Kuchnia Razora, 3 listopada 2021, 21:06
Patatos wciągający bez opamiętania kreski z blatu kuchennego stołu musieli w pewnym momencie usłyszeć groźnie brzmiące słowa Razora, bo ponieśli się ospale z krzeseł w tej samej chwili, w której kopnięte przez Sida drzwi uderzyły o ścianę kuchni gruchocząc przy okazji plastikowy kubeł na śmieci.
Będący rusznikarską samoróbką pistolet Maya huknął ogłuszająco. Bliższy z gangsterów poleciał na ścianę rozdzielającą kuchnię i salon, osunął się po niej niczym tonący w oceanie człowiek pozostawiając po sobie rozmazaną na tapecie smugę krwi tryskającej z przestrzelonego na wylot torsu. Drugi z małolatów wrzasnął przeraźliwie, cofnął się od szeroko otwartych drzwi i stojącego w progu intruza macając jednocześnie na oślep po blacie stołu w poszukiwaniu leżącego tam rewolweru.
Sid strzelił do niego w ruchu, wiedziony odruchem, próbując zgrać w ułamku sekundy przyrządy celownicze. Przystosowany do karabinowej amunicji pistolet solosa miał ogromną siłę rażenia, ale był przez wzgląd na przerażający odrzut zamka bardzo niecelny i trudny do utrzymania w rękach.
To dlatego drugi strzał Sidneya minął o włos głowę krzyczącego wciąż przeraźliwie Latynosa. Wielkokalibrowy pocisk trafił w zamian we włączoną na szczycie lodówki mikrofalówkę, rozsadzając ją na kawałki wśród jaskrawego rozbłysku elektrycznego przepięcia.
Mikrofalówka wyleciała w spektakularny sposób w powietrze, co Sid odnotował w myślach w ułamku sekundy potrzebnym do skorygowania linii strzału. Spustu ściągnąć już nie zdążył.
Mikrofalówka wyleciała w powietrze jako pierwsza. Sekundę później eksplodowała cała kuchnia. Świat zawirował w oczach Maya, a potem zgasł niczym wyłączony telewizor.
Salon Razora, 3 listopada 2021, 21:06
Krew zakipiała w żyłach Vadima, kiedy potężny psychopata ruszył wprost na swoich dwóch rozmówców. Bieg czasu zwolnił znienacka w niezrozumiały sposób pozwalając fikserowi na uchwycenie każdego szczegółu otoczenia, każdego detalu towarzyszącego wybuchowi nieuniknionej konfrontacji. Wielki booster rzucił się wprost na Abrahama, celując obiema rękami w ciało medyka. Prawą mierzył w gardło Dicka, lewą zaś w jego brzuch, chcąc przebić Dickensa monokrystalicznymi ostrzami na wylot.
Metal cyberszponów lśnił w plazmowej poświacie telewizorów. Ciśnięty przez Abiego granat – Żyła uświadomił sobie w jednym momencie, że na podłogę salonu faktycznie spadł wyciągniętyh skądś przez medyka granat! – potoczył się pod nogi szarżującego Razora. Łapiąc za pistolety Los Patatos zrywali się z podłogi i foteli salonu. Niektórzy z nich przewracali półprzytomnie oczami, inni toczyli z ust ślinę w sposób świadczący o daleko posuniętej degeneracji umysłowej. Dzielący uwagę pomiędzy wciąż toczący się po podłodze granat, a szpony boostera Smirnov pojął w jednej chwili, że śmierć Razora mogła nie wystarczyć do przechylenia szali zwycięstwa na stronę paczki.
Sekundę później rozległy dwupiętrowy fom dosłownie eksplodował. Towarzyszący tej eksplozji huk kompletnie Vadima ogłuszył, a impet wybuchu cisnął fikserem o ścianę salonu. Chociaż świat zawirował w oczach Ruska, zdążył on dostrzec wielką metalową lodówkę, która spadła gdzieś z góry uderzając z ogromnym impetem w szarżującego na Dicka boostera.
Zdzielony od góry ponad stukoligramowym obiektem niczym cybermłotem, Razor został wtłoczony w podłogę salonu. Spora część sufitu runęła chwilę później, przysypując pryzmą gruzu drgające konwulsyjnie cielsko boostera.
Połowa domostwa zawaliła się z ogłuszającym łoskotem, kiedy nadwerężona konstrukcja nośna budynku nie wytrzymała nadmiernego obciążenia. Gdzieś w głębi natychmiast znowu coś wybuchło, zagłuszając pełne zgrozy wrzaski boosterów.
- Coś ty zrobił?! Jebanym granatem rzuciłeś?! – krzyknął na całe gardło Vadim, jedną ręką przyciągając do siebie wyjącego przeraźliwie Wieprza, drugą zaś próbując podnieść z podłogi obalonego wybuchem Dickensa. Z uszu medyka ciekła krew, podobnie jak z nosa. Wśród kłębów gęstego dymu i pyłu pojawiły się jaskrawe płomienie pożaru obejmującego w posiadanie tylną część domostwa.