Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-06-2011, 15:57   #51
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
cz. 1

Vicky siedziała na krześle obok łóżka, na którym spała tajemnicza kobieta. Opierała nogi o łózko kołysząc się na dwóch nóżkach krzesła w tą i spowrotem. Miała pilnować więźnia jednak jej wzrok błądził po suficie w rytm bujania i widać było, że dziewczyna albo coś wspomina, albo o czymś marzy uśmiechając się przy tym.
Kocica rozejrzała się dookoła, spod przymrużonych oczu, ziewając leniwie i prezentując przy okazji, bardzo ostre kły. Próbowała się przeciągnąć, zatrzeszczały kajdany, a kocica wydała z siebie pomruk zdziwienia. Oblizała wargi i uspokoiła się, zerkając jedynie od czasu do czasu na swego “aniołka stróża”.
Odgłos trzeszczących kajdan sprowadził Vicky na ziemię i to w dosłownym sensie. Dziewczyna nieświadomie odepchnęła się za mocno i razem z krzesłem wylądowała na podłodze. Poderwała się szybko masując stłuczoną pupę.
A “Kocica” zachichotała na ten widok, po czym przyglądała się Vicky, wędrując językiem po kiełkach w sposób zdecydowanie lubieżny. Coś dziwnego było w spojrzeniu więźniarki, gdy patrzyła na pannę von Strom.
- Nie ma się z czego śmiać, mogłam sobie coś uszkodzić - obruszyła się Vicky masując pupę dalej.
-Dam buziaka, to przestanie... boleć.-odparła “kocica” z podstępnym uśmieszkiem na twarzy.
- Pamiętając jak wczoraj mnie zaatakowałaś, to sądzę że szybciej ugryziesz. Wolę więc z dala trzymać się od twych ust i zębisk - odrzekła jej na to Vicky pochylając się aby podnieść krzesło z podłogi, wypinając przy tym obolała pupę.
-Jak chcesz...to nie mnie pupa boli.-odparła kocica z szerokim uśmieszkiem, wędrując spojrzeniem po owych pośladkach.
- Nie pierwszy raz boli i nie ostatni. - stwierdziła Vicky prostując się i siadając na krześle. Spojrzała na kocicę i spytała - Jak masz na imię?
-A jakie imię lubisz?- spytała z ciekawością kocica.
Vicky zmarszczyła brwi jakby się nad tym zastanawiała po czym odparła z niewinnym uśmieszkiem - Najbardziej Brunchilda... mogę cię tak zwać?
- Brunchilda...może być.- Kocica jakoś nie przejęła się nowym imieniem.
- - To jak Brunchildziu.. nie chce ci się pić czasami? - spytała Vicky lustrując wzrokiem rudowłosą kocicę.
-Marzę o kąpieli.. wykąpiesz się ze mną?- odparła z podejrzanym uśmieszkiem na twarzy kocica.
- Wanna u nas za ciasna, jak Doug się ze mną kąpał to ledwo mu się udało do mnie dopasować. A i tak musiał się biedak przy tym nagimnastykować. - odparła jej na to Vicki uśmiechając się pod nosem na wspomnienie kąpieli.
-Jestem pewien, że razem we dwie sobie jakoś poradzimy...- mruknęła Brunchilda wędrując wzrokiem po biuście Vicky i uśmiechając się lubieżnie. Ta rozmowa nie bardzo układała się po myśli Vicky. Wszak miała ją przesłuchać, a miała wrażenie, że jest... podrywana?!
- Nie włażę do wanny z nieznajomymi, nie wiadomo czym mogą mnie zarazić. Musisz mi coś o sobie opowiedzieć. Skąd mogę wiedzieć ile tych kąpieli już zażywałaś i z kim. - rzekła jej na to Vicky uśmiechając się promiennie.
-Och, ale jestem czysta. Baaardzo się lubię. Poza tym... lubię tatary, słodkie wino, biały kolor, myszki.- odparła Brunchilda i potrząsnęła łańcuchami.-A kajdany...to przy innych okazjach. A ty co lubisz?
- A jakie to okazje sprawiają, że lubisz kajdany? - spytała ją Vicky zerkając z ciekawością.
-Powiem ci na uszko.-odparła Brunchilda.
- Taaaaaaaaaaa... i przy okazji mi je odgryziesz. -mruknęła na to Vicky.
-Niby czemu? Jaki miałabym zysk z odgryzienia ci ucha?-zdziwiła się kocica.
- A kto cię tam wie. Może tak dla zemsty, że cię jednak upolowałam... kotko - odrzekła jej na to Vicky uśmiechając się.
-Po prostu przyznaj się, że boisz się ryzyka.- odparła kocica chichocząc. To przesłuchanie, jakoś szło w dziwnym kierunku.
- Jak nic... dlatego wczoraj nawiałam zamiast cię złapać. - roześmiała się panna von Strom.
-Właśnie...- mruknęła kocica i zerknęła na piersi Victorii.- A ja nie zrobiłam ci wczoraj nic strasznego... a ty się boisz. Wiesz... czasami gryzienie bywa przyjemne. Jak wiesz, kiedy i jak.- głos kobiety stał się bardziej zmysłowy. A tematyka przesłuchania... nietypowa.
- Zapewne masz w tym doświadczenie. Nie mam nic przeciwko abyś się pogryzła. -odrzekła jej na to Vicky. - Po co ci moja pozytywka?
-Bez powodu. Taki kaprys.-odparła Brunchilda. I zerkając na usta Victorii, rzekła.-Gdybyś wiedziała kiedy i jak ich użyć... to zapewne nic bym przeciw twoim ząbkom nie miała.
- Wczoraj jakoś inaczej śpiewałaś Brunchildo. Kaprysy zaś nie zawsze są spełniane. Myślę, że jak cię odstawimy na posterunek, to zapewne dużo ciekawych ust tam odkryjesz. - rzekła Vicky i zaczęła się zastanawiać czy iść po Douglasa.
-To czemu nie jestem na posterunku? - zdziwiła się kocica. I uśmiechnęła się ironicznie mówiąc.-Czyżby był powód, dla którego nie chcesz powiedzieć oooo... pozytywce. I powodzie dla którego jedziesz do Londynu, panno von Strom?
Przybliżyła twarz w jej kierunku.-Nie lubisz się dzielić sekretami, czyż nie?
- Woleliśmy cię przewieźć na inny, by twoi przyjaciele za szybko cię na nim nie znaleźli. A tajemnice najlepiej dzielić z kimś bliskim. Nie przypominam sobie byśmy były ze sobą blisko. Ty jakoś tajemnicą się również nie zamierzasz dzielić. Bowiem skąd wiesz o niej? Skąd wiesz gdzie zmierzam. Przyganiał kocioł garnkowi - zakończyła Vicky.
-Ooooo... skoro nie jesteśmy blisko, toooo czemu ja mam ci zdradzić swoje sekrety? Możemy poczekać na konstabla, prawda?-kocica przeciągnęła się leniwie, na tyle na ile pozwalały jej na to łańcuchy.
- A wiesz, że nie wiem... może poczekajmy. -odparła jej na to Vicky i zaczęła ponownie bujać się na krześle pogwizdując sobie przy tym i przesuwając wzrokiem po więźniu.
-Tooo na co masz ochotę... dla zabicia, czasu mogłybyśmy poplotkować.- mruknęła Brunchilda, siadając tak by Vicky, mogła sobie popatrzeć na jej krągłości.
- Taaaaak? A o czym? - spytała z zainteresowaniem Vicky.
-Oooo tym Dougu, to twój.... mąż, kochanek?- spytała leniwym tonem głosu Brunchilda.
- Jestem zdziwiona, że tego nie wiesz... - odparła jej na to dziewczyna i podniosła się wyciągnęła jakąś torbę spod łóżka i zaczęła w niej grzebać.
-Nie powiedziałam, że wiem o tobie wszystko. Tylko to, co ważne dla misji.-odparła kocica i przy hałasie spinającym ją łańcuchów, z trudem wstała.
- A jakie to misji? - odparła na to Vicky nie przerywając swoich poszukiwań.
-Zgadnij... a jak ci się uda... dostaniesz nagrodę.-odparła kocica podskakując w kierunku Vicky. Spinające ją łańcuchy, utrudniały jej poruszanie. Musiała podskakiwać na niewielkie odległości.

- Ooooooooooo i jest! - wykrzyknęła radośnie Vicki wyjmując rękę ze strzykawką w której widać było ciecz o dziwnym różowym kolorku i odwracając się do Brunchildy. - Mam dla ciebie prezent.
-Marnujesz czas...-odparła Brunchilda i położyła się na brzuchu na łóżku, wypinając pupę w kierunku Victorii.-Ale to twój czas...
- Zobaczymy... długo nad nim pracowałam. To takie ulepszone skondensowane serum. Zobaczymy jak bardzo tracę czas. - odrzekła jej Vicky i wbiła igłę w pośladek kocicy. Nacisnęła tłok strzykawki i patrzyła jak płyn znika w mięśniu leżącej kobiety. Skończyła i usiadła na krześle czekając na efekt.
-Oczywiście że marnujesz. Myślisz, że mi poowwiedziaaaano, coookolwiek waaaażneeego....- nie dokończyła słów, bo zamknęła i zaczęła chrapać.
- To... zaczniemy od... kto cię wysłał po pozytywkę? - wyszeptała jej jej w ucho Vicky.
-Pan.-odparła cicho Brunchilda.
- Opisz go dokładnie, jak wyglądał i jak mówił, jak się poruszał. - kolejne polecenie opuściło usta Vicky.
-Niski i chudy, ciemne włosy krótko obcięte ulizane, gładko ogolony. Monokl w prawym oku, modnie się ubiera w czarne garnitury. Melonik na głowie. Śmiesznie mówi.- odparła kocica.
- Jak miałaś się z nimi skontaktować, jak już zdobyłabyś moją pozytywkę? - spytała Vicky zerkając na kocice i zastanawiając się jak długo jeszcze podziała specyfik i ile jej się uda z niej wyciągnąć.
-Miałam wrócić do domu.-wymruczała kocica.
- To opowiedz mi dokładnie o swoim domu, podając również gdzie on jest, w jakim mieście i na jakiej ulicy i numer, abym mogła cię w nim odwiedzić jak tam będę- odrzekła jej na to Vicky.
-Dom na szynach, porusza się... pancerny. Ukryty na bocznicy, w lesie tuż na południe od miasta. W małym gaiku.- mruczała Brunchilda.
- Dużo ci zapłacili za to byś ukradła moją pozytywkę, może jestem w stanie przebić ich ofertę? - spytała Vicky w zamyśleniu pocierając czoło.
-Nie zapłacili. Nic a nic.-odparła kocica.
- To czemu dla nich to robisz? - wyrwało się Vicky kolejne pytanie.
-Po to zostałam...stworzona.-mruknęła Brunchilda i... zamiauczała cicho?
Vicky przysiadła na brzegu łóżka i pogłaskała kocicę po głowie, zastanawiając się o co ją jeszcze zapytać. Zastanawiała się również do czego jeszcze została stworzona Brunchilda.
A kobieta zaczęła się łasić przez sen do Vicky, jakby była dużą kotką i mruczeć.
- Kto cię taką stworzył i do czego jeszcze może cię popchnąć swoimi nakazami? - spytała Vicki przesuwając palcami po płomiennych włosach kocicy.
-Tatko... Co on każe Bastet robić, Bastet robi.-mruknęła Brunchilda, ocierając się głową o udo Vicky przez sen i domagając więcej pieszczot.
- Opowiedz mi o nim, kim jest, jak się zwie, gdzie mogę go spotkać. - szepnęła jej do ucha Vicky nie przerywając pieszczotliwego głaskania “śpiącej” kotki.
-Mrrrrrr....on w domku na torach. Mówią na niego, Urlich Jungingen. On bardzo surowy i zły... gdy Bastet zrobi coś źle.-mruczała kocica.
- Co mogę zrobić, byś nie musiała do niego wracać? Tylko nie mów, że mam ci oddać pozytywkę, bo tego nie zrobię! - Vicky coraz bardziej żal było pięknej kocicy uzależnionej od swojego stwórcy.
-Hmmm...oswój.... mnie.- mruknęła Brunchilda.-Lubię pieszczoty... mizianie... mleko... ładne kobiety.
- Oooooooooo... Bella jest ładna, mleko pewnie w kuchni ma, miziać cię może bo ta podróż ją nudzi i czuje się samotna, to i oswojenie może nam pójdzie. - wymieniała pod nosem Vicky.
Brunchilda pomrukiwała ocierając się głową, o udo Victorii, nic nie mówiąc więcej. Czasem jednak pomiaukiwała.
- Powiedz mi co byś zrobiła na moim miejscu, aby ochronić pozytywkę?- spytała Vicky czochrając grzywę kocicy.
-Zjadła ją?- pomysł Bastet nie był zbyt konstruktywny. A po chwili głowa kobiety osunęła się niżej i Brunchilda zaczęła...chrapać. Serum rozłożyło się na podstawowe składniki we krwi kocicy, wywołując długi i mocny sen.
Vicky zaś siedziała i jeszcze chwilę głaskała śpiącą kobietę po głowie. Wiedziała już co jej powie, gdy ta się obudzi i spyta o pozytywkę. Popatrzyła na śpiącą kobietę i podniosła się z zamiarem odnalezienia Douglasa i podzielenia się z nim tym czego się dowiedziała.
Douglas oczywiście był w sterówce i pogwizdując cichutko, prowadził pojazd. Skupiony na drodze nie zwracał uwagi na nic innego. A może nie na drodze, wydawał się być zamyślony.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline  
Stary 19-06-2011, 16:00   #52
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
cz. 2

Panna von Strom wparowała z impetem do sterówki i zanim się on obejrzał wylądowała mu na kolanach mówiąc:
- Ona ma domek na torach w głębi lasu i tam miała się udać jak okradnie twój automobil i tam na nią czeka jej stwórca i robi to na jego rozkazy i jeszcze ten pan melonik co go już widziałeś jest w to wplątany - i przerwała bo zabrakło jej oddechu by jeszcze coś rzec.
A Douglas przez chwilę był zaskoczony jej obecnością i jej słowami. A potem... cóż..miał za sobą cały wieczór kuszenia. A teraz kusicielkę na swych kolanach. I jej krągłości na wyciągnięcie ręki. Objął ją w pasie drapieżnie. Przycisnął do siebie zerkając na drogę, wędrował ustami po szyi i policzku.-Iiii co z tym zrobisz?
Vicky wtuliła się w jego ramiona przechylając tak aby jego usta mogły pieścić jej skórę i odrzekła wzdychając przy tym uroczo: - Ja?... Ona mi nic nie ukradła, to twój pojazd obrabiała...
-Będę ją...-Douglasowi trudno się było skupić na trzech czynnościach na raz. Dlatego zaczął zwalniać pojazd i dłonią rozpinać guziki koszuli dziewczyny by wsunąć dłoń głębiej w dekolt panny von Strom.-... przepytam ją.
Nie bardzo wiedział o co miał pytać, muskając językiem i wargami dziewczyny.
Vicky przymknęła oczy poddając się jego pieszczocie, kiedy jednak poczuła, że pojazd się zatrzymał, a Doug rzekł “przepytam”, poderwała się z jego kolan, chwyciła go za rękę i rzekła:
- To chodź!
Douglas zdziwiony ruszył za nią. Co prawda przywykł już do zmian nastroju i karuzeli pomysłów Vicky, to jednak... ciągle go zaskakiwała. Dziewczyna ciągnąc go jedną ręką, drugą zapinała rozpięte guziki. Uchyliła drzwi do sypialni i wsunęła się do środka wciągając za sobą Douglasa.
Kotka spała bardzo mocnym snem i nie bardzo nadawała się do przesłuchiwania. Ale i Maverick miał chyba ochotę na coś innego. Objął bowiem piersi Victorii całując uszko dziewczyny i szepcząc do niego żartobliwym tonem.-Stęskniłem się za tobą... paradującą po automobilu w samej bieliźnie.
-Yhmmmmmm... to najpierw ją przeszukaj, potem przesłuchaj, potem odstaw tam gdzie trzeba... a potem po negocjujemy paradowanie - odszepnęła mu Vicky wbrew swym słowom wtulając się w niego i szukając swoimi ustami jego ust.
[i]-Przeszukałem już ją... teraz...-[i] przywarł ustami do warg Victorii, całując coraz drapieżniej pieszcząc jej wargi i języczek. Przez tą dziewczynę Douglas miał niespokojną noc, a pożądanie z jakim Vicky sobie igrała, kiedyś musiała przerwać tamę. Palce Mavericka rozpinały bluzkę panny von Strom coraz bardziej nerwowo.
-Jak przeszukałeś? Sam? - spytała nagle Vicky odsuwając się od niego i patrząc podejrzliwie w jego twarz spod przymrużonych powiek.
-Jak ją pętałem łańcuchami, to przy okazji, to wtedy ją przeszukałem.-mruknął Douglas, nadal zsuwając z Victorii, bluzkę, a potem wędrując ustami po jej dekolcie i szyi.- Zazdrosna jesteś?
- A ty byłeś zazdrosny jam nie ten elegancik w restauracji całował? - odparła pytaniem na pytanie Vicky przesuwając ustami po ustach Douglasa.
Przycisnął ją do siebie, szepnął.-Bardzo.
I zaczął całować owe usteczka, nie wypuszczając Vicky z objęć. Pomruk śpiącej na łóżku Brunchildy/Bastet, przypomniał mu o obecności osoby trzeciej w pokoju. Porwał więc dziewczynę na ramiona i ruszył do wyjścia z pokoju.

