Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-06-2008, 15:44   #351
 
Ragnaak's Avatar
 
Reputacja: 1 Ragnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwu
Ragnaak wolnym krokiem niczym niedźwiedź, który co dopiero obudził się ze snu zimowego wyszedł z karetki na zewnątrz. Poprawił cały swój sprzęt oraz mundur, który miał na sobie przy jednoczesnym badaniu otoczenia. Rozprostował kości wyciągając ręce do tyłu z jednoczesnym wypięciem klatki. Jazda nie była męcząca wbrew chyba większości - spojrzał w kierunku Killiana, który musiał przysiąść bo go lekko zamroczyło - jazda w transporterze opancerzonym jest męcząca -to jest dopiero masakra. A przejażdżka karetką ... to porostu przejażdżka.

- No, to w stronę baru, moi drodzy podróżnicy! O gamble chyba nie musimy się martwić, w końcu z tego co mieliśmy przeznaczyć na prowiant wszystko wróciło: części, koka, kastet, jakieś inne pierdółki... Jeśli dobrze to rozegramy to starczy jeszcze na dalszą podróż. Do boju, panowie! Na podbój Sacramento!

Ragnaak tylko pokiwał, że się zgadza z wypowiedzią Kristoffa, jeszcze raz zerknął na swoją broń pod kątem czystości oraz sprawności technicznej i ruszył przodem w kierunku baru mając się cały czas na baczności. Może jego postawa było nieco "zboczona zawodowo", ale nie znał ani ludzi, ani miasta ... ani panujących tu obyczajów. A jak wiadomo w każdym regionie, a nawet mieście obowiązywały nieco odmienne prawa.
 
__________________
Miarą sukcesu jest krew : twoja lub wroga !!!
Ragnaak jest offline  
Stary 20-06-2008, 22:43   #352
 
Tevery Best's Avatar
 
Reputacja: 1 Tevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie coś
W barze, jak to w barze, dym papierosów, zapach alkoholu, krzywe spojrzenia bywalców. Zaraz po wejściu zauważacie, że przy niemal każdym stoliku stoi po kilka wypchanych plecaków. Ludzie tutaj nie zwracają na was zbytniej uwagi, pogrążeni w swoich rozmowach i naradach. Na środku ktoś zrobił kominek ze starego bojlera i długiej rury, co ciekawe, zbytnio z niego nie dymi do wnętrza speluny. Jest tu siedem stołów, z czego dwa wolne. Przy pozostałych siedzą:
- Banda Meksów, ubranych w jakieś szmaty, za to uzbrojonych po zęby, trzech facetów i jedna kobitka, do której wyraźnie podwala się jeden z nich. Zapijaczeni (mimo wczesnej pory) i hałaśliwi.
- Grupka gangerów w skórach, dwóch czarnuchów i trzech białych, z których z kolei jeden jest rudy jak marchewka. Wyłożyli sobie na stół swoje wielkie spluwy i zgrywają twardzieli. Wyglądają na dziwnie trzeźwych.
- Dwóch młodych gostków w czapkach z daszkiem z logo drużyny New York Yankees. Spokojni i nierzucający się w oczy, choć pochłonięci rozmową.
- Dwie kobiety, jedna żółta, druga biała, pierwsza po trzydziestce, druga nieco młodsza. Piją coś i co chwila się podśmiewają. Ubrane w robocze ciuchy, przy pasach jakieś pistolety.
- Czterech mężczyzn, jeden ma imponującego irokeza na głowie, pozostali są łysi. Obwieszeni różnego rodzaju biżuterią: wisiorkami, sygnetami, bransoletami... Nie robią kłopotów.
W tyle, za piecykiem, jest barman, choć nie do końca można go tak określić. To gość po czterdziestce, siedzący na ogrodowym krzesełku obok dużego baniaka z zamocowanym kurkiem i paczki plastikowych kubków. Przygląda się wam z pewnym zainteresowaniem. Obok niego stoi radio, choć w tym momencie wyłączone.

