Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-11-2009, 21:57   #1
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
[Magic]Braterska miłość

Braterska miłość
Rozdział pierwszy: Powołanie



Zgromadzenie Rady Pięciu Kolorów Magii
Asphen, Królestwo Niary, 2 listopad roku 1572



Wszystkie miejsca przy okrągłym stole były zapełnione, nie licząc honorowego, złotego tronu, na którym powinien zasiadać król. Powinien, gdyż obecnie robił to tylko na specjalne okazje. Całe Królestwo wychwalało jego mądrość, sprawiedliwość i poświęcenie dla kraju, jednak właśnie to poświęcenie sprawiało, że zaledwie w wieku czterdziestu lat był zgarbionym, pomarszczonym cieniem dawnego siebie. Powiadają, że by nosić koronę, trzeba udźwignąć nie tylko jej ciężar, ale też ciężar całego Królestwa, jego problemów, smutków i niebezpieczeństw, które mu zagrażało. Patrząc na króla Foltesa, trudno się było z tym nie zgodzić.

Korzystając z braku władcy, który stał się częstym zjawiskiem w ostatnim czasie, Arcymagowie postanowili zabawić się drobnymi i większymi uszczypliwościami, które tak kochali.

Hiram, Arcymag Wody, zadał jak na razie największy policzek na spotkaniu. Wymierzył go Eredin, Arcymagini Lasu. Elfia czarodziejka zachowała godność i nie dała po sobie poznać, jak bardzo rozwścieczył ją gest Hirama, jednak uprzejmy uśmieszek, jaki ten drugi posyłał w jej stronę, gdy tylko ich spojrzenia się skrzyżowały kazał sądzić, że trafił w sedno.

Po prawicy grzecznego, wyperfumowanego maga w elegancko skrojonej, niebieskiej szacie siedział Keth’enai. Jego wybór jako przedstawiciela Wieży w nowo utworzonej grupie był co najmniej kontrowersyjny. Ten wytatuowany, mroczny półelf jeszcze parę dni temu był niebezpiecznym renegatem, którego wtrącono do więzienia za rozliczne zbrodnie i nielegalne korzystanie z niebezpiecznej Sztuki Wielu Kolorów, dziś zaś stał się oficjalnym reprezentantem Morskiej Wieży w delikatnym przedsięwzięciu dyplomatycznym. Plotki mówiły, że Keth’enai należy do dziwnego, groźnego kultu, który pragnie połączyć w jedność wszystkie rodzaje many i dąży do tego po trupach. Jaka była prawda, pewnie wiedział tylko on. Jego schowana pod kapturem twarz uniemożliwiała wyczytanie z niej niczego.

Po lewej stronie przystojnego Arcymaga siedział siwy, na swój sposób dostojny mag. Można by go nawet wziąć za ucznia Hirama, gdyby nie to, iż był to Radpool Honiss, nekromanta znany z swej pracy nad gromadzeniem energii magicznej i odcięcia się od quasi-religijnych obrządków Akademii Morgul. O nim także krążyły mroczne opowieści, jakoby wykorzystał swojego osobistego kronikarza do eksperymentów, wskutek czego ten został na zawsze zatruty i oszpecony przez maszynerię, która wysysała niekończący się jad z jego ciała, by Radpool miał dość trucizny dla wszystkich swych wrogów. Patrząc na niego, trudno było uwierzyć w tą historię, jednak Mroczni słynęli z swych nieetycznych doświadczeń i okrutnego traktowania podopiecznych. Czemu on miałby być inny?

Dalej zasiadał tajemniczy, schowany w nienaturalnym cieniu Beine, Arcymag Śmierci. Jako jedyny nic nie jadł ani nie pił, jedynie obserwując zgromadzonych. Choć rysy jego twarzy były niewyraźne, ostro zarysowane, czarne oczy przesuwały się po zgromadzonych, napawając ich lękiem. Choć ziemie Nekromantów i oni sami formalnie byli częścią Królestwa Niary, Beine był żywym dowodem na to, iż stanowili najbardziej odizolowaną szkołę.

O ile był żywy, rzecz jasna.

W całej tej sytuacji, o dziwo, najlepiej wypadła chyba reprezentacja Góry Dharmyth. Djak, umięśniony, dziki przywódca Ognistych postanowił, że nie będzie się mieszał do polityki, trwale oddając swe miejsce w Radzie asystentowi, niejakiemu Mirothowi. Nie ulegało wątpliwości, że chudy, rudy chłopak w okularach był najsłabszym użytkownikiem magii spośród wszystkich, którzy zasiadali na Tronach Kolorów, lecz jego zdolności dyplomatyczne i umysłowe były na takim samym poziomie jak reszty arcymagów.

