|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
10-08-2017, 17:36 | #61 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' |
10-08-2017, 19:18 | #62 |
Reputacja: 1 | Loftus Ritter nie dostrzegł niczego specjalnego, las jak las, cisza spokój żadnego poruszenia czy powodu do niepokoju. Paranoja to straszna rzecz… Mężczyzna już miał odetchnąć z ulgą, lecz Baron wykonał niespodziewany skok. Z krzaków wyleciały strzały, Bert wystrzelił z kuszy, a Leo rzucił w niego bronią. Zimny pot spłynął po plecach maga, to wszystko nie mogło skończyć się dobrze. Oleg Frietz niedawno stwierdził, że uczeń czarodzieja jest nieobliczalny i chyba miał w tym sporo racji. Loftus nie widział zagrożenia i nie potrafił określić ilości wrogów. Był jednak przekonany, że zaraz zginie. Strach kazał podejmować rozpaczliwe i ryzykowne działania. Mag wiedział, że znajduje się z dala od miasta postanowił zrobić więc coś co było zakazane. Jeśli Kolegium kiedykolwiek dowie się o tej próbie ukaże go straszliwie: spali na stosie lub pozbawi talentu poprzez wygaszenie.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! Ostatnio edytowane przez pi0t : 15-08-2017 o 00:03. |
13-08-2017, 12:23 | #63 |
Reputacja: 1 | Oleg stanął na przeciw elfa i już nie był tak pewien siebie, jak wydawał się być pare metrów temu. To już przestała być zabawa w łapanie dezertera. Teraz ten dezerter był gotowy zrobić mu krzywdę na poważnie. Zwątpienie musiało jednak ustąpić bo to był czas by walczyć o życie, a zadawane w głowie pytania o to, dlaczego znów wpakował sie w taką sytuację musiały ustąpić wspomnieniom z garnizonu. Oleg przypomniał sobie jak Allandor walczył z Gruberem. Widział jego ruchy i sposób walki i wiedział, ze sam na sam nawet nie ma z nim szans. Przeszło mu nawet przez myśl czy nie pozwolić mu przejść, ale ku własnemu zdziwieniu myśl ta szybko została porzucona. Taka determinacja, takie ryzyko były czymś czego Oleg się po sobie nie spodziewał. Zupełnie, jakby było to czymś naturalnym włóczęga, a raczej zwiadowca oddziału wystrzelił szpicem halabardy wyciągając się do przodu by zwiększyć jej zasięg własnym ciałem. Zanim jeszcze był pewien efektu ataku ustawił sie tak, by miedzy nim, a elfem znajdował się drzewiec broni. Nie marnując nabytego pędu zmienił chyt i przykładając ciężar całego ciała do rękojeści halabardy pchnął przeciwnika z ugiętych nóg. Dokładając do tego rotację drzewca zmieniającą ustawienie broni z poprzeczej na znów skierowaną szpicem w kierunku elfa miał nadzieję pozbawić go równowagi i odzyskać bezpieczny dystans. Oleg zdecydowanie nie chciał znajdować się w zwarciu z Allandorem. Chciał go tylko zatrzymać. Ostatnio edytowane przez Morel : 13-08-2017 o 12:26. |
14-08-2017, 23:50 | #64 |
Reputacja: 1 | - No, posłuchajcie czarownika, on słowami na wiatr nie rzuca. Nie dalej jak trzy dni temu widziałem, jak wywrócił człowieka na lewą stronę, bo beknął przypadkiem, gdy czynił gusła. - powiedział głośno Karl, biorąc na cel kobietę. - A i myśmy tu nie sami, nasi druhowie na bank już usłyszeli ten rejwach i śpieszą tu do nas, nie zapominając posłać kogoś do obozu... No, bądźcie rozsądni, jak na zawodowców przystało. - zachęcił leśnych ludzi, zostawiając to, o jakim zawodzie mówił do domysłu.