Killian
Nagle uświadamiasz sobie, że jednego z tych gangerów już widziałeś. Dokładnie tak, to jest Lance Veil, pseudonim Rudy. Masz go na zdjęciu, które dał ci Beppo jeszcze w Vegas. Tylko gdzie ten jajogłowy?
 
__________________
"When life gives you crap, make Crap Golems"

Ostatnio edytowane przez Tevery Best : 20-06-2008 o 22:48.
Tevery Best jest offline  
Stary 23-06-2008, 19:56   #353
 
Wilczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Wilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputację
Robin "Dziadek" Carver

Wziął głęboki oddech. Jednak nie ma to jak bar. Tam zawsze można znaleźć wytchnienie. Oczywiście o ile stać kogoś na to. A jeśli go nie stać, to w barze najprędzej złapie jakąś robotę, bo najróżniejszych ludzi można spotkać w takich "oazach." Carver skrzywił sie, kiedy przypomniał sobie co się stało jak ostatnio był w barze. Prawda, znalazł wtedy robotę - czego żywym dowodem są jego kompani - ale Dark Visions to jednak nie jest dobre towarzystwo do kielicha.

Dziadek z doświadczenia wiedział, że chociaż bar to nawet przyjemne miejsce do spędzania czasu, jest też - jak to czasem określał w myślach - "punktem zapalnym." Dawno temu nawet znajomy powiedział mu, że "jeśli chcesz od kogoś oberwać, to idź do najbliższego baru." Carver miał nadzieję, że tym razem obędzie się bez zamieszania. Chciał teraz tylko w spokoju usiąść i w końcu napić się czegoś.

Robin spojrzał na barmana i pomyślał, że słowa "napić się CZEGOŚ," wybitnie pasują do sytuacji. Ale w nie będzie narzekał. No dobra, pewnie ponarzeka i tak, ale przecież nie o suchym pysku... Na razie, podszedł do "barmana" i zamówił... hmm... to co było w baniaku. "Przynajmniej nikomu nie przewróci się w głowie od zbyt dużego wyboru" pomyślał przelotnie. Zamówił ów "trunek" od razu dla całej kompanii - no chyba, że ktoś nie chce...
 
Wilczy jest offline  
Stary 23-06-2008, 20:42   #354
 
Ragnaak's Avatar
 
Reputacja: 1 Ragnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwu
Gdy Haze był już w barze, a widząc, że "Dziadek" idzie w stronę barmana coś zamówić to postanowił zając jeden ze stolików. Rozsiadł się wygodnie, ale oczywiście w pierwszej kolejności zdjął plecak, który położył obok krzesła, a broń oparł o stół tak aby w razie czego móc szybko po niego sięgnąć.

W między czasie jak czekał na trunek, który za pewne powaliłby nie jednego mutanta wyciągnął pistolet, rozłożył go na części i zaczął czyścić. Co jakiś czas ukradkiem zerkał na inne stoliki. Gdyby miało by się coś wydarzyć to chciał zareagować pierwszy.

Zerkał tez co jakiś czas na dwie kobiety, które siedziały same. Gdy któraś zerknęła w jego stronę to się uśmiechnął i puścił mimo chodem w jej kierunku "oczko".
 
