![]() | ![]() |
![]() |
|
Sesje RPG - DnD Wybierz się w podróż poprzez Multiwersum, gdzie krzyżują się różne światy i plany istnienia. Stań się jednym z podróżników przemierzającym ścieżki magii, lochów i smoków. Wejdź w bogaty świat D&D i zapomnij o rzeczywistości... |
![]() |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
![]() | #1 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | [PF 1e/FR] Classic Megaplex, Part 1 - the Sunless Citadel Oakhurst ta mała miejscowość o której praktycznie nikt w Zapomnianych Krainach nie słyszał. Tak się złożyło, że w tej właśnie maleńkiej mieścinie zgromadziło się 5 wędrowców celem szukania przygód. Kerowyn Hucrele, dosyć bogata lokalna kupczyni, wpadła w tarapaty. Miesiąc wcześniej dwójka jej krewnych udała się do Bezsłonecznej Cytadeli, gdzie w dawnych czasach miał żyć potężny smok i jego kult. Niestety, z ich drużyny badawczej nikt nie wrócił. Zaniepokojona, zaoferowała wielką nagrodę każdemu, kto sprawi, że przestanie żyć w niepewności. A wszystko przez to, że lokalni ludzie chcieli się dowiedzieć, skąd gobliny z Cytadeli miały leczące jabłko, czerwone jak świeża krew, smaczne niczym ambrozja, w każde przesilenie letnie. Żar lał się z nieba, gdyż było lato. Bohaterowie zasiadali w karczmie i czynili ostatnie przygotowania do swojej wyprawy. Może powinni zasięgnąć języka i wypytać o to i owo? A może po prostu trza ruszyć do Cytadeli i mieć nadzieję na odnalezienie żywcem krewnych Hucrele? Czy byli gotowi, mieli wszystko? Może czegoś im było trzeba? |
![]() | ![]() |
![]() | #2 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
Ostatnio edytowane przez Stalowy : 28-08-2023 o 09:18. |
![]() | ![]() |
![]() | #3 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | Eira patrzyła na kufel ciemnego piwa przyniesiony przez krasnoluda, jakby nie wiedząc, czy ma on służyć do picia, czy do zmywania błota z butów. Powiedzieć, że nie pasowała do towarzystwa, to nic nie powiedzieć. Miała na sobie piękną suknię i piękne buty. Gdyby nie fakt, że suknia była poprzecierana u dołu, a buty nosiły ślad długiej podróży, to można by rzec, że ubrała się jak na bal, a nie do poszukiwania przygód. Nie słyszała nie tylko o goblinach i magicznych owocach. Nie znała nawet położenia wioski do której trafiła. Ba, nie pamiętała jej nazwy.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
![]() | ![]() |
![]() | #4 |
DeDeczki i PFy ![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
|
![]() | ![]() |
![]() | #5 |
Administrator ![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | Melias był człowiekiem szczupłym, średniego wzrostu i wyglądał na bardziej zwinnego niż silnego. Z opalonej twarzy spoglądały na świat brązowe oczy, a jasne włosy dopraszały się przynajmniej o grzebień. Jak na kogoś, kto para się poszukiwaniem przygód, Melias był stosunkowo młody, ale jego ekwipunek sugerował, iż łotrzyk, bo tym zawodem się parał, nie pierwszy raz ruszył na szlak. Ciemna peleryna skrywała jeszcze ciemniejszą, ćwiekowaną szkórznię, a nie trzeba było być bystrym obserwatorem, by dostrzec dwa krótkie miecze, a uzbrojenie uzupełniała lekka kusza. Wychowanek (stosunkowo) wielkiego miasta ruszył na szlak wygnany z rodzinnej miejscowości nie z powodu konfliktów z przedstawicielami prawa, a przez kłopoty z kobietami. O szczegółach tych kłopotów nie opowiadał, pozostawiając je wyobraźni tym, co ją posiadali. Do tej zabitej dechami dziury trafił, podobnie jak większość, nie z powodu sławy otaczającej Oakhurst, a przez czysty przypadek. Ale zgadzał się z Zorenem - badanie Bezsłonecznej Cytadeli mogło dać bardzo ciekawe efekty. - Liny, jedzenie, źródło światła... - powiedział. Trochę zazdrościł tym, co nie mieli kłopotów z widzeniem w ciemnościach. - Coś, czym można by zrobić dziurę w ścianie... Na mikstury lecznicze zapewne nas nie stać... |
![]() | ![]() |
![]() | #6 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | Rozmowa szybko i w sposób nieunikniony zmierzała w kierunku w którym niechybnie wyruszą dnia następnego. Popijając przyniesione piwo Mazell milczał przysłuchując się siedzącym wokół śmiałkom. Sam ubrany był w proste szaty, szerokie, wygodne, podróżne. Nie krępowały ruchów, ale zapewniały podstawową ochronę jedynie przed niepogodą. Wierzchnia warstwa była brunatno-wiśniowa, składająca się z płaszcza z kapturem i nieco jaśniejszego kubraka, spod którego wystawała czerwona tunika. Ciemna, niemal czarna twarz, bursztynowe oczy i rude, przechodzące w ognisty blond włosy z dwoma rogami koloru wściekłej pomarańczy wskazywała na pokrewieństwo zarówno do Zorena, jak i Zharrmusa. Mazell Leron był jakimś rodzajem diablestwa bezpośrednio powiązanym z planami ognia i tak jak ogień bywa hipnotyzujący, coś w jego spojrzeniu, aparycji i zachowaniu przykuwało uwagę. |
![]() | ![]() |
![]() | #7 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | Karczma Właścicielem karczmy był niejaki Garon, umięśniony człowiek o brązowej brodzie i krzaczastych brwiach. Gdy Zharrmus od niego podszedł, czyścił energicznie szmatką jakiś kufel. Podniósł wzrok na swojego klienta i nalał mu kolejną kolejkę. - Bezsłoneczna Cytadela? - spytał, patrząc na swojego rozmówcę – Wiem o niej tyle że są tam teraz gobliny, a wcześniej, gdy jeszcze była na powierzchni, był tam kult jakiegoś potężnego smoka. Wybacz, szczegóły giną we mgle legend. Co zaś do owoców, to zawsze latem gobliny próbują nam go sprzedać. Jest pięknie krwistoczerwonym jabłkiem i potrafi wyleczyć każdą, nawet największą chorobę. Hm… jak teraz o tym myślę, czasami, w środku zimy, gobliny oferują nam inny owoc. Też jabłko, ale białe jak śnieg i zimne w dotyku jak śmierć. Nigdy nie kupiliśmy, ani nie wyglądało apetycznie, ani nie leczyło żadnych chorób. Po prawdzie samo jego dotknięcie każe wierzyć, że byśmy się po nim nieźle rozchorowali. - W sumie to ciekawi mnie teraz, jakby pomyśleć, skąd gobliny biorą te całe owoce. Wątpię, by mieli jakiegoś u siebie czarodzieja albo kogoś, kapłana raczej też nie, zresztą, czemu owoc, a nie eliksir lub zwój? Bardzo to tajemnicze, ale w sumie zawsze są klienci do obsłużenia, piwo do rozdania, pokoje do wynajęcia… życie się toczy, a gobliny i ich tajemnice nie są jego częścią, co nie? Zbieranie informacji Zoren i Eira udali się na plac miejski, będący także targiem. W pobliżu stał wysoki kościół ku czci Lathandela, z wysokimi oknami ustawionymi od wschodu, zgodnie z tenetami wiary. Po placu kręciło się trochę ludzi, choć nie była to duża miejscowość. - Gobliny? Gobliny?! - jakiś staruszek z laską, siedzący na ławce, podniecił się bardzo. Słońce odbijało się od jego łysej głowy i błyszczało w okularach, które nosił na nosie – Cholerni monopoliści, powiadam wam! Dają nam te owoce zdrowia, co nie? Te czerwone jak ogień. I sadzimy ich pestki u siebie na polach, tak, by mieć własne w przyszłości. Rosną, rosną te rośliny, rachityczne krzaki w zasadzie, ale co tam. I co? I gobliny, pod osłoną nocy, wyrywają nam ich sadzonki z korzeniami. Cholerni monopoliści, powiadam! Nie wiem jak wiedzą co i jak robić, muszą mieć u nas jakiegoś szpiega, zresztą, do Cytadeli ciut daleko, ale może mają jakieś kryjówki i mniejsze oddziały w pobliskich lasach? W każdym razie, ani jedno drzewko się nie ostało, przeklnijcie bogowie ich mać! Specjalnie to robią, zaraza jedna, żebyśmy im srogie pieniądze za jabłko płacili! - splunął w bok, wyraźnie zdegustowany. - A, idziecie do Cytadeli, tak? - zainteresował się – Świetnie. Mam nadzieję, że dacie tym pomiotom demonów nauczkę raz i na zawsze. Tak mi bogowie dopomóżcie! - zaczął machać swoją laską w powietrzu, wyraźnie wkurzony na czym świat stoi. Zakupy Sklep miejski należał do Herowyn Hucrele, kobiety, która ich zatrudniła, by odnaleźli zaginionych poszukiwaczy przygód. Jak na tak małą miejscowość, sklep był całkiem dobrze wyposażony – były tutaj suszone racje żywnościowe, liny, lampy, koce i posłania, a także selekcje tańszych magicznych przedmiotów, głównie zwojów i eliksirów, choć było i trochę różdżek dla bardziej majętnych. - Oh, już wyruszacie? - spytała starsza kobieta z włosami upiętymi w kucyk i ubrana w żółtawą szatę – Obawiam się, że nie mogę Wam zaoferować żniżek, ale jeśli tylko odnajdziecie zaginionych, to oczywiście sowicie Was wynagrodzę – zmusiła się do uśmiechu, choć widać było, że niepewność ją zabija od środka – Przypuszczam, że chcecie się przygotować do wędrówki i eksploracji. Czego pragniecie? - jej spojrzenie stało się bardziej rzeczowe, gdy fachowo przystępowała do sprzedaży. Ostatnio edytowane przez Kaworu : 06-09-2023 o 12:05. |
![]() | ![]() |
![]() | #8 |
DeDeczki i PFy ![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
|
![]() | ![]() |
![]() | #9 |
Administrator ![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | Sklep był nawet nieźle zaopatrzony, ale przy pustej niemal sakiewce nie bardzo było co kupować. - Olej do lamp by się przydał - powiedział Melias. - No i, gdyby była jakaś tania różdżka leczenia, to by się przydała - dodał po chwili namysłu. - Bardzo by się przydała podczas tych poszukiwań. A jeśli nie ma, to, ewentualnie, healer kit... On co prawda sakiewkę miał chudą, ale kompani coś wspomnieli o tym, ze zasoby mieli ciut większe. Gdyby więc zrobić zrzutkę, może by starczyło. |
![]() | ![]() |
![]() | #10 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
|
![]() | ![]() |