__________________ Now I'm hiding in Honduras I'm a desperate man Send lawyers, guns and money The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |
16-08-2017, 10:56 | #65 |
Reputacja: 1 |
|
16-08-2017, 14:35 | #66 |
Reputacja: 1 | Wszystko poszło nie tak. Zanim krasnolud dobiegł na miejsce, w którym Oleg próbował przechwycić zbiega wydarzyło się kilka dziwnych rzeczy. Po pierwsze elf w biegu wystrzelił z rusznicy. Z rusznicy! Detlef nigdy nie widział, ani nawet nie słyszał o drzewołazie posługującym się bronią palną. A gdzie miłość do zielonego świństwa i niechęć do wszelkich mechanicznych rozwiązań? Szybciej spodziewałby się podłego grobiego z samopałem, niż elfa. Widać ten musiał być jeszcze bardziej podły. Po drugie, z lasu na pomoc swojemu liściastemu kochasiowi wybiegły świnie. Świnie! Może były to dziki, ale chrumkały zupełnie jak świnie. I pewnie w ten sam sposób zdradziecki elf porozumiał się z nimi i zasadzkę chciał urządzić na dzielnych imperialnych żołnierzy. Gdy już utłukli samobieżny boczek okazało się, że uciekinier... uciekł. Czerwonego na gębie kaprala zalała wściekłość nieco złagodzona zgrabnie odciętym uchem. Szpiczastym uchem, żeby było jasne. Dla leśnych dziadków uszy były tak samo ważne, jak broda dla khazadów. A ten podlec połowę swej dumy stracił. - I dobrze ci tak, kanalio! - Wydarł się w kierunku wody dając upust emocjom. - Ale mogłeś mu, szeregowy, łeb z ramion strącić zamiast tego ucha. - Dla porządku strofował Olega. - Następnym razem bardziej się postaraj, to kilka latryn mniej w życiu wykopiesz... - zmotywował żołnierza. - Dobrze, że udało się własność armii odzyskać. - Rzucił na widok porzuconej rusznicy oraz tarczy i miecza. - Przy odrobinie przychylności bogów podlec sczeznie w tej wodzie i świat stanie się lepszy. A jeśli nie, to niech tylko wpadnie mi w ręce... - pogroził pięścią niewidocznemu przeciwnikowi. - Nie dość, że próbował ukraść własność armii to jeszcze stratować żołnierza na służbie. Mnie chciał stratować, kanalia! - Detlef ponownie się zagotował na wspomnienie krzywdy. Wtedy pojawili się jeźdźcy. Najpierw pięciu, później kolejnych dwóch z rannym wierzchowcem. I domagali się wyjaśnień argumentując przekonująco błyskającymi w łapach pistoletami. - Kapral Detlef Thorvaldsson, Trzeci Regimient armii Wissenlandu, sir! - Zameldował, nie próbując spławić natręta jak powinien. Natrętów było za dużo i zbyt dobrze uzbrojonych. - Ścigamy zbiega... dezertera... z rozkazu porucznika Grubera stacjonującego z resztą ekspedycji w tymczasowym obozie o dzień drogi stąd, w tamtym kierunku. - Wskazał kciukiem kierunek. - Tutaj mam pisemny rozkaz, można zobaczyć. - Wskazał na pazuchę, gdzie miał dokument otrzymany od Barona. - Zasadziliśmy się na niego tutaj i niemal schwytaliśmy. Tego dezertera znaczy się. Ale wystrzałem stado dzików spłoszył i w zamieszaniu zbiegł do wody. Bez ucha, hehehe. Na szczęście własność armii odzyskaliśmy, to ta broń tutaj. A wierzchowiec to kuriera, któremu ta kanalia go wzięła i ukradła. Hultaj zranił wierzchowca uciekając z obozu. - Reszta dziesiątki pod dowództwem sierżanta idzie tutaj lasem - śladami zbiega. My ruszyli traktem, coby mu odciąć drogę, ale nas kanalia zwęszył jakoś. Bo one, te elfy to w ogóle jakieś podejrzane są, wszyscy to wiedzą. A mówiłem już, że to elf w rzyć chędożony? Brać takie do armii to jakby babę brać do męskiej roboty. Ani walczyć nie umi, fochy co rusz strzela, a jak przyjdzie co do czego, to ucieka. I pewnie polezie do wroga wygadać mu wszystko, co wie. Taka jego mać. - Khazad gadał jak najęty. - Nam mus za zbiegiem iść dalej, żeby na łono opiekuńczej armii sprowadzić i przykład dla innych właściwy zrobić. Poczekamy tylko za sierżantem i już nas tu nie ma. - Zamilkł wreszcie.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... Ostatnio edytowane przez Gob1in : 16-08-2017 o 14:38. |
16-08-2017, 14:56 | #67 |
Reputacja: 1 |
|
16-08-2017, 17:14 | #68 |
Reputacja: 1 | - W sumie. - Diuk podjął rozmowę gdzie khazad skończył. - To mości panowie mogli by ruszyć za dezerterem konno, my uchatego na piechotę nie dogonim bo to szybkie kurestwo, ale wierzchem to inna rozmowa. Kutas krwawi a i daleko jeszcze nie uciekł bo dopiero chwilę temu rzekę przeskoczył. Co tu dużo gadać panowie drogowczyki, jazda za nim jeśli łaska. -
__________________ Man-o'-War Część I |
17-08-2017, 23:52 | #69 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' |
18-08-2017, 12:24 | #70 |
Reputacja: 1 |
|
| |