|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
|
08-11-2017, 07:09 | #1 |
Reputacja: 1 | [WFRP 2ed.] Z miłości lub dla pieniędzy
Ostatnio edytowane przez Tabasa : 08-11-2017 o 09:10. |
08-11-2017, 15:33 | #2 |
Administrator Reputacja: 1 |
|
08-11-2017, 18:53 | #3 |
INNA Reputacja: 1 |
__________________ Discord podany w profilu |
08-11-2017, 17:42 | #4 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Kiedyś... Kislev.
__________________ [i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i] |
08-11-2017, 20:28 | #5 |
Reputacja: 1 | -No oczywiście Gogo, jeszcze się pytasz?- powiedział Max z uśmiechem na ustach, uderzając lekko rękami o swoje kolana- Przecież wiesz jak smakuje mi jajecznica Anji! Naprawdę, już wam to mówiłem, powinna jechać na jarmark do Barliton, na coroczny konkurs na najlepszą jajecznicę! Wygrana murowana albo nie nazywam się Max Brandyman! Tak puszystej i maślanej jajecznicy jeszcze nigdy nie jadłem, a przecież wiesz, że trochę ich już było. Na przykład moja babcia Janinka też dodawała do niej mas...- przerwał, widząc wpatrzonych w siebie towarzyszy i ich karcący wzrok.-Yyy.. tak, jajecznica i kufel piwa. - dodał szybko i zamilkł. Max był młodym niziołkiem, o wyglądzie typowym dla przedstawiciela swojej rasy. Spod ubrań widoczny był jego zaokrąglony brzuszek- oznaka dorosłości, o którą bardzo dbał. Z charakteru był optymistą i do wszystkiego podchodził z wielkim entuzjazmem. Uwielbiał mówić, tak samo jak gotować i podróżować. W jego krótkim, dwudziestopięcioletnim, życiu zdarzyło się tyle rzeczy, że mógłby o nich mówić całymi tygodniami i nie wyczerpałby tematu. Jego gadulstwo było często męczące dla innych, co było jedną z przyczyn tego, że często zmieniał pracę. Ponadto nie rozumiał zbytnio dużych ludzi i ich kultury. Jak można nie umieć strzelać z procy ziemniakami? U niego w Czarnym Stawie, odkąd wujek Teddy przyniósł pierwsze ziemniaki, pochodzące podobno z bardzo odległych krajów, wszystkie dzieci to potrafią! Razem z resztą towarzyszy przybył do Mittlesdorfu. Rozentuzjazmowany niziołek już przy wjeździe do miasta zaczął komentować wygląd miejscowości, porównując ją z innymi spotkanymi na swej drogi. Zatrzymali się w karczmie "Pod spasioną owieczką", którą (ku uciesze Maxa) prowadziło dwoje niziołków: Anja i Gogo Gorzałkowie. W bardzo krótkim czasie zaprzyjaźnił się z małżeństwem i wymienił się z nimi przepisami. Brandymana zachwyciła jajecznica robiona przez Anję: puszysta, maślano-kremowa, idealnie przyprawiona. Po prostu majstersztyk! Max nauczył gospodynię robić kołduny (pierogi podawane w rosole) według przepisu babci Janinki. Pierogi zasmakowały gościom gospody, a w szczególności jego towarzyszom. Lubił ich. I Kaspera, osobę czasami małomówną a czasami dyskutującą z niziołkiem, i Kasji, która umiała pięknie grać, i Vitaliya, który lubił pić (podobnie jak Max, tylko trochę częściej i nie tylko do posiłków), i Żara. Naprawdę, nigdy tak nie polubił żadnych wielkich ludzi jak ich. No może poza panem Hallerem, właścicielem gospody "Pod czarnym kucykiem" w Streissen. No i jego żoną i dziećmi. |
10-11-2017, 02:08 | #6 |
Reputacja: 1 |
|
10-11-2017, 18:34 | #7 |
Reputacja: 1 |
|
11-11-2017, 09:01 | #8 |
Reputacja: 1 | Gogo pozbierał zamówienia, jednak zanim ruszył na zaplecze, odpowiedział na pytania Kaspara i Kasji. |
11-11-2017, 10:18 | #9 |
Reputacja: 1 | Czekanie na jedzenie nudziło Maxa, który nie lubił nic nie robić. Zaczął stukać palcami o stół, a kiedy poczuł w nich ból, rozpoczął rozglądanie się po karczmie. W skupieniu obserwował uważnie każdego z gości. Nagle wybuchnął śmiechem. -Zobaczcie jakie on ma odstające uszy!- powiedział do towarzyszy, śmiejąc się do rozpuku i wskazując palcem na siedzącego do niego bokiem mężczyznę. Na szczęście dla reszty gości, która też mogła zostać przez niego wyśmiana, Gogo szybko przyniósł posiłek. -Dzięki Gogo!- powiedział z radością, zacierając ręce-Jeśli chcesz, to mogę później pójść do kuchni, pomóc. Tylko zjem, bo jestem tak głodny, że mógłbym zjeść krowę z kopytami! Nic już więcej nie mówiąc, zaczął pałaszować przyniesione dania. Był w połowie posiłku, kiedy do karczmy wtargnął zakrwawiony mężczyzna. Niziołek, widząc go, zamarł z jedną ręką uniesioną z widelcem. Zaczął śledzić całą sytuację, coraz bardziej otwierając buzię ze zdziwienia. Nie widział, że jajecznica z widelca spadła na talerz. -O rajuśku! - zdołał wyszeptać, kiedy łysy mężczyzna ciął atakującego. Kiedy całe wydarzenie skończyło się, a łysy mężczyzna odszedł ponownie do szynku, niziołek nie wytrzymał i wybuchł z emocji. -Na krowie kopytko! Co to było?! Dlaczego on wpadł tutaj i zaatakował tego wielkiego gościa?! - mówiąc to wskazywał palcem na leżącego mężczyznę-To był jakiś bandyta?! Nie, to dlaczego on go wynajął?! To w takim razie to był łowca nagród?! A może najemnik?! Kurczę blaszka, u mnie w Czarnym Stawie nigdy nie było takiej sytuacji. Co prawda raz chcieli nas obrabować duzi ludzie zbiegli z wojska, ale wujek Teddy, Are i Mark wraz z moim ojcem, i dziadziusiem przegonili ich kamieniami. Ale to dlaczego ten łysy gościu chce nas wynająć? I dać nam 20 złotych koron? Nic nie rozumiem...- mówił szybko niziołek, a w jego głosie słychać było przejęcie całą sytuacją. |
11-11-2017, 10:45 | #10 |
Administrator Reputacja: 1 | Wieści były tak standardowe, że aż żal było tego słuchać. Zbóje interesowali Kaspara tylko wtedy, gdy ktoś płacił za rozprawienie się z nimi, lub gdy na niego napadli i trzeba było ich pozabijać. A spokój w miasteczku był dobry tylko wtedy, gdy się chciało odpocząć. Gdzie tu pole do popisu dla kogoś, kto chciałby się strzelaniem celnym wykazać i zarobić dzięki temu garść złota, które można by wydać na różne przyjemne rzeczy? Ostatnio edytowane przez Kerm : 14-11-2017 o 10:13. |