|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
22-09-2021, 16:47 | #1 |
Reputacja: 1 | [NS HgPbFe] Śruby, kły i gwoździe 8 sierpnia 2050, Avonmore, Federacja Appalachów "New Guy's Tawern" była lokalnym centrum handlowo-rozrywkowym. Najlepiej go określić mianem saloonu, ale tutaj nikt go tak nie nazywał. przed wojną w tym budynku istniał lokal o nazwie "Guy's Tawern", a jak już kurz roku 2020 w miarę opadł, miejsce kontynuowało swoją działalność. Były stoły, był bar, był nawet stół do bilardu. W kilku pomieszczeniach na górze szybko zaadaptowano na pokoje gościnne. Budynek był mroczny, małe okienka nie wpuszczały dużo światła, a ceglane ściany wolniej się nagrzewały niż reszta budynków - sierpniowe słońce nie zamieniło tego wnętrza w saunę. Przy jednym stoliku ktoś dopijał targu, gdzie indziej pod stołem podano sobie "gorące" gamble. Zaczynały się żniwa, pierwsi szczęśliwcy, po sprzedaniu nadwyżek, wpadli na strzemiennego i na jednym z pewnością się nie skończy. John Davis: Lokal jak jeden z wielu, ale były dwie nietypowe sprawy, które zmieniły atmosferę w środku. Nie miało to nic wspólnego z samym budynkiem, raczej z ludźmi, ich podenerwowaniem i podnieceniem. Po pierwsze, niedługo prawdopodobnie wybuchnie wojna. Nie z Molochem i bez udziału tej jedynej prawdziwej Armii Stanów Zjednoczonych, a raczej lokalny konflikt między dwoma miejscowymi "księstwami". W jednym z nich właśnie byłeś. Po drugie, przy jednym ze stolików siedział długowłosy facet, z wygoloną połową głowy i opatrunkiem na niej. To on wzbudzał chyba jeszcze większe zainteresowanie niż przyszła wojna. Zasięgnąć języka nie było wcale trudno. Ale to co JD usłyszał, nie mieściło się w głowie. Według miejscowych na północ od Avonmore istniała anomalia. I ten tam wjechał w nią w marcu, przez 3 dni żył w zapętlonym dniu w roku 2036, a jak się wyrwał to tu już był sierpień. To co Davis wychwycił to to (miejscowi nie robili z tego żadnej tajemnicy), że Hector Garcia jest też z Nowego Jorku! Hector Garcia: Od czasu jak z szaleństwem w oczach wleciałeś do lokalu minęły trzy dni. Jeszcze tego samego dnia miałeś na głowie porządny opatrunek (twoje szczęście, że kula rozcięła głównie skórę, kilka milimetrów w bok i miałbyś co najmniej wstrząs mózgu, a centymetr dalej - wąchałbyś chwasty od spodu) i byłeś w cieple. To co usłyszałeś od miejscowych było nieprawdopodobne, ale ty to przeżyłeś, więc musiała to być prawda. Caligine to anomalia, znana wszystkim w okolicy, ale nie aż tak bardzo wielka, żeby mówić o niej poza Appalachami. Leży na uboczu, nie kryje żadnych skarbów, po prostu jest. 7 kwietnia 2036 nad ranem (około 3 nocy) mieszkańcy Avonmore i innych okolicznych osad usłyszeli huk oraz powybijało wszystkie szyby w oknach. Panowała wtedy niezła mgła, nic nie było widać. W ciągu dnia wyszło na jaw, że coś wybuchło w Caligine. Albo spadła bomba albo rakieta. W ciągu miesięcy po eksplozji (w Caligine nikt nie przeżył) w okolicy kręcili się ludzie z Posterunku. Nie dali się pociągnąć za język, ale najprawdopodobniej Moloch coś odpalił. Albo Armia coś odpaliła i nie wyszło. Albo sam Posterunek coś odpalił i nie wyszło, w Caligine przecież nic nigdy nie było i nie ma. Sprawa odżyła jesienią, kiedy okazało się, że do Caligine da się wjechać. Do Caligine z 6 kwietnia (dzień przed eksplozją). Mieszkańcy żyją jak gdyby nic, u nich jest 6 kwietnia, a w nocy wszystko wraca do początku - do szóstego kwietnia. W Caligine cały czas jest 6 kwietnia 2036. Przejście do tamtego Caligine aktywuje się tylko podczas mgły. Wyjechać z Caligine można tylko z tej samej strony z której się wjechało (dlatego