Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-03-2021, 19:18   #1
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
[WFRP 2 ED.] Groza w Talabheim (+18)






Bitwa o Dreetz, mimo skromnej skali, była jednym z tych poetyckich starć, o których z pasją rozpisywaliby się mistrzowie pióra, jak i zwykli kronikarze, gdyby tylko mieli możliwość ich uświadczenia. W pamiętny dzień zaledwie piątka przypadkowych śmiałków poprowadziła kilkudziesięciu zwykłych, acz dzielnych chłopów do wspaniałego zwycięstwa nad liczącą ponad dwie setki hordą zwierzoludzi i mutantów wszelakiego autoramentu. Owa monumentalna batalia trwała całą noc, zalewając żyzne pola Talabeklandu szerokimi potokami krwi i wydzierając chóralne okrzyki agonii z niezliczonych gardzieli. Na szczęście udzielone przez Bernarda von Kesserlinga szkolenie bojowe i taktyczne przygotowanie pola walki, wespół z płomienną, motywacyjną przemową poddanego Vereny, Roberta Werfela, i niezwykłą walecznością wszystkich bohaterów, na czele z cudzoziemskim rycerzem Sir Dorianem de Bruine, pozwoliły obrońcom na iście spektakularne zwycięstwo. W ten sposób dając dowód zwycięstwa imperialnego, a przede wszystkim ludzkiego ducha nad przeważającym liczebnie mrocznym pomiotem Chaosu. Jednak walka o życie dla mieszkańców Dreetz nie skończyła się wraz z wygaśnięciem ostatniego ogniska agresji. Zakończyły ją dopiero wprawne dłonie Melissy Blitz. Medyczka z Ostermarku całą noc i długo po świtaniu pomimo dojmującego zmęczenia przynosiła ulgę licznym rannym, wielu z nich wyciągając wprost z chłodnych objęć Morra. To głównie dzięki niej straty po stronie broniących się były o wiele mniejsze, niż wychodziłoby z odniesionych obrażeń. Dopiero gdy każdy otrzymał pomoc i dogaszono ostatnie pożary, wzniecone przez dzikich najeźdźców, można było zacząć świętować. Grupka poszukiwaczy przygód za dokonane zasługi została okrzyknięta bohaterami osady i stała się powodem do wielodniowej biesiady, w trakcie której jedli oni i pili bez umiaru, goszczeni przez chłopów niczym królowie. Inaczej wioskowi odpłacić im nie mogli, bowiem żadnego, a szczególnie tych szlachetnie urodzonych, nie interesował ożenek z córkami bądź wdowami, ani tym bardziej wynagrodzenie w naturze. Świadomy skromności tej nagrody sołtys osady spisał z tegoż powodu na papierze solenną prośbę do właściciela wsi, samego księcia-elektora Helmuta Feuerbacha, o sowite wynagrodzenie zasług herosów. Następnie, widząc jak niespokojny duch ciągnie ich dalej w podróż, razem z wszystkimi mieszkańcami wioski odprawił ich uroczyście, obiecując przy okazji sławić ich odwagę i męstwo po wsze czasy.



Jak powiedziano, po zakończeniu długiego świętowania, awanturnicy postanowili ruszyć dalej. Tym razem na północ. Uczynili to zgodnie z grającą w ich duszach żądzą przygód, a może licząc na wysokie wynagrodzenie od wdzięcznego władcy lub po prostu z czystej ciekawości zobaczenia stolicy prowincji i zarazem jednego z najbogatszych miast Starego Świata? W każdym razie ledwo funkcjonujący po napojeniu litrami domowej piorunówki (która mocą w ustępowała jedynie kislevskiemu spirytusowi) i napasieniu przeróżnymi leśnymi wiktuałami, poszukiwacze przygód ruszyli w drogę.

