21-06-2017, 23:10 | #91 |
Reputacja: 1 | Nie podobnym było czas cały w piątkę w sekrecie się naradzać toteż Zahija i Ianus odłączyli się na czas pewien od pozostałych najemników, którym Hamadrio planował kierat w kopalni. Rozmawiali przez chwilę przyglądając się to osobistemu wozowi kupca, to znów swoim kompanom, po czym Ianus wrócił oznajmić reszcie swoje postanowienie. - Sprawę przemyślałem - Accipiter, który wcześniej dość szybko i ochoczo obstawał przy wymordowaniu kupca i jego zbirów, teraz wyglądał raczej ponuro - Nawet jak szybko Hamadrio zabijemy, to reszta nie będzie mieć powód by się na nas nie rzucić. A żołnierski nos mówi mi, że tej jatki nikt nie wyżyje. Zabieram się stąd po wieczerzy. Mogę wziąć chłopca na koń. Wskazał Khazrę. - Tylko się nie obżeraj. Resina ma już swoje lata.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
22-06-2017, 18:55 | #92 |
Reputacja: 1 | - Lepiej nie jeść ani nie pić niczego co zaofiaruje nam Hamadrio - Zahija odniosła się do ostatniego zdania Ianusa. - Ale trzeba udawać. Po zmierzchu zabrieramy konie lub je płoszymy i odjeżdżamy. Wszystkie prócz konia zaprzęgniętego do wozu. Zahija wymieniła z Ianusem porozumiewawcze spojrzenia. - Ja i Theorczyk będziemy zamykać odwrót. |
25-06-2017, 21:13 | #93 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014 Nieobecna 28.04 - 01.05! Ostatnio edytowane przez Autumm : 25-06-2017 o 21:16. |
26-06-2017, 22:08 | #94 |
Reputacja: 1 | Jak gdyby nigdy nic, po postoju wszyscy wrócili na swoje miejsca i wyruszyli dalej, ku... przeznaczeniu. Droga, prosta jak strzelił, dobrze utrzymana, a do tego patrolowana przez dozorców, pozbawiona była jakichkolwiek niespodzianek. Trakt był uczęszczany, często spotykali ciągnące z przeciwnej strony, od Sułtanatu karawany wyładowane egzotycznym towarem, tabuny koni lub stada wołów. Nie było niespodzianką, gdy po południu Hamadrio zatrzymał swój wóz na poboczu drogi i przywołał Okara, a ten zarządził zmianę kierunku jazdy. Nie uszło uwadze Enki ani Cedmona kilka porozumiewawczych spojrzeń między "starymi" najemnikami. Zjechali z traktu i skierowali się wolno na północ, wgłąb lądu, ku wyraźnie widocznemu w ścianie gór wyłomowi. Gdy nastał wieczór, wozy tradycyjnie zostały ustawione w okrąg, konie spętane i puszczone na trawę, a Muta z pomocą Valdra wzięli się za przyrządzanie posiłku. Z mieszkalnego wozu Hamadrio zostały wyniesione dwie pokaźnych rozmiarów beczułki, które stanęły nieopodal ogniska. W tym czasie, korzystając z chwili spokoju ghagańska zwiadowczyni niezauważona opuściła obozowisko. Biegnąc, nisko pochylona między trawami wypatrywała miejsc, które mogłyby pomóc grupie w ucieczce. Zatoczyła szeroki krąg wokół obozu, natrafiając na skalistą bruzdę prowadzącą w kierunku gór. Być może ucieczka w tamtą stronę była dobrym pomysłem. Korzystając z ostatnich chwil dnia, przyjrzała się jeszcze zboczom na północy. Porośnięte były lasami, poprzecinane wąwozami, dzikie. Z kręgu wozów dochodził cudowny zapach gotowanego w korzennych przyprawach mięsa. Enki weszła między wozy - a Khazra poklepał pokaźny bukłak, dając jej znać, że truciznę, którą wyszukała już zdołał wymieszać z winem. Wszystko było przygotowane. Trzeba było liczyć na łut szczęścia. - Przyjaciele - zagaił Hamadrio, gdy już wszyscy zasiedli do posiłku. - Wciąż jestem w doskonałym nastroju. Cieszcie się razem ze mną! Zarobiłem na niewolnikach krocie, a w najbliższej perspektywie mam kolejne gigantyczne zyski. Ale tym razem wy będziecie mieli w nich udział! Odszpuntowano beczki. Ktoś niewtajemniczony nie zorientowałby się, że z jednej beczki Halbart nalewa dla swoich, a z drugiej dla nowych. Khazra puścił w ruch swój bukłak, który obszedł kolejkę i wrócił