Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Sesja RPG Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-12-2007, 03:10   #61
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Kaskada barw zalała oczy elfa by po chwili zniknąć ukazując mu polanę.
"Dziwne, pewnie jakaś magia, a może sen?" Elf rozglądał się uważnie po okolicy, wkrótce dostrzegł dzięcioła, choć sam zapewne był już dostrzeżony przez niego dużo wcześniej.

Na prowokujące zachowanie demona lub innej podłej kreatury, pozostawała tylko jedna odpowiedź. Lilawander długie studia poświęcił zgnębianiu tajemnicy snów. Szukanie schronienia w lesie w tej rzeczywistości mogło być jedynie pułapką, tym bardziej odwrócenie się od wroga. Gdy dzięcioł przemawiał elf już ostrożnie i możliwie ukrycie sięgał po broń, jednocześnie zbierając ślinę w ustach.

Sprawnym ruchem ciął maszkarę próbując maksymalnie ją przy tym, zaskoczyć. W momencie w którym wyprowadzał cios na twarz dzięcioła poleciała też pokaźna dawka śliny elfa. Nie koncentrował się na tym, nie zależało mu by trafić lecz by na moment odwrócić uwagę przeciwnika. Osłona twarzy jest typową reakcją, momentem w którym ostrze miecza świszczy i przeszywa wroga…
 
Eliasz jest offline  
Stary 15-12-2007, 21:25   #62
homeosapiens
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Każdy czyn jest według człowieka dobry. Przynajmniej w momencie, w którym go on dokonuje. Po cóż inaczej czyniłby tak jak czyni, jeżeli nie uważał by postępku swego za dobry?

Theodrius Fachs Młodszy - Wielki Filozof Averheimski

Vladimir

Kiedy tylko uderzyłeś mieczem poczułeś brak gruntu pod nogami. Nie widziałeś tego, ale kamienie, które uprzednio orbitowały wokół ciebie i Śmierci rozpadły się na miał - cała przestrzeń, w której się znajdowałeś była niestabilna. Spadałeś. Razem z tobą piasek i kostucha. Zgubiłeś poczucie czasu i przestrzeni, zgubiłeś też chustkę. Nadal jednak nie widziałeś nic. Piasek kuł w oczy, więc je zamknąłeś. W końcu piasek się przesypał. Próbowałeś się wygrzebać, ale cios kosy był szybszy. Różowe niebo, piasek, żniwiarz, jakieś ciało niebieskie - to widziały by twoje oczy, gdybyś był widomy. Głowa upadła i została przykryta przez ruchomą wydmę - teraz nawet wzrok by nie pomógł. Śmierć otarł pot z czaszki. Miał jeszcze dziś dużo roboty do wykonania. Za spóźnienia czy zaniechania odmawiali mu czyszczenia kosy.



*****

Emesto Luis de Rivera

Emesto nie myślał już jasno. Chłód przeniknął jego kości i gdy ten podszedł by pomóc Biance jeden z młodszych wilków, dla których nie było miejsca przy uczcie z czarodziejki szybkim skokiem zwalił go z nóg. Inne młodsze wilki szybko zwietrzyły swoją szansę i zaczęły go gryźć, szarpać, rozrywać. Radości wśród młodzieży nie było końca - okazało się, że najedli się lepiej niż przewodnik stada. Stary wilk tylko pokręcił okrwawionym pyskiem z niedowierzaniem. Szczęściarze...

Śmierć tymczasem przysiadł na jakiejś chmurce i zadumał się nad losem młodego Emesto. Zaczęło padać.



*****

Bianka Bauer

Zbir opadł na ziemię. Chłopak chciał się na ciebie rzucić, przytulić, podziękować - widziałaś to na jego twarzy. Nagle jednak coś się zmieniło. Chciał ją ostrzec, ale nie zdążył. Wysoki na ponad dwa metry jegomość w wielkim kapeluszu z rondem rzucił na gotową do poświęceń dla innych sieć. Palców nie dało się złożyć w żaden gest w tej sieci - tak przylegała ona do ciała. Łowca spokojnie podszedł do Bianki i potężnie kopnął ją w brzuch. Ta zwinęła się i zaczęła płakać jak dziecko.

