|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
04-01-2018, 21:01 | #61 |
Reputacja: 1 | "Jestem z zawodu rzeźnikiem, ale bycie poszukiwaczem przygód niewiele się od tego różni. Po prostu mięso, które teraz siekam tasakiem, nieco bardziej wierzga." Co to, kurwa, miało być?! Franc miał dość. Całe to okrucieństwo i groteska tego miejsca... To było za wiele. Musiał się napić. Bardzo musiał się napić a nie miał już niczego, czym mógłby zaspokoić swoje pragnienie. A jak nie ma alkoholu, to pozostaje upuścić komuś krwi... Weteran wszedł za innymi do domu, czując pod skorą, że to znów będzie sprawka jakiegoś chaosu, demona, kultystów czy innych skurwysynów, którzy nie mogą zwyczajnie jak normalni ludzie chlać i chędożyć, jak bogowie przykazali. Szybko okazało się, że miał racje. - Ten zielony kamienień, na tym wieprzu, to pewnie jego sprawka! Nie dotykajcie tego! - Franc ostrzegł swych towarzyszy i wycofał się za drzwi. - Spierdalajmy stąd zanim i nas spaczy! Trzeba spalić te całą ruderę i zawiadomić Inkwizycje czy kogoś takiego. Niech się oni martwią! Wole nocować w szczerym polu, niż tu zostać! - Maurer zaczął wycofywać się z piętra w kierunku schodów. Scyzoryk w ciasnych pomieszczeniach był mało przydatny, więc zamienił go na rzeźnicki hak i tarczę. Miał zamiar wyjść stąd jak najszybciej i puści wszystko z dymem. Po drodze przetrącić nogi wieprzowi, coby nie spierdolił im z płomieni. |
04-01-2018, 23:04 | #62 |
Reputacja: 1 | Madock musiał przyznać rację Francowi, świniaki trzeba było spalić. Nie raz i nie dwa słyszał opowieści o kamieniach chaosu, powodujących straszliwe mutacje. Podobnie jak człeczyna zaczął schodzić ostrożnie w dół, bacząc na wieprze. Nie chciał dać się zaskoczyć tym zmutowanym ryjom. |
05-01-2018, 02:07 | #63 |
Reputacja: 1 | Wyglądało na to, że będzie jakaś korzyść z obejścia budynku. Dwie figury na skraju lasu, diabelnie podobne do wcześniejszych kozłów. Elf czuł, że nie należało ich zostawić przy życiu. Teraz niewiadomo jakie niebezpieczeństwo byli w stanie zrzucić im na kark za wkroczenie do ich, na to wskazywały by przynajmniej dowody, przybytku. Ellidar przypadł momentalnie do budynku. Z dwóch zrobiła się nagle czwórka ale szybko wzrok uspokoił się i ponownie dostrzegał jedynie dwójkę postaci. Nie był pewien czy i on został dostrzeżony ale nie było co liczyć na uśmiech losu. Ostrożnie sięgnął po łuk i strzałę, na wypadek gdyby doszło jednak do ataku. Zastanawiał się w jaki sposób mógłby ostrzec resztę ale nie wpadł na nic co nie oznaczało by po prostu wrócenia na niedawne pobojowisko. Postanowił na razie obserwować ruchy bestii. Zwłaszcza, że w budynku trwała jakaś zawierucha.
