|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
22-01-2007, 22:38 | #41 |
Reputacja: 1 | Alex Elf uśmiechnął się i powiedział:No w końcu coś się dzieje mam nadzieje że misja jest warta zachodu, bo nie chciałbym sie porywać z motyka na słońce. Wstał zabrał swoja broń, obrócił się dwa razy, potem z usmiechem do Kidy wyszedł z karczmy. Byc moze pióra maja coś wspólnego z tym ptactwem wykradającym zapasy mieszkańcom miasta, a może tu chodzi o coś zupełnie innego, tak czy siak, pozwiedzam miasto, a jesli kompani wurusza to pójde z nimi-pomyślał. Zastanawiał sie kim jest owy starzec i co takiego w nim specjalnego, nie zastanawiąc się dłużej ruszył w głąb miasta.
__________________ Drodzy gracze żeby Vaardanca był zadowolony i żeby można było później wydać książkę na podstawie tej sesji proszę o porządne posty 8-10 linijek i żeby były dobrze napisane ;) |
22-01-2007, 22:54 | #42 |
Reputacja: 1 | "Cholera !! Pieknie , pieknie kazdy w swoja strone" -Muran! poco na targ ciagniesz złotem nie smierdzimy wydaje mi sie ze jesli potrzeba Ci drobiazgów warto spytac karczmarza.- Wystrzelił wyraznie poirytowany brakiem wyobrazni członków druzyn-Lepiej sie nie roździelać- zaapelował poirytowany tym ze nikt go wyrazniej nie słucha bo poraz kolejny jego proźby , pytania, zostały rzucone na wiatr-chyba ze i wam zapach krasnoluda zbyt ciezki jest by dzierzyc go od wschodu do zachodu -dodał uszczypliwie. "Szlag by trafił ich wszystkich kazdy w swoja strone , bez pomyślunku.A mnie tu..."- spojrzał za okno na przechadzajacych sie mieszczan i przełknoł sline i dokonczył zdanie mysl-"...A mi tu ładnych kilka mil biegu zaaplikowac moga"
__________________ Zakon nadejście sesji Vengara. Przyłącz się! |
22-01-2007, 23:12 | #43 |
Reputacja: 1 | Wielce zaskoczyła ją wizyta Nathniela, a tym bardziej jego swobodne zachowanie. Drażniła ją nieco ta arogancja. Ewidentnie się z nimi drażnił, a ona nie lubiła gdy ktoś z nią pogrywa. W końcu doszło do głosowania. Po wypiciu, z w miarę czystego kufla, miodu odstawiła naczynie i rzekła: - Ja jestem za wizytą w Sesol. Musimy poznać okolicę. Należy badać wszystko, każdy trop może być tym prawdziwym. Swoją drogą lubię sobie popolować od czasu do czasu więc połączymy przyjemne z pożytecznym- recytowała głosem pewnym ale spokojnym z nutką wdzięku. Zawołała karczmarza i wręczyła mu dwie złote monety. -To za posiłek. Był wyśmienity. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy- posłała słodki uśmiech w stronę gospodarza. Nasunęła swoje rękawice i wstała. Poniosła z oparcia płaszcz i łuk. -Chyba przyszła na nas pora...
__________________ "Miłość jest dziką siłą. Kiedy próbujemy ją okiełznać, pożera nas. Kiedy próbujemy ją uwięzić, czyni z nas niewolników. Kiedy próbujemy ją zrozumieć, miesza nam w głowach." |
22-01-2007, 23:28 | #44 |
Administrator Reputacja: 1 | Larch odchylił się nieco na krześle i spojrzał na lekko poddenerwowanego EsQuero. - Spokojnie - rzekł. - Nie denerwuj się. Na razie nie wszyscy się rozbiegli. Zobaczmy, co zdecydują nasze panie. - Jeśli to konieczne, to przejdziemy się wszyscy na targ. Jeśli nie chcesz - nie musisz nic wydawać. Trzeba tylko pilnować sakiewki, bo nie wierzę w to, by na targu nie grasowali złodzieje. Jeden z moich kompanów poszedł kiedyś na zakupy i wrócił z pustymi rękami i pustą sakiewką. A raczej bez sakiewki... - A wy, drogie panie - skierował spojrzenie na dziewczyny - co zamierzacie zrobić? Idziecie na targ? - Bo mi bezwzględnie jest potrzebna lina, ze dwie dobre pochodnie, garstka strzał... O miksturach nawet nie myślę, bo to nie na moją kieszeń... - A jeśli do tej wioski daleka droga - zwrócił pytające spojrzenie na gospodarza - to i coś na drogę, na ząb, warto by zabrać... Poza tym w wiosce może byc kiepsko z jedzeniem - dorzucił po chwili namysłu. Wstał i zapłacił gospodarzowi za posiłek "Pięć klepsydr... Na co mu potrzeba tyle czasu..." Oparł się o ścianę i stał, cierpliwie czekając na decyzję reszty. |
22-01-2007, 23:42 | #45 |
Reputacja: 1 | Podeszła wolnym krokiem do drzwi. -Nie wiem jak inne panie, ale ja muszę zakupić kilka niezbędnych akcesoriów. A co do jedzenia. Możemy kupić trochę chleba i gorzałki dla rozgrzania organizmu, jakieś mięso upolujemy po drodze, a pić możemy wodę. Uważam, że teraz lepiej będzie połączyć siły, bo przy takich funduszach na zbyt wiele sobie pozwolić nie możemy. Chwyciła klamkę, potrząsnęła włosami i zrobiła krok na zewnątrz. W połowie przystanęła: - Dokonujcie decyzji, ja czekam za drzwiami na tych, który idą na targowisko- powiedziała i wyszła.