Hector nie był w stanie wyjechać z osady w kierunku Avonmore). Osoby i przedmioty które były w Caligine podczas "resetu" już tam pozostają, a po opuszczeniu anomalii widać na nich skutki eksplozji i upływu czasu. Czas: czas biegnie jeszcze inaczej, nikt nie wie dlaczego. Przedmioty będące w Caligine w momencie resetu już tam zostają, anomalia je jakby wchłania. Wrak widziany przez Hectora w 2050 jest wrakiem jego Silverado. Ale to samo Silverado tkwi w dobrym stanie (nie licząc uszkodzonego zawieszenia) w roku 2036. Oznacza to, że Hector jest w stanie odzyskać swój samochód i resztę sprzętu. Musi ponownie wjechać w anomalię, kiedy ta się otworzy (musi panować paskudna mgła). Ponownie trafi do roku 2036, 6 kwietnia, a tam będzie czekał zostawiony na niego samochód. Zwłoki motocyklisty to prawdopodobnie inny zagubiony wędrowiec, który wpadł w anomalię i który nie potrafił znaleźć z niej wyjścia. Prawdopodobnie strzelił sobie w głowę. Rany nie było widać, ponieważ dokonał się reset, ale reset nie przywrócił mu życia. Został tylko trup, rewolwer w dłoni. Nawet wystrzelony pocisk na nowo stał się niewystrzelonym Z mieszkańcami Caligine jest podobnie, tylko dla nich reset nastąpił w momencie tej tajemniczej eksplozji, która też ich zabiła. Ich dotyczą inne prawa niż osób które już po eksplozji wjechały w anomalię. Grzyby istniały naprawdę, ale zakażenie tym czymś było zbyt śmiertelne. Osoby zakażone nadal żyły, więc musiały jeść. O ile nie doszło do kolejnego zakażenia, osoba taka umierała bez dalszego rozsiewania "Grzyba". A poruszające się sztywno i powoli osoby nie są predysponowane do polowania i co za tym idzie - przeżycia. Z tego powodu choroba zanikła wraz z ostatnim nosicielem gdzieś w połowie lat czterdziestych. Choroba (na szczęście) nie była też obecna na terenie całych Stanów, dlatego Hector o niej nie słyszał. Gangerzy też wjechali w anomalię. Dlatego ciągle wracali nie mogąc przejechać do Avonmore. jeden uciekł wracając do punktu w którym w nią wjechał. I wjechali w nią chyba 5. sierpnia, czyli tego samego dnia, kiedy Hectorowi udało się opuścić Caligine. Marzec, kwiecień, maj, czerwiec, lipiec... przynajmniej rok się zgadzał. Monter ciągle musiał sobie powtarzać, że przez te koszmarne 3 dni w Caligine minęło całych 5 miesięcy. Wczoraj przeżył nad ranem chwilę grozy, kiedy z nad rzeki podniosła się mgła. Tak, Hector przez te 3 dni nabawił się awersji do tej pogody. Na szczęście mgła szybko opadła i wstał kolejny słoneczny dzień. Zadrą na duszy były dla niego dwie sprawy: utrata wozu i całej masy potrzebnego sprzętu oraz Pittsburgh. Bo Pittsburgha już nie było, w dwudziestym dostał atomówką i wszystko tam poszło wąchać kwiatki od spodu. Teraz Pittsburghiem były wszystkie okoliczne miasteczka jednocześnie, a w środku pozalewane błotem z okolicznych wzgórz ruiny, w których miejscami wskazówki TYCH mierników chodziły jak szalone. I podobno obecnie napięta sytuacja grożąca wojną jest spowodowana małą potyczką dwóch grup stalkerów dwóch sąsiadujących "księstw". Wieść o kolejnym co był w Caligine szybko się rozniosła i za każdym razem jak zwlokłeś się na dół otaczało kilkunastu chętnych do posłuchania historii. Oczywiście nie za darmo, będąc tutaj ani razu nie musiałeś płacić za żarcie i musiałeś uważać z piciem, kiedy przy stole krążyła butelka albo i dwie. Dzisiaj było identycznie. Po raz kolejny opowiadałeś o tym co się tam wydarzyło. Obecnie stanąłeś na tym, jak trzeciego dnia wsiadłeś na motocykl, pojechałeś (wg mapy) do Avonmore i... ponownie wjechałeś co Caligine. Jeden z poekscytowanych słuchaczy błyskawicznie opróżnił szklankę.
