05-02-2007, 23:36 | #51 |
Reputacja: 1 | Twórczość pisana krwią A słowa bez muzyki jak miedź brzęcząca; choć wydawałoby się, że to właśnie brzęczenie jest wydawanym dźwiękiem duszy słów. Każde tchnienie zbliża nas do czegoś innego, niż życie; zamyka nas coraz to głębiej w śmierć. Wydawać się mogło, że podróż czyni głupszym albo mądrzejszym – ale podróż tylko dowodzi, że wciąż nasz spokój zawarty jest w ruchu, a ruch w spokoju. Niech każdy powie prawdę w obliczu końca, która skryje się przed nim. * * * TWO, but ONe Kocham TWOje zimno, i ciepło, lub czy ale, TWOjego ducha pełnego muzyki ukrytego pośród zaprogramowanych pociągnięć. I choć nawet ktoś kiedyś powiedział, że każde wypowiedziana myśl jest kłamstwem to sam zamknął tą prawdę w słowa i ona również się nim stała. Teraz ja wzmacniam to kłamstwo; porą doceniania południa jest noc.
__________________ Soulmates never die... |
10-02-2007, 14:50 | #52 |
INNA Reputacja: 1 | [Publikacja Ocenzurowana Przez Autorkę] Nami.
__________________ Discord podany w profilu Ostatnio edytowane przez Nami : 02-10-2009 o 12:54. |
10-02-2007, 18:59 | #53 |
Reputacja: 1 | „Nić Ariadny” Nie chcę siebie odnaleźć Chociaż się nie zgubiłem W obcym mieście W tłumie W rozmyślaniach Znalezienie siebie Może być jak rana Nie szukam siebie Wolę już siebie zapomnieć W domu W drodze I w Twoich ramionach Gdzie wybuduję labirynt Zagadek bez odpowiedzi Twą nić Ariadny zbawienną Wypuszczę na babie lato By nigdy się nie odnaleźć Otulonego codzienną Życia banalności watą |
21-02-2007, 09:06 | #54 |
Reputacja: 1 | „Druga pamięć” Wiszę - ot tak po prostu I nic - nic ponadto Nie splugawi mego pionu Żadna ścian krzywizna Nie skuszą mnie mamienia Bogów dynamiki By złożyć spazm w hołdzie Z najskrytszego tętna Kołysać się w rytmie Oddechu zegara... Wolę czytać z dłoni Noc spisaną dreszczem Jej pamięć w opuszkach Palców zapisana Bogatsza od oczu Śledzących dwa cienie Zastygłe o świcie W kształt niepowtarzalny |
02-03-2007, 21:53 | #55 |
Reputacja: 1 | Pierwsze i drugie Triquaestio: * * * Trzy niechciane Czy potrafisz? Czy wiesz? Czy zaczniesz? Potrafiłem, nie potrafię, siedzę tutaj, na krześle, przed szklanym ekranem, po którym pływają czarne rybki martwego znaczenia. Wiedziałem, ale się dowiedziałem, że nie wszystko z wiedzy potrzeba do szczęścia, jak jedna strona słońca do ogrzania się. Zacząłem, lecz nie mogę skończyć, wszystko już gdzieś istniało i jakoś smutno bez iluzyjnej świadomości „to nowe” * * * * * * Potrzeba Czemu czekanie? Skąd cierpliwość? Kogo krwawe oczy? Tykanie zegara odmierza odległość do punktu rozerwania mych doświadczeń przerwanie snu wydaje się dla niego nierealne, dalekie, jakby nie miało się wydarzyć, a się wydarzy. Tyka zegar tyka „czekaj!” Patrzenie w niebo nie przynosi gwiazd, jedynie ich blask, szczerozłoty pył z nieba, pragnienie spełnienia czystej łzy - potrzeby, jednej największej pośród morza. Cierpliwość dobra spełni potrzebę tej jednej, która będąc niczym jest wszystkim dla niego. Patrzy na mnie, czeka na wyrok, stoi cierpliwie w oddali, uśmiecha się, wiedząc o dobroci, nie przejmując się złem które z niego płynie. To tak jak zabić samobójczyni * *
__________________ Soulmates never die... |
05-03-2007, 23:46 | #56 |
Lśnijmy dla innych by nie zgasnąć w sobie, człowiek dla świata...a nie obrazek w ozdobie cz.1 "Wiosny blask pamięci" Zanik osoby w ciszy z marzeń ładu. Tak wiernie dotykam dojrzałego sadu. Zadbana roślinność, pachnie kwiatem wiosna. Marzę o tym teraz - zaginiona moja postać. Na ten czas przystałem, wywiałem szarość koloru z palet Nie tańczę, milczę, przenikam - to wizja, nie wesoły balet. To cel postawiony, pusty jeszcze, lecz stan mój zbawiony. Stłumiony, zmysłowy tok mój teraz skupiony. Nim się dopełni i wzejdzie w południe. Doceniam to że mam choć cień wstecz - tak schludniej Nie oczekuje niczego, zwyczajnie to cudnie. Obraz chcę zobaczyć, więc go maluje by dogodzić płótnie. cz.2 „dziś” Gdybym dziś miał napisać, napisałbym o smutku... Gdybym dziś urodził się ... Czułbym ból, gdyż taki ten czas, co wskrzesza krzyk i przeraża - strach Czas pożegnania, zawiłe wszystko skręcone w pleciony szmat drogi za mglą. Żal do żalu że nim jest, zamiast niebieskim blaskiem oddychać lekko. Proza za fosą i mostem zwodzonym w zamku burzy mury... Cieszą już tylko ludzie którzy są tak blisko jak magnes w polu przyciągania. Cieszą sekundy które przenikają szczeliny wszechświata i są lekkie jak wata. Cisza. Zaszyte usta, ślina sucha, słowa bez ucha, ciemność głucha. Oczy znikome, niewyraźne, nie wyglądające na myśli jawne - spojrzenia obdarte. Taniec śmierci w dniu narodzin - pogrzeb to dziś. Taki czas ten, że zwykły lęk przebija świata mgłę i zastyga wtem. Żyje nową siła, lecz ta siła martwą siłą. Nie ma obietnic, działanie "pieczęć - nic". Nastała piąta pora roku - "mrok w potoku" Zarys w oku, zastój w szoku. Brak statków w doku, "butelka w korku" Cieszą sekundy które nikłe są, lecz jak dzicz nieoswojona wolne i nieokiełznane ciężarem władzy. Spokój. cz.3 „Stan” Na skraju, gdzie targuje się zgniły owoc z zachwytem raju. Tam gdzie niemoc taszczy własny bagaż - starość czoło marszczy. Tam witalność w garści promieniuje zakwit - sam szczyt Więdną liście, motyle harcują, deszcz się gotuje - czyściec, urok, tu jest... Widzieć gęściej, kochać prędzej - malarz , pędzel... Nic więcej, nie mniej, gdzie jest treść? Nie ma szczęścia, jest tylko nicość wierna. Stan emocji pusty, ruszył struny - warkocz myśli tłusty Morał - bursztyn, koral, perła, diament - byt, forma, skupisko fal,fundament - Dar. cz.4 „Spełnienie” Proza pora roku w spełnienia potoku - dziś pełnia. Miłe zaskoczenia, w oku do zmroku - zadośćuczynienia. Zawiał kolorów balet pawia - strach przepadł, nawiał. Stare myśli stworzyły dziś z marzeń rzeczywiste iskry. Skąd ta siła, moc się bierze - wysłuchane pacierze w skupionej wierze. W eterze nikłe zmysły, błyski w plenerze - obszar czysty. Bystry połysk, dotyk - stało się to co myślałem o tym. Noty zapisane w sobie doczekały postęp, zaistniały - kropka, odstęp. Nakreślone losem, bose skojarzenia wyczute nosem. Oszczep rzucony w przyszłość - na poczet. Dostęp - wizje z mgły w prawdziwie ostre. Smutki wczoraj, dziś poprawione nutki - czas odtrutki. Skutki zatrzymania, wypełnione luki, wyrównania, wystrzelone łuki - cel w tarczy utkwił. Odkryłem wiadro i nabrałem wody ze studni. cz.5 „ Czarna bestia” W trakcie pojawił się nagle, znalazł w świadomości mapie. Nad wszystko, nad czerń, nad dnem – żył swoim tylko echem, tchem. W dzień śnił, w nocy w śnie żył ducha mchem. Tam był jego teren, był jednym ze swoich wcieleń. W ostatniej chwili ,w trakcie zniknął i pojawił się teraz właśnie. Świeci w mroku, jest ogniskiem – nie gasnącym nigdy światłem Nad treść, nad wiek, nad lęk, nad dźwięk – pasterz. Miał zbroje i miał pancerz, teraz ma spokój, nie walczy – jest wiatrem. W takcie pojawił się, spojrzał ,zagłębił, utonął, poczym wynurzył się w całości. Bez fragmentów, bez nicości, w świadomości w całej swej ciągłości doszedł do swej nagości. Na progu przejścia w stan kruchy, utknął - od głodu utył, od hałasu szumu głuchy. Kajdanami skuty, podmuchem pluty, bestią szczuty – dostrzegł swój tył. To jest, to rzecz, to wręcz, to precz – karmelowa długa od głowy do gardła ciecz. W ostatniej chwili zauważona, już się nie schowa, już nie tak strasznie groźna – już tylko pył i osad. Wszystko jawne, jasne, prześwietlone – ład, takt, końcowy akt. Powab błękitu nad sznur jedwabiu i aksamitu – to szczyt szczytu. Świeży oddech…Ach cz.6 „Fundamenty’ Nowe fundamenty - tak, nowe fundamenty, bez nich wrak... Wrak na dnie, na części dwie, rozkłada się i gnije karmiąc jadowitą żmije... Dać sobie jedną jeszcze szanse, wstać po rewolucji... Wystartować w nową trasę, bo nie przeszkadza już nic... Krzyczę do bram, krzyczę do ulic, nigdy nie jestem sam, bo chce się obudzić... Odrodzić, odkazić, nie poddać się jest warto... Zniszczył łatwo, lecz nic nie da to... Nic nie zyska ten co odgrodzi dla wygody się... Nic nie odkryje ten kto uwolni się dla swobody, lecz w imie niezgody... Smutne to wszystko, człowiekowi wychodzi zawsze gdy jest bardzo źle -pisanie. Człowiek zauważa co jest w środku wtedy - co jest? Konanie… Człowiek nie jest tylko człowiekiem - jest chorobą i na chorobę lekiem... Karmi się pięknem, karmi się lekiem - widzi jak rozkwita i jak więdnie... Po prostu człowiek, jak oczy z powiek - otwiera się i patrzy co dzień... Patrzy co na zewnątrz lecz czuje co w środku - życie to rzeka. a on tonie w jej potoku... Po pierwsze człowiek, bo człowiek człowiekiem powinien się najpierw stać... By nabrać człowieka w sobie, potrzeba dać coś a nie ciągle brać... Po pierwsze życie, bo w nim zamierzamy trwać... Dziwnie mam, tak dzisiaj... Dziwny stan, sen w dzień, i cisza... Zgliszcza stare które straszą niesprzątnięte - gruzy Tak dół, tu szczyt, tam ciemny zaułek, tu świt... Ale jest...i trwa...w tych zgliszczach nieśmiertelna twarz... Jak ołtarz skupia, < urywa sie wszystko - tak osłupia życia montaż > cz.7 "Teraz" Natenczas, na tę chwilę, wyduszam słowa na siłę. Na rozkaz, na obecność od tak, lecz na siłę można stępić piłę. Więc tak też te słowa nieostre, lecz bezzębne - szczerbate, proste. Oddają cześć pokłonem. stają się pomostem , domem - myśli chcące być gotowcem. Bez próby, by je użyć, jak wyścigi formuły, że wygrywają by tak się poczuły. Skok wzwyż - bieg, odbicie, lot, cel, finisz. Lecz to nie wyścigi, to tylko język na migi. Słowa jak igły, przenikają i są jak zastrzyki. By przestać cel osiągać, by celem być już w sobie. By być ozdobą w obrazku, a nie obrazkiem w ozdobie. Tak teraz przed snem, wypasam liter stado dzikich saren. Nazwijmy to balem - niech wyskaczą swój cały ducha atrament. Coraz spokojniej jak kołysanka - jak pasterz zapędzam każdego baranka. Do cichej i bezpiecznej zagrody, w sobie bezkresnej i wiecznej swobody - altanka Dobranoc dzięki słowom, zasypia już cała zgraja - to mnie napaja, wyciszam sie wdzięcznie. Jeszcze oko patrzy co pisze, znikam - jestem już we śnie. cz.8 „Spokój ducha” Spokój ducha zawsze przy mnie gdy go proszę – wtedy słucha. Łapię mnie za dłoń i opuszczam, w górę szybując mroczną głębin toń - wynurzam. Znika ciemne tło, rozkwita subtelna woń – to mój schron, moja dusza. Gdy od potu wcześniej skroń, rumieni się ze szczęścia, gdyż smutku słoń opuścił zoo, szał ustał. Wyciszenie – owoc, to moc co przychodzi co noc i ogrzewa jak wełniany koc. Nieruchome stado, już nie tańczy lamentem lecz po cichu Lambadą. Coraz żwawiej, tak jak kiedyś, dawniej – iskra mi bliska na wieść… Że żadna treść strun życia nie stanie się mym cmentarzem bo żywy ja żem - cześć… cz.9 „Resztki we mnie zmieszane w długi szal o wszystkim naraz” Nauka to zjawisko paranormalne – takie wierzenia Niebanalne nazwy, kształty, spostrzeżenia Czyni niesamowite wrażenia Nauka spełnia marzenia Drwiono z ciebie, każdy Cię zdeptał „poeta, tylko głowa nie ta” Chciałeś skończyć z pisaniem Rzucić to wszystko – słów pożegnanie Nauka w butach ustala tu targ A ty bez wizji jutra Pragniesz wolności, a nie futra Użyj lustra – otwórz duszy usta Chciałeś odrzucić pisanie Lecz nie da się na żądanie To w krwi krąży jak tlen To nie ty piszesz lecz dusza w tle Nauka i zjawiska nadprzyrodzone Wszystko paranormalnie w całość otoczone Jeden mądrzejszy od drugiego – tak to stworzone Na pozór tylko – wszystko jest domem Cienie piekieł nazywane pięknem Kuszą swym wdziękiem karmiąc jak mlekiem Zawijają nas w sieć i wysysają Pajęcza nic niewidzialna i niewidzialny pająk Na drutach babcia szyła W kapcie wkładała nogi Nauka o tym pisała i tu cytat „Doczekać starości - to nie dać się światu zjeść mój drogi” Na straży stali panowie wszechwiedzy Utwierdzeni w przekonaniu o swej nieomylności Puste dla ich wzroku było to, czego nie mogli dostrzec Mogli wyostrzać wzrok lecz na nic to wszystko Wygodniej im było przejść obok i określić Bo zawsze łatwiej jest coś nazwać I z etykietką oddalić do ciemnego lochu Ale z tego nazwanego prochu powstał wybuch Opisywać świat to nie znać go Myśleć to nie słuchać, tylko barykadować się zapasem Magazyny pełne zawsze były puste Ich brzuchy najedzone lecz nie strawione resztki Powtarzająca się od stuleci O hierarchii w stadzie sensie Najsłabsze ogniwo pierwsze uleci Zaskoczenie tym większe ile znaczy pomyłka Rzeczywistość – polak przy budzie szczeka Rzeczypospolita - Polska piękność wielka Gdzie wolność? - Jak płacząca wierzba Czuje niesmak – jak bez skrzydeł ptak W obecności obelg ze stron wyższych zjaw Nadchodzę co dnia w łańcuchu obaw Lecz gdy przeciwnościami zasypana droga Wybucham by zgnieść to zło – to czar pożar. Drzewo – jabłko, Adam z Ewą. Wiosna – widok, dotyk, posmak. Wydobywane z środka – słowa. Niebo jasne, ozdobione tęczą – mowa. Od tak, okiem do gwiazd, daleko o tam… Jak ptak szybującym szlakiem rysuje szkic tła. Lekko tak, falami szeptu po policzku do duszy bram… Stale pukam, czy otworzysz? To ja miłości mgła. | |
06-03-2007, 00:57 | #57 |
Reputacja: 1 | Myślę, że kilkanaście wierszy zasłużyło na miejsce w serwisie, na stronie.
__________________ Soulmates never die... |
12-03-2007, 13:36 | #58 |
Reputacja: 1 | „Ten czas” To pieśń tego czasu - ciągle marzyć i śnić... Tężeć w ogłupieniu po kościach rozlazłym... Jeszcze trochę rzęzić i jeszcze trochę być... Powzdychać nad pianą zatrutej fantazji... Można by to zrzucić na los rozpuszczenie Wodzy wszystkożerców hodowców ludzkiego Bydła zdradę brata i sprzeniewierzenie Ideałów - wszystko prowadzi do tego Że dziś w ogłupieniu tym naiwnym cieniem Zapętla się puchnie w gnoju mózg nasz bratni Umiera nadzieja na ożywcze tchnienie Umiera znów człowiek w swej człowieczej matni |
11-04-2007, 09:06 | #59 |
Reputacja: 1 | „Klejnot” Zabrakło słów na pożegnania Czasu na modlitwę brakło Pierś rosła przez chwilę boleśnie Dłoń życie chwytała za stopy Lecz pękło po pierwszym kroku Podróży przez łąki bazaltu Przycicha muzyka przestrzeni W czasie mierzonym na oślep Gdy chwila zamienia się w klejnot I kurczy się a pierś rozluźnia Pokoju głodnego miłości Nie skalał pustym wyznaniem Ostatnim oddechem ukoił Płomień swej zgarbionej świecy |
30-06-2007, 20:24 | #60 |
Reputacja: 1 | CO DNIA I sił znów brak, co rano Odwagi by oczy uchylić, spojrzeć ci w twarz. Uciekam spojrzeniem, niepewność Co dnia.... I słowa piosenki znów w głowie: ‘Mam głowy zawroty, daj mi jakiś znak’ Tłuką się od ściany do ściany Jak echo uczuć. Jestem popiołem, po samej sobie Ogień gdzieś odszedł, jest tylko ból. Szary i chłodny, miękki i pusty. Powoli taka zaczynam być. I kolejne słowa: ‘Jak mnie zapalisz, wtedy zapłonę’ Nie chcę już tonąć... Lepiej spłonąć, by raz czuć ów ogień, By móc pamiętać... Sama wstrzymując słowa i gesty, Więżąc uczucia, walcząc z myślami Znowu przegrywam A ciągle walczę... Powtarzając te słowa co rano, Bojąc się wstać: ‘Mam głowy zawroty, daj mi jakiś znak’
__________________ Whenever I'm alone with you You make me feel like I'm home again Dear diary I'm here to stay |