Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-08-2008, 20:28   #371
 
Ragnaak's Avatar
 
Reputacja: 1 Ragnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwu
- Dobra panowie amanci, wiecie co jest nam potrzebne. Jak dacie radę kupić te maski przeciwgazowe, a przy tym nie wspomnieć przy "paniach" do czego wam one, to... - Carver urwał, jednocześnie krzywo się uśmiechając.

Na zgryźliwość "Dziadka" Haze się tylko uśmiechnął dodając jednocześnie :
- jasne, jasne. Na swój sposób to jest misja, a każdego z poza naszego kręgu uważam za wroga, konkurenta lub szpiega.

W radyjku leciała jakaś przemowa faceta, ale Ragnaak nie był nią zainteresowany. Był skupiony na "naradzie" wojennej. Po chwili Kristoff się odezwał :
- No dobra, czyli jak?- spytał, powoli odwracając kpiące spojrzenie od drącego się barmana - Zajmiemy się wodą, lekami, paliwem i ewentualnie amunicją. Za maskami rozejrzymy się już na osobności... Albo jutro... Albo coś.

Haze jakby odgadując myśli Kristoffa odpowiedział :
- zrobimy tak jak rzekł Rich. Potrzebujemy wodę a pozostałe priorytety pozostały te same, czyli : paliwo, leki, maski gazowe i amunicja 5,56, 7,62 AK, oraz .44 Magnum.

- To co? Zbieramy się? Panie nie będą czekały na nas cały wieczór...
rzekł doktorek.

- Panie, paniami. Tyle wytrzymałem bez ich wdzięków, że jeszcze wytrzymam. Najpierw załatwimy to co jest dla naszej grupy najważniejsze - spojrzał na resztę grupy kontynuując - a w tym czasie reszta niech się czegoś dowie na temat ewentualnych łowców tornad, czy mamy jakąś konkurencję oraz załatwi jakiś nocleg no chyba, że będziemy spać w aucie na zmianę wystawiając przy tym wartę.
 
__________________
Miarą sukcesu jest krew : twoja lub wroga !!!
Ragnaak jest offline  
Stary 09-08-2008, 15:15   #372
 
Tevery Best's Avatar
 
Reputacja: 1 Tevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie coś
Amanci
Zabieracie rzeczy do torby Kristoffa i wychodzicie z baru. Kiedy tylko znajdujecie się na ulicy, zauważacie Alice, machającą do was ręką z parkingu. Za nią stoi Christine, choć z początku jej nie widzicie, dopiero po chwili zamyka bagażnik samochodu, przy którym stoi, i też do was macha. Dziewczyny podchodzą do was i po kilku minutach jesteście już w supermarkecie, gdzie odkrywacie dziwnie zwyczajne targowisko. Kilkanaście minut zajmuje wam obejście resztek zawalonej hali w poszukiwaniu towarów, na których wam naprawdę zależy. W samym środku rozłożył się koleś z aparaturą nagłaśniającą, składającą się ze starego Hi - Fi i dwóch słabych kolumienek Panasonica. Przechodzący rzadko kiedy zwracają na niego uwagę na tyle, żeby rzucić mu przysłowiowego grosza, nawet mimo iż pieniądze nie przedstawiają sobą dziś żadnej wartości. Ale dość dobrze go chociaż słychać.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=xtXN_EHPwSg[/MEDIA]

W sumie okazuje się, że:
- wodę można dostać w cenie 5 gambli za butelkę przy kilku stoiskach.

- paliwo sprzedają dwaj goście. Jeden, Fred Boulevard, pochodzi z Oklahomy i ma ze sobą go bardzo dużo, jest to benzyna przeciętnej jakości. Natomiast cena wynosi 8 gambli za litr. Jest gotów przyjąć każdy z waszych towarów. Radzę nie podskakiwać, ma ze sobą trzech ochroniarzy dość słusznej postury. Drugi handlarz to Igor Zapałka, nazywany tak zapewne z powodu wygolonych niemal na łyso włosów. Ma na sprzedaż głównie stare, zanieczyszczone kanistry, mieszczące po 10 litrów niewiele młodszego i niewiele czystszego paliwa nieznanego pochodzenia, za 40 gambli kanister, oraz kilkanaście butelek powojennej, słabo rafinowanej benzyny po 4 gamble za butelkę. Jest chętny na papierosy i Browninga.