__________________
Miarą sukcesu jest krew : twoja lub wroga !!!
Ragnaak jest offline  
Stary 23-06-2008, 22:50   #355
 
Malutkus's Avatar
 
Reputacja: 1 Malutkus nie jest za bardzo znany
Kristoff Baxter

Wszedł za resztą, wdychając ciężkie od dymu powietrze baru. Po podróży przez zapylone pustkowia, pełnej pięknych, choć zabójczo monotonnych krajobrazów Baxter szerokim uśmiechem przywitał spore skupisko ludzi. "Łowców Tornado i gangerów"- poprawił się w myślach, bo nie dało się nie zauważyć, że tym byli w większości aktualni bywalcy lokalu. Broń, podróżne ciuchy, zacięte spojrzenia... mógł się założyć, że co najmniej połowa z nich jest tutaj z tego samego powodu, co jego kumple. Druga połowa "tylko" siała postrach na okolicznych drogach i robiła awantury. Czyli pełny skład typowej knajpy.
Medyk podszedł do baru razem z Carverem, może chcąc pomóc w przeniesieniu szklaneczek, może dlatego, że z tego miejsca mógł się lepiej przyjrzeć całej sali. Jego wzrok przyciągnęły oczywiście panienki, samotne, może potrzebujące towarzystwa... Po spotkaniu z Emily, pielęgniarką (czy kim ona tam była) z Fresno Baxterowi zaczęło brakować przemiłego towarzystwa przedstawicielek płci pięknej. Jakby nie było już od kilkunastu dni woził się z piątką uprzejmych, ale niezbyt urodziwych chłopów... i cóż... jakieś kobiety byłyby przyjemnym urozmaiceniem. A przy odrobinie wysiłku... kto wie...
Po powrocie do stolika zrobił szybki przegląd taktyczny sytuacji. Panienki były dwie, ich było... za dużo. Kogo miał w swoich szeregach? Ksiądz, odpada. Stary najemnik, niezły w strzelaniu, ale na lowelasa nie wyglądał. Odpada. Kto następny? W tym momencie zauważył, że Haze puszcza oczko do jednej z panienek, ciężko powiedzieć, do której. "Bingo, mamy naszego wybrańca!"
Szturchnął łokciem Raagnaka i skinął porozumiewawczo w stronę stolika z dziewczynami. Jeszcze raz. I znów. W końcu zniecierpliwiony wstał i, mając cichą nadzieję, że wojskowy (lub ktokolwiek) podąży za nim, ruszył chwiejnym krokiem, zręcznie lawirując w tłumie. Torbę z przyborami medycznymi wziął ze sobą, na świecie jest zdecydowanie zbyt dużo złodziei.
- Witam piękne panie. Może moglibyśmy się przysiąść?- rzekł z uśmiechem nr 27 ("Romantyczny nieznajomy") i bezceremonialnie rozsiadł się na jednym z wolnych krzeseł.
Tak, teraz wypadałoby coś powiedzieć. Zaraz, jak to było? Minęły chyba wieki, od kiedy musiał na poczekaniu wymyślać tego typu "bajer". "A co tam, polecimy stałym tekstem podrywaczy z Vegas..."
- Co takie ślicznotki jak wy robią tak późno w takim miejscu, w dodatku samotne?
 
Malutkus jest offline  
Stary 24-06-2008, 21:22   #356
 
Ragnaak's Avatar
 
Reputacja: 1 Ragnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwu
Za pierwszym razem gdy ktoś Ragnaaka szturchnął ten nie zajarzył. W pierwszej chwili chciał sięgnąć po broń jednocześnie rozglądając się za wrogiem. Dopiero za drugim razem zorientował się, że to był jego towarzysz w doli i nie doli Kristoff Baxter, który ruchem głowy wskazywał stolik z dziewczynami. Trochę to potrwało zanim szybki jak błyskawica na polu wali wojskowy przeanalizował ów tajemniczy znak. Po przeanalizowaniu wstał i ruszył (biorąc ze sobą ekwipunek i broń) zaraz za swoim kumplem, który po dotarciu do stolika odezwał się w kierunku pięknych pań - Witam piękne panie. Może moglibyśmy się przysiąść?- po czym zarzucił najprawdopodobniej uśmiechem nr 27 ("Romantyczny nieznajomy") i bezceremonialnie rozsiadł się na jednym z wolnych krzeseł.
Haze jak na twardziela przystało usiadł obok Kristoffa rzucając w stronę pań uśmiech nr 13b sektor 15 ("jestem dobry w te klocki, ale nie mam do końca obycia z tak pięknymi paniami"). Prawda była jednak taka, że we wnętrzu trochę się motał. Dawno już nie rozmawiał z kobietami tego pokroju, tzn. innymi od tych co służyły w armii lub dla armii. No i tam nie było trzeba jakoś specjalnie sie wysilać. Mundur robił swoje oraz "otwartość" (mam ochotę na sex i mi sie podobasz ... odpowiedź była spadaj frajerze lub się szło "na zaplecze"), a tutaj ... a tutaj są chyba inne "style".

