Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-04-2009, 23:24   #11
 
Penny's Avatar
 
Reputacja: 1 Penny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemu
To wszystko wydawało się być dla Blair jakimś sennym koszmarem, z którego nie może się obudzić. To wszystko, co mówił ten mężczyzna było tak pokręcone, że jej racjonalna strona osobowości nie potrafiła w to uwierzyć. Ale jednak to widziała. A może tylko jej się śniło?
Nie, na pewno to nie był sen. To wszystko było zbyt realne, zbyt namacalne by było wytworem jej wyobraźni.
Obserwowała uważnie owego bezimiennego mężczyznę, śledziła każdy jego ruch. To co mówił, to co robił, cokolwiek by to nie było, nie miało ładu i składu.
Gdy drzwi, przez które wyszli zatrzasnęły się z jękiem zawiasów po jej plecach przeszedł dreszcz. A ich przewodnik wyglądał jak jej wydawca po całym dniu pracy. Średnio zainteresowany, kompletnie znudzony i zmęczony.
Ona sama nie mogła się skupić na jednej rzeczy. To wszystko wokół, ta groteska i ten człowiek, sprawiało, że nie potrafiła zebrać myśli. To dziwne, pracowała przecież w redakcji, gdzie rozmowy, postukiwanie klawiszy i telefony milkły dopiero po godzinie dwudziestej, i zawsze potrafiła skupić się na swoim tekście, a teraz nie mogła. Nie potrafiła.
Obserwowała też zachowanie dwóch pozostałych mężczyzn. Riley wydawał się być równie przerażony co jego pies, a Frank zdradzał oznaki upojenia alkoholowego. Pewnie im było równie trudno uwierzyć w to wszystko.
Blair zastanowiła się głęboko. A co, jeśli byli pod działaniem jakiegoś narkotyku? Nie, to nawet w jej głowie brzmiało idiotycznie. Podobnie do tych opowiadań, w jakich zaczytywał się jej syn.
Odwróciła się, gdy światło lampy przygasło. Przesłoniła oczy i dostrzegła na latarni małą postać, podobną do wróżki… tyle, że wyraz jej twarzy świadczył o tym, że najchętniej widziałaby ich martwymi.
- Co to było? – wykrztusiła, gdy latarnia znów rozbłysła swoim dawnym światłem. Po chwili obok niej przeszedł Frank, mrucząc coś pod nosem, by po chwili przemówić głośniej. Blair zastanowiła się nad jego słowami. Miał sporo racji i wybór teraźniejszości stawał pod wielkim znakiem zapytania.
- Zgadzam się z Frankiem. Wydaje mi się, że rozpoczęcie „podróży”Blair duży nacisk położyła na ostatnie słowo – od przeszłości będzie najbezpieczniejsze. To przecież podstawa teraźniejszości.
 
__________________
Nie rozmieniam się na drobne ;)
Penny jest offline  
Stary 11-04-2009, 13:15   #12
Mal
 
Mal's Avatar
 
Reputacja: 1 Mal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodze
Tego nie powiedziałem - swoje dwa słowa wtrącił jeszcze Frank - Owszem chyba przeszłość powinniśmy zbadać przed teraźniejszością, ale... - raz jeszcze przetarł czoło dłonią i wzdrygnął się w nadziei, że dzięki temu przestanie mu się kręcić w głowie. Wziął oddech i podniósłszy wzrok ku Blair mówił dalej - ...po pierwsze nie wiemy, jakich artefaktów zamierzamy szukać, a po drugie są chyba dwa sposoby, żeby się tego dowiedzieć: jednym z nich jest zapytać się wprost tego tu kolesia... - chwiejnie wskazał palcem na nieznajomego zdając sobie sprawę z tego, że słyszy całą rozmowę - ...a jeśli pierwszy sposób nie da rezultatów, bo różne dziwne rzeczy się tu dzieją... - mówił zerkając teraz na latarnię - ...to drugim sposobem być może jest zbadanie najpierw przyszłości. Przyszłość nie ma wszak wpływu na teraźniejszość i przeszłość... chyba... - tu przestał mówić na tyle głośno, żeby go można było zrozumieć. Nadal mruczał coś jeszcze pod nosem sam do siebie.
 

Ostatnio edytowane przez Mal : 11-04-2009 o 13:32.
Mal jest offline  
Stary 15-04-2009, 18:13   #13
 
Rusty's Avatar
 
Reputacja: 1 Rusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemu
Bezimienny kręcił w najlepsze wskazującym palcem koło swojego ucha. Tym samym informując, że ma was za niespełna rozumu, a może wszystko to z uwagi na ogarniające go znużenie? W przypadku tej istoty, trudno było zdobyć się na coś, choć zbliżonego do jednoznaczności. Wszystko tutaj zdawało się posiadać drugie dno. On sam był niczym wizytówka tego miejsca. Zupełnie jak podczas partii pokera. Jedynym co trzyma się w dłoni jest słaba karta, zaś jedyną bronią niezbyt duże prawdopodobieństwa przewidzenia zachowania, którym miał zamiar was uraczyć. Toteż trudno wam było przełknąć jego reakcję na ostatnie słowa Franka. Uraczył go bowiem zezem, przechyleniem głowy i wystającym z ust językiem.