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. Ostatnio edytowane przez JohnyTRS : 22-09-2021 o 17:26. |
24-09-2021, 11:53 | #2 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
25-09-2021, 13:29 | #3 |
Reputacja: 1 | 8 sierpnia 2050, "New Guy's Tawern", Avonmore, FA Pierwsze chwile w nowym miejscu John zawsze starał się poświęcić na dobre rozpoznanie. Bar, do którego trafił idealnie nadawał się do poszerzonego zwiadu stanowiąc całkiem zjadliwą pigułkę lokalnego folkloru. W powietrzu dało się wyczuć niemal namacalne podniecenie i ekscytację miejscowych. Emocje, które średnio pasowały do przyszłych ofiar konfliktu zbrojnego, który - wedle wstępnego rozpoznania - wisiał w powietrzu. Wysoki, lichej budowy facet starał się nie rzucać w oczy dlatego więcej warte gamble, szczególnie pistolet w kaburze, schował w wypchanym różnorakim gamblem plecaku. Sam pojemnik posiadał jeden, niewielki rzep, na którym trzymała się wygaszana naszywka z symbolem medycznego krzyża. JD zdecydował się połączyć przyjemne z pożytecznym dlatego zasięgnął języka u jednego z miejscowych, Gregora Browna będącego drobnym handlarzem, w trakcie gry w bilard. Davis nie należał do wybitnych graczy, ale w chwilach nudy zdecydował się uraczyć swojego partnera gry drobnymi historiami o Wielkim Jabłku. Kto by się spodziewał, że anegdoty o Stalowym Domie, Dzielnicy Świateł czy Village zyskają sobie zwolenników. Być może John mógłby liczyć na darmowe piwo gdyby nie Hector Garcia, który opowiadał historię bliską tworowi umysłu chorego psychicznie człowieka. Davis musiał przyznać, że jak na swoją niesamowitą treść opowieść Hectora trzymała się kupy. John wolałby nie mieszać się w lokalne niesnaski, ale wiedział, że gdzie lała się krew tam usługi dobrego medyka były cenione wysoko. Ludzie doceniali chirurgów kiedy okazywało się, że historyjki o postrzelonych w dupsko cwaniakach, którzy biegali i strzelali mimo śrutu w rowie, były lekko mówiąc przesadzone. Wystarczyło, że poświęcił parę czyściutkich gumowych rękawic, a w czasie zabiegu zaszywania jednego nieszczęśnika skorzystał z naturalnego duetu nitki i igły chirurgicznej, a jego reputacja wśród zebranych lokalsów znacznie urosła. Rana szarpana uda była niczym dla specjalisty z NY, który na ofiarach nożowników szkolił się od pierwszych dni w zawodzie. Po zakończonej grze w bilard JD podejrzewał, że Brown nie powie mu wiele więcej. Przyszła kolei na zasięgnięcie języka u swojego rodaka. Co innego słuchać miejscowych, a co innego pogadać ze swoim. Garcia nie wyglądał na fanatyka nowojorskiej prezydentury nucącego hymn w trakcie stawiania dwójki. To wróżyło całkiem dobrze. - Widzę, że nieźle oberwałeś. Jak chcesz mogę zerknąć na ranę. - powiedział JD z nieznacznie wyczuwalnym nowojorskim akcentem. - Twoje przeżycia wymagają "przepracowania" z psychologiem więc jeśli chcesz i w tej kwestii mogę pomóc. - dodał zupełnie naturalnie jakby siedzieli w eleganckim gabinecie przy świeżo zaparzonej kawie. |