Minęło wiele dni, nim „Bohaterowie Dreetz” w końcu wyłonili się spośród gęstwiny Wielkiej Puszczy, docierając Starą Drogą Leśną na obrzeża Taalagadu. Portowego miasta usadowionego u samych stóp Taalbastonu. Niezwykle bacznie obserwowanego z Najwyższej Wieży, z którą to łączyła je wykuta w skale, kręta Droga Czarodziejów. Podróżnicy poświęcili dłuższy moment na podziwianie kilkudziesięciometrowego naturalnego muru, który wieńczył równie majestatyczny bastion i ścieżka ku niemu. Jedynie Teutogen wydawał się nie być pod specjalnym wrażeniem tego zapierającego dech w piersiach widoku. Może dla dumnego syna Middenlandu nie było wspanialszego widoku ponad strome ściany Ulricsbergu i olbrzymie mury osadzonego na nim miasta? W każdym razie Rycerz Białego Wilka musiał przyznać przed sobą, że możliwości obronne Talabheim nie były gorsze, niż stolicy jego rodzimej prowincji.


O wiele gorzej prezentował się sam Taalagad. Na pewno nie oczarowywał od pierwszego spojrzenia. Na jego widok Bernard i Robert przypomnieli sobie mgliście, że to największy port w Talabeklandzie, który dość często odwiedzają nie tylko przeróżni kupcy, ale również piraci porywający zarówno łodzie, jak i ludzi, tych drugich sprzedając później jako niewolników. Była to istotna informacja na wypadek, gdyby komuś z drużyny przypadkiem przyszło do głowy przyjąć zaproszenie do kielicha od zbyt przyjaźnie nastawionego nieznajomego... W każdym razie osada prezentowała się raczej odpychająco. Obskurna mieścina pełna błotnistych, ciasnych uliczek, wzdłuż których stłoczono szeregi piętrowych domów lub zwykłych chat. Po pokonaniu okalających miasto dziewiczych połaci gruntów rolnych, awanturnicy zanurzyli się w nieprzyjemnym odorze cywilizacji. Pech chciał, że nadciągali od wejścia, w którego pobliżu ulokowany był główny plac targowy. Musieli więc minąć niezliczone stoiska handlowe, zarówno w postaci bogatych straganów lub kolorowych, rozłożystych namiotów, jak i te, będące niczym więcej ponad zwykłą taczkę, wóz albo furę, na których poustawiano towar. Tłok i ścisk wokół nich był niemiłosierny, co znacznie utrudniało przeprawę. Wszechobecna plątanina głosów i akcentów zbudowana z targujących się, dyskutujących, lub spierających osób zasugerowała poszukiwaczom przygód, jak kosmopolityczny był zgromadzony tłum. Kobieta z Ostermarku rozpoznała rodzime nuty, a także kislevskie, które to nie umknęły również Middenlandczykowi. Wszyscy zaś zobaczyli liczne oddziały straży miejskiej ze znakami heraldycznymi w kształcie głowy wilka, a także grupki dziarskich ochotników w niepełnym umundurowaniu. Agenci prawa byli jednak jak kropla w morzu potrzeb, nie mogąc zapanować nad rodzącymi się co chwilę sprzeczkami i panoszącymi wszędzie złodziejami. Czujne oczy Melissy wyłowiły całe zastępy kieszonkowców i złodziei sklepowych, którzy urządzili sobie w danym miejscu prawdziwe żerowisko. Przekazawszy tę wieść kompanom, cała drużyna instynktownie zacisnęła dłonie na własnych sakiewkach.

