|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
14-08-2008, 16:26 | #11 |
Reputacja: 1 | Asantir zmierzył staruszka wzrokiem. Następnie jego spojrzenie padło na krasnoluda. Wcale nie interesowała go praca z kimś jego pokroju. Jednak perspektywa dwóch tysięcy i możliwości walki. Były kuszące. Przeniósł wzrok na napoje przyniesione przez służącego. Uniósł szklankę po czym natychmiast ją odłożył. - Dobrze więc, zgadzam się pod warunkiem że ten bezczelny krasnolud który przynosi hańbę dla całego swego klanu nie będzie wchodził mi w drogę. Mam tylko jedno pytanie. Co z innymi przedmiotami, o ile takie znajdziemy, mamy zrobić?
__________________ It matters little how we die, so long as we die better men than we imagined we could be - and no worse than we feared. 11-02-2013 - 18 -02.2013 - Nie ma mnie. |
17-08-2008, 16:20 | #12 |
Reputacja: 1 | -Niech pan nie zwraca uwagi na tego aroganckiego pryszczatego elfa-odparł krasnolud i spojrzał na Asantira z odrazą. Horacy milczał przez chwilę, jakby zastanawiał się nad czymś.W końcu przemówił. -Co do innych przedmiotów, to możecie je państwo wziąć, ewentualnie gdy spodobają się panu Werringtonowi, również dobijemy targu. Ale nie spodziewałbym się tam wielu cennych rzeczy. Staruszek już chciał zakończyć i pożegnać się z Wami, ale spojrzawszy na krasnoluda i Asantira powiedział jeszcze: -Nie musicie państwo pracować razem, ale wtedy zapłacę temu, kto pierwszy przyniesie książkę. A nie chcę by zabijali się państwo nawzajem, a to już jest niezdrowe i nie po dżentelmeńsku. -Dobrze więc, może już pan szykować zapłatę-Eryk wstał, ukłonił się i ruszył do wyjścia. Po drodze zerknął jeszcze na Was, a na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek.Rudzielec po chwili również skierował się do wyjścia, jednak ten potknął się o stopień i o mały włos wylądował na ziemi. Horacy zerknął na Was, jakby wyczekiwał odpowiedzi. -Rozumiem, że wszystko państwo wiedzą i mam nadzieję, że zgadzają się na wykonanie zlecenia? |
18-08-2008, 02:12 | #13 |
Reputacja: 1 | "Pryszczaty elf " - pomyślał Asantir - "Bezczelny mikrus" Postanowił jednak pozostawić to bez komentarza. Nie zamierzał wdawać się w kłótnie z mikrusem bez rozumu. - Ja nie mam nic przeciwko. Większość osób wydaje się być godnymi zaufania. Bywają jednak wyjątki - spojrzał na krasnoluda - ruszajmy - powiedział cicho do reszty.
__________________ It matters little how we die, so long as we die better men than we imagined we could be - and no worse than we feared. 11-02-2013 - 18 -02.2013 - Nie ma mnie. |
18-08-2008, 23:57 | #14 |
Reputacja: 1 | -Co to jest?- Spytał Skrzypek - To Jest Bntha (Banthy to te stworzenia z gwiezdnych wojen na, których jeździli ludzie pustyni.) o imieniu Leda. jest Ona moim przewodnikiem duchowym i jesteśmy ze sobą powiązani duchowo. -Kelt pogłaskał Lede po rogu. [...] -Przepraszam, ale zwierze do domu wejść nie może. Mogę powiedzieć Silvie, by odprowadził je do naszej stajni lub poczekał z nim przed domem.- -Przepraszam czy to naprawdę konieczne nie lubię się z nią rozstawać? No dobra zostań tutaj.-Poczochrał Banthe i poszedł za kamerdynerem. [...] -No to ruszajmy w drogę 2 tysiaki same się nie zarobią,-
__________________ ..::// "Release Your ANGER ! Come to THE DARK SIDE !" \\::... |
20-08-2008, 12:24 | #15 |
Reputacja: 1 | Horacy zaznaczył na waszej mapie miejsce położenia ruin.Pożegnaliście się z nim i ruszyliście ku wyjściu. Będąc już na zewnątrz widzieliście jak Silva ''bawi się'' z Ledą. Zachowywał się zupełnie jak dziecko, głaskał ją po głowie i uśmiechał się wesoło. Aż strach pomyśleć, że tak potulna istota może zabijać gołymi rękoma bez najmniejszego wysiłku. Spojrzał na Kelta i powiedział -Grze..eczny konik, odwiedź na..nas jeszcze kiedyś- odprowadził Was do bram i pomachał na pożegnanie. Szliście wzdłuż drogi, prowadzącej do miasta. Było już późne popołudnie, zegar wskazywał godzinę 17. Mogliście wyruszyć od razu w drogę lub uzupełnić zapasy w Ascbury. Jednakże droga bez koni lub jakiegokolwiek transportu będzie samobójstwem, a na dodatek przyjacielski krasnolud również wyruszył w drogę.. [Jeżeli chcecie, a raczej było by to wskazane, zaprzyjaźnijcie się podczas tej podróży, w końcu przeżyjecie piekło i lepiej mieć jakiś kolegów . Zdradzę, że nie w ruinach.) Ostatnio edytowane przez Cardamine : 20-08-2008 o 12:28. |
