|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
17-03-2017, 10:39 | #211 |
Reputacja: 1 | Prowadząc grupę Rayden przemówił: - Widziałem przyszłe wydarzenia, wspomnienia z mojej przyszłości. Wierzę, że to z wami powiązane są losy królestwa Ziemi. - Co widziałeś? - zapytał Liu Kang. - Shao Khan stanie się niezwyciężony zniszczy całe życie na Ziemi. Zginiemy wszyscy. - odparł Rayden - Wierzę, że moje wizje pomogą nam go pokonać. Ale zbyt drastyczna zmiana wydarzeń, może mieć poważne konsekwencje. Wygrana w turnieju jest kluczowa. Jax i Sonya spojrzeli po sobie. Potem na komandosów. - Jesteśmy z tobą. - Czas rozpocząć kolejną walkę - powiedział Shang Tsung zasiadając na swoim tronie. Nagle na środku areny wystrzelił słup ognia, po chwili zmaterializował się spalony szkielet, który niczym na filmie puszczonym od tyłu pokrył się ciałem, skórą, a potem ubraniem. Stanął przed nimi żółto odziany wojownik. Naramienniki i maska stylizowane były na pancerz skorpiona. Nad ramionami widać było rękojeści mieczy. Znad maski patrzyły mlecznobiałe oczy bez źrenic. - Kto ośmieli się stawić czoło Skorpionowi? Upiór z czeluści wskrzeszony przez czarownika Quan Chi rzuca wyzwanie. - Wymieniony z imienia czarownik potoczył spojrzeniem pełnym wyższości po ziemskich wojownikach, biała wymalowana twarz sprawiała że wyglądał jak jeden z fanów Kiss, tyle że był łysy. - Kto z was jest godzien by stanąć do tej walki? Shang Tsung udawał, że szuka wzrokiem kandydata, ale Drachia wiedziała, że to tylko gra pod publiczkę. - Gdzie Sub-Zero z Lin Kuei? Wymordował moją rodzinę i cały klan. Chcę jego głowy! - krzyknął Skorpion. - Myślę, że nasz wczorajszy czempion będzie godnym... John zauważył kątem oka jak Rayden oddala się od grupy i staje obok jakiegoś strażnika. Zdawał się do niego coś mówić, ale cień rzucany przez kapelusz nie pozwalał dokładnie dostrzec ust. |
22-03-2017, 21:28 | #212 |
Reputacja: 1 | W Drachii się gotowało. Czy jak już wyjdzie zawodnik, będzie miała okazję przerwać i samej zgłosić się do walki? Czy czarnoksiężnik na to pozwoli? W ogóle kto stanie ze Scorpionem do walki? Mogła czekać i próbować go potem przekonać, ale czy posłucha? Czy dla nieumarłej, zaślepionej zemstą marionetki Quan Chi ma to znaczenie? Posiada jeszcze chociaż ziarno własnej woli? |
23-03-2017, 20:19 | #213 |
Reputacja: 1 | John przyglądał się całości z takim samym niedowierzaniem jak słuchał wcześniej o księżniczkach i czarownikach. Tym razem jednak siedział po uszy w tej bajce. - Nie podoba mi się ten cały "turniej" - szepnął do Jaxa i Sonyi. - Ok, odczułem ten leczniczy prąd Raydena, a wcześniej naparzaliśmy się z gościem tworzącym lód z powietrza, jednak to jest tak nierealistyczne. - Doe pokręcił głową. - O właśnie. To ten Sub-Zero. We dwóch mu nie daliśmy rady, a ten szkieletor go wzywa na pojedynek. Jak my mamy walczyć z czymś takim? - pytanie zawisło w powietrzu, jednak nie nadługo, gdyż umysł Johna pracował na pełnych obrotach - Czy my możemy opanować takie sztuczki? Jak to by nam pomogło w wydziale. Taka na przykład teleportacja. - zastanawiał się. Będzie zdecydowanie musiał pogadać z tym gościem od piorunów w śmiesznej czapce. Póki co postanowił się nie wychylać zbytnio. |
27-03-2017, 08:36 | #214 |
