Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-11-2014, 20:25   #51
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Liam uśmiechnął się pod nosem, choć nie spodziewał się, iż sprawy przybiorą taki właśnie obrót. Zależało mu na tym, by móc zniknąć tuż po wyjściu i nie pojawiać się w ogóle. Zniknąć tak skutecznie, by nie widziały go nie tylko wampiry, ale też jego nowi znajomi. Nie chciał, by któreś przypadkowym spojrzeniem zdradziło jego pozycję.
Kiedy jest niewidzialny, jest wszędzie.

Swoją drogą zachowanie pozostałych też było ciekawe. Nie był jedyną osobą, która odmówiła głosowania, co tylko potwierdzało słuszność opinii Liama.
Znali się dłużej, a jednak nie chcieli wybierać między sobą. To o czymś świadczyło.
Dla Liama był to znak, iż pozostali również nie znali się ze sobą na tyle, by podjąć taką decyzję i wbrew temu, co mówiła pani doktor uważał, iż zła decyzja byłaby znacznie gorsza niż jej brak.

- Przyślijcie „prezenty” - powiedziała Alreuna, zaś psionikowi cieni zaświeciły się oczy. Zawsze lubił prezenty, a tak bardzo rzadko je dostawał, że na sam dźwięk tego słowa był podekscytowany.
Ostatni prezent razem z Lieke dostali od doktor Tess. On otrzymał Milana - pluszowego misia, natomiast współlokatorce chłopca przypadł w udziale piesek - przytulanka Isa.

- Wiem, że czujecie się niepewnie - zaczęła ich opiekunka, jednak to nie do końca była prawda. Nie czuł się niepewnie. Zdążył oswoić się z sytuacją na świecie. Po prostu póki wszyscy nie poznają się nawzajem nie będzie chciał słuchać poleceń żadnego z nich. Sobie mógł zaufać.

Nagle przez drzwi weszli żołnierze prowadząc sześć gablot na kółkach. Szybko popatrzył po plakietkach, jakimi zostały opatrzone i szybko zauważył swoje imię na jednej z nich.
Wszystkie stanęły na środku pomieszczenia, zaś wprowadzający je ludzie wyszli. Spojrzał na kobietę nie wierząc, iż coś takiego może być dla niego.

Powoli podszedł do walcowatego zbiornika i wsunął przezroczystą osłonę w ścianki.




Czarny strój. Pięknie czarny i faktycznie, zgodnie ze słowami pani doktor wydawał się pasować na niego idealnie.
Co prawda nie mógł jeszcze niczego przymierzyć, lecz widział w nim swój rozmiar.
Obok znalazł specyfikację stroju, a kiedy zapoznał się z nią wiedział, iż zostało to zaprojektowane specjalnie dla niego. Świadczyć o tym mogła chociażby informacja: "Noktowizor - brak".
Interesujące było również to, iż po bokach kostiumu znajdowało się coś, co według Liama powinno znajdować się na nim. Czyżby zapomnieli tego zmontować? Niemożliwe.




Podobno było to coś, co nazywało się karwaszami bojowymi. Cokolwiek to nie znaczyło, ponieważ jego zdolności bojowe najwyraźniej zostały na obecną chwilę zdemontowane. Albo to atrapa tego, co miał dostać.
Wewnątrz znajdowało się jednak coś jeszcze. Czarna walizka, a w środku...




Prawdziwa broń palna! W kaburze przypinanej do pasa! Co prawda była niewielka, ale to nie szkodzi. Przy jego zdolnościach duży pistolet to wręcz wada. Na piankowej wyściółce spoczywały również trzy zapasowe magazynki. Naturalnie wszystkie były puste.
Karteczka obok wylotu lufy poinformowała numer dziewiętnasty o typie broni: Glock 19C 9x19 mający być uniwersalną bronią wyróżniającą się na tle innych celnością.
Zgodnie ze wskazaniami strzałki zajrzał pod piankę.



Liam nie wiedział za bardzo co to jest ani do czego służy, ale instrukcja znajdująca się na dnie walizki twierdziła, iż jest to: "Tłumik dźwięku do broni palnej".
To znalezisko ucieszyło psionika cieni jeszcze bardziej niż sam pistolet.
W instrukcji znalazł również schemat broni wraz z poleceniem czyszczenia oraz konserwacji i schematami krok po kroku jak tego dokonać.

- To ja już idę do nas do pokoju, dobranoc wszystkim.

- Dobranoc - odpowiedział Nikolaiowi Liam odwracając głowę w kierunku wychodzącego chłopaka.
Nagle przypomniał sobie! Czas. Miał ograniczoną ilość czasu, ale nie wiedział ile jeszcze go zostało.
Spakował wszystko do walizki, którą odłożył na swoje miejsce, by następnie zasunąć przezroczystą osłonę.

- Do jutra! - rzucił do wszystkich rozpromieniony i udał się do swojego pokoju.
Bynajmniej jednak nie miał zamiaru iść wcześniej spać. Kiedy znalazł się w łóżku czekał aż zapadnie ciemność. Lubił ciemność.
Dopiero po kilku długich chwilach zamknął oczy i zasnął.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 01-12-2014, 00:18   #52
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Dokotor Alreuna była dziwna.

Udawała, ze jest miła, ale to nie była prawda. Keiko rozumiała już, że jej uprzejmość jest sztuczna. Potrzebowała ich, dlatego się tak zachowywała. Niby miło, ale to jej zachowanie nie pasowało. Keiko przez chwilę myślała, co jej nie pasuje. I w końcu przypomniała sobie. Wykrzywiona złością twarz Hellivi „Nie flirtuj z nim!”. Teraz już rozumiała, co to jest flirtować. Przeciągnęła się, leniwie, niespiesznie, naśladując ruch pani doktor. Przerwała w połowie, marszcząc brwi. Znów nie rozumiała. Czy doktor chciała, żeby walczyli z zombie, czy chciała się z nimi rozmnażać? Żeby było ich więcej? Chciała zapytać, ale coś innego zaprzątnęło jej myśli.

Podbiegła do umieszczonych w gablotach strojów. Rzeczy były ciekawsze niż ludzie, łatwiej je było zrozumieć, działały według jakiegoś planu, były przewidywalne. Keiko lubiła przewidywalność. I schematy. I uporządkowanie. Otworzyła gablotę opisaną jej imieniem, a potem przeciągnęła dłonią po materiale kombinezonu. Był przyjemny w dotyku, Miękki i gładki. Obok było coś jeszcze, broń. Jakiś karabin , chyba, widziała takie w grze komputerowej. Lubiła grać w gry. Rozpoznała tłumik i celownik. Podniosła broń – nie było lunety, tylko coś jakby niewielka szybka z krzyżykiem na środku. Na próbę wycelowała w stronę, gdzie chwilę wczesnej stała doktor Alreuna. Szybka nie przybliżała, ale ułatwiała celowanie. To było całkiem niezłe. Odłożyła karabin, i przyjrzała się pozostałym rzeczom: niezbyt długi, wąski nóż i granaty. Wolałaby topór, ale cóż… Grantów było kilka sztuk. Podobno broń nie była naładowana, ale taki granat… czy jak się to coś wyciągnie, to zadziała, czy nie? Keiko była całkiem niezła w rzucaniu do celu.

Nie wypróbowała jednak granatów, zamiast tego przesunęła znów ręką po kombinezonie. Maska.. Ciekawe, czy będzie jak w okularach, które czasem zakładała do gier. Szybkim ruchem ściągnęła ubranie i zostawiła je zrolowane u swoich stóp – zrobiła to z naturalnością, z jaką przedszkolak rozbiera się przed kąpielą. Naciągnęła kombinezon a potem osłonę i maskę. To było nawet lepsze niż jej gra kinektem i okularami! Zaczęła eksperymentować, i obraz na ekranie przed jej oczami zmieniał się – raz był zielony, raz pokazywał tylko podświetlone postacie. Termowizja i noktowizja. Albo coś innego. Bawiła się chwilę, obserwując otoczenie, a potem się znudziła. Fajne, ale ile można grać w gry? Aikido było dużo ciekawsze. Poza tym – kończył się czas. Keiko zawsze wiedziała, ile czasu upłynęło.

Ściągnęła najpierw maskę i hełm, a potem kombinezon. Ułożyła wszystko dokładnie tak, jak było wcześniej. Założyła ubranie.
- Dobrej nocy – powiedziała do reszty i poszła do swojego pokoju.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 01-12-2014 o 11:47.
kanna jest offline  
Stary 13-12-2014, 14:28   #53
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Nie potrzeba bomby, by ujrzeć zniszczone miasto. Wystarczy wyprowadzić zeń ludzi, ukrócić ich codzienny, mrówczy tryb pracy. Wystarczy kilka lat, by obudzić w ten sposób uśpionego pod miasta potwora – naturę. Ta, która nigdy nie poddała się, nigdy tak naprawdę nie pogodziła z betonowymi molochami i kilometrami asfaltu, zaczyna drążyć twory ludzkich rąk, by milimetr po milimetrze, centymetr po centymetrze przejąć znów władanie nad skrawkiem ziemi.

I choć teraz, po dziewięciu latach w mieście znów byli ludzie, to nie walczyli oni z naturą. Ich nowi przywódcy najwyraźniej nie w przyrodzie upatrywali zagrożenia, lecz… No właśnie? Gdzie, po co i dokąd nieliczne ludzkie mrówki nosiły wielkie worki, skrzynie czy pchały taczki? Dokąd podążali? Kto nimi kierował? Czy poruszali się tak z własnej woli… Nie. Byli niewolnikami. Zostali zniewoleni przez silniejszych od siebie.

Na szczycie jednej z nielicznych, ocalałych latarni, która kiedyś musiała oświetlać najbardziej ruchliwe skrzyżowanie tego miasta siedział człowiek… czy raczej jego karykatura. Nienaturalnie powykrzywiane członki jegomościa wskazywały na trwałe kalectwo. Mimo to nie było wątpliwości, że sprawował on piecze nad okolicą. Nieliczne ludzkie mrówki przyspieszały, gdy tylko znalazły się w okolicy. Mimo, że strażnik był ślepy, truchleli za każdym razem, gdy skierował w ich stronę zabandażowaną twarz.

Wtem kaleka poruszył się. Zadarł głowę i spojrzał w przestrzeń – zupełnie jakby coś tam zobaczył.


-WYNOŚ SIĘ STĄD!!! – wysyczał, a siła jego rozkazu była przytłaczająca.

River obudziła się zlana potem.
Czy ta wizja była tylko snem?



WSZYSCY


Kiedy zjedli śniadanie, mieli udać się do swoich pokoi, by wdziać kombinezony. Przez noc ich broń zniknęła, miała jednak wrócić do właścicieli przed misją – z pełnym magazynkiem, zdatna do walki.

- Gotowa? – zapytał Robin siostry. Była jeszcze bardziej zamyślona niż zwykle. Wszelkie próby kontaktu spełzały na niczym. Odpowiedzi River były zdawkowe… o ile w ogóle się pojawiały.

Robin nie wiedział, że tej nocy jego siostra znów miała sen… dziwny sen.

Wyszli o wyznaczonym czasie i skierowali się do sektora, gdzie miała nastąpić zbiórka. Tu jednak kilku postawnych wojskowych poinformowało dwójkę psioników, że dalej muszą iść osobnymi korytarzami – River na prawo, a Robin prosto. Chłopakowi wydało się to nieco dziwne, bo wcześniej jakoś nikt nie dzielił ich z uwagi na płeć. Jednak nim zdążył zaprotestować, jego siostra posłusznie wykonała polecenie. Cóż mógł zrobić innego? Szczególnie jeśli nie chciał budzić podejrzeń zanim opuszczą kompleks Novum.

Kiedy wyszedł z korytarza, otrzymał swoją broń i został wprowadzony do niedużej awionetki. Na miejscu byli już Keiko i Nikolai. Drągal właśnie pomagał zapiąć pasy malutkiej Azjatce.