- Bylicionu X i Wapniaka nie ma nikt na targowisku, natomiast Rephidal i Memoral sprzedaje koleś nazwiskiem Will Shaker. Rephidal kosztuje 5, a Memoral 9 gambli za dawkę. Gość ma chrapkę na odtwarzacz, papierosy i kastet. Jest też Steve Aptekarz, stary Murzyn, który ma na stanie trochę Memoralu po 7 gambli za pigułę, ale on jest gotów zabrać tylko koks i części do auta.

- masek przeciwgazowych nie uświadczyliście.

- amunicja 5,56mm jest dostępna na dwóch stoiskach z bronią. Jedno z nich prowadzą trzej Azjaci, sprzedający pociski magazynkami - 30 sztuk w każdym, pochodzą z M16. Za jeden magazynek liczą sobie 120 gambli, ale w zamian mogą przyjąć cokolwiek. Drugie stoisko jest zarządzane przez zrzędzącego bez przerwy kupca, Deana Davisa, który sprzedaje naboje na sztuki, 6 gambli za jeden. Bierze wszystko poza kokainą. 7,62 AK oraz .44 Magnum na targu nie znaleźliście.

- Dziewczyny zakupiły sobie trochę przydatnych drobiazgów pokroju otwieraczy do konserw, noży bojowych, amunicji (dziewiątki), alkoholu, baterii, ciuchów i bandaży. Oprócz tego Christine nalega, aby Ragnaak zakupił sobie skórzaną ramoneskę ("naprawdę byłoby ci w niej do twarzy") za 20 gambli, zaś Alice prosiła Kristoffa o dorzucenie 15 do poważniejszego zakupu, jakim są kurtki zimowe dla niej i drugiej dziewczyny.

Reszta

Siedzieliście sobie nadal w barze, słuchając słabnącego głosu z radia, aż wreszcie zastąpiły go tylko chaotyczne trzaski. Z baru powoli wychodziły w kierunku zrujnowanej hali supermarketu kolejne grupy, w momencie ucichnięcia Orbitala zostaliście tylko wy, barman i pijani Meksi pod stołem. Minęło jakieś pół godziny od wyjścia Kristoffa i Ragnaaka z baru.
 
__________________
"When life gives you crap, make Crap Golems"
Tevery Best jest offline  
Stary 10-08-2008, 13:55   #373
 
Ragnaak's Avatar
 
Reputacja: 1 Ragnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwu
Haze gdy zbliżał się do "swojej" towarzyszki zaproponował jej gestem czy nie wzięła by go pod ramię po czym niezwłocznie z resztą udali się na zakupy. Gdy tak się przechadzali po targowisku Ragnak co jaki czas zadawał pytania Christine - skąd pochodzisz , co ciebie tu przywiało , dokąd zmierzacie , a i jak była ku temu sposobność to nawet pytał się co lubi jeść , jakieś miejsca , itp rzeczy.

W trakcie chodzenia i wypytywania o potrzebne rzeczy przypomniało mu się, że w swoich rzeczach posiada maskę przeciw gazową, a na stanie posiada dwa pełne magazynki do swojego Steyr Aug. Rozglądał się też za lekiem przeciwko alergii na pyłki bylicy.
Intensywnie też myślał co można kupić i był wstanie do tych rzeczy dołożyć swoją rękawicę rycerską, która nosił na prawej ręce ale miecza nie zamierza sprzedawać. Rękawica warta była 20 gambli, ale przy dobrym targowaniu można by było osiągnąć nawet i 30,a u jakiegoś kolekcjonera nawet więcej.