do niego niemal pusty. Ciemności jakie zapadły sprzyjały ukradkowemu wylewaniu zaprawionego trucizną wina na ziemię. Wszyscy bawili się doskonale! Cedmon, udając że idzie za potrzebą, upewnił się, że konie są przygotowane do drogi. Ianus wybrał dogodny moment i zataczając się powędrował na stronę, tuż za Johenem, który przystanął między dwoma wozami i oddawał mocz. Jęk ulgi towarzyszący strumieniowi uwalnianej uryny został nagle zastąpiony przez zduszony krzyk bólu. Thoer z zimną krwią wbił okaryjskiemu najemnikowi miecz w plecy. - Patrzcie! Tam! - krzyknął Khazra, wskakując na wóz i pokazując palcem na coś w ciemności. Oczy wszystkich powędrowały we wskazanym kierunku. Okrzyk podchwycili Cedmon i Mumamba, którzy podnieśli się z ziemi i pobiegli w ciemność, na skraj obozowiska. Podstęp najwyraźniej zadziałał, bo pozostali najemnicy poderwali się i ruszyli za nimi. - Mój brzuch - jęknął Muta i zgiął się w pół. |
27-06-2017, 20:28 | #95 |
Administrator Reputacja: 1 | Suczy synu, obyś sczezł w męczarniach, pomyślał Cedmon, pozostawiając to życzenie w gronie niezbyt pobożnych, trudnych równocześnie do zrealizowania. Bardziej realne była ucieczka i kradzież koni. Dobry jeździec mógł bez problemu zabrać dwa luzaki, a podcięcie popręgów dodatkowo spowolniłoby pościg. Trzeba tylko było wybrać odpowiednie konie, by im założyć uzdy, i siodła, by czasem któryś z kompanów nie zleciał z końskiego grzbietu na pysk. Przygotowanie wszystkiego nie trwało zbyt długo - konie były spokojne i dobrze znały Cedmona. Niespodziewany okrzyk zakłócił jednak realizację planu. - Tam kogoś widziałem! Zaatakowali nas! - Cedmon wskazał kierunek, po czym rozpłynął się w ciemnościach, nim ktokolwiek zdążył zwrócić na niego uwagę. Jęk Mury nie skłonił Cedmona do zmiany planu. Uważał, że trzeba uciekać i gotów był bronić tego planu przed każdym z ludzi Halbarta. Oczywiście, gdyby "choroba" Muty się rozszerzyła, to to co innego... |
03-07-2017, 23:52 | #96 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014 Nieobecna 28.04 - 01.05! Ostatnio edytowane przez Autumm : 03-07-2017 o 23:56. |
04-07-2017, 01:08 | #97 |
Reputacja: 1 | - Prawdę rzekłaś z tym przymykaniem oka - spytał dosiadając się, jakby rewelacje przekazane przez Cedmona nie były najbardziej palące.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
04-07-2017, 09:11 | #98 |
Reputacja: 1 | Zahija czekała ukryta w mroku. Nieopodal, na wyciągnięcie ręki, stał jej wierzchowiec. Sarab już przebierał kopytami gotów wypruć przed siebie w tempie szurającego po pustkowiach wiatru. Nie usłyszała dźwięku miecza wchodzącego w ciało, ani jęku agonii, ale mogła dostrzec zarys Ianusa, który wykonywał pierwszą część planu. Pomyślała, że jej nowemu kompanowi zabijanie wychodzi z nadmierną lekkością, co gryzło się jej z usposobieniem - wesołego pijaczka. Zahija pomyślała, że może to tylko poza. Tak jak ona chowa twarz za maską by podbić w ludziach strach, tak Ianus zakładał swoją maską by owy strach uśpić? - Zbójcy - po obozie rozniosło się echo. Obserwowała w skupieniu jak Thoer zataszcza zwłoki przed majestat Hamadrio, jak nawołuje pozostałych najemników by się na własne oczy przekonali, by coś uradzili a przynajmniej uradził ich dowódca i wydał stosowne rozkazy. Zahija już zaplatała magiczne zaklęcia. Krew spływała pomiędzy palcami jej zaciśniętych pięści, po nadgarstkach i przedramionach uniesionych w górę rąk. Czekała tylko na moment aż legionista czym prędzej się stamtąd wycofa. Obejrzała się za siebie. Ogier przebierał niespokojnie nogami. Chyba wyczuwał, że szykuje się gaopada na złamanie karku. |
04-07-2017, 21:47 | #99 |