Coś zazgrzytało. Robin obejrzał się i z rosnącym przerażeniem zobaczył jak właz awionetki zamyka się. Bez River na pokładzie!

- Startujemy. Proszę zapiąć pasy – rozległ się komunikat od strony kabiny pilota.

Była ona oddzielona od pomieszczenia, gdzie przebywali psionicy przezroczystymi, hermetycznymi drzwiami. Czyżby względy bezpieczeństwa? A może to oni byli więźniami?

Awionetka zaczęła trząść się i kołysać. Ponieważ w kabinie nie było okien, mogli tylko domyślić się, że właśnie rozpoczęła się procedura startu. Nie byli też w stanie zobaczyć, że jednocześnie taką sama procedurę rozpoczął drugi samolot – z Liamem, Peterem i River na pokładzie.

Gdy wystartowali, a wszystko przestało wokół trząść się, na ekranie monitorów obu awionetek pojawiło się znajome oblicze Generała Daio.

- Jesteście bezużytecznymi pasożytami – przywitał jak zwykle przyjaźnie psioników – skoro nie potrafiliście nawet sprostać tak banalnemu zadaniu jak wybranie lidera. Moja cierpliwość się kończy i dość mam waszych humorów, szczeniaki. Zostaliście podzieleni na dwie grupy. Waszym zadaniem będzie przejście wąwozu, którego mapę znajdziecie w schowku pod ekranem.


- To dawna atrakcja turystyczna. Przerywane linie na mapie to dawne wyciągi krzesełkowe - nieczynne bez prądu, ale liny czasem jeszcze wiszą, linie zwykłe to szlaki, każdy numerek oznacza jakiś budynek infrastruktury lub… jego szczątki. Warta uwagi jest 20-tka, bo oznacza schronisko górskie. Tam znajdziecie 3 półlitrowe manierki z wodą, więc kto pierwszy, ten lepszy. Jeśli chodzi o wasze zadanie, to drużyna A – Keiko, Robin i Nikolai zostanie wypuszczona w punkcie 25B, drużyna B – River, Peter i Liam - w punkcie 28. Waszym celem jest odnaleźć artefakt – statuetkę Oscara – tak, ta filmowa nagroda - nim zrobi to druga drużyna. Statuetka została ukryta gdzieś w obiektach 3-14. Możecie więc zdać się na łud szczęścia lub… unieszkodliwić przeciwników. Wszystkie chwyty dozwolone. Powtarzam, wygrywa tylko jedna drużyna – która ze statuetką zjawi się w punkcie oznaczonym numerem 2 na waszej mapie. Zwycięzcy dostaną kolację i tygodniową wejściówkę do Sali kinowej – będziecie mogli wybrać dowolne filmy z tego, co uratowaliśmy. Przegrani… spędzą noc w wąwozie. Bez jedzenia.

Generał zrobił przerwę, po czym uśmiechnął się paskudnie.

- Nie tak źle? Obecnie na terenie wąwozu znajduje się 5 zombich. W nocy będzie ich 50. Oczywiście, możecie zachować swoją neutralność i wtedy obie drużyny przenocują w wąwozie, a my sprawdzimy wasze umiejętności bitewne. Wasz wybór, szczeniaki.

Obraz na ekranie zniknął.

Pół godziny później dwa zespoły zostały ulokowane w wyznaczonych miejscach – 25B i 28.

Widok 25B


Widok 28



Nie mieli zapasów, lecz mieli broń, amunicję i… niewielką mapę. Dzień był pochmurny, okoliczne drzewa wyglądały na spalone, w każdej chwili mógł spaść deszcz...
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 13-12-2014 o 15:12.
Mira jest offline  
Stary 30-12-2014, 12:49   #54
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Po słowach generała Nikolai zagryzł zęby. W ciągu ostatniej doby jego zdanie na temat projektu Novum zmieniało się kilkukrotnie. Nie do końca rozumiał powody tych wszystkich testów. Skoro tyle w nich zainwestowano, to dlaczego teraz wystawiono ich na takie niebezpieczeństwa po jednodniwym przeszkoleniu? W awionetce spojrzał na swoich współtowarzyszy. Nie tak wyobrażał sobie ich drużynę. Keiko dała już próbkę swoich możliwości w czasie walki z Hillevi. Jednak słabym ogniwem był Robin. Pomijając fakt, że Nikolai wątpił w jego umiejętności bojowe, jego siostra była w drugiej drużynie. Istniało prawdopodobieństwo, że będzie sabotować misję, żeby nie skazać siostry na noc w wąwozie. Przyszedł czas, żeby Rosjanin zagrał dobrą miną do złej gry.
- W porzątku? - Zapytał gdy tylko silniki odlatującego samolotu ucichły na tyle, żeby umożliwic rozmowę. Podszedł do towarzyszy i pokazał im to co udało mu się ustalić w czasie przestudiowania mapy.
- Jesteśmy tutaj - położył palec na mapie. - Nie wiemy gdzie jest reszta, ale musimy jak najszybciej dotrzeć do schroniska. Nie widzę powdu, żeby sprawdzać kolejne budynki. Oskar jest gdzieś tutaj - Rosjanin zatoczył okrąg wokół budynków 3-14.
- I teraz ważne pytanie do ciebie - Nikolai spojrzał na Robina. Trudno było mu przyznać, że nie pamięta imienia chłopca. W głowie zawsze nazywał go bratem River. - Powiedziałeś, że jesteś specjalistą od zegarków. Czy to znaczyło, że w jakiś sposób kontrolujesz czas? Czy mógłbyś nas przyspieszyć, żebyśmy zajęli pozycję gdzieś tutaj? - Nikolai wskazał budynek z numerem 20.
Keiko rzuciła - przelotnie - okiem na mapę. Nie wydawała się zainteresowana. Jej myśli krązyły zupełnie gdzie indziej.
- Czy dorośli kłamią? - zapytała w końcu. - czy po prostu nie potrafią myśleć ? To wszystko się nie łączy w całość… najpierw mówią , że mamy ratować świat, a potem chcą żebyśmy walczyli ze sobą. Będzie nas mniej do ratowania świata, prawda? Choć z drugiej strony - sięgnęła do wtłoczonych do mózgu informacji na temat teorii ewolucji i połączyła to z wcześniejszym zachowaniem dr Alreuny - może chodzi po prostu o dobór lepszych genów? Ci, którzy wygrają , będą mogli się z nią rozmnażać. Chcecie? - spojrzała na chłopaków.

Podczas generalskiej przemowy, Robin co i rusz zerkał to na beznamiętne oblicze autora ich nowego testu, to znów w malutkie pokryte parą, okno awionetki, przez które zresztą wyglądał wcześniej właściwie bez przerwy.
Gdy jednak odprawa dobiegła końca, a dwójka towarzyszących mu psioników zajęła się studiowaniem mapy, jak Nikolai, czy pełnym niekłamanego zainteresowania obserwowaniem wnętrza awionetki, jak Keiko, Robin opadł jakby bezsilnie w swój fotel i pochyliwszy się schował głowę w ramiona.
Z jego ust dochodziły tylko połowicznie zagłuszone przez warkot silników jęknięcia “to nie tak”, czy “dlaczego”.
Pierwszy raz uniósł głowę w połowie skierowanej do niego wypowiedzi Nikolaia. Dokładnie w momencie gdy Rosjanin wspomniał o zegarkach. Choć na jego policzkach żadnych śladów po łzach nie było widać, to znać było ich zalążki w jego oczach. Ale smutek nie był jedynym widocznym uczuciem jakie nim targało. Zaciętę w węziutką linię usta i drżące mięśnie policzkowe zdradzały wzbierający młodzieńczy gniew. Nim jednak zdąrzył odpowiedzieć, odezwała się Keiko. Parsknął kpiącym śmiechem w odpowiedzi na jej pytanie.
- Ale Wy jesteście głupi - powiedział kręcąc głową i pociągając nosem - Ratowanie świata? Zdobywanie trofeów? ONI mają w nosie i świat i nas i tę durną statuetkę. Są źli. Zabili Chińczyka. I nas też zabiją. Bo potraficie tylko słuchać co Wam karzą, albo drapać się po głowie i - tu wszedł w przedrzeźniający Keiko ton - zastanawiać się co łączy gawrona i sekretarzyk.
Zmierzył oboje złym spojrzeniem, które ostatecznie zogniskował na Rosjaninie. Nie rzekł jednak nic więcej jakby wyczekując odpowiedzi.
Nikolai był pod wrażeniem nagłego wybuch chłopaka. W ciszy upłyneło kilka sekund zanim wziął oddech. Rosjanin zdjął maskę odpowiedział.
- Też mi się to nie podoba. Ale w tym momencie oni mają przewagę. Nic nie wiemy o tym co jest poza Novum. Nie mamy pewności, że to co nam powiedzieli nie jest ściemą. Może świat jest normalny, - na chwilę przerwał. - A może poza Novum nie ma niczego. Myślisz, że mnie się to podoba, że wypuszczają nas gdzieś tam? Ale co mogę zrobić w tej chwili? Jesteśmy zagubieni, zdezorganizowani, a oni się nami bawią. Wiem to. I co zrobię? Wróci samolot i go uprowadzimy? Czym? Dostałem trzy pierdolone naboje do strzelby… TRZY! Dlatego właśnie gram w ich grę. Czekam. Zanim zasnąłem myślałem, że jestem wyjątkowy. Myślałem, że Novum jest naszymi największymi dobroczyńcami. A tu wczoraj dowiedziałem się, że większość dzieciaków zginęła. Ja miałem zwykłe szczęście, którego na pewno nie zawdzięczam generałowi. Jedyna osoba, która w tym momencie wie więcej to twoja siostra i chcę, żeby się ze mną podzieliła tymi informacjami. Dlatego nie dopuszczę, żeby została w tym wąwozie na noc. Zgadzam się z Keiko, że to wszystko jest nielogiczne. Jak w jakimś Reality Show, gdzie zrzucają rozbitków na wyspę, a oni nominują swoich do odejścia. To wszystko jest posrane. Jedno co wiem, to że powinniśmy trzymać się razem, bo jeśli zaczniemy walczyć między sobą, to nie mamy żadnych szans. Dlatego dotrzemy do schroniska i tam zaczekamy na pozostałą ekipę. Mam tylko nadzieję, że Peter i Liam myślą podobnie jak ja, bo nie chciałbym, żeby nas ostrzelali. Jeśli nie macie nic do dodania to powinniśmy ruszać. Keiko, to nie jest czas do spekulowania na temat rozmnażania. Zajmij się proszę analizą taktyczną. Pewnie jesteś w tym dobra - po chwili ciszy Nikolai dodał - niewykluczone, że jesteśmy na podsłuchu.
Po tych słowach chłopak znowu założył maskę i ruszył pewnym krokiem w stronę ściany wąwozu.

*wszystkie dialogi z gdoc'a
 
Mi Raaz jest offline  
Stary 30-12-2014, 17:44   #55
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
A-team - post wspólny

Wyraz twarzy Robina wyraźnie tracił na zdecydowaniu z każdym słowem NIkolaia. Do momentu gdy młodszy psionik nawet spuścił spojrzenie na wzmiankę o obietnicy, że River nie spędzi tu nocy sama. Chwilę potem jednak zaciętość znów powróciła na jego oblicze.
- Czekaj! - zawołał do oddalających się pleców - Ja jeszcze nie skończyłem!

Rosjanin jednak najwyraźniej co miał do powiedzenia, powiedział i więcej czasu na rozmowę poświęcać nie zamierzał.
- Co za gburowaty typ… - mruknął więc tylko chłopak po czym ruszył w tym samym kierunku.
Zatrzymał się jednak i odwrócił do Keiko.
- Wydaje mi się, że powinnaś iść po środku. Wiesz. Tak jak Velma? Analiza taktyczna? Tak mi się wydaje...
Co rzekłszy zaczął się niezdarnie mocować z zapięciem przytrzymującym jego karabin snajperski na plecach.

