Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-02-2013, 21:03   #71
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Katrina Croft

Udało, udało Ci się. Sama nie wiedziałaś jak to możliwe, ale przeżyłaś wybuch butli, falę umarlaków i mogłaś ruszyć dalej. Ale gdzie? Wiedziałaś tylko że ojciec jest w centrum, a przed centrum grasowały takie hordy dalej mogło być tylko gorzej. Ale Ciebie to nie zniechęcało, jechałaś dalej. Gdzieś na tyle wiercił się zdezorientowany brat.
Jechałaś praktycznie na ślepo, w kierunku miejsca, gdzie powinien być twój ojciec. I pozostała Ci tylko nadzieja, że on żyje. Jak na razie, było spokojnie. Za, spokojnie…

Fabryka konserw

Charlotte została tylko z Kacy, pielęgniarką. Pani Black odeszła od nich, ewidentnie obrażona i urażona. Kacy spojrzała na nią jakoś dziwnie i odezwała się.
- Zrozum nas… Nie możemy stąd wychodzić, żyjemy w ciągłym strachu że te potwory tu wejdą przez jakaś dziurę i nas zeżrą, dziwi Cię to że po prostu cieszymy się chwilą? Kiedy ty ostatnio, cieszyłaś się chwilą obecną? – spojrzała na nią wzorkiem zwycięzcy – A Pameli się nie dziw – wycelowała palce w plecy odchodzącej w stronę dzieci Pani Black – Nie wiele się dowiedzieliśmy co przeszli, ale jej córka, mówi że tęskni za siostrą… – westchnęła – Jakby ktoś potrzebował opieki medycznej, będę u siebie – w końcu i ona odeszła.

Howard w tym czasie słuchał instrukcji Pana Blacka, tuż nad rzeką. Kilka porad jak trzymać broń, jak celować, gdzie się ją odbezpiecza i inne takie, podstawowe instrukcje. Nic wielkiego, ale dawało to zawsze wykładowcy historii większe szanse w kolejnym starciu z żywymi trupami. A ta mogła nadejść w każdej chwili.
W końcu przyszła pora na strzał, do puszki ustawionej nieco dalej. A nawet dwa. Pierwszy był niecelny, wiadomo… Kula niebyła nawet blisko puszki. Za to za drugim razem, pusty pojemnik na piwo rozleciał się po celnym strzale, wzlatując w powietrze.

W tym samym czasie wrócił Tim i Strode. Nie udało im się złapać Rolanda, który znał miasto lepiej niż oni. I wykorzystując to, ominął większe watahy żywych trupów. Oni, musieli zawrócić nie widząc szans na przejście dalej.

Kiedy wrócił Sean i Damien, odpowiedź na ich pytanie było jedno.
- Roland nie wrócił, na przedmieściach urwał nam się ślad. Byliśmy też na Uniwersytecie, ale to za duży teren do przeszukiwań i zrezygnowaliśmy. Jak znajdzie motor, wróci…. – zdał relację Tim.
- A dokąd mamy się wynieść? – zainteresował się Tom.
Po opowiedzeniu i zdradzeniu szczegółów, nikt nie protestował aby się przenieść. Samochody, konkretnie van Strode’a i terenówka państwa Black było gotowe do drogi.
Padła również propozycja, aby zostawić wiadomość Rolandowi, jakby udało mu się wrócić...
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 18-02-2013, 13:24   #72
 
ElaOP's Avatar
 
Reputacja: 1 ElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodze
Charlotte dobijała jej bezradność. Ciągle tylko słyszała jakieś tragiczne historie, widziała załamujących się ludzi, a do tego tłumy zombie które mogą w każdej chwili się do nich dostać. Mogła tylko albo popaść w depresję i zapijać się jak ta kobiecina, albo znaleźć sobie jakieś przydatne zajęcie, które da jej poczucie, że ma jakieś szanse na przeżycie w tym porypanym świecie.

-Poczekaj Kacy. Nie mam naprawdę ochotę rozmawiać tutaj o moich przejściach, ani nawet słuchać przeżyć innych. To wszystko tylko wpędza w jedno wielkie nerwowe załamanie. Jako pielęgniarka na pewno wiesz jak takie nastawienie potrafi dobić pacjenta. Mam jednak prośbę. Chce zdobyć jakąś przydatną umiejętność, która mogła by nam wszystkim jakoś pomóc. Mogła byś mnie nauczyć czegoś z dziedziny medycyny? Kiedyś dużo szyłam i nieźle się na tym znam, może nauczyła byś mnie jak obchodzić się z ranami i podzielisz się swoją wiedzą w tej dziedzinie? - Starała się brzmieć jak najcieplej i zatrzeć nieprzyjemne pierwsze wrażenie. Bardzo jej zależało by wreszcie zrobić coś pożytecznego i poczuć się czymś więcej niż tylko przerażoną, wiecznie uciekającą ofiarą.
 