Mieli ograniczony budżet, a wszystkie rzeczy były potrzebne. Bez wody uschną niczym roślinki, bez paliwa nigdzie nie zajadą , bez lekarstw drużyna się rozchoruje, a bez amunicji nie będą mieli żadnych szans się bronić czy walczyć o swoje. Nie ma co się oszukiwać. Jest ich wielu, a finanse w kiepskim stanie. Przeszła mu przez myśl nawet opcja aby bardziej się rozeznać co do pięknych pań i zaproponować im wspólny wypad - może i więcej "gęb do wykarmienia", ale widać, że były przy kasie. Trzeba to rozważyć myślał intensywnie.

- Proponuje zakupić po 2 litry na głowę, 10 litrów paliwa , lekarstwa tak aby na tydzień starczyły lub jakoś ograniczyć ich branie co 2 dzień, a za resztę kupić amunicję - zwrócił się do Kristoffa

Gdy nadarzyła się okazja wziął na bok Kristoffa gdy dziewczyny robiły zakupy :
- Przeszła mi myśl aby "sprawdzić" te dziewczyny i ew. zaproponować im wspólną wyprawę. Od razu zaznaczam, że tylko myślałem. Mają gamble, są ładne co może pozwolić na lepsze targowanie się lub odwracanie uwagi przeciwnika oraz zawsze nas było by więcej... a przy tych cenach to chyba tylko połowę zakupimy.

Gdy Christien zaproponowała aby Haze sobie kupił ramoneskę stwierdził tylko jedno :
- faktycznie dobrze w niej wyglądam, ale po co wymieniać ja na bluzę wojskową, która daje dobry kamuflaż, a poza tym i tak nosiłbym ją pod kamizelką strzelecką więc cały jej efekt, piękno ... piękno jak twoje droga Christine ... nie było by widoczne - po czym lekko się uśmiechnął. Miał nadzieję, że nie wyszło zbyt groteskowo. Rzadko się uśmiechał.
 
__________________
Miarą sukcesu jest krew : twoja lub wroga !!!
Ragnaak jest offline  
Stary 16-08-2008, 21:48   #374
 
Killian's Avatar
 
Reputacja: 1 Killian nie jest za bardzo znany
Killian na parę chwil zupełnie odszedł w inne czasy - muzyka nastroiła go i mimo iż kawałki były stare - On wspominał jeden szczegolnie, kiedy muzyka ustała zaczął sobie go nucić po cichu.. "Give me, a kiss to build a dream on.." Czasami człowiek zupełnie nie wie po co ta cała pogoń za tym wszystkim. Ciągle ktoś kogoś zabija, i tych co nie dadzą się zabić dorwie w końcu Moloch, Tornado albo mutki. "And my imagination will thrive upon that kiss.." Co ten świat z nami zrobił.. Szkoda mu było tych ludzi na orbitalu ktorzy żyli w zupełnym odosobnieniu i nikt im nawet nie mógł przekazać sygnału. Dziwne że Ci goscie się tam w górze nie powyrzynali nawzajem.. "Sweetheart, I ask no more than this, a kiss to build a dream on.." Niemniej w ciekawym świecie przyszło im żyć gdzie z pozycji łowcy momentalnie możesz stać się zwierzyną, a Twoje śniadanie może świecić jak księżyć w nocy tylko że zieloną poświatą. "Give me a kiss before you leave me, and my imagination will feed my hungry heart.." Gdzie On słyszał ten kawałek? Zastanawiał się długo.. Moze to było w tej zpadłej dziurze niedaleko Nowego Orleanu? Zaraz jak sie nazywała ta miejscowość - tak śmiesznie.. Ta.. Talul..aaa Tallulah. Tak teraz sobie przypomina i uśmiecha się pod nosem do wspomnień. "Leave me one thing before we part, a kiss to build a dream on.." Niesamowite miejsce. Niewielkie zadupie, ale miało niesamowity klimat. Ludzie żyli jakby Wojny nigdy nie było. I był tam bar.. I kapela która grała i jakiś murzyn z trąbką który śpiewał własnie ten kawałek.. "When Im alone with my fancies...Ill be with you.. Weaving romances...making believe theyre true.." W tym barze można było się spokojnie zrelaksować, wypić porządne piwo (nie wiadomo skąd Oni je brali, ale o dziwo nie były to żadne rozwodnione szczyny), i posłuchać muzyki i oczywiście potańczyć.. Ale przede wszystkim warto było tam zajrzeć dla tej muzyki - muzyki która miała duszę.. Szkoda że musiał stamtąd wyjechać - po prostu obowiązki wzywały.
Nie obchodziło go zbytnio co chłopaki planują z dziewczynami. ich sprawa ale sprawa leku go trochę niepokoiła. Ale chłopaki mieli się tym zająć. Cały czas zastanawiał się jak rozegrać sprawę z celem JEGO" wyprawy. Póki gang siedział - tylko ich obserwował - zwłaszcza starał się ocenić uzbrojenie i czy te ćwoki potrafią sobie radzić naprawdę z bronią. Zastanawiało go gdzie trzymają doktorka.. "Give me a kiss to build a dream on.."
 