Reputacja: 1 | Tong naprawdę miał nadzieję, że doszli już do etapu ewakuacji. Jak w tej strzelaninie w Phra Khru. Dwie minuty akcji i dwa tygodnie urlopu na malowniczej plaży. Piękne czasy. A tu się okazało, że maja walczyć w jakimś podejrzanym turnieju z upiorami i czarownikami. Tfu! Wystarczyło chwilę pomyśleć. Jeśli ten tu w pancerzu skorpiona jest równie sprawny w walce co Lodowiec to on sam czy John mają niewielkie szanse jeden na jednego. A wyglądało na to, że Bóg Piorunów chętnie wystawiłby któregoś z nich do walki. Co robić? Postąpić po męsku i wyskoczyć przed szereg czy czekać diabli wiedzą na co? A do diabła! - Tong Sat rzuca wyzwanie! - mocny głos Taja momentalnie zwrócił na niego uwagę wszystkich obecnych - Tong Sat rzuca wyzwanie w imieniu Królestwa Ziemi! "I udławcie się tym!" |
28-03-2017, 12:49 | #215 |
Reputacja: 1 | Drachia nie zdążyła nacieszyć się uwagą na nią skierowaną, gdy ktoś w bezczelny sposób podkradł jej własne pięć minut. - Tong Sat rzuca wyzwanie w imieniu Królestwa Ziemi! Tylko John zerkający na Raydena zauważył jak strażnik, koło którego stał bóg piorunów ruszał właśnie do przodu i otwierał usta. Ale zdziwiony zatrzymał się i spojrzał na Tonga. Shang Tsung zmrużył oczy starając się zorientować o co chodzi. W końcu zerknął z ukosa na stojącego obok Quan Chi. - Dobrze więc, przychylam się prośbie młodej wojowniczki by pozwolić jej walczyć zamiast Skorpiona. Nie mogę także zignorować wyzwania, które zostało rzucone. Skorpion zszedł ze środka areny i wspiął się po kilku stopniach wspiął się i zajął miejsce koło Quan Chi. https://drive.google.com/open?id=0By...mt6ZV9yS2tja3c |
06-04-2017, 10:39 | #216 |
Reputacja: 1 | Ledwie Shang Tsung dał sygnał do rozpoczecia shokanka doskoczyła do Tonga. Jego twarz zniknęła pod jej wielką dłonią, gdy schwyciła go za głowę i rąbnęła nim o ziemię. Ledwo odbił się od bruku Drachia już była w locie. Kamienne płyty trzasnęły, gdy wylądowała centymetry od otaczającego się w bok Tonga. Komandos jeszcze w przysiadzie kopnął w kolano, ale Drachia nawet nie zauważyła tego. Schwyciła go za kark i ponownie rzuciła. Tong przetoczył się przez bark i stanął na nogi. Świadom już siły przeciwniczki tym razem mocniej kopnął pod kolano, przewracając Drachię. Doskoczył by dobić pięta, ale cztery dłonie złapały jego nogę i pchnęły potężnie w tył ponownie go powalając. Wojownik z ziemi wykazał się zadziwiająca twardością. Mimo potężnych ciosów jakie przyjął tylko kilka naprawde odniosło skutek. Sam zadawał słabsze, ale w końcu ich ilość zaczynała doskwierać młodej shokance. Prawie połowa kamiennych płyt areny potrzaskała, czy to od ciskania Tongiem po ziemi czy też od prób zmiażdżenia gdy leżał. Walka ciągnęła się już dobre dziesięć minut, wśród widzów dało się usłyszeć szmery. Chcieli radosnej jatki, a dostali taktyczny balet i walkę na powolne wyniszczenia. W końcu po potężnym haku shokanka padła i nie dała rady wstać. - Wygrywa zawodnik królestwa ziemi - oznajmił po dłuższej chwili Shang Tsung. Kolana pod Tongiem ugięły się. Był wyczerpany. Totalnie. Rayden spojrzała na Johna i Jaxa, ci bez słowa podeszli i wzięli pod ramiona Tonga. Doprowadzili na skraj areny i tam posadzili. Tymczasem Drachia powoli wstawała. - Dobra, moja kolej - usłyszeli głos, zauważyli jak zniechęcony Rayden pokręcił głową - Chcę walczyć z tym upiorem. - Kung Lao? - szepnął zaskoczony Liu Kang gdy “strażnik” zrzucił przebranie. - Nie możesz odmówić wyzwania Skorpion - powiedział Shang Tsung. - Nie odmówię, ale następny ma być Sub-Zero - warknął Skorpion i zeskoczył z podwyższenia na arenę. Tym razem walka była szybka i bardziej jednostronna. Doświadczenie zabójcy, piekielne moce i niecodzienne uzbrojenie kontra doskonałość osiągnięta na treningu mogły