- Przyszłość jak już mówiłem, jest poza waszym zasięgiem. – O dziwo ani myślał dodawać czegoś na wzór „przynajmniej na razie”. Wypowiedź zakończył wciągnięciem w swe płuca ogromnej ilości tlenu.

Otaksował was spojrzeniem i wzruszył ramionami. Zapowiadał się kolejny nużący wykład. No przynajmniej on najwyraźniej za takie uważał swoje monologi. Zaczął obracać w palcach swą laskę, co jakiś czas nawet podrzucając ją niczym batutę. Drgnął, jakby z wielkim trudem powstrzymał właśnie defiladowy krok.

- A więc moi drodzy Podróżnicy. – Zatrzymał swą laskę w praktycznie idealnym poziomie. Ruchem głowy wskazał jej prawy koniec. – Według was czas jest niczym prosta droga. Przechodząca wedle własnego widzimisię z przeszłości do teraźniejszości, ostatecznie kończąc jako przyszłość. – Pokręcił głową z miną wyrażającą delikatne rozbawienie uroczą niewiedzą tak charakterystyczną dla dziecka. – Otóż mylicie się.

Ponownie przesunął ręką przed swoim nosem. Tym razem miast Central Parku ujrzeliście setki niewielkich kropek. Pozwolił wam przyjrzeć się im dokładniej, by chwilę później strzelić palcami i sprawić, że wszystkie punkty połączyły cienkie linie.

- Każdy z tych punktów jest przeszłością, przyszłością i teraźniejszością. Wszystko zależy jednak od interpretacji. – Zaśmiał się i podrzucił swoją laskę zaś ta zniknęła pochłonięta przez ciemność. – Zmiany determinują podjęte działania. Co nie zmienia faktu, że nawet zmieniając przeszłość, nadal jesteście w stanie osiągnąć znaną wam teraźniejszość. – Podrapał się po brodzie i zastanowił nad czymś. – Słowem. Nic nie sprawi, że znana wam teraźniejszość zniknie. Może ulec zmianie, mogą pojawić się dodatkowe wydarzenia. Lecz to co znane, zawsze pozostanie osiągalne. Co jednak oczywiste, niekoniecznie ponownie osiągnięte.

Strzelił palcami i ponownie obszedł latarnię.

- Zresztą, nie wiem tak naprawdę dlaczego wam to tłumaczę. – Wzruszył ramionami i laską, która znowu pojawiła się w jego ręce. Z całej siły uderzył w kulę, która reprezentowała przeszłość. Nim ostatecznie straciliście przytomność usłyszeliście jeszcze. – Pozwoliłem sobie bowiem zadecydować za was.

***

Polana, na jej środku drzewo, pod nim zaś dziecko. Nie mogło mieć więcej niż siedem, osiem lat. Wiek był jednak zupełnie nieistotny. Młodzieniec siedział tak, niemalże zahipnotyzowany przez piasek, który przenikał przez otwór w jego pięści i podążał ku ziemi.

- Buuu! – Rozległ się nagle wrzask, a siedzące pod drzewem dziecko podskoczyło i wyrzuciło zawartość dłoni w powietrze. Chwilę później opamiętało się jednak. Nie zaczęło rozglądać się w nerwach. Zwyczajnie wzięło większy wdech i podrapało się po głowie.
- To było niegrzeczne. – Głos miało spokojny i o dziwo dobrze wam znany.

Zza drzewa wychylił się drugi chłopak. Najpewniej w podobnym wieku, co jednak trudno było wam ocenić. Całe jego ciało okryte było bowiem białymi bandażami. Podbiegł do swego towarzysza i kopnął go w ramię.

- Ciota! – Pokazał mu język.

Wtedy też wszystko zamarło. Obaj odwrócili bowiem swe głowy i spojrzeli na was. Patrzyli w wasze oczy, choć w istocie byliście tam fizycznie nieobecni. Uważnie lustrowali obiekt swego zainteresowania. Wy natomiast poczuliście ogromny ciężar. Zupełnie tak jakbyście zostali spętani grubymi i potwornie ciężkimi łańcuchami. Zabandażowany podskoczył i wskazał na was palcem. Widzieliście jedynie jego oczy, kryło się w nich coś niepokojącego. Szaleństwo?

- Precz! – Krzyknął.

Ponownie wpadliście w objęcia ciemności.

***

Ta jednak szybko uległa jasności, która nic nie robiła sobie nawet z zaciśniętych powiek. Czuliście pod sobą piasek. Był w waszych butach, ustach i ubraniach. Słońce było w tym miejscu tak intensywne, że nie sposób było dostrzec jakiekolwiek konkrety. Rozejrzeliście się tylko w koło. Otaczał was przerażająco żółty bezkres. Wtedy też dojrzeliście coś co kontrastowało z jednolitą barwą pustyni.



