|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
28-05-2018, 14:40 | #651 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Waldemar poczerwieniał na twarzy niczym zły nie na żarty. Zaparł się sposobem o drzwi a wyjąwszy je z zawiasów oparł o ścinę w celi. Nieco zaskoczonemu strażnikowi kiwnął głową na znak szacunku, bowiem tylko tak mógł go w takiej chwili okazać. Liczył się, że ten mógł protestować lecz za żadne skarby nie poważyłby się używać siły. Zamiast tego cały wysiłek włożył w argumentowanie, iż wypuszczenie niewinnego cyrulika nie stanowi złamania rozkazu, bowiem weterani jako żołnierze garnizonu odpowiadają jedynie przed komendantem. Waldemar nie upierał się przy tym przy odejściu ot tak i zaproponował swemu strażnikowi, by podążył wraz z nim do lazaretu gdzie cyrulik będzie mógł wykonywać swoje obowiązki. Kto wszak przy zdrowych zmysłach postanowiłby medyka zamykać gdy ranni giną na murach. Podszedł także do celi, w której zamknięto kowala. - Czy gdybym był winny tego o czym pierdolił tamten konus próbowałbym ci pomóc? Zrozum, że te pokurcze chcą nas wyłącznie skłócić! Rusz się, pomóż mi z tymi drzwiami bo jak drugie wyjmę to niechybnie korzonki mi się odezwą. Niezależnie od nastawienia kowala cyrulik zdecydował się na rychły powrót do izby chorych. Strażnika więzienia uprzedził, że w wolnej chwili mimo wszystko zjawi się obejrzeć dezertera. Na placu na niepewne spojrzenia obecnych nie reagował. Stojąc przed lazaretem wywołał po imieniu swoich pomocników. - Jeśli wciąż mogę na was liczyć bierzmy się do pracy. W międzyczasie pomyślę jak zgnieść tego kurdupla na tatar. Waldemar planował sprawdzić porządek w izbie i wykonać najpilniejsze zabiegi, a w chwili spokoju zgarnąwszy sakwę z narzędziami i toporek udać się pod strażą z formalną wizytą do komendanta. Ostatnio edytowane przez Avitto : 28-05-2018 o 21:16. |
28-05-2018, 19:44 | #652 |
Reputacja: 1 | Ritter spoglądał na Leo de la Vegae. Akolitka Myrmidii niby powinna się znać na strategii i taktyce. W opinii maga kobieta uczyła się ze złych podręczników. Może jej rodacy walczyli honorowo, atakowali się frontalnie i nie stosowali żadnych forteli. Loftus wiedział jest jednak w Imperium, walczą z najemnikami i nie potrzebował żadnych studiów, aby rozumieć rozkaz Detlefa. Przynajmniej w zakresie wysłania sił w zagrożony rejon. Tylko dlaczego akurat jego? Zastanawiał się przez chwilę. Ma przecież najdalej, ze wszystkich. Uczeń Czarodzieja spodziewał się, że wróg może szerzyć dezinformację, pobudzać wzajemną niechęć między ludźmi, a krasnoludami. Próbować zatruć studnie, wzniecić pożar i przemycić szpiegów wraz z uchodźcami. Polować na posłańców, podkupić rajców. Generalnie próbować destabilizować sytuację wmieście, a w czasie walki podejmować pozorowane działania w celu odciągnięcia skąpych sił obrońców. Od pierwszego dnia szturmu widzi przecież, że ma rzucane nogi pod kłody, jego działania są sabotowane. Szkoda, że nie wszyscy go słuchają. Ale stara się temu przeciwdziałać jak tylko może. Plotki, wiara i manipulacje mogą być skuteczną bronią także w rękach obrońców. Dlatego właśnie z wroga robi się bestię, podrzuca im „zatrute” świnie. Po to powstały te manekiny, a z kapłana robi się lokalnego przywódcę, z akolitki bohaterską dziewice. Ludzie lubią takie rzeczy, dodaje im to otuchy i odwagi.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
28-05-2018, 20:54 | #653 |
Reputacja: 1 | Bert znów powtórzył rozkazy, które były mniej więcej takie same jak poprzednio. Czyli ostrzał z łuków, kusznicy i piechota w gotowości, a służba pomocnicza znów ustawia gar wrzątku. Tym razem Bert wypytał "świeżaków" czy któryś z nich nie zna się na ocenie odległości. Potrzebował kogoś kto pomoże mu ustalić dokładną pozycję kotła, a te młodziki skoro umiały czytać to mogli też liznąć trochę inżynierii. |
