|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
03-09-2017, 13:53 | #1501 |
Elitarystyczny Nowotwór Reputacja: 1 | Do księży, zakonników i innych sutaniarzy wszelkiej maści Ortega miała zdroworozsądkowe, dawno ustalone podejście. Nic do nich nie miała, póki znajdowali się w odległości niepozwalającej na werbalną komunikację. Jeśli jednak już jakiś osobnik z drużyny Dżyzesa przyplątał się zbyt blisko... no nie lubiła ich, całościowo. Każdego, cholernego, dzwoniącego tacą co niedzielę duszpasterza, taka ich mać. Jej dusza miała się dobrze, nie potrzebowała żeby ktoś się nią zajmował, albo co gorsza próbował zmienić. Nie raz i nie sto słyszała te nawiedzone gadki, wyrzucane z kościelnej ambony... że niby trzeba się szanować, miłować, kochać i w ogóle kurwa rzygać tęczą do spółki z rozsiewaniem przyjaźni na podobieństwo AIDS. Mhm, jasne... Rachunek sumienia, żal za grzechy, szczera spowiedź i mocne postanowienie poprawy - co za stek bzdur. Niby jakim cudem miałaby żałować podjętych decyzji, bądź podejścia do świata? Była jaka była i nikomu nic do tego, tym bardziej świętoszkowatym oszołomom, wymachującym krzyżem na podobieństwo penisa. Zajebiście że go mieli, nie musieli jednak wpychać go innym na siłę do gardła, albo i głębiej. Tak głęboko, jak monterka miała poważanie dla bliźniego chociażby. - Mhm - odpowiedziała Sloanowi, wydając z siebie pełen niezadowolenia pomruk. Gapiła się na bryłę kościoła co najmniej jakby miała przed sobą Parcha kłócącego się znowu z Cosmo. Ne podobała się jej konieczność wizyty w domu bożym, nic a nic. Westchnęła ciężko, informując okolicę o trawiącym bebechy cierpieniu. Wbiła przy tym ręce w kieszenie, przyjmując pozę sfatygowanej życiem, bardzo wymiętej wrony. Najchętniej odwróciłaby się na pięcie i wróciwszy do warsztatu, zabarykadowała sumiennie, a potem zwinęła w kłębek pod starym kocem, udając się wreszcie na zasłużony odpoczynek człowieka ciężko pracującego od ostatniej doby. - Kwiaty mu trzeba skombinować - burknęła pełniejszym zdaniem, zezując na pryncypała zza przyciemnianych szkieł - A jak ten młody spierdoli i jego orzełek bardziej będzie przypominał kurczaka to ten no... nasz emblemat mogę wyciąć z blachy i obrobić. Dowalić kolory żeby po ludzku i porządnie wyglądało... no i zawsze możemy Candle'a jeszcze spalić. - wzruszyła na koniec kościstymi ramionami.
__________________ Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena Ostatnio edytowane przez Zombianna : 07-09-2017 o 01:59. |
03-09-2017, 17:50 | #1502 |
Reputacja: 1 | Andrew Mężczyzna wykonał szybki ruch ręką w stronę kabury ale szybko się rozmyślił powoli uklęknął i dał się zbliżyć Andrew i Skye podeszli ostrożnie. -Nie wiem kim jesteście i czego kurwa chcecie. Andrew 1 i 2 w teście na rozpoznawanie emocji! Gość ewidentnie kłamie i boi się choć usiłuje zgrywać twardziela Skye, no cóż ocena emocji u ludzi nie jest twoją mocną stroną Cosmo usłyszałeś krzyk Andrew dochodzący z drugiej strony budynku nie było strzałów więc chyba idzie ok. Chris naparł barkiem na drzwi dwa razy ale bez skutku Sam Sloan popatrzył na ciebie. -Znasz się trochę na kwiatach. - chyba był trochę zaskoczony, albo podsunęłaś mu myśl na którą sam nie wpadł albo wprost z ciebie kpił, nie byłaś pewna
__________________ A Goddamn Rat Pack! |
03-09-2017, 18:41 | #1503 |
Elitarystyczny Nowotwór Reputacja: 1 | Uczenie się na błędach nie należało do mocnych stron Ortegi, o nie. Znowu psim swądem wpieprzyła się w coś, czego zapewne przyjdzie jej żałować i to całkiem prędko. - Znam się na kwiatach? - powtórzyła za Sloanem, mrużąc podejrzliwie kaprawe ślepia aż zmieniły się w ledwo otworzone szparki. Prychnęła, by zaraz zgrzytać zębami - Mają łodygi, pręciki i płatki w rożnych kolorach... i tyle. Wolę śruby...no ale mogę popytać - wzruszyła ramionami już bolejąc nad tym co zaraz usłyszy.