Vicky pisnęła w pierwszej chwili, potem się roześmiała i objęła Douglasa za szyję. - Dokąd mnie porywasz?
-Do mego pokoju...zrobić ci rewizję osobistą.-rzekł żartobliwie Douglas.
- A co masz zamiar znaleźć podczas tej rewizji? - spytała cmokając go raz po raz to w usta,to w policzek, to w czubek nosa i tak na przemian.
Minęli kuchnię. Bella na moment wyjrzała z niej ciekawa hałasu. Ale widząc Vicky niesioną przez Douglasa. Vicky z rozpiętą koszulą, cofnęła się by nie przeszkadzać państwu w romansach.
-Twoje sekreciki dzikusko.-mruknął Douglas całując usta dziewczyny z lubością. Akurat.
Już tam panna von Strom wiedziała o jakie mu “sekreciki” chodziło.
- Ojjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj... to puszczaj natychmiast! Moje sekreciki... nie do rewizji! - udawała oburzenie Vicky wiercąc się na jego rękach. Ustami zaś nadal wędrując po jego twarzy.
Drzwi otworzone kopniakiem, cicho przykmnęły się za nimi.
-Nie puszczę...sprawdzę całą od stópek, po czubek głowy.-pupa Victorii wylądowała na stoliku, a usta stojącego przed nią mężczyzny wędrowały po dekolcie, podczas gdy palce rozwiązywały sznurowania gorsetu, by uwolnić lekko ściśnięte piersi arystokratki.
- Pooooooooooomyliłeś sie kogo powinieneś rewidować - rzekła ze śmiechem Vicky.
-Wprost przeciwnie. Doskonale wiem, kto sobie zasłużył na rewizję.-dłoń Douga nieobyczajnie wsunęła się pod spódnicę dziewczyny, wędrując palcami po udach okrytych pończoszkami w kierunku fikuśnej bielizny panny von Strom. Która już całkowicie zarzuciła noszenie pantalonów. Usta Mavericka smakowały unoszące się w szybkim oddechu piersi Victorii koncentrując uwagę na ich szczytach.
Vicky wplotła swoje palce we włosy Douglasa przyciskając jego głowę bardziej do swojej piersi.
- Doooooooooooug... powinniśmy się zająć Brunchildą - udało jej się wyszeptać.
-Nie lubisz jak zajmuję się... tobą?- język Douglasa wędrował po piersiach Vicky zataczając szlaki na nich mokrym czubkiem. Ale uwaga dziewczyny koncentrowała się pomiędzy jej udami... na palcach masujących coraz bardziej wilgotny zakątek jej ciała.
- Jaaak zajmujesz? - wymruczała wiercąc się na stoliku. A jej palce nadal przesuwały się po włosach mężczyzny.
-Bardzo...przyjemnie...czyż nie?-mruknął Douglas wędrując wargami po jej szyi.-Nie lubisz gdy cię dotykam...całuję?
-Niezbyt... - mruknęła mu na to dziewczyna. Jej dłonie zsunęły się w tym czasie na kark mężczyzny.
Całując Victorię, Doug wsunął obie dłonie pod spódnicę dziewczyny i delikatnie masując uda palcami, wędrował po brzegach jej majteczek. Zapewne w niecnych planach usunięcia jej bielizny. Przy okazji szeptał.-To gdzie byś chciała być całowana i dotykana?
- W wielkim łożu z baldachimem. -odparła mu na to dziewczyna a jej dłonie wsunęły się pod koszulę Douglasa i zaczęły przesuwać się po jego skórze.
-Dzikusko...- zachichotał Douglas muskając wargami czubek nosa dziewczyny.-A które obszary twego ciała chcą być pieszczone?
-Powiem ci w tym wielkim łożu z baldachimem. - odrzekła mu na to dziewczyna uśmiechając się przy tym promiennie.
-W takim razie...będę musiał zbadać twe reakcje własnymi metodami.-mruknął Maverick i całując usta Victorii, wsunął palce pod majteczki dziewczyny, pieszcząc lubieżnie najbardziej intymny obszar jej ciała.
- To po co mnie pytasz? - szepnęła wykrzywiając usta w podkówkę.
-A czemu ty mi nie odpowiadasz?-odparł Douglas wzmacniając pieszczoty ciała dziewczyny, pod bielizną i liżąc lekko uszko Vicky.-Tak się czuję, jak ty w tej chwili.
- Przecież odpowiedziałam... chcę do łóżka z baldachimem... taaaaaaaaaaaaaaaaakiego dużego- odrzekła mu na to Vicky.

Douglas delikatnie pchnął ją, by położyła się plecami na stoliku, po czym energicznie biorąc się za usuwanie bielizny Victorii, rzekł do niej.-No to następnym razem w twojej sypialni, panienko Victorio?
- Auuuuuuuuuuuuuuuć! -jęknęła dziewczyna i zaczęła rozmasowywać łokieć który z całym impetem przywalił w stolik, kiedy Douglas ją popchnął.
-Eeeeech...dzikusko..- westchnął mężczyzna, zdążywszy w zsunąć z niej bieliznę do kolan. Jedną dłonią delikatnie masując piersi Victorii, wyciągnął drugą dłoń w kierunku jej ubitej ręki.-Pokaż to.
- Kiedy boli - mruknęła żałośnie pocierając dalej łokieć.
-Sam nie wiem kim już jesteś, intrygantką, kusicielką czy dużym dzieckiem.-mruknął Douglas delikatnie całując i liżąc na przemian łokieć dziewczyny, po ujęciu jej przedramienia dłonią.
- A kim byś chciał abym była - spytała Vicky zerkając na jego poczynania.
-Polubiłem, już taką co tu leży mi na stole.- odparł Douglas pieszczotliwie wodząc wargami po jej łokciu i mrucząc.-I strasznie ją pragnę... Boli jeszcze?
- Jeszcze troszkę...- rzekła dziewczyna.
-Jeszcze trochę dotykać, czy jeszcze całować?-spytał się Douglas, masując dłonią biust dziewczyny i całując łokieć.
- Jeszcze troszkę boli mnie łokieć. - sprostowała niedomówienie Vicky. Po czym podciągnęła się do góry przesuwając pupą po stoliku i spytała: - Nie powinniśmy poszukać tego pojazdu na szynach, zanim się zorientują, że coś jest nie tak?
Douglas widząc, że Vicky ma się już lepiej, zsunął dół bielizną dziewczyny. Koronkowe majteczki zawisły na jej lewym buciku. On sam masował jej uda pod sukienką. Delikatnie całował jej piersi pytając dziewczynę.-Nie jest ci przyjemnie w tej chwili?
- Jest... jest... ale co z tym domem na szynach w lesie? - odparła mu na to Vicky i machnęła nóżką, tak że koronkowy fatałaszek poszybował przez cała długość pokoju i wylądował pod ścianą na podłodze.
-Nie ucieknie. Poza tym... co chcesz z tym domem na szynach zrobić?-usta mężczyzny pieściły szyję Victorii, gdy szeptał.-Dzikusko... przez ciebie płonie we mnie ogień.
- Bardzo piecze? -spytała w roztargnieniu Vicktoria zastanawiając się co chce zrobić z pojazdem na szynach i wyginając się tak aby ułatwić dostęp ustom Douglasa do swojej szyi.
-Mniej, gdy cię dotykam całuję.. pieszczę.- szeptał Douglas wędrując po szyi dziewczyny, ustami i językiem. I przy okazji zdejmując koszulę.-Lubisz dotyk na swej szyi, dzikusko?
- Yhmmmmmmmmmm... to może ja ci wody przyniosę. - zaoferowała się dziewczyna i zaczęła wiercić próbując zsunąć ze stolika.
Douglas przytrzymał ją dłońmi przytrzymując w talii i mruknął.-Ale z ciebie wiercipiętka. Nie martw się... o mój ogień. Zaraz go ugasisz.
Zaczął całować jej usta.-Mogłabyś powiedzieć, czy mnie pragniesz? Czy lubisz mój dotyk?

Zapewne by mogła gdyby nie to iż jej usta były właśnie zajęte odwzajemnianiem pocałunków Douglasa i wędrowaniem swoimi ustami po jego ustach. Kiedy wreszcie oderwała od niego usta niepokój oto że coś mu się może stać zwyciężył. Nabrała powietrza w usta i wydarła się na całe gardło:
Beeeeeeeeeeeeeeeelllllllllllllllaaaaaaaaaaa wody! Szyyyyyyyyyyyyyybko!!! Raaaaaaaaaaaaatunku!!! - i ponownie zaczęła go całować czekając na wodę, bo przecież po co marnować czas, jak można go przyjemnie spożytkować.
-Po co wołasz... ten ogień...metaforyczny.- mruczał Douglas całując Victorię namiętnie i pospiesznie pozbywając się spodni i dolnej części garderoby. Victoria poczuła, że Maverick dotyka jej ud... i bynajmniej nie dłońmi. Bo te wędrowały po jej piersiach.
Czując jak coś ociera się o jej uda Vicky wsunęła dłoń pomiędzy siebie a Douglasa i zacisnęła ją z całej siły, kiedy napotkała to czego nimi poszukiwała. - Nie chcę byś się za bardzo sparzył - wyjaśniła mu przy tym i ponownie przylgnęła ustami do jego ust.
-Nie ściskaj tak mocno... to delikatna część ciała.- szepnął Douglas, po czym spytał.-Powiedz... Boisz się? Czy nie chcesz, połączyć się ze mną fizycznie.
Tymczasem Bella wpadła z wiadrem wody, by ratować swą panią i stwierdziła, że... cóż... nie bardzo jest co ratować. Jak na napastowaną kobietę, Victoria mocno lgnęła do Douglasa.
Stanęła więc z wiadrem wody w drzwiach. Postawiła wiadro na podłodze i westchnęła. Po czym odwróciła się plecami i wyszła.
- Nie powiedziałabym, że delikatna. - mruknęła Vicky nadal zaciskając swoją dłoń.Zajęta pocałunkami i ocieraniem się o Douglasa nawet nie zauważyła wejścia i wyjścia Belli.
-Ale sprawia wiele przyjemności kobiecie.- mruknął Douglas wędrując ustami po piersiach, a dłońmi po plecach.- O ile dobrze pamiętam, tobie też sprawił.
- Naprawdę? - spytała ze zdziwieniem w głosie Vicky i odsunęła się lekko od Douglasa z zainteresowaniem oglądając obiekt ich dyskusji.
Podczas gdy Victoria przyglądała się dumnie stojącej na baczność części ciała Douga, ten przesunął palcem pomiędzy jej udami. Pieścił delikatnie, wejście do najbardziej intymnego obszaru dziewczyny szepcząc.-Co czujesz teraz dzikusko?
Wciągnęła powietrze przez usta głęboko pod wpływem jego pieszczoty i przymknęła oczy nie będąc w stanie odpowiedzieć mu na jego pytanie. Jej dłoń mimowolnie znów zacisnęła się na “delikatnej” części Douglasa.
-Puść go dzikusko.. to boli.-rzekł nerwowo Douglas wsuwając palce dłoni głębiej i mocniej pieszcząc dziewczynę.
Łatwo mu było mówić “puść” kiedy tak jej dotykał nie umiała zebrać myśli i zrozumieć co ma “puścić”. Przygryzła wargę a jej dłoń nadal zaciskała się na zdobyczy.
Douglas przerwał pieszczoty i cmoknął ją w usta.-Powinnaś się już nauczyć jak obchodzić się z mężczyzną.
- Umiem... umiem... - mruknęła mu na to Vicky i pogłębiła pocałunek wodząc koniuszkiem języka po jego wargach, aby następnie zagłębić go w jego usta i zapleść z jego językiem.
-Tak. Całować... umiesz...- szeptał Douglas smakując słodycz ust dziewczyny i dotyk jej języka.-Ale... pocałunki to nie wszystko. Tamtego w dole....trzeba delikatnie dotykać... jak ostatnio.
Vicky przywarła zaborczo ustami do ust Douglasa, nie wiedziała o jakie ostatnio mu chodzi, a to iż przerywał jej pocałunki i gadał sprawiło, że zatkała mu usta swoimi ustami. Dłoń zaś nadal trzymała swoje trofeum w mocnym uścisku.
Na szczęście lżejszym, więc Douglas oddawał pocałunki, wędrując dłońmi po jej ciele. I starając się skupić na przyjemności jej ust. A nie na dyskomforcie wywoływanym dotykiem dłoni.