*****

Hrafn "Skald" Jolskaraksen

Śmierć zatrzymał cię kładąc ci swą chłodną rękę na ramieniu.
-To wszystko. Wystarczy. Możesz wracać.
Nie zrozumiałeś o co mu chodziło. Zrozumiałeś jednak, że nie musisz. To zupełnie niepotrzebne by w ogóle próbować.

*****

Lilawander

Dzięcioł nie próbował, ku twojemu zaskoczeniu, osłonić twarzy. Z drogiej strony nie miał jak takiej akcji przedsięwziąć w tym czasie - takie użycie skrzydeł zajęło by mu zbyt wiele czasu. Ku jeszcze większemu twojemu zaskoczeniu akcja, której dokonałeś pomogła. Jak? Oślepiła Dzięcioła. Dzięcioł był ślepy na prawe oko, ty zaś trafiłeś w lewe, dając sobie wystarczająco dużo czasu by zakończyć walkę. Dzięcioł padł na ziemię martwy.

*****

Ericka Reichert

Szłaś. Słońce paliło twoje ciało. Byłaś skrajnie wyczerpana, a cel nie przybliżał się. Dziecko ci ciążyło. Po kilku dniach i nocach noszenia go bez przerwy myślałaś, że ktoś kto by ci je uciął, zrobiłby tobie przysługę. Ból był potworny. Jednak ból sprawiał, że ciągle żyłaś, że szłaś i że się nie poddawałaś jak zrobiłby to każdy. Nie byłaś już tą samą kobietą.

*****

Dla dzielnego młodzieńca co?
Szybkie ramie - żeby wilkom oprzeć się zdołał.
Co dla magiczki?
Daj piwa jeszcze. Tego z Naggarond.
Co więc dla niej?
Żeby opanowana była na taki drugi raz. Bo ładna jest. Lubię ją podglądać jak się kąpie, a ci łowcy by z niej zrobili purchawę, nie kobietę...
Skald z Norski?
Orlic?<śmiech>Co ty na to Wilku?
Kto ciężką drogę wybiera dla mnie, temu nagroda się należy. Niech będzie furia.
Małoś ty oryginalny. Kapłanka? Kruku?
Liczy na nagrodę. Nie dostanie.
Ja jej dam.
Dlaczego? Ona jest moja!
I u mnie by znalazła miejsce.
Cóż więc?
Twardy w niej duch. Niech będzie i ciało.
Elf?
Jemu nic najwyraźniej nie potrzeba, ale żeby sprawiedliwość była niech walczy dobrze.
Starszy i niewidomy z Kisleva?
Hmmm, zmysł.
To kto jeszcze pozostaje?
Nikt.

*****


I wtedy wszystko wróciło na swoje miejsce. Wy zaś nie pamiętaliście nic z tego co zaszło tam, gdzie zaszło. Czuliście się jednak odrobinę inaczej. Opat zapytał właśnie:

-Komuś polać?



*
Vladimir - zmysł magii
Bianka - +10 SW
Emesto - +1 A
Hrafn - +1 A
Lilawander - +10 WW
Ericka - Twardziel
 

Ostatnio edytowane przez homeosapiens : 16-12-2007 o 13:32.
 
Stary 16-12-2007, 02:46   #63
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację


Lilawander przełknął ślinę, chwilę później gardło zwilżył pokaźnym łykiem wina, rozejrzał się po towarzyszach, swoje zmieszanie próbując jako tako ukryć. Nie wiedział dokładnie, co tu się stało cieszył się jednak, z uczucia jakie w nim to pozostawiło.
Zajadał się do oporu przysłuchując muzyce i spoglądając co rusz na nowych towarzyszy, opata i mnichów. Czy któryś coś ukrywał? Garbił się bardziej od samobiczowania? Spoglądał bystrym i żwawym okiem na to co tu się dzieje?