__________________ Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena Ostatnio edytowane przez Zombianna : 07-09-2017 o 01:59. |
04-09-2017, 06:17 | #1504 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec Palec niemiłosiernie zaswędział Morrisona na spuście gdy widział jak dłoń tamtego sięga do kabury. Szczęki same mu się zacisnęły i palec zwiększył napór na kawałek metalu. Ten zaczął przesuwać się w stronę strzelca ale prawie w ostatniej chwili ten w domu wreszcie dostrzegł właściwy punkt widzenia. Dobrze szło! Teraz tylko, żeby się nie spierdoliło... Znów czuł niewidzialną pięść wciskającą się w żołądek. Tamten klękał i unosił dłonie ale nadal mógł coś odwalić. I dalej nie wiedzieli czy jest tu ktoś jeszcze. Stukot o drzwi powiedział szturmanowi, że dwójka od frontu dobija się ale drzwi trzymały. Ruszył do wnętrza domu. Mieli tego z plecakiem na widelcu. Dwie wycelowane lufy przeciw klęczącym dłoniom. Koleś coś ściemniał. To już Andrew podejrzewał wcześniej ale teraz jak go usłyszał był już tego pewien. Choć jeszcze nie wiedział o co dokładnie chodzi to jednak musiał coś mieć na sumieniu. - Koleje Nowojorskie! A za drzwiami Policja! - wrzasnął szturman stając o krok za plecami klęczącego. Jak nie był szybki jak błyskawica i nie miał elastycznych ramion to nie powinien go sięgnąć. Skye flankowała go na wszelki wypadek z drugiej strony. Morrison bał się. Tym specyficznym, szturmowym strachem walki. Bał się, że coś przegapi, że da się nabrać, że przeciwnik go przechytrzy. Dlatego krzyczał. Krzyczał by przestraszyć tamtych złych i dodać sobie otuchy. Dlatego bywał stanowczy, szorstki a nawet brutalny jeśli było trzeba. Zrobił krok i po części pchnął po części kopnął podeszwą w łopatki tamtego. - Na glebę! - krzyknął ponownie. Gdy tamten w końcu zaliczył glebę zamierzał przygwoździć go kolanem do podłogi i kazać Skye by zabrała mu spluwę z kabury a potem otworzyła Chrisowi drzwi jeśli sam ich nie wyważy. Wolałby jednak by sobie poradził bo gdyby ubezpieczająca go Skye odeszła pod drzwi frontowe został by na chwilę sam bez ubezpieczenia a póki nie było Chrisa i jego kajdanek był niejako uwiązany do tego na podłodze. Póki byłoby na solo luz. Ale jak tu byłby ktoś jeszcze i szykował się robić problemy... Dlatego wolał by Skye została i Chris szybko uporał się z tymi drzwiami.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
04-09-2017, 15:00 | #1505 |
Reputacja: 1 | Cel, czy nie cel? Skye nie wiedziała, ale nie zamierzała opuścić broni. Palec świerzbił na spuście. Wystarczyło pociągnąć. Jeśli mieli do czynienia z zamachowcem - dostanie odpowiednią zapłatę za przewiny. Jeśli na podłodze klęczał niewinny... wtedy powiedzą, że się stawiał. Nie musieli się cackać, nie po tym co stało się w pociągu i potem, u doktora Cavendisha. Słysząc bojowy okrzyk Morrisona ledwo powstrzymała parsknięcie. Zupełnie jak na starych filmach o gliniarzach, które oglądała w kinie jeszcze za czasów gnicia w Det. - Daj mi tylko powód - mruknęła do kolesia celując mu w pierś. Co prawda głowa byłaby bardziej wymowna, ale dziura na klacie też bolała i mogła się okazać śmiertelna, a łatwiej trafić - Jeden podejrzany ruch. Łapy z dala od broni.