A Vicky całowała z coraz większym entuzjazmem. Jej usta przesuwały się po ustach mężczyzny i wędrowały po jego twarzy. Ciało zaś drżało pod wpływem pieszczoty jaką obdarzały ją jego dłonie.
-Pragnę cię. Pożądam.-szeptał Douglas całując dziewczynę i dotykając jej skóry.
Przesunął jedną dłonią po brzuchu Vicky, by dotrzeć do zaciskającej się łapki, na jego orężu. I by uwolnić się z tych oków.
- Yhmmmmmmmm... -odszepnęła mu Vicky, nie przerywając swoich pocałunków, a coraz bardziej się w nich zatracając. Uwolniwszy z paluszków Victorii, swoją dumę Douglas nie czekał dłużej. Rozchylił lekko uda Vicky...i połączył się z nią szybkim ruchem bioder.
A dziewczyna poczuła mocne doznania płynące z jej podbrzusza. I dłonie Douga oplatające jej pośladki. Z ust Vicky wydobył się zaskoczony pomruk, ona zaś oplotła nogami biodra mężczyzny tak jakby chciała przyciągnąć go jeszcze bardziej do siebie,jej usta nie przerywały wędrówki po jego ustach. Zaplotła ramiona na jego szyi i przylgnęła swoim ciałem do ciała Douglasa. Mężczyzna zaczął żarliwie całować i pieścić kochankę, coraz szybciej poruszając się w dziewczynie, która rozpaliła go do białości. Mebel nie przystosowany do takich igraszek, skrzypiał pod nimi w proteście. Skrzypienie to jednak raz po raz zagłuszała Vicky kiedy z jej ust wydobywały się odgłosy świadczące o tym jaką przyjemność jej sprawia swoimi poczynaniami Douglas. Usta Douglasa wędrowały po szyi dziewczyny, gdy szeptał.-Słodziutka jesteś... dzikusko.
A kolejne ruchy bioder mężczyzny, bardziej jego dzikusem czyniły. Brał bowiem Victorię w swe posiadanie, zdobywając szturmem jej ciało. Vicky z entuzjazmem odpowiadała na każdy ruch Douglasa, poddając się jego pieszczotom i coraz bardziej zatracając w doznaniach jakie nimi wzbudzał w jej ciele. Usta jej przesuwały się po nim w pocałunkach jakimi go obsypywała a dłonie pieściły jego ciało ucząc się tej pieszczoty od jego dłoni, które pieszcząc ją dawały jej tyle przyjemności.
Może zimna woda w kuble nie była złym pomysłem? Bo oboje byli już spoceni wijąc się w rozkoszy wspólnych, doznań, całując i pieszcząc. I poruszając się w gorącym rytmie miłości, coraz bliżej szczytu rozkoszy. Ich ciała zadrżały, a Vicky wygięła się w łuk czując falę doznań które przetoczyły się przez jej zmysły.
Zacisnęła uda mocniej na biodrach Douglasa, ramiona na jego szyi, a sama całym swym ciałem przywarła do niego. Przymknęła oczy i poddała się doznaniom jakie ogarnęły jej ciało. Z jej ust przytulonych do ust mężczyzny wydostał się okrzyk spełnienia. Tym razem była świadoma swoich doznań, tym razem współpracowała wraz z nim, brała i dawała. Uczyła się od niego jak sprawić aby ich ciała dawały sobie wspólne zaspokojenie.
Douglas oddychając ciężko stał nadal, opleciony jej nogami i tkwiący w niej. Przesunął kciukiem po dolnej wardze Vicky, mówiąc.-Widzisz, o czym przez ciebie myślę... dzikusko?
W odpowiedzi na to Vicky się uśmiechnęła i wysunęła koniuszek języka przesuwając nim po palcu Douglasa muskającym jej wargę.
-Masz ochotę, na więcej? Przed chwilą się wzbraniałaś?- odparł Douglas i cmoknął czubek nosa dzikuski.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline  
Stary 19-06-2011, 16:00   #53
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
cz. 3

Vicky zamiast odpowiedzieć poruszyła się i pokazała mu na co ma jeszcze ochotę. Patrzyła przy tym z zaciekawieniem jaka będzie reakcja na to Douglasa.
Maverick więc wrócił do wędrówki ustami po piersiach dziewczyny, rozkoszując się miękkością jej skóry i mrucząc.-Dokąd dokładnie jedziesz? Londyn to... wielkie miasto.
Vicky jednak nie były teraz w głowie pogaduszki... jej dłonie przesuwały się po Douglasie, ona zaś sama przymknęła oczy poddając się uczuciom, jakie w jej ciele wywoływały pieszczoty mężczyzny. Były bowiem one dla niej miłe... bardzo miłe... a nawet bardziej niż bardzo miłe, były rozkoszne.
A usta Douglasa z piersi zsunęły się na brzuszek, dłonie lekko rozsunęły uda siedzącej na stoliku dziewczyny, masując je i głaszcząc. Maverick wyraźnie dokądś zmierzał w swej wędrówce po ciele dziewczyny. Vicky otworzyła oczy i zaczęła się przyglądać Douglasowi. Objęła dłońmi jego twarz i starała się unieść ją ku górze ku swoim ustom. Sama zaś zaczęła się wiercić na stoliku tak jakby chciała się z niego zsunąć.
W czym Douglas jej pomógł, odsuwając się nieco, by mogła zejść. I wędrował ustami ku górze, poddając się dłoniom kochanki. Dziewczyna stanęła na podłodze i przywarła ustami do jego ust, a ciałem do jego ciała. Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny, a jej dłonie oplotły szyje mężczyzny w zaborczym uścisku.
-Wiesz... że cię.. nie wypuszczę?- szeptał Douglas podciągając spódnicę Vicky i masując dłońmi gołe pośladki panny von Strom.
- Gdzie mnie nie wypuścisz? - spytała dziewczyna pomiędzy jednym a drugim pocałunkiem.
-Stąd... Zamknę cię w... pokoju i.. uczynię moją... niewolnicą...miłości.-żartobliwy ton w głosie Douglasa psuł groźbą. Mężczyzna dotarł palcami do zapięcia sukni i... po chwili od pasa w dół, Vicky miała jedynie pończoszki. A osunąwszy się w dół mężczyzna, delikatnie pieścił najbardziej intymny obszar dziewczyny odważnie zapuszcząjąc się językiem w ciepłe rejony jej ciała.
- Nieee....wwwwwwwwwwolnicą, powiadasz... - wyjąkała pod wpływem pieszczoty Vicky, po czym zebrała się w sobie i odsunęła się krok do tyłu. Nabrała powietrza pełną piersią i obeszła pospiesznie Douglasa dookoła przywierając do jego pleców, zaplatając mu ramiona na szyi, a ustami skubiąc mu ucho rzekła: - A jak to ja z ciebie zrobię niewolnika?
-A potrafiłabyś?- spytał żartobliwie Douglas wędrując dłonią po jej udzie.-Potrafiłabyś zrobić ze mnie... niewolnika miłości?
- Szybko się uczę... tak więc... -nie dokończyła tylko zamiast tego zacisnęła swoje ząbki na płatku jego ucha.
-Uczeń nie prześcignie szybko mistrza.Dzikusko.-odparł Douglas wsuwając dłoń pomiędzy swe nogi i muskając palcami pomiędzy udami Victorii.
- Jesteś moim mistrzem? - spytała dziewczyna kołysząc się i ocierając o jego place.
-Na pewno coś w tym stylu.- mruknął Douglas zanurzając palce głębiej i “na ślepo” niemal, badając ów ciepły i wilgotny zakamarek. Vicky przylgnęła swoim ciałem do pleców Douglasa a jej usta wędrowały po jego uchu,aby zejść na szyję i muskać ją całusami. Jej dłonie zaś wędrowały po piersi mężczyzny. Maverick zwiększył tempo pieszczot palcami, uśmiechając się łobuzersko. A natrafiwszy na czuły punkt, opuszkami palców masował zwiększając intensywność doznań. -To dla ciebie nowość? Takie pieszczoty?

Nawet jak by chciała to nie mogła mu odpowiedzieć, jej ciało zareagowało bowiem na pieszczotę mężczyzny. Vicki więc przycisnęła się mocniej do Douglasa i przygryzła wargę, a z ust wyrwał jej się przeciągły jęk. A Maverick kontynuował słodką torturę, raz przyspieszając ruchy palców raz zwalniając... stopniował słodkie doznania rozlewające się w umyśle Vicky. A dziewczyna przytulała się do jego pleców pojękując mu prost w ucho. Przymknęła oczy i poddała się doznaniom jakie wywoływał w jej ciele Douglas swoimi pieszczotami.
Ruchy przyspieszyły na intensywności, tak samo jak doznania, które niczym rzeka przerywająca tamę doprowadziła do kolejnej nirwany i łapczywego chwytania oddechu, przez usta Victorii. A potem Douglas poczuł jak przytulona do jego pleców dziewczyna drży, jak z jej ust poza przyspieszonym oddechem wydobywa się przeciągły jęk, jak jej ramiona zaciskają się na nim szukając oparcia, a uda zaciskają się zakleszczając pomiędzy nimi jego dłoń.
-I co ja mam z tobą zrobić, dzikusko.-rzekł Douglas pozostając w bezruchu, czekając aż dziewczyna ochłonie.
- A co chcesz zrobić? -wyszeptała kiedy już oddech jej się uspokoił.
-Może całować cię całą, a może kochać się z tobą, a może spoglądać jak łazisz golutka?- spytał żartobliwie Doug.
- A co z Brunchildą?-spytała Vicky nadal tuląc się do pleców mężczyzny.
-Z kim? Aaaaa... z więźniarką. Niby moglibyśmy odstawić ją na komisariat, ale zrobimy to w Londynie. Bo przy takich sprawach formalności ciągną się godzinami.- Douglas wyswobodził się na moment z objęć dziewczyny. Jednak tylko po to by pozbyć się resztek ubrania, oplatających mu kostki, wziąć dziewczynę na ramiona i zanieść do swojego łóżka. I położyć się obok niej...tak się o wiele wygodniej rozmawiało.
- Sprawdziłeś czy nic nie zginęło? - spytała przeciągając się leniwie.
-Tak. Zastanawiam się tylko, kto wziął.- odparł Douglas po chwili namysłu.
- Co wziął? - oparła się łokciem o jego pierś, oparła brodę na dłoni i zerknęła mu w oczy.
-Nic ważnego... stare schematy.-odparł Mavverick odwracając wzrok. Po czym dodał zmieniając temat.-Gdzie dokładnie mam cię zawieźć? Londyn to olbrzymie miasto.
- Aha... to dobrze, że nic ważnego. Do Londynu.... tam już sobie poradzę sama. -odrzekła Vicky ziewając.
-A dokładniej? Przedmieścia, centrum, doki?- dopytywał się Doug.-Masz tam dom, do którego mógłbym cię zawieźć?
- Nie mam... wszystko mi jedno gdzie. -odrzekła mu Vicky, która jak do tej pory nie zastanawiała się, gdzie powinna się udać w Londynie.
-I co ja mam z tobą...- westchnął Douglas kładąc dłoń na czole. A przy drzwiach rozległy się krzyki Belli.-Obiad gotowy. Jak już skończycie rozmowy... będzie w kuchni. Mam nakarmić więźniarkę, panienko?
-Ma nakarmić więźniarkę?- spytała Vicky nie ruszając nawet palcem by wstać z łóżka.
-Nie będziemy jej przecież głodzić.- mruknął Maverick, obejmując gołą dziewczynę ramieniem i tuląc do siebie.
- Nakarmić!!! - wydarła się w stronę drzwi Vicky i zamknęła oczy przytulając się do Douglasa.
-Lubisz się tulić, co?-mruknął Douglas muskając włosy dziewczyny palcami.Po czym rzekł.-Opowiedz mi o twoim ojcu?
- Lubię... jesteś taki... -mruknęła Vicky:- Mój tatko jest... - zaczęła się zastanawiać co powiedzieć Douglasowi,wsłuchując się przy tym w bicie jego serca... zmęczenie i emocje, które przeżyła, wreszcie dały znać o sobie, jej oddech powoli stawał się coraz głębszy kiedy ona sama zapadała w sen.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline  
Stary 06-07-2011, 19:02   #54
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Duże miasto, duże dom. Ciemne miasto, ciemne domy.
A ona w tym mieście szukała tatusia.
I przemierzała je na swym małym rowerku.


Czasami cień ojca migał wśród budynków. Wtedy jej tłuściutkie dziecięce nóżki naciskały mocniej na pedały rowerka i pędziła szybciej wołając “Tato! Tato!”.
Ale on jej nie dostrzegał i znikał.
I znów zostawała sama. Samiutka w wielkim mieście.
Mury budynków rosły, mrok stawał się coraz większy. Miasto zamykało się na nią stając się jej ponurym więzieniem.

Obudziła się.
W gabinecie automobilu Douglasa. W jego “łóżku”. Ubrany Maverick siedział tuż obok niej i nie wyglądał na zadowolonego. O nie... zdecydowanie nie był zadowolony. Raczej był mocno zamyślony.
-Wiesz co? Rozmawiałem z tą rudowłosą panienką i... ona nic nie wie zaginionych dokumentach.-rzekł na wstępie Douglas.-Więcej, twierdzi, że ich nie szukała. Tylko pozytywki, która jest w twoim posiadaniu. I że nie zdołała jej znaleźć. Więc kto ukradł moje dokumenty? Po co? I co robiłaś w nocy w moim automobilu?
- To może jeszcze ktoś przed nią tu szperał? Po coś zostawił pojazd bez zabezpieczenia?- mruknęła Vicky ziewając i przeciągając się.
-Nie zostawiłem. Bastet je sforsowała, więc nikt przed nią nie wszedł. Nie zdziwiło cię, że drzwi są otwarte?- spytał Douglas przyglądając się bacznie Vicky.
- Czy ty mnie o coś podejrzewasz?- obruszyła się Vicky siadając i przytrzymując przykrycie przy piersi.
-Tak. Właśnie ciebie. Lubisz wściubiać nos we wszystko.- mruknął Douglas kiwając głową. I spytał.-Wiiiięęęęc po co polazłaś do automobilu o tak późnej porze.?
- Bo miałam na to ochotę! - odburknęła mu Vicky i wstała aby wyjść z pomieszczenia.
-Tak... to niewątpliwie jest powód.-Maverick machnął kluczem zawieszonym na tasiemce. Kluczem do drzwi.-A ta cała pozytywka?
- Nic ci do mojej pozytywki. Idź sobie pogadaj z rudą na pewno się dowiesz tego co chcesz. -syknęła przez zęby i usiadła obok drzwi opierając się o ścianę i okrywając kocem, który zagarnęła wstając z “łóżka”.
-Bez fochów mi tu. Bo przerzucę przez kolano i dam klapsa.- Douglas żartobliwie pogroził palcem.
- Nawet się nie waż mnie dotykać! - rzekła podejrzanie cichym głosem Vicky nawet na niego nie patrząc.
Douglas wstał i podszedł do dziewczyny, ujmując palcami jej podbródek. I trzymając klucz poza zasięgiem jej łapek. Już zdołał się zorientować jak podstępną bestyjką bywa panna von Strom.
-Coooooooooooooo? - burknęła dziewczyna odchylając się do tyłu by usunąć brodę z zasięgu jego palców.
-Okropny z ciebie uparciuch, wiesz? I oszustka.- westchnął Maverick i pacnął lekko czubek nosa dziewczyny.-Jak długo chcesz mnie jeszcze zwodzić?
- Nie wiem o czym mówisz. - rzekła krótko Vicky.
Douglas spojrzał jej w oczy.- Dobrze wiesz dzikusko. Ścigają nas z powodu tego pudełka od... już dłuższego czasu. Nie lepiej by je oddać im?
- Jak masz coś do oddania to im to oddaj...ja nie mam. - rzekła dziewczyna i zacisnęła usta zadzierając podbródek do góry.
-Może ciebie golutką oddam.- odparł Douglas wystawiając język jak mały chłopiec. Widać było, że nie mówi poważnie. Przesunął dłonią po jej policzku, dotknął palcami szyi i muskając opuszkami palców dekolt.-I co ja mam z tobą zrobić dzikusko. Chyba zamknąć i nie wypuszczać z tego pokoju.
- Zawieźć do Londynu tak jak się zobowiązałeś, zostawić i mieć swój “święty spokój”. Choć może sobie rudą kotkę przygarniesz dla atrakcji. - widać było, że Vicky ma coraz gorszy humor.
-Święty spokój też mi ukradłaś.- odparł Douglas spoglądając w oczy Victorii, przesunął dłonią po policzku.-Teraz już za późno, bym mógł się z tego gładko wyplątać.
Zbliżył usta i cmoknął czubek nosa dziewczyny.-Czemu to robisz? Jak tylko zadaję ważne pytanie, odwracasz kota ogonem?
-Nie jestem dzieckiem i nie będę się tłumaczyć, ani przed tobą ani przed nikim innym. Chcę iść się wykąpać. - rzekła wyciągając rękę po klucz.
-Więc nie zachowuj się jak dziecko.-mruknął Douglas nie zamierzając dać jej klucza.- Narażasz swoje życie, moje życie, Belli życie... przez swój upór nie pozwalając nawet nam być świadomym w imię czego nadstawiamy skórę. Czy to nie jest dziecinne zachowanie?
- Daleko do Londynu? - spytała Vicky.
-Nie żartuj sobie.- westchnął Maverick, wyraźnie załamany tym oślim uporem panny von Strom. Opuścił głowę w dół, zastanawiając się co czynić dalej. Wreszcie chwycił ją w pasie i zacisnął mocno obejmując i tuląc drapieżnie.-Dzikusko... nie rozumiesz, że próbuję cię chronić?
- Sama potrafię się bronić! -mruknęła obrażonym tonem tuląc się do niego mimo wszystko.
Douglas delikatnie masował pośladki dziewczyny mrucząc.-Lepiej ci wychodzi co prawda kuszenie mężczyzn, niż bronienie.
- Chciałabym się wykąpać i chyba powinieneś ruszać w drogę... do Londynu chyba już niedaleko?- rzekła cicho dziewczyna próbując wyswobodzić się z jego ramion.
-Tak. Niedaleko.-mruknął Douglas trzymając jednak Vicky mocno, zwłaszcza w okolicy pośladków. Delikatnie całował jej szyję mówiąc cicho.- Łobuz z ciebie jakich mało dzikusko. Problem w tym, że rozkoszny łobuz.
- Lepiej się trzymaj ode mnie z daleka biedaku, wszak życie ci chyba miłe. -odrzekła mu na to przekornie Vicky.
I po chwili trudniej jej było mówić z ustami przyciśniętymi do ust Douglasa. Mężczyzna całował je namiętnie, wędrując językiem po wargach panny von Strom i pieszcząc jej języczek.
Vicky odwzajemniała pocałunki dłonią przesuwając po Douglasie i kiedy natrafiła na klucz zacisnęła na nim swoje paluszki.
-Tak chcesz ode mnie uciec?- mruknął Douglas do uszka Victorii pieszcząc je koniuszkiem języka i rozluźniając drugą dłonią kocyk, którym się okrywała.
- Chcę iść się wykąpać, a nie uciekać. - odszepnęła mu na to dziewczyna.
-Masz.- Maverick wypuścił klucz z dłoni. Jednak zabrał trofeum... kocyk którym się okrywała.
Vicky spojrzała na niego, zadarła podbródek do góry i odwróciła się by wyjść z pomieszczenia.
-Co... przecież lubisz chodzić nago?- odparł z łobuzerskim uśmieszkiem Maverick.
- Czy ja coś mówię?- spytała zadziornie oglądając się przez ramię.
-Kobieta mówi nie tylko słowami, ale i ciałem.- odparł Douglas.
- Yhmmmmmmm... a ty jako znawca kobiecego ciała czytasz we mnie jak w otwartej księdze. Nie potrzebne więc ci odpowiedzi na pytania które zadajesz... wyczytaj sobie sam. - rzekła pokazując mu język i otwierając drzwi kluczem.
-Uważaj, żebym nie wyczytał sobie zbyt wiele.- mruknął w odpowiedzi Douglas dając lekkiego klapsa w pośladek dziewczyny. I dla równowagi, buziaka w policzek.-Bella czeka na ciebie z obiadem.
- A gdzie się śniadanie podziało?- spytała dziewczyna przytulając się do niego całując namiętnie i... wiejąc z gabinetu, zatrzaskując mu drzwi przed nosem i śmiejąc się w głos.
-Podczas śniadania byłaś zajęta innymi rozrywkami. Ze mną. -przypomniał jej Maverick krzycząc głośno.