Keiko nie obraziła się na słowa Robina, bo nie odczytała sarkazmu. Nic dziwnego, nigdy nie czytała. Założyła hełm i i maskę, karabin przewiesiła ukośnie przez pierś i teraz uwierał ją w łopatkę. Przez chwilę szukała analogi między gawronem i sekretarzykiem: kolor, są z natury, można coś włożyć do środka, ale dość szybko się znudziła.

Nikolai klął, nieładnie, ale powiedział coś, co przykuło uwagę Keiko: analiza taktyczna. Powtórzyła kilka razy, smakując słowa. Rozkład na składniki / czynniki, zarówno w znaczeniu materialnym jak i niematerialnym. Wyodrębnienie cech, właściwości, składników badanego przedmiotu lub zjawiska. Taktyka jest sztuką osiągania zwycięstwa (czy ogólniej: zamierzonych celów) w konkretnych warunkach. Przyjmuje się też, że taktyka dotyczy ograniczonej przestrzeni i czasu (rzędu doby).
- Hej, Nikolai! - zawołała. - Mam wymyśleć, jak pokonać zombie? Zostawmy je w spokoju i znajdźmy resztę dzieciaków!

Rosjanin był bardziej niż zadowolony z toku myślenia dziewczyny. Maska skrywała uśmiech na jego twarzy.
- Zgadzam się. Jeśli te stwory same nie wejdą nam w drogę, to nie ma sensu ich szukać. Ruszajmy dalej. Robin, czy możesz zerknąć przez lunetę w tamtym kierunku? - Nikolai wskazał wyciągnięta lewą ręką przestrzeń między ruinami. Powoli wraz z kolejnymi przebywanymi przez nich metrami ukazywały się kolejne ruiny, które miały oznaczenia na mapie.
- Zombie mogą być w którymś z tych budynków, a nie chcemy, żeby zaszły nas od tyłu, gdy pójdziemy dalej w stronę schroniska.

Robin, zapewne niezbyt profesjonalnie, bo i chwilę zajęło mu dopasowanie się z kołnierzem kombinezonu do kolby broni, chwycił karabin i spojrzał we wskazanym kierunku.
- Nikogo nie widzę… - powiedział. - Ten dalej to jakiś diabelski młyn.

Nikolai najchętniej posłałby chłopaka z karabinem wyborowym na szczyt diabelskiego młyna. Zamiast tego powiedział : - Dobrze. Idziemy dalej, ale co jakiś czas sprawdzaj teren. Ty pierwszy zobaczysz drugą grupę.

Miał świadomość, że nie dysponują żadnymi środkami łączności. Czuł się odpowiedzialny za swoją drużynę. Był najstarszy. Wiedział, że mają szansę jeśli będą działać razem. Tylko żeby działać razem, ktoś musi narzucić swoje zdanie, a inni muszą się podporządkować. Póki co wszystko szło po myśli Nikolaia. Czas leciał. Gdy do Rosjanina dotarło, że Liam może przeprowadzić dość dobry zwiad korzystając z cieni między budynkami, odruchowo zaczął iść jeszcze bliżej ściany. Strój dopasowywał się kolorami do szarego otoczenia. Nie był to fenomenalny kamuflaż, ale z kilkuset metrów zapewne było go widać nieco gorzej. Jeśli nie napotkają przeszkód to dotrą do schroniska za około czterdzieści minut. Chyba, że Nikolai źle rozczytał mapę. Teraz trzeba zadbać o morale zespołu.
- Keiko, o co chodziło ci z tym rozmnażaniem? Jesteś zazdrosna o panią doktor?
- Teoria ewolucji zakłada, ze przetrwają najlepiej przystosowani
- wyjaśniła Keiko. - Yao nie był zbyt dobrze dostosowany, skoro zginał. Logiczne wydaje się rozmnożenie nas, aby otrzymać więcej osób do zbawiana świata. Klonowanie też mógłby być ok, ale rozmnażając mamy szansę na udoskonalenie osobnika, A doktor flirtowała z wami. To pierwszy krok do rozmnażania, w każdym razie wg Hellivi - mimo dość szybkiego marszu Keiko nie wyglądała nawet na zdyszaną. - Zazdrosna? Nie, ja się nie chce rozmnażać. Yao już o to pytał.

Gdyby nie maska zasłaniająca twarz chłopaka, to Keiko ujrzałaby zdziwienie Rosjanina.
- Jak to pytał o to? Podszedł i zapytał, "hej porozmnażamy się"? Jakoś nie umiem sobie tego wyobrazić. A ta Hillivi? Znałaś ją zanim stała się zombie?
- Przyszli do mojego pokoju. Chcieli skorzystać z szybu wentylacyjnego. To było dziwne, bo przecież weszli drzwiami. Potem graliśmy w emocje, Yao się bał, ale na prawdę, chciałam zabrać jego strach. A Hillevi powiedziała, że on jest jej i mam z nim nie flirtować. Yao mówił, ze flirtuje się wtedy, jak ktoś się chce rozmnażać.
– połączyła fakty. – Pytałeś, czy jestem zazdrosna o doktor. Ale to Hillevi była zazdrosna o Yao. Nie rozumiem, czemu. Yao pytał, czy się chcę rozmnażać, ale potem. Całowaliśmy się też potem. Hillevi już nie było. – zastanowiła się. – Wszystkie zombie będą takie jak Hillevi? Zazdrosne?

- A nie była czasem zazdrosna
- wtrącił idący z tyłu Robin, który właśnie nadgonił ich po sprawdzeniu przez lunetę okolicy - jeszcze zanim zrobili z niej zombiaka? Zresztą to bez sensu. Alreuna jest n o r m a l n a. A normalni nie chcą się z nami rozmnażać. Nie wysłaliby nas tu. I nie zmienialiby w zombiaki. Przecież teoria ewolucji dotyczy gatunku, a nie szóstki osób. No i co Was tak z tym rozmnażaniem nagle???
- A po co innego by nas tu posłali?
– zdziwiła się Keiko. Robin był dziwny, nie rozumiał oczywistości. - Szukają najlepszych genów.

- Mając sześć samochodzików bawisz sie wszystkimi. Aż Ci się znudzą. Nie interesuje Cię, który jest najlepszy
. – odpowiedział Robin, kompletnie bez sensu, zdaniem Keiko.
- A jeśli samochodzików jest więcej? Jeśli wzbudzili naszą grupę, bo łatwiej kontrolować mniej osób? – zastanawiał się Nikolai - Zobaczcie takiego Liama. Nikt nic o nim wcześniej nie mówił, a tu nagle w czasie zajęć behawioralnych pojawia się w pokoju. Jak myślicie jest podstawiony?
- Gdzie macie samochodziki?
- zainteresowała się Keiko i obejrzała dokładnie chłopaków, ale nic nie było widać. Poza bronią, oczywiście. - Właściwie, to wolę samochodziki niż lalki.
- Keiko, wiesz co to jest przenośnia?
- Oczywiście
- odpowiedziała . - Mam fotograficzną pamięć. Figura stylistyczna występująca zwykle w poezji, oparta na skojarzeniu dwóch zjawisk i przeniesieniu nazwy jednego zjawiska na drugie. - wyrecytowała. - A co? To chyba nie jest dobry czas na poezję.. mamy unikać zombie, pamiętasz? - spojrzała na Nikolaia z czymś na kształt troski.

- Nie wierzę, że na nią zagłosowałem - stwierdził Robin ponownie się zatrzymując i spoglądając przez lunetę.
- Jesteś na coś chora? To znaczy wiesz, wydajesz się mądrzejsza od nas, a jednak - Rosjanin szukał słów - czegoś ci brakuje. Nigdy nie spotkałem kogoś takiego.
- Oczywiście że nie spotkałeś, bo jestem wyjątkowa
- brzmiało to jak stwierdzenie faktu, bez cienia chełpliwości czy wywyższania się. Zastanowiła się. - Hmm.. Czego mi brakuje.. galaretkę bym zjadła. Lubię galaretkę. Nie, nie jestem chora, miło, ze pytasz. - przypomniała sobie o zasadzie wzajemności - A ty?
- Dziękuję, czuję się dobrze
- opowiedział chłopak. Jednak tym razem postanowił sprawdzić podejrzenia co do dziewczyny. - Keiko, nie sądzisz, że dzisiejsza pogoda jest pod psem?

Keiko rozejrzała się dookoła. W jej ruchach można było zauważyć pewną nerwowość.
- Jest pochmurno, dość ciepło, nie pada. Psów nie widzę. Ty widzisz? Niektóre gryzą.. jak zombie. Trzeba być ostrożnym.
- Pogoda pod psem to przenośnia. Określa pochmurną i brzydką pogodę. Jest to taka przenośnia nie zastosowana w poezji
– Rosjanin przerwał na chwilę - no bo nikt tu wiersza nie opowiada. Samochodziki też były przenośnią. Określały nas, bo jest nas sześcioro. Dziwne, że nie wychwytujesz takich rzeczy. Robin wydaje się młodszy i sobie z tym radzi. A ile wynosi szesnaście do kwadratu?
- 256
- opowiedziała Keiko natychmiast. - A do sześcianu to 4096. Ale najlepsza jest silnia - wyraźnie się ożywiła. - 20922789888000. Lubisz liczby? Układają się obok siebie, równo, i zawsze wiadomo, jak. Nie potrzeba żadnych.. przenośni, wszystko jest po prostu. To jest na prawdę super.

Nikolai nieco się zasmucił. Nie wiedział nic o zespole Aspergera ani podobnych schorzeniach. Nawet nie znał tych pojęć, bo wykraczało to poza zakres "kursów we śnie". Podświadomie wiedział, że z dziewczyną jest coś nie tak. Miał nadzieję, że nie będzie to przeszkodą w ich dalszych działaniach. Z drugiej strony Keiko wystarczyło podać logiczne argumenty i nie było problemu z przekonaniem jej do różnych działań. Potwierdzało to zdarzenie z wyprowadzeniem jej z sali w czasie alarmu. Im lepiej się poznają, tym będą skuteczniejsi. Postanowił kontynuować rozmowę.
- Niestety ludzie nie są tak prości jak liczby. Musisz o tym pamiętać. Musisz też pamiętać, że ludzie często stosują nawiązania, przenośnie i inne nie dosłowne formy komunikacji. Poza słowami są takie rzeczy jak dotyk, gest, spojrzenie. Mówiłaś, że z Yao się całowaliście. Co czułaś? I co to znaczy "zabrać jego strach"? Możesz spowodować, że nie będziemy się bać?
- Tak, Ana też mówiła tak jak ty. Znałeś ją? Że ludzie są inni niż liczby. To głupie, jakby byli jak liczby, to by było łatwo ich zrozumieć. Tak jest trudno.
- zamilkła na chwilę, zastawiając się, jak wytłumaczyć “zabieranie strachu”. Jak wytłumaczyć coś, co jest równie oczywiste jak oddychanie? Przenośnia… - Pomyśl, że strach i każda inna emocja to galaretka. Albo samochodzik. Mogę ci ją dać - to bardzo łatwe - albo zabrać. To trudniejsze, ale też potrafię. Ana twierdziła, ze zwykle ludzie tego nie potrafią. Dlatego jestem wyjątkowa. - spojrzała na Nikolaia. Zasada wzajemności. - Też jesteś wyjątkowy?

