|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
18-12-2006, 18:32 | #31 |
Reputacja: 1 | Pociągnął dwa łyki wina z kielicha wpadając nagle na jakąś myśl. "A niech to... to zbyt dziwne. Poukładajmy to sobie - dojeżdżamy przed zamek. Ja kopie w bramę, Athariel głośno wołała... jakiś biały kształt... nie, nie pamiętam co tam, u licha, było." Był wybitnie nie w humorze. Zmarznięty, rozdrażniony, innymi słowy - miał ochotę zabic. I to brutalnie. Wyładować złość. Wpatrywał się wściekle w pierścionek panienki. "Ha, panienki? Zapewne została dawno zbałamucona przez tego brutala... a zresztą... jak znac Północ no zapewne jakiś lykantrop czy co... a zresztą... co Mi zawadzi!". Energicznie dopił resztę pucharu, po czym uśmiechnął się czarująco. A może zechciałoby państwo wysłuchac pięknej ballady nazwanej przeze mnie "Oddechem Zimy"? - Gładko zablefował, nie chcąc zdradzając nazwy poniekąd już legendarnej pieśni zwanej zwyczajnie "Kołysanką". Owa pieśń miała pewną właściwość: usypiała każdego, kto mógł ją usłyszeć... i nie był bestią (lub też goblinoidem). Wersja 1 (gdyby się zgodzili): wstał z fotela, jednocześnie się kłaniając. Lewą ręką zdjął z pleców lutnię, podczas gdy prawą zebrał nieco pyłu z wewnętrznej strony płaszcza. Pierwsze nuty, ciche i nieśmiałe niczym pierwsze płatki śniegu zaczęły snuc swą pieśń, zaczęły się łączyć z jego niebywale głośnym, tileańskim tenorem, dając pieśń, za której sprawą wszystko zaczęło wirować, obracac się w hipnotycznym śnie... Wersja 2 (nie zgodzili się): zaczął zdenerwowanym gestem pocierać dłonie, starając się wykonac drobną sztuczkę nazwaną przez niego "Wykryciem demonów". Gdyby się udała, każdy w okolicy ujrzałby drugą twarz owej istoty...
__________________ Popierajmy Arcyksiężną Milly! |
18-12-2006, 18:34 | #32 |
Reputacja: 1 | Ocknąwszy się kapłan nie mógł poznać gdzie się znajdują. Zamiast świstu wichury słyszał trzask drewna włożonego do ognia, czuł ciepło. Czy umarli? Po chwili oprzytomniał na tyle by przyjrzeć się otoczeniu. "Bogowie nam sprzyjają"-pomyślał jednocześnie skupiając swój wzrok na wchodzącej dziewczynie, z pewnością tej, która ulitowała się nad nimi słysząc ich rozpaczliwy krzyk. Skinieniem głowy podziękował za podany mu puchar. Podniósł się do pozycji siedzącej i upił łyk wina. Gdy mężczyzna zadawał im pytania, pozwolił Anthariel wyjaśnić ich sytuację. Erudycja elfki była w tym miejscu bardziej wskazana niż chłodna przemowa kapłana. Po chwili dodał tylko uzupełniająco. -Wrota zostały nam otworzone Panie, gdyśmy ostatnimi siłami przedarli się tu przez zamieć. Niechybnie ktoś ze służby posłyszał nasze krzyki. Przyszła mu na myśl, że musiała to być owa biała postać, lecz nie wierząc do końca tamtym zmęczonym oczom , postanowił to przemilczeć. Badawczo rozglądał się tak po pomieszczeniu, jak i po zebranych. |
18-12-2006, 20:10 | #33 |
Reputacja: 1 | Morgrim nieufnie otworzył oczy. Widział ładną komnatę. Czuł się ciepło, jednak po tej przeprawie przez zaspy był głodny. Widział wielkość i siłę, jak przewidywał, pana tego zamku. Zastanowił się po czym zaczął jeść. Nie odzywał się, lecz obserwował wszystko wokół niego. *** ....Nagle upadł na ziemię. Kałuża krwi trysnęła spod niego. Przeturlał się w bok i uniknął ciosu napastnika. Nagle ork, z którym walczył, dostał bełtem w ramię. Wstał i zobaczył stojącego opodal kompana, Gortha. -Gorthcie, gdzie pozostali? -Udali się w pościg za orkami.