29-05-2018, 22:41 | #654 |
Reputacja: 1 | W oczekiwaniu na zbliżającego się wroga Detlef zżymał się na próby konowała chcącego wywołać zamieszki na tle rasowym. Obiecał sobie solennie, że gdy następnym razem będzie chciał kogoś uciszyć, to przypierdoli tak, żeby delikwent połowę uzębienia stracił. Najwyraźniej chęć poczynienia jak najmniejszych szkód w tej trudnej sytuacji sprawiła, że zrobił się zbyt łagodny. Zbyt miękki. Zaciśnięte pięści brodacza sugerowały, że następnym razem próby konfrontacji i sabotażu wymierzonego w siły obrońców spotka się z odpowiednio ostrą reakcją. I nie miało zupełnie znaczenia to, czy cyrulik zrobił coś urągającego honorowi krasnoluda, czy też nie. Thorvaldsson nie sądził, aby niepotwierdzona informacja mogła być przyczyną wpisania urazy do Księgi. Z tego wynikało, że Brok zasłużył sobie na znacznie więcej nieprzyjemności, niż doświadczył do tej pory. Przed wyruszeniem z koszar porozmawiał z komendantem na osobności. Nie ukrywał tego, że został postawiony przed wyborem, że albo odpowiednio ukarze medyka, albo poważnie zagrozi współpracy krasnoludów z pozostałymi mieszkańcami, a być może przyczyni się do wycofania wojowników dawi z pełnienia służby pod jego rozkazami, a to już byłaby katastrofa. Dlatego właśnie postanowił osadzić Broka w celi, czym tak naprawdę ratował niewdzięcznikowi zdrowie, a zapewne też i życie. Ukaranie go w inny sposób mogłoby spowodować zamieszki, wszczęte przez ludzi gdyby kara była surowa, albo wycofanie ciężkozbrojnych dawi, gdyby kara była zbyt łagodna. Cela dawała czas potrzebny na rozpatrzenie sprawy. I tu właśnie potrzebny był komendant - Brok nie był żołnierzem, więc formalnie nie podlegał jurysdykcji armijnej. Z drugiej strony był stan wyjątkowy i właściwie mógłby zostać osądzony przez dowodzącego Czwartą, tu jednak pojawiał się problem możliwych komplikacji oraz fakt, że najwyższego stopniem von Grunenberga nie było akurat w mieście. Dlatego Thorvaldsson postanowił oddać Broka pod osąd komendanta i generalnie miał gdzieś to, czy ten cyrulika uzna niewinnym, czy jednak orzeknie odpowiednią do sytuacji karę. Ewentualne pretensje Barrudina miały spaść na głowę komendanta, miejskich rajców, czy kogo tam jeszcze zaangażują w sprawę. Dodatkowo Detlef był przekonany, że nawet w razie braku odpowiedniego zadośćuczynnienia orzeczonego przez sąd pod przewodnictwem komendanta krasnoludy znajdą sposób, by wywrzeć pomstę na medyku. Tego oczywiście komendantowi nie przedstawił, lecz bez skrępowania wspomniał o zmyślonych oskarżeniach o malwersację pieniędzy na medykamenty. * * * Dzbany przygotowane przez wygnanego inżyniera stały pod ścianami wieży, ale ich konstruktor nie pozostawił żadnej informacji, jak należy ich używać. Do tego Ferret jasno dał do zrozumienia, że nie widzi szans, żeby trafić w cel, gdyby dowodzący szturmem pojawił się na wzgórzu. Lekkomyślność sierżanta właściwie wyeliminowała ich tajną broń, która mogła odmienić losy bitwy i przechylić szalę zwycięstwa na stronę obrońców. Dostrzegając zbliżającą się do południowego muru wieżę polecił przemieścić dowodzoną przez siebie ósemkę krasnoludów na ten właśnie odcinek. Istniało prawdopodobieństwo, że przeciwnik zachęcony wcześniejszym sukcesem w forsowaniu tej części umocnień właśnie tu będzie upatrywał szansy na przedarcie się do miasta i tu rzuci swoich najlepszych ludzi. I właśnie tu będzie zastęp krasnoludów broniących najtrudniejszego do obrony odcinka. Pancerna dwudziestka, która nie może cofnąć się ani o krok, bowiem każde przedarcie się wroga za mur skończy się porażką obrońców. Nie było odwodów, ani szans na koordynację sił rozmieszczonych we wschodniej części Meissen. Zresztą odwołanie ich ze stanowisk mogło zagrozić przedarciem się mniej licznych, ale tylko czekających na zamieszanie Granicznych niewątpliwie znajdujących się na wschodnim