W głowie chłopaka nie mieściło się jak można komuś zabrać strach. Chociaż z drugiej strony jego zdolności też zaprzeczały nauce. To co robił było niemożliwe z punktu widzenia fizyki. Na szczęście dużo łatwiej było mu wyjaśnić jego zdolności.
- Tak. Wszyscy jesteśmy wyjątkowi. Ja, River, jej brat - wskazał na podążającego tuż za nimi Robina - Liam, Peter. Yao był wyjątkowy. O ile dobrze rozumiem, jeśli spotkamy zombie, a ja będę się ich bał, to możesz zabrać mój strach ode mnie i dać go zombie?
Pokiwała głową i dodała: - Najłatwiej mi dać to, co sama czuję. Dlatego tyle ćwiczyliśmy, żebym wiedziała, co jest co. To strasznie trudno rozpoznać. Ale sporo poznałam i mam je teraz schowane, mogę do każdego rzucić.
- Super. Może się nam to bardzo przydać gdybyśmy jednak musieli walczyć. Co do mnie, to zabieram temperaturę. Mogę ją zabierać ze wszystkiego. Z ludzi, z przedmiotów, z wody, z powietrza. Tyle, że jej nigdzie nie mam po tym jak ją zabiorę. Nie mogę dać czemuś temperatury. Robin, a ty dlaczego jesteś wyjątkowy?
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 08-01-2015 o 21:10. Powód: dorzucenie kawałka
kanna jest offline  
Stary 07-01-2015, 14:08   #56
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- Nie zabieram i nie rozdaję samochodzików - odparł Robin parskając już nie pierwszy raz kpiną i odkładając karabin od oczu - To nie takie proste cokolwiek przez to cholerstwo zobaczyć… Ale nadal nic… Może postanowili siedzieć w miejscu i nie szukać oscara... Ani im nie zabieram temperatury.
Przez krótką chwilę zdawało się, że skończył odpowiedź.
- Ale umiem dać czas. Umiem go złapać w jakimś miejscu w przestrzeni i rozciągnąć. Jak gumkę recepturkę. Nawet do granicy bólu.
Wzruszył ramionami i nadął usta nieco dumnie i chełpliwie.
- Sami widzicie. Nasze moce nie są… zrównoważone.
- A Twoja siostra? Też rozciąga czas? I jak trafiliście do projektu. Ty Keiko mówiłaś o jakiejś Anie, ona też manipuluje uczuciami? Gdzie teraz jest? -
Nikolai chciał dowiedzieć się jak najwięcej o swojej drużynie.
Młodszy chłopak wzruszył ramionami.
- River gdy chce to jest poza czasem. To trochę tak jakby wydarzenia z ostatnich 5 minut przeżywała w jednej chwili. Czasem trwa to dłużej. Czasem nad tym nie panuje. Gubi się. Nie może znaleźć "teraz". Ale zawsze w końcu wraca. Podczas jednego ze "spacerków" poznała tu takiego chłopaka, Atola. On też nie ufa normalnym. Ale nas chciał zabić. Z jej słów powstaje mi obraz, który niewiele się różni od generała. Ale ona mu ufa. Jak zawsze lekkomyślna.
Nikolai z każdą chwilą bardziej lubił Robina. Nieufność wobec obcych była bardzo słuszna w sytuacji, w której się znaleźli. Zapał do walki też mógł być bardzo przydatny. Zwłaszcza gdy w głowie była perspektywa nocy w wąwozie pełnym zombie. Moce drużyny też były całkiem ciekawe. Rozciąganie czasu mogło być nieocenione w walce, ale z kolei zdolność małej azjatki dawała perspektywy uniknięcia nawet najtrudniejszych walk. Na rozmowach w drodze zeszła im prawie godzina, choć Nikolai nie był pewien, bo nie miał żadnego zegarka. Zbliżali się do budynku wyglądającego jak kasy. W przeciwieństwie do dotychczas obserwowanych z daleka budynków ten praktycznie stał na środku trasy, którą Rosjanin prowadził swoją drużynę.
- Sprawdzę ten budynek, wy idźcie tędy, ale się nie śpieszcie, a ja obejdę go z drugiej strony.
Swoje słowa popierał podpatrzonymi dawno temu na filmach akcji gestami. W połączeniu z kamuflującym się kombinezonem sprawiał wrażenie doświadczonego komandosa. Niestety tylko wrażenie.
Robin tymczasem wyjątkowo długo przyglądał się zostawionemu za plecami szkieletowi diabelskiego młyna. Odstawiał lunetę od oka to znów na powrót przykładał. W końcu pokręcił głową i stwierdził cicho.
- Zdawało mi się.
Nikolai wycelował ze strzelby przed siebie i ruszył na obchód budynku. Jednak kasy okazały się całkowicie opuszczone, więc drużyna ruszyła sprawnie w stronę schroniska. Gdy do niego dotarli zbierało się na deszcz, a w oddali było słychać pierwsze grzmoty. Po raz kolejny nie oglądając się na współtowarzyszy wszedł do środka, żeby sprawdzić czy schronisko jest bezpieczne. Oczom chłopaka ukazał się zrujnowany hol. Rosjanin nigdy nie był w schronisku, ale pomieszczenie kojarzyło się z tanim moskiewskim motelem. Blat lady, za którą kiedyś ktoś z obsługi hotelowej przyjmował gości nadal stał na swoim miejscu. Był to mebel, który chyba jako jedyny znajdował się na swoim miejscu, choć blat złamany na pół raczej wykluczał jego dalsze użycie. W pomieszczeniu były jeszcze pozostałości foteli. Chyba były dwa. Może więcej, bo tylko jeden z nich nadal miał kształt fotela. Pozostałe były połamane, a ich kawałki leżały wymieszane z kawałkami gruzu. Nikolai zidentyfikował je tylko po staroświeckich czerwonych obiciach, identycznych jak na kompletnym modelu. Do pomieszczenia prowadziły cztery drogi. Drzwi wejściowe, których próg przekroczył przed chwilą. Schody na piętro, najprawdopodobniej do innych pokojów. Ciemny korytarz z prawej, zapewne dolna część schroniska. Były też zamknięte drzwi. Rosjanin nie sprawdzał, czy są jakoś zaryglowane lub zakluczone. Były za ladą, więc prawdopodobnie prowadziły do części dla pracowników.
- Keiko, Rob. Chyba czysto, możecie wchodzić. - zawołał w stronę towarzyszy. Przydałoby się, gdyby ktoś pilnował jego pleców. Przydałoby się również, żeby Robin obserwował, czy ktoś się nie zbliża do budynku ich śladem. Jednak mając do wyboru te dwie opcje Nikolai wolał, żeby Robin i Keiko się nie rozdzielali. Jednak nie czekając na towarzyszy ruszył na dalszy rekonesans. Jeśli w budynku były zombie, to musieli uważać. Jeszcze jeden rzut okiem na hol i szybka decyzja. Dotknął hełmu, żeby włączyć noktowizor i ruszył w stronę ciemnego korytarza. Wiedział, że jeśli ktoś miałby go zaatakować z innych stron, to albo narobi hałasu przechodząc przez drzwi, albo schodząc ze schodów. Albo natknie się na towarzyszy Rosjanina, którzy weszli właśnie do budynku.
Robin z pewną ulgą powitał nad głową sufit. Z pewną zaskakująca ulgą. Jakby nagle zdając sobie sprawę, że rozdzielenie z River, oraz sytuacja w jakiej postawiło ich Novum wcale nie były jedynymi czynnikami, które sprawiły, że mimo super sprzętu w jaki go odziano, czuł się w tym górskim krajobrazie słabym, małym i oszukanym chłopcem. Sufit bowiem uświadomił mu fakt, z którego do tej pory sobie sprawy nie zdawał. Nie pamiętał kiedy ostatnio opuszczał otwarte pomieszczenia na tak długo...
Wyjrzał raz jeszcze za siebie przez drzwi by zlustrować przez lunetę karabinu okolicę schroniska, po czym założył go na plecy. Gdy Nikolai zniknął w ciemności korytarza, starszy z Abernathy’ich skierował się w stronę smutnych resztek lady recepcji. Jakoś tak kojarzyły mu się z miejscem gdzie mogą znajdować się na przykład klucze…
Pęknięty blat już na pierwszy rzut oka nie mógł zawierać niczego ciekawego. Pokryty rdzą dzwonek, coś co chyba kiedyś było lampką i masa próchna. Z tyłu jednak pod ścianą było to czego Robin szukał. Szafka z kluczami pokojowymi. Gwoździe na których ją zawieszono musiały już dawno temu nie sprostać próbom czasu i środowiska. Całość leżała rozbita na podłodze. Robin nie wiele myśląc pochylił się nad ladą by sięgnąć do szafki i… usłyszał cichy dźwięk. Charakterystyczny dla zbyt łapczywego jedzenia. Usłyszał jednak zbyt późno by się wycofać, bo źródło dźwięku znalazło się już w jego polu widzenia. Starsza od niego dziewczynka. A w zasadzie młodsza już, ale starsza od niego samego, którego nadal miał w pamięci. Siedziała samotnie skulona w kuckach i z niezdrowym zapałem cmoktała olbrzymią, do połowy obgryzioną kość. Z jej czoła zdarto płat skóry, w miejscu którego ziała teraz krwawa tkanka mięśni twarzy...
Znieruchomiał w pierwszym odruchu błagając w myślach los by stwór go nie spostrzegł. Ciamkanie jednak gwałtownie ustało, a dziewczynka uniosła w jego kierunku swoje oblicze.


Wystraszony krzyknął i odskoczył do tyłu chwytając za majtający mu się do tej pory karabin szturmowy wycelowując go w kierunku lady.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 26-01-2015, 21:21   #57
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Nikolai wszedł do korytarza z włączonym noktowizorem. Na początku korytarza powitały go po prawej uchylone drzwi toalety. W pomieszczeniu zobaczył zbite lustro, urwana umywalka, pęknięty pisuar oraz zatkana od dłuższego czasu muszla klozetowa. Naprzeciw toalet znajdował się prysznic. W pomieszczeniu była umywalka oraz dwie murowane kabiny prysznicowe. W jednej zasłona była oderwana, w drugiej nie było jej w ogóle. W pomieszczeniu było też małe okienko, które z powodu noktowizora dawało potężny słup zielonego światła wpadający do pomieszczenia. Kolejne trzy pokoje prawdopodobnie były sypialniami. Popękane ściany, grzyb pod tapetą. Gruz na podłodze. W żadnym z pomieszczeń nie było obiecanych butelek z wodą. Nigdzie nie chowały się też zombie. Rosjanin w pomieszczeniach mrużył oczy. Średniej wielkości okna powodowały, że w pokoikach panował półmrok. Jednak półmrok w połączeniu z noktowizorem raził po oczach. Nikolai z ulgą przyjął mrok korytarza. Ostatnie drzwi mogły być kolejnym pokojem, albo magazynem. Nie ustąpiły po naciśnięciu klamki. Chłopak położył na nich dłoń. Były równie słabe jak pozostałe. Powinny z łatwością ustąpić pod naporem jego topora. Odsunął się oceniając szerokość korytarza. Nie był on przesadnie duży, jednak miejsca było dość, żeby zrobić solidny zamach toporem.
-Później się tym zajmę.- Nikolai postanowił wrócić do holu, gdy nagle usłyszał krzyk Robina. Ruszył szybkim krokiem i przygotował strzelbę do strzału. Nie wiedział czego może się spodziewać.

Keiko usłyszała krzyk Robina.
Spojrzała - tak, to zdecydowanie musiało być zombie. Przekrzywiła nieco głowe, aby dokladniej przyjrzeć się żywej-niezywej dziewczynce. Jadła.
Cii - syknęła do Robina. - nie przeszkadzaj jej, widzisz, że je. Chodź, wyjdziemy stąd.

Dziewczynka jednak już go zauwazyła. Zaczęła intensywnie poruszać noskiem węsząc niby zwierze. Odłożyła dotychczasowy posiłek i spojrzała na Robina z uwielbieniem.
Pachniesz... brzuszek... burczy...
Nim ktokolwiek mrugnął powieką - potwór wskoczył na ladę i po szybkich oględzinach pomieszczenia, odbił się w kierunku Robina niczym małpka.
Keiko też była szybka. Zresztą - myśl jest zawsze szybsza niż ruch. Przywołała wspomnienie błogości, jaka obejmuje najedzone, już lekko senne dziecko. Pełen brzuszek. Ciężkie powieki. Ciepło. Spać. Spać. Posłała je w kierunku zombie.
Dziewczynka akurat wylądowała na ciele zdębiałego Robina, przewracając się razem z nim. Ładunek Kieiko trafił jednak mimo to. Zombie już miała zatopić zęby w ciele swojej ofiary, gdy nagle... jej mięśnie zwiotczały, a ona sama ograniczyła się do sennego ciamkania skóry psionika.