-odrzekł Gorth. W tym momencie sprawdził swój ekwipunek. Zauważył, iż kończą mu się bełty, jednak był nadal w stanie walczyć. Nie minęła chwila, a ze strony lasu wypadli kolejni orkowie. Mężne krasnoludy ustawiły się w szyk. Było ich około dwunastu. Orków było trzy lub cztery razy więcej. -Gorthcie! Co robimy?-krzyknął Morgrim. -To proste. Jeśli wytrzymamy parę minut, w walce wspomogą nas ci, którzy pogonili za orkami. Niech każdy przygotuje się na rzeź. Nieliczni to przeżyją. Orkowie byli już niedaleko, na jakieś 10 strzał łukiem. Krasnoludy wyciągnęły kusze, naciągnęły bełty i czekały na znak. -Za klan Łowców Orków! Wypuścić bełty! Uderzać! - rozległ się przenikliwy i donośny krzyk. Krasnoludy wystrzeliły i powtórzyły salwę jeszcze dwa razy. Gorth wyjął topór i rzucił się na pierwszych orków, pozostali za jego przykładem. Bitwa miała właśnie się zacząć. *** Krasnolud nagle obudził się jakby ze snu. Spojrzał na Vinceza i rozważał jego propozycję śpiewu. Nie odrzekł nic i zrobił kolejnego łyka napoju podanego przez pannę. Tak wyszło, przesadziłem. Przepraszam. |
19-12-2006, 10:33 | #34 |
Reputacja: 1 | Rozdział II: Ocaleni Mężczyzna owinięty w futro zasępił się i spojrzał na Vinceza. Widać propozycja zaśpiewania ballady nie przypadła mu do gustu. - Wybacz - powiedział oschle do kuglarza - Ale chyba na razie mam tu za dużo niewiadomych, by od razu wysłuchiwać jakichś ballad... Chwilę potem rzekł do wszystkich: - Powiadacie że brama została wam otworzona...Gustav! - burknął do mężczyzny ogrzewającego się przy kominku. - Fakt że rozpętała się zamieć nie zwalnia cię z twych obowiązków... Odźwierny był wyraźnie zmieszany. - Panie, pamiętam dokładnie jak zamykałem bramę, kiedy zerwała się burza. Nic z tego nie rozumiem! Tych wędrowców odnalazłem już w środku... - Hmmm! - mruknął jego pan - A czy teraz brama jest zamknięta? - Tak, panie - pospiesznie odparł sługa. Potem dodał z zakłopotaniem: - Kiedy sprawdziłem ją po odnalezieniu cudzoziemców, była zamknięta.. - Dziwne, bardzo dziwne...Nieważne już...W każdym razie jesteście już w środku, bezpieczni. Witam was w mojej nieco chłodnej posiadłości! Jestem baron Ludwig Kehl z Nuln, a dziewczyna którą już poznaliście to moja córka Uli. Korzystajcie z mej gościny, dopóki zamieć nie ustanie i nie poczujecie się dostatecznie silni, by wyruszyć w dalszą drogę. Goście ze świata są tu zawsze mile widziani - to nas ratuje przed monotonią dnia. - wybuchnął śmiechem - Do Middenheim jakieś cztery dni drogi stąd, gdyż zboczyliście z głównego szlaku, a sądząc po sile zamieci, wszyscy pozostaniem tu unieruchomieni na jakiś czas... Ludwig spojrzał na was. Zmierzył was swoim ostrym wzrokiem i najwidoczniej o czymś rozmyślał. Wyraz twarzy mu się nie zmienił, toteż nie mogliście odgadnąć co zaprzątnęło głowę waszego wybawcy. - Ojcze, czy potrafisz tylko stać tu jak zaspany niedźwiedź?! - spytała Uli. Ludvig ocknął się. - Ach tak....Zamyśliłem się przed chwilą. No ale, tak jak mówiłem, witajcie w naszych progach. Służba wskaże wam wasze pokoje - mamy ich całe mnóstwo, prawdę mówiąc brakuje nam ludzi. Zimujemy tutaj z dala od cywilizowanego świata dla odpoczynku. Chwilę później w sali pojawiły się dwie młode dziewki ze służby i nakazały wam iść ze sobą. |
19-12-2006, 11:08 | #35 |
