02-04-2017, 21:59 | #1 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | [TOR] Opowieści z Dzikich Krajów Opowieści z Dzikich Krajów Tom 1: Tam Gdzie Rzeki Płyną Złotem Mroczna Puszcza, Dzikie Kraje 2951 TE, wg. Rachuby Królów 10 Narbeleth, Świt W bród przeszli strumień i biegiem przebyli otwartą, bezdrzewną, porośniętą tylko sitowiem przestrzeń na jego drugim brzegu. Dopiero dalej znów trafili na pierścień drzew, przeważnie wielkich dębów, między którymi tu i ówdzie rósł wiąz lub jesion. Grunt tutaj był dość równy, poszycie lasu skąpe. Drzewa jednak stały tak gęsto, że wędrowcy nie widzieli drogi przed sobą. Wiatr dmuchnął nagle, rozwiewając liście i z chmurnego nieba spadły pierwsze krople deszczu. Potem wiatr ucichł, a deszcz runął rzęsiście. Awanturnicy brnęli naprzód, jak się dało najśpieszniej, przez kępy traw, przez zwały uschłych liści, a deszcz szumiał i pluskał dookoła. Nie mówili nic, oglądali się tylko wciąż to za siebie, to na boki. Po półgodzinie odezwał się Darr, syn Holgha:
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019 |
10-04-2017, 00:07 | #2 |
Reputacja: 1 |
__________________ Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje. Nie jestem moją postacią i vice versa. Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 10-04-2017 o 12:38. |
10-04-2017, 09:26 | #3 |
Reputacja: 1 | Famira widząc co się dzieje zatrzymała się, odruchowo pogładziła brodę, po czym położyła dłoń na rękojeści siekiery w delikatnym, pieszczotliwym geście. Następnie nie bacząc na innych zaczęła cichuteńko kierować się w stronę atakujących. Miała nadzieję, że uda jej się zajść ich do tyłu. Gdy była już blisko odezwała się pełnym głosem w którym zabrzmiał jedynie cień jej oburzenia.
__________________ Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett Ostatnio edytowane przez Wisienki : 10-04-2017 o 21:35. |
10-04-2017, 15:29 | #4 |
Reputacja: 1 | Bogactwa szczęścia nie dają. Wiedza ta poparta była wiekami doświadczeń, noszącymi znamię klęski, śmierci i zniszczenia. Bogactwo było jak władza, przyciągało swą słodyczą i mamiło zmysły. Wciąż jednak znajdowali się tacy, którzy dla jego zdobycia gotowi byli do wszystkiego. Narniel do takowych osób nie należała. Biorąc to pod uwagę, jej udział w wyprawie Darra, syna Holga, mógł dziwić. Wszak wyruszyli właśnie w celu zdobycia bogactwa. Wyruszyli po skarby tych, którzy dawno już odeszli. Tych, których ciała obróciły się w proch. Tych, po których pozostały jedynie legendy, a i te powoli odchodziły w niepamięć. Narniel jednakże nie ruszyła po to by obłowić się łupami, przez co taki, a nie inny wynik ich trudów nie powodował u niej gniewu czy chęci do robienia wyrzutów. Zamiast tego jej serce przepełniała radość płynąca z przebywania wśród ukochanych drzew. Jej stopy lekko muskały porośniętą mchem ziemię, gdy biegła przed siebie. To, iż był to bieg będący ucieczką, nie zmniejszało przyjemności, która z niego płynęła. Jej oczy wypatrywały najlepszej drogi, jej uszy wychwytywały szmery, mogące oznaczać zbliżającego się wroga. Puszcza była jej domem, tu czuła się najlepiej. Każde drzewo, każda roślina, która pod nim rosła, była jej znana i darzona przez nią uczuciem. Długowłosa elfka, pomimo klęski wyprawy, była zwyczajnie szczęśliwa, chociaż owe szczęście było naznaczone smutkiem, którego powodem były macki zła, które z każdym dniem zdawały się sięgać dalej.