brzegu. Zbliżająca się walka pozwoliła odegnać ciężkie myśli związane z obowiązkami dowódcy obrony i zamiast tego skupić się na rychłym starciu. Zdecydowanie wolał takie zajęcie. Po drodze po raz któryś poprawiał paski i sprzączki trzymające elementy pancerza otrzymanego od miejscowych krasnoludów i sprawdzał rozmieszczenie broni. Przedostał się w miejsce, w ktore zmierzała wieża oblężnicza i uszykował garłacz. Później nie będzie pewnie czasu, aby nabić broń ponownie, ale grad ołowianych kul wystrzelony w kierunku stłoczonych we wnętrzu wieży przeciwników powinien odnieść odpowiedni skutek. Dalej pozostanie tylko liczyć na własne umiejętności i wytrzymałość nowego pancerza. Dowódca obrony spoglądał na pomost teraz osłaniający napastników. Palec gładził spust w oczekiwaniu na odsłonięcie się wroga i początek szturmu na mur. - Pokażmy tym kurwim synom gniew krasnoludzkich wojowników! - krzyknął w języku górskiego ludu. - Dajcie z siebie wszystko! Zwyciężymy albo zginiemy! A ja wam mówię, że zwyciężymy! - Dodał w staroświatowym tak, aby zagrzać do walki również ludzi Waltera.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
30-05-2018, 10:52 | #655 |
Reputacja: 1 | Galeb już szykował się do przeprowadzenia śmiałem operacji, która mu wykwitła w głowie... kiedy wieża stanęła. Liczył po cichu, że tak się stanie, bo dla takiego ciężaru przejechanie po stosunkowo nierównym wypełnieniu fosy było po prostu trudne. I na szczęście okazało się, że Graniczni nie mają dość pary, aby przepchnąć wieżę przez taki trudny teren. Pewnie zaraz tamta ciężka piechota im pomoże pchać, ale przez te parędziesiąt sekund zanim się pozbierają będzie można wpakować jeszcze ze dwie salwy bełtów w łuczników. Szczególnie, że Detlef przybył z posiłkami. - Słyszeliście dowódcę?! - zawołał Galeb - Kusze w dłoń i bełtami w łuczników! Trzeba było korzystać póki te ognie cholernego czaroklety jeszcze oświetlały tamtych. Widząc, że obsługa sieci i bosaków też zbiera się do oddania salwy powstrzymał ich gestem. Sieć musiała być gotowa w każdym momencie do zarzucenia. Dlatego Varnak i Grom mieli dalej pozostawać w gotowości, a Borim dalej miał trzymać bosak. Za to Halvnir i Bronuk mogli dołączyć do ostrzału. Sam Galeb też dalej trzymał w ręku bosak. Widząc zawiedziony miny trójki krasnoludów mruknął do nich tylko. - W każdej chwili mogą ruszyć. Nie będziemy mieli wtedy czasu na przygotowania. |
31-05-2018, 20:22 | #656 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 31-05-2018 o 20:34. |
31-05-2018, 23:18 | #657 |
Reputacja: 1 |
|
02-06-2018, 17:57 | #658 |
Reputacja: 1 | Loftus wiedział, że czasem warto poprosić o pomoc. Sal po krótkim zapoznaniu z sytuacją nie zawahał się jej udzielić. Przydzielił dwóch swoich ludzi, a mag zdał się na ich doświadczenie. Pierwszemu przydzielił łuczników, drugiemu procarzy. Uzgodnił jeszcze pośpiesznie z byłym zwiadowcą Wron z Wittenhause, że przypadku podjęcia walki i niemożności utrzymania pozycji pierwszy miał się cofać w stronę barykady, a następnie wraz z Salem i pozostałymi jego ludźmi szarpać wroga na ulicach. Drugi miał się cofać do garnizonu. Chyba, że bardziej doświadczony żołnierz miał inną propozycję.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! Ostatnio edytowane przez pi0t : 02-06-2018 o 20:23. |
02-06-2018, 20:03 | #659 |
Reputacja: 1 | Topher widząc żetaran utknął cisnął w niego petardą podpalając ją wcześniej.
__________________ Man-o'-War Część I |
03-06-2018, 19:13 | #660 |
Reputacja: 1 | -Kusznicy ognia! - krzyknął Bert, który już szykował procę z fiolką kwasu. Po salwie kuszników miał zamiar oblać kwasem ścieśnionych żołdaków na rampie. - Piechota tarcze jedna przy drugiej i napierać na wroga z dwóch stron! Dźgać przez luki w tarczach, nie dać się rozpędzić sukinsynom! Łucznicy osłaniać piechotę! Kusznicy strzelać bez rozkazu! |
| |