Dziwne ruiny. Nadal tak uciążliwie niewyraźne. Cień, tak upragniony przez was cień, który je otaczał, był jednak wyraźny. Znajdowały się na wyciągnięcie ręki. Doczołgaliście się więc do nich. Nadal porażeni temperaturą i dziwnym odrętwieniem, które krępowało ruchy. Właśnie wtedy też wasze oczy przywykły do światła.

W oddali dostrzegliście coś czego nigdy byście się nie spodziewali. No przynajmniej tak długo, jak wasze umysły nie przywykną do tej nader abstrakcyjnej sytuacji, która stała się waszym udziałem. Oto daleko przed wami rozciągał się rząd wysokich słupów. Nie byliście w stanie dostrzec jakichkolwiek szczegółów. Co więcej pustynia utrudniała ocenę odległości. Nie byliście więc tak do końca pewni, jak wiele was od nich dzieli.

Nie otrzymaliście jednak czasu na rozmyślania. Wstrząsnął wami bowiem przerażający ryk. Próby zidentyfikowania go i przypisania do jakiegokolwiek znanego wam zwierzęcia, spełzły na niczym.
 
Rusty jest offline  
Stary 16-04-2009, 01:08   #14
Mal
 
Mal's Avatar
 
Reputacja: 1 Mal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodze
Frank nie podnosił się z piasku. Leżał w cieniu jednej ze ścian budowli, do której się doczołgał. Położył się na prawym boku tak, by głowę oprzeć na swoim prawym ramieniu, a lewe ramię na głowie. W ten sposób zakrył swoje uszy. Dziwny hałas, który do złudzenia przypominał dźwięki wydawane przez jakieś stworzenie myślące, stał się cichszy, ale nic poza porykiwaniem Frank nie słyszał. Leżąc na prawym barku sapał ze zmęczenia. To przeskakiwanie w czasie i jednoczesna utrata przytomności sprawiały, że nie czuł się bynajmniej coraz bardziej wypoczęty i zrelaksowany. Po swojej lewej stronie ujrzał sylwetkę Blair. Jej dotychczas spokojne, mądre i wyrafinowane spojrzenie zdradzało obecnie objawy przerażenia, a przynajmniej tak mu się wydawało. Była upaprana w piasku, więc podczołgał się do niej i podał jej chustkę do nosa, którą wyjął z prawej kieszeni spodni. Nie powiedział nic, bo nie było w tym najmniejszego sensu. I tak by go nie usłyszała. Przeraźliwy donośny ryk zagłuszał wszystko. Patrzył w jej oczy i usiłował samym tylko spojrzeniem ukoić jej strach. Nie skupiał się na jej urodzie, wszak w chwili obecnej nie wyglądała wcale urodziwie, cała umorusana w piachu od stóp do czubka głowy. On sam również znajdował w jej oczach jakieś ukojenie. Sam bał się i miał już po dziurki w nosie sytuacji, w której było im dane się znaleźć. Dosłownie sytuacja wysypywała się z jego nosa drobnymi ziarenkami rozgrzanego piasku pustyni. Kątem oka Frank dostrzegł za Blair jakiś ruch. To Riley leżący nieopodal wspierał się właśnie o wystający z piachu kamień prawdopodobnie usiłując wstać. Szukając dogodnej pozycji, by choć przez chwilę się zrelaksować, Frank odwrócił się teraz na plecy. Dostrzegł przed sobą niezmierzone połacie pagórkowatej piaszczystej pustyni, której najdalsze dostrzegalne gołym okiem fragmenty zlewały się pod wpływem wysokiej temperatury w fatamorganę. Fatamorganą więc wydawały się być słupy wystające z ziemi. Czym były, skąd się tam wzięły, z czego były wykonane i do czego służyły, Frank nie miał pojęcia, a dziwny nieustający hałas nie pozwalał się skupić i pomyśleć na ten temat. Spojrzał więc raz jeszcze na Riley-a, a potem na Blair dając im do zrozumienia wzruszeniem ramion, że nie wie gdzie są i że najchętniej by się dowiedział.
 

Ostatnio edytowane przez Mal : 19-04-2009 o 14:21.
Mal jest offline  
Stary 21-04-2009, 00:05   #15
 
Penny's Avatar
 
Reputacja: 1 Penny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemu
Według Blair ten człowiek zachowywał się jakby był niespełna rozumu. Jego zachowania nie potrafiła przewidzieć. Rozmowa przypominała fechtunek – pewne reakcje dało się przewidzieć, były oczywiste.
Teraz nic nie było oczywiste.
Uraczył ich jeszcze jednym monologiem, a miał przy tym minę jakby nudziło go to niepomiernie… Ciekawe ile razy wcześniej musiał wygłaszać te same słowa. A co jeśli coś takiego zdarzało się cyklicznie?
Nie, to brzmiało nieprawdopodobnie nawet w jej głowie.
Nagle mężczyzna uderzył laską w kulę, która miała symbolizować przeszłość.
- Pozwoliłem sobie bowiem zadecydować za was – usłyszała jeszcze. Blair już miała zaprotestować, wyjaśnić, że tak nie można, ale… osunęła się w ciemność.

