Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-03-2012, 19:31   #1
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
[Earthdawn] Krew na Wężowej Rzece

Osad nad jeziorem Pyros było wiele, bo i bogactwo jakim była wyjątkowo żyzna gleba przyciągało wielu. I ludzi i elfów, i orki i krasnoludy.
Selenthiel, co w języku elfów znaczyło tyle co “Urodziwa”, była jedną z pierwszych osad nad jeziorem Pyros. Było miastem elfów, cóż... pierwotnie było.
Obecnie założycieli miasta zbudowanego na płyciźnie w zachodniej miasta, kolejne fale osadników zepchnęły w głąb lądu.
Selenthiel zaś rozrastało się, powstawały kolejne budynki na palach wbitych w miękki muł jeziora. Karczmy, kuźnie, domy gier i sklepy. Pożywienia dostarczały elfi rolnicy i hodowcy, zatrudniający pomocników wszelkich ras.
Selenthiel dzieliło się na dwie części. Jedną z nich była przybrzeżna dzielnica leśna, zdominowana przez elfy i ich kulturę. Miejsce ciche i spokojne. Zżyte z naturą elfy potrafiły wkomponować swe domostwa i farmy w ostępy dżungli.
Była też część nawodna, dzielnica brzegowa. Dziesiątki drewnianych domów na palach, setki pomostów i sznurowanych drabinek. A pomiędzy pomostami cumowały okręty. Głównie parostatki t’skrangów oraz handlowe galery innych Dawców Imion, ale czasem i czółna dzikich t’skrangów które czasami przybywały do Selenthiel by wymienić swe wyroby i skarby dżungli na żelazo.
Bo mimo że spora część brzegów Pyros była gęsto zasiedlona, to jednak dookoła jeziora rozciągała się dzika i nieprzebyta dżungla Serwos.
Którą doskonale było widać zarówno z dzielnicy leśnej jak i brzegowej.


W Selenthiel nie było typowych dla Wężowej Rzeki, wystających z wody wież wiosek t’skrangów. Było tu bowiem za płytko na zbudowanie podwodnych kopuł, w których osiedlają się członkowie tej rasy.
Dlatego też w mieście dominowały elfy, orki i ludzie... a ostatnio zwiększała się populacja krasnoludów.
Niemniej t’skrangi były często tu spotykane, choć głównie w dzielnicy brzegowej i zazwyczaj przejazdem. Miasto bowiem żyło z zaopatrywania w żywność statki i przewożenia jej nimi w dół rzeki, do Travaru.
Choć w tej chwili żyło odwiedzinami wojennego okrętu K’tenshin “Rubinowy miecz” stojącego w najlepszym i największym doku miasta. Zwykle taka galera oznaczała, czas zapłaty haraczu za osiedlanie się na ziemiach tego aropagoi. Ale to nie był czas opłat. Więc jakiż był powód, odwiedzin “Rubinowego miecza”?
Teorii było tyle co plotkarzy. Od nakazu ściągnięcia dodatkowego haraczu z Selenthiel, przez pojawienie się w okolicy piratów, albo nawet siepaczy z Domu Wydry, po tajną misję związaną z odwieczną rywalizacją z Domem V’strimon, albo sekrety powiązane ze smokami. Tak, tak... nawet w obecnych popogromowych czasach wielu wierzyło, że za każdą intrygą stoi jakiś smok.
Lecz jakiekolwiek były powody pojawienia się “Rubinowego miecza”, ta opowieść nie wiąże się z tym okrętem. Cóż.. prawdopodobnie się z nim nie wiąże.

Natomiast dotyczy...

Awicenny, elfa właśnie stojącego na środku izby biesiadnej karczmy w dzielnicy leśnej. Elfa wpatrującego się martwego przedstawiciela własnej rasy. Brutalnie zamordowanego przedstawiciela własnej rasy, gwoli ścisłości. Poderżnięte gardło, twarz wykrzywiona w grymasie przerażenia i bólu, rozdarte na klatce piersiowej szaty martwego elfa, odsłaniały wycięte w skórze wzory. Dzieło szalonego artysty i mordercy zarazem.
Awicenna stał pośród innych elfów, równie zszokowanych co on sam. Spoglądał w oczy trupa, w przerażenie wpisane w jego wzrok. I grymas bólu uchwycony w otwartych ustach.
Spoglądał na osobę, z którą wczorajszego wieczora pił miejscowy trunek w karczmie “Pod wesołym zbrojmistrzem”.
Zwłokom przyglądał się elf o strych rysach i misternie splecionych włosach.


W kołczanie na jego plecach tkwił pęk strzał. A szczupła i wąska dłoń, czule pieściła łęczysko łuku, w podświadomym odruchu wynikającym z głębokiego zamyślenia owego elfa.
Był chyba tutaj miejscowym śledczym. I na pewno adeptem łucznikiem.
Elf skupił swe spojrzenie na Awicennie i spytał bez sięgania po uprzejmości. -Był twoim przyjacielem? Widziano cię z nim.
Spojrzenia paru innych elfów również utkwiły w iluzjoniście, szykującym odpowiedzi na to pół pytanie, pół oskarżenie.
Czy widziano? Na pewno, wszak się nie ukrywali.
Czy był przyjacielem? Ani trochę.
Awicenna poznał go rankiem wczorajszego dnia. A dokładniej to on rozpoznał Awicennę.
Gelathain, elf trubadur, zbieracz pieśni i opowieści.” Tak się przedstawił.
Słyszał opowieści o wydarzeniach w Urupie. I przy tej okazji poznał i inne czyny Awicenny dokonane podczas podróży. Nie do końca wierząc w ich prawdziwość ruszył tropem iluzjonisty, szukając prawdy pomiędzy zmyśleniami i konfabulacjami.
I tak tym tropem Gelathain dotarł za Awicenną do Selenthiel. I razem spędzili wieczór na rozmowach, wymianie poglądów i opróżnianiu kieski trubadura. Bo Gelathain stawiał kolejne kielichy trunku, w zamian żądając opowieści.
Był to więc przyjemny wieczór spędzony w karczmie. Nie tak przyjemny, jak być mógł, gdyby zamiast trubadura, była jakaś zachwycona jego osobą elfka... nie można mieć wszystkiego, prawda?
Był to przyjemny wieczór, zakończony długim snem we własnym łóżku. I brutalnym przebudzeniem wywołanym krzykiem służącej. Gelathain leżał martwy na środku izby biesiadnej “Pod wesołym zbrojmistrzem”. Zginął brutalnie zamordowany. I nikt łącznie z iluzjonistą, nie usłyszał jego krzyków.
Czy był przyjacielem? Nie. Ale i tak jego śmierć była wstrząsnęła Awicenną.