Vicky już nie słyszała lub udawała że nie słyszy pospiesznie przemknęła w stronę łazienki i weszła do środka. Po chwili słychać było jak napuszcza wodę do wanny. Weszła do niej i przymykając oczy zaczęła sobie przypominać sen, który jej się śnił. Z niepokojem zaczęła się zastanawiać czy był on dla niej jakimś ostrzeżeniem. “Co będzie jak nie znajdę tatki? Od czego zacząć szukać? Może jednak powinnam porozmawiać z Douglasem?”, przez głowę dziewczyny przelatywały niespokojne myśli.
-Panienko? Jakie ubranie przynieść do łazienki? - zza drzwi rozległ się głos Belli.
- Wygodne. Sama wybierz. - rzekła jej Vicky odpędzając niespokojne myśli i zabierając się za szorowanie swojego ciała.
-A co z tą rudą pannicą?-spytała Bella po chwili milczenia.
- Spytaj Douglasa... to jego nowa ulubienica. - odkrzyknęła Vicky w stronę drzwi złośliwie się uśmiechając.
-Doprawdy? A rankiem to panienka była jego ulubienicą. Mężczyźni są tacy niestali w uczuciach.-odparła Bella chichocząc.
- Jemu to powiedz, a nie mi! - odkrzyknęła jej Vicky zanurzając głowę pod wodę aby zmoczyć włosy.
-Jeśli panienka chce to mu powiem.- odparła Bella chichocząc.
- Yhmmmmmmmmmm - ni to potwierdziła ni zaprzeczyła Vicky szorując włosy i ponownie nurkując pod wodą.

Tymczasem Douglas Maverick siedział w sterówce i kierował pojazd w kierunku Londynu. Pomstował na pannę von Strom pod nosem. Choć w tonie jego głosu nie było gniewu. Ale cóż...
Victoria wygrała. Swym uporem, krnąbrnością i urokiem osobistym rozłożyła Douglasa na łopatki.
Nie potrafił przełamać jej uporu. Nie potrafił już odwrócić się od niej plecami.
Zdawał sobie dobrze sprawę, że zostawienie „panny w kłopotach aż po uszy” nie wchodzi w rachubę.
Pozostało więc ślepo podążać za panienką Vicky. Kobieta którą ujęli nie migała się od odpowiedzi, ale też i nie wiedziała zbyt wiele. Podobnie jak Bella, która wspomniała o pozytywce nie wiedząc jednak, gdzie ją wcisnęła Victoria. Podobnie jak dokumenty.
Douglas wiedział, że panna von Strom je ma. Ale jedyna próba wyciagnięcia z niej informacji, zakończyła się zadartym w górę noskiem i fochami.
A Maverickowi opadły ręce. Został rozłożony na łopatki. Wiedział, że ta szalona dziewczyna może zrobić coś głupiego, gdy się obrazi. Więc musiał się poddać.

Jedyna nadzieja w Londynie i w odpowiedziach jakie tam znajdą.

Londyn. Stolica Wszechimperium Brytyjskiego.


Największe, najwspanialsze, najludniejsze (ale nie najładniejsze, tu prym wiodą Paryż i Nowa Barcelona w kontrolowanej przez Hiszpanów Ameryce Południowej) miasto na ziemi. Rzym nowej epoki. Londyn był olbrzymim miastem z różnego rodzaju usprawnieniami komunikacji, z giełdą, olbrzymimi muzeami, teatrami i pełen technologicznych nowinek. Jako Stolica Świata,( jak go nieformalnie nazywano) pełen był ludzi. I co roku jego populacja rosła. Czy to przez narodziny, czy to przez migrację. W Londynie można było usłyszeć niemalże każdy język świata i spotkać osoby z każdego niemal zakątku.
Powiadano że drogi w Londynie wybrukowane są złotem. Była to nieprawda, ale faktem też było, że tu każdy mógł zrobić karierę. A nawet zdobyć tytuł szlachecki. Nic więc dziwnego że Londyn przyciągał masę awanturników i ryzykantów.
Londyn był też wielki.


Jak dotąd automobil Douglasa zdołał zapuścić się w przedmieścia tego miasta, w labirynt uliczek w którym spokojne życie toczyła klasa średnia, drobni przedsiębiorcy, urzędnicy i sklepikarze.
Było tu w miarę spokojnie i bezpieczne. A cuda technologii pozwalały mieszkańcom przedmieść wieść wygodny żywot w swym domach.
Victoria dojechała więc do Londynu. Gdzieś w tym gigantycznym ludzkim mrowisku był jej tatuś, a kluczem do jego odnalezienia była pozytywka list i...
Przyjaciele których już zdobyła, oraz przyjaciele jej ojca.
Cóż... W zasadzie to jednego „przyjaciela” uwiodła, a drugą przyjaciółkę dopiero zamierzała przekabacić. Tyle do zrobienia i tak mało czasu.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 10-07-2011, 23:14   #55
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
cz. 1

Vicky skończyła się myć i wyszła z wanny owijając się w ręcznik. Usiadła na jej brzegu czekając na Bellę z ubraniami... czekała... czekała... czekała, aż się znudziła. Wyszła więc z łazienki i z promiennym uśmiechem owinięta w ręcznik wparowała do sterówki.


- Daleko jeszcze? - spytała Douglasa.
-Jeszcze kawałeczek.- stwierdził Maverick, nie patrząc na Victorię. Na szczęście.
Vicky wcisnęła mu się przed oczy aby zerknąć na drogę i spytała:
- Skąd wiesz którą drogę wybrać by się nie zgubić? -pochyliła się przy tym przylepiając nos do szyby.
- Wiesz...- to było ostatnie słowo jakie wypowiedział Douglas, gapiąc się zaczarowany w wypięte pośladki Victorii. Ręcznik nie był zbyt długi. A automobil jechał prosto na stojący na skrzyżowaniu kierunkowskaz.
- Doooooooooooooooooooooooug? - Vicky wypowiedziała jego imię z wyraźnym akcentem pytającym.
Doug reagował strasznie powoli zahipnotyzowany widokami, jakie mu Vicky pokazywała. -Co?
A pojazd jechał prosto na słup.
- Kierunkowskaz się do nas zbliża... w tempie zastraszającym! - odparła mu na to Vicky odwracając się do niego przodem i robiąc krok w bok aby sam po podziwiał widok za oknem.
Douglas zahamował gwałtownie, a Vicky poleciała do przodu w wyniku tego hamowania. Dobrze, że mężczyzna miał dobry refleks i złapał Vicky. Przycisnął ją do siebie i masując gołą pupę.-Coś mi się udało złapać. Jakąś golutką nimfę... no, prawie golutką.
Dziewczyna cmoknęła go ze śmiechem mówiąc:
- Dobrze, żeś nie złapał tego słupa... kierowca z ciebie nie najlepszy, wiesz?
-Coś mnie rozpraszało.- Douglas chwycił palcami za ręczniczek i zsunął go w dół, odsłaniając biust Victorii, który zresztą zaczął całować i pieścić. Dziewczyna odwzajemniała pocałunki mrucząc przy tym i wtulając się w jego ramiona.
- To może ja poprowadzę, boś ty taki nieuważny i coś cię ciągle rozprasza. - wyszeptała mu do ucha odwracając się na jego kolanach i siadając tyłem do niego a przodem do okna i zastanawiając się który guzik nacisnąć.
Douglas miał inne pomysły, ustami wędrował po szyi Vicky, dłonią masował piersi, a drugą łobuz jeden uprawiał figle między jej udami. I jak tu się skoncentrować, na czymkolwiek?
Vicky siedziała jeszcze chwilę na jego kolanach poddając się pieszczotom jakimi ją obdarzał. Jenak raźno zeskoczyła z jego kolan zostawiając mu w dłoniach swój ręcznik i popędziła w stronę dwrzi rzucając mu przez ramię:
- Zaaaaaaaaaaaapomniałam, że teraz masz lepszą towarzyszkę podróży, której bardziej wierzysz niż mi.
-Po prostu przyznaj, że jesteś o nią zazdrosna!- krzyknął za nią Douglas.

Bella właśnie szła z nowym strojem w rękach i spojrzawszy na biegnącą w jej stronę Victorię spytała z uśmiechem.-Znowu panienka odstawiała harce z paniczem Douglasem?
- Nic mi o żadnych harcach nie wiadomo. - odparła jej na to Viky godnie zadzierając brodę do góry i dodając - Długoś tego ubrania szukała... przeziębić się zdążę. - po czym wyciągnęła rękę by zabrać je od Belli i włożyć na siebie.
-Ależ oczywiście. I dlatego panienka wraca od Douglasa. A może znowu się pokłóciliście? Pewnie lubicie się godzić, co?- zachichotała służka pomagając pannie von Strom w ubieraniu.
- Taaaaaaaaaa on lubi... tą kocicę co zajęła nasze łoże. - wymruczała dziewczyna wkładając bluzkę przez głowę. - A coś ty taka skora do gawędzenia o nim? - spytała podejrzliwie przyglądając się pokojówce.
-To może damy ją na jego łoże, skoro panience to nie przeszkadza. Ja bym chętnie odzyskała własne. Gdy ona na mnie patrzy... to mnie ciarki przechodzą.- odpowiedziała Bella wzdrygając się mimowolnie.
- Oooooooooooooooo to jest myśl! Idź od razu zakomunikuj to Douglasowi! - wykrzyknęła radośnie Vicky z rozpędem popychając Bellę w stronę sterówki, otworzyła drzwi i wepchnęła pospiesznie dziewczynę do środka. Zaparła się o nie blokując i z ciekawością przystawiając ucho do drzwi by podsłuchać co będzie.
-O nie. W żadnym wypadku. Wy złapałyście, wy przejmujecie odpowiedzialność!- krzyki świadczyły o tym, że jakoś nie bardzo Doug miał ochoty, na trzymanie u siebie więźniarki.
- Jakie wy? - mruczała pod nosem Vicky stojąc z przyciśniętym uchem do drzwi - Sklerozę już ma jak nic... toć sam ją na rękach z dachu znosił, a teraz się wydziera...wy - umilkła słuchając czy coś jeszcze padnie w sterówce.
-Zresztą i tak... wyślemy ją do więzienia w Londynie. Najwyżej jedną noc spędzi w wannie.- o ile Douglas mówił głośno i wyraźnie. O tyle Bella coś tam szeptała... “Panienka popiera”... “Panienka chce...” tyle się dało usłyszeć.
-Panienka marudzi, bo panienka czuje się zagrożona i myśli, że nie jest tak ładna jak kocica. No i ma napad zazdrości.- odparł znów głośno Douglas.
- Taaaaaaaaa... panienka ma napad zazdrości... - przedrzeźniała go zza drzwiami sterówki Vicky, po czym znów ucichła nasłuchując co się dzieje w środku.
Tyle że nic już nie było słychać. Drzwi były dość grube niestety.