Killian jest offline  
Stary 18-08-2008, 18:53   #375
 
Wilczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Wilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputację
Robin "Dziadek" Carver

Kiwał głową na słowa Kristoffa i Ragnaka. Osobiście Dziadek potrzebował głównie wody i paliwa. Leki, dzięki Bogu, nie były mu potrzebne - sama myśl, że miałby każdego dnia łykać garść prochów po to, żeby w ogóle móc jako tako funkcjonować, była dla niego straszna. A amunicji jeszcze trochę niby mieli... Niewiele, ale zawsze coś. Uśmiechnął się pod nosem, bo przypomniało mu się szkolenie w woju, jeszcze przed Molochem... Wszyscy gadali "po co nam noże, przecież mamy karabiny!" A tu okazuje się, że już niedługo nóż może być ostatnią deską ratunku. Dodatkowe obawy Dziadka, budził ich stan posiadania. Lepiej, żeby im wystarczyło forsy, bo głupio tak kończyć polowanie zanim jeszcze się na dobre zaczęło. Cieszył się za to, że ktoś inny zajmie się zakupami, bo jemu nie uśmiechało się pałętanie się po jakimkolwiek targowisku. "Tylko byłoby miło gdyby tym razem udało im się nie wpaść w żadne kłopoty..."

Orbital ucichł, a lokal zaczął się powoli wyludniać. Z tego co widział Carver, klienci przenosili się na targ, aby tam wydać swoje gamble. W sumie nic dziwnego - większość z nich to pewnie konkurencja do Tornada, a w takim Polowaniu bez sprzętu ani rusz. To znaczy, tak przynajmniej mówił Hamilton... Robin postanowił skorzystać z tego, że w barze zrobił się mniejszy tłok i zwrócił się do kompanów pryz stole.
- Dobra panowie, odpoczynek odpoczynkiem, ale w końcu nie przyjechaliśmy tu na wakacje - mówił. Na wszelki wypadek niezbyt głośno - Gdzie w końcu ma być to całe tornado? Chciałbym to zobaczyć na mapie (pewnie jakaś jest w samochodzie)... - tu spojrzał na chemika, bo w końcu chyba znał się na tym - ...bo nie zamierzam latać z garnkami po całej pustyni.
Czekał na odpowiedź. Jeśli okaże się, że towarzysze mają o tym takie samo pojęcie jak Carver, postanowił zapytać barmana. Wprost "gdzie jest to całe tornado," nie zamierzał bawić się w subtelności. No dobra, zapyta wprost, ale dyskretnie, bo kto wie, może Meksom po pijaku poprawia się słuch...
 