26-09-2021, 18:15 | #4 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
26-09-2021, 20:00 | #5 |
Reputacja: 1 | Przy stole z Hectorem siedziało jeszcze kilka osób, więc rozmowa z zawoalowanymi sugestiami była dla nich ciekawa. Czy wszędzie w Nowym Jorku tak to wygląda? To chyba lepiej zostać na prowincji, nawet jak w każdym momencie mogą świstać kule. Hector Garcia i John Davis mocniej przejęli się tą jeszcze nie rozpoczętą wojną niż miejscowi, mieszkańcy nie fortyfikowali swoich domów, barman nie miał naszykowanych desek do zabijania okien. Żaden z będących w lokalu z pewnością nie był obwieszonym bronią żołnierzem. Na zewnątrz dało się słyszeć silniki zbliżających się samochodów. Pojazdów będących w ruchu było niewiele, każdy pojazd budził zainteresowanie. Te pojazdy (na pewno były dwa, Hector wyraźnie słyszał dwa różne silniki, nie ma do cholery dwóch identycznie pracujących) też wzbudziły zainteresowanie. Ale niewielkie. Dwóch graczy w karty wyjrzało przez okno, po chwili bez stresu wrócili do rozgrywki. Łysy barman też wyjrzał przez okno, po chwili wrócił do swojej roboty. Czyli pewnie nikt obcy. Przy stole gdzie byli obaj Nowojorczycy było widać tylko tył drugiego samochodu, ktoś zeskoczył z paki - nie było dokładnie widać, szyby nie były idealnie gładkie, obraz był zniekształcony. JD, ciebie to zastanowiło, w całym miasteczku nie ma ani jednej typowo przedwojennej szyby, tylko takie małe chałupniczo robione szybki, łączone w większe i wpasowane w okna. A przecież miasteczko w ogóle nie było zniszczone. Hector się nad tym nie zastanawiał - lokalsi mu przecież powiedzieli, jak zmiotło Caligine z powierzchni ziemi, to w promieniu wielu kilometrów powybijało wszystkie szyby w oknach. Minęła minuta, może dwie, kiedy nagle... WRZAAASK! Z bólu plus zamieszanie tam na zewnątrz, bo niemal wszyscy w środku znaleźli się przy oknach. Ten ktoś na zewnątrz krzyczał z bólu, dało się usłyszeć kolejne krzyki: -Zatrzymajcie ten złom! __________________________________________________ ___________ Kilka chwil wcześniej: Zagadany z zaskoczenia Hector zdołał się opanować, żeby z niczym się nie zdradzić: Test Blefu PT: przeciwstawny Wynik 10*+6=16 John z automatu skupił się na twarzy drugiego nowojorczyka. Uważał się za mistrza, i miał ku temu powody, naprawdę rzadko nie potrafił wyczytać twarzy "pacjenta": Test Postrz. emocji PT: przeciwstawny Wynik 15*+10+1=26 Test wygrany John od razu wyłapał. Była to mieszanina nieufności i strachu, która najprawdopodobniej przykrywała panikę. Ale Hector dobrze to maskował. I najprawdopodobniej powodem mogło być to całe Caligine.
