|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
05-10-2017, 18:35 | #151 |
Reputacja: 1 | Bert choć tchórzem nie był, to teraz był całkiem przerażony. Cudem było że zachował jasność umysłu i nie dostał ataku paniki. Niziołek ciągnięty przez panienkę Leę, chwycił za wiadro i ruszył wylewać wodę z barki. Gdy dziewczyna pytająco spojrzała na dziurę w poszyciu, Bert z początku nie wiedział o co jej chodzi, ale po chwili się zreflektował i głośno zawołał - Worek panienko! Worek z mąką albo ziemniakami, powinien częściowo zatamować napływ wody! Tylko że ja kurwa żadnego nie uniosę! |
05-10-2017, 23:38 | #152 |
Reputacja: 1 | Ledwo Karl zdołał wpełznąć na pokład, wypluć wodę, której się nałykał i wrócić do właściwej ludziom pozycji wyprostowanej, barka ponownie się rozhuśtała, tym razem za sprawą zderzenia z drugą krypą. Tym razem był jednak na to gotowy i ustał na nogach bez dalszych szkód, w przeciwieństwie do ich transportu. Nie namyślając się wiele, Karl porwał leżącą luzem na pokładzie tyczkę, z tych, które ocalały, doskoczył do burty i zaczął kierować ruchem tyczkarzy. - Z życiem, kurwa! I równo, chłopy, równo! - wrzeszczał, samemu świecąc przykładem.
__________________ Now I'm hiding in Honduras I'm a desperate man Send lawyers, guns and money The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |
06-10-2017, 16:56 | #153 |
Reputacja: 1 |
|
10-10-2017, 19:06 | #154 |
Reputacja: 1 |
|
11-10-2017, 09:06 | #155 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Goel : 11-10-2017 o 22:32. |
11-10-2017, 17:48 | #156 |
Reputacja: 1 | Bert od razu wyczuł że coś jest nie tak. Ludzi najeźdźcy było mniej niż namiotów i ognisk. Znając Wernicky'ego można się było spodziewać jakiejś zasadzki, a gdy Gruber ogłosił że poszukuje zwiadowców na wzgórza, niziołkowi od razu zaświtało że stamtąd może nadejść niespodziewany atak. Bert natychmiast zgłosił się do sierżanta i zadeklarował że gotów jest do zwiadu, o ile oczywiście nie będzie musiał jeździć na jakimś koniu. W sumie już dość miał bezczynności, a ze względu na wzrost i umiejętności, nadawał się do tego zadania jak mało kto. |
11-10-2017, 23:36 | #157 |
Reputacja: 1 | Loftus był z siebie dumny, jego trzeźwa ocena sytuacji istotnie przyczyniła się do uratowania barki. Może to być kolejny argument do rozmowy z sierżantem. Obecnie jednak cieszył się wypłaconym żołdem i chwilą oddechu. Bert szybko łapał zasady konstrukcji zdań, był pojętnym uczniem. Pozostały wolny czas mag postanowił odespać. Mężczyzna nie lubił forsownych marszów, był zmęczony dlatego informację, że w sztabie szukają kogoś do pisania przyjął z zaciekawieniem. Stanowisko pisarza powinno być w miarę bezpieczne i wykluczyć konieczność stania na wartach, kopania rowów, innych zabezpieczeń przeciwko konnicy wroga, czy szykowania obozowiska. Spojrzał jeszcze na drugą stronę rzeki, skupił się na otaczających go watrach magii i ewentualnych anomaliach w eterze. Następnie Loftus udał się pośpiesznie do Gustawa. Ten awansował i miał objąć dowództwem większą grupę ludzi, z tego też powodu uczeń czarodzieja zaczął nieco formalniej. Wyczekał jednak na chwilę gdy dowódca będzie stał sam.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! Ostatnio edytowane przez pi0t : 12-10-2017 o 07:24. |
11-10-2017, 23:59 | #158 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Hakon : 12-10-2017 o 00:03. |