Ostatnio edytowane przez ElaOP : 19-02-2013 o 08:40. Powód: literowka
ElaOP jest offline  
Stary 18-02-2013, 22:09   #73
 
Nasty's Avatar
 
Reputacja: 1 Nasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnie
Udało się. Chodź to tylko jeden sukces. Jak dojechać do centrum by nie wpaść na więcej takich niespodzianek. Raczej niemożliwe. Katrina dojechała do szpitala. A raczej do tego co zostało. Budynek wyglądał na opuszczony. Ale tylko na pierwszy rzut oka. Na drugim pietrze świeciło się światło. Katrina nie chciała od tak zostawić na środku auta i beztrosko wejść do środka. Wiedząc że może natknąć się na wściekłych. Ale jeżeli tam pali się światło to może jest tam ktoś, kto żyje. W sensie żyje naprawdę. A nie chodzi jak robot gryząc innych. Więc cofnęła vana w jedną z bocznych uliczek. Przedtem wypatrując po dachach kładek. Takich zwykłych po których można się przedostać z dachu na dach. Jeżeli zdołała by się dostać z dachu na dach. Tak aż do dachu szpitalnego. Mogła by wejść do szpitala od góry. Zatrzymała się w bardzo wąskiej uliczce. Drzwi nie można było otworzyć ani z jednej ani z drugiej strony. Ale właśnie oto jej chodziło.

Poszła zobaczyć do brata, który się obudził. Poznał ją od razu. Rozwiązała go i wytłumaczyła co jest grane. Nie mógł uwierzyć w tę całą historię. Gdy doszedł do siebie stwierdził że pomoże. Weszli razem na drabinkę która była dokładnie nad szyberdachem vana. Idąc dalej na dach, a z dachu po kładce na następny dach. Doszli już prawie do dachu szpitala. Brakowało przejść jeszcze po dwóch kładkach by być na miejscu.

Brat spadł z kładki. Leżał na ziemi nie ruszając się. Chwilę tak leżał. Katrina miała już się cofnąć i zejść schodami przeciwpożarowymi. Ale nie zdążyła. Wściekli musieli widzieć jak spadł. Było ich pełno. Wypełzli nie wiadomo skąd. Było ich mnóstwo. Jedni się czołgali bez nóg inni odpychali się nogami bez rąk. A inni po prostu szurając nogami szli jak zaraza do nieskazitelnego człowieka. Croft zamknęła oczy roniąc łzy i zaciskając zęby. Cofnęła się na dach usiadła i zaczęła płakać. Straciła najpierw matkę, ojca a teraz jednego z braci. Zacisnęła pięści. I w myślach wypowiedziała - ojciec na pewno żyje- wstała i nie patrząc już na chordę wygłodniałych trupów zżerających jej brata, zaczęła iść dalej. Doszła już na dach szpitala. Zaczęła rozglądać się za wejściem do budynku.
 
Nasty jest offline  
Stary 19-02-2013, 18:53   #74
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Chociaż wystrzelił zaledwie dwa naboje, Howard poczuł swoistą męską dumę. Był zadowolony, że nauczył się obsługiwać nowy rodzaj broni, co było niezbędne do przetrwania w nowej rzeczywistości. Faktem, że sam nie posiadał obecnie nawet pistoletu nie przejmował się zbytnio, bo i nie było po co. W dobrym humorze, gawędząc przyjacielsko z panem Blackiem wrócił do fabryki. Jakiś czas potem przyjechali Sean i Damien z wieściami.

Wieści kompletnie zdruzgotały Chandlera. Jego córka przebywała w śródmiejskim szpitalu, na który za około 24 godziny spadnie napalm. Nie wiedział i nie chciał wiedzieć w jakim stanie była jego córka. Nie miał z nią żadnego kontaktu od przeszło dwóch tygodni. Wielokrotnie planował ratowniczą eskapadę, jednakże czasem z tchórzostwa, a czasem ze zwykłego rozsądku zawsze oddalał tą decyzję na przyszły termin. Koniec z tym. Postanowił ruszyć na ratunek. Nieodwołalnie i ostatecznie.