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. Ostatnio edytowane przez JohnyTRS : 27-09-2021 o 19:46. Powód: dodane rzuty |
27-09-2021, 13:05 | #6 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
27-09-2021, 20:02 | #7 |
Reputacja: 1 | 8 sierpnia 2050, "New Guy's Tawern", Avonmore, FA Reakcja Hectora na zagadnienie Davisa była dość enigmatyczna. Byli rodakami, ale w przypadku NY nie musiało to oznaczać czegoś pozytywnego. W mieście, które od A do Z świdrowane jest przez agentów wywiadowczych Departamentu Sprawiedliwości trzeba trzymać się na baczności. Każdy kogo oczy nie były skierowane w tym samym kierunku co oczy Prezydenta Colinsa musiał kryć się ze swoimi poglądami. I nie ważne było czy posiadał niezbite argumenty swojej racji czy też nie. Czasem lepiej było przytaknąć i zatańczyć do czyjejś melodii niż każdego dnia zadawać sobie pytanie "Czy nadszedł właśnie dzień, w którym ktoś przyjdzie popełnić moje samobójstwo?". - Tutejsi korzystają z Płytek jeżeli o zarobek chodzi, ale dla rodaka pierwsza wizyta jest gratis. - uśmiechnął się JD po wyłapaniu mieszaniny emocji, które starał się maskować jego rozmówca. Ryk pracującego silnika nie wybił Johna z rytmu. Mężczyzna nie zwrócił większej uwagi na miarowy dźwięk do czasu aż ten nie zbliżył się do okien, w których ramy były wpasowane różnorakie, niezupełnie gładkie szyby. Umysł JD przez chwilę krążył wokół tematu szkła, ale mężczyzna chciał się dowiedzieć czegoś więcej niż przeciętny słuchacz opowieści Hectora. Garcia nie wyglądał na oderwanego od rzeczywistości co oznaczało, że - mimo swoich przeżyć - nadal dość twardo stąpał po ziemi. Wrzawa na zewnątrz sprawiła, że rozmówca medyka wstał z miejsca. W zasadzie Garcia zrobił to tak energicznie, że jego krzesło padło z łoskotem na ziemię. Hector rzucił się na zewnątrz jakby właśnie ktoś porywał cnotę jego zostawionej tam kozy. JD podrapał się po głowie wierząc, że to nie przypadek sprawił, że ktoś tak mało ostrożny przeżył piekło opisywanej przez niego historii. Davis nie mógł zostawić rodaka samemu sobie tym bardziej, że rannych mogło być więcej. John spokojnie wstał z miejsca ruszając na zewnątrz. Nie rozpychał się między ludźmi raczej starając się dotrzeć do drzwi w sposób możliwie bezkonfliktowy. Było widać, że medyk przejął się całą sytuacją, ale należał do grona ludzi, którzy każdy swój ruch wykonywali z możliwą starannością i poszanowaniem cudzej przestrzeni osobistej. |
29-09-2021, 17:33 | #8 |
Reputacja: 1 | Nie wiedzieli, co może ich czekać. I że aż tak. -Zatrzymajcie ten złom! Z drugiej strony! Było ich sześciu, po sprzęcie można było poznać że to albo żołnierze, albo najemnicy, albo miejscowi policjanci. W miarę jednolite ciuchy, bardzo podobna do siebie broń. Oba samochody też musiały wiele przejść, bo pomalowane były (chyba pędzlem, pomyślał Hector) w burym nijakim kolorze. Krzyczał jeden z nich. Maska jednego z pojazdów była podniesiona, a ręka wrzeszczącego aż po łokieć ginęła w silniku (JD oczami wyobraźni widział te poszatkowane palce). A samochód jechał. Dokładniej to powoli się staczał po niewielkim spadku ulicy. Widocznie tamten wsadził rękę w silnik, samochód zaczął się staczać, ręka mu się w coś zaplątała i nieszczęście gotowe. Na widok wybiegających facetów, czyli Hectora i i JD, w ich stronę wycelowały dwie lufy karabinów. Po chwili doszła trzecia lufa, tym razem pistoletu, trzymana lewą ręką przez faceta która chyba dowodził całą grupą. Zamiast prawej ręki miał metalowy hak. Obaj nowojorczycy podnieśli ręce w górę i obserwowali całe zdarzenie. Po chwili pod kołami wylądowały jakieś kamenie i wyrwane kępy trawy, nawet zardzewiała skrzynka pocztowa. Pojazd stanął, zajęli się rannych, który nadal miał siłę krzyczeć. Kolejne ręce zanurkowały w silniku (Dla Hectora to wyglądało to raczej na przestrzeń między silnikiem a chłodnicą), by po chwili uwolnić jego rękę. Obaj to widzieliście. To, jak jego skóra z przedramienia zostaje przyklejona do silnika. "Oparzenie co najmniej II stopnia", pomyślał JD, "na bank III". JD - Test Niezłomności PT 15 - Problematyczny Wynik: 11+6=17 Test zdany Hector - Test Niezłomności PT 15 - Problematyczny Wynik: 10+7=17 Test zdany Wzięli głębsze oddechy i nie dali po sobie za bardzo poznać, że widok takiej rany ich poruszył. Któryś z klientów nie miał tyle szczęścia, ktoś przemknął za róg i doszły do was odgłosy zwracanego posiłku. -Kurwa. - skwitował to inny z klientów, który obserwował to co się dzieje na ulicy z wnętrza. Ten z hakiem opuścił pistolet, po chwili nikt do nich nie celował.
