. Ale muszę przyznać, że Emhyr świetnie się spisał. Zamki i pałace zostały odrestaurowane, gildie kupieckie wyglądają jakby od zawsze panował tu spokój i dostatek. Centralne części miasteczek i miast wyglądały chyba nawet lepiej niż za panowania Lwicy… Ale to już było wiele lat temu. I tak ostatecznie dotarliśmy za bramy stolicy.

Jednak muszę przyznać, że z całej wyprawy jedno warto odnotować. Żołnierz cesarstwa, który nie skorzystał z żadnej okazji by nas zdradzić. Mógł uciec do swoich. Powiedzieć, że rozbiliśmy oddział w pobliżu Suchego Modrzewia. Że nie mogli z niego nic wydusić więc jadą oddać go w ręce profesjonalistów. Mógł nawet uwiarygodnić zeznania samookaleczeniem. Mógł wrócić do powołania. Nie zrobił tego. Poddał się. Stracił wolę. Dla mnie był skończony. Minie wiele czasu nim znowu chwyci miecz, a co zrobi na terenie mu obcym? Gdzie nawet język mu nie sprzyja? To tylko kwestia czasu nim wyląduje w rowie z poderżniętym gardłem lub pętlą na szyi. Ale dziwniejsze historie już się działy.

Z jakiegoś dziwnego powodu spadł ze mnie ciężar. Co prawda dopiero trzecia część planu za nami. Którego niepowodzenie będzie moją porażką. Czemu w takim razie mi lżej? Czy to bliskość wielkiego miasta? Czy może dostanie się do pierwszego ważnego przystanku na naszej drodze. Jakikolwiek powód by nie był, problemy się nie skończyły. Podczas drogi od razu widać było kto będzie robił problemy. Cassiv. Nie dziwił mu się. Ciągnie swój do swego. Choć nie wiem czego się spodziewał od Triss. Nawet jeśli byśmy ją znaleźli co komu po tym? Ona teraz jest wykluczona z ich małego społeczeństwa, według plotek ugania się za Białym Wilkiem. Nigdy też nie słynęła ani z mocy, ani z wpływów.

Cintra to już co innego. Niby Nilgaard, niby północ. Jeśli gdzieś można namieszać. Zdobyć przyjaciół i wpływy to tu. Gdzie Uroboros gryzie własny ogon. Gdzie echo starej Wielkiej Wojny i zapach nowej unosi się w powietrzu. Tu w miejscu, gdzie przechylają się szale bezpieczeństwa brzegów. Ciekawe czy nam się uda wsadzić szpilkę w wielkie tryby machiny cesarstwa… a może je nasmarujemy? Kto wie. Teraz ważniejsze były o wiele bardziej przyziemne sprawy. Ech głupi. Masz z kmieciami robić interesy, a nie bawić się w machlojki panów. Więc do roboty.
 
SkyWei jest offline  
Stary 22-01-2012, 17:26   #43
 
Glyswen's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodze
Ostatnie tygodnie tułaczki po południowych traktach Temerii nie były czymś wyjątkowym dla samego Devlina. Ot zwykła codzienność, przywykł do niej. Jego życie już dawno temu zamieniło się w nawracający koszmar, w którym to bez wytchnienia błądził po oceanach ciemności. Szczęściem dla niego samego miał konia, a to biorąc pod uwagę stan jego stopy, okazało się zbawienne. Może jednak nie doceniał Laruyii? Wszak okazała mu więcej dobroci, aniżeli mógł tego oczekiwać. Im dłużej nad tym myślał tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że jest kompletnym imbecylem i nieudacznikiem, a to natomiast skłaniało go do picia... Wina za dużo co prawda nie mieli, lecz przy oszczędnym "gospodarowaniu" starczało na kilka dni. W tym tez czasie zdążył nieco zbliżyć się do Gaherisa. Co prawda był mało rozmowny, jednak Devlin dawał mu jasno do zrozumienia, że nie będzie od niego oczekiwać niczego zobowiązującego. Chciał tylko prostej, szczerej rozmowy przy kwaśnych szczynach. Lubił tego Nilfgaardczyka. Sam właściwie nie wiedział czemu. Być może przypominał mu kogoś kogo znał parę lat temu?

