Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-05-2013, 23:47   #1
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację
Technno sen o jutrze - Postapo [Storytelling] - SESJA PRZERWANA




PROLOG

Szóstka

Potworne zimno otaczało jej ciało po przebudzeniu. Gdy lekko otworzyła oczy, na zewnątrz panowała totalna ciemność. Po woli do jej uszy docierać zaczęło stłumione buczenie. Zrozumiała że znajduje się w lodowatej wodzie. Poruszyła delikatnie ręką i natrafiła na opór. Znała już to uczucie, ten śliski a zarazem stawiający opór materiał. Było to szkło. Po chwili do systematycznie powtarzającego dźwięku dołączyły inne, również stłumione odgłosy. Przypominały ludzkie, choć ciężko jej było wychwycić choćby jedno słowo z rozmów.

***

Pomieszczenie nie zmieniło się wiele od ostatniej wizyty w nim Młodego. Wciąż rozświetlała je ta sama niebieska lampka. Chłopak wchodząc do pomieszczenia wskazał palcem stojące pojemniki.

- Tam sum une…

Powiedział z dumą w głosie. Za nim do pomieszczenia weszło paru innych ludzi, o wiele wyższych i silniejszych od młodego chłopca. Ale tylko jeden jedyny nosił na plecach broń palną. Młody nie pamiętał jej nazwy, ale wiedział że potrafi przez lunetę pokazywać odległe cele i sięga tak daleko jak żaden łuk czy kusza. Oprócz broni ciuchy mężczyzny również różniły się znacząco od skórzanych własnoręcznie szytych szmat, którymi owinięci byli pozostali. Nosił on długi, brudny i przetarty na łokciach płaszcz, ciemno zgniłe spodnie moro i czarny podkoszulek. Na nogach natomiast miał taktyki z wysokim sznurowaniem. Twarz podobnie jak reszty, była nieogolona, a włosy długie i spięte z tyłu w kucyk.

- Nie myliłeś się Ule – uśmiechnął się do Młodego mówiąc te słowa, po czym ruszył ku panelowi z niebieskim światłem – Spójrzmy, trójka z nich wciąż żyje. Niebywałe.

***

Głosy nabrały na sile jeszcze bardziej. Jakby znajdowały się w tym samym pomieszczeniu co ona. Miała uczucie, że się dusi, zimny płyn otaczał ją dookoła i nie pozwalał wyjść. Po woli ogarniał ją paniczny lęk. Zaczęła się szamotać, nie kontrolowała swoich ruchów. Dłońmi zaczęła tłuc w szybę przed nią najsilniej jak była w stanie. Choć nie widziała nic już była pewna, że straciła wzrok. Spróbowała krzyknąć, z jej ust wydobył się tylko cichy bulgot. Sięgnęła ku nim dłońmi. Na twarzy znajdował się jakiś aparat, zapewne podajnik tlenu. Czemu przestał działać?

***

- Tutaj! Znalazłem. Tu ta tuba się szamucze !

Jeden z mężczyzn wrzasnął. Gdy usłyszeli uderzenia od razu rozpoczęli poszukiwania. W pomieszczeniu znajdowały się trzy rzędy po cztery zbiorniki i trochę czasu zajęło zanim znaleźli ten, z którego wydobywały się dziwne odgłosy.

- Una nie śpi !

Zakrzyczał głośniej ten sam człowiek gdy mężczyzna z bronią znalazł się obok niego. Przetarł dłonią zaszronioną szybę i zajrzał do środka uśmiechając się mimo woli.

- W rzeczy samej mój przyjacielu, a więc czwórka! Czwórka ocalałych! To niesamowite!

Z euforią zdjął karabin i ruchem ręki kazał się odsunąć reszcie ludzi, która zgromadziła się dookoła nich. Odwrócił go w rękach i z całej siły uderzył kolbą w szybę. Po pomieszczeniu rozszedł się głuchy huk. Szyba od pojemnika tylko lekko zajęczała. Nie wytrzymała dopiero za piątym uderzeniem i pojawiły się na niej małe pęknięcia.

- No dalej!

Zakrzyczał wyraźnie podniecony całą tą nietypową sytuacją. Wziął potężny zamach jeszcze raz i uderzył w pękniętą szybę.

***

Pierwszy huk ją przeraził, dopiero za drugim razem zrozumiała, że ktoś próbuje ją wyciągnąć z tej pułapki. Po woli zaczynało brakować jej powietrza, a co za tym idzie i sił, których potrzebowała do nieopicia się otaczającym ją płynem. Po paru uderzeniach jednak huk ustał i przerażona pomyślała już że nie udało się jej uwolnić. Wtem poczuła jak siła wylewającej się cieczy porywa ją do przodu. Lodowaty płyn ustąpił ciepłemu powietrzu, które tak miło okalało jej skórę. Była tak zmęczona i wyziębiona, że momentalnie zaczęła spadać twarzą do przodu, ale po chwili jej ciało znalazło oparcie w cudzych ramionach. Ktoś ją złapał delikatnie i odezwała się u jej boku.

- Spokojnie maleńka. Miałaś wiele szczęścia, nawet nie wiesz jak wiele.

Głos był miły i ciepły w obyciu. Z pewnością należał do mężczyzny. Choć bardzo chciała coś powiedzieć była zbyt zmęczona by choć ruszyć ręką. Jej mięśnie odrętwiałe po uderzeniach po woli zaczynały na nowo funkcjonować. Nie wiedziała nawet kiedy jej świadomość się wylączyła.

***

- Dajcie mi koc szybko!

Jeden z myśliwych pod biegł do klęczącego mężczyzny z nagą kobietą w ramionach. Nie ruszała się, choć delikatnie unosząca się do góry i w dół pierś dowodziła, że dziewczyna żyje.

- Żyje?

Spytał myśliwy, gdy tajemniczy człowiek wziął od niego koc i zaczął nim opatulać ocaloną przed chwilą dziewczynę.

- Owszem. Tylko zemdlała, to normalne po tak długim czasie hibernacji – uśmiechnął się w odpowiedzi, ale tępy wyraz twarzy jego rozmówcy przypomniał mu o stosowaniu odpowiednich zwrotów – Bardzo długo mój przyjacielu ta kobieta była w zimnie, jej ciało musi się przyzwyczaić na nowo do ciepła. Podajcie nosze i wynieście ją na zewnątrz.

Dodał na sam koniec do reszty. Ci zrobili tak jak o to prosił, przynieśli prowizoryczne nosze zrobione z poprzeplatanych na krzyż jakichś podłużnych traw, obwiązanych wokół dwóch solidnych drewnianych kołków. Położył na nich dziewczynę i pozwolił im ją wynieść z pomieszczenia.

- Jaki tutem una ma?

Spytał Młody gdy reszta wynosiła uratowaną. Zapytany mężczyzna spojrzał na zniszczony pojemnik kriogeniczny. Na górnym obramowaniu zaraz obok nieaktywnego panelu widniała jakaś cyfra. Młody nigdy nie mógł ich spamiętać, wolał rysować kreski, tak było prościej i praktyczniej.

- Sześć. Musiała urodzić się pod szczęśliwą gwiazdą skoro, czas podtrzymywania życia w jej kapsule się skończył. Nie mniej wciąż mamy jeszcze trójkę do uratowania. Zabierajmy ich stąd zanim Czerwonoskórzy nas wytropią.