Wilczy jest offline  
Stary 19-08-2008, 23:58   #376
 
Malutkus's Avatar
 
Reputacja: 1 Malutkus nie jest za bardzo znany
Kristoff Baxter

Gdy weszli na środek hali, Baxter poczuł się znowu jak na głównej ulicy Vegas. No dobra, nie było mrugających neonów, szulerów od "3 kart" i tłumu ćpunów, ale brud, krzyki i tłum ludzi był identyczny. Może wszystkie targowiska są podobne? Nawet muzyka, którą puszczał koleś ze sprzętem grającym jakoś znajoma...
W drodze objął ramieniem Alice, nadając bez przerwy do jej pięknego uszka. Co mówił? Cóż, dawniej nazywali to "zabawianie rozmową", dziś pewnie najlepszym określeniem byłoby "pieprzenie bez składu i sensu"- trochę o sobie (starannie pomijając kontrowersyjne elementy życiorysu), trochę ciekawych, zasłyszanych plotek, garść komplementów. Sądząc z zachowania dziewczyny nie przeszkadzał jej ten rodzaj zalotów, chociaż porwana rzadko tylko przerywanym monologiem nie była.
Zgodził się z Raagnakiem co do zakupów. Był tylko jeden problem: czy wystarczy na to wszystko? Przeliczył na szybko, przy dobrych wiatrach mogli wyciągnąć koło 200 gambli. Może wystarczy, pod warunkiem, że chłopaki zadowolą się lekami co 2 dni, a paliwo wezmą od Pięknego Igora. Co do wody- może 1,5 litra na dzień wystarczy? Niezbyt miłe widoki, ale może pojazd i organizmy wytrzymają te trochę poświęcenia. Jemu samemu została już tylko jedna dawka Wapniaka... Najbliższe dni zapowiadały się ciekawie.
Propozycja Haze'a nie wzbudziła w nim zbytniego entuzjazmu.
- Jesteś ich na tyle pewien, żeby brać do ekipy? Bo ja niestety nie. Nie wspominaj przy nich o Polowaniu. Nie są głupie, na pewno skojarzyły nas już z tą wyprawą, same też zbierają się do jakiejś drogi, więc lepiej nie kusić losu. Jeden wieczór, jedna noc i jutro nas nie ma, tak będzie najlepiej. Poza tym większa grupa to mniejsza działka przy podziale- dodał znacząco.
Trochę zmieszał się, gdy Alice, poprosiła go o dorzucenie się do jej zakupu. Nie wiedział, jak się z tego wykręcić, a nie chciał wyjść na sknerę, musiał więc tylko wybąkać:
- Wiesz, ja bardzo chętnie... gdyby te rzeczy były moje, to oczywiście nie ma żadnego problemu... Ale to własność grupy, a oni liczą, że przyniesiemy wszystko, co nam potrzeba... a jak widzisz, nie ma tego wiele, więc... ekhem... przepraszam...
W zamian Baxter zaczął się wściekle targować ze sprzedawcą. Nie było większych szans, ale postanowił spróbować. Zresztą, walczył o jak najlepsze ceny przy wszystkich kupowanych przez nich towarach, powołując się na kupno hurtowych ilości (paliwo i woda), chorą babcię (leki) czy stary chwyt "Dean Davis? Ten Dean Davis, którego ojciec ożenił się z Rosaline Baxter, moją drogą cioteczką?". Nie próbował chyba tylko tricku z bandażami z Fresno, w końcu to nie podrzędna wiocha, gdzie handlują rolnicy i mutanty. Tu mógłby dostać kulkę jeszcze zanim dotknąłby bandaży.
- Czy będzie wielkim nietaktem, jeśli zapytam, gdzie panie zatrzymały się na tą noc? I jak zamierzają ją spędzić?- zapytał przymilnie swoją partnerkę, obejmując ją mocniej i przytulając, gdy zakupy miały się ku końcowi.
 
Malutkus jest offline  
Stary 25-08-2008, 17:31   #377
 
Drzewiec's Avatar
 
Reputacja: 1 Drzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodze
Stan Hamilton

Siedzieli w barze i mieli nadzieję, że ich delegacja nie narobi na zakupach głupot i nie zacznie popisywać się przed kobietami szastając pieniędzmi na niepotrzebne rzeczy. No ale podstawa to zaufanie, prawda? Stan słuchał muzyki, myślał trochę i szukał tematu, na jaki mógłby pogadać z resztą. W sumie nie rozmawiali do tej pory za dużo. A jeżeli o czymś, to o...