W każdym bądź razie owe konwersacje znacznie powiększyły wiedzę Rivesa na temat ostatnich wydarzeń w cesarstwie. Niektóre z posłyszanych informacji okazały się zaskakująco... "bliskie". Jeśli cokolwiek mogło wywołać zmieszanie , nie okazywał tego. Starał się tłumić wszelkie zbędne emocje. Wolał unikać niepotrzebnych uniesień, albowiem te teraz, z perspektywy czasu okazywały się jakieś... obce i nienaturalne. Gemmerczyk zaczynał obawiać się, że może to być swoiste preludium do czegoś zdradzieckiego, czegoś co kluje się w odmętach jego umysłu. Niektóre rzeczy warto omijać z daleka... Z drugiej jednak strony, czy nie potwierdzało to jego przekonania o własnej bezsilności i tchórzostwie? Czyżby życie było jednym, niezmiennym schematem, szczelnie zamkniętym w jakimś słoiku? Naprawdę wart był tylko tyle?

Gdy mieli już przekroczyć Jaruge, Gaheris stwierdził, że uda się w swoją stronę. Jak twierdził nic nie trzymało go na południu, nawet jego ukochana, która najwidoczniej nie była dla niego czymś wartościowym. Devlin chcąc nie chcąc pożegnał się z Nilfgaardzcykiem i próbował dać nieco grosza na drogę, ten jednak stanowczo odmówił. Facet miał swój honor, a to w dzisiejszych czasach rzecz rzadko spotykana u ludzi.

Resztę drogi łucznik spędzał na użalaniu się nad swoim losem. Przynajmniej tyle mógł zrobić. Jego wolna wola ograniczała się do tej małej, klaustrofobicznej przestrzeni. Lepszy rydz, nisz nic...
 
Glyswen jest offline  
Stary 23-01-2012, 23:35   #44
 
Mivnova's Avatar
 
Reputacja: 1 Mivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemu
Kiedy już wszyscy przeszli przez bramę Raul doznał pewnego uczucia ulgi. Wreszcie w cywilizacji, gdzie można coś załatwię i zarobić. Jak człowiekowi może się przykrzyć bez harmidru karczm, wrzasków sprzedawców i ludzi z milionami problemów, spośród których parę może on sam wykonać.
- No to najgorsze za nami. Jakieś plany? Ja się rozejrzę w dzielnicy portowej za statkiem. Może się coś ciekawego dowiem od pijaków. Kto wie.
- Mogę udać się z tobą - zaoferował Arhiman. - Już kiedyś byłem wykidajłą na łodziach. Możliwości Flawii zawsze były bardzo solidnym argumentem za moją przydatnością.
- Ano. Miecz mieczem, ale nim nie trafisz do drugiej łodzi. Ciekawe jak to teraz jest z dzikiem morskim.
- Musimy ustalić, kogo będziemy udawać - przypomniał rzeczowo czarodziej. Nie krył się z tym, że jest na Raula zły. Podróż do Cintry nie była w jego planach, a Reinhold je popsuł. - Wyglądamy bardziej jak półkoczowniczy cyrkowcy niż kupcy. Albo objazdowy zamtuz.
- Zamtuz z jedną kurwą? - parsknął Raul. - Naprawdę tanio nas cenisz. Oczywiście bez urazy, Anouk. Ale nie wiem czemu chodzisz taki naburmuszony. Kto jak kto, ale ty powinieneś się najbardziej cieszyć, magu. Wojna to w końcu najlepszy czas na zdobywanie nowych przyjaciół. A od nich można mieć ciekawe profity...