Reputacja: 1 | Dziewczyna pokłoniła się: - Wybacz że się nie przedstawiłam, panie...Nazywam się Athariel - powiedziała grzecznie - Jesteśmy głęboko wdzięczni za gościnę... Mimo tych słów, dziewczyna wcale nie była zbyt optymistycznie nastawiona do nowego miejsca. Zamek napawał ją dziwnym niepokojem, tak jak i baron, który nie wyglądał jak dla niej na takiego prostodusznego człowieka, na jaki wskazywał jego swobodny sposób bycia. Odniosła również dziwne wrażenie jakby Ludvig coś przed nimi ukrywał, zwłaszcza że nie przejął się zbytnio tym, że brama była otawrta. Poza tym, tak jak i jej kompani, nie wątpiła w to, że widziała coś o białym kształcie przemykającego głównym wejściem. W taką noc jak ta i w tak ponurym miejscu cieszyła się że jest wśród zaufanych kompanów. Chwilę potem podążyła za służbą w kierunku pokojów. W międzyczasie rzuciła cicho do idącego obok Johana: -Nie uważasz że to miejsce jest trochę podejrzane...?? |
19-12-2006, 14:02 | #36 |
Reputacja: 1 | Dziękujemy za gościnę panie ...jestem Cirion,łowca-powiedział uprzejmie Cirion.To co powiedział było najszczerszą prawdą.Pociągnął łyk z wina i ruszył za służkami.Wreszcie po ogromnym wysiłku miał to czego chciał.Ludvig był bardzo hojny...może nawet za bardzo?Dogonił Athariel i Johana po czym szepną do nich: Nie uważacie że Ludvig coś knuje był chyba aż zanadto hojny.A widzieliście tamten biały kształt?Lepiej mieć się na baczności...... Ale ptem nie martwił się już tym co knuje baron ani żadnym białym kształtem,a z resztą pewnie mu się coś przewidziało,przecież był wtedy prawie pół-martwy...
__________________ (...)"To właśnie nas różni.Elfy zabijają z konieczności-wy, ludzie, robicie to dla przyjemności".(...) |
19-12-2006, 14:54 | #37 |
Reputacja: 1 | Zdziwiło go to co usłyszał. Pamiętał bowiem wyraźnie, jak przemarźnięci stali przed bramą, gdy ta otworzyła przed nimi swe wnętrze, wreszcie gdy stali na dziedzińcu i...resztę skrywał całun tajemnicy. Pamięć odmawiała posłuszeństwa, tak że luka między podwóżem, a przytulną komnatą nie chciała się wypełnić. -Johan Marblen-przedstawił się gdy nadeszła jego kolej-Ufam, że jeśli bogowie pozwolą, dane mi bedzie kiedyś spłacić dług wdzięczności. Gdy nadeszła służba, wstał powoli i skierował się we wskazaną stronę. Mijając barona skłonił się lekko na znak szacunku, tak samo uczynił w stosunku do córki. Zatrzymał sie w drzwiach przepuszczając pierwsze dwórki i elfkę. Podążył zaraz za nimi. Idąc korytarzem zwolnił nieco kroku słysząc pytanie Anthariel. -Przywołujesz na myśl bramę?-zapytał-Strach przed gniewem często konkuruje z prawdą. Może więc była otwarta? Lecz co działo się dalej pozostaje dla mnie tajemnicą. Zrównali się właśnie z Cirionem, który posłyszawszy ich rozmowę, dodał swoje spostrzeżenia. -Jest to też jedna z dróg jaka przybliża nas do ogrodów Morra-uciął na wzmiankę o hojności gospodarza-Bogowie muszą nam sprzyjać, skorośmy przeżyli tą zamieć. |
19-12-2006, 15:06 | #38 |
Reputacja: 1 | Od początku coś mu się nie podobało. Teraz to odczucie przybrało na sile. Najpierw dziwny, biały kształt, jakby wilk... a później zignorowanie jego propozycji. "To chyba jacyś prostacy! Fakt, nie przedstawiłem się, ale wiadomo na każdym szlacheckim dworze, kim jestem... no chyba, że to wcale nie są szlachcice! Taak, jeżeli mamy szczęście, to trafiliśmy na dwór malowanej szlachty. Jeżeli pecha - będziemy potrawką dla ich psów". Postanowił ignorować ich tak samo, jak oni jego i uciec z tego zamku, najprędzej jak tylko się da, nie zważając na resztę drużyny. "Chwila... coś mi tutaj nie pasuje. Słyszałem, że wilkołaki mając świetny węch... może wyczuł pył? Pachnie trochę jak siarka, ale człowiek to wyczuje jedynie przy wielkiej koncentracji..." Jak reszta drużyny (oprócz Morgrima) udał się za