Scena na polanie. Dziwna i nieodgadniona w swoim znaczeniu. Jednakże wydawała być się znajoma… Może dlatego, że często opowiadano jej o takich zachowaniach młodych ludzi? Szczególnie, jeśli dotyczyły jej syna, Jonasa.
I ten ogromy ciężar, który pojawił się znikąd. Spoczął na jej barkach i sercu. Przez chwilę wydawało się jej, że nie może oddychać, że nie może się poruszyć.
Ponownie ciemność zasnuła się przed ich oczami, Blair znów miała wrażenie, że spada. Nie trwało to jednak długo. Ciemność zastąpiła jasność, która wciskała się w zaciśnięte mocno oczy. Pod palcami czuła aksamitny, ale jednocześnie szorstki, dotyk piasku. W jednej chwili zrobiło się potwornie gorąco, tak jakby była właśnie na pustyni.
Usiadła na piasku otrzepując ręce i kolana. Po chwili podpełzł do niej Frank i podał chustkę, wpatrując się w nią intensywnie. W jego oczach ujrzała odbicie samej siebie – ubabranej w piasku i najwidoczniej przerażonej. Co dziwne, wcale nie odczuwała strachu. Tylko ten lekki dreszczyk, to ściskanie w żołądku, które zawsze towarzyszyło jej podczas turniejów albo zbieraniu materiału. Skinięciem głowy podziękowała za chustkę i otarła nim twarz, a potem rozejrzała się. Byli na pustyni. Po monotonnych kolorach Central Parku, dziwnie przytłumionych kolorach tamtego dziwacznego miejsca to wydawało jej się aż krzyczeć kolorami. Co z tego, że tylko dwoma – żółtym i niebieskim.
Dziwne ruiny dały im osłonę przed słońcem. W zbawiennym cieniu próbowała złożyć do kupy swoje myśli. „W co nas wpakowano?” – pomyślała zaskoczona, pocierając dłonią czoło. Spojrzała na obrączkę i, jak to miała w zwyczaju, gdy się denerwowała, obróciła ją na palcu. Pomyślała o swoim mężu i dziecku. Co by się stało, gdyby nie wyszła dziś z domu? Nie trafiłaby tu z dwójką kompletnie nieznanych sobie mężczyzn? A może to było jej przeznaczenie?
Nagle powietrze rozdarł przeciągły, mrożący krew w żyłach ryk. Blair zerwała się na równe nogi i zaczęła rozglądać w poszukiwaniu źródła tego dźwięku.
Jedyne co zobaczyła to majaczące w oddali słupy. Falowały od gorącego powietrza. Wydawały się być zarówno bliskie, jak i dalekie. Przesłoniła dłonią oczy, próbując dostrzec coś więcej.
- Co to jest, do cholery? – mruknęła, rozpinając płaszcz.
 
__________________
Nie rozmieniam się na drobne ;)
Penny jest offline  
Stary 21-04-2009, 21:41   #16
 
Bergtagna's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumnyBergtagna ma z czego być dumny
Słuchając rozmowy Franka z Blair, drapał Sue za uchem. Mimo napięcia sytuacji, zdawała się poddawać pieszczocie z przyjemnością, mrużyła oczy. Riley milczał. Przeszłość? To, co powiedział Frank zdawało się mieć sens. Nie będę się z nimi kłócił, bo czym miałbym ich przekonać, pomyślał. Nie chciał się nad tym dłużej zastanawiać, niech będzie przeszłość, byle się ruszyć, zrobić swoje i wrócić do normalnego życia. Artefakty, Frank miał rację, dobrze byłoby spytać tego czubka o nie. Tylko kto się go spyta? Liczył, że zrobi to Frank, ale on tego nie zrobił. Właśnie zbierał resztki pewności siebie, by zadać pytanie, kiedy odezwał się człowiek z laską. Denerwował go, najchętniej zignorowałby te jego głupawe przemówienia, ale świadomość tego, że to właśnie on jest tu panem, kazała słuchać kolejnej paplaniny. Mimo wymuszonej chęci, nie zrozumiał nic prócz tego, że tok rozumowania Franka był zły. Czekał chwilę na reakcję towarzyszy. Nie doczekał się. Gospodarz podjął decyzję za swoich gości. Riley poczuł jak spływa z niego cała siła, nie potrafił utrzymać się w pionie, stracił kontrolę nad swoim ciałem, które bezwładnie uległo grawitacji.

Dziecko bawi się piaskiem. Ktoś krzyknął, chłopiec się przestraszył.