dać tylko jeden wynik. - Skończ z nim! - rozkazał Shang Tsung. - Przybyłem tu zabić tylko jedną osobę, Sub-Zero. A on… - machnął ręką na leżącego Liu Kanga. Shang Tsung zmrużył oczy i zerknął z ukosa na Quan Chi. Ten beznamiętnie odwzajemnił spojrzenie. - Dobrze więc, ciąg dalszy w południe - oznajmił czarownik i wstał. Chwile później wraz ze świta znikł w pałacu. Rayden powoli podszedł do Skorpiona. W gwarze rozchodzących ludzi nie było słychać o czym rozmawiali. - Hej, mamy trochę wolnego - powiedział Johnny - pozwiedzamy? Tymczasem do Drachii przez tłum przebił się Kano. Metalowa połowa twarzy połyskiwała w słońcu. - Jak tam , mała? - zagadnął skręcając sobie papierosa. Shokanka z filmów siedziała, że nie jest to zwykły papieros. przypalił go i zaciągnął się głęboko. Po chwili wypuścił dym i podłą go wojowniczce. - To ci pomoże. A jak chcesz to mam coś mocniejszego. Coś po czym można chodzić na połamanych nogach i zauważyć to dopiero gdy kości zaczną zadawać o krzaki. Zainteresowania? |
09-04-2017, 19:16 | #217 |
Reputacja: 1 | To była dobra walka. Naprawdę dobra. Co prawda zamiast radosnej jatki widzowie dostali szachy na pięści, ale i tak było nieźle. I nawet fakt, że czwororęka przeciwniczka Tonga urządziła sobie konkurs rzutów nie zepsuł Bestii humoru. No co? Coś się komuś nie podoba? Przecież dostaliście Rzut Tongiem z Półobrotu, Frontalny Rzut Tongiem i...uwaga!...gwóźdź programu...Rzut Tongiem przez Ramię! Gdy więc kobieta padła na ziemię po mocnym haku Tong tryskał humorem i trochę potem. No dobra, prawdę mówiąc był wykończony. Absolutnie i ostatecznie. Łóżko. Królestwo Ziemi za łóżko! -Pozwiedzać? - Bestia posmakował to słowo jak egzotyczny cukierek - Dobry pomysł. Jeśli nie masz nic przeciwko zacznę od zwiedzania sypialni. A jak jeszcze dostane prysznic to już pełnia szczęścia! -Znajdzie się prysznic i łóżko dla bohatera? |
18-04-2017, 02:38 | #218 |
Reputacja: 1 | Drachia poważnie się wkurwiła. Nie chciała walczyć z nikim innym, jak Johnnym. Do tego wyłącznie po to, żeby uratować go przed niechybną śmiercią z ręki mniej wyrozumiałego oponenta. Niby się udało, ale przegrała i to właśnie doprowadzało ją do szewskiej pasji. Co myślał sobie czarnoksiężnik? Wyłożył rundę na korzyść Królestwa Ziemi, wystawiając rozkojarzoną shokankę, która co prawda próbowała szybko skończyć walkę, ale Azjata nie chciał się złożyć po żadnym z jej ataków, wliczając w to ciskanie o podłoże na którym pozostawił swoim ciałem pęknięcia, jakby rzucała głazem, a nie człowiekiem. |
06-05-2017, 23:56 | #219 |
Reputacja: 1 | Ekipa z Ziemi - Z prysznicem może być ciężko - powiedział Johnny - ale zapytam moją nową asystentkę czy da się skołować kąpiel. Rayden obmacał stłuczenia Toga i rzekł: - Nic ci nie będzie. Muszę coś… przemyśleć. Nie oddalajcie się za bardzo od komnat, które nam przydzielili. Shang Tsung tylko czeka na pretekst, a teraz jego szpiedzy będą mieli na nas oko. Powiedziawszy to ruszył w kierunku jednego wyjść z areny. Z zachodu rozległ się daleki grzmot. Znad oceanu nadchodziła burza. Tak na oko za góra pół godziny dotrze nad wyspę. Drachia — Jako jedyny przedstawiłeś mi klarowne intencje, zamiast pogrywać w niejasne gierki i mieszać mnie jako pionka. Dziękuję Ci za to. - Spoko, wszystko dla mojej kumpeli - odparł z szerokim uśmiechem - Wiesz, że na mnie możesz liczyć. - A po chwili dodał - o ile rzecz jasna nie będzie to kolidować z umową z Shang Tsungiem. Ale po za tym… - machnął rękę zataczając koło - ...wszystko dla ciebie. Jakby co to będę u siebie, znasz drogę. Później Przechodząc koło komnat alchemika zauważyła tam spore poruszenie. Grupa niewolników uwijała się przy sprzątaniu bajzlu jaki panował. Alchemika widać nie było. Ale chyba przeżył, bo nie było żadnego alarmu, ani choćby zgłoszenia do straży. Nagle usłyszała głos alchemika z jednego z korytarzy. Usłyszała swój niedawny rysopis, gdy wyjrzała zobaczyła alchemika i jednego z zarządców niewolników, którzy rozdzielali zadania w pałacu. Błysnęło i kilka sekund później dotarł dźwięk gromu. Strugi wody lunęły z nieba. Za oknem świat znikł za ścianą wody. Nie usłyszała początku wypowiedzi zarządcy, ale końcówką gdy przebrzmiał grom usłyszała doskonale. - … ma siostrę, mogę ją przysłać w zastępstwie. Ekipa z Ziemi Niestety, asystentka Johnnego gdzieś się zapodziała. Jedyną pamiątką była przewrócona flaszka. A na dokładkę, aluzje Johnnego co do współudziału we flaszce Sonya zbyła zdziwionym spojrzeniem i wzruszeniem ramionami. Tong i John dostali komnatę Sonyi, która stwierdziła, że może się obejść bez takich luksusów, a ranny szybciej dojdzie do siebie w spokoju. Ledwie Tong zwalił się na łóżko rozległo się pukanie. John otworzył i zobaczył na progu jedną ze służących. Trzymała sporą tacę zastawiona jedzeniem i dzbankami z czymś do picia. Wyminęła Johna i postawiła tacę na stole. Skłoniła się nie podnosząc wzroku i ruszyła do drzwi. Nie aż tak ciężko ranny Tong sięgnął do dzban i powąchał. Wino, może nie zbyt wiekowe, ale o bogatym bukiecie. Pragnienie mu doskwierało, randka z czteroręką kosztowała go wiele potu. John zmrużył oczy, coś mu nie pasowało. Nie wiedział co dopóki nie sięgnęła do klamki. Mimo delikatnych dłoni miała zgrubienia. I to nie od ciężkiej pracy... podobne miał John i Tong. A obaj uczciwej ciężkiej pracy się nie imali. |
10-05-2017, 22:11 | #220 |
Reputacja: 1 | Doe powoli oswajał się z zaistniałą sytuacją, choć nadal zdarzało mu się kręcić głową z niedowierzania. Cóż, skoro Sonya, Jax i Tong nie mięli takich dylematów, to i on postanowił nie mieć. Łatwiej jednak powiedzieć niż zrobić. Bo co może człowiek zrobić, jak widzi czteroręką babę, gościa zamrażającego powietrze wokół siebie i jeszcze innego teleportującego się? Albo ogniem zestrzeliwującego wojskowy helikopter? Przecież do tego potrzeba konkretnej rakiety! John jeszcze raz potrząsnął głową, zanim ruszył za towarzyszami. Tym razem jako pełnoprawny "gość", nie miał problemów z poruszaniem się po pałacu, jednak nadal niepewnie spoglądał na strażników. Zanim doszli do swoich komnat, zdał krótki raport majorowi Jaxowi i porócznik Blade z tego co udało mu się dowiedzieć na temat celu wizyty Kano. Niewiele z tego miało sens i nie był pewien, czy szefostwo będzie w ogóle zainteresowane tematem po tym co dzisiaj zobaczył, ale zadanie to zadanie. On swoje wykonuje. Zawsze. Komnata w której został zakwaterowany nie różniła się zbytnio od tego, co widział w "zwiedzanych" wcześniej miejscach, jednak zaskoczyło go jak szybko zjawiła się obsługa. Obserwował służkę uważnie i gdy wychodziła wreszcie zauważył co mu nie pasowało. To znaczy, nie pasowało mu sporo, ale jeden szczegół upewnił go, że coś jest rzeczywiście nie tak. Lewą ręką chwycił dziewczynę za rękę nie pozwalając otworzyć drzwi. Wiedział, że służka będzie się bronić, więc stojąc w lekkim wykroku lewą nogą osłaniał krocze, prawą zaś miał w pogotowiu, gdyby dziewczyna spróbowała ataku na głowę, lub wątrobę. - Chwila, moment! - zaczął - nie wzywaliśmy obsługi. |