__________________ "Miłość jest dziką siłą. Kiedy próbujemy ją okiełznać, pożera nas. Kiedy próbujemy ją uwięzić, czyni z nas niewolników. Kiedy próbujemy ją zrozumieć, miesza nam w głowach." |
23-01-2007, 00:02 | #46 |
Administrator Reputacja: 1 | "Iście męska decyzja" - Larch skomentował zdecydowane zachowanie Neferi. - "Gdyby tak wszyscy..." Pożegnał skinieniem głowy gospodarza i Nathaniela, a potem zwrócił się do Kidy i Lany. - Do zobaczenia za drzwiami - za chwilę, albo - za te pięć klepsydr przy wschodniej bramie. - Idziesz, EsQuero? - spytał elfa. Wyszedł na ulicę i stanął obok Neferi. - Jeśli nie wyjdą za pół pacierza, to możemy ruszać - stwierdził. - Którędy na targ - spytał pierwszego z brzegu przechodnia. |
23-01-2007, 00:14 | #47 |
Reputacja: 1 | "Cholera nie w smak mi takie wydurnianie ale skoro Krasnolud wylazł , przecie ja nie gorszy od tego ,,skrzata" ,". -Panie wybaczą ale do odwarznych swiat należy- Rozliczył sie z gospodarzem , skinoł lekko głową w kierunku towarzyszek i opuscił lokal.Rozejrzał sie po ulicy poczym obdarzył Neferi i Larcha wymuszonym usmiechem. -Nic mi nie potrzeba , ale zucic okiem moge. A moze i jaka okazja sie trafi, pozatym od Krasnala gorszy nie jestem- usmiechnoł sie szelmowsko poprawił napiersnik , dotknoł pieszczotliwe rekojesci miecza-i jak cos to przecie ja nie od parady orenż nosze
__________________ Zakon nadejście sesji Vengara. Przyłącz się! |
23-01-2007, 12:05 | #48 |
Reputacja: 1 | Alex Poszedł na spokojny i cichy skwerek w mieście, usiadł pod drzewem w cieniu, miał w buzi kłos, którego lekko gryzł zębami, czasem coś nucił a czasem się zastanawiał nad słowami wyroczni, aczkolwiek jednocześnie martwił się o swego ojca, którego porzucił niedawno, odwrócił sie na bok i rozmyślał. Widział swoich kompanów, nie wydali mu się beznadziejni, wiedział, że każdy z nich ma coś w sobie szczególnego, ale miał dziwny pogląd co do siebie, wiedział, że musi ocalić świat.Zastanawiała go także jedna piękna dzieczyna imieniem Kid.
__________________ Drodzy gracze żeby Vaardanca był zadowolony i żeby można było później wydać książkę na podstawie tej sesji proszę o porządne posty 8-10 linijek i żeby były dobrze napisane ;) |
23-01-2007, 14:26 | #49 |
Reputacja: 1 | Krasnold szedł głowną ulicą , w strone targu . Najwidoczniej miasto juz zrzciło z siebie poranna sennosc i ulica była zatłoczona . Wiekszoc osób , ktore zobaczyły w pore idacego krasnoluda zchodziły z drogi ... ci którzy nie zauwazyli go dostawali szturchanca lub po prostu byli spychani z drogi . Na niebie słonce stało juz na tyle wysoko ze samopoczucie krasnoluda zaczeło sie pogarszać , a słoneczny blask raził przyzwyczajone do mroku oczy .. Muran nie zwracał uwagi na chodzacych przechodniów , nie starał się tez ich roztracać ... po prostu szedł rozgladajac sie za jakimś "bratem " . Zdawał sobie sprawe ze musiał by miec duze szczescie , by w tym ludzkim przybytku spotkac jakiegos przedstawiciela krasnoludkiej rasy ... Gwar rozmow , setki zapachow drazniły go ... wreszcie dotarł na targ ... niestety zadnego krasnoluda nie zobaczył po drodze . Wielki plac na ktorym swoje stargan rozłozyli kupcy wszelkiego autoramentu , sprzedajac najróżniejsze towary . Krasnolud zatrzymał sie i z zaczął rozgladac sie , nie zwracajac uwagi na napierajacy zewsząd tłum ludzi zmierzajacych na bazar, sprawdził tylko czy sakiewka , schowana za pazucha skorzanej koszuli jest wystarczajaco mocno przywiazana do szyji , po czym dziarsko ruszył w kierunku starganow ... widok wielkiego topora , oraz grozny wzrok krasnoluda sprawiał ze miał przed soba odrobine miejsca , jednak gdy wszedł pomiedzy stragany nie widział wiele . Wyzsi ludzie skutecznie zasłaniali mu widok , a głosne rozmowy , ktore prowadzone były jak na gust krasnoluda o wiele za głosno nie pozwalały wyraznie usłyszec nawoływan kupcow . W