Przebicie się przez tłum trochę zajęło drużynie, ale w końcu dostała się do nieco spokojniejszej części Dzielnicy Magazynów. Tam zaś dość nieskutecznie próbowała zasięgnąć języka odnośnie lokalizacji jakiejś gospody. Miejscowi wydawali się dość niechętni obcym, na pewno bardziej niż wypadałoby według standardów talabeklandzkich. Dopiero po dłuższym czasie jakiś chłopak o szelmowskim uśmiechu zasugerował im, by zajrzeli do „Kota o Dziewięciu Ogonach”, opisując dość chaotycznie prowadzącą doń drogę. Owa „przyjacielska porada” niespodziewanie okazała się nader kosztowna, gdy po pewnym czasie biczownik zauważył, że stracił całą zawartość swojej sakiewki… Jednak nawet tak zapalczywy miłośnik praworządności jak on szybko pojął, że szukanie winowajcy w tak zatłoczonym, pełnych krętych uliczek porcie ma niewiele sensu i musi, przynajmniej tymczasowo, pogodzić się ze stratą. Postarał się jednak zapamiętać wizerunek wyrostka, jakby nierychliwa, ale sprawiedliwa bogini postanowiła kiedyś przywieść nicponia przed jego karzące oblicze… W każdym razie drużyna już dawno zeszła z Drogi Czarodziejów i udała się za wątpliwymi wskazówkami, po części mając nadzieję, że nie prowadzą one do jakiejś ślepej uliczki i zasadzki. Pokonując kolejne odcinki Dzielnicy Magazynów poza wcześniej zaobserwowanym przeludnieniem i mnogością nietutejszych, uwagę awanturników zwróciła także naprawdę spora ilość żebraków, zwykłych ludzi desperacko walczących o możliwość zatrudnienia, drobnych złodziejaszków, próżniaków i przygodnych pijaków. Lecz poza tym dawało się wyczuć coś jeszcze, coś… jakby wiszący w powietrzu niepokój? Wydawało się, że poza tymi wszystkimi problemami coś jeszcze spędza sens z powiek mieszkańcom Taalagadu…


Wbrew pozorom okazało się, że kieszonkowiec dobrze wskazał drogę do gospody. Finalnie więc poszukiwacze przygód stanęli przed wejściem do sporego piętrowego budynku, nad którego wejściem wisiał drewniany szyld z pokracznie namalowanym kotem o dziewięciu ogonach. Z wewnątrz dobywały się typowe karczemne aromaty i odgłosy, co ostatecznie upewniło ich odnośnie poprawności adresu. Po przekroczeniu progu zauważyli obszerną salę wspólną, wypełnioną ludźmi różnych stanów, ras i pochodzeń. Wnętrze było nawet schludne, acz gdzieniegdzie dało się dostrzec ślady po dawnych awanturach. Po chwili przy gościach jakby znikąd wyrósł postawny mężczyzna o krągłej twarzy, gęsto pokrytej bliznami.
— Witajcie, witajcie. Jam jest Sluro — przedstawił się jowialnym tonem. — Prowadzę tenzacny przybytek. Wyglądacie mina tęgich poszukiwaczy przygód, lecz niekojarzę waszej grupy, co oznacza, że niewątpliwie musicie być tunowi.
Właściciel, tak jak każdy przeciętny Talabeklandczyk, zlewał ze sobą słowa w trakcie mowy. Od razu zaprosił was do pobliskiego stolika. W międzyczasie zauważyliście, że skupiły się na was spojrzenia większości gości.
— Może opowiecienam jakąś ciekawą opowieść oswoich przygodach? — zaproponował otwarcie. — Wiecie, umnie jest taka tradycja, że jak ktoś opowie natyle interesującą historię, że spodoba się zgromadzonym, to dostaje piwo na mój koszt. Jesteście zainteresowani?
Jako że darmowe piwo brzmiało całkiem zacnie, a nie tak dawno został ogołocony ze wszelakiego złota, Averlandczyk postanowił opowiedzieć o niedawnej bohaterskiej batalii ze zwierzoludźmi w Dreetz. Od początku dało się zauważyć, że myśl o spienionym, złocistym trunku w chorym na opilstwo mężczyźnie obudziła prawdziwy talent krasomówczy. Przechadzając się po głównej sali w tę i z powrotem, przy okazji żywo gestykulując, z kunsztem i dramatyzmem opowiedział o całej batalii, jakby był urodzonym bardem. Kiedy skończył, wszyscy słuchacze zgodnie zaklaskali, dzięki czemu mógł zaspokoić swą alkoholową żądzę smakowitym lagerem. Swojego szczęścia spróbował jeszcze Bretończyk, ale jego historia i styl wypowiedzi jakoś nie wzbudziły zachwytu wśród zebranych. Inaczej się miało w przypadku Middenlandczyka, otrzymany od publiczności aplauz sprawił, za co otrzymał porządny kufel lokalnego ale. I tak na opowiastkach, wypoczynku, raczeniu się jadłem oraz napitkiem upłynęło awanturnikom kilka godzin. Choć do zmierzchu zostało trochę czasu, to przezornie zamówili oni pokoje na noc, pomni tłumów, jakie nawiedzały portowe miasto. Nieszczęsny Werfel musiał w tym celu pożyczyć nieco złota od swych kompanów…