Oddalił się od innych ocalałych i zaczął intensywnie myśleć. Nie miał broni. Cholera. Każdy trzyma swoją przy sobie. Bez szans na kradzież. Trudno. Auto? Niepotrzebne, całe miasto zapchane wrakami, szybciej dojdzie pieszo. Inny dobytek. Cały przejęty przez bandytę. Howard zaklął cicho i uderzył pięścią w ścianę, czego zaraz mocno pożałował. Lekko uspokojony wznowił planowanie. Pomoc? Nad tym punktem zastanawiał się najdłużej. Inni mogli wykazać bohaterską postawę, jednak w postapokaliptycznym świecie jest ona mało praktyczna, i tym samym równi prawdopodobna. Negatywnych stron nie było dużo, co najwyżej mogliby go próbować zatrzymać siłą. Już prawie zdecydował się na błagalną przemowę do pozostałych, gdy zdał sobie sprawę, że nie da rady tego zrobić. Nieśmiałość tkwiąca w nim odkąd pamiętał znowu dała o sobie znać. Ech. Nie miał czasu, musiał ruszać. Zdecydował, że ewentualnie poinformuje o swoich zamiarach osobę, która spróbuje go zatrzymać.

Ruszył. Sam. Bez niczego, oprócz nadziei. Przeciwko śmierci.
 
__________________
Nosce te ipsum.
Boreiro jest offline  
Stary 24-02-2013, 08:47   #75
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Damien nie tracił czasu, kiedy już wszystko ustalili odnośnie wyjazdu, ruszył by przygotować wszystko do ryzykownej podróży na lotnisko. Rozlał paliwo z kanistrów do wszystkich samochodów, tak by każdy miał choć połowę stanu i rozdzielił broń między wszystkich, którzy umieli się nią posługiwać. Sobie dodatkowo zostawił M16 z 2 magazynkami, przypuszczał, że strzelał najlepiej z towarzystwa, więc był to racjonalny wybór.

Davida zabrał do gazika staruszka, razem z nim wsiadł Sean i Tim, reszta zapakowała się do vana Stroda i terenówki państwa Blacków. Ustalili jeszcze z pozostałymi kierowcami marszrutę, tak, aby w razie czego, każdy z nich mógł dotrzeć na lotnisko sam i procedury na ewentualność ataku ze strony większego stada zombie. Po drodze nie widzieli ich dużo, ale kto wie gdzie teraz znajdowały się watahy Sztywniaków. Zapakowali resztę potrzebnych rzeczy, do samochodów, wszystko, co mogło im się przydać i ruszyli w stronę lotniska.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 03-03-2013, 08:07   #76
 
JPCannon's Avatar
 
Reputacja: 1 JPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputację
Sean pakował swoje rzeczy szczęśliwy, że nie będzie zmuszony ślęczeć w tej zapyziałej fabryce, czekając aż jakieś truposze wedrą się z zaskoczenia. Fakt, że spotkali jeszcze żywych wojskowych też był dość podbudowujący. Nawet przy jego niechęci do wojska, w tym świecie mogli być bardo przydatni. Przynajmniej nie trzeba się teraz tak bardzo martwić o zdrowie cywili i można strzelać niemalże do wszystkiego co się rusza. Taak myśl o beztroskim strzelaniu z ciężkiego karabinu czy strzelby bardzo go cieszyła. Zapakował tyle broni ile mógł, jakieś czyste szmatki które mogły posłużyć za bandaże i jakieś jedzenie. Tym razem zebrał więcej przydatnych rzeczy, jednak same psychotropy i broń to trochę za mało. Dość by świetnie się bawić, lecz za mało by spokojnie przetrwać. Gdy tylko spakował rzeczy, ruszył w stronę aut.
 
__________________
"Miłość której najbardziej potrzebujesz to Twoja własna do siebie samego"
JPCannon jest offline  
Stary 08-03-2013, 22:51   #77
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Charlotte, Sean i Damien

Dojechaliście na lotnisko, bez większych przeszkód. Chociaż dobrze wiedzieliście, że to już lada moment nadlecą samoloty i zmiotą wszystko z powierzchni ziemi. Akurat wrócił helikopter, który zabrał ludzi z uwięzionych gdzieniegdzie miejsc.
Ciężarówki. Wielkie wojskowe pojazdy, ustawione w kolumnie szybko wypełniały się ludźmi uratowanymi przed napalmem, który jak się okazało musiał spaść szybciej. Dowódca sam nie wiedział dlaczego, ale to przez zombi które wdarły się na płytę lotniska odrzutowce musiały wystartować wcześniej. Nie było czasu do stracenia, czas uciekał nieubłaganie. Można było powiedzieć, że lada chwila miasto spłonie do fundamentów…
Konwój ruszył ociężale kierując się do bazy wojskowej w Teksasie.

Katrin Croft i Howard Chandler

Każde oddzielnie, ale z już dawno wydanym przez los wyrokiem brnęliście w miasto. Unikaliście masy truposzy, co nie było trudne jeśli chodziło się kanałami czy też dachami. Zombi ściśle oblegało szpital i wejście zabarykadowanym frontem było nie możliwe.
W szpitalu byli ludzie. Biedni i głodni. Niektórzy ciężko chorzy, leki dawno się skończyły. W dodatku dolne poziomy zalegały zwłoki tych, którzy zmarli właśnie z braku medykamentów. Nawet nikt nie spojrzał na Howarda, a tym bardziej na Katrin. Ludzie byli wypaleni, puści, bez nadziei. Czekali na śmierć.

