Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-07-2016, 16:13   #1
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
[ASOIAF] Fortunes of War

2 Miesiąc 212 roku AC. Zachód. Grey River.



Reaver Rest, rodowa siedziba Seaver od kilku dni przypominał ul. Przygotowania do ślubu Mildrith, wdowy po poprzednim dziedzicu Damonie z Seathanem, jego następcą ... szły pełną parą. Wielu znamienitych gości zjechało na ślub, co dodatkowo utrudniało przygotowania. W powietrzy dało się wyczuć napięcie, spowodowane nie tylko zwykłym stresem związanym z taką uroczystością, ale również wszystkimi ukrytymi powiązaniami.

Bunt Blackfyre zakończył się ponad 16 lat temu, bo ciężko było nazwać tak mały zryw, do którego miało dojść w zeszłym roku. Mimo upływu tak długiego czasu, ludzie walczący po przeciwnych stronach patrzyli na siebie nieufnie. Jednak obecność Tybolta Lannistera ich Lorda i Namiestnika Zachódu studziła największe "gorące głowy", przed zrobieniem czegoś głupiego.

Inaczej było z rodziną panny młodej, rodem Cleverly. To byli nuworysze, uszlachetnieni niedawno i cała "stara" szlachta patrzyła na nich z góry. Jako element nowy, obcy, niepożądany i po prostu niestabilny. Dodatkowo smaczku tej sytuacji dodawało to, iż wszyscy wiedzieli, że byli to zwykli zbóje. Obecnie zaś mówiono o nich raubritter (oczywiście nigdy w ich obecności), wszakże jak głosiły wieści nadal trudnili się dawnym procederem. Tym samym mniejsze rody, które mogłyby uznać ich "za swoich", odczuwały do nich nieufność, niechęć lub po prostu złość, gdyż znaleźli się po nieodpowiedniej stronie ich mieczy.

Cała ta kolorowa zbieranina, wraz ze wszystkimi innymi przygotowaniami była głównym problemem dla Burgrabiego Ser Hortona Haigha. Zarządca Seaverów przekonał się, iż nie tylko plany bitewne zazwyczaj nie przetrwają pierwszego kontaktu z "wrogiem". To samo można było powiedzieć, o wszystkich przedsięwzięciach wymagających ogromnych nakładów finansowych i skutecznego planowania. Od problemów z zakwaterowaniem i prowiantem, po incydenty związane z chłopami. Ostatni tydzień był dla niego pouczającym przeżyciem. Był szczęśliwy, iż za parę godzin będzie mógł odpocząć. Myślał, że jeżeli tylko zdoła dotrwać do uroczystości ślubnych i wesela wszystko się rozwiąże.

-Panie, panie ... Jacyś znaczniejsi lordowie zajechali na podwórze! - krzyk młodego służącego, wyrwał go z jego rozmyślań. Ależ jacyś to znaczniejsi panowie mogli pojawić się teraz? Zaproszeni goście byli na miejscu ... Chcąc nie chcąc Horton ruszył obejrzeć sobie przybyłych. Musieli być to jacyś rycerze chętni do uczestnictwa w turnieju.

-Wyciąga nas pewnie po nic, jacyś rycerze przyjechali i tyle. Powinieneś wlepić mu kilka kijów, to nauczy się rozpoznawać znaczniejszych ludzi - powiedział Ser Decimer Appleton, dowódca Hortonowej straży idący z nim ramię, w ramię.

Zamilkł gdy wyszli na podwórze. Faktycznie znajdowało się tutaj kilka osób, a sądząc po ich oporządzeniu i koniach musieli mieć przynajmniej pieniądze. Dopiero po sekundzie Haigh zwrócił uwagę na ich herby. Pierwszego z nich rozpoznał natychmiast. Niebieski Sokół mógł należeć jedynie do Fowlerów ze Skyreach. Podchodzący pod 40 mężczyzna, dobrze zbudowany o krótkich siwych włosach i sumiastym wąsie mógł być tylko Lordem Arvingiem Fowlerem. Horton szybko skojarzył, iż uwielbiał on turnieje, był zresztą jednym ze skuteczniejszych ich uczestników.