Anouk spojrzała na Raula z lekkim obrzydzeniem, ale nic nie powiedziała.
Cassiv też puścił uwagę mimo uszu. Jego profity zostały w Brugge i właśnie to go doprowadzało do wściekłości. Tylko przez wzgląd na wizerunek nie rzucał wokoło szewskimi kurwami i ich pochodnymi.
- Nie mamy towaru - powiedział zamiast tego.
- Na co nam? Kto by kupował u osób z tak kaprawymi mordami. Ale na najemników się nadajemy. Parę osób w tej kompani udowodniło, że umie sobie radzić. - Może nie powinien wspominać o tym, skoro sam do tej pory palca nie ruszył. Choć z drugiej strony ciekawe co tak ciągnie Cassiva do Triss. Czyżby romans?
-Dobra. To się robi dziwne, panowie... wszyscy doskonale wiemy, że czarodziejom nie w głowie takie głupoty jak kobiety czy romansowanie - zaśmiał się Arhiman. - Wybacz, nie mogłem się powstrzymać - przeprosił wciąż będąc o krok od roześmiania się. - Tak czy siak. Na najmitów się, jak najbardziej, nadajemy. Nawet nie musimy ich udawać. Choć trza coś wymyślić na ciebie. Raczej nie jesteś typem rębajły...
- Nie jest rzecz w tym, czy się na najemników nadajemy - westchnął mag - bo każdy typek z mieczem i nożem może zaciężnego rzezimieszka udawać. Idzie o fakt, że w czasie wojny lepiej najemnikiem nie być! Najemnicy budzą zainteresowanie, mogą być dezerterami albo szpiegami.
Arhiman wzruszył ramionami
- Kupcy ZAWSZE potrzebują ochrony dla swoich towarów. SZCZEGÓLNIE w czasie wojny, właśnie przez tych dezerterów.
- Hahahaha i właśnie widać, że wojnę znasz tylko z książek - pokręcił głową Reinhold. - Szpiedzy nigdy nie wyglądają na zwykłych chlewiarzy, a i czy najemnicy budzą zainteresowanie to bym się sprzeczał. Grunt, że wojna oznacza deficyt ochrony. A ten zapełniamy my. Po za tym. Widzisz wojnę? Jak dobrze pójdzie w tym tygodniu nas tu nie będzie
- Czy wyście zupełnie myśli postradali – Devlin do tej pory zdawał się być nieobecny. Od pożegnania z Gaherisem jego myśli krążyły wokół ich ostatnich rozmów. życie zdawało się cały czas płatać mu figle
– Podejrzewam, że w przeddzień wojny kontrole celne w portach będą niezwykle zaostrzone… Nie ma mowy o wpuszczeniu na statek bandy uzbrojonych awanturników... Nilfgaardczycy są bardzo wyczuleni w tej kwestii. Poza tym przyciągalibyśmy zbyt wiele uwagi - tu spojrzał wymownie w stronę cycków Anouk - wobec prawa musimy być czyści jak łza... Pomysł z kupcami nie był taki zły, zakładając, że ktokolwiek zna południowy dialekt... Tak w ogóle, żeby cokolwiek tutaj wskórać, najpierw trzeba byłoby zapoznać się z lokalną “tradycją”. Musimy się dowiedzieć ile tutejsi urzędnicy biorą w łapę i kto tak naprawdę ma tu największe wpływy... Proponuję zatem odwiedziny jednej z karczm... najlepiej takiej gdzie nikt nie zadaje zbędnych pytań...
 