-To było niegrzeczne. – Powiedział. W głowie Riley’a pojawiło się pytanie. Czy to ten facet z laską? Sposób w jaki dziecko się odezwało, jego zachowanie, zdawało się potwierdzać przypuszczenie. Następnie pojawił się drugi chłopiec, cały w bandażach - mumia z klepsydry. Riley nie miał sprecyzowanych oczekiwań co do wycieczki w przeszłość, ale na pewno nie spodziewał się zobaczyć fragmentu przeszłości tej dwójki. Wtem chłopcy spojrzeli w jego kierunku. Poczuł straszny dyskomfort, jakby ktoś zalał go betonem, zewsząd coś na niego naciskało. Zdołał usłyszeć jedynie „precz”, nim ponownie stracił przytomność.

Ostre światło przywróciło mu świadomość. Nim całkowicie doszedł do siebie, pomyślał, że właśnie wyrwał się ze snu. Wypluł z ust piasek, tyle ile mógł. Z dużym wysiłkiem oparł się ręką o spory kamień leżący obok. Przed sobą miał morze piasku. To nie mógł być sen. Jednak wszystkie ostatnie, szalone wydarzenia były prawdziwe. Poczuł na twarzy wilgoć. Sue, ucieszył się jej obecnością. Było gorąco, zdjął jasnobrązową, skurzaną kurtkę i grubą, czerwoną koszulę w czarną kratę, pozostawiając biały podkoszulek. Zbędną odzież schował w dużym, brezentowym plecaku. Poprawił jasny, kowbojski kapelusz tak, by rzucał cień na twarz. Sue musiało być strasznie gorąco, rozejrzał się za jakimś schronieniem przed skwarem. Ujrzał silnie kontrastujące z monotonią pustyni ruiny, w cieniu których siedziała znajoma mu dwójka ludzi. Poprawił na sobie plecak, uderzył dłonią w nogę, dając Sue sygnał i ruszył w stronę Franka i Blair. Miejsce w którym się znalazł pozytywnie wpłynęło na jego nastrój. Wychował się w podobnych warunkach. W Phoenix przywykł do wysokiej temperatury, suchego powietrza i pustynnego krajobrazu, choć Słońce nie świeciło tam tak intensywnie, jak tutaj. Szedł wolno, ciężkie, znoszone buty zapadały się w piasku, do tego całe jego ciało było dziwnie zesztywniałe. Był blisko celu, poczuł na ciele ulgę chłodnego cienia, gdy usłyszał potworny ryk. Zadrżał, rozejrzał się dokoła, próbował zlokalizować jego źródło. Sue zaczęła szczekać. Uspokoił ją, kładąc rękę na pysku. Kucnął, prześledził wzrokiem okolicę raz jeszcze, dostrzegł rząd słupów. Usłyszał pytanie Blair. Nie znał odpowiedzi, ponadto bardziej niż słupy interesował go ryk. Nie miał ochoty siedzieć w miejscu, może warto byłoby ruszyć się w stronę tych słupów? Był na pustyni, nie widział innego miejsca, do którego mógłby się przemieścić. Cały czas rozglądał się nerwowo, bał się źródła przeraźliwego dźwięku, czymkolwiek było.

- Mogę sprawdzić, co to za słupy, nie chcę tu siedzieć. Ten ryk… - Przyjrzał się Sue, ufał, że jeśli coś mu grozi, ona to wyczuję i go ostrzeże. Pogłaskał ją. Nie chciała usiąść, musiała być mocno zaniepokojona.
 
__________________
-Próbuję zdobyć pieniądze na podróż do Ameryki.
-Gdzie to jest?
-Po drugiej stronie fiordu.

Normann Hætta bongo Utsi Saus

Ostatnio edytowane przez Bergtagna : 21-04-2009 o 21:45.
Bergtagna jest offline  
Stary 22-04-2009, 20:47   #17
Mal
 
Mal's Avatar
 
Reputacja: 1 Mal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodze
Frank dostrzegł niespokojną reakcję Sue i po słowach Riley-a egoistycznie rzekł - skoro możesz sprawdzić te słupy, to sprawdź. Potem nam opowiesz, co znalazłeś. - Powiedział to tak, jakby miał nadzieję, że Blair nie pójdzie tych słupów sprawdzać razem z Riley-em . Bądź co bądź przeraźliwy ryk w przekonaniu Franka brzmiał jakby wydało go z siebie jakieś potężne stworzenie. Mógł się owszem mylić, ale i tak chciał się najpierw rozejrzeć po ruinach. Wstał i zdjął z siebie ciepły, zimowy płaszcz pozostawiając na sobie modną, ciemno-czerwoną koszulę różniącą się od biurowej jedynie kolorem i fasonem. Zanim ruszył wgłąb ruin, raz jeszcze spojrzał na Blair i zapytał - Wy również widzieliście przez moment te dzieci? Myślę, że przez chwilę widzieliśmy przeszłość człowieka w bandażach i tego gadatliwego kolesia z laską. Czy to, co widzimy teraz, również jest przeszłością? I czy ich przeszłość, oraz nasza przeszłość to jedna i ta sama przeszłość? Ten mały w bandażach wyraźnie się na mnie spojrzał. Oni chyba już od dziecka mają do czynienia z podróżowaniem w czasie." - Po tych słowach wysunął się zza kamienia i przesłonił oczy dłonią. Nie zapowiadało się na to, żeby zbadanie ścian i pozostałości po ruinach w poszukiwaniu jakichś znaków cywilizacji, miało być łatwe. Słońce znów świeciło mu niemiłosiernie prosto w twarz.
 