Po kilku sekundowej walce ze swoimi własnymi myślami Ragnaak zaczął knuć strategię aby rozmowa jakoś sie ułożyła po ich myśli, ew. w razie nie powodzenia odwrót na z góry upatrzone pozycje z zachowaniem honoru.

- myślę Kriss, że czekają na takich wspaniałych i odważnych dżentelmenów jak my.
W myślach Haze gryzł się czy oby to było dobre posuniecie. Jakby nie patrząc nie chciał wyglądać na cichego, który robi tylko za przyzwoitkę i nie ma nic do powiedzenia.
 
__________________
Miarą sukcesu jest krew : twoja lub wroga !!!
Ragnaak jest offline  
Stary 27-06-2008, 18:32   #357
 
Killian's Avatar
 
Reputacja: 1 Killian nie jest za bardzo znany
Zabójca wszedł do kanjpy i po szybki zlustrowaniu wnętrza zauważył swoj cel. Ale nie zatrzymał na nim wzroku, rozejrzał się dokładnie po sali, kto, gdzie i jak siedzi, gdzie są wyjścia (gdzie bar - jak mu się chciało pić!), toalety (jeżeli wogóle są), Po czym usiadł obok dziadka i z wdzięcznością przyjął trunek. Po chwili zauważył że medyk z nowym kompanem przesiedli się bliżej panienek. Może to wróżyło kłopoty, może nie. Teraz mógł się lepiej przyjrzeć wnętrzu baru. Od niechcenia przyglądał się się gościom w barze - o ile można ich tak nazwać. Nie zatrzymywał na nikim wzroku na dłużej by przypadkiem nie sprowokować wzrokiem nikogo - zwłaszcza pijaczków. Zastanawiał się jak rozegrać sprawę z Rudim. Gdyby cały gang sie popił sprawa była by ułatwiona. Ale chyba nie zanosiło się na to.. No i musi wydusić z tego gnojka gdzie jest chemik. Na razie rozpatrywał różne warianty i możliwości pomocy Veilowi zejścia z ziemskiego padołu.

Także postanowił sprawdzić broń - tak w razie cego - zwłaszcza że był tak blisko celu..
 
Killian jest offline  
Stary 02-07-2008, 11:31   #358
 
Gedan Ness's Avatar
 
Reputacja: 1 Gedan Ness nie jest za bardzo znany
Gedan przez całą podróż karetką bardzo mało się odzywał. Przeważnie wcale, lub jak ktoś go o coś zapytał, to coś odmruknął. Był bardzo osłabiony przez brak wody i skwar, przez który mózg przemienił się mu w galaretę. Skronie już niemal nie istniały, stopiły się z bólu, ale nie chciał wyjść na mięczaka, tak więc nie poprosił Krissa o żaden lek przeciwbólowy, i tak pewnie go nie miał.

Gdy wyszedł z samochodu, większość kompanii już poszła do baru. On jednak jeszcze chwilę stał, poprawiając płaszcz, miał w nim prawie cały swój dobytek, więc nie zamierzał go zdejmować. Wszedł za resztą do knajpy, czując jak słońce rozpala jego gardło do czerwoności.

Gdy wszedł do knajpy, zatrzymał się jak wryty, jakby coś go uderzyło w łeb w i wbiło w podłogę. Patrzył na tych wszystkich ludzi, każdy miał spluwę, nie jedni mieli też mordy zawodowych ćpunów, inni tylko szukali okazji by kogoś zabić. Nagle poczuł się tak, jakby trwał w jakimś okropnym śnie, Ci wszyscy ludzie byli tak niepodobni. To wojna ich tak pozmieniała, a ściślej - Oni sami. Chciał się obudzić... I w tym momencie do jego głowy napłynęła cudowna myśl o Starym Świecie, parkach, nieuzbrojonych ludziach, sklepach i tym podobnych.

Ech...

Przysiadł się do stolika, zajął miejsce tuż obok Killiana, lecz nie odzywał się nadal, jedynie kiwnął głową w podziękowaniu dla Dziadka za trunek, który zaczął powoli sączyć. Patrzył tępym wzrokiem na gościa z irokezem, na flirtującego Krissa, barmana czy też gości z wielkimi spluwami na wierzchu.