Mivnova jest offline  
Stary 25-01-2012, 15:06   #45
 
SkyWei's Avatar
 
Reputacja: 1 SkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwu
- W każdym bądź razie nie ma co czasu marnować. Samo nic się nie załatwi. No to co idziemy? - Celowo Raul ugrzeczniał swoje wypowiedzi. Nie miał na ten moment ani prawa ani ambicji by choć w najmniejszym stopniu przewodzić. Co nie znaczy, że nie będzie się wtrącał gdy chodzi o ważne sprawy. Już to pokazał. Droga nie była trudna. Wystarczyło się kierować wiatrem i tym co niósł ze sobą. Jedyna niedogodność o jakiej można powiedzieć, to to, że się szło w odwrotnym kierunku niż chciał tego nos. Jednakże w końcu doszliśmy do wielce przyzwoitej gospody. Nazywała się “Pod Krakenem”. Ach te karczemne nazwy. Pewnie w środku będzie można usłyszeć opowieści o walcznym kapitanie i jego statku, który uciekł Krakenowi. Ba! Może zabił! I postanowił otworzyć to lokum. Albo obrabował pirata płynącego statkiem o tej nazwie. Bo widok był okazały. Dwupiętrowy bydynek z barwionymi na zielono ścianami oraz szybami. Szybami! Od razu było widać, że znajdziemy tu nie byle majtków a poważnych kapitanów i im równych. Idealne miejsce by zaciągnąć się do roboty. Gorzej jeśli szło o informacje. Ale czy można mieć wszystko? Po przejściu przez próg było lepiej. Wesoło płonał kominek, izba się powoli zapełniała gdyż zbliżały się godziny wieczorne. Między gośćmi uwijały sie dwie urodziwe dziewki, a całą salę wypełniał zapach najróżniejszych potraw z owoców morza. Świeżych. Warto dodać. Tak więc zieolonooki udał się do barmana.

- Witam poczciwego gospodarza! Podaj mi kufel jakiegoś przedniego piwka, bo mi w gardle zaschło! - Karczmarz skinął przyjaźnie głową i spełnił zamówienie. Czemuż by nie? Grzeczność wymagała też spróbować przed dalszą rozmową.
- Ach... nie ma to jak porządna karczma i porządne piwo. Ale dość prawienia komplementów. Powiedz mi. Jak tam sprawy mają się w Cintrze? Nagle mile widziany tu Nilfgaard? Skelllige rozrabiają? Powiedz mi proszę, bom podróżnik z daleka i nic nie wiem. Nie wiem nawet ile tu zostane.
- Mile widziany? - powiedział barman chłodno - powiem ci coś tylko raz przybyszu, raz jeden, żebyś zrozumiał. Jeżeli padnie na ciebie chociaż cień podejrzenia, że kiedys chociażby odezwałeś się przyjaźnie do Nilfgaardczyka, większość rzeczy w tym mieście pozostanie dla ciebie niedostępna. Lepiej nie zadawaj się z nimi, nie rób z nimi interesów, chyba, że chcesz ich porządnie ojebać na grubą kasę. Wtedy - spuścił oczy, wycierając kufel - służymy pomocą.
- Hyh. Dobrze wiedzieć, że pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają. Jadąc tu zastanawiałem się jak bardzo zmieni was to małżeństwo. Otóż wyobraź sobie, ze walczyłem pod Brenną w chorągwi Słodkiej Trzpiotki. Podobnie jak ona pochodzę z Koviru więc z czarnymi ja mam taki kontakt, że co najwyżej śnią mi się po nocach. Martwi. Ale powiedz ty mi jeszcze. Dzik Morski ma takie samo podejście co wy? Czy jednak Cirilla na tronie spiłowała mu te wielkie kły. Chce wiedzieć o co psia mać walczyłem! - Tak po prawdzie to ani nie walczył pod Brenną, ani nie miał nic do czarnych. Ba! Emhyra van Emeriesa wręcz darzył niemal nabożnym szacunkiem. W przeciwieństwie do królów czterech królestw. Ale nie było bezpiecznie jak widać odnosić się z takim podejściem.
- A chuj tam wie, co Dzik Morski chce - żachnął sie barman - nie pokazuje się coś ostatnio... A mógłby i czarnym krwi napsuć, przydałoby się. Za to co nam tu parę lat temu udządzili, tfu. Do dzisiaj moje dzieci się budzą z krzykiem po tamtych parszywych rzeziach. A teraz - patrzcie, coś znowu się szykuje, bo czarni poruszeni jakby im osa dupy pokłuła.
- No, ale starczy już tego - szukacie tu czego? Czy tylko pokoju i kufla piwa przy kominku?
Jego nowy klient uśmiechał się tajemniczo kącikiem ust. I zaczął mówić przyciszonym głosem.
- Wspomniałeś, że gdybym chciał sam napsuć krwi jakiemuś czarnemu służysz pomocą... Za długo znam wywiad Nilfgaardu by nie podejrzewać, że jesteś szpiclem. Mimo wszystko zaryzykuje. Widzisz podobno znowu się robi nieprzyjemnie. Więc wysłano mnie tu by narozrabiać tyle ile się da. W ramach zdobywania zaufania przez nas obu co powiesz na coś takiego. Ty mi wskażesz statek, który jakoś tak teraz jest rozładowywany z cennego ładunku. A za dzień czy dwa posłuchasz uskarżania się tego pana. Wtedy mógłbym przyjść z prośbą pozbycia się pewnego... smrodu. Zainteresowany? - Jeśli ktoś by to usłyszał pewnie byłoby nieprzyjemnie, ale w harmidrze rzadko coś słychać, a i nie zrobił jeszcze nic złego.
- Zobacz na statki kupieckie pod banderą czarnych, które stoją w północnym porcie. Z tego co wiem, jeden albo dwa są właśnie rozładowywane z jakiś towarów. Tylko jak tam będziecie szli - obejrzał się na tych, którzy byli z Raulem - nie kręćcie się za dużo i niczego nie próbujcie. Spore zabezpieczenia, tak powiem.
- Ależ to spodziewane jest. Dziękuje za miłą rozmowę i napitek. Ale teraz będę musiał się wziąć do roboty. Monety na piwo same się nie uzbierają. - Po tych słowach wręczył mu należność ze sporym napitkiem. Teraz mógł się rozejrzeć za swoim krasnoludzkim kompanem. Musiał go do czegoś namówić.

