Squotowaliście w tym opuszczonym magazynie na granicy Strefy Walki kilka tygodni... Impreza była sroga przynajmniej jak na wasze nastoletnie standardy. Stawiał
Digiman ([CP 2020] - "Upadłe anioły") jakieś szczyl, który zwiał z Akademii Arasaka na giganta i próbował wkupić się, w łaski waszego gangu stawiając żarcie i procenty próbując się sprzedać jako zajebisty netrunner. Eddies, które korposmark zabrał ze sobą, szybko się skończyły.
- Hej Choombas, Patszajcie na to znalazłem zlecenie płacą 1000eurobaksów za znalezienie jakiegoś pieprzonego psa, którego porwał jakiś fixer - Powiedział dwunastoletni Azjata, swoim piskliwym głosikiem przebijając się przez wasz kac i zaspanie. Wyświetlił ogłoszenie ze swojego cyberdecka za pomocą kamerki -rzutnika:
W powietrzu zawisło ogłoszenie zdjęcia radośnie merdającego ogonem pitbulla podpisanego jako
Wieprz oraz zdjęcie jakiegoś wapniaka podpisanego jako
Fixer Ken Smithson, oraz adres zawalonego hotelu nieco w głębi Strefy Walki. Krótki termin robotę trzeba było zrobić przed północą teraz była 13 po południu.
Robota wydawała się prosta znaleźć gościa odzyskać psa i oddać go właścicielowi. Zanim zdążyliście, cokolwiek odpowiedzieć poderwał was hałas pustych puszek po "Grzmocie" które ustawiliście jako alarm przy klapie magazynu. Do środka wpadł granat dymny o duszącym zapachu świeżo upieczonych ciasteczek było to dziwne doświadczenie oksymoronu organoleptycznego, zapach był miły ale jednocześnie gryzący i zachęcał do ucieczki. Przez dłuższy czas raczej nie będziecie mogli patrzeć na ciasteczka.
— SCOTT BROWN SUKINSYNY WYPIERDALAĆ! TEREN PRYWATNY - Okrzyk i wtórujące mu wystrzały z pistoletu momentalnie was otrzeźwiły nikt przy zdrowych zmysłach nie zadzierał z jedyną firmą developerską w Night City, która miała na tyle jaj, żeby pracować w strefie walki.
Wybiegliście tylnym, wyjściem... Zanim się zorientowaliście jacyś Edgerunnerzy porwali Digimana słyszeliście tylko
- Spokojnie smarku przysłał nas twój ojciec! Nie rzucaj się! Powiedział, że poślę cię do szkoły publicznej i da ci jakiegoś cyborga, żebyś był bezpieczny. Jak dla mnie to wam się wszystkim w dupach poprzewracało - Jeden z runnerów Azjata w szarym kulodpornym gajerze wyglądającym jak milion baksów
-sam będący niemal stereotypowym obrazem korposzczura - rzucił w waszym zwitek 500 eurodollarów,
-
Za nieniańczenie i żebyście się nie wpierdalali w odprowadzanie koroposzczyla do tatuśka nie potrzebujemy kłopotów - Wyjaśnił niskiego szczebla pracownik z logo Arsaki wyszytym w klapę marynarki. Digiman wydawał się przekonany przestał się opierać i nawet wam nie powiedział: "pocałujcie mnie w dupę" na pożegnanie, typowe. Grupka wycofała się do pancernej AVki czekającej niedaleko wynajęte zbiry cały czas miały was na muszce gdyby coś głupiego strzeliło wam do głowy.
Po chwili zostaliście sami, ze świeżym dopływem gotówki mogliście wznowić imprezę, mogliście też wziąć zlecenie na odzyskanie psiaka