***

Gdy się ocknęła słyszała szum drzew i czuła zapach lasu. Powietrze było ciężkie i duszne. Musieli ją nieść, tak przynajmniej się czuła. Ludzie najbliżej niej dyskutowali żywo między sobą, większość słów choć znajoma brzmiała jakoś tak dziwnie. Toteż ciężko jej było wyłapać jakiekolwiek informacje. Gdy zaczęły jej wracać siły, jeden z mężczyzn o najbardziej czystym dialekcie, który dla odmiany łatwiej było jej zrozumieć, poprosił ją o oszczędzanie sił. Nie przedstawił się, nie wyjaśnił nic. Choć cała ta sytuacja przypominać zaczynała koszmar, nie była w stanie nic zrobić. Uciec? Na oślep w takim stanie pewnie nie uciekła by dalej niż pięć metrów zanim roztrzaskała by twarz na jakiejś przeszkodzie. Krzyczeć? Co by przez to osiągnęła? Cierpliwe leżała, rozmyślając o dzisiejszym dniu. Tak bardzo chciała by wiedzieć gdzie była wczoraj, co robiła i kim jest. Podróż trwała dość długo. Ciężko jednak było jej określić ile to zajęło, nie miała bowiem żadnego punktu odniesienia. W końcu dotarli gdzieś, gdzie musiało znajdować się o wiele więcej osób, bowiem zaczęły dochodzić do jej uszu głosy kobiece i dziecięce, nie obecne wcześniej. Miała rację, bo po chwili złożono ją gdzieś i ten sam mężczyzna poprosił o to by usiadła w miejscu do którego ją zaprowadzili. Było to jakiegoś rodzaju leże. Coś na styl bardzo starego materaca wypchanego czymś w rodzaju trocin. Wszystkie jej pytania zostały zbyte jedną i tą samą odpowiedzią.

- Proszę, uzbrój się w cierpliwość, gdy reszta się obudzi wszystko ci opowiemy.

Gdy mężczyzna odchodził, odezwał się jeszcze raz tym razem nie do niej. Prosił jakąś kobietę o poczciwym mianie Marysi o czujną i troskliwą opiekę bowiem ktoś go wzywał. I tak na długie godziny została sama z nieznajomą, ta choć życzliwa i opiekuńcza, pomimo szczerych chęci nie umiała w żaden sposób odpowiedzieć na nurtujące dziewczynę pytania. W końcu poddała się i usnęła znów.

***

Zbudziły ją krzyki, jakie panowały wewnątrz pomieszczenia. Ktoś z kimś się kłócił, ktoś prosił o uspokojenie się, a ktoś inny krzyczał coś jeszcze innego. Tak bardzo irytującym było nie widzieć co się dzieje dookoła. Po chwili jednak cały ten chaos i zamęt się skończył. Okazało się, że w tym samym pomieszczeniu razem z nią znajduje się jeszcze jedna osoba z tą samą przypadłością co ona. Zanik pamięci i utrata wzrok. Człowiek ten był mężczyzną, niezwykle młodym, ludzie zwracali się do niego Dziesiąty, potem zrozumiała, że w kółko powtarzany zwrot Szóstka tyczył się natomiast jej. Ten sam mężczyzna odwiedził ich znów, pora musiała być wieczorowa bowiem na zewnątrz mnóstwo zwierząt pohukiwało i porykiwało gdzieś w oddali, a powietrze nie było już tak gorące i duszne jak wcześniej. Mężczyzna znów poprosił ich o to samo, o cierpliwość, tym razem dodał, że czekają na obudzenie się Trzeciego i Jedenastki. Nie rozumiała z tego nic, choć starała się jak mogła. Minęło parę godzin, a może parę dni kiedy zbudziła się pozostała dwójka. Byli również w takim samym szoku co ona gdy się obudziła po raz pierwszy. Podano im do jedzenia jakiś ciepły rosół o mącznym posmaku. Po posiłku przyszedł odwiedzić ich znów ten sam mężczyzna.

- Witajcie. Wiem, że w głowach waszych kłębią się setki pytań. Niektórzy z was obudzili się trochę wcześniej inni później. Inni znów mieli bardzo dużo szczęścia, że obudzili się w ogóle.

Odniosła wrażenie, że to ostatnie zdanie jest kierowane do niej. Wsłuchała się w słowa mężczyzny łaknąc odpowiedzi. Ten kontynuował po lekkiej pauzie swą wypowiedź.

- Zostaliście za hibernowani, prawdopodobnie dawno temu. Skutkiem czego jest tymczasowa utrata wzroku i pamięci. Nie martwcie się wszystko z czasem do was wrócić, to normalne skutki uboczne tego procesu. Chętnie odpowiem na wasze pytania, choć ostrzegam, na wiele z nich nie odpowiem. Nie żebym miał w tym jakiś cel, po prostu wiem nie wiele więcej od was. Pytajcie zatem.
 
__________________
"Dum pugnas, victor es" - powiedziałaś, a ja zacząłem się zmieniać...

Ostatnio edytowane przez Tasselhof : 09-05-2013 o 12:18.
Tasselhof jest offline  
Stary 09-05-2013, 09:38   #2
 
JaTuTylkoNaChwilę's Avatar
 
Reputacja: 1 JaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnie
Trzeci obudził się jako ostatni. Przez wszechogarniające zimno jego synapsy nie działały jak powinny i myślał (!), że zabalował gdzieś za mocno i kac go męczy. Na początku nie czuł nic, więc chyba w sumie spał. Potem jakieś krzyki, dźwięk tłuczonego szkła... Kogo by to obchodziło. Jego nie biją, więc nie ma problemu. Jakiś ciąg ciepłego, bardzo ciepłego powietrza.
-Mamo, zamknij okno - szepnął przez sen i znów zapadł w nicość.

Gdy świadomość wróciła, na początku w ogóle się nie ruszał. Coś mu mówiło, że jest nie tak, jak powinno, że nie jest w swoim domu. W takich momentach, gdy się podnosił, trafiał głową w blat stołu nad nim. Imprezy. Słowo wpłynęło mu do głowy i przepłynęło przez bezdenną pustkę. Tak, pewnie jest po imprezie. Musieli mu dolać czegoś do wódki, bo ostatnio coraz rzadziej kończył zarzygany pod stołem. Forma wchodziła. Najpierw więc zorientował się, że leży na jakiejś macie. O, dobra nowina, nie przywali głową w stół. Podniósł się więc i otworzył oczy. Nic się nie zmieniło. Co do diaska. Pomacał twarz, ale gałki oczne były na miejscu. O mój Boże, pewnie ktoś bimber przyniósł! A mówili, żeby uważać na metanol!
-A! - zaczął krzyczeć. - Bydlaki, chamy zaplute! Znajdę tego, co mi bimbru dolał! AAAAA!!!
Ktoś wpadł do pomieszczenia, położył go i zaczął łagodnie mu tłumaczyć, że wszystko jest w porządku, że będzie dobrze. Figa. Dalej krzyczał, wyrywał się, aż jakiś silny facet nie przypilił go do ziemi. Potem ktoś przyniósł rosół i zrobiło się przyjemniej. Chyba nie wytną organów skoro karmią rosołem. Był niemal pewien, że przed takimi akcjami trzeba pozostawić delikwenta głodnego. Uspokoił się i odkrył, że jest głodny. W sumie jak dają... Już i metanol nie przeszkodzi. Zjadł więc wszystko i... No właśnie, co?
Już chciał się znowu wyrwać i coś zdemolować, gdy usłyszał ryk na zewnątrz. Krowa? Będzie to ważna poszlaka, gdy już się wydostanie i powie policji gdzie go porwali. Choć w sumie mógłby to być i koliber. Ignorancja wobec świata natury nie okazała się jednak dobrym rozwiązaniem.
Dalsze rozterki moralne przerwał pewny głos jakiegoś mężczyzny. Gdy już powiedział, co wiedział Trzeci zastanowił się. Ale faza. Czyli nie musi iść na policję, bo go nie porwali. Zaraz... A może to kosmita? W końcu nic nie widzi, a typo używa konwektora mowy? Cwani są, nie ma co.

-Gdzie jest Nemo? - zapytał... No właśnie. Kto?
Kim ja jestem? Takie pytanie kołatało się po rozbitej czaszce obudzonego. Na to pewnie ten dziwnie brzmiący koleś i tak nie odpowie, więc nie ma co się dręczyć. Skoro nie powiedział nic o nim wcześniej, to znak, że sam nic nie wie. Czyli można pytać o co się chce, ale trzeba rozważnie dobierać pytania, bo co po takim pytaniu, na które i tak nie ma odpowiedzi?
-No i czy gdzieś obok nie było psa? Nie pamiętam, czy miałem zwierzątko, ale w sumie lubię psy i może takiego miałem. E, co się tak na mnie patrzysz. Może z bogatej rodziny byłem i było mnie stać na zamrożenia psa?
A może lubię koty? Co to jest kot?