koncu dotrał w okolice straganu , ktory sobie upatrzył na poczatku . Roztracił kilka robiacych zakupy kobiet i krzyknał do gnoma , ktory stał za staraganem " ILE CHCESZ ZA DWIE KURY I WOREK KARTOFLI ? " . gnom lekko zaskoczony pojawieniem sie "jak spodziemi " krasnoluda na chwile oniemiał ... szeroko otwartymi oczami popatrzył najpierw na topór , potem na posture krasnoluda ... ogledziny zakonczył na lekko oklapnietym czerwonym czubie , ktory zdobił krasnoludzka głowe ... - I dorzuc dwa pęta kiełbasy - Po chwili krasnolud ruszył w dalsza droge ... przez chwile zastanawiał sie nad tym w ktoar strone ma isc , podrapał sie w głowe , sprawdził zawartosc sakiewki ... zrobił kilka krokow i głeboko wciagnął powietrze ... oprocz smrodu miasta , niemytych ciał oraz tanich pachnideł wyczół jedyny zapach ktory uwazał za miły ... zdecydowanym krokiem ruszył w kierunku , ktorym jak mu sie wydawało dochodził zapach . Mineło prawie poł godziny zanim znalazł sie u celu swojej wedrowki ... Wysokie na dwuch ludzi beczki i luby zapach dobrych napitkow wywołał na twarzy krasnoluda usmiech ... Po raz kolejny wciagnął powietrze i ryknoł w kierunku sprzedawcy ... - A GARDŁOGRZMOTA MASZ ?? - niemal wszycy w pomieniu kilkinastu metrow spojrzeli sie w strone niewysokiej postaci . Kupiec , najwyrazniej nie przygotowany na takie głosne zamowienie , skulił sie troche ... Niestety obawy Murana okazały sie zasadne ... w tym zatłoczonym , śmierdzaym miejscu trudno o dobry trunek . Wcisnął wiec do torby solidny bukłak piwa *uprzedni sprobowawszy 3 rodzajow * oraz niewielki dzbanek wodki ( spirytusu tez nie mieli ... cos za miasto !! ) Tak obładowny zaczął przeciskac sie przez tłum by wydostac sie z miasta ... Gdy wyszedł na jedna z ulic zagadnał jednago z przechodniow o droge do wschodniej bramy ... Uzyskawszy dokładny opis drogi dziarsko ruszył ulicą wymijając co bardziej smierdzące kałuże . Był zadowolony ... pogryzajac kiełbase i popijajac małymi łykami piwko podspiewywał sobie cicho "Wąskodupym kazdy z Nas chciałby z raz podpalic las a jak las juz podpalimy to im wszyskim wpie...dolimy " Tak nucąc sobie wesoło dotarł do bramy .Pełny zoładek i smak piwa spowodował ze swiatło słonca , ani odór miatsa nie wydawały mu sie juz aż tak drazniace. przeszedł przez potezną brame * przy okazji oceniajac jej konstrukcie jako solidną " wyszedł z miasta. Rozejrzał sie ,z braku jakis wyrozniajacych sie elemetow krajobrazu postanoiwł nie oddalac sie zbytnio od bramy ... wyciagnał z tormby niewielki rzemyk do ktorego przywiazał dzbanek i wrzucił go do fosy ...nastpnie rzycił worek z kartoflami na siemie , tuz obok klatke z kurami .. spojrzał w strone bramy czy zaden z jego " towarzyszy " nie pojawił sie przed czasem ... nikogo nie było ... spokojnie wiec połozył sie . Oparł głowę o torbe i przymknął oczy ... pozwolił by wypite piwo cicho szumiało w głowie .... |
23-01-2007, 16:39 | #50 |
INNA Reputacja: 1 | Nie będe opowiadać co robiłam od ostatniej wizyty, bo to szczyt wszystkiego jest, ale dzięki, że dziś się załapałam przynajmniej. MG - U r the best ;p Lana Przez cały poranek uważnie przyglądała się mrocznemu. Był dla niej dość ciekawą istotą. Mimo, że słyszała jego prośby i wypowiedzi nic sobie z nich nie robiła chcąc zbadać jego reakcje, która o dziwno była spokojna. Żadnych nerwów ani irytacji. Kompletnie nic. Lana weszła do karczmy tylko po mleko i jakiegoś owoca a następnie wyszła z karczmy. Gdy siedziała tak sobie przed nią, na brzegu korytka z karczmy wyłonił się najpierw krasnolud. Nerwowo i brutalnie rozejrzał się w prawo i w lewo po czym ruszył niczym głaz w stronę targu. Następnie wyszła reszta osób. Kończąc jedzenie swojego owoca Lana wstała i podchodząc do towarzystwa niewiadomo skąd powiedziała pewnym siebie głosem - Co jest? - po czym ugryzła owoca.
__________________ Discord podany w profilu |