Woda o właściwościach usypiających – jeśli to o wodę chodzi – prawdopodobnie była przygotowana przez jednego z mnichów, należało ustalić którego. Już samo sporządzenie takiej mikstury wymaga wiedzy i nie byle jakiego doświadczenia, trzeba było się liczyć z tym, że zdrajca jest wybitnie wykształcony, lub po prostu ma wspólników którzy pomagali w całej akcji. "Ciekawe, jak długo już podtruwają opata? "

Elf liczył na chwilę sam na sam z opatem, tuż po kolacji. Zamierzał też wprowadzić towarzyszy w wiedzę którą posiadał, teraz jednak wygłoszona publicznie, mogła jedynie zaszkodzić śledztwu.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 16-12-2007 o 13:41.
Eliasz jest offline  
Stary 16-12-2007, 15:13   #64
 
Miś's Avatar
 
Reputacja: 1 Miś nie jest za bardzo znany


Bianka nie sięgnęła już po kielich z winem. Dziwnie się czuła i przypuszczała, że wino zaczęło na nią działać. Wolała nie ryzykować. Posiłek dokończyła popijając mlekiem, a kiedy talerz był już pusty wstała i podziękowała opatowi za pyszną kolację.
- Chciała bym się teraz wykąpać. - Poinformowała wszystkich. - Potem, myślę, że wszyscy się zgodzą, chcielibyśmy z Opatem porozmawiać na osobności. Może Opata gabinecie?
Nie czekając na odpowiedź Bianka ruszyła za mnichem, który wcześniej zaoferował, że pokarze jej drogę do łaźni. Ziewnęła. Po rozmowie z opatem od razu położy się spać. Szukanie czarnej owcy klasztoru może poczekać jedną noc.
 
__________________
Nie ma to znaczenia, że zasypiamy byle gdzie, oddychamy tym co jest na 't' i od niechcenia mamy te marzenia gdzie, trochę jaśniej robi się i trochę cieplej też.
Miś jest offline  
Stary 16-12-2007, 21:06   #65
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany


To był znak… Fatum, obraz nadchodzących zdarzeń. Ból, cierpienie… trudny wybór. Brzemię losu. Erica pomasowała czoło, starała się przypomnieć uczucie, jakie towarzyszyło jej przed chwilę. Znak. Pomyślała po raz kolejny. To nie była zwykła halucynacja, to był omen… od samego Morra. Spojrzała po twarzach biesiadników. Czuła się inaczej. Raźniej… i jednocześnie gorzej. Z pewnością potrzebowała snu, jednak nie sposób pominąć to, czego doświadczyła przed chwilą.

Kapłanka odmówiła grzecznie wina. Alkohol skutecznie rozpraszał uwagę, jednak to także on mógł być powodem tego… transu. Gdyby była w zakonie, nie omieszkałaby zwrócić się do przeoryszy. Z pewnością poszperaliby razem w księgach i znaleźli trochę informacji na ten temat. Księgi - powtórzyła w myślach. Warto zasięgnąć wiedzy w zakonnej bibliotece. Powiadają, że to co na papierze, nie mogą być kłamstwem. Niestety tylko powiadają.
 
Revan jest offline  
Stary 17-12-2007, 21:31   #66
 
Estragon's Avatar
 
Reputacja: 1 Estragon nie jest za bardzo znany


- Dziękuję na razie, opacie, z całym szacunkiem dla zakonnego kunsztu, ale jednak wolę tradycyjne kislevskie trunki. Może komuś tabaki?
Vladimir wyciągnął swoją tabakierę, wziął pokaźną ilość tytoniu między palce i z błogim wyrazem oczu wciągnął. Nie minęła chwila, gdy salą wstrząsnęło potężne kichnięcie. Otarł łzy, po czym wziął na powrót gitarę do rąk.
- Cóż, skaldzie, to jak? Uraczymy jeszcze świętobliwych jakąś piesnia? Cały czas czekam na Twój występ, w końcu rzadko miałem okazję słyszeć prawdziwych mistrzów.
Powiedział to, jak gdyby nigdy nic, niby wszysto było w pariadkie, jednak wiedział, że mnisi mogli wyczuć ten udawany spokój. Wnioskując z ciszy, jaka zaległa wśród jego towarzyszy, przeczuwał, że nie tylko on miał okazję doświadczyć halucynacji. Albo skutkiem alkoholu, albo tego zawirowania na zewnątrz, czymkolwiek by ono nie było. Zresztą, nawet pies był nad wyraz nie spokojny. To nie mógł być tylko alkohol i z minuty na minutę utwierdzał się w tym przekonaniu, zajadając coraz to kolejne rarytasy.
 