Reputacja: 1 | Mumamba nie wierzył w plan na który przystał. Nie ufał w jego powodzenie, ani w żadnego ze swoich towarzyszy. Nie polegał tym bardziej na słowach najemnika, który zdradził podły plan swojego pracodawcy. Poszedł jednak w ciemność odgrywając własną rolę najlepiej jak potrafił. Nie spieszył się, nie martwił, jego krok był zwykłym spacerem, a skierował go w stronę koni. Nigdy nie potrafił ich ujarzmić. Nie chodzi o to, że na siodle nie mógł się utrzymać. Brzydził się jazdy konnej, a każda odległość, którą miałby przebyć na grzbiecie tych zwierząt, wolałby i trzy razy przebiec ile tchu w zahartowanych płucach. Wybrał jakiegoś, trochę po omacku, trochę po konturach ruchliwego pyska. Miał wrażenie, że to właśnie ten wierzchowiec upatrzył go sobie - nie wiedział tylko czy w charakterze kompana, czy łatwej zdobyczy. Czeka w ciemności na resztę 'kompanii', a z szablą przy boku, gdyż pochlasta śmiertelnie każdego kto nie uczestniczy w ich szalonym skoku. Mimo, że wolałby inne rozwiązanie, bardziej nastawione na własne 'widzimisię', wyruszy w ciemność ratując skórę od prawdopodobnej hańby. Dajcież spokój - co gorsze na tym świecie jest od niewolniczego jarzma? |
04-07-2017, 22:34 | #100 |
Reputacja: 1 | Hamadrio zerwał się z miejsca, z przerażeniem rozglądał się naokoło. Jego wzrok prześlizgiwał się z martwego Johena, na zaskoczonego Halbarta, skaczącego z wozu Khazrę, dalej na biegnących najemników i w końcu na mieszkalny wehikuł. - Jak to zbójcy? Teraz? - wrzasnął, przekrzykując harmider panujący w obozie. Pytanie było chyba skierowane do Okara, który wyszarpywał miecz i wpatrywał się w opróżnioną do połowy beczkę z winem, niewiele rozumiejąc. W tym momencie dosięgnęła go strzała nadlatująca z ciemności. Pierzasty pocisk ugrzązł głęboko w jego udzie i Halbart upadł, wymachując rękami. Hamadrio nie patrzył. Zerwał się do biegu, zmierzając w kierunku swojego wozu. Chciał się ukryć przed nagłym i niespodziewanym atakiem. Zrobił może pięć kroków, gdy zwłoki ciśnięte obok ogniska przez Ianusa drgnęły. A potem niespodziewanie eksplodowały, rozpadając się na niezliczoną ilość kawałków. Odłamki kości, kawały mięsa, porozrywane płaty skóry i ścięgna oraz deszcz płynów ustrojowych latały wszędzie dookoła. Torilczyk upadł na ziemię i wrzeszcząc z przerażenia, obryzgany własną i obcą krwią czołgał się nadal. Tam gdzie leżał chwilę wcześniej martwy Johen, znajdowała się niewielka jama. Obok w konwulsjach podrygiwał Halbart. Nikt nie patrzył co dalej działo się z najemnikami, którzy ruszyli przeciwko wyimaginowanemu wrogowi. Po Mucie efekty trucizny odczuli pozostali. Skręt kiszek, torsje i biegunka pojawiły się niespodziewanie, ale wówczas Enki, Mumamba, ociekająca krwią Zahija, Ianus wraz z Khazrą i Cedmon byli już po przeciwnej stronie obozu, przy koniach. Kilka smagnięć po zadach wystarczyło, aby luźne wierzchowce rozbiegły się po stepie, a zupełnie nie niepokojeni najemnicy, tak szybko jak pozwalały im na to umiejętności i zdradliwy teren odjechali. Kierowali się ku znalezionej wcześniej przez Enki skalnej bruździe, na której końskie ślady mogły być mniej widoczne. Uciekali ku górom, aby potem zmienić kierunek i uwolnić się od domniemanego pościgu. Poraniony i ośmieszony Hamadrio całą winę za zajście zrzucił na Halbarta, który ciężko poraniony przeżył ucieczkę niedoszłych najemników. Gdy wyszło na jaw, że to Umberto poinformował najemników o zamiarach kupca, ten kazał go ukrzyżować i przez wiele godzin napawał się jego cierpieniem. Kilka dni potem Halbart von Kunth w pijackim widzie, mszcząc się za zniewagi jakich doznał zamordował kupca dźgając go sztyletem ponad dwadzieścia razy i wraz z Tukim, Torstenem, Valdrem i Mutą udał się na północ - do Egenhartu, gdzie grasowali po gościńcach, łupiąc i grabiąc podróżnych. |