Dostrzegł go niedaleko obok, właście żłopał piwo. Jeszcze dwa łyki i westchnął charakterystycznie, dla tych co zaspokoili pragnienie i walnął nim w blat.
Wziął swój kufel, którego jeszcze nie skończył i dosiadł się do Arhimana.
- Mam dla ciebie złą, dobrą i lepszą wiadomość. Zła to taka, że jednak Cirilla przypiłowała kły naszym piratom. Dobra to taka, że prawdopodobnie nawiązałem kontakt, który się przyda jak dojdzie tu do powstania. A lepsza to taka, że mam pomysł jak załatwić nam transport i dwa razy na tym zarobić. Problem w tym, ze to trochę niebezpieczne i trochę bardzo nielegalne.... Mogę liczyć na twoją pomoc?
- Posłańców złych wieści kiedyś się wieszało... - stwierdził grobowo krasnolud, krytycznie oglądając dno kufla. Rany... na prawdę trzeba zarobić nieco grosza. - A średnia mówi, że jesteś takowym... - zażartował i pół zaśmiał się z poziomu tego “żartu”.- Nie ważne. Pewnie wchodzę, tylko podaj szczegóły.
- Plan w skrócie wygląda tak. Ja ubiorę kaptur i tym podobne po czym odciągnę uwagę strażników w dokach. Po czym ty zwiniesz pewnej osobie co cenniejszy towar by się załamał. Towar damy na przechowanie mojemu kontaktowi i pocieszymy biednego kapitana. Coś w stylu potrzebna ci ochrona albo odnajdziemy ci ten towar! Po czym na południe. I jak?
- Dobra, tylko trzeba dopracować szeczegóły. Musimy obejrzeć, dyskretnie, doki i dobrze by było poznać, przynajmniej ogólnie, rozmieszczenie strażników ich trasy, bla bla bla...
- To teraz czy za dwie kolejki?
- Aż tak nam się spieszy? Dzień w tę, czy we wtę nie zrobi różnicy. A może jeszcze reszta coś wymyśli.
- Wole mieć jak najszybciej kryte plecy. Wiesz, wojna jest problematyczna, ale co tam. No to za wredne plany!
Arhiman, niemal oscentacyjnie spojrzał do pustego kufla, jakby liczył, że otwierając szeroko oko coś w nim dopatrzy
- Chwileczkę... - zastopował towarzysza wznosząc palec - Panie starszy! - zawołał wznosząc kufel i w kilka sekund miał już nowy. - Więc za wredne plany - przytaknął przyjmując toast i upił duży łyk piwa. - Dobra, dokończmy, zapłacę i chodźmy obejrzeć doki.
Raul dopił to co mu w kuflu zostało. Jednak pół kwinty piwa to nie tak wiele.
- Następnym razem ja stawiam. - Poczekał, aż wszystko zostało załatwione po czym bez zbędnych pożegnań wyszedł z karczmy.
- Chętnie bym zaprosił do planu Devlina, ale jego stopa...
- Zobaczy się, może coś dla niego wymyślimy, albo okaże się, że ma większe jaja niż mi się wydaje...
- Jajami tyłka nie obronisz. - Udali się obaj “niby spacerując” do północnego portu patrząc na to, na co mieli.
 