__________________
"Wystarczy przyjąć, że pi równa się 2 przecinek 89 i z
każdego koła można zrobić błędne koło".
Eugene Ionesco
Estragon jest offline  
Stary 18-12-2007, 14:21   #67
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość


Emesto na pytanie opata jedynie smutno się uśmiechnął wpatrując się w połowie pełny kielich. Przypomniał sobie dni spędzone w Estalii, kiedy jeszcze nie musiał uciekać, kiedy jeszcze żył nie martwiąc się o pieniądze i przyszłość.
Zaraz jednak zaprzestał swoich ponurych rozważań i rozejrzał się po zgromadzonych przy stole. Kompania była bardzo barwa a obecność Estalijczyka i czarodziejki tylko ją urozmaiciła.

"Co ich wszystkich tu sprowadziło? Czy był to przypadek, tak jak w przypadku moim i Bianki, czy też są tu z jakiegoś powodu? Czy wszyscy są godni mego zaufania? Cóż to dopiero przyjdzie mi osądzić w przyszłości."

Spojrzał na elfa, jak dotąd nie poznał nikogo z jego rasy. Nie to, żeby w jego rodzimym kraju nie było elfów, po prostu nie miał ku temu żadnej okazji. Lilawander zdawał się być rozsądną personą, a dla Emesta inteligencja więcej znaczyła niż wygląd. Wyglądało na to, że nie będzie miał problemu z porozumieniem się z nim.

-Lilawanderze mam do ciebie pytanie. Co do tych uciekinierów, to jakie są ich imiona i co im tak właściwie dolegało? I czy znaleźliście jakikolwiek ślad, który mógłby do nich prowadzić?-
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej

Ostatnio edytowane przez John5 : 18-12-2007 o 14:26.
John5 jest offline  
Stary 18-12-2007, 18:39   #68
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację


- Pozwól, że na Twoje pytania odpowiem po kolacji, teraz mogę jedynie zdradzić to co powszechnie jest wiadome, że uciekinierzy cierpieli na poważne psychiczne zaburzenia. Lekarze specjaliści zapewne stwierdzili by maniakalno depresyjne odchyłki od normy, słyszałem nawet, że ponoć terapia szokowa lub skuteczne modły mogą takich szaleńców przywrócić do równowagi. Wy ludzie żyjecie po prostu za krótko by oswoić się z przemianą, starzeniem i wieloma innymi rzeczami. Sprawunki które zajmują wam kilka lat życia, dla nas są tylko okresowymi i chwilowymi sprawami, coś co pochłania 20 lat waszego życia, co w normie oznacza jakąś jego połowę, dla nas jest jedynie drobnym epizodem. Ludzie którzy zbłądzili w szaleństwie mają zbyt mało czasu by powrócić z tej drogi, a czasem taki powrót jest wręcz niepotrzebny, gdyż są już i tak u schyłku życia.

Zakończył ponuro swą przemowę, chcąc nieco zająć towarzysza a jednocześnie zgrabnie omijając udzielenie informacji o które Emesto prosił. Przepił wino, sięgnął po ostatnie już kacze udko i gotował się do końca kolacji.
 
Eliasz jest offline  
Stary 26-12-2007, 05:40   #69
homeosapiens
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Kolacja powoli dobiegała końca. Wszyscy mimo dziwnego uczucia, jakiego przed chwilą doznaliście, udaliście się w stronę niektórym znanego, a dla niektóry nowego miejsca zwanego sypialnią dla gości. Stare i ledwie trzymające się kupy łoża powitały was z tym samym przygniatającym entuzjazmem co i wcześniej - wesoło skrzypiąc starymi gwoździami gdy na nie wejść. Coś jednak było zupełnie inaczej niż poprzedniej nocy. Bianka i Lilawander wstali ze swoich posłań szykując się do wyjścia. Poczuli impuls. Magię. Czuli dokładnie skąd ten impuls pochodzi i wiedzieli, że jest to magia w żadnym wypadku nie dozwolona w Imperium. Spojrzeli oni po sobie, z początku udając zaskoczenie. Ich reakcja była jednak całkowicie nie potrzebna - oboje zdali sobie sprawy, że wiedzą dokładnie kim są i nie ma tu nic do ukrycia.