Nikolai wbiegł z korytarza po prawej stronie holu. Niestety zapomniał wyłączyć noktowizor. Na kilka sekund był całkowicie oślepiony. Opuścił broń i prawą dłonią wyłączył noktowizor. Nadal widział tylko białe światło. Po kilku sekundach widział już trzy kontury sylwetek. Wycelował strzelbę przed siebie. Wiedział, że coś jest nie tak. W pomieszczeniu zapewne byli jego towarzysze, ale nie widział kto jeszcze. I co gorsza nie widział który z cieni jest sojusznikiem, a który wrogiem. Bo po co Robin miałby krzyczeć, gdyby nie było tam wroga? Skupił się na wyczuciu temperatury trzech postaci.
Czuł Keiko... czuł Robina, ale... nikogo więcej.

Robin z jakiegoś powodu leżał na podłodze. Przed oczami Nikolaia blask zastępowały krążące plamki. Obraz był wyraźniejszy z każdą sekundą. Coś, czego jeszcze nie potrafił zidentyfikować leżało na psioniku. Opuścił broń, wiedząc, że ewentualne strzały byłyby równie groźne dla jego kolegi co dla dziwnego cienia leżącego na nim. Rosjanin podszedł do Keiko i zapytał:
- Co się dzieje?

Keiko drgnęła, Nikolai pojawił się nagle. Oderwała wzrok do zombie śpiącej na Robinie i skupiła się na pytaniu. Nie było jasne. Jeśli brzmiało by ‘
“Co TU się dzieje” oznaczało by, ze pytającemu się coś nie podoba, Ale TU nie było.
-Co się dzieje - powtórzyła i odpowiedziała, uznając, ze Nikolai z jakiegoś powodu nie widzi przez maskę. - Robin leży na ziemi, a na nim leży zombie. Dziewczynka-zombie. - objaśniła.

- Robin, możesz ją z siebie zdjąć? Co z nią jest? Ona śpi? Uśpiliście ją?- powiedział zaskoczony Morozov.
-Spi - potwierdziła Keiko. - Była głodna i chciała zjeśc Robina, pachniał lepiej niż kość. Uśpiłam ją.
Podeszła do zombie i delikatnie zsunęła ją z Robina. Przerażony chłopak odetchnął z ulgą łapiąc po chwili kilka głośnych oddechów i pośpiesznie ścierając ze skóry ślinę potwora.

- Wstań, idziemy, zanim się obudzi.
Tego ani mówić, ani tym bardziej powtarzać, Robinowi nie było trzeba. Wyswobodzony z okropnej bliskości tej strasznej istoty, zerwał się na równe nogi i otrząsnął jakby strzepując z siebie chmarę obłażących go robaków.
- Keiko, my musimy ją zabić. Musimy odciąć jej głowę, jak tej białowłosej w bazie. - Rosjanin cały czas celował w zombie-dziecko, które najwyraźniej smacznie spało.
- Nie - Keiko potrząsnęła głową. - Idziemy. Nie hałasuj.
- Zgłupiałaś, Keiko??! - naskoczył na nią Robin podnosząc głos - To przecież ludojadka! A jak się potem obudzi i będzie chciała zjeść River, Liama i Petera? Musimy ją związać. Albo zamknąć gdzieś…
-Nie zgłupiałam - odpowiedziała Keiko, przeanalizowawszy (na szybko, oczywiście) swoje możlwości umysłowe. Zasada wzajemności. - A ty?
- Co ja? Ja zgłupiałem?? - wywrócił oczami teatralnie po czym bezradnie opuścił ramiona i pokiwał głową - Chyba tak. Skoro nienarażanie tamtych na zjedzenie przez zombi ma tego dowodzić, to niech Ci będzie - zgłupiałem. Ale nie wyjdziemy stąd. Trzeba to coś… nie wiem… trzeba unieszkodliwić jakoś.
- Spi bardzo mocno - usmiechnęła się Keiko, wyraźnie z siebie zadowolona. - Rzucanie senności wychodzi mi bardzo dobrze.
Dziewczynka zombie poruszyła się, marszcząc brwi, jakby zaraz miała się zbudzić. Kiedy jednak wstrzymali oddechy i umilkli - ponownie się rozluźniła i zachrapała.
- Ja to zrobię. Odsuńcie się - Rosjanin mówił szeptem. Odwiesił karabin na ramieniu i zaczął sięgać topór niesiony dotychczas na plecach.
-Nie wolno! — zaprotestowała Keiko. Była tak zdenerwowana, że aż się trzęsła. - Nie wolno! Nie wolno robić innym takich rzeczy bez pytania!

Powyższy tekst powstał z udziałem Marrrta, kanny oraz Miry
 

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 26-01-2015 o 21:25.
Mi Raaz jest offline  
Stary 28-01-2015, 00:27   #58
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację


Liam przez chwilę patrzył na odlatującą awionetkę. Generał nie był uprzejmy. Prawdę mówiąc był tak bardzo niegrzeczny, że psionik cienia zaczął zastanawiać się czy ktoś kiedyś mówił mu jak należy się zachowywać. Bo doktor Tess mówiła.

- No to nas urządzili - westchnął Peter, nakładając na twarz maskę.

- Omówmy wszystko w drodze. Nie ma co stać w miejscu - wzruszył ramionami Liam. Stanie w miejscu nie miało sensu. W sumie to marsz zgodnie z poleceniem generała też go nie miał, ale jakby to "nic" generała było trochę mniej nicowate niż "nic" towarzyszące staniu w miejscu.

- Nie wiem jak wy, ale mnie nie podoba się ta rywalizacja. Co wy na to, żeby przynieść tą statuetkę wspólnie, dwiema grupami? Wspólnie mamy większą szansę na przeżycie w nocy niż jedną grupą. W sumie mnie to nawet może być wszystko jedno czy zostanę, czy wrócę. Noc nie krzywdzi swoich dzieci - dodał z przekonaniem w głosie.

- Poza tym najlepiej by było, gdybyśmy do środka wchodzili po jednej osobie, a trzecia na zewnątrz. To taka… a… asekuracja. No bo tak, idziemy do 20. Tutaj. Tam możemy wziąć dwa bukłaki i zostawić wiadomość co zamierzamy, a potem odwiedzać domy tu: 13 i 14, 9 i 10, 11 i 12, 6 i 7, 4 i 5, a na końcu 3. Co wy na to? - zapytał przekazując pozostałym swój pomysł.

- Jestem za. - potwierdził Peter - Mogę iść przodem, ty i... - spojrzał na dziewczynę - Ta mała mnie osłaniajcie. Tylko idźmy przy zboczu. Te szumowiny z drugiego teamu mogą zrobić na nas zasadzkę przy drodze. A jeśli my pierwsi będziemy w 20-stce, to my... możemy zostawić im jakiś prezent. - blondyn zachichotał.

River przyglądała się im zupełnie nieobecnym wzrokiem. Obejmowała się dłońmi, jakby było jej zimno, choć przecież kombinezony doskonale trzymały temperaturę. Widać było, że jest kompletnie zagubiona i raczej nie słuchała rozmowy chłopców. Skupiła na nich wzrok dopiero wtedy, gdy nastała kompletna cisza i zorientowała się, że obaj patrzą na nią wyczekująco.
- Ja… ja… - próbowała powstrzymać lekkie drżenie ust, ale słabo jej to wyszło. Zupełnie nie przypominała teraz tej wojowniczki, która ucięła głowę dziewczynie-zombie - Dlaczego rozdzielili mnie i Robina? - zapytała w końcu, rozpaczliwie rozglądając się wokół.

- Nie wiem. Może… Może chcieli zobaczyć co wyjdzie jak tak zrobią? - odpowiedział Liam uśmiechając się lekko zza maski. Choć i tak nie było tego widać, a następnie skinął głową Peterowi.

- Dobra, to zróbmy tak. Przy tym numerze dwudziestym zmienimy co trzeba. To co? Idziemy? Nie będzie ci przeszkadzało jak będę trzymał się cieni? - Liam ponownie zwrócił się do River.

- Ja… nie chcę rywalizować z Robinem. Nie będę z nim walczyć, jeśli się spotkamy. - nagła złość była słyszalna w głosie dziewczyny i widoczna w jej postawie - Nie będą mnie traktowali jak muchy w słoiku i rozdzielać z bratem tylko po to, żeby sprawdzić jak się zachowam. - odetchnęła głęboko - Chodźmy już. Liam, trzymaj się cieni, ale pokazuj mi się od czasu do czasu. Muszę wiedzieć, że nie zniknąłeś gdzieś po drodze. - umilkła na chwilę, zastanawiając się, po czym odwróciła się w stronę Petera - Nie jestem “ta mała” tylko River i wyjaśnij mi, co za niespodziankę zamierzasz zostawić drugiej grupie?

- A ja nie chcę i nie będę rywalizował z nikim - wzruszył ramionami Liam. Zapamiętał, iż psionik imieniem Robin jest bratem River, po czym skrywając się w cieniu ruszył za Peterem, który nic nie powiedział.

Chłopak najwyraźniej nie miał nic przeciwko rywalizacji, a może po prostu nie czuł się związany z pozostałymi psionikami?
Czas mijał, a oni szli przed siebie. Ziemia była nierówna, wszędzie walały się odłamki dawnych konstrukcji, dlatego trójka, wchodząca teraz w skład tzw. teamu B musiała uważać by nie upaść lub - o zgrozo - coś sobie złamać na wystających krawędziach blach i dawnych rusztowań.
Wtem zagrzmiało, niebo robiło się coraz ciemniejsze, zwiastując nadejście burzy. Przyspieszyli.
Nietrudno było zgadnąć skąd pochodziły te odłamki. Przed psionikami wyłaniał się kształt wielkiego koła młyńskiego, czy raczej jego ocalałej połowy. Mieli go wyminąć, by jak najszybciej dotrzeć do schroniska... Lecz nagle Peter przystanął. Nasłuchiwał. Po chwili pozostali również TO usłyszeli. Wiatr, który wiał coraz mocniej, niósł ze sobą zawodzenie. Głos brzmiał ludzko i chyba nawet był męski. Choć ciężko było jednoznacznie to stwierdzić, River przywodził on na myśl Robina. Może jej brat był tam? Może nawet miał kłopoty?
Gdyby ktoś mógł teraz zobaczyć twarz River, dostrzegłby na niej przerażenie. Ale tylko przez chwilę. Strach o brata przerodził się w determinację, całe jej ciało obróciło się w stronę resztek diabelskiego młyna, dłonie zacisnęły się w piąstki, ramiona uniosły się i opadły w głębokim westchnieniu. Kiedy się odezwała, głos miała spokojny i pewny.

- Musimy to sprawdzić. To może być jeden z nas i brzmi to tak, jakby miał kłopoty. - oznajmiła, biorąc do ręki swój kij i wskazując jego końcówką kierunek, skąd jej zdaniem dochodziło zawodzenie - Zaraz będzie burza, więc musimy się pospieszyć.

- To teraz ja pójdę przodem - powiedział Liam nadal ukrywając się w cieniu, po czym ruszył w kierunku młyna idąc terenem najkorzystniejszym dla siebie.