Dziewczyna postała jeszcze chwilę z uchem przyciśniętym do drzwi po czym po cichu odwróciła się na pięcie i pognała do sypialni. Wpadła do niej jak burza rzuciła okiem na kobietę znajdującą się w środku. Dopadła pospiesznie do jednej z sakw pogrzebała i ze swoim znaleziskiem wybiegła z pomieszczenia. Zaraz za drzwiami powolnym krokiem poszła do biblioteki zezując w stronę sterówki czy nie wychodzi z niej Douglas albo Bella.
A Bella właśnie wychodziła i zobaczywszy Victorię, zmierzała do niej szybkim krokiem. Vicky weszła do biblioteki i pędem usiadła na krześle opierając nogi... o zgrozo jak o stół i kołysząc się na krześle zerkając w sufit z niewinną miną.
-Panicz Douglas...eee... chyba się nie zgodził, na przeniesienie więźniarki tutaj.- odparł Bella zerkając na Victorię z lisim uśmieszkiem.
- Oooo to w takim razie nie możemy go tym zamęczać. Ponieważ to jego automobil jak od samego początku podkreślał... tooooooooooo, my się przeniesiemy tutaj a on niech sobie sypialnię zajmie wraz ze swoją nową współtowarzyszką podróży. - odparła jej na to Vicky uśmiechając się przy tym od ucha do ucha.- Najlepiej od razu zacznij przenosić tu nasze rzeczy.
-Może najpierw panienka, go spróbuje... przekonać. Panienka ma większą siłę przekonywania niż ja.- odparła nerwowo Bella, nie chcąc się pakować pomiędzy młotek Vicky, a kowadło Douga.
- Nie ma co sobie po próżnicy strzępić języka. Idź i zacznij przynosić tu nasze rzeczy! Prooooooooooszę?! - ton Vicky był podejrzanie przymilny. Ona sama zaś dając do zrozumienia, że dyskusja dla niej zakończona wyjęła z kieszeni pomiętą kartkę, rozprostowała i zaczęła czytać.
-Ech... będzie z tego afera.- odparła Bella idąc wykonać rozkaz swej pani. I zastanawiając się nad kryjówką, gdy panicz Douglas się dowie.
- Phiiiiiiiii... - wysyczała Vicky wzruszając ramionami i nie przerywając czytania... listu od tatki.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline  
Stary 10-07-2011, 23:15   #56
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
cz. 2

Douglas dowiedział się zaskakująco szybko, wpadając do biblioteki, gdy Bella przenosiła rzeczy, a Victoria zatopiła się w lekturze i wołając.-No to doje...co jest... co się tu dzieje u licha?!-
-Panna von Strom zarządziła...eee... przeprowadzkę?- zapytała Bella. A wzrok Mavericka spoczął na Vicky.-Co?!!
- Co "co"? - spytała Vicky unosząc wzrok z nad kartki którą trzymała w dłoniach. - Czemu nie prowadzisz pojazdu Douglasie tylko się ciskasz po pomieszczeniach? - spytała z niewinnym uśmieszkiem.
-Co to ma znaczyć?!- wskazał dłonią na układającą pakunki panny von Strom, Bellę.
- Aaaaaaaaa to... przypominało mi się jak walczyłeś jak lew o swoje prawa do sypialni. Tak więc abyś nie był poszkodowany odstępuję ci ją a sama sobie tutaj pobędę wraz z Bellą. - odrzekła mu na to Vicky ze stoickim spokojem nadal bujając się na krześle i nie zdejmując nóg z biurka. I odsłaniając zgrabne łydki w siateczkowych pończoszkach. Douglas spojrzał na Bellę i Vicky, po czym spytał.-A jak więc się wy we trójkę pomieścicie, tutaj?
- We trójkę? Toć ja tylko z Bellą tu będę więc nie musisz się martwić, że nam ciasno będzie. - spojrzała ponownie na kartkę i zrobiła ruch dłonią tak jakby się odganiała od natrętnej muchy. - Daleko jeszcze do Londynu?
-O to znaczy, że ja będę z …- uśmiechnął się mężczyzna złośliwie i podszedł do niej mówiąc niewinnym głosikiem.- Acha. I nie będziesz zła, jak ją będę całował i dotykał? W nocy wszystko się może zdarzyć.
Ta myśl niezbyt przypadła Vicy do gustu, jednak nie podnosząc głowy znad kartki mruknęła już niezbyt pewnym głosem:
- Czemu miałabym być zła? Toć to twoja sprawa co nocą ci się zdarza.
-No wiesz. Wolałbym ciebie poprzytulać w nocy i całować i pieścić i robić to, co tak tobie sprawia przyjemność. Ale skoro zostawiasz mi rudzielca, to będę musiał pocieszyć się jej usteczkami.- mruknął obojętnym tonem Maverick, a Bella westchnęła znacząco.
- Tylko uważaj cobym ci oczu nie wydrapała -pospiesznie uświadomiła go Vicky po czym zaczęła prostować swoją wypowiedź. - To znaczy ona, a nie ja.. - czując przy tym jak na jej policzki wypływa rumieniec. A Douglas zaczął muskać łydki dziewczyny poprzez siateczkę pończoszek.-Wiesz... ona raczej mi nie wydrapie, wijąc się w moich ramionach. Tak jak ty byś się wiła, gdybyś to ty została w moim łóżku, a nie ona.- Maverick nachylił się i musnął jej policzek szepcąc.-Bo wolałbym ciebie całować, ciebie dotykać... ale skoro nie chcesz.
- Yhm... dobrze prawiła nasza kucharka, że mężczyzna jest jak kundel... wszystko jedno jaką suczkę mu pokażesz to za tą poleci. - rzekła Vicky opuszczając nogi na podłogę i podnosząc się z krzesła;- Już niedługo dojedziemy do Londynu to zapewne niejedną takową rudą kocicę w swym łóżku rozgrzejesz.- rzekła unosząc dumnie podbródek i próbując go wyminąć.

Douglas jednak chwycił ją w pasie i przycisnął jej usta do swych ust, całując namiętnie i pieszczotliwie wędrując dłońmi po jej pośladkach.- Oj marudzisz dzikusko. W końcu sama próbujesz uciekać ode mnie.
- A może sprawdzi... - mruknęła z ustami przytulonymi do jego ust i przerywając nie dokończywszy za to wpijając się mu w usta namiętnym pocałunkiem a koniuszkiem swojego języka forsując jego usta.
Douglas całował ją namiętnie, dociskając drapieżnie jej ciało do swego i przedłużając pieszczotę jej języka swoim. Nie wypuszczał jej z ramion całując jej podbródek oraz szyję i mrucząc.-No i nadal cię chcę trzymać w ramionach i robić te wszystkie rzeczy... tylko tobie, zadowolona?
- Taaaa...dopóki nie wylądujesz w łóżku z inną.- odrzekła mu na to Vicky zarzucając ramiona na szyję i wtulając się w niego zaborczo go całując przy tym.
-Nie wyląduję jeśli ty już będziesz w tym łóżeczku.- mruczał Douglas pomiędzy pocałunkami i lubieżnie dotykał dolnych partii ciała panny von Strom.-Mówiłem ci jak kusząco wyglądałaś w tym ręczniczku?
- Wiesz Doug... - rzekła dziewczyna w zamyśleniu odsuwając usta od jego ust i opierając mu dłonie na piersi i także jego odsuwając od siebie na cała ich długość. - Całego czasu spędzać w twym łóżku nie mogę, a nie wiem czy chcę się zastanawiać kogo w nim gościsz, gdy ja się z niego podnoszę...
-No no...- dłoń Mavericka delikatnie pogłaskała policzek dziewczyny.-Nie wciskaj mi do łóżka żadnej, to i ja nie będę żadnej do niego sprowadzał. I tak przy tobie nie starcza mi sił na żadne inne.
- Czyli spokojna mogę być, bo bez sił wszak nic z tą kocicą w łóżku wyprawiać nie będziesz. - rzekła radośnie cmokając go w czubek nosa i ponownie próbując wyminąć. Ale Douglas mocno trzymając przytulił ją do siebie i szepnął.-Oczywiście, pod warunkiem że się razem wykąpiemy, po takiej kąpieli nie zostanie mi wiele sił.
- Ja się dopiero co kąpałam. - odrzekła mu na to dziewczyna wystawiając język. - Poza tym właśnie planuję jak ci twój “święty spokój” przywrócić i nie narażać cię na większe niebezpieczeństwo, którego się tak rano wielce obawiałeś.
-Nie chciałbyś się wykąpać wieczorem, ze mną ?-dłonie Douglasa masowały pośladki dziewczyny, a usta wędrowały po jej szyi, gdy kusił.-Umyję ci plecki i nie tylko. Tak jak ostatnim razem.
Ostatnim razem... to zabrałeś mi coś czego już drugi raz ci się skraść nie uda. - odrzekła mu na to dziewczyna opuszkiem palca przesuwając po jego ustach. - Nie jesteś ciekawy jakim to sposobem pozbawię cię mego niebezpiecznego towarzystwa?
-Nie mam ochoty się pozbawiać twego niebezpiecznego towarzystwa.- mruknął Douglas cmokając ów paluszek.
- Z samego rana co innego prawiłeś. - szeptała dziewczyna obrysowując opuszkiem jego usta i przyglądając się im z uwagą.
-Dzikuska z ciebie. I wiem, że coś przede mną ukrywasz.- szeptał Douglas przyciskając mocniej Victorię, nachylił się i cmoknął ją w czubek nosa.-No i przez to muszę cię chronić.
- Nie musisz Doug, sama się chronię. - odrzekła mu na to z przekonaniem w głosie dziewczyna i zastępując swój opuszek palca na koniuszek języka i nim obrysowując usta mężczyzny, by po chwili przemienić “niewinną” pieszczotę w namiętny pocałunek.
Dłonie Douglasa zaś niebyt niewinnie podwinęły suknię i zaczęły dotykać pośladków Victorii poprzez bieliznę, usta mężczyzny pogrążyły się w całowaniu ust panny von Strom, spragnione jej pieszczoty.
Dziewczyna oderwała usta od jego ust i wymruczała: - W Londynie mym bezpieczeństwem zajmie się Sebastian Stanford. Tak więc jak sam widzisz będziesz mógł mnie spokojnie zostawić.
-Stanford?- wyrwało się Douglasowi, który po chwili dodał.-Aaaaa chcesz bym cię zostawił?
- Znasz go? - spytała Vicky przyglądając się mu z uwagą.
-Nie. Raczej nie. To jak, chcesz bym cię zostawił?-spytał Douglas, muskając wargami czubek nosa dziewczyny. Vicky zerknęła na niego jeszcze raz i patrząc mu w oczy przesunęła palce na guziki jego koszuli i zaczęła powoli je rozpinać guzik za guziczkiem przesuwając je przez dziurki. Jedną dłonią kontynuowała rozpinanie koszuli mężczyzny drugą zaś przesuwała pieszczotliwie po jego odsłoniętej piersi. Kiedy jej palce poradziły sobie z ostatnim guzikiem dziewczyna przesunęła dłonie na jego ramiona i powolnym ruchem pozbawiła go koszuli, sama zaś przylgnęła ustami do jego nagiej skóry i zaczęła ją nimi drażnić pomagając sobie koniuszkiem języka a od czasu do czasu ząbkami.
-Czyli nie chcesz?- mruknął Douglas zahaczając kciukami o jej majteczki i zsuwając je na uda.

Oddychał szybko, dotyk dziewczyny działał na niego jak ostroga na rasowego wierzchowca.
Vicky nie uświadomiła go, że właśnie do niej dotarło, że to może być ostatni raz kiedy są ze sobą tak blisko. Nic nie rzekła tylko zaczęła go lekko popychać w stronę “łózka”sama zaś walcząc z jego paskiem i zapięciem spodni. Przypomniała sobie jednak w przebłysku świadomości, że w bibliotece wraz z nimi jest przecież Bella. Odsunęła usta od piersi Douglasa i lekko nieprzytomnym spojrzeniem rozejrzała się po pomieszczeniu.A Belli już nie było... musiała się ulotnić z biblioteki wcześniej. Dłonie Douglasa zaś zaczęły rozpinać guziczki jej sukni, odsłaniając szyję i ściskający piersi gorsecik. Usta mężczyzny, zaczęły muskać i całować odsłonięte obszary nagiej skóry. Vicky podjęła przerwaną na chwilę walkę ze spodniami mężczyzny, tym razem miała zamiar pokazać mu ile się od niego nauczyła w trakcie tej podróży i... czerpać z tego jak największą przyjemność. Co akurat nie było trudne, spodnie szybko opadły, podobnie jak suknia panny von Strom. Coś innego za to już się podniosło. Dziewczyna przylgnęła ustami do ust mężczyzny obejmując dłonią stojącego w gotowości Doauglasa i zaciskając na nim tym razem pieszczotliwie palce. Sama zaś popchnęła go na łoże zmuszając tym samym aby wylądował na nim na plecach. Nie dała mu czasu na wykonanie żadnego gestu i nim się spostrzegł już jej uda obejmowały jego biodra a ona sama zaś obejmowała go sobą. Tym razem w ich miłosnej potyczce to panna von Strom była... górą. Dłonie Douglasa przesunęły się pieszczotliwie po gorseciku, dochodząc do jego wiązania. Palce mężczyzny, szarpały za sznureczki by uwolnić Vicky ( a dokładniej górne partie ciała dziewczyny) z tej niewoli. Spoglądał w jej oczy, uśmiechał się... i płonął z pożądania.
Vicky zaś pokazywała mu każdym gestem swojego ciała, każdą pieszczotą i pocałunkiem, że “nauka nie idzie w las”, a ona jest pojętną uczennicą. I Ujeżdżała swego rumaka, galopując coraz szybciej i mocniej, coraz gwałtowniej. Jej fryzura się rozsypała, otaczając plecy, dzikim płaszczem włosów, a ciało perlił pot.
Podobnie, jak leżącego pod nią mężczyzny.
Dziewczyna jak amazonka pędziła przed siebie by dotrzeć do celu, a jej celem było zatracenie się w rozkoszy i zabranie wraz ze sobą do niego leżącego pod nią mężczyznę. Jej dłonie pieściły go, jej usta również nie pozostały bierne, jej ciało ocierało się o niego w poszukiwaniu wspólnej przyjemności. Z jej ust raz po raz wyrywał się na wolność jęk, ona sama zaś niewoliła swymi poczynaniami Douglasa.
Było coraz goręcej, coraz bardziej przyjemnie, coraz bardziej dziko. Słowa stały się jękami, dotyk pieszczotą, pocałunki...cóż... pocałunki nadal były pocałunkami. Tylko bardziej lubieżnymi.
Aż w końcu fala rozkoszy dotarła do szczytu i Vicky opadła na kochanka, tuląc się do jego piersi pośród rozrzuconych na boki fragmentów garderoby.
Przytulała policzek do jego unoszącej się w przyspieszonym oddechu piersi i słysząc jak galopuje mu serce uśmiechała się, rysując opuszkiem palca na jego piersi dziwne wzory, przypominające... serce.

-Dojechaliśmy do przedmieść Londynu, dzikusko.-mruknął Douglas głaszcząc Victorię po włosach.
- Yhm... doooooooooojechaliśmy... - wymruczała przeciągle dziewczyna, jednak chyba mówiąc to nie miała na myśli takiego samego dojechania co leżący pod nią mężczyzna.
-Do Londynu, księżniczko... co teraz wasza wysokość?- spytał Maverick wędrując palcami po jej policzku.
- Chyba jesteś wystarczająco zmęczony, by dzielić łoże z kocicą i się do niej nie dobierać. - mruknęła przekornie Vicky zastanawiając się gdzie zacząć poszukiwania Sebastiana, o którym wspominał w swym liście jej papcio.
-No nie wiem... będziemy musieli jeszcze poćwiczyć, co bym na pewno był zmęczony.- mruknął Maverick, głaszcząc dziewczynę po włosach.
- Ja tam czuję... co innego. - rzekła z przekornym błyskiem w oku pokazując mu język a dłonią ujmując dowód swojego “czucia”. Po czym oparła mu brodę o pierś i spytała: - Wynajmując dorożkę, zawiezie mnie ona tam gdzie będę chciała?
-Jak masz adres, bądź... osoba jest wystarczająco sławna.- rzekł w odpowiedzi Douglas, głaszcząc Victorię po głowie. -A co z rudzielcem chcesz zrobić?
- Ja? Toć to ty ją nosiłeś na rękach i twój automobil obrobiła. - rzekła mu na to dziewczyna zastanawiając się czy Sebastian Stanford jest na tyle sławny by dorożkarze znali jego adres.
-Ciebie też na rękach nosiłem, więc... jesteś moja, zamknę cię w pokoju, nałożę obrożę i... już nie wypuszczę.- zażartował Douglas dając lekkiego klapsa w pośladek dziewczyny.
- Uważaaaaaaaaaaaaaaj! Bo mogę pogryźć. - odpowiedziała żartem na żart Vicky, jednak zaciskając lekko ząbki na barku Douglasa.
-Nie kuś.- odparł Maverick cmokając uszko dziewczyny.
- Wieeeeeeeeeeeesz, pogryzionemu trzeba potem zastrzyki robić. Polubiłeś moje zastrzyki? - spytała z błyskiem w oku Vicy zerkając Douglasowi zadziornie w oczy.
W odpowiedzi Maverick zaczepił zębami o płatek uszny dziewczyny i rzekł.-No to teraz oboje jesteśmy pogryzieni. I oboje musimy dostać zastrzyki.
- Ja nie, wszak ostatnio cię szczepiłam, więc mi nic nie grozi.- odparła mu na to pospiesznie dziewczyna i ponownie ugryzła go w ramię.
-Szczepiłaś mnie. Nie siebie.-mruknął w odpowiedzi mężczyzna, delikatnie masując dłonią nagi pośladek dziewczyny. -Więc zrobimy tu szybkie ukłucie, nic nie poczujesz... chyba.
-No ciebie... ciebie, to właśnie nic mi nie grozi boś zaszczepiony i nie muszę zastrzyków brać po ugryzieniu. - tłumaczyła cierpliwie Vicky starając się nie roześmiać.
-Dzikuska z ciebie... tylko zamknąć w klatce i oswoić.- Douglas muskał wargami usta dziewczyny, potem zaś zaczął namiętnie całować.
Vicky odwzajemniała pocałunki wiercąc się na mężczyźnie. Kiedy udało jej się wreszcie oderwać usta od jego ust wyszeptała:
- A co będzie jak to ja ciebie zamknę i oswoję?
-Myślisz, że zdołasz ?- rzekł z kpiącym uśmieszkiem Douglas.
- Myślisz, że nie? - rzekła mu na to dziewczyna wygodnie się na nim układając opierając łokcie na jego piersi a brodę na rękach i zadziornie patrząc mu w oczy.
-Myślę, że nie... To ja ciebie okiełznam dzikusko, uczynię moją niewolnicą miłości.- mruknął Douglas unosząc głowę i cmokając czubek nosa.-Sprawię, że twoje ciało, zadrży pod moim dotykiem,
- Czy o tak zadrży? - spytała przesuwając po jego piersi palcami, a następnie paznokciem i patrząc czy drży czy nie drży.
-Raczej w ten sposób.-palce Douga wsunęły się w bardziej intymny obszar Victorii, rzeczywiście wywołując przyjemne drżenie.
- Mhhmmmmm -zamruczała dziewczyna sunąc ręką w dół i obejmując dłonią czułe miejsce mężczyzny by zacząć je pieścić i wywołać...drżenie? A może jednak inny efekt. Jej usta zaś przylgnęły do jego ust w namiętnym pocałunku.
Czuła, że wywołuje drżenie, choć dotyk Douglasa, sprawiał że sama drżała i mimowolnie wiła się na mężczyźnie. Czuła też ożywienie dolnej partii ciała mężczyzny, pod swym dotykiem. Usta Douglasa pieściły jej wargi drapieżnie i namiętnie. Na efekty drżenia nie trzeba było długo czekać... Chwilę później znów było słychać ich przyspieszone oddechy oraz miłosne dźwięki jakie wydawali ponownie się kochając. Vicky będąc już w Londynie jakoś nie spieszyła się z opuszczeniem biblioteki ani tym bardziej Douglasa.