Ech...
 
__________________
Strach to tylko 6 liter!
Gedan Ness jest offline  
Stary 02-07-2008, 20:10   #359
 
Tevery Best's Avatar
 
Reputacja: 1 Tevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie coś
Kristoff i Ragnaak
Siadacie przy stoliku, wyciągacie na wierzch najlepsze uśmiechy i najbardziej czarujące teksty o jakich możecie pomyśleć w danej chwili. Kiedy podchodzicie, kobiety patrzą na was spod półprzymkniętych powiek, uśmiechając się w sposób, który zależnie od nastawienia można interpretować jako "drwiący" lub "tajemniczy". Biała odwraca się do tyłu, po czym odchyla nieco i mówi coś do swojej towarzyszki w jakimś dziwnym języku (nie przypomina żadnego z tych, które znacie), a następnie wstaje. - Wybaczcie, panowie, ale Alice musi teraz zażyć leki. Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza? To dobrze. A co nas tu sprowadza? Cóż, wpadłyśmy na małe zakupy - chichoce.

Robin
Podchodzisz do barmana, zbierając po drodze gniewne spojrzenia gangerów i Meksów. Chyba nieszczególnie cię polubili. Ale cóż, nie z twojej winy... A może i twojej, w końcu istniejesz i jesteś w zasięgu ich wzroku, a dla nich to dosyć, żeby obić ci ryj. Na szczęście na razie nie palą się do tego. Barman patrzy na ciebie przychylnie i uśmiecha się. - Dzieńdoberek, panie żołnierz! Bimberku? Dobry, oczyszczony. Dwa gamble za kubek.
Mówi z wyraźnym akcentem z Teksasu. Wygląda na to, że to faktycznie jeden z tych wieśniaków. Ale go, francę, daleko zagnało...
 
__________________
"When life gives you crap, make Crap Golems"
Tevery Best jest offline  
Stary 02-07-2008, 20:49   #360
 
Gedan Ness's Avatar
 
Reputacja: 1 Gedan Ness nie jest za bardzo znany
Gedan odwiązał w końcu bandaż który przez cały ten czas owijał jego głowę i był tak brudny, że jeszcze kilka takich dni i na pewno wdałoby się okropne zakażenie. Nie wiedział jak śmiesznie wygląda, gdyż jego zarost był bardzo bujny, wyglądał niemal jak niedźwiedź, gdyby nie ten płaszcz i spodnie. Broda zlewała się razem z włosami które osiągnęły rekordową długość w jego życiu, jedynie kilkunastocentymetrowy goły pasek po lewej stronie głowy, który znaczył miejsce w które ugodziła go kula i wyglądało na to, że już takie znamię będzie miał na zawsze.

Spojrzał po towarzyszach którzy siedzieli z nim przy jednym stole. Każdy miał swój cel, marzenia. Ale przed wojną na pewno nie myśleli że za kilka lat będą się błąkać po wraku świata za jakąś pieprzoną chmurą narkotyków po to, aby mieć za co jeść, czy też nachlać się lub poderwać jakieś panienki.

- Jedzenie się kiedyś skończy, a więc i panienki odejdą w niebyt. Oczywiste jest, że i alkohol wtedy już nie będzie potrzebny. Tylko kiedy to nastąpi? - Klecha nie zdawał sobie sprawy że te ostatnie zdanie wypowiedział na głos, tak samo jak bezwiednie wyciągnął z najgłębszej kieszeni swego wszystkomającego płaszcza małe radio i począł szukać jakiejkolwiek częstotliwości, na której nadawałby orbital.

Co mogli pomyśleć koledzy z... drużyny, kiedy klecha gadał sam do siebie? Chociaż z drugiej strony mogło to być odezwa na zachowanie Krissa i Raag`a
w stosunku do Twóch kobiet siedzących nie opodal.

Westchnął ciężko, marząc o starych czasach.
 
__________________
Strach to tylko 6 liter!
Gedan Ness jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:02.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172