12-10-2017, 02:09 | #159 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' |
12-10-2017, 09:30 | #160 |
Reputacja: 1 | Eh, bohaterstwo zawsze wzmaga pragnienie. W ocenie włóczęgi przycumowanie idącej na dno barki, w pięknym stylu godnym bosmana Ericka Czerwonego, znanego z pieśni Ruttenskiego barda, było właśnie takim bohaterskim czynem zasługującym na nagrodę. Fakt Krasnolud Detlef zagroził porachowaniem kości jeśli Oleg się upije, ale przecież jedna skromna buteleczka go nie sponiewiera. Lekko ukradkiem, niby sięgając prowiant popijał sobie łyczek po łyczku. Wiedział, że obserwują go kaprawe krasnoludzkie oczęta, więc dozował sobie trunek w ilości jedynie niezbędnej do utrzymania bezpiecznego stanu. Czując się jednak obserwowanym i pilnowanym nie mógł się w pełni odprężyć, przez co wciąż był zauważalnie spięty i skupiony jedynie na tym, by nie zostać przyłapanym z flaszką w ryju. Dopiero, kiedy skończyło się lekarstwo na życie mógł trochę odetchnąć, ale chociaż nie musiał się już z nim ukrywać to nie wiadomo, jak długo utrzymają się jego efekty. Trzeba będzie zorganizować kolejną dawkę. Zmartwienie, za zmartwieniem. Oleg nie był przydatny dla swojego oddziału w takim stanie. Jedyne zainteresowanie jakie wykazał, nie licząc źródeł procentów, okazał Estaliczykowi, czy Estalijczyczce? Łypał zza jej ramienia na tworzone przez nią figurki. Pomrukiwał z uznaniem podziwiając coraz to bardziej realistyczne postaci. Mimo, że wiedzę o panteonie bogów posiadał w podobnym stopniu zaawansowaną, co wiedzę o hierarchii wojskowej, to widział, z jakim szacunkiem Leo odnosi się do figurek. - Ładne - rzucił w pewnym momencie wykukując zza akolitki - Mogę też spróbować? Pokażesz mi jak się to robi? Przemowa Barona nijak nie trafiła do włóczęgi. Chociaż dowódcę jako jednego z niewielu obdarzył sympatią, poza Abelardem z którym łączyła go wspólna pasja, to po prostu nie rozumiał sensu jego słów. Patriotyzm był mu najzwyczajniej obcym pojęciem. Cóż za sens miała walka między sobą, dlaczego mieli zabijać ich niewinne rumaki. Przeciwstawienie się chaosowi miało sens. To było zło samo w sobie. Ale czy zabijając siebie na wzajem zwiększamy swoje szanse w walce z chaosem? Oleg był pełen wątpliwości i było to widać na jego twarzy i w niepewnej postawie. Zagadnięty dlaczego nie dołączył do zwiadowców Frietz zmieszał się i nie dał odpowiedzi, prawdopodobnie chcąc urazić Gustawa. Spuścił tylko głowę jak skarcone dziecko, bo co miał zrobić? Powiedzieć, że to, co robi, o czym z takim przekonaniem i zapałem mówi jest bez sensu, jest błędem i powinien to wszystko rzucić? Przez moment nawet zdawał się chcieć to zrobić. Podniósł wzrok i z błyskiem w oku spojrzał na Barona rozchylając usta, jakby chciał mu zaproponować by wspólnie ruszyli w świat zostawiając to wszystko za sobą. Wizja dowódcy przemierzającego knieje i leśne gęstwiny, śpiącego w szałasie pod sklepieniem z sosnowych gałązek musiała być dość zabawna, bo na twarzy włóczęgi migną nawet krótki uśmiech. Lecz propozycja nie padła. - Mam! Oleg pójdzie z Tobą Detlef... - na te słowa usta Olega rozwarły się jeszcze bardziej, a twarz zmieniła wyraz niemo pytając teraz z żalem - dlaczego?! Pokornie opuścił więc głowę i bez słowa podszedł do krasnoluda unikając jego wzroku. Nie było sensu mówić, bo kto by zechciał go wysłuchać? |
| |