Tak, delegacja Czerwonych prezentowała się wyśmienicie, zwłaszcza, że po prawicy Mirotha siedziała Marika, nisko urodzona magini, która również ceniła wyżej słowo od zaklęcia. Wybierając ją, asystent Djaka nie mógł postąpić lepiej. Góra wyszła na cywilizowaną szkołę, w której nie liczy się urodzenie ani nawet zdolność rzucania śmiercionośnych zaklęć, tylko zapał do nauki i złoty język. Oczywiście, wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, jaka była prawda, niemniej w obecności ambasadorów nie mogli powiedzieć nic o osławionej brutalności Ognistych Magów. Sama Marika starała się wyglądać jak najlepiej i zrobić dobre wrażenie, co było dość trudne zważywszy na Beine’a, który zasiadał obok niej.

Kamahl, który był po lewej stronie Mirotha, był chyba jedynym apolitycznym akcentem całego zgromadzenia. Zwykły, dobrze zapowiadający się druid mający kilka osiągnięć na swoim koncie, był jak wyspa spokoju wśród gęstej atmosfery przyjęcia. Nikt się go o nic nie czepiał, a nawet słynący z ciętego języka Beine i Hiram zdawali się go nie widzieć. Gdyby wiedzieli, że kiedyś pokonał potężnego demona, a magią biegle władał już w wieku 12 lat, może pokusiliby się o złośliwości, jednak wiedza ta była niedostępna nawet Błękitnemu Arcymagowi, który od czasu do czasu patrzył w druida, zastanawiając się, kim jest wybraniec Eredin.


Eredin, niewątpliwy klejnot przyjęcia. Jej lekkie, zwiewne, zielone ubranie doskonale podkreślało jej kobiece kształty, przyciągając zainteresowane spojrzenia zgromadzonych mężczyzn, zwłaszcza młodszych magów. Dumna elfa zastąpiła swą poprzedniczkę, która miała zaszczyt zrodzić Niarę, pierwszą królową. Każdy gest kobiety był perfekcyjny, nawet mimo ciętych uwag Hirama i zachwalania przez niego Keth’enai’a, po którym „widać, że ma w sobie krew Twej rasy, pani”.

Radand pokręcił głową. Najstarszy z obecnych ludzi przeżył już wiele, ale dziecinność i złośliwość zebranych zawsze potrafiła odebrać mu mowę. Arcymag Światła, powszechnie szanowany jako następca swego mistrza, ojca Niary, miał już wiele lat na karku. Jego długa, biała broda i kij, którym się podpierał, dodawała mu tylko godności, ale zmarszczki głębsze niż dawniej świadczyły o tym, że jakieś wielkie zmartwienie targa jego duszą. Zważywszy na fakt, że coraz więcej zagrożeń istniało w Królestwie, które stworzył jego mentor, niepokój ten był uzasadniony.

Christoper, wybraniec Zakonu, budził powszechną wesołość. Ulubieniec Radanda był znany ze swej słabości zarówno psychicznej, jak i magicznej, a zaklęcia, które opanował, najczęściej gwarantowały mu przegraną na Igrzyskach Magii. Chłopiec o dobrym sercu, lecz słabym duchu nie był odpowiednim wyborem do grupy osób, która miała być symbolem jedności państwa. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że został wybrany tylko dlatego, iż jest niezwykle bliski swemu mentorowi, który zastępuje mu utraconych rodziców.

Nim przybył król, cała dziesiątka zaczęła toczyć pojedynek. Hiram rozpoczął starcie, niezwykle uprzejmie zachwalając wybór Mariki jako uczestniczki przedsięwzięcia, jednocześnie między wierszami twierdząc, że spodziewał się barbarzyńskiej królowej. Z nieoczekiwaną pomocą przybyła Eredin, zauważając, że Góra najwidoczniej dojrzała do uczciwych i partnerkich stosunków, za co Wieża powinna ją podziwiać. Gdyż sama nie posiada tych cech, w domyśle. Błękitny odparł atak, zachwalając swego wybranka biegłością w magii i głębokimi przeżyciami duchowymi, typowymi dla elfickiej rasy. Przywódczyni Kręgu chciała coś powiedzieć, gdy ubiegł ją Christoper, nieśmiało zauważając, że jedynym prawdziwym bóstwem jest Jedyny czczony przez Zakon. Nim Radand zdołał posłać mu karcące spojrzenie, Beine bezczelnie stwierdził, że Jedyny nie pomógł mu w dotychczasowych pojedynkach, powinien więc mniej się nad nim rozczulać, a bardziej przemyśleć swe żałosne zdolności magiczne. Miroth zlitował się nad chłopcem, stwierdzając, że porusza się on ostrożnie w wymagającej delikatności dziedzinie, w przeciwieństwie do niektórych czarodziejów, dla których liczy się tylko potęga. Spojrzenie skierowane do Arcymagów Ciemności i Wody oraz ich uczniów doskonale obrazowało, kogo miał na myśli.