Gdzie idziesz? Czekaj idę z Tobą!

Emesto nie dał Biance nawet odpowiedzieć. Reszta szybko wstała z łóżek i również zaczęła się ubierać. Magowie dość jasno postawili sprawę - to mogło być związane z misją wyznaczoną przez Volkberta, a poza tym walka z Chaosem była obowiązkiem każdego. Nie wiedzieliście dokładnie gdzie idziecie. Magowie prowadzili drużynę do miasta. Po drodze zaczepiały was wilki, które Kislevczyk Vladimir wraz z swoim wiernym Potiomkinem w miarę sprawnie odpędzali. Było straszliwie zimno jak na tę porę roku - nikt się tego nie spodziewał. Jak wiadomo zimno sprawia, że wilki stają się bardziej agresywne. Szczęśliwie jednak udało wam sie dotrzeć do miasta. Ulice były puste, nie było żadnej straży miejskiej. Istny raj dla złodziei. Jakim cudem więc bajlif Konrad pilnował tu porządku? Porządek przecież był - nikt na ulice po zmroku nie wychodził. Bianka, która przed chwilą została obdarowana przez Emesto ciepłym płaszczem, szła na przedzie. Sam kawaler zaś póki co trzymał się koło niej, aczkolwiek nie nawykł do zimna i czuł się fatalnie. Wkrótce zatrzymali się przed domem. Hrafn rzekł:

-Toż to dom Konrada! Mówiłem, że ten parszywiec coś knuje!

Kompania już sposobiła się by wejść do środka, gdy nagle ze środka wyszła młoda dziewczyna. Nie przejęła się wami zbytnio - chciała iść do domu, jednak skald z Norski ją zatrzymał.

-Jak się nazywasz?

Zapytała kapłanka Morra, szczelniej owijając się płaszczem.

-Nie róbcie mi krzywdy!

Odparła przestraszona widokiem zbrojnych dziewczyna.

-Nikt tu nie ma zamiaru ci robić krzywdy.

Zapewniła Ericka.

-To ja już sobie pójdę...

Dziewczyna chciała odejść, jednak została powstrzymana.

-Najpierw odpowiesz na kilka pytań!

Hrafn najwyraźniej nie żartował - wychodził z prostej zasady, że z Chaosem żartów nie ma.

-Nazzywamm się Lisa?

Odparła odrobinę przestraszona jego ostrym zachowaniem.

-Co cię łączy z Konradem?

-Konradem? A to nie wasza sprawa!

Dziewczyna uniosła się odrobinę. Kiedy wymówiła imię bajlifa złożyła ręce na podołku, z czego w połączeniu z jej miną można było wnioskować, że dziewczyna się zakochała. Już mieliście ją puścić, gdy Hrafn zapytał jeszcze:

-Czy wiesz coś o zniknięciach?

-Nnie. Wybaczcie, spieszę się.

Głos jej się zawahał. Wiadomo był, że ta coś wie, jednak nim zdążyliście raz jeszcze ją zatrzymać, ta już zniknęła pomiędzy domami - to było jej rodzinne miasto. Nie mieliście szans jej zatrzymać.

Tymczasem sytuacja wokół domu, od którego czuć byłą złą, chaotyczną magię się zaogniła. Dosłownie. W okół domu pojawiały się miejsca, w których goła ziemia zaczynała płonąć ogniem. I to nie zwykłym ogniem - płomień był raz to czerwony, raz fioletowy. Nie napawało was to najlepszymi przeczuciami. Pukanie nic nie dało, a okna były zamknięte. tutaj jednak nie mogło być już mowy o pomyłce - tam działały siły Chaosu. W domu tego, który powinien bronić mieszkańców Magdeburga...

Po chwili drzwi wleciały do środka wraz z Vladimirem i Hrafnem. Z podziemi usłyszeliście jakieś przekleństwo. Wiedzieliście już, że nic nie działo się ani na piętrze, ani na parterze. Z dołu zaś dobiegał was coraz głośniejszy zaśpiew, wchodzący jakby w kulminacyjną fazę.