Mal jest offline  
Stary 22-04-2009, 21:12   #18
 
Rusty's Avatar
 
Reputacja: 1 Rusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemu
Wrzask, który dręczył was niemal od samego początku, był niczym żywa istota. Milczał, by w momencie kiedy myśleliście, że nic już wam nie grozi. Ponownie zmrozić wam krew w żyłach. Powoli zmienialiście się w kłębki nerwów. Próżno szukać było jednak współczucia czy pomocy w tym pozbawionym jakiegokolwiek życia miejscu. Jedyną odpowiedzią na wasze skołatane nerwy była temperatura. Ta rosła w zastraszającym tempie. Powietrze falowało pod jej wpływem, stając się dla was niemal namacalne. Szybko stała się wręcz nie do zniesienia.

Sue odczuwała to chyba ze znacznie większą niż wy intensywnością. Zaczęła szczekać i podskakiwać jak oszalała. Riley próbował ją uspokoić, przychodziło mu to jednak z niezwykłym trudem. Kucnął przy niej, zaś ta natychmiast przylgnęła do niego całym swoim ciałem. Poczuł jej serce, uderzało z niesamowitą prędkością. Tego po prostu nie był już w stanie zignorować.

Dokładnie w tym samym momencie, nad waszymi głowami, z zawrotną prędkością przemknął jakiś kształt. Sądząc po ogromnych ilościach piasku, które uniosły się w górę pod wpływem jego uderzenia w podłożę. Musiało być to coś dużego, wręcz ogromnego. Nie byliście jednak w stanie nic dostrzec, kiedy pył opadł wszystko wyglądało dokładnie tak jak przed momentem. Musiał ukryć się pod ziemią, nie było innego wyjścia. O ile oczywiście to co ujrzeliście było prawdziwe. O ile cokolwiek tu jest prawdziwe ...

Odpowiedź spadła na was, a raczej wynurzyła się spod waszych stóp dokładnie w tym samym momencie, w którym myśli zdominowało zwątpienie. Jakaś ogromna siłą wyrzuciła was w powietrze. Blair i Frank mieli to szczęście, że wylądowali na miękkim piasku. Riley nie mógł cieszyć się z podobnego uśmiechu losu. Został bowiem odrzucony w kierunku ruin. Ostatecznie wylądował na jednej ze zniszczonych ścian. Na szczęście nie odniósł poważniejszych obrażeń. Poczuł tylko lekkie zawroty głowy wywołane jej spotkaniem z boleśnie twardą powierzchnią.

Kiedy pył opadł, a wy byliście w stanie dostrzec sprawcę tego całego zamieszania. Po prostu oniemieliście. Oto stał przed wami lew. Lecz nie zwykły, tak dobrze znany z najróżniejszych filmów przyrodniczych. Bowiem całe jego ciało, każdy włos składający się na bujną, falującą grzywę, każdy szpon i każde ścięgno potężnego ciała, było po prostu ogniem.


Emanowało z niego to przerażające ciepło. Czuliście krople potu, które pojawiały się na waszej skórze. Jak przyzwyczajone do pogrążonego w zimowej pogodzie Nowego Jorku ciała, buntują się przeciw tak nagłej zmianie. Nic nie mogliście jednak na nią poradzić. Bestia przenosiła spojrzenie, po kolei wpatrując się w każde z was. Pozostawała w niemal całkowitym bezruchu, przynajmniej dopóki jej wzrok nie spoczął na Franku. Ruszyła w jego kierunku i nim ten zdolny był zrobić cokolwiek, stał już oko w oko z lwem. Choć zdecydowanie nie dosłownie, zasłaniał się bowiem rękoma, desperacko starając się uniknąć poparzeń, a może i nawet spłonięcia żywcem. Ku jego zaskoczeniu, nic takiego się nie wydarzyło. Wręcz przeciwnie, poczuł chłodny powiew, kiedy bujna grzywa zafalowała tuż przy jego twarzy. Dziwna istota zbliżyła się do niego i szturchnęła go swym ogromnym łbem, lecz płomienie nie wyrządziły mu absolutnie żadnej krzywdy. Wszystko to wyglądało raczej jak próba zwrócenia uwagi pana przez wierne zwierzę, niż chęć rozerwania nieznajomego na strzępy.