__________________ “Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.” |
10-04-2017, 23:06 | #5 |
Reputacja: 1 | - Nigdzie nie idziecie - oznajmiła twardo blondwłosa. - Puścić was wolno byłoby... niemądre. Bardziej prawi towarzysze oburzyli by się, bo przeto napaść kolejnych możecie. Strzałą w plecy mogą was pożegnać. Chyba, że odejdziecie tylko z frakiem na ciele i jedzeniem, zostawiwszy resztę pod nogami... To mogłoby ich przekonać, choć nie jestem pewna - zakończyła kierując wzrok na jakże dobroduszną Famirę. |
11-04-2017, 20:52 | #6 |
INNA Reputacja: 1 |
__________________ Discord podany w profilu |
11-04-2017, 21:51 | #7 |
Administrator Reputacja: 1 | A niby wszystko miało być takie proste - iść, zdobyć skarb, wrócić... I, niestety nie wyszło jak w balladach, śpiewanych przez pieśniarzy, co to dni i noce przy winie spędzali, Mroczną Puszczę znali tylko ze słyszenia, a skarby widzieli tylko w swej wyobraźni. Zero złota, horda kłopotów. I zmęczenie. I strach, bo kto by chciał zakończyć swój żywot jako przekąska krwiożerczych bestii. Cud jakiś chyba sprawił, że bestie w końcu się zniechęciły i zaprzestały pościgu. Chyba zaprzestały, bo póki człek drzwi za sobą nie zamknął, niczego nie mógł być pewien. A potem i tak wszystko zależało od tego, gdzie się trafiło. Kolejne kłopoty nie ich, o dziwo, dopadły. Kłopoty przybrały postać trzech opryszków, którzy usiłowali (w mało skuteczny jak na razie sposób), pozbawić kogoś majątku, a może i nie tylko tego. Rozsądny bandyta nie traktuje zbyt poważnie słowa 'albo', znajdującego się między słowem 'pieniądze' a słowem 'życie'. Zabranie jednego i drugiego zapewniało zysk bez obaw, że ofiara będzie szukać sprawiedliwości. Erland bez okazywania emocji spoglądał na rozgrywającą się przed jego oczami scenę. Nie pierwszy to raz i nie ostatni na tych ziemiach, że ktoś sięgał po cudzą własność, a on wszak nie był przedstawicielem prawa. Czasami, nie da się ukryć, bywał nawet na bakier z niektórymi fragmentami prawa. To jednak nie znaczyło, że miał się bezczynnie przyglądać rabunkowi. Pozostali kompani mieli podobne zdanie. Nikt jakoś nie zechciał wysłuchać słów trójki opryszków, którzy wykrętnymi tłumaczeniami i w końcu niedoszli bandyci odeszli - bez łupów i bez broni, na dodatek dalecy od skruchy, hojnie szafując obietnice zemsty. Nie do końca w taki sposób wyobrażał sobie Erland zakończenie tego spotkania. Jego złotouści kompani ocalili majątek (a zapewne i życie) kupca, lecz przysporzyli sobie wrogów. Najwyraźniej ich niewielkiej kompanii nie towarzyszyło szczęście. No ale nie wypadało wpakować bezbronnym paru strzał w plecy... Jedynym w tym momencie działaniem było, zdaniem Erlanda, doprowadzenie sprawy do końca i udzielenie kupcowi pomocy. Jako że inni popierali tę opinię, mała karawana ruszyła w stronę Sal Thranduila. |
12-04-2017, 12:34 | #8 |
Reputacja: 1 | Syn Elentari podążył w kierunku wyznaczanym stopami Baldora, choć nieco poza Dziećmi Słońca i Aulego. Jednakże po niedługiej dość chwili, zrównał swój krok, by zwrócić się do Darra.
__________________ Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje. Nie jestem moją postacią i vice versa. |
13-04-2017, 18:30 | #9 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Leśne Królestwo, Mroczna Puszcza 2951 TE, wg. Rachuby Królów 13 Narbeleth, Zmierzch Ledwo swój koniec miała pierwsza wyprawa, a już kolejna przygoda majaczyła na horyzoncie. Po nieoczekiwanym spotkaniu ze strażnikami, którzy napadli na karawanę, której poprzysięgli bronić, bohaterowie połączyli siły ze zdradzonym przez swoich ochroniarzy wędrownym handlarzem i ruszyli w długą podróż do Sal Thranduila, gdzie mieli nadzieję spędzić kilka kolejnych dni, przed czekającą ich znacznie dłuższą wędrówką. Ostatecznym celem wyprawy była bowiem znajdująca się po drugiej stronie Mrocznej Puszczy niewielka osada, zamieszkała przez leśnych ludzi, którym przewodził (choć w tym wypadku było to dość naciągane określenie, albowiem bardziej zwykł służyć radą, a lud ów zwykł go słuchać) pewien ekscentryczny, acz bardzo szanowany w tej okolicy mędrzec, zwany Radagastem Burym.
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019 |
17-04-2017, 19:28 | #10 |
Reputacja: 1 | Tratwą płynęli przez dłuższy czas. Z mgły powoli zaczął wyłaniać się brzeg wyspy, gdzie stało kilka chatek w pobliżu strumienia, który kaskadami wypływał z wnętrza wzgórza. To nim ongiś kompania Thornina Dębowej Tarczy uciekła z elfickiego więzienia i popłynęła dalej, wraz z Leśną Rzeką, w stronę Ereboru. Zbliżyli się do tego miejsca i trafili pod bramę, za którą znajdowała się wysoka skalna ściana. Przez opuszczoną kratę przepływał strumień, który prowadził w głąb Leśnego Królestwa, a po okalającym bramę murze przechadzało się kilku wartowników, którzy na widok Lindara otworzyli wrota, pozwalając im podpłynąć jeszcze bliżej. Wtedy właśnie odezwał się kwatermistrz:
__________________ Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett |