Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-12-2009, 15:47   #141
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Jak miał na imię ten strażnik? - spytał Gotfryd. - I kiedy zginął?
- Na imię miał Zygfryd - powiedział kapitan. - A zginął - kapitan spojrzał w swoje papiery - zginął osiem dni temu.

Jakoś nikt nie chciał się z nim wybrać do Collegium Theologica. Widać miejsce zdało się innym mało interesujące.
Skoro tak, to nie miał powodów by na cokolwiek czekać. Można było ruszyć w drogę.
- Może mi pan powiedzieć - spytał urzędnika - jak trafić do tego Collegium? I czy po drodze jest jakaś gospoda?
Urzędnik spojrzał na niego, potem wskazał na mapę.
- Tu jest nasz posterunek, zaś Collegium Theologica znajduje się we Freiburgu. - Pokazał na mapie kolejny punkt. - To okolicy Świątyni Sigmara - sprecyzował. - Tak trochę bardziej na północ.
- A gospoda jakaś?
- Po drodze nie ma gospód ale w samym Freiburgu znajdują się dwie. Jedna to "Czerwony Księżyc". To kabaret, klub nocny i bar jednocześnie). Druga to karczma "Bakałarz".
- Dziękuję bardzo.
- Gotfryd skinął głową. - Chyba jednak skorzystam z tej drugiej możliwości.
Obrócił się ku reszcie.
- Bez względu na to, czy czegoś dowiem, czy nie, poczekam tu na was - powiedział.
Nie czekając na odpowiedź wyszedł i skierował się w stronę Freiburga.


"Bakałarz" bez wątpienia różnił się od "Ostatniej Kropli".
I wystrojem, i towarzystwem, i potrawami. Oraz cenami, co przy jakości serwowanych dań było całkiem zrozumiałe.
Ale nic, nawet najsmaczniejszy obiad, nie mógł trwać wiecznie.
Gotfryd zapłacił za jedzenie i, spytawszy o drogę, ruszył do Collegium.


- Chciałbym porozmawiać z kimś na temat śmierci Zygfryda, strażnika - oznajmił Gotfryd.
Ponuro wyglądający strażnik stojący przy wejściu do Collegium długo wpatrywał się w podetknięty mu pod nos papier, z urzędową pieczęcią i podpisem kapitana. W końcu, jakby z łaski, wpuścił Gotfryda do środka.
- Zaraz kogoś poproszę - powiedział.
 
Kerm jest offline  
Stary 17-12-2009, 18:17   #142
 
MrYasiuPL's Avatar
 
Reputacja: 1 MrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputację
Bugg szedł kanałem za dziewczynką. Cieszył się, że nareszcie znalazł drogę do wyjścia, której jeszcze nie znalazł ale mógł to zrobić dzięki swojemu znalezisku, idącemu przed nim. Zastanawiało go to, skąd jego przewodniczka znała tak dobrze tunele pod miastem. Nie wydawało mu się, żeby tu mieszkała.

Och! Mogła być kolejnym wielkim szczurem udawającym człowieka. Z pewnością prowadziła go właśnie do swojego stada, a on podążał za nią ślepo jak bydło na rzeź. Szczurołap założyłby się o to, że gdzieś pod tym swoim śmiesznym ubraniem trzymała kilkanaście noży i tylko czekała na okazję.

Droga była dość nudna, co nie miało większego znaczenia. Pewnie nie dało się tego przyspieszyć, poza tym kiedy błąkał się tutaj sam czuł się jeszcze gorzej. W momencie gdy zaczął usypiać na stojąco, jego miły odpoczynek został przerwany. Bugg ocknął się słysząc niewyraźny głos, układający się w pytanie:
- A tak w ogóle to czym się zajmujesz?

Szczurołap ziewnął i odpowiedział bełkotliwe:
- Uważaj, nie przewróć się. Jestem szczurołapem
- Spokojnie nic mi się nie stanie. -
uspokoiła go dziewczynka. - Skoro jesteś szczurołapem, to czemu uciekałeś przed szczurami?
- Uch, uciekałem przed nimi?
- zdziwił się mężczyzna.
- No tak powiedziałeś. - odparła mała przyglądając mu się badawczo.
- Racja. Bo było ich dużo i były wielkie. - przypomniał sobie Szczurołap.
- No ale przecież ty i tak jesteś większy od szczura. Wiem bo wiele z nich tutaj widziałam - pochwaliła się.
- Gdybyś zgniotła całe stado w kulkę, to by była większa niż ja.
- No tak, ale...


Upadek mówiącej na ziemię zaniepokoił Bugga. Z drugiej strony wcześniej już wydawało mu się, że jego towarzyszka się przewróci. Chodzenie do tyłu po śliskiej podłodze nie było zbyt bezpieczne. Dygotanie było przesadą. Jakby nie miała nic innego do roboty. Chociaż...
-Ojej.

To wyglądało na jakąś chorobę. Szczurołap rzadko chorował, nie znał też ani jednego cyrulika chętnego do dzielenia się z nim przerażająco nudną wiedzą, toteż nie miał pojęcia co się dzieje. Kucnął przy dziewczynce i przytrzymał ją na wszelki wypadek. Uderzanie głową o podłogę zwykle nie kończyło się dobrze. Patrzył na jej twarz czekając na jakąś zmianę, o ile takowa miała mieć miejsce.
 
MrYasiuPL jest offline  
Stary 24-12-2009, 14:35   #143
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Gnordi, Martin

Strażnik powiedział, że Gildia Krasnoludzkich Inżynierów znajduje się niedaleko, w dzielnicy sąsiadującej z Ostwaldem od wschodu, Wynd. Leży przy jednej z większych uliczek tak więc, łatwo będzie ją znaleźć.
Krasnolud miał już dość tego ciągłego chodzenia. Od dwóch dni tylko włóczą się po tym mieście, wykradzionym zresztą krasnoludom. Jedyne co było pocieszające to konkurs twardej głowy chwalebnie zwycięski przez Łowcę Trolii. To jednak przypomniało o stracie towarzysza i zemście. Kiedyś wypełni i tę. Martin szedł spokojnie obok, rozglądając się uważnie. Tym razem jednak nie miał wrażenia, że jest śledzony. Jednak jak to się mówi rozważny zawsze ubezpieczony. Kiedy w końcu opuściły go podejrzenia, zaczął rozmyślać nad tym dlaczego kapitan zbagatelizował sprawę kultu Chaosu.
Droga wiodła przez najgorsze dzielnicę Middenheim, teraz dodatkowo zapełnione uchodźcami i rannymi. Smród, zgiełk i ciasnota denerwowały krasnoluda. Już raz od tego uciekł i miał wrażenie, że jeżeli nie zrobi tego drugi raz to oszaleje. Znaczy oszaleje bardziej nie zwykle. Martin przywykł do tego w stolicy Imperium, jednak taka ilość okaleczonych i zagłodzonych ludzi nawet jego szokowała.
Po blisko pół godzinie marszu wreszcie dotarł przed fasadę Gildii jego współbraci. Niski, nie wyróżniający się zbytnio z tłumu innych budowli stał tuż obok świątyni Grungiego. Przy drzwiach stało dwóch, groźnie wyglądających krasnoludów. Gdy podeszli do nich, wyciągnęli ręce by się zatrzymał.
- Kim jesteś bracie krasnoludzie i w jakim celu do nas przybywasz? – spytał podejrzliwie Gnordiego patrząc na jego irokez i towarzyszącego mu człowieka. Drugi także wykrzywił twarz w grymasie, jakby samo przebywanie obok zabójcy Trolli przyprawiało go o niestrawność.

Varl

Elf zgodził się kiwnięciem głowy i dodał posępnie:
- Załatwię moją sprawę i nie będę przeszkadzał.

Droga w stronę cmentarza przebiegała w miarę spokojnie. Początkowo Mablung próbował zagaić rozmowę ze swoim towarzyszem, ale widząc, że nic to nie daje zamilkł wreszcie i zamknął się w sobie. Znowu nawiedziły go posępne myśli co widać było po nastroszonej minie. Minęli pomnik zarazy, kiedy elf odezwał się znowu:
- Wydaje mi się, że jesteśmy śledzeni. – powiedział cicho, nie zdradzając mimiką twarzy tego odkrycia. Varl także dyskretnie obejrzał się. W krok za nimi szedł jakiś dziwny jegomość w kapturze, ale tego dnia mijali takich wielu. Ten jednak sprawiał wrażenie, jakby interesował się flisakiem i elfem. Szedł w tym samym kierunku co oni i Varl mógłby przysiąść, że spod kaptura obserwuje ich cały czas. Jednak żeby się upewnić do końca, trzeba sprawdzić jak się zachowa po wejściu do kaplicy Boga Śmierci.

Dwójka towarzyszy wkroczyła do świątyni i w wejściu obejrzała się na ulicę. Dziwna postać w kapturze przeszła dalej, nie zwracając na nich uwagi. W świątyni znajdowało się wielu kapłanów i nie tylko, jednak flisak zdecydował się podejść do tego przy marach.
- A… tak… te niewyjaśnione zabójstwa. – odparł kapłan siadając. Mówił bardzo spokojnym i powolnym głosem jak osoba świadoma, że nie ma się po co śpieszyć, gdyż Morr przyjdzie po każdego. – Tak się składa, że zajmuje się większością ciał. Przygotowuje je do oddania naszemu bogu. Verena obdarzyła mnie także dobrą pamięcią, więc pamiętam wszystko dokładnie.
Co do odźwiernego krasnoludziej Gildii to niestety nie pomogę wam. Oni mają swoje własne ceremonie pochówku. Mogę jednak coś powiedzieć w sprawie strażnika Collegium Theologica i nieznanego z imienia człowieka. Ten pierwszy został złożony niedawno. Rodzina nie ma zbyt dużego dobytku. Samotna matka z dzieckiem. Ciężko będzie się jej utrzymać w naszych czasach. Morr wkrótce zaprosi ją do siebie wraz z pociechą. Co do nieznajomego to historia jest znacznie ciekawsza. Jako że nikt nie zgłaszał się jako członkowie rodziny, postanowiliśmy dać mu ostatnią posługę pod postacią „żebraczego pochówka”. Wtedy do kaplicy wkroczyła trójka bogatych mężczyzn, co rozpoznałem po strojach i zdobionych zbrojach. Nie przestawili się ale zidentyfikowali trupa jako Grunthora… Gro… nie. Gerharda Kroena!
. – przypomniał sobie kapłan. – Zapłacili złotem za pochówek według pełnego obrzędu. Następnie odeszli. Jeżeli chcecie to jeden z akolitów może wam wskazać miejsce w którym go złożyliśmy do grobu jak i również grób strażnika.

Gotfryd

Gotfryd wyszedł ostatni. Przed nim z sali wyszedł Gustav i powiedział, że idzie zbadać archiwum. Najemnik ruszył z powrotem do Freiburga. Tą samą drogą na której nic się nie zmieniło poza tłumem przechodniów. Zaczynało go to już powoli nudzić. Przed wstąpieniem do Colegium postanowił udać się do jakiego zajazdu i coś zjeść. Wtedy zawsze mu się lepiej myśli. Odszedł od głównej arterii w poszukiwaniu „Bakałarza” i zauważył, że nawet najlepsze dzielnice mają swoją biedotę ukrywającą się w ciemniejszych zaułkach. Nędzarze, rzezimieszki i brudne dzieci skrywały się przed jego wzrokiem, jakby obawiając się kary. Jego miecz skutecznie odstraszał wszelkie szumowiny, które chciały by zarobić na nim trochę grosza.

Dotarł w końcu do zajazdu i przekroczył jego próg. Zaskoczyła go różnorodność wnętrza. W środku pełno było antyków i ciekawostek z różnych zakątków świata, co nadawało karczmie ekscentrycznego charakteru. Za barem na ścianie wisiała jakaś antyczna rusznica, a w gablotce obok stały zestawy szachów o najróżniejszych kształtach i figurach. W menu dnia znajdowała się jakaś wykwintna zupa, ale patrząc po cenie, Gotfryd postanowił zamówić coś prostszego.
Atmosfera lokalu była przyjemna. Delikatny zapach ziół, odgłosy kulturalnych rozmów prowadzonych przez uczonych i czarodziejów pozawalało się odprężyć i zebrać myśli. Był to zupełnie inny świat od tego na zewnątrz. Jednak żaden obiad, nawet ten najmilszy, nie trwa wiecznie. W końcu nadszedł czas zapłaty rachunku, a sakiewka wojownika zmniejszyła się o pół złotej korony. Czas wracać do śledztwa.

Nie musiał czekać długo. Przed budynek wyszedł jakiś dostojnik i przedstawił się jako rektor. Zaproponował krótką przechadzkę dookoła kolegium.
- Cóż to straszna tragedia dla jego rodziny. Zaczął u nas pracę nie dawno, ale wykonywał ją niezwykle sprawnie i sumiennie. Nie wiemy dokładnie jak, ale według strażników stało się to kiedy rutynowo obchodził budynek. – rektor zatrzymał się nagle i wskazał na ziemię. – Tutaj znalazł go jego zmiennik rano. Był wyziębiony, a w szyi miał dziwną strzałkę.
Gotfryd przyklęknął w tym miejscu i rozejrzał się. Nie zauważył nic nadzwyczajnego, ot park. Atak mógł przyjść z każdej strony i ciężko było by teraz sprawdzić z której. Kolejny martwy punkt.
- Zniknęło coś? – spytał się krótko i rzeczowo. Rektor zamyślił się na chwilę.
- Co prawda jeden z profesorów powiedział, że zginęły jego zadania do nadchodzących egzaminów, ale przypuszczam, że to sprawka któregoś z żaków. Nic więcej nie zniknęło, ale nie sprawdziliśmy jeszcze całej biblioteki. Naczelny Bibliotekarz gdzieś zniknął w czasie oblężenia. Jego rodzina powiada, że udał się z wojskami na front. Ten facet miał dobrą pamięć i znał niemal wszystkie dzieła naszej obszernej biblioteki. Czy wie pan, że jesteśmy jedną z największych…
- Mówił pan, że miał rodzinę. Gdzie się ona znajduje – przerwał mu Gotfryd, nie chcąc marnować czasu. Rektor, obrażony tonem i tym, że przerwano mu opowiadanie o jego wspaniałym Kolegium, odparł:
- Tak mieszkają niedaleko. Poproszę jednego z paziów, żeby pana do nich zabrał.

Stwierdzenie „za rogiem” było w tej sytuacji adekwatne, gdyż mieszkanie strażnika rzeczywiście znajdowało się za rogiem uliczki, w jednej w kamienic na pierwszym piętrze. Było małe ale przestronne. Gotfryda przywitała kobieta w starszym wieku, zmęczona z zapadniętymi policzkami i workami pod oczami. Wyglądała na niezwykle słabą i wygłodzoną. Mieszkanie było niezwykle zadbane i czyste, jakby jego właściciel całymi dniami nic nie robił tylko w nim sprzątał. Na pytanie o męża kobieta rozpłakała się. Połykając łzy opowiadała zrozpaczonym głosem
- Jak to się mogło stać? Przecież żyliśmy skromnie, nikomu nie wadziliśmy. Dawaliśmy pieniądze na świątynie i pomagaliśmy odbudować miasto po oblężeniu. Dlaczego spotkało to akurat jego? Mój mąż był dobrym człowiekiem. Miły i uprzejmy dla każdego. Właśnie zmienił pracę, gdy wdarł się w zatarg z innymi ochroniarzami Kompani Handlowej. Powiedział, że są to nieroby i lenie. Zmienił pracę i zmarł. Dlaczego to musiało spotkać właśnie jego? Co za złośliwość losu. Teraz kiedy i tak trudno o życie jak mogę się utrzymać bez pracy? – wypowiedź kobiety stawała się coraz bardziej niewyraźna, aż w końcu zamieniła się w bezkształtny płacz. Gotfryd zrozumiał już, że nie dowie się tutaj niczego więcej. Przeprosił i pożegnał się z kobietą, obiecując znaleźć mordercę. Stanął na ulicy i rozejrzał się. Cała ta sprawa zajęła mu nie dużo czasu. Może dwie godziny? Może trochę mnie? Nadzieja w tym, że jego towarzyszom udało się dowiedzieć więcej.

Bugg

Bugg z trudem utrzymywał w rękach trzęsące się dziecko. Nastąpiły jednak znaczące zmiany. Niestety na gorsze. Oczy dziewczynki były szeroko otwarte, jednak wywrócone do góry tak, że szczurołap widział tylko białka. Dodatkowo z jej ust toczyła się niemiło wyglądająca piana. Trwało to jakiś czas, aż w końcu dziewczyna się uspokoiła. Piana przestała wypływać z jej ust i pozostała tylko na rękawach mężczyzny. Jednak oczy nie wróciły do poprzedniego stanu. Bugg chciał coś zrobić. Zanim powziął jakąś decyzję dobiegł go głos. Nie należał on do dziewczynki, ale wydobywał się tak jakby z jej wnętrza. Brzmiał we wszelkich tonacjach, chociaż Szczurołap się na tym nie znał, i dobiegał ze wszystkich stron. Miał też w sobie coś z echa, gdyż poszczególne zdania powtarzały się po sobie, ale i tak wszystko dało się zrozumieć. Przekaz był prosty i treściwy.
- KIM JESTEŚ?
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 31-12-2009, 16:45   #144
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Kapłan zaczął wyjaśniać jak odbyły się pochówki ofiar zabójstw, przeprowadzonych przy użyciu niecodziennej broni. Krasnolud nie został pochowany w Morrsparku, to było raczej oczywiste. Krasnoludy miały swoje obrzędy pogrzebowe i nekropole. Strażnik, zabity w pobliżu Collegium został pochowany według zwyczajnego rytu, opłaconego przez biedną rodzinę. Trzecia z ofiar, ten nieznany z imienia mężczyzna, miał spocząć w poświęconej ziemi według obrzędu zarezerwowanego dla najbiedniejszych i pozbawionych rodziny. „Straszny los, tak umrzeć w zapomnieniu i samotności” - pomyślał Varl, jednak kapłan zaraz rozwiał jego ponure myśli. Okazało się, że w ostatniej chwili znaleźli się sponsorzy, ponoć jacyś bogacze, którzy nie dość, że opłacili pochówek i nagrobek, to jeszcze zidentyfikowali zmarłego. „Gerhard Kroenen, trzeba zapamiętać i wypytać w Straży, czy wiedzą o takim człowieku. Morrze miej jego duszę w opiece”. Kapłan w swej dobroci zaproponował na koniec ostlandczykowi, że ktoś może mu wskazać groby ofiar.

- Gdyby nie było to problemem, wielebny ojcze - Varl pochylił głowę na znak podziękowania. Wychodząc z kaplicy, za prowadzącym go do grobów akolitą, wrzucił do puszki kilka szylingów, jako ofiarę dziękczynną. Elf pozostał w kaplicy i teraz on wdał się w rozmowę z kapłanem. „Ciekawe cóż to za sprawę ma nieludź do wielebnych sług Morra?” - zastanawiał się Varl, idąc między grobami.

Pierwszy grób, jaki nowicjusz wskazał, należał do strażnika. Była to zwyczajna, kamienna płyta leżąca nad miejscem spoczynku zmarłego. Wyryte na niej były daty urodzin i zgonu oraz miano nieboszczyka. „Niechaj Morr wiedzie Twą duszę ku szczęśliwości” - zmówił zwyczajową modlitwę Varl, po czym nowicjusz zaprowadził go do drugiego grobu. Ten, w odróżnieniu od poprzedniego, nie miał wyrytych dat ani imienia zmarłego. Płyta była taka sama, jednak widniały na niej symbole komety o dwóch ogonach, znaku Sigmara oraz skrzyżowane miecz i topór z literami O i P. „A cóż to? Przecież kapłan mówił, że mężczyznę owego zidentyfikowano jako Gerharda Kroena, więc czemu nie wpisano tu jego imienia. I cóż to za dziwny znak obok symbolu Pana Naszego, Sigmara?" - flisak przyglądał się płycie, starając się zapamiętać wszystkie szczegóły.

- Co to znaczy? - zapytał w końcu towarzyszącego mu akolitę, wskazując palcem na płytę nagrobną. - Co to za symbol i litery?

Po uzyskaniu odpowiedzi, nie czekając na elfa ani nie wracając do kaplicy, Varl udał się w drogę powrotną do placówki Straży Miejskiej.
 
xeper jest offline  
Stary 01-01-2010, 11:46   #145
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Cóż można było rzec...
Pozostawało tylko pożegnać zrozpaczoną wdowę, zapewnić, że postara się znaleźć mordercę i wracać na posterunek.

Szedł powoli, zastanawiając się, jakie wnioski można było wyciągnąć z przeprowadzonych rozmów.
Wyglądało na to, że Zygfryd nie miał wrogów, bo konflikty w poprzedniej pracy pozostawił raczej za sobą. Gdyby ktoś chciał się mścić za słowa 'leń' czy 'nierób', to zrobiłby to dawno temu, gdy strażnik pracował jeszcze w owej Kompani Handlowej. Ale teraz?
Może jednak strażnik zaskoczył jakiegoś włamywacza? Albo też stanowił przeszkodę dla kogoś, kto dopiero zamierzał się włamać. Ale cała ta teoria pisana była palcem po wodzie. Jeśli ktoś się włamał do budynku Collegium Theologica, to mógł wynieść stamtąd połowę zbiorów i nikt nie miałby o tym pojęcia.
Różnie dobrze można założyć, że szczurołak natknął się przypadkiem na Zygfyda i, nie chcąc mieć świadków swych wędrówek po mieście, wysłał go w objęcia Morra.
Wniosek - brak jakichkolwiek wniosków.
Innymi słowy - stracony czas. Miał tylko nadzieję, że innym pójdzie nieco lepiej...


Okrzyk "Łapaj złodzieja!" wyrwał go z rozważań.
Rozejrzał się dokoła.
Niewielka sylwetka oddalała się szybko, przemykając między ludźmi, którzy nawet nie usiłowali jej zatrzymać. Jej śladem podążało trzech ludzi, krzycząc na całe gardło i wymachując pięściami. Uciekinier obejrzał się za siebie, najwyraźniej chcąc ocenić dystans dzielący go od ścigających. Ta chwila źle się dla niego skończyła. Brzuchaty kupiec nie zdążył na czas usunąć mu się z drogi. Zderzenie było tak silne, że uciekinier odbił się o żywej przeszkody i siadł na zadek. Nim zdążył się podnieść miał już najszybszego ze ścigających na karku.
Musiał mu jednak sprzyjać Ranald, gdyż jakimś cudem wyrwał się, pozostawiając na placu boju swoją kapotę. I pewnie sakiewkę, bowiem ci, co go ścigali, przerwali pogoń, ograniczając się do obelżywych określeń i wymachiwania pięściami.
Cóż, widok typowy dla wielkiego miasta...
W Marienburgu nie było inaczej...

Na targu panował, delikatnie mówiąc, tłok. A z tego, co kilka chwil wcześniej mówił mu nader gadatliwy karczmarz wynikało, że znaczną część owej ciżby stanowią złodzieje.
Tym akurat Gotfryd niezbyt się przejmował. Parę koron miał schowanych w kieszonce ukrytej w pasie, zaś sakiewkę z kilkunastoma szylingami schował za pazuchę. Tak głęboko, że on sam miałby kłopoty, chcąc ją wyciągnąć.
Nie bojąc się zatem o swój majątek mógł ze swobodą przechadzać się po targowisku, podziwiając (lub nie) wystawione na sprzedaż towary.
Stał właśnie przy kramie z bronią, oglądając dość dobrze wyważone noże do rzucania, gdy nagle przy sąsiednim straganie wybuchła awantura. Dość dobrze przyodziany mieszczanin szarpał się z wyrostkiem, na próżno usiłującym wyrwać się z uścisku trzymającego go mężczyzny.
- Straż! - krzyknął mieszczanin. - Złapałem złodzieja!
Trójka strażników wyrosła jak spod ziemi. Dwóch z nich chwyciło wyrostka za ramiona, a trzeci, z wprawą wskazującą na spore doświadczenie, obszukał trzymanego, wydobywając na światło dzienne trzy noże, specjalny nożyk do ucinania sakiewek, kastet i dwie sakiewki.
- Bogaty jesteś nad podziw. - W głosie strażnika zabrzmiała głęboka ironia. - Pan kapitan ucieszy się na twój widok. Pamiętasz, Wróbel, co powiedział ci ostatnim razem?
- Ale ja to znalazłem i chciałem oddać...
Zdawać by się mogło, że mówiący te słowa sam w nie nie wierzy.
- Powiesz to kapitanowi. Ale pociesz się... ominie cię więzienie. - Na te słowa na twarzy Wróbla pojawiło się zaskoczenie, ulga i obawa równocześnie. - Ostatnio mówił, że na pogłębiarkach szukają ludzi do pracy... Co być powiedział na trochę uczciwej roboty?
Jęk rozpaczy wyrwał się z ust wyrostka.
- Tylko nie to... Proszę...
- Zabierzcie go. - Prośba nie zrobiła na dowódcy patrolu żadnego wrażenia. - Najlepiej będzie, jeśli od razu odstawicie go na "Poławiacza". Szyper Morgensen się nim zajmie. Po co zawracać głowę kapitanowi i nadkładać drogi. Wystarczy, że wspomnimy o tym w raporcie.
Strażnicy ruszyli, niemal wlokąc chłopaka, któremu zdaje się wizja pracy na pogłębiarce odebrała siły.
Dowódca przyjął podziękowania od mieszczanina, a potem ruszył w ślad za swymi ludźmi.
- Co to za ptaszek - Gotfryd zagadnął kupca, nawiązując równocześnie do nazwiska czy tez przezwiska, jakie nosił wyrostek.
Kupiec machnął ręką.
- Rozpleniły się ostatnio te młode złodziejaszki. Jest ich tu paru. Przybrali nazwy od ptaków. Wróbel, szczygieł, sikorka, słowik, jaskółka i paru jeszcze. A że pozwalają sobie na coraz więcej, to się strażnicy na nich zawzięli. Powiedzieli, że wszystkie ptaszki trafią do klatek. Ten jest drugi... Może jak popracują na barkach, to troszkę zmądrzeją.
- Może - z pewnym powątpiewaniem rzucił Gotfryd.

Ulice Middenheim obfitowały również w inne atrakcje, nie tylkow złodziei...
- Hej, przystojniaku - panienka, która zaczepiła Gotfryda miała zawód wypisany w ubiorze i postawie. - Cóżeś taki zachmurzony i zadumany? Nie chciałbyś się rozerwać?
Gotfryd pokręcił głową.
- Dziękuję, nie tym razem.
- Może jednak? - Panienka pochyliła się nieco, prezentując przy okazji pokaźny kawałek swoich 'walorów'. - Nie pożałujesz. Jak dla ciebie ze zniżką...
Sądząc po widokach oferta godna była zastanowienia, ale Gotfryd zwykle uważał, że nie warto płacić za coś, co można dostać, gdzie indziej, w prezencie. Poza tym nie dysponował zbyt wielką ilością czasu...
- Może kiedy indziej - powiedział.
- Jak chcesz. - Panienka wzruszyła ramionami i poszła szukać innej ofiary.
Gotfryd ruszył w stronę siedziby straży.
 
Kerm jest offline  
Stary 02-01-2010, 15:23   #146
 
MrYasiuPL's Avatar
 
Reputacja: 1 MrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputację
Bugg był już pewien, że z dziewczynką dobrze nie będzie, zauważył jednak, że atak (czy cokolwiek to było) uspokaja się powoli. Nadal wyglądała źle, ale przynajmniej przestała dygotać. Uspokoiło go to nieco. W końcu gdyby umarła, pociągnęła by pewnie do grobu także jego... zresztą kto miałby go zakopać? I jak przebiłby kanałową podłogę? Jego myśli przerwał dziwny głos. Szczurołap wzdrygnął się. Nie słyszał, ani nie widział, żeby ktoś się do niego zbliżał. W dodatku dźwięk nie wydawał się być przyjemny.

-KIM JESTEŚ? -zaniepokojony Bugg zerknął na brzuch swojej przewodniczki. Nie miał pojęcia, jak to możliwe, że coś co przemówiło do niego znajdowało się hm... w środku tego dziecka. Chwilę później przypomniały mu się opowieści niektórych pijaków z karczmy o opętaniach. No tak, historyjki nietrzeźwych gawędziarzy różniły się nieco od rzeczywistości. Właściwie to szczurołap nigdy w nie nie wierzył. Teraz, kiedy zobaczył (a może raczej usłyszał) paskudę, musiałby być głupcem, by udawać, że nic się nie stało.

-Kim ja jestem?! -Bugg prychnął pogardliwie, poczym zgarbił się przestraszony przypominając sobie o tym z czym rozmawia- To ja powinienem zapytać o to ciebie...
- ODPOWIADAJ! - Głos tym razem rozbrzmiał znacznie głośniej i znacznie ostrzej, przerywając niegrzecznie wypowiedź szczurołapa, zaczynającego się pocić.
-Uch, nikim ważnym. Ciekawe jak jej wlazłeś do brzucha? Nie, wolę tego nie wiedzieć. Co mi zrobisz? Zaczniesz krzyczeć mi do ucha, żebym ogłuchł? -Próbował odwrócić uwagę istoty, przy okazji pocieszając samego siebie.

Ręka dziewczynki chwyciła gardło Bugga i ścisnęła je z niesamowitą siła. Zaczął się krztusić. Głos odezwał się ponownie:
- Mogę zrobić coś znacznie gorszego. - Uścisk rozluźnił się, ale małe palce dziewczynki nadal spoczywały na jego szyi.
Bugg odkaszlnął zdenerwowany. Musiał spełnić życzenie demona, chociaż przypominało mu to pułapkę. Kto wie, co taki stwór może mu jeszcze zrobić?
-Nazywam się Gubb i jestem najemnikiem... -Skłamał cicho, bojąc się czy nie uszkodzi swojego gardła, które nadal go bolało.
- Jam jest ten który chwali kradnących. Ten którego wielbią szubrawcy i złoczyńcy. Jam jest ten co pozwala. -Ręka dziewczynki plasnęła o podłogę. - Jam jest ten który widzi w największych ciemnościach. Powiedz, mi czego żądasz? O czym marzysz?

Czy chęć pomocy u takiego stworzenia była możliwa? Pewnie nie. Z drugiej strony, czemu miałby się nie dzielić pragnieniami z czymś takim? Na pewno mu to nie zaszkodzi. Problem polegał na marzeniach Bugga. Na ich braku. No, nie licząc wyjścia na powierzchnię.
-Chciałbym się wydostać z tych kanałów z truchłem jednego ze szczurów, takich wielkich. Poza tym mógłbym zostać cesarzem...
- Mogę Ci w tym pomóc. Ja widzę wiele, a wiem jeszcze więcej. Chcesz znaleźć wyjście z kanałów? Zaprowadzę cię do niego. Chcesz zostać cesarzem? Dzięki mojemu wsparciu mógłbyś nim zostać. Mógłbym ci pomóc we wszystkim czego byś chciał... wystarczy, że mnie do siebie przyjmiesz.


Szczurołap nie mógł powiedzieć, żeby taki układ podobał mu się. Przecież to było jego ciało. Chociaż, nie miał raczej wyboru. Pewnie inaczej zostałby tu i zgnił. Zapytał się niepewnie:
-Och... czyli miałbyś we mnie... siedzieć, jak w tej dziewczynce? Skąd mam wiedzieć, że mnie nie zabijesz albo zrobisz ze mną coś jeszcze gorszego?
- He, he, he. Ludzie, zawsze tłumaczycie wszystko dosłownie. Nie siedziałbym w tobie, tak jak nie siedzę w tej dziewce. Używałbym jedynie twojego ciała wtedy kiedy bym chciał z twoim pozwoleniem. Współpracowalibyśmy by osiągnąć nasze wspólne cele
.
Oferta Głośnego Głosu z Brzucha zaczęła być mniej... odrażająca. A nawet ciekawa.

-Chciałbym dowiedzieć się, co dokładnie robiłbyś za pomocą mojego ciała, zanim zgodzę się na taki układ.
-Zakosztował bym odebranej mi wolności -
powiedział pewnie i stanowczo
-Więc jesteś demonem, którego ktoś uwięził w tym ciele?
-Nie jestem demonem. Przy mnie demon to tylko robak. Czy nie domyśliłeś się kim jestem?

-Nie mam pojęcia. Chyba nie zaginionym bogiem Chaosu? -Palnął Bugg. Z drugiej strony, czy ktoś potężny dałby się zniewolić? Aha, pewnie zadarł z jeszcze potężniejszymi.
- Czemu wy, najlepsze twory bogów nie potraficie korzystać ze swoich najlepszych darów. Jam jest ten który chwali kradnących. Ten którego wielbią szubrawcy i złoczyńcy. Jam jest ten co pozwala. Nie dowiesz się nic więcej nic mnie, mój czas niestety się kończy. - Ostatnie zdanie zostało wypowiedziane znacznie ciszej, jakby z oddali.

Po chwili zastanowienia, szczurołap zdecydował. Nie miał za dużo do stracenia, za to mógł zyskać wiele.
-Więc zgadzam się. Nie mam pojęcia jak to zrobisz, ale eee... zapraszam!
-To nie ja zrobię. Ty musisz to zrobić. Musisz ją pocałować...
-Głos niemalże zanikł.
-To obrzydliwe. Przecież to mała dziewczynka, w dodatku obsmarowana ściekami... dobrze, że tego nie zobaczy.

Wyglądało na to, że mężczyzna powoli stawał się zboczeńcem, polującym w kanałach na małe dzieci. Nie cieszyła go ta myśl, ale jak inaczej miałby się stąd wydostać? Nachylił się nad dziewczyną. Jej oczy otwarł się nagle, a z ust wydobył okropnie głośny pisk. Mała dłoń uderzyła go w twarz, a niedawna przewodniczka zerwała się z podłogi i uciekła za róg. "Pewnie mi się należało."

Szczurołap był załamany. Nie tylko nie uzyskał pomocy demonicznej paskudy, ale stracił też jedyną szansę na wyjście z podziemi.
-Uch, dziewczynko wracaj! Nie chciałem ci nic zrobić! Przecież to nie moja wina, że upadłaś nagle na podłogę!
 
MrYasiuPL jest offline  
Stary 03-01-2010, 22:54   #147
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
-Jestem Gnordi, Zabójca... to zaś jest Martin z rodu Altmarkt, przybyliśmy, aby wybadać sprawę zabójstwa, które tu zaszło jakiś czas temu. -Zaczął krasnolud.
- Należycie do gildi?- odpowiedział strażnik pogardliwie
-Nie, jednakże mamy przy sobie listy uprawniające od kapitana Shutzmanna
Krasnolud spojrzał na dokument i wrócił do swej poprzedniej pozycji, patrząc na przecwiległy budynek. Pytanie zmył milczeniem.
-To możemy wejść i zbadać miejsce wypadku?- Zapytał Gnordi nieco poddenerwowany lekceważącym stosunkiem pobratymca.
Mimo tego ten tylko spojrzał z wyższością na zabójce i położył rękę na toporze.
Gnordi prychnął i ruszył wraz z Martinem w kierunku drzwi. Nie pozwolono im drogę zastawił drugi krasnolud.
-Co do... ejże, coś jest nie tak? Hmm... chyba, że chodzi wam o Martina?
- Nie należycie do gildii, nie macie prawa wstępu
-Jeżeli nie chcecie nas wpuścić to może chociaż opiszecie co się stało?
- Rano przyszedł strażnik i zobaczył martwego odźwiernego ze strzałką w szyi.- Odpowiedział krasnolud burkliwym głosem.
-Cóż to dość lakoniczna wypowiedź i nie pozwalająca nam wyciągnąć, żadnych wniosków. Prosiłbym uprzejmie o więcej informacji. Gdzie? Jak leżało ciało i jaka jest zabudowa okolicy, są jakieś niskie dachy, kanały? Lub zawsze możecie nam jednak pokazać miejsce zbrodni.Krasnolud spojrzał na czarodzieja jak na wariata.

- Po co szczegóły? Zginął tutaj jak ja stoję. Leżało normalnie. Zabudowę szanowny pan widzi, chyba, że ślepy - ironizował. - a kanały są jak w każdym miejscu w tym mieście
-Więc było trzeba od razu nam powiedzieć, że tu! To nie chciałbym koniecznie przestąpić progów gildii i cały spór byłby niepotrzebny.
Krasnolud prychnął.
-Zbadaliście może broń, użytą do zabójstwa?
-Cholera...
-burknął Gnordi pod nosem i od razu zaczął szukać poszlak
- Co tu badać? Śmierć to śmierć.
-To jak zginął. Na miłość boską jesteście krasnoludami! Tyle słyszy się o waszym honorze a w waszych progach dokonano zabójstwa i nic nie robicie! Nie niszczcie reputacji na jaką wasi bracia tak ciężko zapracowali!

- Uważaj na słowa .- warknął w odpowiedzi krasnolud. - Wara Ci od naszego honoru. Zrobiliśmy wszystko co mogliśmy. To sprawa straży by go złapać. Gdyby to o nas chodziło to po prostu wybilibyśmy wszystkie elfy w mieście. To na pewno ich sprawka.
-Wątpię, nie zbadaliście broni a jesteście specjalistami od rzemiosła i wasza ekspertyza mogłaby wiele wnieść. My wiemy, że była wytworzona z spaczenia, jednak ja nie wiem kto mógłby obrobić ten materiał.
- Spaczenie?- zdziwił się krasnolud plując na ziemię.
-Taa... właśnie, domyślacie się pewnie, że to była skaveńska robota? -Gnordi
-Ja zawsze myślałem, że skaveny to była legenda, więc obstawiałbym kultystów chaosu. Lecz widzę, że traktujecie sprawę poważnie więc tak samo ją potraktuje. Może macie wiedzę o tych stworzeniach?
-Walczyłem z nimi parę razy... paskudne, podstępne i wredne kreatury! Ich skrytobójcy i wyłażenie spod ziemi to już legenda! Raz, w środku bitwy, dosłownie cały batalion pojawił się pomiędzy nami!Krasnoludy spojrzały po sobie a potem jedne powiedział:
-
Skaveny? TO tylko bajki
-
Dobrze wiedzieć. Więc jednak kultyści chaosu. Czy może ktoś inny mógłby podjąć się obróbki spaczenia?
-Co?! Do cholery, toż mówię! Oni istnieją! Poza tym, spaczeń, używają go do zatruwania broni i pocisków!

Krasnoludy spojrzał bezradnie na swojego brata, a następnie jeden odparł

- O spaczenie wypytujcie szyszkojadów my się znamy na rzemiośle
-Zaraz, zaraz. O co wam chodzi? Kto mnie i dlaczego próbuje oszukać? Bo przeczycie sobie wzajemnie. Gnordi powiedz, żartujesz sobie z mnie? Czy wy panowie rzemieślnicy coś ukrywacie Elfy wykluczyłbym spaczeń jest... Zaraz jak to mówili... Fizyczną emanacją czarnej magii dhar. Zaś elfy jej nie używają używają tak jak magistrowie magii kolorów lub wysokiej magii.
-Mówię przecie, że walczyłem ze szczuroludźmi! mają nawet takie armaty na spaczeń, jak to strzeli idzie jak błyskawica i pali wszystko w zasięgu rozprysku! Z resztą nawet pan nasz zacny Kapitan mówił, że to przeklęte miasto ma z nimi problemy.

-Faktycznie kapitan mówił. A armata choć mało prawdopodobna to możliwe jest zbudowanie czegoś takiego. Dobrze panowie krasnoludy, może wyjdę na głupca, ale każdy trop trzeba zbadać. Czemu unikacie odpowiedzi?
Odpowiedziała mu cisza.
-Gnordi jakiego wzrostu jest Skaven i jakiej postury? Co ważniejsze da radę swobodnie poruszać się w kanałach?
-Wzrost mniej więcej mój, może trochę niższe to to jest... w kanałach... to raj dla nich, ludzie muszą się schylać i generalnie niewygodnie im tam, skaveny natomiast bez problemu się tam mieszczą
-No to mamy odpowiedź. Kanały, dzięki temu mogłyby dostać się w każde miejsce niezauważone. Tylko co tu robiły i dlaczego zginął strażnik. Skoro znaleziono ciało to nie potrzebowały go na pożywienie. Przeszkodził w celu, jakim? Teraz pytaniem jest co ostatnim czasem było w gildii czego mogłyby te stworzenia pożądać i czy wciąż jest w jej murach


Ta insynuacja przechyliła czarę. Jeden krasnolud zrobił się purpurowy i mocniej chwycił za trzonek topora:

- ŻE NIBY KŁAMIĘ!!- krzyknął głośno. - Nigdy nie widziałem żadnego szczuroludzia i nie mam podstaw wierzyć w wasze imaginacje. Wszyscy wiedząc, że czarodzieje to wariaci, a Zabójcy Trolli nie są od nich lepsi!!
-Odwołasz to albo na mój honor będziesz zbierał zęby z ulicy!

Umysł maga szalał przypominając sobie formułę, dłoń powędrowała do rękojeści miecza. Przyjął postawę według niego idealną do wyprowadzenia ciosu.
- Nic nie będę odwoływał. Najpierw sam odwołaj!!- Odpowiedział równie ostro jak wcześniej, mimo powstrzymującego go towarzysza
-Ja? Odwołać! Rozum postradałeś niby co? To ty nazwałeś mnie szaleńcem!
-A ty nazwałeś mnie kłamcą!!
-Boś się rzucał jak ryba na patelni i wrażenie kłamcy sprawiałeś!

Drugi krasnolud zdzielił pierwszego w twarz pięścią i odwrócił się do czarodzieja:

- Chyba dość już tej rozmowy. Odejdźcielbo zaraz poleje się krew. I nie będzie to krew krasnoluda
-
Choć masz racje, nie groź mi. Odejdę zbyt wiele przelanej krwi w tym mieście nie ma co dokładać kolejnej.
Krasnoludy przyglądają się odchodzącym spode łba a ten uderzony dodatkowo wygraża im pięścią. Dookoła zebrał się już spory tłum, który po cichu komentuje zaistniała sytuację


-Jasna cholera, tośmy się wiele dowiedzieli! - Czarodziej kopnął wyrwaną kostkę brukową.- Zmarnowany czas! Jednak czuje, że coś ukrywają ale to jest mniej ważne trzeba zasięgnąć informacji o skavenach, i chyba wiem gdzie. Są to szczury żyjące w kanałach szczurołapi powinni coś wiedzieć choćby legendy może jakiś uważany za szalonego wie coś o nich konkretnego. Zresztą w każdej nawet najgłupszej legendzie jest prawda.
-Idziesz z mną Gnordi możliwe, że przyda mi się pomoc? Miejsce które potrafię z tą profesją skojarzyć raczej nie należy do bezpiecznych, a sam, cóż nawet najlepszy szermierz dupa kiedy wrogów kupa. Magów też to dotyczy.

Magów tak biegłych jak ja. Mistrzowie sztuki jednym zaklęciem rozpędziliby motłoch, który zabiłby cię.
Nie ma to jak być przedrzeźnianym przez własne myśli, gdybym nie miał innych zmartwień i nie podejrzewałbym, że jestem śledzony to nawet byłoby zabawne. Ale teraz skup się!
 

Ostatnio edytowane przez Matyjasz : 03-01-2010 o 23:06.
Matyjasz jest offline  
Stary 05-01-2010, 22:32   #148
 
Ghosd's Avatar
 
Reputacja: 1 Ghosd nie jest za bardzo znanyGhosd nie jest za bardzo znanyGhosd nie jest za bardzo znanyGhosd nie jest za bardzo znany
-Jestem Gnordi, Zabójca... to zaś jest Martin z rodu Altmarkt, przybyliśmy, aby wybadać sprawę zabójstwa, które tu zaszło jakiś czas temu. -Zaczął krasnolud.
-Należycie do gildi?- odpowiedział strażnik pogardliwie
-Nie, jednakże mamy przy sobie listy uprawniające od kapitana Shutzmanna
Krasnolud spojrzał na dokument i wrócił do swej poprzedniej pozycji, patrząc na przecwiległy budynek. Pytanie zmył milczeniem.
-To możemy wejść i zbadać miejsce wypadku?- Zapytał Gnordi nieco poddenerwowany lekceważącym stosunkiem pobratymca.
Mimo tego ten tylko spojrzał z wyższością na zabójce i położył rękę na toporze.
Gnordi prychnął i ruszył wraz z Martinem w kierunku drzwi. Nie pozwolono im przejść, drogę zastawił drugi krasnolud.
-Co do... ejże, coś jest nie tak? Hmm... chyba, że chodzi wam o Martina?
- Nie należycie do gildii, nie macie prawa wstępu
-Jeżeli nie chcecie nas wpuścić to może chociaż opiszecie co się stało?
- Rano przyszedł strażnik i zobaczył martwego odźwiernego ze strzałką w szyi.- Odpowiedział krasnolud burkliwym głosem.
-Cóż to dość lakoniczna wypowiedź i nie pozwalająca nam wyciągnąć, żadnych wniosków. Prosiłbym uprzejmie o więcej informacji. Gdzie? Jak leżało ciało i jaka jest zabudowa okolicy, są jakieś niskie dachy, kanały? Lub zawsze możecie nam jednak pokazać miejsce zbrodni.
Krasnolud spojrzał na czarodzieja jak na wariata.
- Po co szczegóły? Zginął tutaj jak ja stoję. Leżało normalnie. Zabudowę szanowny pan widzi, chyba, że ślepy - ironizował. - a kanały są jak w każdym miejscu w tym mieście
-Więc było trzeba od razu nam powiedzieć, że tu! To nie chciałbym koniecznie przestąpić progów gildii i cały spór byłby niepotrzebny.
Krasnolud prychnął.
-Zbadaliście może broń, użytą do zabójstwa?
-Cholera...-burknął Gnordi pod nosem i od razu zaczął szukać poszlak
- Co tu badać? Śmierć to śmierć.
-To jak zginął. Na miłość boską jesteście krasnoludami! Tyle słyszy się o waszym honorze a w waszych progach dokonano zabójstwa i nic nie robicie! Nie niszczcie reputacji na jaką wasi bracia tak ciężko zapracowali!- Gnordi z lekkim uśmieszkiem spoglądał na mówiącego Martina, czy czarodziej wiedział co mówi?
- Uważaj na słowa. - warknął w odpowiedzi krasnolud. - Wara Ci od naszego honoru. Zrobiliśmy wszystko co mogliśmy. To sprawa straży by go złapać. Gdyby to o nas chodziło to po prostu wybilibyśmy wszystkie elfy w mieście. To na pewno ich sprawka.
-Wątpię, nie zbadaliście broni a jesteście specjalistami od rzemiosła i wasza ekspertyza mogłaby wiele wnieść. My wiemy, że była wytworzona z spaczenia, jednak ja nie wiem kto mógłby obrobić ten materiał.
- Spaczenie?- zdziwił się krasnolud plując na ziemię.
-Taa... właśnie, domyślacie się pewnie, że to była skaveńska robota? -rzucił Gnordi
-Ja zawsze myślałem, że skaveny to była legenda, więc obstawiałbym kultystów chaosu. Lecz widzę, że traktujecie sprawę poważnie więc tak samo ją potraktuje. Może macie wiedzę o tych stworzeniach?
-Walczyłem z nimi parę razy... paskudne, śmierdzące, podstępne i wredne kreatury! Ich skrytobójcy i wyłażenie spod ziemi to już legenda! Raz, w środku bitwy, dosłownie cały batalion pojawił się pomiędzy nami!
Krasnoludy spojrzały po sobie a potem jedne powiedział:
-Skaveny? TO tylko bajki
-Dobrze wiedzieć. Więc jednak kultyści chaosu. Czy może ktoś inny mógłby podjąć się obróbki spaczenia?
-Co?! Do cholery, toż mówię! Oni istnieją! Poza tym, spaczeń, używają go do zatruwania broni i pocisków!
Krasnoludy spojrzał bezradnie na swojego brata, a następnie jeden odparł
- O spaczenie wypytujcie szyszkojadów my się znamy na rzemiośle!
-Zaraz, zaraz. O co wam chodzi? Kto mnie i dlaczego próbuje oszukać? Bo przeczycie sobie wzajemnie. Gnordi powiedz, żartujesz sobie z mnie? Czy wy panowie rzemieślnicy coś ukrywacie Elfy wykluczyłbym spaczeń jest... Zaraz jak to mówili... Fizyczną emanacją czarnej magii dhar. Zaś elfy jej nie używają używają tak jak magistrowie magii kolorów lub wysokiej magii.
-Na Grungniego! Mówię przecie, że walczyłem ze szczuroludźmi! mają nawet takie armaty na spaczeń, jak to strzeli idzie jak błyskawica i pali wszystko w zasięgu rozprysku! Z resztą nawet pan nasz zacny Kapitan mówił, że to przeklęte miasto ma z nimi problemy.
-Faktycznie kapitan mówił. A armata choć mało prawdopodobna to możliwe jest zbudowanie czegoś takiego. Dobrze panowie krasnoludy, może wyjdę na głupca, ale każdy trop trzeba zbadać. Czemu unikacie odpowiedzi?
Odpowiedziała mu cisza.
-Gnordi jakiego wzrostu jest Skaven i jakiej postury? Co ważniejsze da radę swobodnie poruszać się w kanałach?
-Wzrost mniej więcej mój, może trochę niższe to to jest... w kanałach... to raj dla nich, ludzie muszą się schylać i generalnie niewygodnie im tam, skaveny natomiast bez problemu się tam mieszczo.
-No to mamy odpowiedź. Kanały, dzięki temu mogłyby dostać się w każde miejsce niezauważone. Tylko co tu robiły i dlaczego zginął strażnik. Skoro znaleziono ciało to nie potrzebowały go na pożywienie. Przeszkodził w celu, jakim? Teraz pytaniem jest co ostatnim czasem było w gildii czego mogłyby te stworzenia pożądać i czy wciąż jest w jej murach.

Ta insynuacja przechyliła czarę. Jeden krasnolud zrobił się purpurowy i mocniej chwycił za trzonek topora:
- ŻE NIBY KŁAMIĘ?!- krzyknął głośno. - Nigdy nie widziałem żadnego szczuroludzia i nie mam podstaw wierzyć w wasze imaginacje. Wszyscy wiedząc, że czarodzieje to wariaci, a Zabójcy Trolli nie są od nich lepsi!!
-Uważaj! jeszcze jedno słowo o Zabójcach i porównywaniu ich do czarodziejów to Ci rzyć na bruku rozsmaruję!-powiedział Gnordi tracąc cierpliwość.
-Odwołasz to albo na mój honor będziesz zbierał zęby z ulicy!- Czarodziej przyjął pozycję jak do ataku, Gnordiemu wydawało się też, że próbował czarować.
- Nic nie będę odwoływał. Najpierw sam odwołaj!!- Odpowiedział równie ostro jak wcześniej, mimo powstrzymującego go towarzysza
-Ja? Odwołać! Rozum postradałeś niby co? To ty nazwałeś mnie szaleńcem![
-Boś się rzucał jak ryba na patelni i wrażenie kłamcy sprawiałeś!
Drugi krasnolud zdzielił pierwszego w twarz pięścią i odwrócił się do czarodzieja:
- Chyba dość już gadania. Odejdźcie, albo zaraz poleje się krew. I nie będzie to krew krasnoluda!-powiedział groźnie mierząc Martina wzrokiem.
-Choć masz racje, nie groź mi. Odejdę zbyt wiele przelanej krwi w tym mieście nie ma co dokładać kolejnej.
Krasnoludy przyglądają się odchodzącym spode łba a ten uderzony dodatkowo wygraża im pięścią. Dookoła zebrał się już spory tłum, który po cichu komentuje zaistniałą sytuację.

-Jasna cholera, tośmy się wiele dowiedzieli! - Czarodziej kopnął wyrwaną kostkę brukową.- Zmarnowany czas! Jednak czuje, że coś ukrywają ale to jest mniej ważne trzeba zasięgnąć informacji o skavenach, i chyba wiem gdzie. Są to szczury żyjące w kanałach szczurołapi powinni coś wiedzieć choćby legendy może jakiś uważany za szalonego wie coś o nich konkretnego. Zresztą w każdej nawet najgłupszej legendzie jest prawda.

Gnordi wolałby, żeby chociaż powalczyli ze skavenami zamiast o nich gadać, zachował jednak przemyślenia dla siebie.

"Najwyższy czas na wizytę w karczmę, dłużej nie wytrzymam!"

-Idziesz ze mną, Gnordi? Możliwe, że przyda mi się pomoc. Poza tym, miejsce które potrafię z tą profesją skojarzyć raczej nie należy do bezpiecznych, a sam, cóż nawet najlepszy szermierz dupa kiedy wrogów kupa. Magów też to dotyczy.
- Taa... pod warunkiem, że po drodze do karczmy zajdziemy. Dłużej nie zdzierżę bez strawy i piwa! Poza tym może tam znajdziemy jakiegoś tam szczurołapacza... czy o co tam ci chodziło?
-Ja się zgadzam w zupełności coś do zjedzenia się przyda a i zapytać w karczmie łatwiej niż wędrować po mieście, szukając igły w stogu siana.

Poszli więc do najbliższej karczmy, Gnordiemu kiszki grały marsza, co powodowało tylko jeszcze większe zaostrzenie się temperamentu krasnoluda, zwłaszcza po spotkaniu z pobratymcami.
 

Ostatnio edytowane przez Ghosd : 05-01-2010 o 22:40.
Ghosd jest offline  
Stary 08-01-2010, 23:49   #149
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Varl
- Niestety panie, dla nas to także stanowi zagadkę. – odparł akolita i oddalił się w kierunku kapliczki. Kolejna niewyjaśniona tajemnica. Kolejna zagadka bez odpowiedzi. Nie widząc sensu w staniu w miejscu, Varl postanowił wrócić do strażnicy i podzielić się informacjami z towarzyszami. Nie wrócił po elfa, tylko od razu ruszył do Ostlandu. Droga minęła bez większych przeszkód. Na miejscu czekali już Gotfryd i Gustav. Rozmawiali o czymś.

Gotfryd

Najemnikowi droga minęła na rozmyślaniach i wspomnieniach na temat Marieburga. O mało nie przegapił wejścia do strażnicy. Opamiętał się dopiero kiedy jakiś mieszczanin wpadł na niego przypadkiem. Wtedy zorientował się, że minął wejście. Odwrócił się i wtedy usłyszał brzdęk. Pod nim leżała złota moneta. Odruchowo sięgnął do sakiewki i wyczuł, że coś jest nie tak. Miała dziurę przez którą wyleciała moneta. Gotfryd przeliczył wszystkie monety. Pięciu brakowało. Westchnął i trzymając sakiewkę w ręce wkroczył do strażnicy.

W pustym pokoju siedział Gustav i patrzył nieprzytomnym wzrokiem na stół. Kiedy zaskrzypiały drzwi podniósł wzrok na wchodzącego Gotfryda i przywitał się.
- Witaj.
Widząc minę towarzysza, Gustav był już pewien, że nie poszło po jego myśli. Żołnierz także nie miał szczęścia. Już otwierał usta by coś powiedzieć, kiedy wkroczył Varl. On także miał nie tęgą minę.
- Mam nadzieje, że udało wam się czegoś dowiedzieć. Archiwum zbyt pomocne nie było. Skupiłem się na tym zabitym w zaułku, ale poza dokładnym miejscem w którym zginął nie znalazłem tam nic ciekawego. Nawet nazwiska. Zastanawiające natomiast jest, że znaleziono przy nim nie załadowaną kuszę pistoletową. A czego wy się dowiedzieliście?

Bugg

Szczurołap znowu został sam. Nie było sensu ścigać dziewczynki. Wkrótce nie było nawet słychać w którą stronę pobiegła. Trzeba było sobie poradzić w stary sprawdzony sposób. Włócząc się po losowo wybranych korytarzach.
Przemierzając ciemności, szczurołap miał sporo czasu na przemyślenia. Uderzył o coś twardego dużym palcem u nogi i zaklął szpetnie. Spojrzał w dół. Jego wzrok spoczął na sztylecie. Był połamany i wygięty. Rdza zaczynała go już pożerać. Mimo wszystko szczurołap podniósł go i obejrzał. Powróciły wspomnienia. Dawne wydarzenia, które pojawiły się w głowie Bugga kiedy przemierzał niekończące się korytarze Middenheim.

Martin, Gnordi

Tak więc, stanęło na tym, że towarzysze pójdą do jakiejś karczmy i po drodze wypytają o szczurołapów. W dzielnicy Wynd, w której się znajdowali nie było żadnego miejsca w którym można by się dobrze najeść. Zaczęli więc zadawać pytania o to, gdzie można znaleźć szczurołapów. Większość ludzi patrzyła na nich podejrzliwi, inni jak na dziwaków, a jeszcze inni zupełnie ich ignorowali. W końcu jednak, ktoś udzielił im dokładniejszej informacji. Wyglądał na zwykłego żebraka. Brudny, z potarganymi włosami i w zniszczonym płaszczu, który kiedyś przypominał ubranie:
- Szukacie Szczurołapów? Zajrzyjcie do „Tonącego Szczura”. To najobskurniejsza tawerna w mieście, ale z jakiegoś powodów te oszołomy ją lubią. Może jakaś moneta za pomoc? – zakończył wyciągając złączone ręce przed siebie. Wyjaśnił jak dokładnie dotrzeć do tej tawerny. Okazało się, że znajduje się we zachodnio-południowym rogu miasta, czy w zupełnie z drugiej strony Ostwaldu. Nie było innego wyjścia jak po prostu przejść się.
Po drodze mijali najgorszą dzielnicę miasta. Nie trzeba było bystrego obserwatora, żeby to dostrzec. I nie chodziło tutaj o smród, tłok czy biedacy leżący potokiem na niebrukowanych uliczkach. Sam wygląd tego miejsca na to wskazywał. Niskie budynki, słabej jakości, ściśnięte ze sobą, żeby na jak najmniejszej przestrzeni pomieścić jak najwięcej ludzi. Niektóre budowle ledwo miały drugie piętro, albo strych i przechylały się niebezpiecznie w różne strony. W nocy zapewne wygląda to strasznie, jakby cała dzielnica miała się zwalić. W środku dnia najgorsza była tłuszcza ludzi wałęsających się bez albo w celach nieodpowiednich. Tutaj nawet autorytet Zabójcy Trolli nie pomagał i trzeba było uważać na swoje sakiewki.
Przepychając się przez tłum z trudem rozpoznawali zapamiętane ulice. Kiedy znaleźli się już blisko krańca podróży, zauważyli że ktoś jeszcze zmierza za nimi od jakiegoś czasu. Pierwszy zauważył go Martin, który dzięki niezwykle czułemu słuchowi wyłapywał z gwaru ciągle jednakowy tembr głosu, przepychającego się przez tłum. Zaraz potem zorientował się krasnolud. Jako, że nie byli pewni, postanowili udawać, że nic się nie dzieje i kontynuowali marsz. Byli jednak znacznie ostrożniejsi.
W końcu dotarli przed tawernę, której wygląd odpowiadał renomie. Niemalże ukryta w zaułku, niska budowla ze nadgryzioną zębem czasu fasadą. W środku nie było lepiej. „Tonący Szczur” posiadał tylko jedną, niską i zadymioną salę z sześcioma poobijanymi i z grubsza naprawionymi stołami. Kiedy krasnolud i czarodziej wkroczyli do niego, zapanowała złowróżbna cisza. Każdy patrzył w ich stronę i oglądał od stóp do głów. Po krótkiej chwili znowu wrócili do swoich zajęć, ale niektórzy nadal się im przyglądali. Zwłaszcza Gnordiemu.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 09-01-2010, 11:05   #150
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Klnąc pod nosem, z ponurą miną, Gotfryd wszedł do budunku straży.
Parę złotych monet, straconych z powodu pękniętej w jednym miejscu nici, każdego doprowadziłoby do złości. Oczywiście pocieszający był fakt, że nie wszystkie monety wybrały wolność, ale i tak powodów do radości nie było.

- Stało się coś? - spytał siedzący w pokoju Gustav, widząc wyraz twarzy najemnika.

Gotfryd machnął ręką.

- Nic, o czym warto by wspomnieć - powiedział, nieco mijając się z prawdą. - Ale muszę postarać się o igłę z nitką. Dowiedziałeś się czegoś?

Nim Gustav zdążył odpowiedzieć, do pokoju wszedł Varl. Z miną również wskazującą na niewielkie sukcesy.

- Właśnie zaczęliśmy wymienić informacje - powiedział Gotfryd. - Trafiłeś idealnie.
- Chociaż, prawdę mówiąc - mówił dalej - nie dowiedziałem się niczego ciekawego. W Collegium Theologica panuje, delikatnie mówiąc, bałagan. Nikt nic nie wie. Jeśli się tam ktoś włamał, to mógłby wynieść połowę ksiąg i pergaminów, a oni nawet by się nie zorientowali. Nie wiedzą, czy coś im zginęło, czy nie. A ty, Gustavie? Jakieś ciekawsze wieści? - spytał.

Informacje przekazane przez Gustava były mniej więcej tyle samo warte, co te, które przyniósł Gotfryd. Ciekawa była jedynie wiadomość o kuszy.

- Pewnie zdążył strzelić do kogoś, zanim zginął. Jak rozumiem, nie znalazłeś tam żadnych śladów krwi? Może nie trafił. A może było jakieś wejście do kanałów? - spytał.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172