Czuł masę informacji kryjących się za ścianą w jego głowie. Niech dadzą mu młot pneumatyczny, to się przebije. O właśnie, kolejne dziwne słowo. Młot pneumatyczny. Może to coś do jedzenia? E tam. Rosół był dobry. Teraz trzeba było podejść do ściany i przywalić łbem. W końcu ciało A działa na ciało B z siłą jaką ciało B przywala w ciało A. Czy jakoś tak. Wniosek jest prosty. Jak uda mu się podejść do ściany i przydzwonić tak, żeby się rozwaliła, to może i ta ściana w jego głowie się rozbije. Podniósł się i ruszył do miejsca, gdzie podejrzewał, że jest ściana. Czyli w przeciwną stronę niż głos mężczyzny.
 
JaTuTylkoNaChwilę jest offline  
Stary 09-05-2013, 17:07   #3
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Kim była, jak miała na imię? Skąd pochodziła? Dlaczego się tutaj znalazła?

Pustka w głowie, równie czarna i zimna jak miejsce w którym się obudziła po raz pierwszy odkąd... odkąd sięgała pamięcią, a nie było to jakoś przesadnie dawno temu, może kilka godzin. Do tego jak długo ta okropna ślepota miała się utrzymać pozostawało tajemnicą...a jeśli już nigdy nie odzyska wzroku?
Strach zacisnął szpony wokół jej gardła, nie pozwalając wydobyć z siebie głosu, oddech stał się szybki i płytki. Tętno wzrosło, szumem krwi w uszach zagłuszając jakiekolwiek inne dźwięki. Przez dłuższą chwilę walczyła z atakiem narastającej paniki, starając się oddychać powoli i głęboko, nabierając powietrza nosem a wypuszczając ustami. Prosta sztuczka, nawyk zakodowany w mięśniach i aktywujący się bez udziału woli. Pomogło.
Opanowawszy nerwy, zabrała się za stan swojej pamięci, próbując choć trochę uporządkować mętlik w głowie. Żadnych wspomnień, przebłysków z przeszłości. To gdzie się teraz znajdowała również pozostawało zagadką. Nie mogło to być wrogie miejsce - wrogowie nie okrywają cię kocem i nie poją bulionem, troszcząc się jak o dziecko. Czy była zatem dzieckiem? Powoli uniosła dłonie i przesunęła nimi po ciele próbując odgadnąć swój wiek. Nie można było nazwać jej dzieckiem, świadczyła o tym chociażby długość kończyn, proporcje głowy w stosunku do reszty ciała i wyraźnie wyczuwalne piersi. Starucha? Zajmują się nią z taką pieczołowitością bo stoi zniedołężniała nad grobem? Nie, nie...nie może być stara, skóra na niej nie obwisła. Z lekką obawą przejechała opuszkami palców po twarzy i odetchnęła z ulgą nie wyczuwając głębokich zmarszczek i bruzd. Ręce miała sprawne, nogi też o czym przekonała się poruszając delikatnie palcami stóp. Wstawanie nie miało sensu, resztę testów sprawnościowych trzeba więc było odłożyć na później. Pozostawało czekać na dalszy rozwój wydarzeń, choć rozum podpowiadał by ruszyć się z miejsca. Znaleźć schronienie, przeczekać. Ukryć się i w spokoju lizać rany z nadzieją że jeszcze kiedyś zobaczy swoją twarz w lustrze.

Moją...twarz?

Pusty śmiech wstrząsnął całym jej ciałem. Czy to miało jakiekolwiek znaczenie? I tak by się nie poznała, cholera wie jakiego koloru była jej skóra czy włosy. Westchnęła zamykając oczy i starając wsłuchać się w dobiegające zewsząd dźwięki. Kobiety i dzieci, żadnych agresywnych krzyków. Spokój.
Gdyby chciano ją skrzywdzić już dawno by to zrobiono. Mogła założyć że znajduje się w przyjaznym miejscu, miała taką nadzieję. Nie dopuszczając do siebie innej możliwości, powtarzała w myślach wciąż to samo próbując zakląć rzeczywistość. Alternatywnie niezdolna do jakichkolwiek działań znalazła się w rękach kogoś, kto w odpowiednim czasie zechce odpowiedzi na pytania których sens był w tej chwili poza zasięgiem nie funkcjonującego prawidłowo mózgu. Kogoś, kto dbał o nią tylko dlatego żeby podczas przesłuchania za szybko nie umarła. Wypoczęty więzień jest w stanie wytrzymać więcej.

Nic mi nie będzie

Wdech.

Nic mi nie będzie

Wydech.

Ponownie usłyszała przyjazny męski głos, ten sam który powitał ją zaraz po pierwszym przebudzeniu, uwalniając z zimnego, mokrego kokonu. Słowa które wypowiadał nieznajomy tłukły się w głowie dziewczyny podobne stadu wściekłych pszczół. Coś mówiło jej że powinna znać ich sens, ale tylko czerń i pusta wypełniały skołataną głowę. Były tam gdzieś, czaiły się w mroku jakby czekając na odkrycie lecz gdy już wydawało jej się że dosięgła ich właściwego znaczenia, to wymykało się dziewczynie z rąk i uciekało poza zasięg śmiejąc się szyderczo. Dziecko we mgle - dokładnie tak się czuła. Wyciągnęła dłoń w kierunku głosu, powoli stawiając stopy na podłodze. Pieprzyć to że nic nie widziała, jak będzie trzeba po omacku osiągnie cel i zdobędzie swoje odpowiedzi...lub przynajmniej nie zabiją jej w łóżku jak jakąś miernotę. Nie wiedziała dlaczego, ale było to dla niej ważne.
Próbowała coś powiedzieć, ale rozkaszlała się tylko czując suchość w ustach i nieznośny ucisk w piersi.

- Oczy...kiedy...wrócą do...normy - zdołała wyrzęzić pomiędzy spazmami, modląc się w duchu by obcy ją zrozumiał. Miała tak wiele pytań, a nie mogła nawet normalnie się komunikować. Wymacała naczynie z resztką rosołu i przepłukała nim gardło.

- Kiedy znowu zaczniemy widzieć ? - powtórzyła najbardziej nurtujące ją pytanie. Reszta mogła zaczekać. Z resztą sobie poradzi gdy znowu przejrzy na oczy.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 09-05-2013 o 18:17.
Zombianna jest offline  
Stary 10-05-2013, 23:16   #4
 
Nasty's Avatar
 
Reputacja: 1 Nasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnie
----------------------------


- Mamo!, Mamo! Wstań zobacz! No chodź szybciej! No chodź! Chodź! Zobacz! Zobacz czerwone niebo! Piękne! – Dziewczynka budzi mamę która śpi w swoim łóżku z wielkim entuzjazmem.

- Kochanie odsuń się! Odsuń! Szybko chodź do mamy!- Kobieta łapie dziewczynkę i ciągnie ją schodami w dół.

- Mamo co się dzieje!? Ma..m..o! Ma..m..o! – płacz małej dziewczynki umilkł.

Obraz biały - następnie niewyraźne kontury. Aż w końcu podświadomość łapie ostrość wspomnień. Znów ta sama dziewczynka i kobieta. Widok, dużego pomieszczenia, przypominającego szpital.

- Mamo co to jest? – dziewczynka z zaciekawieniem.

- Zostań tu. Będzie dobrze! – matka puszcza dłoń dziewczynki.

- Mamo kim są oni ? Co to jest?– dziewczynka z ciekawości pyta mamę.

- Cichutko maleńka. Oni pomagają. Stój tu grzecznie! Wszystko będzie dobrze. To tylko chwilka. – matka uspakaja dziecko.