Trwaliście tak w osłupieniu. Nie będąc w stanie ogarnąć tego, co właśnie miało miejsce. Z szoku wyrwał was głos. Dźwięczny, bez wątpienia należący do istoty młodej. Mimo wszystko jednak niezwykle donośny.
- Hej! Płomyczku, gdzieś polazł? - docierało do was, lecz nie byliście w stanie dostrzec ciała, z którego ów dźwięk się wydobywał. Nie musieliście jednak szukać. Bowiem nieznajomy objawił się wam z własnej woli. Wychylił się zza jednej ze ścian zrujnowanej budowli.


Wyglądał na chłopca. Może szesnastoletniego, choć i to zdawało się być dość naciąganą teorią. Ot zwyczajny nastolatek, w tym niezbyt zwyczajnym miejscu. Szybko więc skarciliście się w myślach dochodząc od wniosku, że i w jego przypadku pozory muszą mylić.
- Tu jesteś! - podbiegł do zwierzęcia, zatrzymując się jednak w bezpiecznej odległości. Dostrzegliście ten grymas na jego twarzy. Czyżby on również czuł ciepło bijące od bestii?
- Co tam z... - już miał dokończyć kiedy dostrzegł, że zza potężnego ciała wystaje ludzka kończyna. Jakby tego było mało, ona nadal się poruszała. Obiegł lwa i z niewypowiedzianym zaskoczeniem malującym się na twarz, wskazał ręką na Franka. Ani myślał zwracać uwagi na papierosa, który wyleciał z jego ust, by dokończyć toksycznego żywota pośród piasków tej przeklętej pustyni.
- T... T.... Ty, Wy. Kim jesteście?! - całe jego ciało drżało, toteż nie panował nad tonem swego głosu, który w tej chwili był niezwykle uniesiony. Niewiele brakowało mu do najzwyklejszego krzyku.

Patrzył to na was, to na zwierzę, które ułożyło się na rozgrzanym piasku i zaczęło lizać swoją prawą łapę. Na wasze szczęście temperatura powoli spadała. Nadal było jednak potwornie gorąco.
 

Ostatnio edytowane przez Rusty : 22-04-2009 o 21:15.
Rusty jest offline  
Stary 25-04-2009, 19:55   #19
Mal
 
Mal's Avatar
 
Reputacja: 1 Mal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodze
Na widok lwiego łba płonącego ogniem świetlistym, jak słońce, Frank przesłonił twarz ze strachu. Myśli w jego głowie runęły z każdego kłębka neuronowego jednocześnie w stronę sąsiadujących kłębków neuronowych. Nie miał czasu zastanowić się nad nimi, ale wymyślone w pośpiechu brzmiały mniej więcej tak: "Lew! Jest za blisko, nie zdążę uciec. Zje mnie zaraz. Ugryzie mnie w twarz! Zakryć twarz rękoma. Ręce mi odgryzie! Chyba, że wcześniej mnie spali ten żar. Spali mnie! Lepiej tego nie widzieć i zamknąć oczy. Aaaa! Ojcze nasz któryś jest w niebie..."

Nie dokończył swojej modlitwy. Schowany prawie całkowicie za swoimi rękoma, które w przedziwny sposób powykręcał tak, żeby zakryć jak największą powierzchnię swego ciała, nie wytrzymał napięcia i zemdlał ze strachu. Jego ręce opadły bezwładnie. Zanim osunął się na piach, zdążył spojrzeć lwu bezwiednie prosto w oczy. Runął na plecy. Lew tymczasem położył się w najlepsze nieopodal i zaczął sobie lizać wielką, kocią łapę.
 