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. |
29-09-2021, 19:13 | #9 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
01-10-2021, 09:06 | #10 |
Reputacja: 1 | 8 sierpnia 2050, Avonmore, FA Sześciu uzbrojonych po zęby facetów to nie widok jakiego JD się spodziewał. Luźna standaryzacja ubioru i sprzętu świadczyła, że goście nie byli najemnikami z pierwszej lepszej łapanki. Na mechanice John się nie znał, ale podejrzewał, że pożeranie ludzkiego ramienia nie było wywołane tym, że pojazd zasilany był ludzkim mięsem, a nie paliwem. Kiedy John skupił się na przestrzeni pod maską auta nie było mu do śmiechu. Chciał pomóc, ale bał się zagęścić ruchy kiedy skierowane było w jego kierunku kilka luf. Ci goście wyglądali jakby zabicie człowieka nie było dla nich czymś specjalnie trudnym... Davis bez większej paniki w oczach przyglądał się mężczyźnie z hakiem zamiast ramienia. Stalowa proteza nie była zbyt praktyczna, ale robiła wrażenie. John uniósł ręce zerkając kątem oka na Hectora. Garcia stracił swój pierwotny pęd, a poturbowane krzesło barowe było jedyną ofiarą jego pośpiechu. Zbrojni faceci nie tylko robili wrażenie zorganizowanych, ale też działali jak na wojskowych przystało. Szybko i sprawnie zatrzymali toczący się pojazd, a następnie uwolnili ramię kompana. Widok był paskudny. Oderwanie skóry przedramienia od ciała komplikowało sprawę ewentualnego leczenia jednak było zdecydowanie lepszym wyjściem niż pozostawienie ręki w gorącym środowisku. John złapał kilka głębszych oddechów. Opanował się z podobną łatwością co Hector. Garcia musiał mieć zatem całkiem mocne nerwy. W tle dało się słyszeć wymiotujących klientów baru. - Macie medyka? - zapytał Hector oglądając się na przemian na faceta z paskudnie poparzoną ręką i na gościa z protezą w postaci haka - Źle to wygląda i pewnie będzie się kurewsko paprało. Zresztą samochodem też mogę się zająć jakby co, trochę się znam na mechanice. - Ty zajmij się autem, a ja rannym. - powiedział JD opuszczając ręce i postępując kilka ostrożnych kroków w kierunku swojego przyszłego pacjenta. - Zaczerwienie, solidny obrzęk, pęcherze wypełnione płynem surowiczym. - dodał medyk przyglądając się ranie. - Najbardziej niepokoi mnie powierzchowna martwica. - westchnął JD. - Mamy tu do czynienia z oparzeniem głębokim drugiego stopnia obejmującym naskórek i część skóry właściwej. Ból nie jest tak wielki, ponieważ spora część zakończeń nerwowych została uszkodzona. Rozległość oparzenia szacuję na jakieś 5% korzystając z reguły dłoni. Medyk sięgnął po swój plecak po czym rozejrzał się po otoczeniu. Potrzebował odpowiedniego miejsca i dostępu do czystej wody. Najlepiej byłoby polewać ranę zimną wodą jednak w przypadku braku większej ilości życiodajnego płynu mógłby też wykonać okład. Jego zapasy medykamentów były na tyle duże, że nie musiał się nimi póki co martwić. - Najlepiej byłoby wejść do środka, oczyścić jeden ze stołów i tam zająć się raną. - medyk pokazał wejście do baru. - Zyskamy większą pewność, że nic nie zanieczyści rany. - JD nie dodał, że w ten sposób zyska większe grono obserwatorów i poszerzy swoją skromną bazę ewentualnych pacjentów. |