- Kurwa... - warknął Peter, ale nie protestował. Tylko wysunął się przed River, jakby pragnąc ją ochronić.
Głos umilkł, ale gdy zbliżyli się na odległość niespełna 30m do młyna, znów go usłyszeli - cichutkie kwilenie dochodzące z punktu biletowego diabelskiego młyna, a raczej jego pozostałości. Liam ostrożnie wysunął się na zwiad. Pozostali byli w gotowości. Cienisty psionik mógł być w miarę spokojny, w okolicy było mnóstwo rzeczy, które rzucały cień. Mimo to czuł jak jego serce łomocze. Zajrzał do ruiny budynku i... zobaczył dziewczynkę ubraną w strój królewny, która pochylała się nad kawałkiem lustra - zombie dziewczynkę.




Liam zaciskając zęby wycofał się po cichu będąc przekonanym, że nic tu po nich. Definitywnie stwierdził, że nie był to nikt z jego nowych znajomych, a wolał unikać zombie.
Trzeba było obejść teren i kierować się prosto na budynek z numerem 20, o czym miał zamiar powiadomić River i Petera.

- No i co to, kurwa, było? - powitał go Peter, który najwyraźniej uznawał przeklinanie za atrybut dorosłości.

Liam pokręcił głową dając znak, że to nikt od nich.
- Jakaś dziewczynka. Zombie. Obejdźmy - powiedział cicho, po czym ponownie wycofał się w cień ruszając w kierunku domu z wodą.

- Zgłupiłeś? Chcesz mieć zombiaka za plecami? - zaprotestował Peter - Musimy ją rozwalić. Mamy przewagę.

- To spróbuj wybić wszystkie. Powodzenia. Ja idę dalej - odparł cicho psionik cienia. Dlatego właśnie chciał iść sam.

River spojrzała na Liama i skinęła głową, popierając jego decyzję.
- Skąd wiesz, że to nie jest pułapka? Że jeśli zaatakujesz tę... dziewczynkę… - musiała wziąć głęboki oddech, nim mogła mówić dalej. Trudno jej się było pogodzić z tym, że dzieci też były zombiakami - ...nie wyskoczy Ci na plecy pozostała czwórka? Bo podobno kręci się ich tu pięcioro? Nie jesteśmy na polowaniu. - pokręciła głową. Czuła przemożną niechęć do agresywnych działań przynajmniej dopóki nie dojdzie do zagrożenia życia - Poza tym musimy się spieszyć, pogoda się psuje.

Peter spojrzał na nią ponuro. Już wydawało się, że odmówi, że wyzwie ją od najgorszych, ale... chyba miał słabość do dziewczyn. A może tylko do River. Skinął posłusznie głową.
Szli w milczeniu, trzymając się ściany zbocza. Pragnienie powoli stawało się odczuwalne, a świadomość, że nie mają nic do picia tylko je pogłębiała. Nad nimi znów zagrzmiało. Deszcz mógł spaść lada moment. Na szczęście budynek schroniska znajdował się stosunkowo blisko - jakieś pół kilometra i byli u celu. Gdzie była druga grupa? River z niepokojem wypatrywała brata.
Liam właśnie miał ruszyć na zwiad, kiedy usłyszał z tyłu chrzęst, jakby coś pękło, a potem soczyste przekleństwo Petera.

- KUUUURRRRWA MAĆ!

Chłopak jęknął boleśnie. Okazało się, że kratka ściekowa, na której nieopatrznie stanął pękła i jego noga wpadła do otworu aż do połowy uda. Niestety, stało się to tak nieszczęśliwie, że resztki kraty poharatały nogę i zakleszczyły ją wraz z kawałkami gruzu, który wypełnił szczeliny.

- Kurwa... Nie czuję stopy... boli mnie kolano, ale nie czuję stopy. Kurwa... nie zostawiajcie mnie tylko! Pomóżcie mi, to pewnie tylko szok... zaraz będę ją czuł... zaraz...
W głosie Petera narastała panika.

Liam przez dłuższą chwilę po prostu parzył na towarzysza z patologiczną ciekawością wpatrując się w sposób, w jaki pręt wbił się w ciało kolegi. Tego jeszcze nigdy nie widział. Nie na żywo.
Cieszył się, że jego twarz skryta była pod maską. Minę musiał mieć nietęgą.

- Możesz coś zrobić? Masz jakąś… nie wiem… supersiłę czy coś? - zwrócił się do River.

- Nie - dziewczyna pokręciła przecząco głową podchodząc bliżej i przyglądając się z powątpiewaniem zakleszczonej nodze - Trzeba Cię jakoś uwolnić. I pewnie usztywnić nogę… używając dźwigni powinniśmy dać radę podważyć ten gruz… - mruknęła, w zamyśleniu przyglądając się “pułapce” więżącej Petera i delikatnie wodząc po niej dłonią. Po chwili kiwnęła głową do siebie i wyprostowała się, zdejmując z pleców swój kij.

- Liam… przytrzymaj Petera. - rzuciła, starannie umiejscawiając końcówkę prowizorycznej dźwigni w odpowiedniej szczelinie i wzięła głęboki oddech - Na trzy. Raz… dwa… trzyyyyyyy… - stęknęła. Nie była zbyt silna a gruz okazał się mocno zakleszczony, ale w końcu udało jej się odepchnąć pierwszy spory kawałek. Peter stęknął boleśnie i z pewnością straciłby równowagę i zapadł się głębiej, gdyby nie pomoc drugiego nastolatka. niestety, noga nadal była mocno zakleszczona i podobną operację trzeba było powtarzać kilka razy, nim wreszcie udało się uwolnić zranioną nogę. Peter został usadzony na najbliższym głazie a dziewczyna wspierając się ciężko na kiju, spojrzała pytająco na towarzyszy.

- Jak źle to wygląda? Peter, czujesz tę kostkę? - a po chwili namysłu dodała jeszcze - Jakie właściwie masz moce?

- Możesz chodzić? Chyba trzeba było coś zawiązać mocno nad raną… a może pod? Nie. Nad. Chyba. Tak, nad. Ale ja niczego nie mam. A wy? - zapytał Liam.

- Ja będę szedł cieniem. Na zwiad. Jakby coś było przed nami, to wam powiem. A jak nic nie mówię, to znaczy, że dobrze - pokiwał głową.

Peter śledził ich poczynania, wlepiając wzrok w River. Kiedy go uwolniono, wyglądał przez chwilę tak, jakby miał się rozpłakać. Po chwili jednak zebrał się w garść...
- Ja... nie czuję... moc do zwierząt... nic nie pomoże... umrzemy. - i z tym radosnym komentarzem na ustach osunął się bezwładnie na rumowisko - zemdlał.

- Dlatego chciałem iść sam - burknął Liam niezadowolony i pociągnął Petera za zdrową nogę, by wciągnąć go na duży kamień. Tak, żeby miał głowę do dołu i nogi do góry. Wydawało mu się, że tak trzeba było, żeby ktoś odzyskał przytomność, ale nigdy nie miał okazji tego sprawdzić. Wtedy też krew powinna wolniej uciekać. Miał nadzieję, że nieprzytomny chłopak obudzi się dość szybko.

Nic takiego jednak się nie stało. To wymagało zmiany przedstawionego przed chwilą pomysłu.
Przez moment pomyślał o tym, by River ciągnęła Petera, gdy on będzie robił zwiad, ale to mógł nie być najlepszy pomysł z dwóch powodów. Peter mógł być ciężki, więc River szłaby z nim wolno. Jakby jakiś zombiak zaatakował Liama, to pozostali będą zbyt daleko, żeby w razie potrzeby jakkolwiek pomóc.
Poza tym River była dziewczyną. Nie wypadało zostawiać jej niczego do dźwigania.

- No dobra... To weźmy go razem. Ja z jednej strony, a ty z drugiej. Jak będziemy niedaleko 20, to pójdę sprawdzić czy nic groźnego tam nie ma - powiedział Liam.

Budynek docelowy zbliżał się nieuchronnie. Choć nie szli już tak szybko, jak na początku, gdy wszyscy poruszali się o własnych siłach, to jednak z minuty na minutę widać było wyraźny postęp.
Psionik cienia rozglądał się dookoła, jakby trochę niespokojnie w obawie, że zostaną zauważeni. Jednak był to jedynie dyskomfort towarzyszący pozostawaniu na widoku w obliczu potencjalnego zagrożenia.
Spojrzał też w niebo. Deszcz był jego sprzymierzeńcem, ponieważ sprawiał, iż było ciemniej, zaś im ciemniej, tym bardziej pewnie mógł się czuć.

Gdy w końcu dotarli w okolice budynku oznaczonego na mapie numerem 20 Liam wysunął się spod trzymanego przed chwilą prawego ramienia nieprzytomnego towarzysza zostawiając go z River i schował się w cieniu. Aż uśmiechnął się szeroko czując się znacznie pewniej.

Kilkukrotnie odetchnął głęboko uspokajając się i optymalną dla niego trasą oraz tempem najciszej jak potrafił poszedł sprawdzić co znajduje się budynku dwudziestym.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 01-02-2015, 18:40   #59
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
A-team - post wspólny

- Przecież ona chciała zjeść Robina! - Rosjanin z trudem dawał radę szeptać, chciał to wykrzyczeć. - Z tego co wiem, to chyba go o to nie pytała, prawda? - W dłoniach chłopka znajdował się już topór i tylko dyskusja z Keiko powstrzymywała go przed egzekucją małej, śpiącej i nie wadzącej nikomu dziewczynki-zombie.

Robin przez chwilę wyglądał jakby chciał coś powiedzieć. Z jednej strony absolutnie ani myślał zostawiać tu śpiącą dziewczynkę zombie bez względu na to jakby mocno nie spała. Z drugiej jednak… tak głowę? Jak River wtedy? Jak generał Daio chciał?
Zamiast odezwać się jednak, odwrócił tylko głowę.

- Nie.. Nie wol... nie wolno - Azjatka potrząsała głową, coraz szybciej i szybciej. Zaczęła panikować - dlaczego oni nie rozumieli oczywistości? Dlaczego łamali podstawową zasadę?!- Zostaniemy ukarani. Ukarzą nas- powtórzyła, wyraźnie przerażona.
Nikolai nie mógł pozwolić na to, żeby drużyna, za którą odpowiada, zaczęła panikować. Nie mógł też zostawić za sobą żywego zombie, które mogło zagrażać im później, albo drugiej drużynie, która przyjdzie do tego budynku. Był w patowej sytuacji.
- Robin. Co ty o tym myślisz?

Chłopak na to pytanie ponownie odwrócił się do pozostałej dwójki i z zaskoczeniem spostrzegając, że zombi dziewczynka nadal żyje, a sytuacja jakby… wymaga jego interwencji, wyprostował się poważnie. I bez wątpienia nieco dumnie.
- O obcinaniu jej głowy? Oczywiście, że jestem temu przeciwny. To zakrawa na nonsens. I to okrutny nonsens. Mamy odrąbywać innym głowy dlatego, że generał Daio tego chce? A może to Novum ją zmieniło w zombiego na potrzebę tych całych ćwiczeń? Poza tym spójrz. Ona chrapie. Zombie… znaczy “ZOMBIE” nie chrapią przecież. Do tego nie śpią. I nie śnią.
Na dowód jakby czego, dziewczynka ponownie chrapnęła głośniej i zamruczała przez jakiś nad wyraz błogi sen.
- Ale rzeczywiście ponad wszelką wątpliwość jest niebezpieczna i nie możemy jej tu zostawić. Tu za ladą są klucze do pomieszczeń schroniska. Zamknijmy ją w jednym z pokoików.

- Możemy pozwolić sobie na takie ryzyko? - Nikolai spoglądał na Azjatkę. - Keiko, drzwi do pokojów są słabe. Sam bez problemu mogę takie rozbić. Zombie mogą być silniejsze od ludzi. Czy możemy podjąć takie ryzyko? Przecież druga drużyna nie będzie mogła jej uśpić. A co jeśli będąc w zamknięciu mała zacznie wzywać inne, większe Zombie? Istnieje takie prawdopodobieństwo. Oceń to Keiko. Przeanalizuj. Jeśli uznasz, że nie podejmujemy ryzyka dla naszego zdrowia i zdrowia drużyny w której jest River - gdy to mówił odwrócił się w stronę Robina - to osobiście zaniosę małą do któregoś z pokojów i ją tam zamknę. Jednak ja uważam, że powinna zginąć tu i teraz.
Po tych słowach Rosjanin zarzucił topór na prawe ramię.