Mal jest offline  
Stary 30-04-2009, 23:04   #20
 
Penny's Avatar
 
Reputacja: 1 Penny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemu
Gorąco. Tak przerażająco gorąco. Powietrze drga, faluje od narastającego żaru. Jest duszno, a piasek wydaje się być gorętszy od powietrza. Blair zdjęła z siebie płaszcz i rzuciła go na ziemię. To samo zrobiła z kaszmirowym sweterkiem, pod którym miała brązową koszulkę o krótkim rękawie. Ale to nic nie dało. Ciągle było przeraźliwie gorąco.
Nagle pies Riley’a zaczął szczekać i podskakiwać, i nie dało się go uspokoić. W tym samym momencie nad ich głowami przemknął jakiś kształt i wbił się w piasek przed nimi zasypując ich pyłem. Blair zrobiła kilka kroków w przód, jakby poszukując źródła tego zamieszania. W jednej chwili straciła grunt pod nogami i wylądowała na gorącym piasku. Temperatura nagle zaczęła rosnąć, stawała się nie do zniesienia. Blair spojrzała na to, co wyłoniło się spod piasku.
Lew, którego ciało zamiast sierści pokrywały języki ognia. Kobieta cofnęła się w panice, nie wiedząc co robić – uciekać czy zostać? Żołądek podszedł jej do gardła, głos uwiązł w krtani. Nie mogła krzyczeć, a mięśnie odmawiały jej posłuszeństwa. Stwór zbliżył się do Franka, który zemdlał – albo ze strachu, albo z gorąca. Jednak lew nie wydawał się być wrogo nastawiony. Blair zamarła w oczekiwaniu na kolejny ruch bestii. Strach, upał i ostatnie wydarzenia kompletnie ją sparaliżowały, nie potrafiła wykrzesać z siebie tej siły, która do tej pory wciąż pchała ją do przodu.
Z osłupienia wyrwał ją donośny głos, niewątpliwie należący do młodej osoby. Kobieta rozejrzała się dookoła i w końcu zdecydowała się ruszyć. Wstała otrzepując się z piasku, po czym ominęła leżące na piasku zwierzę. Stanęła twarzą w twarz z przybyszem.
- T... T... Ty, Wy. Kim jesteście?! – wykrzyknął ze złością. Blair powiodła wzrokiem za jego ręką, która wskazywała na Franka. Uniosła lekko brwi. „Nieprzytomny raczej nie odpowie” – pomyślała.
- Jestem Blair – stwierdziła wyciągając rękę na powitanie. – A ty?
- Nazywam się Sonny - podrapał się po głowie i wzruszył ramionami. - No przynajmniej tak mi się wydaje. Zabawna to sprawa, istnieję dopiero od kilku godzin - zrobił krótką pauzę i popatrzył na Blair.
- Bo widzicie. Nam, wspomnieniom nikt nie nadaje imion. Kiedy jakiś element jest dla kogoś niezwykle istotny zmienia się w coś co - zatrzymał się i skrzywił. - Co żyje. Przy okazji otrzymujemy również część wspomnień.
Stwierdzenie to wydało jej się trochę dziwne, ale nie skomentowała tego.

- A to… - rzuciła spojrzenie na lwa – A ten… lew?
- Prawdę mówiąc sam nie mam pojęcia. Kiedy się ocknąłem po prostu stał nade mną. Kiedy otrzepałem się z tego piachu, zaczął uciekać. Biegłem za nim i biegłem, aż znalazłem was. Oto cała historia.
„To nie wyjaśnia niczego” – pomyślała czując, że odzywa się w niej dziennikarska dociekliwość.
- A to miejsce? Gdzie my jesteśmy? Mi to wygląda jak Sahara… Ale każda pustynia jest taka sama – stwierdziła wzruszając ramionami.
Sonny obrócił się na pięcie i rozłożył ręce.
- Oto drodzy moi po prostu przeszłość - kucnął i wsadził dłoń w piasek. Następnie podnosząc ją, tym samym pozwalając, by złociste ziarenka przesypywały się między palcami. - Każde, nawet najmniejsze to symbol czyjejś historii. Pewnie wasze też gdzieś się tu plączą - podniósł się i podskoczył w miejscu. - Choć oczywiście zdarzają się wyjątki i czasem wspomnieniom wyrastają nogi. Na szczęście tu zawsze dzieje się coś ciekawego - wyszczerzył się i wyciągnął z kieszeni kolejnego papierosa, który o dziwo zapalił się samoistnie.
- Wyrastają nogi? – spytała z lekką kpiną w głosie. – Co masz na myśli? W ogóle to… co sprawiło, że… istniejesz…?
- Ale jesteś ciekawska - zarechotał i gwizdnął pod nosem. - To bardzo, bardzo proste. Wy, ludzie, posiadacie w całej swej prostocie tylko jedną siłę - jego ton do złudzenia przypominał ten należący do istoty, która wysłała was na tą pustynię. - Emocje, strach, szał, adrenalina. Im mniej w was świadomości, tym więcej możecie. Właśnie w taki sposób powstałem - ziewnął znudzony wykładem. - Widać wspomnienie o tym całym Sonnym wzbudza w kimś niezwykłe emocje.
Jeśli to, co mówił chłopak miało jakikolwiek sens to był on jasny tylko i wyłącznie dla niego. Blair rozumiała z tego coraz mniej.
- Wcześniej mówiłeś o… ciekawych wydarzeniach. Co miałeś na myśli?
- No, no, no. Nie słuchasz za uważnie prawda? - zamrugał kilkukrotnie, po czym uniósł nieco prawą brew. „Słucham bardzo uważnie” – pomyślała nieco zirytowana. Wielokrotnie słyszała te słowa i z czasem po prostu przestała na nie reagować.
- Ledwo zyskałem świadomość, a już spotkałem jakiegoś płonącego lwa i was. Na brak emocji narzekać nie mogę.
- My też nie – stwierdziła marszcząc brwi. Wszystko, co do tej pory się wydarzyło było bardzo dziwne, ale to spotkanie jest z tego wszystkiego najdziwniejsze.
 
__________________
Nie rozmieniam się na drobne ;)
Penny jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172