Dopiero burczenie w brzuchu, przypomniało parce o podwieczorku. Douglas pomógł się dziewczynie ubrać i oboje poszli do kuchni w pojeździe, gdzie Bella już karmiła związaną Brunchildę łyżeczką.
Vicky stanęła w progu przyglądając się karmiącej i karmionej z uśmiechem na ustach i... próbując zachować powagę rzekła:
- Smacznego.
Kocica się uśmiechnęła do panny von Strom, za to Bella spojrzała na Victorię wilkiem. Zaś Maverick usiadł do posiłku.
- Noooooooooooo cooooooooooo? - spytała Vicky Bellę z niewinnym uśmiechem przeciągając się i sadowiąc Douglasowi na kolana.
-Nic. Nic.- obruszyła się Bella gniewnie. Widać było, że za tym nic, coś jednak się kryje. Douglas objął Victorię w pasie i przytulił do siebie mówiąc.-Ciebie też trzeba karmić?
- A nie boisz się że ci palce odgryzę - spytała dziewczyna uśmiechając się tak aby pokazać mu swoje ostre ząbki.
-Nie bardzo.- mruknął Douglas wędrując palcami, po wargach i wsuwając je do ust dziewczyny, by dotknąć języka.
Vicky zaś zacisnęła zęby na jego palcach jednak nie za mocno by nie zrobić mu krzywdy. Zerknęła równocześnie na Bellę zastanawiając się czemu się dąsa. Trudno było powiedzieć czemu dokładnie, ale.. może dla tego że Brunchilda patrzyła na nią i... Vicky, jakby obie były smacznymi kąskami. Ciepłymi słodkimi bułeczkami, lub coś w tym rodzaju. A może... Douglas też tak na nią spoglądał, gdy miał ochotę docisnąć ją do ściany i całować i pieścić. Tak. Ona miała takie spojrzenie, jak Maverick w takich chwilach.
I to spojrzenie płoszyło Bellę.
- Dostaniemy coś do zjedzenia? - spytała Vicky uwalniając palce Douglasa.
Bella podała posiłek dla siedzącej razem parki. A właściwie dla dwójki osób siedzących jedna na drugiej. Była to zupa warzywna. Vicky wzięła łyżkę w dłoń nabrała na nią zupy i uniosła do ust Douglasa karmiąc go tak jak Bella wcześniej karmiła kocicę. Czemu zresztą mężczyzna posłusznie się poddawał, jedząc to co mu podawała. Zaś służka spytała.-To jakie mamy plany na ten Londyn, panienko?
- Pozwiedzamy. -odparła jej na to krótko Vicky zerkając przy tym na rudą kocicę.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.

Ostatnio edytowane przez Vantro : 10-07-2011 o 23:17.
Vantro jest offline  
Stary 22-07-2011, 15:03   #57
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Problem Vicky dotyczący Douglasa polegał na tym, że z każdym dniem było coraz przyjemniej. Przyjemniej się wtulać, całować i czuć go w sobie. Podróż automobilem zakończyła się zbyt szybko. Ale nad tym panna von Strom tym się na razie nie martwiła.
Coś się wymyśli.
Na razie był Londyn!
Największa metropolia świata od czasów starożytnego Rzymu. Tylko kilka miast mogło się próbować z nią mierzyć, Paryż, Delhi i Konstantynopol.
Nawet stolica Wielka Rosja Romanowów, Piotrogród nie mógł dorównać Londynowi i pozostałym miastom, mimo że sama Wielka Rosja dorównywała potęgą Wszechimperium.
Dziewczęta miały więc co zwiedzać. Nawet jeśli na początek były to zwykłe przedmieścia.


Tutaj ludzie byli mniej bogaci i mniej dystyngowani. Choć na ulicach można było zobaczyć wielu dżentelmenów i wiele dam, to towarzyszące im automatony były prymitywne i tanie.
I na wycieczkę po mieście Douglas wysłał obie panienki same. Aczkolwiek zadbał o ich ochronę.
Dając do łapek Victorii, raz już używany przez nią pistolet Tesli. I przykazując by tylko jego używała w walce. Była to bowiem broń już raz przed nią użyta. I służąca do ogłuszania.
Douglas przykazał by tylko tej broni używała do samoobrony. Vicky skinęła głową na zgodę, ale i tak zamierzała robić wszystko po swojemu.
Tak więc poszły na miasto, same samiuteńkie. Vicky przodem, Bella trochę przestraszona tuż za nią. Osobista służka Belli co prawda uważała się za miastową, ale... dawno w mieście nie miała. I już przywykła do spokoju i ciszy prowincji.
Co innego panna von Strom, która niczego się nie bała, a szła szybko do przodu podziwiając różne cuda.
A to przykuwały uwagę Vicky, a to automobile stojące przy chodniku...


a to latarnie gazowe...


a to panienki stojące pod tymi latarniami.


A które w kwestii strojów, bardzo zainteresowały pannę von Strom.

Były sklepy z ubraniami, biżuterią, częściami mechanizmów. Były antykwariaty.
Były „typki spod ciemnej gwiazdy” jak ich nazywała Bella odciągając niemal na siłę panienkę od ciemnych brudnych uliczek.
Były też dorożki i dorożkarze. Czasem dorożki z mechanicznymi końmi, ale częściej z żywymi. Póki co żywe konie nadal były tańsze w utrzymaniu.
I jak się przekonała, dorożkarze wiedzieli gdzie w Londynie znajduje się posiadłość Stanfordów. Więc mogła w każdej chwili pojechać sobie do willi Stanfordów.
Ale... wpierw inne atrakcje.
Takie jak puby, prywatna oranżeria, park...i te wszystkie miejsca od których Bella próbowała ją odciągnąć.
Póki służce udało się zaciągnąć swą panią do prywatnego Zoo w którym właścicielka pokazywała swe kreacje biologiczne. Czyli zaawansowane krzyżówki eugeniczne.
Dla wygody lady Hermenegilda Wintrop, jeździła na....


strusiu o pociesznym imieniu “Tuptuś” i wrednym charakterze. Podczas oprowadzania Zoo, Hermenegilda pokazywała z dumą swoje stworki, których mamusią. Opowiadała też różne ciekawostki na temat ich procesów i ch stwarzania. “Zoo” więc było pełne różnych zwierzątek, nie
Od tych niegroźnych koaladziobaków


poprzez niebezpieczne tygrysie niedźwiedzie


do straszliwych i agresywnych “Sylwestrowych pomyłek”.


dowodów na to, że nie należy eksperymentować z naturą będąc na rauszu.
Było tych stworków koło dwudziestu, tak więc zmęczone kobiety po tym zwiedzaniu zrobiły sobie przerwę na posiłek i włoskie lody w pobliskiej restauracji, wzbudzając zainteresowanie tamtejszej klienteli. Zwłaszcza młodych dżentelmenów, którzy garneli się do stolika młodych panienek oferując swe wsparcie w roli przewodnika po mieście. I każdy z nich twierdził, że zna jakiegoś Stanforda. Wypytali też po co panna von Strom przyjechała do londynu, czy to jej pierwszy w raz mieście, oraz prawili komplementy obsiadając dwie dziewczęta niczym stado much padlinę.
Co za dużo jednak, to niezdrowo jak mówi przysłowie.

Później zaś obie panny natknęły się na “Klub dla dżentelmenów”, gdzie “kobietom wstęp wzbroniony.” Bardziej obeznana z życia Bella wiedziała, że w takich dzielnicach jak ta w której byli obecnie, klub dżentelmenów, był klubem tylko z nazwy. A osoby wchodzące do takich miejsc trudno było nazwać dżentelmenami. W takich przybytkach mężczyźni nie pili whiskey omawiając wydarzenia z świata, wydarzenia kulturalne. W takich przybytkach nie grano w szachy, nie rozmawiano o cenach na giełdzie.
W takich klubach dominowała rozrywka, której dostarczały rozchichotane kobietki. Takie jak te które odprowadzały wychodzącego zarośniętego typka. Ślicznotki w niekompletnej garderobie.
Drzwi się zamknęły, a Vicky przyglądała się tabliczce. “Kobietom wstęp wzbroniony”.
Toż to potwarz niemal.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 01-08-2011, 23:16   #58
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
cz. 1

Londyn! Nareszcie Londyn i tatko. Vicky wiedziała, że powinna się cieszyć, że już dojechali, jednak siedząc Douglasowi na kolanach i karmiąc go. Jej myśli krążyły bardziej koło tego co czuje będąc z nim. Jakoś ta radość z tego że dotarli do celu nie była taka jak się tego spodziewała wyruszając w tą podróż z domu. Zerknęła na Douglasa z uwagą przyglądając się mu uważnie. Jej myśli krążyły tym razem nie naokoło tatki ,lecz tego mężczyzny, który obiecał ją dowieźć do Londynu i zrobił to. Przypomniało jej się jak ją zapewniał, że chce ją chronić, opiekować się nią. “Może powinnam mu powiedzieć o pozytywce?” Ufała mu, jednak nie była przekonana czy to dobry pomysł.
- Doug... chcemy z Bellą pozwiedzać miasto. - rzekła spoglądając mu w oczy i zawieszając głos w oczekiwaniu co na to jej odpowie.
-Tak. Wiem. To nawet dobrze się składa.- mruknął Douglas odpływając myślami w dal.-Tylko uważaj na siebie i bądź ostrożna. Londyn może być niebezpieczny dla... lekkomyślny... nazbyt śmiałych panienek.
- Nie musisz się o nas martwić Doug... po prostu po spacerujemy po mieście i sobie pooglądamy - zapewniła go Vicky, choć tak naprawdę nie miała zamiary przestrzegać tego co obiecała.
- Żadnego łażenia po podejrzanych miejscach.- przykazał Douglas.
- Yhm.... żadnego - potwierdziła dziewczyna i już na końcu języka miała pytanie o jakich “podejrzanych miejscach” mówi Doug, ale doszła do wniosku, że jak nie określi to zawsze będzie można wybrnąć z tego gdzie zawędrowały.
Maverick obiecał dać dziewczynie pistolet,którym ogłuszała bandytów ostatnio.- Pamiętaj by strzelać tylko w samoobronie i żadnych granatów zaczepnych. To jest cywilizacja, tu się takiej broni nie używa.
- Tak... tak, tylko w samoobronie, jak ktoś się przede mną będzie bronił... to go strzelę
- zapewniła go Vicky w roztargnieniu tak naprawdę słuchając co drugie słowo. Miała już przygotowaną torebkę na tą wyprawę i nie zamierzała z niej zrezygnować. Pamiętając jednak jak Douglas się złości na jej dyskusje ze sobą postanowiła nie marnować tym razem czasu i przytakiwała mu na wszystko.
- Dzikusko, bo cię zamkną. - zagroził Maverick i dodał.- Automobil zostawię tutaj, ale wrócę dopiero wieczorem, więc przez ten czas będzie zamknięty.
- A gdzie idziesz? - spytała nagle podejrzliwie mu się przyglądając i całą swoją uwagę kierując na niego.
- Załatwić parę spraw. Zanim oddamy kocicę władzom... Trzeba by w ogóle sprawdzić, czy warto oddawać. Mogą zadawać niewygodne pytania i trzeba będzie zeznawać.- odparł Douglas, drapiąc się po głowie.
- To może jednak pójdę z tobą, bo nie wiem czy sobie poradzisz, ciągle zmieniasz zdanie i jeszcze się w coś wpakujesz - rzekła Vicky przesuwając palcami po jego włosach.
- A chcesz iść ze mną?- odparł Duglas muskając ustami wargi w delikatnym pocałunku.
- Yhmmmm.... - wymruczała Vicky odwzajemniając jego pocałunki. Maverick przywarł ustami do jej warg smakując ich miękkość i lubieżnie masując pośladki... na tyle na ile, zważywszy że siedziała nimi na jego kolanach. Vicky odwzajemniała jego pocałunki zapominając, że miała iść z Bellą zwiedzać Londyn, szepcząc przy tym jego imię.