- Mamo zimno mi! Mamo zi..m..m…no – drżący głos dziewczynki ustał.

Słyszalne bąble wody i zimno rozprzestrzeniające się od stup, ku górze.

- Kocham cię maleńka! – delikatne puknięcie, jak by ktoś, delikatnie uderzał w szybę podwodą.

Bąble wody i uczucie nurkowania pod wodą. Znów puknięcie tym razem mocniejsze. I głuchy dźwięk dociera do ucha. Otaczające zimno podszczypuje całe ciało. Kłucie w klatkę piersiową. Ciężar odczuwalny na całym ciele jakby tysiące dłoni ściskało mięśnie.
Uczucie niemocy było silne.

- Maleńka. Dasz radę wieżę w ciebie. – głos w głowie szeptał , jakby do ucha.

Uczucie szarpnięcia ręką do przodu był realny w umyśle. Jak i napotkanie na przeszkodę. Szklaną przeszkodę przed sobą. Następnie przechylenie ciała które musiało pokonać ciężar ciśnienia. Twarz dołączyła do ręki i dotknęła szklanej przeszkody. Ból powiek. I zamazany obraz za szyby. Zbliżający się punkt który uderzył na wysokości twarzy spowodował unik który jednak trwał długo. Za długo…..

Zamkniecie oczu. Zwykły odruch ludzki. Ukucie nad okiem spowodowało szczypanie brwi. Otwarcie prawego oka widok wody z czerwonymi smugami która spływała w dół. Zimno odchodziło z góry na dół. Drżenie ciała, i uczucie wbijania tysięcy szpilek był, nie do zniesienia. Niemoc krzyku. Niemoc ruchu. Ciało zaczęło przechylać się do przodu, aż poczuła ciepły dotyk. Nie upadła.

- Już dobrze maleńka. Jesteś z nami. – głos nie był już ten sam. Był męskim głosem.
- Dajcie mi koc szybko! – głos był jak anioł który przyszedł i wybudził z letargu.


- Żyje? To już kolejna! -


- Ta jest jedenastka. Zabierajmy ich stąd zanim Czerwonoskórzy nas wytropią.- głos nakazał coś.

Zasnęła. Przynajmniej tak się wydawało. Szczypanie brwi powoli ustawało. Czuła ruch wokół niej. Po czym uniesienie jakby była niesiona. Zapachy których w ogóle nie mogła skojarzyć były cudowne. Czasem przeszkadzający kaszel kogoś w pobliżu przeszkadzał wsłuchać się w nowe doznania. Mrużąc jedno prawe oko próbowała coś dostrzec. Jednak lewe zaczynało piec i szczypać więc nie mogła złapać ostrości prawym okiem. Delikatnie za to próbowała ruszyć palcami u rąk. W końcu po dłuższej chwili udało się. Zesztywnienie mięśni było tak duże że każda próba napięcia przynosiła ostry ból. Leżała jak kłoda. Czuła że coś ją ominęło. I że czegoś jej brakuje.

W końcu udało jej się otworzyć jedno oko. Lecz nadal nie mogła złapać ostrości wszystko było czarne. Poczuła jak coś ją dotyka za dłoń. Ale nie mogła sprawdzić co. Czuła to samo na twarzy, było to delikatne i przecierało się w każdym zakątku Każde napięcie mięśnia było niemożliwe. Miała wrażenie że długo jest w takim stanie. Że długo leży na czymś i ją niosą. Aż w końcu dotarli gdzieś gdzie było mnóstwo dziwnych odgłosów. Żadnego nie mogła sobie przypomnieć. Widziała jakiś niewyraźny obraz tylko czy on naprawdę był? W końcu miała zamknięte oczy. Po czym znów uczucie że gdzieś ją przekładają. Znów ból, jak tylko, zaczęli dotykać jej ciała. W myślach chciała wrócić z powrotem do zimna, które by ją ukoiło. Po chwili ktoś stanął nad nią i zaczął coś przykładać do rozciętej brwi. Kolejny ból i szczypanie brwi. Miała dosyć tych tortur. Udało jej się wydać dźwięk. Który okazał się tylko drżącym jękiem. Aż w końcu poczuła drętwienie i ciepło w towarzystwie skurczy i usnęła.

- Witajcie. Wiem, że w głowach waszych kłębią się setki pytań. Niektórzy z was obudzili się trochę wcześniej inni później. Inni znów mieli bardzo dużo szczęścia, że obudzili się w ogóle.

Odniosła wrażenie, że to ostatnie zdanie jest kierowane do niej. Wsłuchała się w słowa mężczyzny łaknąc odpowiedzi. Ten kontynuował po lekkiej pauzie swą wypowiedź.

- Zostaliście za hibernowani, prawdopodobnie dawno temu. Skutkiem czego jest tymczasowa utrata wzroku i pamięci. Nie martwcie się wszystko z czasem do was wrócić, to normalne skutki uboczne tego procesu. Chętnie odpowiem na wasze pytania, choć ostrzegam, na wiele z nich nie odpowiem. Nie żebym miał w tym jakiś cel, po prostu wiem nie wiele więcej od was. Pytajcie zatem.- głos anioła.

Jedenastka wyczuła koc, udało jej się stulić w pozycję embrionalną. Strach jej umysłu, co dalej, nie pozwalał jej na nawet próbę rozmowy z kimkolwiek. Próbowała jeszcze odpocząć.


-----------------------------------
 

Ostatnio edytowane przez Nasty : 10-05-2013 o 23:27.
Nasty jest offline  
Stary 13-05-2013, 13:07   #5
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Zanik płynu. Zimno. Duchota. Podróż. Słowa.
Było mu zimno. Czuł się pusto. Nie było nic.
Pojedynczego wspomnienia, elementu wiedzy. Jakiegokolwiek punktu odniesienia czy celu.
Został wyrwany z owej "hibernacji" wprowadzony do tego przedziwnego świata w którym nic nie widzi, o którym nic nie wie i nic go tak naprawdę nie interesuje.
Bo dlaczego powinno?
Rozejrzał się dookoła jakby z nadzieją, że nagle coś się ukaże w ślepej czerni. Potem będzie widział? Czy to w ogóle dobrze?
- ...Cóż... - jęknął po chwili, nie wiedząc nawet jak zaadresować mężczyznę z którym rozmawiał. "Wybawco"? Na pewno nie... - Po cholerę...mnie obudziliście...? - zastanawiało go to. Może tylko czegoś chcą i zaraz go wypuszczą? Byłoby miło. Nawet bardzo.

Mężczyzna cierpliwie wysłuchał słów Dziesiątego. Po chwili spokojnym tonem odpowiedział.
- Obudziliśmy was jak to ładnie nazwałeś, bo być może inaczej nigdy byście się nie obudzili.
Na chwilkę zamilkł, usłyszeliście jak odchodzi gdzieś i po chwili wraca. Z odgłosów jakie do was doszły słychać było, że dorzuca drewna do palącego się ognia.
- Z pewnością masz jeszcze jakieś pytania?

Dziesiąty milczał dłuższą chwilę. Zatsanawiał się, co mogło znaczy to całe “może”. Może niech go w tyłek pocałuje.
- Wobec tego rozumiem, że życie poza tym...dzbanem... - w czym właściwie byli? Nic nie widział...na pewno w jakimś pojemniku. Miał w sobie dużo cieczy. - Jest całkiem przyjemne, huh?