Emesto jako pierwszy rzucił się na dół, starając się najwyraźniej powstrzymać nieuniknione. Historie, które opowiadała mu matka najwyraźniej dały jakiś efekt. Zeszliście za nim na dół. Kręcone schody nie były zbyt wygodne do biegu, ale nikt nie wypadł, choć w przypadku Estalijczyka, który dopiero odzyskiwał rezon w ciepłym domu, było bardzo blisko.

Weszliście do wielkiej podziemnej sali. Nie widzieliście jej połowy. Drugą połowę - tę dla was widzialną spowijały czerwone i fioletowe światła. W rogu sali zaś postać w fioletowym płaszczu kończyła swój zaśpiew. Emesto zdążył jeszcze cisnąć w nią sztylet, ale nie trafił. Broń zaiskrzyła o ścianę i upadła z głuchym echem na podłogę. Mag zaś w tym momencie uwolnił kulę energii ze swoich dłoni.



Dla biegnącego już w jego stronę Vladimira, nie mogło być zaskoczeniem nagłe pojawienie się niewidzialnej przeszkody - zamachnął się mieczem i ciął. Krew, którą utoczył zaczęła płonąć, odsłaniając co czekało na was, zanim moglibyście zaatakować zdrajcę bajlifa. Emesto poradził sobie już gorzej - wpadł na potwora, który nim ten zdążył zareagować złapał go za głowę i uderzył. Młodzieniec wyrwał się, ale woń siarki i pieczenie pozostało.


Tak wyglądały cztery maszkary, które na was uderzyły:



Nie mając pojęcia skąd bierze siłę na coś takiego, na spotkanie z takimi istotami i jeszcze zadzieranie głowy Ericka wrzasnęła:

- Zabić ich, zabić!

I nagle ucichła, powalona na ścianę potężnym ciosem czarnego ramienia z mroku. Nikt nie przypomniał sobie o czarnych rycerzach w porę, a oni cały czas tu byli skryci w mroku.

Bianka i Lilawander niemal jednocześnie wyskandowali zaklęcie. Dwie wiązki energii poszybowały w powietrzu w stronę Konrada, jedna uformowała się z cienia, druga płonęła żywym ogniem. Obie trafiły cel - mag zrzucił płonącą szatę padając na ścianę.

Wtedy zaatakował drugi z rycerzy, mierząc w maginię. Uznał ją za przeciwnika godnego umoczenia w nim swego miecza po tym, jak "przypaliła" jego przyjaciela. Dezgod, bo tak miał na imię, nie pomyślał jednak o jednym - o krwi Ericki. Poślizgnął się na niej i zamiast zabić maginię, przewrócił się razem z nią, szamocąc się po podłodze. Sytuację wykorzystał Hrafn, który do tej pory szukał dobrej sposobności do ataku. Przymierzył się i uderzył, oderwał tym samym rycerzowi głowę od reszty ciała.

Tym czasem między potworami i wojownikami z drużyny zwanej już w wiosce "Śledczymi" trwała walka. Vladimir i Emesto kilkoma cięciami rozpłatali jednego z czerwonych potworów. Ku ich zaskoczeniu, po śmierci z demona coś zostało - zostało ciało człowieka. Mattias - tak mówił o nim Volkbert. Był to jeden z pierwszych więźniów, którzy zniknęli z klasztoru. Estalijczyk na chwilę stracił rytm, został zaskoczony - zatoczył się w tył z śladami pazurów na ramieniu - rana potwornie piekła. Kislevczyk zaś zaskoczyć się nie dał - zwinnie uniknął trzech ciosów po kolei, bo po tym zadać własne, poważnie raniąc każdego z trzech przeciwników. Od krwi demonów znowu zrobiło się jaśniej. Rycerz zaś nie zwrócił uwagi na cięcie w brzuch - walczył dalej.

W powietrzu znowu zaszumiało od magii. Konrad wyszeptał zaklęcie i każdy z was został objęty fioletowym ogniem. Nie trwało to długo, ale było potworne... [b]Lilawander[b] chciał mu sie odgryźć, ale nagle padł na ziemię krzycząc obłąkańczo. Na domiar złego Rycerz w czerni zranił Vladimira w nogę, obalając go tym samym.