- dzie w końcu ma być to całe tornado? Chciałbym to zobaczyć na mapie (pewnie jakaś jest w samochodzie)

... tornado. Taa, w końcu on jako jedyny się na tym zna. Odchrząknął więc i z miną fachowca odrzekł:
- Ha, rysowałem wam to niedawno na piasku, nie pamiętasz, Dziadek? Ta mapka z Sacramento... teraz jesteśmy w Sacramento, hmm... - cmoknął cicho, wyprostował się i kontynuował. - No więc dalej jedziemy na Sierra Nevada. Modlimy się, żeby nic nas po drodze nie zaatakowało, nie pożarło i nie przebiło opony. Nie zaszkodzi też mieć dużo wody, żebyśmy po drodze nie zdechli z pragnienia. No i leki, coby ktoś z was nam nie przeszedł do fazy krytycznej. Ale to wszystko wiecie. Dalej odbijamy się od gór i jedziemy na południowy zachód, w kierunku morza. Dawno nie widziałem morza, swoją drogą... nie wiem, czy tym razem zobaczę, mam nadzieję, że na tornado trafimy wcześniej. Trzeba będzie pytać ludzi po drodze, bo drogi tornada z większą dokładnością przewidzieć nie potrafię. Mam nadzieję, że w ogóle na nie zdążymy, bo zmarnowaliśmy już wystarczająco wiele dni - powiedział Stan do towarzyszy. - A co do mapy... jak chcesz, to skocz do wozu i ją przynieś, to wam pokażę dokładniej...
 
Drzewiec jest offline  
Stary 30-08-2008, 20:26   #378
 
Tevery Best's Avatar
 
Reputacja: 1 Tevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie coś
Handlowcy

Dyskusje i targi trwały dość długo. Plucie, przekrzykiwanie się, nadmierna grzeczność, fasadowość, drobne kłamstewka i machlojki doprowadziły jednak do zamierzonych skutków. Udało się zakupić wodę na tydzień (jeśli będziecie oszczędzać), 20 litrów benzyny (powinno starczyć), 4 dawki Memoralu (mało!), pięć dawek Rephidalu (paradoksalnie jeszcze mniej) i 15 naboi 5,56mm. Zapłaciliście Browningiem, kastetem, odtwarzaczem, działką koksu, 12 litrami paliwa, częściami i wszystkimi fajkami. Wychodzicie jednak - po przeszło godzinie - z centrum handlowego w poczuciu lepiej lub gorzej spełnionego obowiązku.

- To co? - zapytała Alice. - Może przejdziemy się po opuszczonej części miasta? Można byłoby przeszukać domy. Znaleźć coś ciekawego. W Sacramento wciąż jeszcze jest sporo rzeczy, których nikt nie wyciągnął.
- Albo możemy wpaść do nas na kwadrat - dodała Christine. Trochę się tam urządziłyśmy. Oczywiście nie na stałe, ale posprzątałyśmy, załatwiłyśmy jakieś podstawowe wygody.
 
__________________
"When life gives you crap, make Crap Golems"
Tevery Best jest offline  
Stary 31-08-2008, 13:16   #379
 
Ragnaak's Avatar
 
Reputacja: 1 Ragnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwu
Haze mimo wszystko był zadowolony z targów. Może nie zdobyli tyle ile powinni, ale wytargowali i tak sporo jak na niewielką ilość towarów jakie mieli na wymianę.

- Kristoff. Myślę, że zakupy można uznać za udane. Przy twojej gadce i mojej posturze moglibyśmy założyć spółkę (lekko się uśmiechnął). Ty byś gadał, a ja bym robił za twojego ochroniarza czyli na swój sposób byś wyglądał na poważnego handlowca.

Gdy zbliżali się ku wyjściu Ragnakowi przypomniał się jego cel oraz śmierć jego towarzyszy. Musiał poszukać tego przeklętego Bunkra 241 lub chodź jakieś pewne informacje. A może po polowaniu na te tornado, gdy zdobędzie odpowiednie finanse ... może reszta też by się na to zgodziła. Myśli przepływały mu w takim tempie i z taką częstotliwością, że nie zauważył kiedy byli już na zewnątrz.