- Douuuuuug... - mruczała zmysłowym głosem.
- Co ?- rzekł Douglas który w całowaniu zapędził się z szyi, na dekolt.
- Co...co? - wymruczała dziewczyna, wsuwając mu dłonie w rozpięcie w koszuli i muskając jego skórę pieszczotliwie.
-Mówiłaś coś?- odparł mężczyzna z głową w piersiach Vicky i językiem pieszczącym skórę.
- Ja? - wymruczała ze zdziwieniem w głosie Vicky i powoli rozpinając guziki w jego koszuli odsłaniając coraz więcej jego ciała do pieszczenia.
- Pragnę cię.- wyszeptał Douglas, przywierając ustami do jej ust i sięgając wolną ręką do guziczków jej koszuli. Bella zaś zdołała się dyplomatycznie ulotnić, że państwu nie przeszkadzać w “negocjacjach”.
Vicky zaś zapomniała że są już u celu podróży i wystarczy tylko wyjść na miasto, poszukać dorożkarza, który zawiezie ją do przyjaciela tatki i odnaleźć ukochanego tatkę. Odwróciła się na kolanach Douglasa tak aby objąć go udami w palcie i przywarła do jego piersi, jej usta zaś igrały na jego ustach w powolnej pieszczocie. Przez jej głowę zaś przelatywały myśli: “Jeszcze jeden pocałunek i pójdę.” Jednak ten jeden pocałunek przeradzał się w drugi a drugi w trzeci. Dłonie zaś jakby żyły własnym życiem i “bez” jej udziału pozbyły się przeszkadzającej im koszuli mężczyzny. Dziewczyna zapomniała o otoczeniu, zapomniała, że siedzą w kuchni, że jest w niej Bella i kocica, poddawała się pieszczocie Douglasa sama pieszcząc go przy tym z zapałem.
Poczuła przy tym usta Douga, pieszczące coraz większy obecnie dekolt jej bluzki i usłyszała koci pomruk, gdzieś obok. Ale czy to miało znaczenie, wobec ust pieszczących jej skórę i dłoni obejmujących jej ciało?
Vicky przesuwała ustami po szyi Douglasa nasłuchując czy ponownie zamruczy tak jak przed chwilą. Zrobił to po raz pierwszy, jeszcze nie słyszała aby wydawał taki dźwięk, bo przecież to on mruczał? Dziewczyna poddając się jego pieszczotom i pieszcząc go w zamian nie zauważyła, że dźwięk ten choć zmysłowy jednak nie był dźwiękiem, który wydał Doug, dochodził bowiem gdzieś z boku.
Palce Douglasa chwyciły za pierś osłoniętą gorsetem i lekko ścisnęły, język Douglasa przesunął się po skórze, gdy mruczał.-Słodziutka jesteś.
- I ładniutka.
- dodał jakiś głos obok. Kobiecy choć lekko mrukliwy głos.
Vicky odsunęła usta od płatka ucha Douga, które właśnie nimi muskała w delikatnej pieszczocie i spojrzała na niego zdziwiona. Czy to możliwe, że jej pieszczoty tak na niego wpłynęły, że aż tak zmienił mu się ton głosu?
- Doug? - wyszeptała z lekkim zdumieniem w głosie.
- Co? - mruknął Douglas starając się na ślepo uporać z tasiemkami jej gorsetu. Na ślepo, bo wiem usta miał utkwione na szyi dziewczyny. Nie mógł więc widzieć co robi.
Vicky ujęła jego głowę w dłonie i odsunęła ją od swojego ciała. Zmusiła go by spojrzał w jej oczy i spytała:
- Czemu ci się tak głos zmienia? Nie zauważyłam tego wcześniej.
-Mi, głos?
-zdziwił się Douglas, a kocica wtrąciła.- Nie przeszkadzajcie sobie. Tak uroczo wyglądaliście.
Vicky zaś z rozpędu powiedziała równocześnie z nią:
- Tobie, mruczysz i mówisz takim zmysłowym głosem, takim trochę kobiecym. - zmarszczyła przy tym brwi przesuwając opuszkiem palca po jego ustach.
-Bo...eee...- rzekł Douglas pieszczotliwie ujmując wargami jej palec. I zapominając o sprawie. Tymczasem do kuchni wparowała Bella i zaczęła wyciągać kocicę z pokoju. Siłą. Bowiem Brunchilda opierała się narzekając mrukliwym głosem.-Heeej. Ja chcę popatrzeć. W końcu tylko mnie tu trzymacie. Nudzę, się bez rozrywek. A im nie przeszladzam.
Słysząc je i ich szarpaninę Vicky przylgnęła piersią do piersi Douglasa obejmując go przy tym ramionami za szyje i rzekła odwracając głowę przez ramie:
- To nie przedstawienie. Za chwilkę idziemy zwiedzać Londyn Bello, zabierz moją torbę napewno nam się przyda. - i znów spojrzała mężczyźnie w oczy zastanawiając się czy bezpiecznie jest zostawić go z nudzącą się kocicą samego. Był przecież taki podatny na pieszczoty, wystarczyło go musnąć pocałunkiem, a już sam w pośpiechu pozbywał się ubrań, tak jak teraz koszuli.
Bella z trudem wypchnęła głośno narzekającą na brak rozrywek kocicę stękając przy tym z wysiłku.-Taaak panienko.

A Douglas muskał ustami czubek nosa Victorii mrucząc.-O czym myślisz?
- Ja? - udała zdziwienie dziewczyna zastanawiając się przy tym czy mu powiedzieć prawdę.
-No... ty. -stwierdził po chwili namysłu Douglas i zaczął całować namiętnie usta siedzącej mu na kolanach dziewczyny.
- Bo... - zaczęła dziewczyna i przerwała maszcząc czoło, by po chwili zakończyć pospiesznie - zostajesz tu sam z nią i wysyłasz mnie na zwiedzanie miasta samą i... - nabrała powietrza w płuca i spytała wprost - Czy ty się chcesz mnie jak najszybciej pozbyć Doug?
-Nie. Wszak sama zaproponowałaś, że chcesz iść na zwiedzanie.- odparł Maverick głaszcząc ją po włosach.
- Napewno? - spytała podejrzliwie Vicky przypominając sobie o piknikowych listach.
-Możesz wszak zostać ze mną. Wyślemy Bellę na miasto i zamkniemy się w pokoiku...i będziemy pozbywać się z ciebie części garderoby.- mruczał Douglas cmokając ją w szyję, potem zaś całując.
- A nie możesz ty iść ze mną? - spytała Vicky czując jak miły dreszcz przesuwa się po jej ciele na samo wyobrażenie tego o czym mówił Doug.
-Muszę... zająć się sprawą kocicy, opłatami i innymi. Też zamierzam...- Douglas nie tylko mówił także działał. Jego palce rozplotły tasiemki gorsetu. Jego dłoń pieściła obnażony biust, tak jak usta pieściły szyję.
- Yhmmmmm... - mruknęła Vicky z tak małym przekonaniem, że Douglas nie miał wątpliwości iż mu niedowierza.
Usta Douglasa powędrowały na piersi , gdy mówił.- Też zamierzam wyjść, tyle że... do urzędów miejskich.
A dłoń mężczyzny, podwinęła fałdy sukni, by palcami wędrować po pończoszkach i podwiązkach w kierunku bielizny i “sekretu Victorii”.
- A nie może to poczekać jak wrócimy? - dopytywała się dziewczyna a jej usta ponownie zaczęły przesuwać się po skórze mężczyzny muskając ją raz po raz pocałunkami. Ona sama zaś wierciła się na jego kolanach ocierając o niego prowokująco.
-Naprawdę chcesz na mnie czekać...- jęknął Douglas, po czym nie wytrzymując napięcia szepnął.-Usiądź na stoliku.
- Nie na ciebie, tylko czy twoje sprawy nie mogą poczekać jak wrócimy ze zwiedzania miasta? - po czym jeszcze mocniej zacisnęła uda obejmując go nimi w pasie i spytała niewinnie trzepocząc rzęsami: - Dlaczego mam tam usiąść? Kiedy mi tu wygodnie.
-Bo w tej pozycji, ciężko zdjąć... niektóre...części garderoby.- mruknął Douglas bezczelnie masując palcem po dolnej części koronkowej garderoby Victorii. Pocałował jej usta dodając.-Na mnie... jak wrócę z obchodów urzędu. Chce ci się czekać?
- A urzędy nie mogą poczekać? - odpowiedziała mu pytaniem na pytanie Vicky wiercąc się nadal na jego kolanach.
-Mogą... ale kiedyś i tak będę musiał, tam dojść...eee... pójść.- mruknął Douglas. A Vicky czuła jego usta pieszczące jej dekolt, i palce delikatnie masujące najbardziej intymny obszar jej ciała. Masujące nie dość dostatecznie by doznanie było pełne...ale wystarczająco by czuła ów przyjemny ruch palców.
Czując jego pieszczotę Vicky jeszcze bardziej naciskała na jego pobudzone ciało ocierając się zarówno o drażniące ją palce jaki i o twarde uciskające ją wybrzuszenie. Wyszeptała przy tym zmysłowo wprost do jego ucha:
- Kiedyś uda ci się wreszcie dojść.
- Przez ciebie... wkrótce.- mruknął Douglas, dysząc z pożądania.-Usiądź na stoliku. Już.
- A jak nie? - spytała Vicky przekornie podgryzając go przy tym delikatnie w płatek ucha.
-To dam ci klapsy na gołą pupę.-odparł drżącym głosem Douglas.
- Kiedy ona nie jest goła - odrzekła mu na to dziewczyna i zaplotła nogi za jego plecami jeszcze mocniej do niego przywierając.
-Ale za chwile może być... chcesz chyba by było ci przyjemniej?- jęknął Douglas, coraz bardziej odczuwając jej obecność całym ciałem.
- Mi jest przyjemnie, a tobie? - wymruczała mu zmysłowym głosem dziewczyna wprost do ucha po czym delikatnie zaczęła muskać nową pieszczotą, składając usta w dziobek i dmuchając w nie.
-Może być ci jeszcze... przyjemniej...-Douglas zaciskał zęby zdając sobie sprawę, że już długo nie wytrzyma tych wyuzdanych “tortur”.
- Jak bardzo jeszcze? - dopytywała się tym razem zsuwając usta na jego szyje i delikatnie ją kąsając, jej biodra zaś zaczęły się kołysać kusząco.
-Szybciej...siadaj!- niemal krzyknął Douglas, drżąc na całym ciele, niczym w febrze.
- Przecież siedzę. - odrzekła mu na to dziewczyna i w celu zademonstrowania lekko uniosła pupę z jego kolan i ponownie się sadowiąc przy okazji bardzo ocierając o niego całym swoim ciałem.
-Na...stole..- wypiszczał Douglas, zaciskając oczy i dysząc głośno.- siadaj.
- Kiedy nie mogę. - wymruczała mu na to dziewczyna przesuwając ustami tym razem po jego barku i kierując ich wędrówkę w dół. Jej cel był łatwy do przewidzenia, jak nic miała zamiar dotrzeć nimi na pierś mężczyzny na którego kolanach wierciła się cały czas prowokując zarówno jego jak i siebie.
-Za późno...- jęknął Douglas i zadrżał.Jego całe ciało zadrżało, a twarde wybrzuszenie o które się Vicky ocierała, zwiotczało.
Czując jego drżenie Vicky nie przerywała pieszczoty, jednak ponownie wróciła ustami do jego ucha i wydyszała mu w nie lekko schrypniętym głosem: - Zimno ci Dooooooooug - zwłaszcza jego imię zabrzmiało w jej ustach bardzo zmysłowo.
-Nie.. dzikusko.-odparł mężczyzna wędrując ustami po szyi i głaszcząc dłońmi pośladki dziewczyny, lekko zrelaksowany wydarzeniami. No bo co mu innego pozostało?

Vicky przywarła ustami w namiętnym pocałunku do jego ust. By po chwili odsunąć się i próbując zsunąć z jego kolan a równocześnie pytając z niewinnym uśmiechem:
- To gdzie masz ten pistolet koch... - przerwała w połowie słowa i zaczęła przesuwać po nim wzrokiem.
-Dzikusko...- mruknął Douglas, cmokając wargi siedzącej na nim dziewczyny.-O jakim pistolecie mówimy?
- Naładowanym? - odpowiedziała pytaniem na pytanie dziewczyna.
-Musisz poczekać …- odparł żartobliwie Douglas, muskając pod spódnicą obszar między udami Victorii. po czym poważniejszym tonem dodał.-A broń na wycieczkę, dam ci jak już..wychodzić będziecie.
- A ty też wyjdziesz? - spytała dziewczyna spoglądając w dół i wyraźnie skupiając wzrok na konkretnym miejscu na ciele mężczyzny.
Pieszczotliwie wodząc palcami po wrażliwym i nadal pobudzonym obszarze ciała Victorii, Douglas kiwnął głową mówiąc.-Tak. Też mam zamiar wyjść.
- Domyślam się że masz zamiar, jednak czy ci się uda? - roześmiała się przy tym cmokając go w usta.
-Z tobą na kolanach, będzie trudno.- przyznał jej rację Douglas.
- Wiesz...tak naprawdę to twoja wina, bo mnie całujesz. - odrzekła mu na to dziewczyna ponownie przywierając ustami do jego ust. I cmokając go raz po raz wyliczała przy tym:
- Jesteś strasznie całuśny, przytulankowy, rozbierasz się raz po raz i cały czas byś się tylko ocierał i... nie wiem czy mogę cię zostawić samego z tą znudzona kocicą. - wyrwało jej się na koniec to co ją niepokoiło.
- A więc o to chodzi. Jesteś o mnie zazdrosna?-mruknął Douglas muskając wargami jej szyję.
- Nie! - pospiesznie zaprzeczyła dziewczyna, jednak nie bardzo przekonywająco.
-Chcesz mieć mnie tylko dla siebie. I całować i dotykać i pieścić.- mruczał Douglas wędrując ustami po jej szyi.
- Nie. - ponownie zaprzeczyła dziewczyna wtulając się w niego.
-Nie zamierzam zostać tu z kocicą. Wyjdę szybko.-pocieszał ją Douglas.- A wieczorem zamknę się z tobą w pokoju i nie wypuszczę przez całą noc.
- To może ty szybko wyjdź przede mną. - znalazła rozwiązanie dziewczyna. - I nie wchodź dopóki ja nie wejdę.
-Niech ci będzie.-zgodził się Douglas.
- To wychodź! - rzekła mu na to dziewczyna nie ruszając się ani o milimetr z jego kolan.
-Siedzisz na mnie... Poza tym muszę się umyć, przebrać.- zaczął wymieniać mężczyzna.
- Umyć ci plecki? - z niewinną miną spytała dziewczyna i pospiesznie przygryzając ząbkami wargę.
-A chcesz?- spytał Douglas z uśmiechem niemalże lisim.
- Yhmmmm... - mruknęła wyobrażając sobie jak jej dłonie suną po jego plecach.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline  
Stary 01-08-2011, 23:17   #59
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
cz. 2

Po drodze do łazienki, oboje napotkali Bellę. Służka zmierzyła ich spojrzeniem, po czym burknęła do panienki, wyraźnie niezadowolona z powodu przeciągającej się wyprawy.-Może byśmy już ruszyli?
- Ruszymy, ruszymy jak tylko się przygotuję. - odrzekła jej na to dziewczyna i pociągnęła Douglasa w stronę łazienki.
-Ale panienko...-krzyknęła za nią Bella. To jednak nic nie dało. Drzwi łazienki się zamknęły, a Douglas zaczął się rozbierać. Po chwili okazało się, że narobił w gacie... choć w raczej nietypowy sposób.
- Oj Doug, Doug... - mruknęła dziewczyna lustrując go wzrokiem i odkręcając wodę aby zaczęła nalewać się do wanny. - Chyba kupię ci pieluszkę, masz problemy z pęcherzem.
-To twoja wina... a to nie jest mocz.- odgryzł się Douglas wchodząc do wanny.
- a co? - spytała z niewinną miną ciekawa co jej odpowie.
-A co z tym myciem?- spytał Douglas zmieniając temat.
- Tchórz. - mruknęła mu do ucha Vicky i pochyliła się aby wziąć gąbkę i mydło ocierając przy tym prowokująco biustem o plecy Douglasa.
-Sama też nie masz czystej bielizny na sobie.- mruknął w odpowiedzi Douglas delektując się jej dotykiem.
Stojąca za jego plecami dziewczyna wyszeptała mu do ucha zanim się wyprostowała: - Bo nie mam wcale bielizny.
Douglas zamyślił się przypominając sobie ostatnie wydarzenia i obrócił się przodem do niej. I bezczelnie wsunął pod spódnicę, dłoń wędrując po udzie.
- Ejjjjjjjjj... łapki przy sobie! - roześmiała się dziewczyna odskakując do tyłu.
-Akurat.- mruknął Douglas spoglądając w oczy Vicky.- Przecież chcesz czegoś innego.
- Co chcę? - spytała patrząc mu w oczy i powoli rozsznurowując gorset.
-Bym cię całował pieścił, bym sprawił że poczujesz się..cudownie.-Maverick wędrował spojrzeniem po dziewczynie pożerając ją wzrokiem.
A Vicky patrząc na niego powolnymi ruchami rozbierała się. Najpierw zdejmując gorset, potem zsuwając spódnicę kołysząc biodrami aby opadła na ziemię, po niej zsunęła majteczki a następnie opierając stopę o brzeg wanny zaczęła zsuwać pończochę.
-Śliczna jesteś i mięciutka .- mruknął obserwując ją Doug.
- Ty też. - mruknęła dziewczyna zdejmując drugą pończochę i wsuwając stopę do wanny aby usiąść za Douglasem. Obejmując go udami w pasie zaczęła powolnymi ruchami dłoni myć mu plecy.
Dłonie Douglasa wędrowały po udach Victorii, gdy tak go myła. Palce zataczały kółeczka po ciepłej skórze. Vicky uśmiechnęła się i dalej przesuwała dłońmi po jego plecach naciskając mocno tak jakby naprawdę chciała mu je wyszorować.