- Przyjemniejsze moj przyjacielu od siedzenia w tych słojach i czekaniu na śmierć. Wiesz ile kapsuł kriogenicznych się znajdowało w pomieszczeniu, w którym was znaleźliśmy?
Mężczyzna urwał na chwilkę, gdyż znał odpowiedź swego rozmowcy.
- Było dwanaście kapsuł. Was tutaj jest tylko czwórka i to też tylko dzięki niezwykłemu zbiegowi okoliczności, a raczej szczęściu jednej z dam. Nie wiem kto was w nich umieścił ani kim jesteście, pare dni temu piwnicę z wami znalazl jeden z myśliwych. Z jego opisu wynikało, że znalazł dziwne pomieszczenie rozżarzone niebieskim ogniem, a w nim dużo słojów ze śniącymi w zimnie. Oczywiście ja sam jako jeden ze śniących w zimnie, wiedziałem co się dzieje. Panel kontrolny został wyposazony w lampę, która miała informować o stanie zasilania. Zielony kolor oznaczał spore rezerwy energi, niebieski już, że maszyna weszła w tryb oszczedzania energi, czerwony zaś że jest u kresu sił. Nie wiem jak było u was, kiedy mieliścię się wybudzić i czy kiedykolwiek by to nastapiło. Nie mniej kolor lampki był u was już niebieski. A komputer sterujący zadecydował o odłączeniu już ośmiu kapsuł od zasilania, co spowodowało zgon pozostałych z waszych towarzyszy. W momencie, w którym przybyliśmy komputer odłączył jeszcze jedną z was, ale w pore udało nam się ją uwolnić. Dlatego obawiam się, że przez zbyt szybkie odmrożenie mogło dojśc do jakiś powikłań. ale o tym dowiemy się wkrótce. Mama nadzieję mój drogi przyjacielu, że już wiesz czemu cię wybudziliśmy, masz ochotę wciąż wracać do swojej tuby? Może przyjemnie nie jest ale da się żyć. A wy musieliście być kimś ważnym skoro was maszyna postanowiła trzymać do samego końca. Pomyślcie o tym jak o nowym darze, ktorego nie dane było zaznać ośmiu innym ludziom.

Darze? Kimś ważnym?
Chłopak analizował znaczenie tych słów, a w jego głowie najpewniej zaszły jakieś skomplikowane procesy myślowe. Coś sobie wbił do głowy.
- Skoro tak...- uwalił się na plecy, wkładając sobie ręce pod głowę. - To może faktycznie nie powinienem narzekać...? - zastanowił się przez chwilę, czy coś jeszcze go nurtuje. Sytuacja była równie nie jasna co i faktycznie zrozumiała. Mogło się w rzeczywistości obejść bez jakichkolwiek pytań a i tak byłoby dobrze, nieprawdaż? Ale może jednak powinien o coś spytać...
- Właściwie, może opowiedz coś o tym świecie? Mam pustkę w głowie względem tej rzeczywistości...

Myśliwy przez chwilę się nie odzywał, w końcu westchnął głośno i odpowiedział, w głosie jego czuć było jednak odrobinę smutku.
- Naprawdę nie wiele. Choć bardzo bym chciał nie jestem wam w stanie powiedzieć za dużo. Dlatego wolałbym abyście póki co nie zawracali sobie głowy światem na zewnątrz, kiedy odzyskacie wzrok i sprawność manualną, poproszę Młodego aby wam opowiedział o zewnętrznym świecie wszystko co wie.
Usłyszeliście jak wstaje i zmierza ku wyjściu, każde kolejne zapytanie zbywał prośbą o to abyście odpoczęli, wtedy najszybciej wrócicie do sił. Zatrzymał się jednak przy wyjściu i na do widzenia dorzucił.
- Wiem jedno, to nie jest ten świat, który znaliście.
 
Fiath jest offline  
Stary 15-05-2013, 17:19   #6
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację
Od przebudzenia czwórki ocalałych minął ponad tydzień. Wzrok po woli już wracał podobnie jak sprawność manualna. Oprócz Trzeciego, który po swoim uderzeniu głową w ścianę miał guza wielkości pięści tuż nad prawym okiem. Ludzie plemienni choć byli niezwykle uprzejmi i mili nie pozwolili im dotychczas na opuszczenie namiotu. Takie podobno było zalecenie Homera. Na pytanie kim jest Homer, chłopak który ich znalazł i w którego chacie jak się okazało obecnie przebywali po krotce odpowiedział.

- Tu człuwiek, który was uratuwał. Jaku jedyny umie ubsługiwać bruń palnum. Wie bardzu dużu u czasach i u starych, czyli was. Dubry guść, klawy jak by mnie ktu pytał chuć sum tacy Cu na niegu patrzum krzywym ukiem.
Skąd jednak Homer posiadał taką wiedzę Młody nie był już w stanie odpowiedzieć. Jak się okazało prawie nic o nim nie wiedział. Gdy troje z czworga śniących w zimnie odzyskało swój wzrok w pełni, Trzeci bowiem być może przez uderzenie wciąż widział wszystko jako wiele rozmytych plam, nadszedł dzień, w którym Młody jako ich gospodarz miał ich oprowadzić po osadzie.

****

Szóstka, bo tak ją mianowali ludzie plemienia, ubrała się w ciuchy jakie im przyniesiono. Wreszcie była w stanie stanąć na własne nogi. Problemem, który jednak wciąż ją niepokoił był brak jakichkolwiek oznak powrotu pamięci. O ile inni pamiętali rzekomo jakieś urywki niejasne sprzed zahibernowania, ona nie pamiętała totalnie nic. W jej głowie panowała pustka. W końcu do chaty wrócił Młody. Mieszkał z matką, którą właśnie nazywano Marysią. Była to nie śmiała kobiecina, nie to co jej syn. Gadatliwy, wesoły i łaknący wiedzy. Impulsywny charakter, tłumaczyła jego matka, zawdzięczał swojemu ojcu, do którego był ponoć niezwykle podobny. Nikt nigdy nie powiedziała co się z nim stało, ale Szóstka mogła być pewna, że już nigdy go nie zobaczą. Teraz jedna stał przed nią chłopiec w wieku być może szesnastu lat. Nie było to pewne gdyż plemienni nie liczyli lat, tak jak to robili Starzy. Chłopak w każdym razie był wysoki i według dziewczyny całkiem przystojny. Choć twarz miał wciąż gładką niczym niemowlę zarostem nietknięte. Największe wrażenie u chłopaka jednak robiły oczy, nie dlatego że były wciąż rozbiegane i co chwila skupiały swoją uwagę na czymś innym. Nie, w tych oczach widać było momentami nie bywały żar, a głębia piwnego koloru go tylko podkreślała.

- Siema! Gutuwi du drugi? Na te, nu, jak jej tam… wycieczke turunu…znawczum ?

Wydukał z trudem wciąż szeroko się uśmiechając.

****

Z okrągłej chaty wyszła piątka osób. Dwie kobiety i dwóch mężczyzn ocalonych przed tygodniem z lodowego kurhanu, oraz młody chłopak, myśliwy Ule, który ich znalazł. Ocaleni stanęli momentalnie niczym wryci. Nie byli bowiem gotowi na taki widok. Osadę bowiem najwyraźniej zbudowano wokół gigantycznego drzewa, które miało być może wysokość nawet i piętnasto piętrowego budynku. Do tego gruby pień w połowie rozgałęział się tak bogato we wszystkich kierunkach, że jego korona tworzyła coś na styl ogromnego parasola rozwieszonego nad chatami plemiennych. Część z tych chat postawiono również na platformach umocowanych o gałęzie drzewa, połączonych ze sobą wiszącymi na linach mostami. Młody ruszył po woli przed siebie tłumacząc po woli.

- Te dwie chaty czyli muja i mujej mamy uraz ubuk nazywane sum chatami myśliwych. Zaraz ubuk nich znajduje się brama wschudnia. My was ściungnęliśmy przez półnucnum. Tu jedyne dwie. Duukuła usady jest puszcza Rymuncka. Nie radził bym zapuszczania się w nium wam samemu póki Cu. Chudźcie dalej upruwadze was pu całym naziemnym terenie usady.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
[Mapa osady dla ułatwienia wam ogarniania mniej więcej ulokowania co poniektórych budynków i jako taki zarys jak to wygląda. Przy okazji pomoże wam w zadawaniu pytań i rozumieniu odpowiedzi młodego, do zadawania których zapraszam na Gdocu ]


 
__________________
"Dum pugnas, victor es" - powiedziałaś, a ja zacząłem się zmieniać...

Ostatnio edytowane przez Tasselhof : 18-05-2013 o 11:28.
Tasselhof jest offline  
Stary 17-05-2013, 22:43   #7
 
JaTuTylkoNaChwilę's Avatar
 
Reputacja: 1 JaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnie
Mlody stał grzecznie i czekał na jakieś pytania jego gości.