- To co? - zapytała Alice. - Może przejdziemy się po opuszczonej części miasta? Można byłoby przeszukać domy. Znaleźć coś ciekawego. W Sacramento wciąż jeszcze jest sporo rzeczy, których nikt nie wyciągnął.
- Albo możemy wpaść do nas na kwadrat - dodała Christine. Trochę się tam urządziłyśmy. Oczywiście nie na stałe, ale posprzątałyśmy, załatwiłyśmy jakieś podstawowe wygody.


Spojrzał na Kristoffa i szepnął delikatnie na ucho. Na razie je trzeba spławić, pójść do towarzyszy, dać cały sprzęt, który wytargowaliśmy, zapytać czy jedziemy czy czekamy i potem zadecydować co dalej.

- Na razie drogie panie musimy udać się do swoich towarzyszy, którzy czekają na towar, który przed chwilą zdobyliśmy dla nich ... ( w tym momencie miał nadzieję, że resztę dopowie już Kristoff)
 
__________________
Miarą sukcesu jest krew : twoja lub wroga !!!

Ostatnio edytowane przez Ragnaak : 31-08-2008 o 13:20.
Ragnaak jest offline  
Stary 08-09-2008, 22:46   #380
 
Malutkus's Avatar
 
Reputacja: 1 Malutkus nie jest za bardzo znany
Kristoff Baxter

Ufff... Po wszystkim... Nie było łatwo, cholera, większych skner Baxter nie widział już dawno. Szczególnie te 15 naboi ubodło jego dumę- jasne, były rzeczy potrzebniejsze, ale tylko 15? Liczył na pełny magazynek, no minimalnie 25... Szlag by trafił te pieprzone hieny. Nic, mimo wszystko nie było źle, a w każdym razie wreszcie były szanse na przejechanie jakoś tej całej wyprawy. Tylko te maski... Bez nich mogliby sobie popatrzeć na Chmurę przez lornetkę, gdyby ją mieli.
- No nie wiem, takie interesy to nie dla mnie. Jestem zbyt uczciwy, kolego- odpowiedział Raagnakowi- Zresztą, wolę kantować pacjentów niż klientów. Zwykle lepiej płacą.
Zakupy zaliczone, pora kontynuować zaliczanie. Panienki miały parę drobiazgów ze sobą, oni jednak byli obładowani niczym jakieś juczne zwierzęta, trzeba to było zataszczyć do wozu.
-... a potem oczywiście z chęcią wpadniemy obejrzeć sobie wasze mieszkanko. Ja na ten przykład z chęcią zwiedziłbym sobie sypialnię... No ale to za chwilę, dajcie nam dosłownie momencik na zrzucenie tego balastu. Gdzie dokładnie urzędujecie, moje drogie?- zakończył, uśmiechając się ujmująco.
I do reszty ekipy, pochwalić się zakupami, ustalić szczegóły, dogadać te wszystkie mało znaczące pierdoły, które dzieliły ich od zrobienia kilku kolejnych kroków w kontaktach z pięknymi prawie-nieznajomymi.
- Witamy ponownie szanownych kolegów- rzucił, opadając na krzesło i, jeśli na stole była jeszcze jakaś niepusta szklanka, wychylając jej zawartość- Wycisnęliśmy z tego targowiska co się dało, szczęśliwie nabyte zakupy można podziwiać w aucie. Dokładniejszych informacji na temat naszego celu- brak, wszyscy albo nabrali wody w usta albo będą chcieli coś w zamian. I jako coś rozumiem "coś cennego", nie "coś, cokolwiek im się przyniesie". Chociaż nie, wiemy na przykład, że do Tornado zlatują się właściwie wszyscy, razem z Visionsami, indiańcami i... ekhem... grupką w czołgu... świry, nie? Teraz wystarczy tylko pytać po drodze "Dzień dobry, nie przejeżdżały tu ostatnio czołgi?" Głupi żart? Może, ale jeśli się zastanowić...
 
Malutkus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172