Sytuacja obecna:
Plamy oznaczają istoty:

Czerwone - Pomniejsze Demony Chaosu przywołane do ciał chorych psychicznie przez Konrada. Wszystkie są ranne.

Fioletowe - Konrad. Jest on ciężko ranny.

Zielone - Vladimir. Lekko ranny, ale nie może wstać.

Ciemne niebieskie - Hrafn. Lekko ranny.

Białe - Czarny rycerz. Lekko ranny.

Żółte - Emesto. Ranny.

Różowe - Bianka. Lekko ranna.

Szare - Ericka. Nieprzytomna.

Jasnoniebieskie - Lilawander. Nieprzytomny.
 

Ostatnio edytowane przez homeosapiens : 26-12-2007 o 05:49.
 
Stary 28-12-2007, 02:25   #70
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość


Emesto na moment chwycił się za ramię, rana mimo iż powierzchowna okropnie piekła. Zupełnie jak wtedy, gdy zraniwszy się na polu treningowym przemywano mu ranę woda z solą. Estalijczyk z wściekłością spojrzał w kaprawe oczy potwora, a trzeba przyznać, że do pięknych to one nie należały. Szermierz poprawił chwyt na rękojeści, by czasem rapier nie wyślizgnął mu się z dłoni. Najgorsze co mogłoby się stać, to upuścić broń w taki momencie, pazury stwora miały ładnych kilka cali i walka w zwarcie nie była miła alternatywą. Płonąca krew demonów oświetlała odrobinę pomieszczenie. Na szczęście Emesto nie potrzebował wiele by widzieć w ciemnościach, od zawsze mógł dostrzec więcej niż jego rówieśnicy i znajomi, co czasami było powodem złośliwych docinków ze strony innych.
Estalijczyk starał się dostrzec jakiś słaby punkt przeciwnika ale jego budowa i środek ciężkości były inne niż u ludzi i w rezultacie nic nie zyskał. Nie odrywając wzroku od przeciwnika krzyknął.

-Hrafn! Pomóż Vladimirowi i razem zablokujcie im drogę do reszty! Ja zajmę się tym popaprańcem.-

Wykrzykując ostatnie słowo ruszył do przodu atakując zdradzieckim cięciem z dołu od lewej strony. Podejrzewał, że czas działa na ich niekorzyść, więc nie czekał dłużej z wykonaniem ruchu. W jego zamierzeniu miało to zaskoczyć stwora na tyle, by nie zdążył uniknąć ostrza. Chciał jak najszybciej odesłać bestię tam, skąd przybyła, mało obchodził go fakt, ze tym samym zabija poszukiwanych ludzi.

„Przecież nie mogę przestać się bronić. No cóż nie lubię zabijać ale jeśli trzeba. Gdybym tylko wiedział, gdzie te bestie mają tętnicę, o ile ja mają, byłoby łatwiej. Mam nadzieję, ze inni jakoś sobie radzą”

Miał dziwne przeczucie, że im dłużej będą tu przebywać tym gorzej się to dla nich skończy.

"Przecież to jest niedorzeczne, walczę z jakimiś demonami w piwnicy bajlifa, wspólnie z ludźmi, których poznałem zaledwie kilka godzin temu. Mam tylko nadzieję, że uda nam się wszystkim wyjść z tego cało. Szlag by trafił, co za kraj! Żeby ktoś odpowiedzialny za bezpieczeństwo ludzkiego życia bratał się z mrocznymi siłami i owo życie poświęcał kto to widział?"

Nagle przestał się zastanawiać nad tym co słuszne i rozsądne nie jest, a co jest. Teraz zaczęła liczyć się każda sekunda. Chwila dekoncentracji wystarczyła by został zraniony. Zastawa spóźniona o nawet o mgnienie oka już nie zablokuje ciosu, być może śmiertelnego. Estalijczyk zdał sobie sprawę, że w tak poważnej sytuacji jeszcze nie był. Walczył już nie raz i nie dwa o swoje życie, ale zawsze były to potyczki z ludźmi i nigdy nie mieli oni takiej przewagi jak te demony. Zacisnąwszy ze złością usta spiorunował wzrokiem demona.
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej

Ostatnio edytowane przez John5 : 03-01-2008 o 19:07.
John5 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172