Tydzień zleciał jak z bicza strzelił. Niby żadnej imprezy, ani nic, ale jeszcze czuł zimno po “zamrażarce” i nie bardzo chciał się ruszać z przytulnego pomieszczenia. W końcu przyjdzie czas na ostre party, może po tym jak zniknie guz i te migające konstelacje przed oczami.
-Ja rozumiem, że przemysł gorzelniany pewnie szlag trafił razem z tym wszystkim - Trzeci
pomachał rękami dookoła - ale chyba macie tu jakiś bimbrowników, nie? Wiesz, procenty, wódka, gorzałka, bimber, księżycówka... Nie macie tu kogoś, kto zajmuje się produkcją? Mogą być też w ostateczności jakieś grzybki... Zielarza na pewno tutaj macie.

Szóstka rozglądała się podejrzliwie po osadzie, szukając jakichkolwiek oznak kłopotów. Nie ufała mieszkańcom, nie ufała reszcie ludzi z którymi ją zamrożono. Nawet sobie nie była w stanie zaufać. Jak można ufać komuś o kim nic się nie wie? Przez ostatni tydzień prawie z nikim nie rozmawiała, ograniczając się do uważnej obserwacji.
- Kiedy zjawi się Homer? - spytała uprzejmie młodzika siląc się na uśmiech.

Młody ucieszył się gdy ktoś w końcu cos powiedział.
- Humer ud dwóch dni jest pu za usadą, puszedł du innych plemiun by ubadać trakty przed startem karawan. Niedługu ukres kupiecki i wszyscy się na niegu szykujum.
Od razu zwrócił się też do trzeciego.
- Mamy starum zielarke Klemente, bedziemy przechudzić ubuk jej chaty tu ci pukażę, una się zna najlepiej na wszystkim cu się da zerwać i zeżreć nie umierajuc.

-A może ta Wasza znachorka - Trzeci złożył ręce i ukłonił się po japońsku - ma kontakt z duchami? Wiesz, mistyczne moce, duchy zmarłych, niewielkie bębenki grajace w środku nocy i czarny kot, albo kogut?
Trzeci dostrzegł młodą dziewczynę, która przeszła obok zahaczając wzrokiem o przybyszów. Trzeciemu serce zabiło szybciej i poczuł, że chyba już jest zdrowy.
-Masz no numer do tej dziewoi? - paplał dalej - Coś tak czuję, że chciałaby się nauczyć nieco historii “Starszych”.

Młody nie zrozumiał nawet jednej czwartej słów wypaplanych przez Trzeciego.
- Tu plemienna dziewczyna, nie jest sniuncum tak jak wy, nie ma numeru. A co to jest kut? Bo kuguty majum na fermie u kalekich u tam.
Wskazał kierunek naprzeciwko chat myśliwych. Stały tam dwie duże budowle postawione bezpośrednio pod wielkim drzewem.

-Aha - załpał Trzeciego wyraźnie opadł. - Są pewne problemy w komunikacji, ale nie bój się, jeszcze dojdziemy do porozumienia.
Trzeci odszedł kapkę na bok, żeby podziwiać miejscową architekturę.
- Jeśli tu kuniec pytań idziemy dalej.
Młody ruszył a ci co chcieli poszli za nim. Doszedł do wcześniej wskazywanych ferm i wskazał platformę ciągnącą się od ziemi wokół pnia spiralnie, aż do pierwszej kondygnacji chat.
- Tu jest wejście na górę. Ale nie wulnu mi ani wam tam chudzić, żyje tam rada starszych i bez ich zapruszenia nie wulnu. Jak ktu spróbuje tu straznicy zestrzelum.

-Do tego nie mam pytań. - Zauważył Trzeci. - Dopiero co wstałem z martwych. Pchanie się w objęcia śmierci nie jest w moim stylu. To gdzie ta zielarka powiadasz?

- Cierpliwuści... zaraz tam dotrzemy... reszta by chciała cuś zapytać u tej części ? Humer prusił by pukazać wszystku wam...
Gdy reszta zwiedzających milczała chłopak ruszył dalej, na chwilę się tylko zatrzymując i pokazując ciąg zabudowan, teraz mogliście dostrzec, że całą osade otacza wysoka na prawie trzy metry palisada z grubych kołków, a co kilkadziesiąt metrów stoją prowizoryczne wieżyczki strażnicze.
- Cała zachudnia część tu guspudarstwa. Tu na półnucnym zachudzie należy du Wasilijów, a na pułudniu du wysukich. Wasilijuwie tu najbugatsi z dulnegu ukręgu, majum najwięcej chat i ludzi i decydujuncy głós w wielu sprawach.
Po tym krótkim postoju ruszyli dalej, wokół pnia gigantycznego drzewa, aż ich oczom ukazała się Północna Brama.
- Tu nasz ustatni przystanek przed puwrutem du dumu. na prawu ud bramy znajduje się najmniejsze guspudarstwu, należunce du Rudych. Pu prawu ud niegu natumiast stujum trzy chaty, pierwsza tu wiezienie, druga tu chata znachura a ustatnia tu chata zielarki.

-No, bardzo ciekawa wycieczka. - Trzeci aż zatarł ręce z uciechy. - To jak, nie można jej teraz przeszkadzać, czy możemy spokojnie zajrzeć do środka i zapytać o proszek, który pozwoli mi porozmawiać z duchami?
 
JaTuTylkoNaChwilę jest offline  
Stary 27-05-2013, 19:16   #8
 
Nasty's Avatar
 
Reputacja: 1 Nasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnie
<>



Tydzień zachowywała się nie ufnie. Brak wielu informacji stworzyło u niej blokadę na obcych. Tuląc się do koca, który był szorstki i niemiły w dotyku, powodował że pogrążała się w samotności. Gdy przynosili jej jedzenie odczekiwała dłuższy czas zanim głód zmuszał ją do jedzenia. Czuła się jak zwierzę które niby było pod opieką ale pilnowane i chowane przed światem. Często miała myśli że jest jakimś eksperymentem, który musi zostać w ukryciu.

Płakała przez sen jak i miotała się po legowisku. Często też koszmary ja budziły w nocy. O tym jak tonie w wodzie która staje się coraz bardziej zimna i gęsta. Wołała przez sen głos który często jej się śnił jednak nie przychodził. Kilkukrotnie budząc się sprawdzała twarz. Czy aby się nie zmieniła i czy jest taka sama jak w dzień przebudzenia. Już kilka razy próbowała nakreślić jej rysy by ujrzeć ją w myślach. Niestety nigdy niebyła pewna czy tak naprawdę wygląda. Po trzech dniach zaczęła poruszać się po omacku po pomieszczeniu wyczuwając różne przedmioty. Pewnego dnia nawet dotykała twarzy innej osoby lecz zaraz wycofała się nie ufnie przepraszając.

Odgłosy na zewnątrz namiotu, które słyszała jeszcze bardziej denerwowały ja i powodowały niechęć do egzystencji. Może było to spowodowane że, w zimnej wodzie dźwięki miały jakiś kojący efekt. Albo to nieufność obcych którą zaczęła odwzajemniać.

Ciemność która towarzyszyła jej tydzień zaczęła być jej światem.
W pewnym momencie. Sądząc po odgłosach na zewnątrz był to poranek. Otworzyła oczy. Ale zamiast ciemności ujrzała smugi i cienie. A ciemność została pochłonięta przez szaro biały obraz. Mrugała kilka razy by sprawdzić czy aby to nie urojenie lub sen.