I kiedy tak sobie rozkosznie próżnowali, w pewnym momencie do środka weszła młoda elfka, ubrana elegancko, acz nieco po męsku, ewidentnie na modłę reiklandzkiej szlachty. Rozejrzała się dokładnie po głównej sali i dojrzawszy piątkę poszukiwaczy przygód, zbliżyła się doń zdecydowanym krokiem.
— Bądźcie pozdrowieni, dobrzy ludzie, zowię się Lafeneanna. Prawda li to jakobyście byli słynnymi „Bohaterami z Dreetz?” — zapytała z miejsca, oceniając uważnie każdego z nich wzrokiem. — Słyszałam, że jesteście od niedawna w mieście. Więc może zainteresowałaby was oferta pracy? Mam bowiem w zanadrzu dość lukratywną propozycję. Otóż szanowany sędzia działający z ramienia Gildii Ławników, niejaki Sorland Hohenlohe, na rozkaz księżnej Elizy władającej pod nieobecność księcia-elektora Feuerbacha tutejszymi włościami, zajmuje się relokowaniem nieszczęsnego motłochu, powoli zalewającego miasto. W tym celu potrzebuje dzielnych ludzi o silnych ramionach, do eskortowania wspomnianego ludu do wyznaczonych im miejsc poza obrębem Talabheim. Jeśli bylibyście zainteresowani takim zleceniem, to będę czekała na zewnątrz. Więcej szczegółów niestety muszę opowiedzieć wam po drodze, bowiem w tym wypadku sprawa jest nagląca.
Po tych słowach odwróciła się na pięcie i wyszła tak samo szybko, jak się zjawiła. W międzyczasie awanturnikom przypomniało wam, że Sluro nie tak dawno chyba wspominał o tym, jakoby kilku włóczęgów położyło łapska na ładunku cennych futer, przeznaczonych dla księżnej, przez co rozgniewana władczyni kazała usunąć całą napływową hołotę z miasta, wyjątek czyniąc tylko dla mieszkańców osad podlegających pod Talabheim bądź takich osób, które mogłyby udowodnić swoją przydatność dla miasta. Z tej krótkiej zadumy wyrwała ich czyjaś obecność, był to szynkarz we własnej osobie, który musiał stać w pobliżu i przysłuchiwać się złożonej im ofercie.
— Raczycie wybaczyć, ale przypadkiem jeno usłyszałem, o czym żeście prawili — wytłumaczył się niezręcznie. — Mogę was zapewnić, że Hohenlohe to szanowany asesor, zatem z jego strony nie macie się czego obawiać. Więc chyba warto spróbować? Zwłaszcza że oprócz zapłaty mógłby pewnie przy okazji załatwić wam przepustki do miasta poza kolejką, a ta potrafi się dłużyć... Tylko uważajcie na tę dziewkę! Nie wiem, co kombinuje, ale słyszałem, że podobno pracuje dla Aderholda... Oczywiście to szept lasu! — wyjaśnił pospiesznie, po czym zamilkł jak skała i poszedł dalej. Zostawiając was samych wobec konieczności podjęcia decyzji…

 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 20-05-2021 o 16:55. Powód: update foto elfki
Alex Tyler jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172