- Ogniści oczywiście rozumieją Christopera- ironia w wypowiedzi Hirama przecięła powietrze niczym nóż.

Miroth chciał coś dodać, lecz do Komnaty Rady wkroczył król. Atmosfera zgęstniała, lecz zgromadzeni posyłali sobie jedynie pełne gniewu spojrzenia. Odpowiedziałby zapewnie jakąś jadowitą uwagą, gdyby nie skrzypnięcie wielkich, dwuskrzydłowych drewnianych drzwi i przemowa herolda, zapowiadającego przybycie Jego Królewskiej Mości.

Król Foltest wydawał się zmęczony. Złota korona wysadzana czerwonymi rubinami ciążyła mu, dodając czterdziestolatkowi przynajmniej pięćdziesiąt lat i masę zmarszczek. Gęsta, brązowa broda nie mogła odwrócić uwagi od dołków pod oczami władcy, gdy zbliżył się do swego tronu. Wszyscy wstali, okazując mu szacunek.

- Przepraszam za spóźnienie- powiedział król, po czym odchrząknął i przeszedł do sedna sprawy.

- Jak wiecie, w Królestwie Niary zachodzą zdarzenia, które trudno nam wszystkim tolerować. Coraz więcej potworów w naszych lasach, na gościńcach i bezdrożach. Coraz więcej magów renegatów, bezczelnie kradnących ziemię i magię z niej płynącą. Nie możemy skutecznie wykrywać tych zagrożeń ani nim przeciwdziałać. Dawniej, w wiekach, gdy kraj był podzielony i walczył sam z sobą, magowie troszczyli się o to, by potwory nie atakowały ich ziem. Obecnie jednak, zbyt wiele czasu poświęcają na politykę i wzajemne uszczypliwości, a za mało na ochronę ojczyzny. To nie potwory i renegaci są naszymi wrogami, jest nim uprzedzenie, wrogość i niezrozumienie, które panuje między szkołami magów.

Władca odczekał chwilę, by zgromadzeni mogli przemyśleć jego słowa, które wywołały różne reakcje u różnych osób.

- Jako królestwo musi działać razem, tako również magowie, którzy są jego obrońcami i kształtowali jego rozwój przez stulecia, muszą wreszcie stanąć razem do walki, ramię w ramię. Czas położyć kres podziałom. Wszyscy wiecie, czemu się tu zebraliśmy. Ci oto młodzi czarodzieje, których osobiście wybraliście ze względu na ich zdolności i młodość, która nie pozwoliła im jeszcze nasiąknąć wzajemną wrogością, będą symbolem naszego Królestwa. Lud potrzebuje symbolu, który da im nadzieję, i działań, które dadzą mu bezpieczeństwo. Liczę na was, moi młodzi przyjaciele. Jeśli się wykażecie w skutecznym rozwiązywaniu problemów, to utworzymy więcej grup podobnych waszej, Grup Zjednoczenia.

Słowa króla Foltesta brzmiały niezwykle patetycznie, ale chyba nawet on sam nie do końca w nie wierzył. Szansa na to, by magowie działali razem była mała, a problemy z potworami i magami były bardzo trudne do rozwiązania. Magowie, których nie można było kontrolować i potwory, które często wspomagali, byli zbyt wielkim problemem. Wszyscy wiedzieli, że należało zmodyfikować Lustra Many, by wykrywały także używanie Sztuki Wielu Kolorów i użytkowników tego rodzaju magii, mogło jednak minąć wiele czasu, nim zostanie to wykonane. Tworzenie artefaktów było wymagające i kosztowne, a także wymagało eksperymentów, jak w tym przypadku. Dawno utracona wiedza nieprędko mogła zostać odzyskana, podobnie, jak zaufanie potrzebowało czasu, by wykiełkować na niesprzyjającym gruncie.

Następnie, na prośbę króla Arcymagowie opuścili Komnatę Rady, by ich wychowankowie mogli się bliżej z sobą zapoznać. Uczynił tak nawet Radand, który miał objąć patronat nad magami. Gdy drzwi się zamknęły, młodzi czarodzieje zostali sami. Mieli dla siebie całą wykwintną żywność i napitki, jakie specjalnie z tej okazji zostały wniesione do sali, mogli nacieszyć oczy obrazami wiszącymi na ścianach, przedstawiającymi chwalebne czyny każdej z Pięciu Szkół, lub spojrzeć z szczytu wieży, w której znajdowało się pomieszczenie i obejrzeć wspaniałą stolicę, Asphen.

- Witam, jestem Christoper i mam nadzieję, że będzie nam się razem dobrze pracowało- uśmiechnął się nieśmiało młodzieniec.

Było jednak jasne, że spędzą ten czas na rozmowie.
 

Ostatnio edytowane przez Kaworu : 15-11-2009 o 00:43.
Kaworu jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172