Okazało się, że to jednak rzeczywistość. Wtedy do pomieszczenia ktoś wszedł. Głos znany. Ale pierwszy raz coś widziała. Była to postać niska. Tylko niska względem czego. Nie umiała określić nazwy tego co stało obok. Kiedy szybko zmieniała cel swego wzroku wszystko się rozmazywało i zaczynała boleć głowa. Ten ktoś się zbliżał. Jej pierwsza myśl by ukryć poprawę wzroku. Więc szybko zamknęła oczy i udała że śpi.

Często podsłuchiwała rozmowy i wychwytywała informacje. Czasem nie wiedząc do czego to wszystko dokleić. A słyszała urwane fragmenty rozmów między Ule i jego matką Marysią. Nie było za wesoło, klepali prawdo podobnie biedę i ich rodzina nie cieszyła się poważaniem tutaj. Słyszała jak przezywano chłopca przybłędą czy sierotą. Nie wiedziała co dokładnie to oznacza. Sądząc po tonie rozmowy było to określenie raczej nie pochlebne lub co najwyżej niechciane. A przecież jako jedyni tutaj byli jako tacy mili czy pomocni.

Na następny dzień wzrok się coraz bardziej wyostrzał. Postacie które stale słyszała w pomieszczeniu i przybyły razem z nią zaczęły nabierać kształtów. Nie były to już tylko głosy ale już widoczne i bardziej namacalne postacie.

Czas wyjść na zewnątrz! Głosy które cały tydzień powodowały niepewność nabrały inny wymiar. Wyszła na zewnątrz jako ostatnia. Starała się nie robić gwałtownych ruchów. Światło które było w pomieszczeniu było inne. Mniej tak gwałtownie wprawiało oczy w ból głowy. Szybciej po otwarciu ich mijały dolegliwości i szybciej widać było kontury. To światło było ciekawsze ale i bardziej powodowało ból głowy. Płat czołowy aż się gotował i powodował podniesienie kończyny górnej by przysłonić oczy. Wtedy usłyszała głos znajomy i wiedziała do jakiej postaci już go dodać. Niestety nie widziała jej w tym ciepłym i jaskrawym świetle. Do tego przysłoniętą ręką. Skierowała jednak twarz w tą stronę z której dochodził dźwięk.


- Witajcie. Wiem, że w głowach waszych kłębią się setki pytań. Niektórzy z was obudzili się trochę wcześniej inni później. Inni znów mieli bardzo dużo szczęścia, że obudzili się w ogóle.

Odniosła wrażenie, że to ostatnie zdanie jest kierowane do niej. Wsłuchała się w słowa mężczyzny łaknąc odpowiedzi. Ten kontynuował po lekkiej pauzie swą wypowiedź.

- Zostaliście za hibernowani, prawdopodobnie dawno temu. Skutkiem czego jest tymczasowa utrata wzroku i pamięci. Nie martwcie się wszystko z czasem do was wrócić, to normalne skutki uboczne tego procesu. Chętnie odpowiem na wasze pytania, choć ostrzegam, na wiele z nich nie odpowiem. Nie żebym miał w tym jakiś cel, po prostu wiem nie wiele więcej od was. Pytajcie zatem.- głos anioła.


Słysząc to analizowała to co wypowiadała. W myślach miała dużo pytań. Ale zostawiła je na koniec gdy inni pytali. A potem sama zaczęła zadawać szybkie pytania nie czekając na odpowiedzi.

- Co to człowiek ? –
- Co znaczy uratował ?-
- Co to znaczy usługiwać broń palną? –
- Co to znaczy dużo i wie?-
- Co to dobry guść ?-


Reszty nie spamiętała i dziwiła się dlaczego tylko ona nie rozumie tego co oni mówią! Zapytała „Młodego” na końcu tylko o….

- Czy pomożesz mi to wszystko zrozumieć to całe mówienie ? -



<>
 

Ostatnio edytowane przez Nasty : 27-05-2013 o 19:26.
Nasty jest offline  
Stary 29-05-2013, 13:56   #9
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Szóstka...wszyscy mówili na nią Szóstka, durne przezwisko. Jak miała naprawdę na imię ciągle pozostawało tajemnicą. Walcząc z poczuciem osaczenia i bezradności przeleżała dwa dni owinięta w koc jak w kokon. Chłonęła otaczające ją dźwięki, ucząc się dopasowywać rytm kroków poszczególnych osób do ich głosów, wyłapywać zapachy. Pamięć wracała opornie, leniwie i dotyczyła tylko znaczenia poszczególnych słów. Ich zasób wciąż był zatrważająco ubogi, ale przynajmniej nie stała w miejscu tylko rozwijała swój wewnętrzny słownik.

Zapamiętywała to co mówili do niej, bądź do reszty odmrożonych, kiwała głową, jadła podtykane pod nos posiłki i uparcie milczała. Od ostatniego spotkania z człowiekiem o imieniu Homer nie odezwała się ani słowem, ignorując pytania i łagodne prośby. Na swój sposób testowała cierpliwość swoich opiekunów, czekając aż któryś z nich w końcu się zdenerwuje i najzwyczajniej w świecie przypieprzy jej w łeb. Nic takiego jednak nie nadchodziło, wszyscy nadal zachowywali się opiekuńczo, wręcz czule.

Gdy jakaś kobieta o ciężkim, zmęczonym kroku pogłaskała ją nagle po włosach Szóstka w pierwszym odruchu chciała uciec głową jak najdalej, posyłając zaciśnięte pięści w kierunku opiekunki. Szybko jednak się uspokoiła, zawstydzona własną reakcją. Przecież ten ktoś był dla niej miły, chciał uspokoić zamkniętą w sobie, wciąż ślepą dziewczynę a ona odpowiadała agresją. Z poczuciem wstydu palącym trzewia zwiesiła bezradnie ramiona i zaciskając wargi próbowała powstrzymać się od płaczu. Gładząca ją delikatnie szorstka dłoń wzbudzała uczucie spokoju i szczęścia, ale również ukłucia bólu, przeszywające serce na podobieństwo piekielnie ostrych igieł. Szóstka nie miała pojęcia dlaczego tak się dzieje...nie chciała jednak by ten dotyk ustał.

Najgorszy scenariusz nie sprawdził się, wzrok powoli wracał do normy. Wpierw widziała jakieś szare smugi wśród wszechobecnej czerni, potem te smugi stawały się coraz jaśniejsze i szersze, aż w końcu trzeciego dnia wzrok powrócił. Obraz co prawda wciąż był rozmyty i zamglony, udawało się jej jednak odróżniać kolory i kształty. Do całkowitej sprawności wróciła pod koniec piątego dnia, kiedy to bez trudu rozpoznawała i liczyła słoje na drewnianej ramie łóżka. Dopiero wtedy odważyła się wstać samodzielnie bez obawy że rozbije sobie czoło o ścianę, albo straci zęby potykając się o pierwszą lepszą nierówność podłoża.

W końcu jeden z tubylców przyszedł zabrać ich na wycieczkę. Całkiem przyjemy chłopaczek o niezwykłych oczach, na którego wszyscy mówili "Młody". Wziął ją i resztę ludzi z kokonów hebi...hibra..hibera, cholera, no tych zimnych i mokrych, tych z których wyciągnął ich Homer.

Homer...

Coś ciągnęło ją do tego człowieka i chyba nawet wiedziała co. Miał wiedzę i informacje, które mogły się dziewczynie przydać, jakiekolwiek informacje gdzie się znajduje. Wydawał się być jedyną osobą będącą w stanie pomóc jej ogarnąć bajzel w jaki zmieniono jej głowę.

Wyszli na zewnątrz.Szóstka rozglądała się podejrzliwie po osadzie, szukając jakichkolwiek oznak kłopotów. Nie ufała mieszkańcom, nie ufała reszcie ludzi z którymi ją zamrożono. Nawet sobie nie była w stanie zaufać. Jak można ufać komuś o kim nic się nie wie? Przez ostatni tydzień prawie z nikim nie rozmawiała, ograniczając się do uważnej obserwacji.