A palce Douga przesuwały się po udach niżej i niżej. Ironiczny uśmieszek się pojawił na twarzy mężczyzny, gdy zaczął dotykać nimi obszaru między udami.
Dziewczyna mocniej przywarła do jego pleców oplatając go w pasie nogami i zaciskając je mocno, nieświadomie uwięziła przy tym jego dłonie.
Przyciskając wciskała sobie, jego palce w najbardziej intymny zakątek, z czego Douglas skorzystał energicznie nimi poruszając. I pytając pozornie obojętnym tonem głosu.-Wszystko w porządku?
- Yhymmmm - wymruczała dziewczyna i zaczęła się gramolić w wannie, przyciskając do niego prześliznęła się do przodu i ponownie usiadła mu na kolana. - Oprócz plecków muszę ci jeszcze umyć brzuszek - rzekła pospiesznie przesuwając dłonie w dół.
Tym razem Douglasowi nic nie stało na drodze. Zacisnął dłonie na udach dziewczyny i delikatnie nasunął ją na siebie, powoli zdobywając bastion jej kobiecości. Usta mężczyzny zaczęły drapieżnie całować szyję i wargi Victorii.
Dziewczyna zaczęła się poruszać przesuwając dłońmi po jego ciele a równocześnie wychlapując wodę z wanny. Jednak tym w tej chwili za bardzo się nie przejmując. Przyjemność jaką odczuwała sprawiała, że wszystko inne poza tym mężczyzną i tym co z nią robi nie miało znaczenia.
A Douglas skupił się na “myciu” Vicky. Jego dłonie docisnęły ją do jego ciała, sprawiając że panna von Strom poczuła go głębiej. I energiczniej. Bo przyciskając swym ciałem, jej ciało do wanny energicznie poruszał biodrami, podobnie jak energicznie całował jej unoszący się w szybkich oddechach dekolt. A Vicky korzystała z uroków kąpieli oddając im się z entuzjazmem. Na każdy ruch Douglasa odpowiadała swoim ruchem, na każdą jego pieszczotę swoją pieszczotą, na każdy pocałunek swoim pocałunkiem.Jej oddech co raz bardziej przyspieszał tak samo jak i ona sama. A z jej ust raz po raz wydobywał się jęk.
Aż w końcu żar ich wspólnych figli całkowicie ich pochłonął, woda wychlapywała się z wanny przy ich wspólnym galopowaniu do nirwany. I dużo czasu minęło zanim panna von Strom pomogła Douglasowi się umyć. Stojąc obok wanny owinięta w ręcznik z promiennym uśmiechem wycierała go drugim ręcznikiem. Kiedy jej dłonie przesuwały się po jego piersi zbierając krople wody dziewczyna spytała z niewinną miną:
- W ubieraniu też ci pomóc?
-Kusisz...- mruknął Douglas głaszcząc ją po policzku. Ujął podbródek dziewczyny i zaczął muskać wargi w delikatnym pocałunku.
Vicky roześmiała się perliście i wysunęła z jego ramion.
- Jesteś pewien, że dzisiaj chcesz iść do tych urzędów?
-Tak. A wieczorem, jestem pewien, że chcę cię spotkać w moim pokoju.- rzekł Maverick wyrywając jej ręcznik, któym była owinięta.-Budzisz myśli nieskromne.
- Jak nieskromne? - spytała dziewczyna siadając na brzegu wanny i zerkając na niego.
-No... wiesz.... całowanie, tulenie, figlowanie.- zaczął tłumaczyć Douglas.
- Ahaaaa... - mruknęła dziewczyna zmysłowo, przeciągając się przy tym kusząco, a może prowokująco? - Jednak ja chcę ci pomóc w ubieraniu się, a nie w całowaniu, tuleniu i figlowaniu
-Oczywiście, że chcesz.- Douglas położył dłonie na jej pełnym biuście powoli go masując.-Chcesz pomóc przy jednym, ale wolisz bym robił co innego.
- Yhm.... - westchnęła tylko dziewczyna podnosząc się i ponownie przytulając do nagiego Douglasa. - Jak będziesz robił to co wolę, to napewno nici z twojego odwiedzania urzędów. - wyszeptała mu przy tym zmysłowo do ucha i musnęła je ustami.
Douglas klepnął ją po pośladku.- Będziesz na mnie czekała w pokoju? Wieczorem. samiuteńka?
- Mooooooooooże... - wymruczała przekornie Vicky i wysunęła się z jego ramion kierując w stronę drzwi. - ... bo jak znajdę coś ciekawego podczas zwiedzania Londynu to na wieczór mogę nie wrócić. Jakiś garnizon na ten przykład. - dodała z przekornym błyskiem w oku
-Dzikusko. Bo cię już nigdy nie wypuszczę z pojazdu i zrobię moja maskotką.- zagroził Douglas, gdy zamykała już drzwi.
Wsunęła głowę do środka i spytała:
- A co będzie jak kogoś pokochasz a ja jako maskotka się do ciebie przykleję? - po czym zatrzasnęła pospiesznie drzwi przystawiając do nich ucho ciekawa czy Doug coś jeszcze powie. Niestety drzwi do łazienki zagłuszyły odgłos odpowiedzi, a Victoria straciła już zbyt wiele czasu.

Uśmiechając się pod nosem ruszyła na poszukiwania Belli nie przejmując się tym że paraduje na golasa. Weszła do sypialni mając nadzieję, że tam znajdzie służkę, która pomoże jej się ubrać i wyruszą na zwiedzanie Londynu. I rzeczywiście Bella tam była, plotkując z kocicą na temat swej pani. Szybko i nerwowo wstała na widok golutkiej Victorii, natomiast Brunchilda uśmiechnęła się... lubieżnie wędrując wzrokiem po krągłościach panny von Strom.
Vicky zignorowała spojrzenie kocicy zaś do Belli rzekła:
- Pierwsze co powinnyśmy zrobić to kupić duże ostre nożyczki. Możesz pomóc mi się ubrać Bello, powinnyśmy już ruszać jak chcemy coś zobaczyć.
-Tak panienko... a po co nożyczki?- spytała Bella podając dziewczynie garderobę i strój.
- Jak po co? Aby uciąć jednej osobie za długi jęzor. - wyjaśniła jej Vicky ubierając się pospiesznie.
-Ooooch panienka nie powinna sobie obcinać języka. To nie wypada. I jestem pewien, że panicz Maverick robi z panienki języczka użytek.- zachichotała Bella pomagając się Victorii ubrać.-Więc może jednak panienka zostawi swój języczek w spokoju ?
- Wiesz, zapewne masz rację. -odrzekła jej na to Vicky i tak jakby w skupieniu pocierając czoła: - Zatem może utnę język pewnej obracającej nim cały czas służki? Która papla nim do każdego kto tylko jest chętny jej słuchać.
-Nie gniewaj się panienko.- rzekła Bella i cmoknęła Victorię w policzek.Po czym rzekła do kocicy.-I co? Wygrałam zakład.
- A jakiż to jeżeli wolno mi o to zapytać?- spytała dziwnie cichym głosem panna von Strom zerkając wreszcie na kocicę z uwagą.
-Że się nie ośmielę panienki cmoknąć.-odparła Bella, a Brunchilda dodała.-Taki całus to nie prawdziwy pocałunek.
-Miał być pocałunek i jest pocałunek.- oburzyła się Bella.
- A coś ty się taka całuśna zrobiła? Jak masz chęć na pocałunki Bello i Brunchilda również to mogę was jeszcze na parę minut zostawić same. Idę zobaczyć jak Doug się wyszykował na swoją wyprawę. - skwitowała ich zakład Vicky wzruszeniem ramion i żwawym krokiem ruszyła do drzwi.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline  
Stary 01-08-2011, 23:21   #60
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
cz. 3

Wyruszyli kilkanaście minut później. Douglas w swoją stronę, dwójka dziewcząt w swoją stronę. Mieli się spotkać pod automobilem Mavericka o dwudziestej.
Vicky ruszyła z Bellą na zwiedzanie Londynu, choć na początku raz po raz oglądała się na plecy oddalającego się od nich Douglasa. Jednak pierwszy napotkany automobil sprawił że podeszła do niego aby z ciekawością się mu przyjrzeć z bliska. Oglądała go z przodu, z tyłu z jednego boku a potem z drugiego. Podeszła nawet do drzwi i ujęła dłońmi klamkę naciskając na nią by zajrzeć do środka. Jednak drzwi nie ustępowały, zamknięte na klucz. Vicky zaczęła się rozglądać za właścicielem automobilu. Nie widząc go jednak nigdzie w pobliżu zaczęła grzebać w swojej torbie w poszukiwaniu “pomocnika, który pomoże jej zajrzeć do środka. Wyjęła najpierw pistolet który wcisnął jej tuż przed samym wyjściem Doug i podała go Belli mówiąc:
- Potrzymaj go chwileczkę. - zaraz potem ponownie szperając w swojej torbie. Znalazła to co szukała i z uśmiechem pochyliła się nad zamkiem.


Starając się go otworzyć by zwiedzić wnętrze interesującego ją pojazdu.
-Panienko to nielegalne. To przestępstwo.- rzekła rozglądając się nerwowo Bella, podczas gdy Vicky z trudem próbowała wedrzeć się do środka.
- Yhm... - mruknęła Vicky skupiona na tym co robi i tak właściwie nie słuchając Belli, wsłuchiwała się bowiem czy usłyszy “klik” świadczący że droga do środka stoi dla niej otworem.
Droga do środka jakoś nie chciała stanąć otworem, upragnione “klik” nie następowało. Za to Bella nerwowo szarpała suknię Victorii, próbując zwrócić na siebie uwagę.
Zniechęcona dziewczyna odsunęła się na chwilę od zamka przy którym majstrowała i spojrzała na szarpiącą ją służkę:
- Chcesz spróbować? Może tobie się uda. - i nie czekając na to co powie wcisnęła jej wytrychy w dłoń.
-Ja nie...- rzekła nerwowo Bella, po czym wskazała na zbliżającego się ku nim mężczyznę.


Przedstawiciela władzy wyraźnie zainteresowanego tym, co dwie kobiety... a szczególnie Vicky, robią przy cudzym samochodzie.
Panna von Strom powolnym ruchem schowała dłonie za siebie i uśmiechnęła się promiennie do nadchodzącego stróża prawa.
-Co panny tu robią?- spytał policjant.
- Oglądamy uroki Londynu. - odrzekła mu na to Vicky i uśmiechając się do niego niewinnie spytała: - Co by nam pan polecił obejrzeć?
-Mi to wyglądało na próbę włamania do czyjegoś automobilu.- odparł policjant przyglądając się bacznie dwóm pannom.
- No wie pan... - oczy Vicky napełniły się łzami a ona sama zaczęła chlipać głośno pociągając nosem. - Oglądałyśmy ten automobil bo u nas takiego nie ma, a pan od razu nas o włamanie podejrzewa. Czy my wyglądamy jak włamywaczki? - wypięła pierś do przodu by “pan władza” mógł dobrze ocenić to na co zerka.
-Nie. Nie wyglądacie. To długo zamierzacie tak przyglądać się pojazdowi?-stwierdził zaskoczony nagłym “atakiem biustu” stróż prawa.
- To w Londynie jest jakiś ograniczony czas oglądania tego co się podoba? - odpowiedziała pytaniem na pytanie Vicky robiąc przy tym wielce zdumioną minę.
-W Londynie zabronione jest majstrowanie przy zamku czyjegoś pojazdu.- rzekł w odpowiedzi policjant.
- Jakie majstrowanie? Przyglądałyśmy się czy on dobry by sprawić taki sam do naszego jak będziemy miały. Sam pan mówi że tu się włamują. - odrzekła mu na to Vicky i ponownie skierowała wzrok na zamek pojazdu.
-Proszę nie robić ze mnie idioty. Wiem co widziałem. Zostały panienki ostrzeżone.- policjant pogroził Victorii palcem przed nosem.
- To może nas pan ostrzeże czego tu jeszcze nie można robić. Nie chciałybyśmy pana denerwować, bo już nerwowo panu się palec kiwa. - rzekła Vicky ponownie robiąc minę niewiniątka.

-Kraść, żebrać, prostytuować się, bić, popełniać morderstw i włamywać się oraz dokonywać jakichkolwiek działań zabronionych kodeksem karnym Wszechimperium.- rzekł krótko policjant spoglądając na dwa “niewiniątka”, jedno próbujące się schować za drugim.
Prostytu... co? -spytała z zaciekawieniem Vicky.
-Oddawać ciało za pieniądze.- wyjaśnił krótko policjant.
- Aaaaaaaaaaa to już wiem, nie mogę sobie obciąć palca i go sprzedać bo to jest karalne. Nie wiedziałam że zwie się to.... prostutuowanie? - z pytaniem w głosie zakończyła swój wywód “zrozumienia” Vicky.
-To też. Ale głównie chodzi o kochanie się z mężczyznami za pieniądze.- odparł nieco nerwowo
- A bez pieniędzy można? - padło pospieszne pytanie z ust panny von Strom, przypomniała sobie bowiem co robiła jeszcze “parę” minut temu z Douglasem.
-Bez pieniędzy. Chyba tak, choć jest to obyczajowo niemoralne, jeśli się nie jest małżeństwem.-odparł policjant.
- A ślub gdzie tutaj można wziąć aby było obyczajowo moralne? - spytała na to dziewczyna.
Policjant podyktował Victorii parę adresów, tutejszych pastorstw.
- I długo się tam załatwia taki moralny ślub? - drążyła dalej temat Vicky.
-Nie wiem... Jestem kawalerem.-odparł policjant.
- Czyli pan też taki niemoralny obyczajowo? - skwitowała jego kawalerstwo panna von Strom.
-Skądże znowu.- zaperzył się policjant.
- To korzysta pan z tego prostytuowania? - dopytywała się Vicky przyglądając się z uwagą policjantowi.
-Oczywiście że nie !- policjant oburzył się na samą sugestię takiego postępowania.
- To jak pan się kocha? - natura naukowa Vicky wzięła górę i dziewczyna nawet sekundy nie zastanawiała się nad tym czy powinna o to pytać.
-Hmm.. tego. Się nie kochałem jeszcze.- odparł policjant czerwieniąc się. A potem lekko poirytowany krzyknął.-Ale to nie panienki interes!
- Oj! Nie musi pan tak od razu krzyczeć i się obruszać, nieładnie tak się zwracać do kobiety. - pouczyła go Vicky dodając: - To takie nieobyczajowe, a może raczej nie obyczajowo moralne. - po czym pochyliła się w stronę Belli i spytała teatralnym głosem: - Dziewczyna jak się nie kochała jeszcze to jest dziewicą a mężczyzna to dziewic? Jak myślisz?
-Mężczyzna to prawiczek.-odparła cichutko Bella.
- Dlaczego prawiczek, a nie lewiczek? - Vicky zerknęła przy tym na prawiczka policjanta zastanawiając się o co jeszcze może go spytać. Policjanta który dyskretnie się wycofywał, starając znaleźć z dala od dwójki dziewcząt.
-Nie wiem. Nie ja tak ustaliłam.- stwierdziła w odpowiedzi służka.
- Mogę jeszcze o coś pana zapytać? Czy na każde kolejne pytanie będzie pan reagował tak wrzeszcząc? - spytała mężczyznę Vicky.
-Niech panienka nie zadaje niepoważnych pytań, tylko konkrety.-burknął policjant.
- Kiedy dla mnie one są poważne. - obruszyła się panna von Strom - Jednak chyba nie będziemy zajmować panu już czasu i przeszkadzać w wypełnianiu obowiązków. -Po czym odwróciła się w stronę Belli mówiąc:
- Idziemy dalej podziwiać uroki tego miasta.- i pociągnęła dziewczynę za ramię.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172