20-08-2008, 13:37 | #16 |
Reputacja: 1 | Kelt odebrał Ledę od ogra podziękował serdecznie i odszedł. -i jak? przeżyłaś? Mam nadzieje, że nic Ci nie zrobił, bo jeśli tak to...- przerwał gdy Bantha przecząco pokiwała głową.- No to dobrze.-W tym momencie Kelt spojrzał na towarzyszy -Dobra przydałoby się znaleźć jakiś transport dla was. to trochę daleko a nie wiem czy chcecie podróżować pieszo. Tak swoją drogą pomoglibyście mi zrobić coś temu krasnoludowi? Obraził moją Lede to ja mu trochę dopiekę...jakąś pułapkę czy coś?-
__________________ ..::// "Release Your ANGER ! Come to THE DARK SIDE !" \\::... |
20-08-2008, 18:03 | #17 |
Reputacja: 1 | Asantir zastanowił się przez chwilę. Właściwie nigdy nie potrzebował zapasów czy koni. Dawał sobie radę. Czasem coś upolował, bo chodź kiepsko z łuku strzelać potrafił. Problem w tym że teraz żadnego nie posiadał. Jeśli chodzi o zwierze które mogło go nieść na grzbiecie. Z tym mógł być większy problem, nigdy nie jeździł. Jednak jeśli sytuacja będzie tego wymagać to się nauczy. - Cóż, możemy się udać do jakiegoś sklepu i nieco się zaopatrzyć. Przydałby mi się nowy łuk Przez chwilę milczał. Jednak gdy wydawało się że skończył już mówić zwrócił się do Kelta: - Powinniśmy się skupić na zadaniu. Krasnolud jest małym problemem. Mam dziwne przeczucie że jeszcze go zobaczymy, chodź nie wiem czy będzie w stanie mówić, ostatecznie martwi nie należał do tych którzy strzępią język na darmo
__________________ It matters little how we die, so long as we die better men than we imagined we could be - and no worse than we feared. 11-02-2013 - 18 -02.2013 - Nie ma mnie. |
20-08-2008, 22:09 | #18 |
Reputacja: 1 | Skrzypek mruknął pod nosem: -Karasnolud jest małym problemem... bardzo zabawne. - poczym dodał głośniej - Na koniu jeździłem 2 razy i nie była to przyjemna jazda. Właściwie to nie umiem jeździć. Pozatym te wstrętne bydlaki odgryzą mi nogę. Oby te ruiny nie były za daleko... a krasnoluda powinniśmy znaleźć, związać a potem okraść i wypuścić gdzieś nagiego w lesie. Ojej, co on nam takiego zrobił. No dobra, kupmy te przerośnięte szczury i ruszajmy w drogę. Nie wiecie może gdzie jest tu jakaś stajnia? Yasur spojżął na ulicę, chcąc zaczepić jakiegośprzechodnia i zapytać o transport. |
21-08-2008, 16:58 | #19 |
Reputacja: 1 | Dowiedzieliście się od jakieś gnomki przechodzącej obok , że na południu pewien rolnik ma parę koni . Może uda Wam się wypożyczyć przynajmniej dwie sztuki. Jego 'posiadłość' znajdowała się na samym końcu miasta. Nazywano go Łysym Johnem. Nie mając lepszej opcji ruszyliście pod podany adres.Droga zajęła wam około 10minut. Waszym oczom ukazała się wspaniała szopa. Wokoło biegało pełno kur i gęsi. W powietrzu wisiał okrutny odór krowiego łajna. Gdy podeszliście bliżej, nie wiadomo skąd wyskoczył jakiś przygarbiony dziadek w starym, poszarpanym i spoconym podkoszulku. W ręku trzymał laskę i wymachując wam przed nosem, krzyknął -Czego tu szukacie, parszywe złodziejaszki!Wynocha mi stąd, bo psami poszczuję i przedziurawię dupska moją wiatrówką! |
21-08-2008, 18:46 | #20 |
Reputacja: 1 | Asantir nie zważał na groźby starca. Gdyby tylko naszła go ochota mógłby go bez problemu powalić. Jednak było to wbrew jego prywatnemu kodeksowi moralnemu. Stał prosto, jego mina nie zmieniła się od pierwszego spotkania z grupą. - Pan wybaczy, nie jesteśmy jednak złodziejami. Prędzej można by nas nazwać najemnikami, chodź to określenie mi osobiście bardzo się nie podoba - Zrobił krótką przerwę, na zaczerpnięcie oddechu - Ponoć posiada pan konie, chcielibyśmy na jakiś czas je wypożyczyć - zlustrował mężczyznę spokojnym wzrokiem - za stosowną opłatą rzecz jasna Powoli, bez zbytniego pośpiechu zwrócił się w kierunku towarzyszy. - Mam nadzieję że macie trochę pieniędzy.
__________________ It matters little how we die, so long as we die better men than we imagined we could be - and no worse than we feared. 11-02-2013 - 18 -02.2013 - Nie ma mnie. |