- Kiedy zjawi się Homer? - spytała uprzejmie młodzika siląc się na uśmiech. Było to pierwsze zdanie, które wypowiedziała od kilku dobrych dni. Rozumieć trochę rozumiała, ale z mówieniem wciąż było kiepsko. Otrzymawszy odpowiedź pokiwała głową na znak że rozumie, nie wszystko co prawda, ale najważniejsze informacje przetrawiła.

Homera nie ma. Będzie...później? Jutro? Pojutrze? Czekać...muszę czekać.

Nie spieszyło się jej nigdzie, więc wlokła się za Młodym, którego akcentu prawie w ogóle nie była w stanie zrozumieć, i resztą gromadki, słuchając jak plotą trzy po trzy. Starała się zapamiętać jak najwięcej z rozkładu wioski - ilość domów, ludzi i bram. Co gdzie i jak ustawione zostało. Którędy, w razie potrzeby, można się było wydostać nie wzbudzając niczyich podejrzeń.

Słuchała, uczyła się.
Czekała.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 03-06-2013, 00:56   #10
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację
Młody zasypany gradem pytań nie odezwał się już, cały czerwieniejąc. W ciszy wrócili do jego chaty gdzie matka chłopca szykowała posiłek. Czwórka gości spożyła posiłek w milczeniu, każde z nich na swój sposób interpretowało tę garstkę wiedzy, którą dostali tego dnia. Gdy tylko posiłek się skończył Trzeci korzystając z możliwości swobodnego poruszania się po obozie natychmiastowo zniknął i niczym porwany dzikim wichrem popędził w kierunku chaty zielarki. Do późnego wieczora nikt już go nie widział. Wrócił w dziwnym stanie z lekko podkrążonymi oczami, ewidentnie zadowolony z pobytu, którego na następny dzień nie był sobie w stanie przypomnieć. Jedenastka natomiast wciąż nie ufna i nie zadowolona z powodu nie uzyskania od chłopaka żadnych odpowiedzi lustrowała go za każdym razem gdy go zobaczyła swoim przenikliwym spojrzeniem pełnym pretensji i złości. Chłopak natomiast zalewał się purpurowym wręcz rumieńcem odwracał wzrok i błyskawicznie ulatniał się z chaty. Teraz w końcu dziewczyna przyjrzała się budynkowi w którym się znajdowała i niezwykłym osiągnięciem nazwać go nie mogła. Posłania ich ułożone były na ziemi, leże zrobione było z tego samego materiału co budulec ścian. Z długich i splatanych na krzyż ze sobą źdźbeł czegoś podobnego do gigantycznej trawy. Za przykrycia mieli niezwykle puszyste skóry zdarte z czegoś niegdyś z pewnością żywego. Sklepienie natomiast wykonano z kawałku blach poukładanych w taki sposób aby deszcz swobodnie po nich spływał na nie wpadając do wnętrza. Po środku z kamieni ułożono ogromne palenisko, nad którym wisiał kawał starej rury służącej za komin. Wszędzie na sznurkach wisiały porozwieszane wszelkiego rodzaju zdobycze, które młody codziennie przynosił. Wiele z nich nie przypominało niczego znajomego, wielkookie płazy długości jednego łokcia, futrzaste myszy o błonie pomiędzy przednimi i tylnymi kończynami. Wszystko to stanowiło dla jedenastki menażerię od widoku której skręcało jej kiszki. Przynajmniej wiedziała już po części czym była żywiona przez cały ten czas.

****

Szóstka pogrążona we własnych myślach szybko tamtego dnia zasnęła. Był to dziwny sen. Pełen obrazów nie mających sensu, postaci bez twarzy, krzyku i płaczu setek ludzi. Ktoś się do niej uśmiechał, jakiś mężczyzna z długą bronią palną w ręku. Położył broń na ziemi podszedł i przytulił do siebie, po czym powiedział.

- Pamiętaj, V45JkP.

A potem całkowicie nadzy w ciemnościach złączyli się w miłosnym akcie, choć był on mglisty a twarz mężczyzny nie wyraźna, to czuła bliskość tej osoby. Gdy skończyli człowiek ten ujął jej twarz w dłonie i powtórzył czule całując w czoło.

- Pamiętaj, V45JKP.

Wtedy też ciemność zalało światło tak jasne, że wręcz oślepiające, a nagi przed nią człowiek krzyknął pełnym bólu głosem. Jego skóra powoli spopielała i odsłoniła mięśnie rozsypując się w proch. Oczodoły ziały pustką po oczach, a po chwili została już naga czaszka, która głucho powtórzyła.

- Pamietaj, V45JKP.

Po czym i ona rozsypała się w pył, a szóstka mokra od potu zerwała się ze swego posłania w środku nocy.

****


Tego wieczoru nie tylko młody nie mógł spać, siedział przed chatą i w świetle ogniska gotował coś śmierdzącego w garnku, gdy z namiotu wyłoniła się dziewczyna. Nie mogła spać jak i on, choć z dwóch różnych powodów. Bowiem Ule, dotknięty przekleństwami swego młodego wieku zadurzył się w jedenastce. Nie potrafił sobie z tym poradzić, bowiem za każdym razem gdy próbował porozmawiać z dziewczyną, nagle oblatywał go strach. A spojrzenia rzucane przez butną i niezwykle odważna dziewczynę tylko pogorszały sprawę. Dlatego też towarzystwo drugiej dziewczyny przyjął z radością, wręczając jej miętowy naparstek który samemu popijał przy robocie. Choć rozmowa się nie kleiła, ciężko bowiem obydwojgu było się porozumieć, chłopak starał się jak mógł nauczyć dziewczynę skórowania czegoś podobnego do zezowatej wyrośniętej wiewiórki, na co Młody wołał „Kulag”. I choć trochę pomogło to dziewczynie zająć myśli, dziwny sen jeszcze długo ożywał w jej wyobraźni.

****



ROZDZIAŁ I - Trzeci

Trzeci coraz więcej czasu spędzał u zielarki. Stara kobiecina koło osiemdziesięciu wiosen, chętnie dzieliła się wiedzą i doświadczeniem z niezwykle pojętnym nowym uczniem. I choć często i gęsto brakowało im wspólnych słów, to i tak rozumieli się zdawać by się mogło doskonale. Chłopak testował każde zioło i specyfik na sobie, w ciągu kolejnego tygodnia nabawił się pęcherzy i krost wszelakiego innego rodzaju świństwa, które w końcu go wyautowało, na dwa dni do łóżka. Znachor natomiast był człowiekiem dziwnym, stanowiącym wręcz przeciwieństwo reszty ludności, nie rozmawiał z nikim, milczał, a gdy się do niego zwrócono przewracał gburowato oczami i oddalał się do swej chaty lub gdzieś w bok.

Jedenastka natomiast choć bardzo chciał posiąść wiedzę na temat świata na zewnątrz nie mogła pochwalić się zbytnim sukcesem. Marysia nie wiele potrafiął na ten temat powiedzieć, oprócz tego, że dla niej było tam zbyt niebezpiecznie więc od kiedy przybyła do osady nie opuszczała jej. Natomiast Młody coraz bardziej purpurowy za każdym razem gdy jego wzrok spotykał się z jej uciekał jeszcze szybciej. Dziewczyna więc czuła się totalnie osamotniona. Dziesiąty nie był zbytnio rozmowny, po za tym jej nie interesował, w końcu wiedział tyle co i ona. Musiała jednak pamiętać że w osadzie jest więcej ludzi, u których może zasięgnąć języka gdyż, od obecnych domowników wiele więcej się nie dowie.

Szóstka nie miała już snów od ostatniego razu. Znów wyczekiwała Homera i odpowiedzi jakie mężczyzna ów niósł ze sobą. Problemem jednak okazało się to, że nawet Młody zaczynał niepokoić się jego długim okresem nie obecności i coraz częściej ze strachem w oczach spoglądał gdzieś w siną dal za konarami drzew.
 
__________________
"Dum pugnas, victor es" - powiedziałaś, a ja zacząłem się zmieniać...

Ostatnio edytowane przez Tasselhof : 03-06-2013 o 01:00.
Tasselhof jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172