Keiko myślała intensywnie, przenosząc spojrzenie z zombie, na drzwi, potem Nikolaia i Robina, potem znów na drzwi i śpiącą “dziewczynkę”. W końcu odezwała się:
- Nie możemy podjąć takiego ryzyka. Ona jest silniejsza i szybsza niż my. Ale nie możemy jej zabić. Nie wolno łamać podstawowej zasady. - wyglądała na zdezorientowaną. - Nie możemy podjąć ryzyka i nie wolno złamać zasady. Nie możemy. Nie wolno. Niemożemy. Niewolno. - mówiła coraz szybciej. - Niemożemy nie wolno. Niemożemyniewolno. niemożemyniewolno. - słowa wypływały z niej jak z zepsutego magnetofonu, który zaciął się i zbyt szybko odtwarza taśmę. Zaczęła się trząść – niemożemyniewolnoniemożemyniewolnoniemożemyniew olno.

- Boże, zepsułem ją. - Nikolai był zdezorientowany. Dopiero co znalazł (w swoim mniemaniu) genialny sposób na przekonanie Keiko do swoich racji. A tutaj nagle wszystkie jego plany wzięły w łeb. Dziewczyna zachowywała się jak komputer, który nie potrafi wybrać jednej opcji z pośród dostępnych. Chyba właśnie nagły wybuch Azjatki stanowił impuls do działania dla Rosjanina. Nikolai nie oglądając się na innych wzniósł topór w górę, a po chwili szerokim łukiem, opóścił go wprost na szyję leżącego zombie-dziecka. Nadszedł czas na wyeliminowanie jednej z opcji.

Plask!
Cięcie było czyste - podejrzanie czyste - jakby chłopak nie robił całe życie nic innego niż ścinaniem głów. Uderzenie było tak mocne, że wbiło ostrze topora w panele podłogowe i Morozov musiał się nieco natrudzić, by je wyrwać. Puste oczy, usadowione w odciętej głowie dziewczynki patrzyły na niego przy tej czynności, zupełnie pozbawione wyrazu.

Rosjanin patrzył w oczy martwego zombie. Nie czuł nic. To było dziwne. Myślał, że będzie przerażony. Że się rozpłacze. A tutaj nic. Ścięciu bezbronnej dziewczynki towarzyszyło tyle uczuć, co składaniu zabawek. Nie daje to żadnej radości, ale trzeba to zrobić. Dziewczynki. Nikolai po raz pierwszy pomyślał o zombie, jak o dziecku. Dziecku troszkę młodszym od niego. Od małego dziewięcioletniego chłopca.
- Keiko - Nikolai przełknął ślinę. Chyba jednak coś czuł, bo mówienie nie przychodziło mu łatwo. - Keiko, musiałem to zrobić. Żebyśmy byli bezpieczni. Żeby nie ryzykować życiem innych. Opiekunowie z pewnością mnie ukarzą, gdy tylko wrócimy. Teraz przeszukajmy resztę tego miejsca, woda może nam się przydać. Może w tym czasie reszta do nas dojdzie.

Kiedy topór opadł Keiko zamilkła i znieruchomiała. Kiedy zombie przestało charczeć, a głowa potoczyła sie obok, opadła na kolana. Tym razem już nie wymiotowała.
- Ukarzą nas - w jej głosie ciągle była panika. Ale jeszcze coś - rezygnacja, rodzaj pogodzenia z nieuniknionym. - Dobrze zrobiłeś, ale nas ukażą. Musimy poczekać. Jeśli będziemy uciekać, kara będzie gorsza. Usiądź - wskazała podłogę. - Poczekamy.

- Wy… Wy jesteście nienormalni. Oboje
- Robin z wyraźną zgrozą obserwował topór Nikolaia i z jeszcze większą słuchał tego o czym oboje z Keiko mówią. Po chwili zaś cofnął się do ściany recepcji, osunął się po niej plecami i klapnął na tyłku na ziemi. Zaraz jednak podniósł spojrzenie na swoich towarzyszy.
- Simon mówi, klaśnij w dłonie. Simon mówi, podskocz. Simon mówi… utnij jej głowę! Brawo. Nikt Was nie ukarze. Wygracie galaretkę agrestową i masło orzechowe. Hura!
Po czym nie spoglądając na nich więcej, wstał i ruszył na poszukiwanie kluczy do pozostałych pokoi.

Nikolai był przekonany, że znalazł sposób na porozumiewanie się z Keiko. Stan jej umysłu był wyraźną przeszkodą dla chłopaka, dlatego starał się dopasować do jej sposobu myślenia. Z drugiej strony miał do bólu cynicznego Robina, który interpretował jego zachowanie jako oznaki szaleństwa. Kiedyś mu to wyjaśni, gdy Keiko nie będzie w pobliżu.
Pochylił sie nad zwłokami małego zombie i wytarł ostrze w jej ubranko. Topór założył z powrotem na plecy. W ręce wziął strzelbę i ruszył za Robinem. Chłopiec był sprytny, bo w czasie gdy Nikolai myślał o rąbaniu drzwi, on znalazł klucze. W pewnym stopniu imponowało to Rosjaninowi.

Nikolai odszedł, to było niemądre, pogarszało sprawę. Keiko czekała. Za łamanie zasad ponosiło się karę. Wszyscy ponosili. To była nadrzędna zasada, ważniejsza nawet niż podstawowa. Niepotrzebnie Nikolai uciekał, na nic się to nie zdawało.

- Sprawdź czy któryś z kluczy pasuje do tych drzwi - Morozov wskazał lufą drzwi za połamaną ladą - po drugiej stronie też jest jeden pokój z zamkniętymi drzwiami. Trzeba sprawdzić też górę.
Młodszy psionik nie zaprzeczył, ani nie potwierdził. Ale rzeczywiście kierował się już z kluczami do drzwiczek za ladą. I gdy był gotowy je otworzyć, obejrzał się na Nikolaia. Za drzwiami mogło być wszystko. Rosjanin wycelował w ich środek ze strzelby, tak żeby w razie potrzeby usunąć zagrożenie, po czym skinął głową Robinowi.
Pomieszczenie było ciemne, puste i pachniało grzybem. Na małym biurku leżały trzy manierki z wodą. Nikolai zabrał dwie z nich, trzecią wręczył Robinowi.
- Proszę. Nie wiadomo co jeszcze dla nas mają przygotowane ludzie generała, więc proponuję oszczędzać - po tych słowach poszli sprawdzić pokój, w którym Nikolai chciał wyrąbać drzwi. Tym razem Robin szybko znalazł odpowiedni klucz. W pokoju nie było nic, poza kiedyś żółtą odłażącą tapetą i poszarpanym materacem. Najwyraźniej ktoś zabrał stąd łóżko już jakiś czas temu. Po sprawdzeniu pomieszczenia Rosjanin minął młodszego chłopaka i podszedł do siedzącej na środku pomieszczenia Keiko.
- Proszę. Ta jest dla Ciebie.
Nie zareagowała, postawił więc wodę obok dziewczyny. Potem przypiął swoją manierkę z tyłu kombinezonu i ruszył ze strzelbą na schody. Wchodząc na nie kiwnął głową w stronę Robina. Chłopak jednak chyba nie zrozumiał o co chodzi Nikolaiowi.
- Chodź za mną. Te klucze mogą się przydać do góry.

Robin ruszył bez słowa za starszym chłopakiem. Piętro schroniska nie skrywało kolejnych zombie. W zasadzie niczego nie skrywało. To co było do wyniesienia zostało już dawno zabrane. Kolejne pozrywane tapety i połamane meble. Jedno z okien było wyrwane z zawiasów. Paradoksalnie, właśnie to jedno miało wszystkie szyby w całości. Inne były albo zbite, albo pęknięte. Za oknem zbierały się ciemne chmury. Ostatnie z drzwi były zamknięte, ale Nikolaia już to nie obchodziło.
- Nic tu nie ma, wracamy.

Robin jednak postanowił dokończyć to co zaczęli. W końcu miał pęk kluczy. Szybko otworzył zamknięte pomieszczenie. Nikolai był już z powrotem przy schodach gdy Robin otworzył opuszczoną jadalnię i chyba kuchnię. W pomieszczeniu nie dostrzegł żadnego ruchu, więc zaczął schodzić po schodach.
Widok jaki go powitał był co najmniej groteskowy. Keiko siedziała spokojnie z manierką wody. Przed nią leżały zwłoki zombie, a prawie metr dalej głowa o pustym spojrzeniu. Rosjaninowi nasunęło się skojarzenie z popsutą lalką. Niestety, nie tylko lalka była popsuta. Chłopak westchnął ciężko na samą myśl o czekającej go rozmowie.
- Keiko - powiedział podchodząc do dziewczyny. - Chodźmy poszukać Oskara. Druga ekipa na pewno właśnie tym się zajmuje, więc tam ich spotkamy. Generał mówił, że wrócą po nas dopiero gdy znajdziemy Oskara. Czyli jak dobrze rozumiem, jeśli będziemy siedzieć i czekać, to opiekunowie po nas nie przyjdą.
Rosjanin przełożył sobie strzelbę na ramieniu, a prawą dłoń wyciągnął do Keiko, żeby pomóc jej wstać. Raz już udało mu się przekonać ją do pójścia za nim właśnie takim gestem.
Keiko podniosła głowę i zogniskowała spojrzenie na chłopaku. Nie rozumiał. Jak mu wytłumaczyć oczywistą - oczywistość, którą wszyscy pojmują? Szukała słów.
- Nie możemy. - powiedziała w końcu. - Nie wolno.
Powinno było mu to wystarczyć, ale ciągle stał z wyciągniętą ręką. Niegrzeczne dzieci zawsze dostają więcej kar.
- Złamaliśmy zasadę. Za łamanie zasad są kary. Jeśli się ucieka, kara jest surowsza. Bardziej boli. Trzeba poczekać, przyjąć karę, przeprosić. - znów myślała intensywnie i w końcu dodała: - Kary sa po to, żebyś wiedział, kiedy postępujesz dobrze, kiedy źle. Inaczej nie wiesz. Rozumiesz? Usiądź.

Rosjanin zagryzł zęby. Obawiał się właśnie takiej reakcji. Dobrze wychowane dzieci inaczej postrzegały świat niż on. Kara, oznaczała dla niego, że zrobił coś źle, bo dał się złapać. Przecież w Moskwie okradał ludzi. Jeśli nikt go nie złapał, to znaczyło, że robił to dobrze. A przecież to nie mogło być złe. W końcu gdy oddawał skradzione portfele nastoletniemu Dimitriowi ten czasami dawał mu pograć na PlayStation. Kupował mu też pizze od czasu do czasu. Wszystko zależało jak Nikolai się spisał. Więcej dostawał za obcokrajowców. Dolary albo euro w portfelu który przynosił Nikolai zawsze dawały mu kilka dni spokoju. Gdy przynosił za mało Dimitrij krzyczał głośno i bił chłopaka.
Tyle, że w końcu nie zdążył uciec. I został ukarany. Kompas moralny Rosjanina wyglądał zupełnie inaczej niż surowe zasady Keiko. On wiedział, że jeśli ucieknie, to może liczyć na pizzę, albo grę. Jeśli zostanie to czeka go noc w areszcie. Może nie jedna. Może więcej. Areszt w Moskwie nie miał części dla nieletnich. Wprawdzie w celi siedział sam, ale od kryminalistów pachnących wódką dzieliły go tylko kraty.