A kolejny wstrząs dopiero się zbliżał.

-Tak panienko. Widzieliśmy tego lalusia.- rzekł duży i muskularny acz młody ork o masywnej szczęce, ostrych kłach i podobnym spojrzeniu. Czarne szczeciniaste włosy związane w kucyk. Prawy policzek przecięty tatuażem błyskawicy. Przy szerokim skórzanym pasie, równie szeroki krasnoludzki miecz o wytartej rękojeści.- Taki jak mówisz.. brodaty z fircykowatym mieczykiem. Przybył niedawno. Kręcił się wśród pomostów, a potem udał do leśnej.
Temu orkowi, towarzyszyli dwaj ludzie, chude obdartusy. Równie młode. Uzbrojonemu w szeroki nóż rudzielcowi o długich nierówno przyciętych włosach sypał się dopiero pierwszy wąs. Drugi młodszy, dzieciak prawie z dumą opierał się o nabijaną kolcami pałę.
-Ale co tu ganiać za jakimś elfem. My ci w porcie możemy wszystko pokazać. I z nami będziesz bezpieczna.- uśmiechnął się ork waląc dłonią w swą szeroką klatkę piersiową.- No co... pokazać ci uroki miasta, ślicznotko?
No tak. Do tego Amaltea jeszcze się nie przyzwyczaiła. W rodzinnych okolicach nie do pomyślenia byłoby by tacy osobnicy zaczepiali kogoś od siebie możniejszego. W Barsawii było inaczej, tu byle awanturnik czuł się równy bogatszym od siebie.
A młody ork z błyskawicą na twarzy o imieniu Hrusk, twierdził że wiedział gdzie jest jej krewniak.
Twierdził, że widział elfa z mieczem przypominającym ten z jej opisów. Tylko czy można mu wierzyć?

A skoro o kłamstwach mowa.

-Dowaliłeś Pustułce? Przecie to ponoć wredna zołza.- te słowa wyrwały Aune Sala od miski.
Kolejne były zresztą równie ciekawe.- I szpetna, tak jak powiadają. Wielki rogaty babsztyl, jak to trollice... Ale nie dała rady moim mieczom.
Chrapliwy nieco ton głosu wydobywał się z ust sporego osiłka o potężnej budowie ciała.



I posługującego się sporymi orczymi mieczami jednosiecznymi. Misternie zdobiony oręż był zaniedbany, podobnie jak jama usta osiłka z której wydobywał się nieświeży oddech. Szpetna brodata gęba ozdobiona była blizną i bielmem na lewym oku, a łysiejąca głowa świadczyła o zaawansowanym wieku.
Podobnie jak wyprawiony pysk jakiegoś gada świadczył o kiepskim guście mężczyzny. Co by jednak nie mówić, to nie można było powiedzieć że dwumetrowa sylwetka człowieka nie robiła wrażenia, podobnie jak zwoje mięśni.
-Taaa... nie taka Pustułka straszna jak powiadają.- zaśmiał się jej samozwańczy pogromca.
Aune odłożyła łyżkę przestając jeść, a zaczęła słuchać. Od czasu remontu "Mewy" nie miała zbyt wielu okazji do rozrywek. Od świtu do nocy, praca przy naprawie, a raczej reanimacji umierającego okrętu: heblowanie desek, naprawianie żagli, wymiana pękniętego poszycia.
Odpoczynek tylko przy posiłkach i podczas snu. To że z braku pieniędzy nie dało się zatrudnić odpowiedniej ilości szkutników dodatkowo utrudniało zadanie.
A teraz...
-Przycisnąłem jej głowę do pokładu i słyszałem jak piszczy ze strachu. Ten jej słynny bojowy okrzyk!- zaśmiał się głośno osiłek.
Aune posilała się w tawernie “Pod zbitym psem”, ponieważ ta znajdowała się blisko doków remontowych, dwóch jedynych doków w Selenthiel, w których można było naprawić mocno uszkodzony okręt... lub zbudować go od nowa.
Była to tania mordownia, z kiepskim żarciem i gorzkawym piwem. Za to pełna osób takich jak Aune, marynarzy, piratów, łupieżców, złodziei i tym podobnych typów.
Bójki zdarzały się tu często i czasami były krwawe. A za szkody płacili pokonani.
-Wytarłem jej paskudnym pyskiem pokład jej drakkaru. Bo żadna baba nie pokona Rothgara.- mówił głośno osiłek, chwaląc się chudemu towarzyszowi, w tunice przepasanej szarfą. Zapewne jakiemuś drobnemu kupcowi.
Mówił o wiele za głośno.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 15-03-2012 o 11:38. Powód: poprawki
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172