__________________ A God Damn Rat Pack Everyone will come to my funeral, To make sure that I stay dead. |
04-09-2017, 17:08 | #1506 | ||||
Reputacja: 1 | Andrew, SKye Mężczyzna przewrócił się pod kopniakiem twarzą w żwir Skye szybko go obszukała znajdując dwa pistolety: Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
oraz nóż i paczka papierosów po chwili zza domu przybiegł Chris, szybko rozejrzał się dookoła. Andrew nie był w stanie ocenić jego reakcji ale zatrzymany minimalnie się odprężył. Chris szybko wyciągnął kajdanki i skuł leżacego na plecach. -Co Kyle? Wybierasz się na wycieczkę akurat jak postanowiłem do ciebie wpaść? Nieładnie. Sam Sloan podrapał się w głowę -Ok, tyle to i ja wiem. Ale myślę że jak Ty zajmiesz się kwiatami to może uda się szybciej załatwić ten cały pogrzeb. Popytaj, może gdzieś mają jakieś kalie albo coś w tym stylu, raczej nie powinny być zbyt radosne w kolorach. Nie widziałem na głównej kwiaciarni więc może popytaj w sklepie czy ktoś gdzieś nie ma na sprzedaz
__________________ A Goddamn Rat Pack! Ostatnio edytowane przez Leminkainen : 08-09-2017 o 07:29. | ||||
06-09-2017, 23:52 | #1507 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec Nic się nie stało. Nie dostali się pod ogień w plery ani z flanki, z góry czy skądkolwiek. Chris i Foxy dostali się do środka, Skye ubezpieczała go jak należy a delikwent nie stawiał oporu. Hiuuh. Co za ulga. Jeszcze tylko od Cosmo nie miał żadnego meldunku od początku akcji. Ale nikt się nie strzelał to chyba było w porządku. Chris widocznie znał tego delikwenta bo mówił mu po imieniu. No pewnie wszyscy się tu znali ale chyba tego coś znał gliniarz bardziej. Morrison zerknął na niego odsuwając się by tamten mógł go skuć. Na chwilę spojrzał na obie dziewczyny. Cholera. Zdawało mu się? Czy to jakieś porachunki teraz będą załatwiać z ich pomocą ci miejscowi? Ale jak grali w jednym zespole, chociaż w tej połowie to nie zamierzał wybrzydzać. Tyle, że chciał dorwać tego co do nich strzelał i pociął Kate kto wie czy o mało bez czego nie Foxy jakby miały inne przerwy a nie przywracać tutaj porządek. Nie przybył tu na krucjatę. Poza tym przecież wciąż mieli niesprawdzonę resztę domu. - Chris, zabierzesz go do samochodu? Cosmo ci pomoże w razie czego. - zapytał policjanta wskazując na skutego Kyle i drzwi frontowe. Wolał przenieść podejrzanego na mniej swojski dla niego teren. - Jest tu ktoś jeszcze? - zapytał skutego mężczyznę. I tak zamierzał sam sprawdzić razem z dziewczynami, tym razem na trzy lufy ale wolał zapytać. Zresztą Chris może by wiedział czy powinien być tu ktoś jeszcze. Bo jak był to mógł właśnie gdzieś zwiewać oknem czy co.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
07-09-2017, 00:40 | #1508 |
Elitarystyczny Nowotwór Reputacja: 1 | Oczywiście najlepszy kandydatem do załatwiania sprawunków definitywnie była właśnie oaza miłości międzyludzkiej z Nowego Jorku. - Ehhh - ciężkie westchnienie wyrwało się z jej piersi, przypominając szurający po cmentarzu wicher… i to wieczorową porą pośrodku paskudnego grudniowego nowiu. Pozostała część grupy zapewne leniła się gdzieś na opłotkach, zostawiając Ortegę na pastwę Sloana i jego sadystycznych, socjopatycznych… a wręcz psychopatycznych odchyłów. Odchyłów skierowanych bezpośrednio na czarnowłosy łeb monterki. Pomyśleć, że mogła w tej chwili siedzieć bezpiecznie w warsztacie, dłubiąc w czymś i udając że jest bardzo zajęta przez co okolica ma się od niej najzwyczajniej w świecie odpierdolić dla zdrowotności psychicznej obu stron. Nadawała się perfekcyjnie, zwłaszcza do części socjalnej, polegającej na wchodzeniu w słowne interakcje z obcym otoczeniem, które darzyła szczerą i nieprzemijająca niechęcią. Szczególnie w tej zabitej dechami, zaplutej norze nieudolnie prosperującej do miana miasta. Gdzie najlepszy konował nie mógł operować ze względu na wiek i trzęsawicę rąk, do tego na bank pił, a szeryf zgrywał cwaniaka, choć Ortega przeczuwała gdzieś w głębi marudnej duszy, że tylko udaje takiego praworządnego, gdy zaś nikt nie patrzył brał łapówki jak każdy sprzedajny glina z prowincji. Jakby tego było mało, miała latać po