Charlotte, Sean i Damien

Konwój oddalił się od miasta na tyle, aby być poza zasięgiem bomb. Wysoko na niebie, majaczyły szybko zbliżające się sylwetki, a kiedy samoloty przeleciały wam nad głowami, w tym samym czasie praktycznie usłyszeliście odgłos silników odrzutowych.

Katrin Croft i Howard Chandler

Byliście zawiedzeni tym, co zastaliście. Na tyle, że o mało nie w wybiegliście ze szpitala z krzykiem i płaczem. Nie było tu praktycznie nic. Nic prócz…
Los sprawił, że Katrin znalazła ojca, a Howard córkę. Oboje byli wygłodzeni i w fatalnym stanie. Lecz poznali swoich bliskich. Jak się było można domyślić, ojciec Katrin zaopiekował się córką Howarda. Cóż, sama nie przetrwała by wśród tych ludzi, z martwymi duszami. I wtedy to nastąpiło…
Wybuchy. Potworne wybuchy, odgłos ognia i ta jasność za oknami. To okropne gorąco, które poczuliście na sobie i które wraz z szybami wdarło się do środka pomieszczenia wraz z ogniem, który was pochłonął, tak samo jak to zrobił z całym budynkiem szpitala miejskiego.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 10-03-2013, 23:02   #78
 
JPCannon's Avatar
 
Reputacja: 1 JPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputację
Sean patrzył na płonące miasto z niezwykłym spokojem na twarzy. "Wyprosił" od jednego z pasażerów konwoju fajka i ogień. Zapalił, spokojnie zaciągając się dymem i obserwował.

-Odkąd odpuściłem sobie zabawę z wojskiem wiedziałem, że w końcu będzie musiało się to tak skończyć. Czułem, że skończymy zalewając własne miasta bombami i napalmem. Heh i pomyśleć, że to mi kuźwa, nadmierną brutalność zarzucali. Cóż tym razem świadkowie spłonęli, a rząd pewnie łazi po ulicach, stękając pod nosem i szukając gorącego mięska. Tak w sumie to nie wiele się zmieniło. Politycy jak wcześniej zjadali nas żywcem, wyniszczając kawałek po kawałku, będą robić to nadal. Najfajniejsze jednak w tym wszystkim jest to, że teraz będę mógł rozpierdolić im łby z premedytacją i szerokim uśmiechem na ustach.

Sean mówił to do siebie to do innych. Wyglądało na to, że ma gdzieś czy ktoś go słucha. Wyraźnie jednak cała ta sytuacja, ruszała go dużo mniej niż pozostałych ocalałych. Łyknął garść pastylek które nosił przy sobie i podziwiał widoki...
 
__________________
"Miłość której najbardziej potrzebujesz to Twoja własna do siebie samego"
JPCannon jest offline  
Stary 10-03-2013, 23:10   #79
 
ElaOP's Avatar
 
Reputacja: 1 ElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodze
Charlotte nie wiedziała już co myśleć i jakimi kierować się emocjami. Targały nią strach i rozpacz, a zarazem radość, że goniące ich truposze płoną, daleko za nimi. Gdzieś w głębi liczyła cicho, że może cała ta epidemia trafiła tylko ich miasto i, że wojsko już wszystkim się zajęło. Rozmyślała o tym, że będzie mogła wrócić do swojego dawnego życia. Czy było to jednak możliwe? Gdzieś w tle słyszała słowa Seana. Jak zwykle chamskie i bez odrobiny wyczucia. Przerażające jednak było to, że miał trochę racji. Świat się zmienił i wszyscy będą musieli jakoś sobie z tym poradzić. Cieszyła się, że zdążyła się nauczyć co nie co z dziedziny medycyny, czuła się dzięki temu trochę spokojniej.

Charlotte nie patrzyła już za siebie. Miała dość obserwowania zgliszczy. Chciała zobaczyć coś nowego. Coś co nie zostało dotknięte, tą przerażającą zarazą. Chciała odnaleźć miejsce, gdzie znów odnajdzie spokój. Miała jednak świadomość, że to co ją spotkało, zmieniło ją nieodwracalnie i nigdy nie będzie już taka jak kiedyś.

Obserwowała spokojnie widok, leniwie przetaczający się za oknem. Całość wciąż upstrzona była barwą czerwieni, promieniującej od płonącego miasta. Patrząc jednak tak przed siebie i nie martwiąc się chodź przez chwilę o swoje życie, czuła nieopisany spokój.
 
ElaOP jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172