dziewkami. -Zauważyliście, że coś tutaj wybitnie... rujnuje harmonie? Magia wisi w powietrzu, choćby i ta brama, Gustav przecie jej nie otworzył! - Rzucił półgębkiem. Lekarz umie zabijac, tak i osoba nauczona etykiety - wyraźnie ją łamać. I to postanowił. Postanowił jak najszybciej wyczerpać ich cierpliwość, i zobaczyć ich reakcje... w każdym razie na temat owej dwójki wypracował sobie opinię. Uli - miła dziewczyna i idealny materiał na zdrajczynię. Taak, znamy to z ballad. Piękna dziewczyna zakochuje się w równie przystojnym bezimiennym nieznajomym, ucieka z nim z domu, zdradza wszystkich dla niego... wystarczy chwilę poudawać, że jest się nią zainteresowany, a później jakoś się jej... pozbyć. Delikatnie. Podać truciznę. Udusić poduszką. Cokolwiek. Ludwig - to dopiero drań. Nie wiem, co za dziewka go spłodziła, ale musiała zapewne dac się zgwałcić wilkowi. Widać po nim, iż na pewno nie pochodzi z Nuln. wielki, ociężały, i cuchnie od niego piżmem... może taka jest tutejsza moda, ale proszę wybaczyć, niezbyt przyjemnym wdychanie TAKIEGO smro... zapachu. Na pewno nie będziemy mieli w nim sprzymierzeńca. Zawsze można go zamordować po cichu... w końcu nie takie rzeczy się robiło na imperialnym dworze.
__________________ Popierajmy Arcyksiężną Milly! |
19-12-2006, 16:45 | #39 |
Reputacja: 1 | Athariel spojrzała na Johana, Ciriona i Kedricka. Zmarszczyła brwi, po czym rzekła: - Ludvig rzeczywiście wygląda mi podejrzanie...I ta dziwna zamieć...Cos na pewno jest nie tak....Nie zdziwiłabym się wcale gdyby jakies nieczyste siły chciały byśmy się tutaj zatrzymali...Lepiej mieć oczy i uszy otwarte... - mimochodem zdjęła swój długi płaszcz pod którym krył się duży biust odziany w obcisły, burgundowy kaftan. Spojrzała raz jeszcze na Ciriona po czym powiedziała - Na razie zostawmy ten temat. Przeczekajmy zamieć i wynośmy się stąd jak najszybciej....Cirionie, mam nadzieje, że mogę liczyc na to, że umyjesz mi plecy. Mam ochotę na gorącą kąpiel... Uśmiechnęła się zalotnie do łowcy po czym podążyła za służkami. Kedrick, nie rezygnuj z sesji. To rozkaz! |
19-12-2006, 17:11 | #40 |
Reputacja: 1 | Morgrim odchrząknął. Postura Ludviga go zadziwiała, jednak wydawało mu się że czuje w nim wrogość. Tłumaczył to sobie jednak tym, iż są obcymi osobami którzy pojawiają mu się w domu w środku nocy. Nie podążył za resztą, gdyż zatrzymał go na chwilę pan domu. -Ten krasnolud to jakiś niemowa? - rzekł Ludvig. -Nie, mości panie. Nazywam się Morgrim Siwobrody, ostatni członek klanu Łowców Orków i ostatni prawowity Wódz. -Ach, tak, więc gościmy tu Łowcę Orków? Wersja I: Ludvig nie lubi orków lub jest ciekawy łupów wojennych. -Ilu orków, Morgrimie Siwobrody, pokonałeś? -Po zabiciu pierwszych pięciuset straciłem rachubę. -Ha ha ha! Widzę, żeś weteran? -Mam powody, dla których ich tępiłem. -A można wiedzieć...jakie? -Może. Najpierw powiedź mi coś o sobie. Jesteśmy z dala od reszty, sami. Mogę ci poprzysiąc, że nie zdradzę nikomu dalszej części tej rozmowy. Niech Evandril, Mistrz Gry, opowie coś o panu domu. Wersja II: Gdy Ludviga nie interesuje nic o krasnoludzie i jego przygodach. -Więc, Morgrimie, idź już za resztą, bo nie lubię, gdy obcy łażą mi po domu bez opieki innych. Po tak oschłej odpowiedzi Morgrim spojrzał w dumne oczy Ludviga, uśmiechnął się szyderczo i podążył za resztą. Nikomu nic nie odrzekł i szedł w milczeniu. Miał przeczucie, że z tym jegomościem będą jeszcze problemy. Był jednak pewny, że w pojedynku z nim, miałby większe szanse na zwycięstwo. |