tym zawszonym zadupiu i szukać chwastów na pogrzeb dla Candle’a, no i Razora. Pierdolonych suchotników, kalii czy innego badziewia, chociaż ona bardzo chętnie wpakowałaby obu denatów do dołu i zasypała ich wapnem. Ewentualnie postawiła znicz na górze i skleciła krzyż. W warsztacie, tam gdzie nikt by jej nie przeszkadzał, prócz Cosmo, ale do niego już się przyzwyczaiła i tolerowała jako element nieustannie przewijający się gdzieś na granicy rejestracji zmysłów. Nie narzucał się, nie właził jej pod łapy i co najważniejsze - nie gadał, pozostawiając eter cichym i przytulnym. - Dobra - burknęła przez zaciśnięte zęby przypatrując się Sloanowi z niechęcią tak wyraźną, jakby ktoś wymalował ją na jej gębie neonową farbą. - Można też zrobić znicze. Światła. Z żarówkami na prostych ogniwach galwanicznych, choćby tej no... baterii bagdadzkiej. Będzie ładnie... no ale to potem. Kalie. Albo inne cmentarniki. Meh - Pod kopułą mieliła informacje o tym całym, tfu!, Newport. Wychodziło, że najlepiej zacząć pytać u starej prukwy, u której kupili książki. Tej samej, której próbowała wcisnąć Parcha w zamian za podręcznik do chemii. Wzruszyła ramionami i wbiwszy dłonie w kieszenie spodni odwróciła się na pięcie, lecz nim zrobiła cztery kroki zatrzymała sie, wracając gębą do szefa pociągu. - Nie jestem lekarzem. Tak tylko mówię… znowu - wymamrotała melancholijnie, marszcząc nos aby poprawić przeciwsłoneczne okulary. Ciągle wszystkim powtarzała, że nie jest żadnym konowałem, ani lekarze, ani medykiem, czy łapiduchem, tylko pierdolonym monterem. Technicznym, mechanikiem. Niestety Razor był na tyle złośliwy, żeby się przekręcić, zostawiając wakat pociągowej higienistki wolny, a Sam miała nieodparte wrażenie, że chyba wie kogo głównodowodzący będzie chciał wcisnąć na to miejsce. I za cholerę jej to nie leżało.
__________________ Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena Ostatnio edytowane przez Zombianna : 07-09-2017 o 00:42. |
07-09-2017, 01:54 | #1509 |
Reputacja: 1 | Sharp pokręciła głową, naciągając kaptur aż na czubek nosa. Za dużo ludzi. Obcych, irytujących. No ale też tych przyjaznych... chociaż może nie przyjaznych. Miłych. Lubiła miłych ludzi, którzy się na nią ciągle nie gapili. - Sprawdźmy to sami, nie ufam im. Obu - szepnęła do Nowojorczyka, gapiąc się gdzieś wgłąb domu. Pies przyszedł na gotowe i teraz puszył się, jakby sam odwalił cała robotę, a ona z Andym asystowali gdzieś z bryki. Nie lubiła dziada, no ni w ząb. Albo dawały o sobie dawać zakorzenione w dzieciństwie uliczne wartości. Ze znaleźnego szpeju najbardziej zainteresowały ją... fajki. Bez wahania podniosła paczkę i schowała do własnej kieszeni. Coś za to całe latanie się jej w końcu należało, a i tak nie policzyła drogo.
__________________ A God Damn Rat Pack Everyone will come to my funeral, To make sure that I stay dead. Ostatnio edytowane przez Czarna : 07-09-2017 o 01:58. |
07-09-2017, 14:41 | #1510 | ||
Reputacja: 1 | Sam Sloan odezwał się ze smutkiem. -Wiem ale jesteś najlepszym łapiduchem jakiego mamy, ale niedługo powinniśmy dostać wsparcie więc pewnie będą mieli swojego lekarza, to nam trochę ułatwi życie Ruszyłaś realizować swój plan, starsza pani z księgarni siedziałą przy stoliku z równie leciwą koleżanką i piły herbatkę przy i ciasteczka. Kiedy weszłaś założyła okulary po czym ucieszyła się na twój widok. -Witam ponownie, przyszła pani po książki? tak szybko wybiegliście że nie zdążyliśmy dokończyć, mam je odłożone. Mam nadzieję że ta strzelanina to nie było nic poważnego? Jakieś wygłupy dzieciaków albo coś? - Było to bardziej życzenie niż pytanie. Andrew, Skye Zaczęliście przeszukiwać mieszkanie, przy wejściu zauważyliście kilka ciekawych rzeczy, przede wszystkim w oczy rzuciły się dwa 20l kanistry benzyny, niezbyt pasujące do Diesla, obok stały ustawione w stos skrzynki z konserwami, nowa produkcja sądząc po dacie i prostej dwukolorowej etykiecie informującej o doskonałej jakości mięsie w środku. Na fotel w salonie była rzucona kamizelka kuloodporna: Cytat:
Cytat:
__________________ A Goddamn Rat Pack! Ostatnio edytowane przez Leminkainen : 07-09-2017 o 14:47. | ||
| |