SkyWei jest offline  
Stary 03-02-2012, 15:21   #46
 
Kovix's Avatar
 
Reputacja: 1 Kovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znany
Reinhold i Arhiman szli uliczkami grodu, kierując się na północ i podążając za coraz wyraźniejszym zapachem i szumem morza. Wszędzie naokoło było pełno kupców, kramarzy, warsztatów i manufaktur. Niestety, sporo też było patroli Nilfgaardu. Z każdym krokiem dwójka towarzyszy przekonywała się, że ukraść coś będzie niezwykle ciężko.

W końcu dotarli do portu, przy którym stało mnóstwo naprawdę imponujących statków. Większość z nich, co było od razu widoczne, należała do Cesarstwa. Reszta pływała pod banderą kilku najznaczniejszych Północnych Kompanii Handlowych. Oczywiście najlepiej byłoby okraść czarnych, ale jeżeli to okaże się niemożliwe…

Spędzili około pół godziny wypatrując z bezpiecznej odległości, jak wygląda przeładowywanie towarów, gdzie i w jakiej liczbie chodzą strażnicy i jakie są szanse powodzenia ryzykownej akcji. Wyglądało na to, że w porcie stacjonowały teraz trzy nilfgaardzkie statki, na których przewożone było coś wartościowego, i które wyglądały, jakby szykowały się do odpłynięcia za dzień lub dwa. Statki Kompanii Handlowych najprawdopodobniej nie wpływały dalej do Nilfgaardu, zresztą były mniejsze i chyba przewożone towary były też nie tak wartościowe.
Nie bez trudności dwójka mężczyzn odczytała nazwy trzech wypatrzonych statków Cesarstwa:

„Duma Emhyra”, najprawdopodobniej będąca dużym statkiem transportowym, „Zguba”, wyglądająca na niewielki, choć bardzo dobrze uzbrojony okręt transportowy lub zwiadowczy, oraz największy z nich, kolosalna wręcz „Cirilla”. Bohaterowie mieli przeczucie, że to może być nawet jeden z okrętów flagowych floty czarnych – cały czas kręcili się przy nim strażnicy oraz tragarze, wnosząc na pokład spore ilości ładunków…

Pozostało pytanie, który statek powinni wybrać.
 
__________________
Incepcja - przekraczamy granice snu...
Opowieść Starca - intryga w ogarniętej nową wojną Północy...
Samaris - wyprawa do wnętrza... samego siebie...
Kovix jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172