Znając tożsamość tego człowieka, nie miał problemu z rozpoznaniem grupy stojącej po przeciwległej stronie podwórza i wpatrującej się w Fowlera i jego ludzi z wyraźną niechęcią. Czarny Wilkor na białym tle, będący herbem prowadzącego ich rycerza mógł należeć jedynie do Ser Addena Snowa zwany "Uśmiechniętym Wilkiem". Był on bękartem nieżyjącego już Lorda Starka i Manderleyówny. Otrzymał ostrogi z rąk księcia Baelora Targaryena za męstwo wykazane podczas bitwy na Redgrass Field. Kolejny turniejowy rycerz, oraz dowódca grupy najemników zwanej "Wilczętami" oraz jeżeli wierzyć plotkom przyszły członek Białej Gwardii. Towarzysząca mu dwójka rycerzy to musiał być jego kuzyn Ser Jedren Manderly oraz Ser Mikel Tarth. Dwaj rycerze wyglądali ponuro. Manderly był wyższy od każdego z obecnych tu ludzi, jednocześnie tak chudy, iż wydawało się, że powinien się przewrócić. Tarth mały, z lekko zarysowanym brzuszkiem, obserwował wszystko z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Ostatnim członkiem tej kompanii był 15 letni chłopak o wyraźnych Valyriańskich rysach. Callor Velaryon był dziedzicem tego rodu i giermkiem "Uśmiechniętego Wilka".

-Kłopoty? - zapytał po cichu Decimer, gdy wszystkie oczy zwróciły się w stronę Burgrabiego.

Tymczasem w Sali Narad


Seathan z zaciekawieniem obserwował Melwyna Reyne'a. Wysoki, chudy, liczący sobie 16 lat młodzieniec o strasznie długich, blond włosach i niebieskich oczach. Jego mina jak zwykle wyrażał raczej smutek, gdy przeniósł wzrok z towarzyszącego mu rycerza, na siedzącego na bogato zdobionym krześle Simona Seavera. Seniora rodu i dziadka Seathana. Lord Reaver Rest był starym człowiekiem, wyłysiał już dawno temu, jednak cały czas zachowywał majestat. Mimo swojego wieku był w dobrej formie i nadal wzbudzał strach we wrogach. Jedynie dziwny kaszel, który pojawił się niedawno wzbudzał zaniepokojenie siedzącego obok Maestra Trevyra. W tym wieku wszystko mogło pociągnąć starego Lorda na drugą stronę. Trevyr aplikował mu różne ziółka, mając nadzieję na poprawę, ale ta jeszcze nie nastąpiła. Tym razem jednak, to jego obowiązki jako rodowego szeptacza sprowadziły go do tej sali.

Atak kaszlu Simona na chwilę wyrwał wszystkich z ich rozmyślań. Lord podniósł kielich napełniony winem i szybkim haustem opróżnił go.

-Lordzie Reyne. Powtórz proszę moim doradcom to, co powiedziałeś wcześniej -

- Farmanowie i Sarsfieldowie zebrali sporo najemników, w związku z ostatnimi najazdami Żelaznych Ludzi. Z tego co słyszałem, chcą współpracować razem w razie kolejnej napaści. Chciałem porozmawiać z Lordem Simonem. Część moich starych doradców niepokoi zbliżenie się rodów, które mogą mieć pewne historyczne pretensje do ... ludzi, którzy mieli inne polityczne poglądy - młody Lord, który musiał objąć rządy nagle, po śmierci swojego brata w Wiosennej Zarazie, wydawał się swobodnym w tej nowej roli. Jednak to co mówił było niepokojące. Aluzje do buntu, sprzed prawie dwóch dekad (choć nadal żywego w pamięciu wielu ludzi), były za to, aż nadto czytelne.
-Myślałem, że o tym wiecie ... - dokończył

-Właśnie. - powiedział Lord Seaver ponurym tonem -Właśnie. Dlaczego nic o tym nie słyszeliśmy Maestrze? - mówiąc to Lord odwrócił się w stronę Trevyra, który nerwowo poruszył się na krześle. Faktycznie jego ptaszki zamilkły jakiś czas temu z wieściami z ziem tych rodów, ale jak do tej pory myślał, że to nic poważnego ... a może jednak?

Sala Rycerska


Vaenor Waters prowadził już dłuższą i ożywioną dysputę z Ser Craigiem Caldwellem. Właściwie to trudno byłoby, któremukolwiek z nich powiedzieć od czego się zaczęło, ale dyskusja o wszystkim i o niczym była fascynująca. Może powodem była pusta butelka Ginu stojąca między nimi. W całej hali rozstawiono już stoły, krzątała się służba, Przy niektórych stołach siedzieli wcześni weselnicy. Vaenor przyszedł tu na początek sprawdzić akustykę, zrobić małą próbę. Przypadkiem natknął się na Caldwella, który jeszcze raz sprawdził salę pod względem bezpieczeństwa, a także dla zabicia czasu postanowił pokrążyć po zamku.