__________________ you will never walk alone |
05-01-2018, 22:05 | #64 |
Reputacja: 1 | Raen'drel rozumiał chęć pozbycia się dziwacznych mieszkańców farmy, jaką wyrazili jego towarzysze, a nawet ją podzielał. Po tym, co zobaczył na dole ci mutanci z pewnością zasługiwali na śmierć. Domyślał się jednak, że ogień nie załatwi sprawy dziwnego kamienia na szyi jednego ze świnioludzi. Może ruiny chaty choć przez jakiś czas ukryją złowrogą ozdobę przed niepowołanymi rękami... - Skąd to masz?! - Wykrzyczał w stronę kwiczącego o litość wieprza. Po usłyszeniu odpowiedzi zamierzał podążyć za krasnoludem i człowiekiem. Pchnięcie ostrzem w gardło tego, który ich tutaj przyprowadził powinno rozwiązać przynajmniej ten problem. Jak każdy z asrai nienawidził zwierzoludzi. Ci mutanci byli tak potwornie spaczeni i dokonywali tak okropnych czynów, że również dla nich nie miał litości.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
05-01-2018, 23:45 | #65 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez AJT : 05-01-2018 o 23:58. |
07-01-2018, 23:39 | #66 |
Reputacja: 1 | Borys był zazwyczaj realistą. Myślał przytomnie choćby dlatego, że życie kopało go już nie raz w dupę. Gdy towarzysze zaczęli wychodzić na zewnątrz z nietęgimi minami, natychmiast do nich przemówił. |
08-01-2018, 00:14 | #67 |
Reputacja: 1 | Patrzył na podkładany ogień bez większych wyrzutów sumienia. Usłyszał pokrótce co znaleźli w środku a ich miny wskazywały na to, że nie wyolbrzymiali. Plugawe miejsce Chaosu, które należało by wyplenić do cna, ale na to nie mieli już czasu. Poinformował towarzyszy o szpiegach. Oby ci nie mieli w lesie więcej przyjaciół. Drużyna musiała teraz zadbać o bezpieczeństwo swoje... i ludzkiego szczenia. - Jeżeli mamy odejść to musimy zrobić to szybko. Przeklęte kozłoludy nas obserwowały. Burza też wydaje się być o lot jaskółki stąd. Jeżeli chcemy mieć gdzie schować się przed deszczem to pozostaje nam ta przeklęta obora albo zrujnowany powóz. Nie mam nic przeciwko śnie w koronach drzew tylko jak poradzi sobie z chłodem to dziecze?
__________________ you will never walk alone |
09-01-2018, 08:31 | #68 |
Reputacja: 1 | Madock zatrzymał się na schodach i bacznie obserwował co zechcą zrobić jego towarzysze. W jego mniemaniu dziecko było stracone, wszak za długo w pobliżu mrocznego kamienia przebywało, o ile w ogóle było to dziecko, a nie jakiś warchlak. |
09-01-2018, 21:57 | #69 |
Reputacja: 1 | Odnalezienie dzieciaka było dość zaskakujące. Do tego mały nie nosił widocznych znamion mutacji, jak świnioludzie na farmie. Był to jednak ludzki szczeniak, więc sprawę jego zabrania lub nie pozostawił ludziom. Franc zdecydował się wziąć go ze sobą, a obserwujący to Raen'drel nie oponował. Na zewnątrz rozgorzała krótka dyskusja o możliwościach, jakie mieli na spędzenie zbliżającej się nocy. Elf zaproponował oddalić się od podejrzanej farmy, żeby nie ryzykować wpływu spaczonej magii, jaka zmieniła mieszkańców w to, co zastali w obejściu i, utrudniając ewentualnym napastnikom zadanie wspiąć się na kilka odpowiednich do tego drzew. Przed przypadkowym upadkiem z wysokości chronić miała ich uprząż sporządzona z rzeczy znalezionych na farmie - powrozy, rzemienie, paski materiału - można było z tego zmajstrować coś przydatnego dla osób nienawykłych do wielogodzinnego spędzania czasu w koronach drzew. Ellidar poinformował o zauważeniu kozłoludzi. Można było się spodziewać, że mutanci będą chcieli się zemścić przy nadarzającej się okazji. Zarówno pozostanie tutaj jak i wyruszenie dalej narażało ich na niespodziewany atak. Dobrze przygotowane kryjówki na drzewach mogły dać im odrobinę przewagi - szczególnie nad dającymi o sobie znać wilkami oraz kozłoludźmi, którzy zdawali się nie posiadać żadnej broni dystansowej, której mogliby użyć przeciwko usadowionym wysoko celom. Jeśli zajmą pobliskie drzewa, to do czuwania wystarczy jedna lub maksymalnie dwie osoby na raz. Jeśli dodać do tego możliwość strzelania w dół, to powinno wystarczyć do odstraszenia napastników.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
10-01-2018, 08:54 | #70 |
Administrator Reputacja: 1 | Noc, burza, wilki, mutacje... Detlef miał wrażenie, że wszystko sprzysięgło się przeciwko niemu. I miał coraz większe wątpliwości, czy uda mu się przeżyć wspomnianą noc. Nie był ptaszkiem, by wizja uwitego na drzewie gniazdka miała mu odpowiadać, ale miał nadzieję, że przynajmniej wilki się do niego nie dobiorą. Jakoś nie można było przekonać pozostałych do idei spędzenia nocy czy to w stajni, czy to w oborze, więc nie było wyjścia. Trzeba było zebrać resztki sił i przygotować się na najgorszą zapewne (i oby nie ostatnią) noc w życiu. |
| |