Zabrał rękę i przykucnął na naprzeciwko siedzącej Keiko.
-Na pewno zostanę ukarany. Ale opiekunowie tutaj nie przyjdą. Jeśli będziemy tutaj czekać to może się stać coś Tobie, albo Robinowi. A przecież żadne z was nie zasłużyło na karę. Jeśli dotrzemy do opiekunów to możemy im powiedzieć co się stało. Chodź z nami. Proszę. Nie chcę, żebyście sobie prze… - urwał w pół słowa, gdy dotarło do niego, że dziewczyna może nie kojarzyć niektórych zwrotów, które on tak dobrze pamiętał ze “swojego podwórka”. - Nie chcę was narażać. A tutaj mogą przecież przyjść inne zombie. Większe od tego. Jest takie prawdopodobieństwo, skoro w okolicy są jeszcze cztery.
- Przyjdą. Zawsze przychodzą, jak ktoś ma być ukarany. Wszyscy dostana karę, bo nie zareagowali. Wszyscy sa winni. Nie ma znaczenia, kto źle postąpił. Wszyscy dostają karę. Taka zasada. Nie wolno nam iść.
- Dziewczyna nie ruszyła się o krok, nie chciała żeby kara była większa. Ale nie chciała też, żeby większa karę dostał Nikolai. To było dziwne, zawsze wolała, żeby inni dostali większą karę niż ona. Teraz nie. - Usiądź. - wyciągnęła dłoń, złapała rękę chłopaka i pociągnęła go lekko w dół. - Proszę. Nie chcę, żebyś dostał większą karę.
- Czy River została ukarana? Albo czy my zostaliśmy ukarani po tej całej Hilevi? Tutaj wszystko jest inaczej niż tam skąd jesteśmy. Jeśli powiedzieli że nie przyjdą to nie przyjdą. To my musimy wyjść
. - Nikolai podniósł maskę i spoglądał w oczy dziewczyny,
- River kazali to zrobić.. to co innego. Byli i kazali. Ale Yao.. uciekał i został ukarany. Dlatego my nie możemy. Trzeba po prostu powiedzieć, ze ci przykro. Ze przepraszasz. To nie będzie trudne. Boli, ale niedługo. Zwykle niedługo. Powiesz “przepraszam” i się skończy. Nie bój się. Mogę zabrać twój strach, chcesz?
- Nie boję się kary. Kazali nam zdobyć Oskara. Powinniśmy to zrobić, a później powiedzą nam co dalej. Jakie będą kary i dla kogo. Ale tutaj nikt nie przyjdzie. Yao zabiło Zombie. Takie jakie przyjdą po nas, jeśli pozostaniemy w jednym miejscu. Nie możemy tutaj zostać.
- Nikolai z trudem hamował swoją złość. Do tej pory wszystko szło tak dobrze. Mieli wodę. Bez trudu pokonali zombie. A teraz ich dalszą podróż miała przerwać Keiko. Nie mógł teraz zrezygnować. Dziewczyna była chyba dość lekka. Rosjanin myślał przez chwilę o tym, żeby ją najzwyczajniej siłą wynieść z budynku. Tyle, że to mogło zniszczyć to, co do tej pory sobie wypracował w relacjach z dziewczyną.
- Spójrzmy na całą sytuację jeszcze raz, analizując krok po kroku wszystko co się stało. Obudziliśmy się po kilku latach snu. W tym czasie zombie zabiły wielu ludzi. Ludzie z Novum chcą, żebyśmy pomogli w walce z tymi stworzeniami. Yao zginął, zabity przez takie zombie. My jednak powaliliśmy to zombie używając naszych zdolności. Razem - Morozov złapał obie dłonie dziewczyny między swoje - a przecież nam kazali uciekać. Wtedy ani mnie, ani ciebie nie ukarano. Czułem, że też użyłaś swoich zdolności. Taki dreszcz w dłoni. Jakbym słyszał echo w górach. Dziwne uczucie. Ale wracajmy do sedna. Nie posłuchaliśmy, ale podjęliśmy walkę z Hilevi. NIKT NAS NIE UKARAŁ. Dopiero później ten generał kazał River odciąć głowę stworzenia. Kazali jej to zrobić, żeby zombie nie zabiła nikogo więcej. Żebyśmy nie podzielili losu Yao. Są pewne zasady, których musimy się trzymać, ale wiele rzeczy zmieniło się w czasie gdy spaliśmy.
Nikolai opuścił wzrok i spojrzał na ich złożone ręce. Przełknął ślinę i ponownie podniósł wzrok, żeby spojrzeć na Keiko.
- Nie wiem, czy możemy zaufać naszym opiekunom z Novum. Ale póki co nie mamy wyboru. Przeanalizuj to wszystko o czym mówiłem. Pomyśl o tym co może się stać jeśli tutaj zostaniemy. Jedno zombie bez broni urwało głowę Yao. Co gdy przyjdą tutaj cztery? A co jeśli nikt się tu nie pojawi do nocy? Wtedy może przyjść ich pięćdziesiąt. Skąd opiekunowie mogą wiedzieć, że tu czekamy? Spodziewają się nas szukających Oskara. Proszę, chodźmy dalej. Bardzo mi na tym zależy. - W Rosjaninie nie było już gniewu. W Keiko było coś uspokajającego. Jednak nie na tyle, żeby wyciszyć jego determinację. Był za to bardzo mocno zdeterminowany, żeby osiągnąć swój cel. Nie będzie łatwo, bo z jednej strony miał ze sobą nieufnego Robina, a z drugiej bardzo ufną, ale do bólu logiczną Keiko.
- Jeśli to cię nie przekonuje, to wyniosę cię stąd - twarz Rosjanina rozpromienił uśmiech.

- Bardzo dużo mówisz - stwierdziła Keiko. - Bardzo dużo słów. Na raz. I tyle słów w jednym zdaniu. To chyba trudne, prawda? Muszę się zastanowić. Rozważyć opcje. I nie możesz mnie nieść, bo to przeszkodzi nam w walce.
- Zazwyczaj tyle nie mówię, ale bardzo mi zależy żeby przekonać cię do odszukania tej figurki.. Ty za to bardzo szybko myślisz. Do teraz nie policzyłbym ile to była ta silnia
- chłopak puścił dłonie dziewczyny i ponownie wstał.
- Gdy Robin zejdzie powinniśmy ruszać dalej. Mam nadzieję, że podejmiesz decyzję do tego czasu. - Nikolai opuścił maskę z powrotem na twarz.

Keiko przymknęła oczy, co pomagało się jej skupić. Myśli krążyły coraz szybciej i szybciej odcinając dziewczynę od rzeczywistości . Mogłoby zjawić się całe stado zombie, a ona by tego nie zauważyła. Myślenie było fascynującym zajęciem, nawet jak się nie miało tematu, a ona miała. Fakty miały kolor fioletowy, jak zawsze, zasady czerwony, a argumenty chłopaka taki trochę zielony, a trochę różowy. Zieżowy. Układała je, przekładała i mieszkała, jakby były klockami z farby. Tylko tak potrafiła wytłumaczyć Anie, co robi. Ale Anie też czasem było trudno zrozumieć oczywistą-oczywistość. Nawet tak oczywistą, jak myślenie.
To mógł być test. Sprawdzali, czy pamięta zasady. Namawiali do łamania, żeby je utrwalić. Wymieszała czerwony klocek z zieżową plamą. Fiolet. Robin zabiła zombie. Kazali im zabijać. Zombie były żywe - nieżywe na raz. Nie wolno robić nic żywym bez ich zgody. Czerwony. Wolno się bronić. Czerwone. Żywe - nieżywe =/ żywe. Myśli biegły coraz szybciej, przypominały już rozmazaną smugę kolorów. Po 4 sekundach Keiko wstała z ziemi, podniosła menażkę i przypięła do paska.
- Idziemy. - powiedziała.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 11-02-2015, 13:13   #60
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=o3UVbz6lusM[/MEDIA]

WSZYSCY

Robin wrócił dość szybko. Góra budynku wyglądała nawet chyba gorzej niż dół. Nie było tam niczego, co by mogło im pomóc. Keiko i Nikolai właśnie szykowali się do wyjścia, poprawiając kombinezony.

Na zewnątrz coraz głośniej grzmiało, do ich uszu zaczęły docierać odgłosy rzadkich kropel, bębniących o blaszane pozostałości elewacji budynku. Przez chwilę Robin przyglądał się reakcjom towarzyszy, czy aby któreś z nich nie boi się piorunów, ale wydawali się spokojni… jak na warunki, w jakich się znaleźli.

- No to idziemy – zarządził Nikolai, poprawiając broń, a następnie opuścił budynek. pozostali ruszyli za nim.

***

River spojrzała smętnym wzrokiem na nieprzytomnego Petera. Ten, który wydawał się z nich najtwardszy, był chyba najsłabszym ogniwem. A może chłopak po prostu miał pecha? Może dopiero miał pokazać na co go stać?

Nad ich głowami znów rozległ się grzmot. Aby ocenić czy psionik się budzi i zarazem ułatwić mu dostęp do świeżego powietrza, River podniosła maskę z jego twarzy. Wyglądał teraz tak niewinnie... Dziewczyna powiodła wzrokiem po sylwetce rannego, zatrzymując się na jego nodze. Rana nie wyglądała dobrze, należało ją jak najszybciej przemyć. Prowizoryczny opatrunek też zdawał się kiepskiej jakości. Może w schronisku uchowała się jakaś apteczka? W tym momencie River pomyślała, że mogliby oddać broń za kawałek bandaża i buteleczkę wody utlenionej. Życie potrafi zmienić priorytety…

Zaczęło padać. Pojedyncze krople leniwie skapywały z wielkich, ciemnych obłoków.

- Ach… – jęknął Peter.

River już miała wyrazić radość z powodu jego przebudzenia, kiedy zobaczyła grymas bólu na twarzy chłopaka i czerwony ślad na policzku – w miejscu gdzie spadła kropla. Zaraz potem pojawiły się niewielkie bąble.


- To parzy! - zawył ranny psionik, ścierając odruchowo wierzchem rękawa kroplę z twarzy.

Niestety, na rękawiczce też musiał mieć już nieco deszczówki, bowiem krzyknął boleśnie i zgiął się w pół.

- Parzyyy! - Peter jęczał, wijąc się w boleściach.

Najwyraźniej dziwny deszcz ranił ich skórę, lecz kombinezony nie przepuszczały kropel i zapewniały ochronę… przynajmniej na razie.

***

Kiedy członkowie temu A wyszli na zewnątrz, Liam miał ich już w zasięgu wzroku. Szybko przywarł do wraku, który kiedyś mógł być samochodem i zamarł, chowając się w jego cieniu. Co powinien teraz zrobić?

Na razie obserwował. Robin, Nikolai i Keiko przystanęli bowiem zaraz za progiem budynku, oznaczonego na mapie numerem 20 i zaczęli się rozglądać. Nie wszystkie słowa docierały w zrozumiałej formie do Liama. Wyglądało jednak na to, że trójka psioników zastanawia się nad pogodą i… przygląda otoczeniu. Nie wiedząc, o co chodzi, młody mistrz cieni również rozejrzał się wokół. Nie zobaczył jednak nic podejrzanego... Chociaż…

Wcześniej jakoś nie zastanawiał się, dlaczego roślinność kanionu wygląda na spaloną, a drzewa są tylko łysymi, powyginanymi karykaturami swoich gatunków. Jedynymi „żywymi” przedstawicielami flory w okolicy były młode, z rzadka rozsiane mchy i porosty. Teraz natomiast te właśnie wątłe roślinki zaczęły syczeć, gdy spadły na nie pierwsze krople deszczu. Zupełnie jakby gotowały się od wewnątrz.

- W tym jest kwas!

Zaniepokojony Liam podniósł głowę. To krzyknął ze zdziwienia Robin, który miał uniesioną maskę i na próbę przytknął do warg kropelkę deszczu, którą złapał na palec rękawiczki.

Z każdą minutą zaczynało padać coraz mocniej. Czy w takich warunkach mogli iść dalej? I co zamierzał zrobić Liam?
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172