-Rum z Volantis ... tak rum z Volantis. Zdecydowanie - powiedział rozmażony Ser Craig

-Dornijska Grappa - odpowiedział bard Waters i chciał natychmiast coś dodać, gdy ich dysputa została przerwana przez dwa upadające na podłogę krzesła. Dwóch starszych rycerzy, jeden zaprzysiężony Tarbeckom a drugi Presterom podnieśli się ze swoich miejsc, łapiąc rękami za rękojeść swoich mieczy. Nie zostały one wyciągnięte, ale łatwo było zauważyć, że wystarczyła jedna iskra

-Powtórz to zdrajco! - krzyknął rycerz Tarbecków

-Ha! Bardzo odważnie stawialiście przeciwko nam dopiero na Polu Czerwieni! Po przybyciu waszych sojuszników! -

-Zdradziliście królestwo, a ty się jeszcze tym szczycisz?! -

-Szczycę się honorem! -

Widać było, że dwaj ludzie czekali tylko na złe słowo, aby rozpocząć walkę. Zarówno Vaenor jak i Caldwell zdawali sobie sprawę, że jeżeli czegoś nie zrobią dojdzie do walki, być może rozlewu krwi, a tego by nie chcieli. 16 lat ... ktoś mógłby pomyśleć, że powinni dać sobie już z tym spokój.

Krużganek Zamkowy


Lady Mildrith spacerowała. Po części z nerwów, myślała, że drugie małżeństwo przyjmie spokojniej, chociaż nie do końca była to prawda, po części dlatego, że musiała odpocząć chwilę od babinca, w który zamieniła się jej komnata. Zwłaszcza, że część panien potrafiła tylko szczebiotać. Po pewnym czasie mogło to być męczące. Spacer ten mógł okazać się darem od bogów, gdyż zauważyła wjazd dwóch "zbrojnych" grup na dziedziniec a następnie pojawienie się zarządcy Ser Haigha. Mildrith przypatrzyła się całej grupie uważnie. Zdecydowanie nie spodobał się mężczyzna z niebieskim sokołem na tarczy. Lord Arving Fowler. Jego twarz zdradzała niechęć, ale było w nim coś dodatkowego, coś co wzbudzało w niej niepokój.

Drugi z "przywódców", człowiek z Północy o długich ciemnych włosach opadających na ramiona i niebieskich oczach, wzbudzał przyjemniejsze uczucia. Nie był specjalnie przystojny. Jednak jego uśmiech i aura jaką roztaczał, sprawiała, że można było uznać go za przyjaznego człowieka. Był potężnym, 30 letnim mężczyzną, Jego niebieskie oczy zdawały się wyłapywać każdy szczegół otoczenia. Na chwilę podniósł wzrok i popatrzył na Lady, kłaniając się jej. Dopiero po dłuższej chwili Mildrith zdała sobie sprawę, że ostatnie czasy, musiały być dobre dla rycerza. Pewnie jeszcze kilka lat temu, był tylko potężny, teraz dodatkowo doszło trochę tłuszczu. Nie był gruby, ale według niej powinien zgubić parę kilogramów. Słyszała, że ta dwójka była rycerzami turniejowymi. Nie lubili się, ale nie to przyciągnęło jej wzrok do Lorda Snowa. Przypomniała sobie opowieść pewnego najemnika, który brał udział w tłumieniu buntu Blackfyre'ów w zeszłym roku. Mówił on, że Adden Snow, wraz ze swoimi ludźmi brał udział w tej akcji. Nie to było jednak ciekawe. Bardziej interesujące było to, że żył w przyjaznych stosunkach z Bryndenem Riversem. Namiestnikiem Króla zwanym "Bloodraven". Najemnik był pod wrażeniem zdolności obu bękartów, stąd o tym wspominał. Oczywistością było, że przyjechali na turniej. Jednakże czy tylko? Poza tym ciekawiło ją, co zrobi ser Horton, z tymi dodatkowymi szlachetnymi gośćmi. Poza tym, może da się tą sytuację jakoś wykorzystać?
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172