Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-04-2017, 22:05   #211
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Stoner

Jego ostrzeżenie nie spotkało się z odpowiedzią, której by się spodziewał. Jego towarzysz, jedyna osoba, która jako tako na opatrywaniu ran się znała i mogła podjąć próbę poskładania ich do kupy po imprezie w stodole, postanowił popełnić samobójstwo. Cholera go wiedziała dlaczego, ale dureń ów właśnie opuszczał dach pędzącej ghurki, akurat gdy ta z impetem uderzyła w prowizoryczną zaporę. Żadne
- Nie rób tego! - czy kolejne… - Wracaj kretynie! - nie były w stanie zmienić prostego faktu, który wyglądał tak, że Ruger właśnie stracił ostatniego z członków ekipy. Ot tak, bez informacji dlaczego czy po co, z wątłym “Zaraz wrócę”, równie realnym jak to, że świat nagle ogarnie się z chaosu i Arkadianin zostanie powitany bukietami kwiatów oraz wiwatami. Gówno, prędzej go kule powitają, a to z kolei znaczyło, że Mark nie wróci. Ot, taka rzeczywistość. Stoner zatrzymywać się nie miał zamiaru, tym bardziej że po łupnięciu w zaporę, w pojeździe coś łupnęło i jechał teraz z nader głośnymi skrzypieniami dochodzącymi od strony podwozia. To, ile ghurka uciągnąć jeszcze miała, było liczone w minutach, może godzinie, bo dłuższe życie to raczej już temu znękanemu pojazdowi nie było pisane. Póki jednak dało się nim jechać, to Stoner jechał.
Ku jego uldze, gdy zerknął w lusterko, pościgu już nie ujrzał. Ulga ta jednak gorzki smak miała, bowiem do głowy przyszedł mu powód tej nagle odzyskanej samotności drogowej. Mark…
- Boli… - rozległo się nagle tuż za Ruger’em, co przypomniało mu o tym, że wcale sam nie został. *




Mark

Tak musiał, czuł to w zamglonym umyśle, ową potrzebę która pchała go do szalonych czynów, zamazując gdzieś fakt iż były szalone. Ale to nie było istotne, liczyła się Sylwia i to, że go potrzebuje. Myśl ta przewijała się przez jego umysł, niczym bumerang, to oddalając się na krótką chwilę, w której władzę przejmował ból, to powracając, przez co zmuszała go do zapomnienia o bólu. Ten jednak był silnym przeciwnikiem. Nie czuł tego tam, na drodze, lecz poczuł gdy już ta największa dawka otumanienia i adrenaliny zaczęła słabnąć. Ręka się pod nim ugięła, sprawiając że opadł twarzą w przydrożny pył. Każdy kolejny oddech kosztował go więcej wysiłku. Może to jednak nie był taki dobry pomysł by opuszczać ghurkę? No ale Sylwia… Tak, Sylwia go potrzebowała…
Zebrał siły i ponownie się podniósł na czworaki. Musiał do niej ruszyć. Musiał…
Usłyszał to, nawet pomimo waty w głowie i rzężenia które z ust mu się wydobywało wraz z kolejnymi oddechami. Ciche “klik”... Niebo przecięła błyskawica, owa posłanniczka burzy, niosąca ze sobą blask rozdzierający mrok nocy. Owalny przedmiot, który tkwił w ziemi tuż pod jego dłonią, nie wyglądał przyjaźnie. Podobnie jak i szanse na to, że Mark owe spotkanie przeżyje…
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 28-04-2017, 14:57   #212
 
cyjanek's Avatar
 
Reputacja: 1 cyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputację
Jedno małe “klik” i nagle wszystko wskoczyło na swoje miejsce. Mark znieruchomiał, a żywe, do bólu intensywne przerażenie wymazało z jego głowy to całe pasmo nieszczęść i śmierci, które ostatnio zwało się jego życiem. “To nie może być… skąd tu?...” Mimo wątpliwości nie ośmielił się unieść lewej ręki, ale ostrożne rozpoznanie prawą potwierdziło jego przypuszczenia. Owalne, metalowe, na wpół zagrzebane w ziemi i do tego robi “klik”. Być może to wrażenie chwili, lecz nie przychodziło mu do głowy nic poza “skąd tu do cholery ta przeklęta mina?!”. Po raz kolejny oblał go zimny pot, bo zrozumiał, że napastnicy zakładali, że ominą wraki. Nadzialiby się wtedy na minę. To znaczyło, że ich plan nie wypalił, no i że min musiało być tutaj więcej. Na potwierdzenie jego przypuszczeń ścigający ich pojazd zatrzymał się przy staranowanych przez Stonera wrakach. W ciemności niemal nic nie widział, zaledwie dwie sylwetki, które stanęły przed jedynym reflektorem. Jedno, przekleństwo, drugie, trzecie… dalej przestał liczyć. To byłby idealny moment na otwarcie ognia, lecz miał teraz na głowie o wiele poważniejsze sprawy. “Może ją wykopać?” zaczął rozgrzebywać piasek dookoła miny, lecz po paru chwilach przestał. Bieganie w ciemności z przytulonym do siebie morderczym kawałem stali, nie wróżyło mu najlepiej na przyszłość. Otarł pot z czoła, niechcący ocierając wierzchem dłoni o krawędź hełmu. “Jaki to musi być nacisk?” Zaczął działać nim ta myśl dotarła do końca. Zsunął hełm z głowy i zaczął napełniać go ziemią. Im ciężej tym lepiej. W trakcie niemal zapomniał o napastnikach, lecz na najwidoczniej nie przypuszczali, że ktoś byłby na tyle głupi aby wysiadać w tym miejscu. Skrzywił się gorzko i wspominając scenę z Indiany Jonesa zaczął się mentalnie przygotowywać do zamiany nacisku ręki naciskiem wypełnionego piachem i kamykami hełmu. “Oby mi poszło lepiej niż Indy’emu…” - przygryzając dolną wargę przysunął do dłoni zastępczy ciężar tak blisko jak tylko zdołał.
 
cyjanek jest offline  
Stary 02-05-2017, 16:05   #213
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Boli...
Niezbyt głośno wypowiedziane słowo, szept niemalże, dotarł do uszu Stonera mimo hałasu, za pomocą którego ghurka protestowała przeciwko brutalnemu traktowaniu. I Stoner bynajmniej się jej nie dziwił - nawet do wojskowych samochodów należało się odnosić delikatniej.
Słowo bez wątpienia nie było omamem, a sam do siebie Stoner nie mówił, nawet gdy doskwierała mu samotność. Podświadomość, jeśli już, nie mówiła na głos. Jeśli więc nagle ghurka nie uzyskała osobowości i nie przemówiła ludzkim głosem, wniosek był tylko jeden - skarżył się ostatni pasażer opancerzonego samochodu.
Do wesela się zagoi... Poboli i przestanie... Skoro boli, to znaczy, że żyjesz...
Kilka złotych myśli przemknęło się przez głowę Stonera, który jednak nie wypowiedział żadnej z nich na głos. Rzucił okiem w lusterko, a nie widząc w nim świateł pościgu - zwolnił nieco. Ścigający najwyraźniej zostali z tyłu, bo raczej nikt nie był takim idiotą, by w ciemną, bezksiężycową noc jechać ze zgaszonymi światłami.

- Najważniejsze, że żyjesz - powiedział, nie wiedząc, czy Jhon znajdzie w tych słowach jakieś pocieszenie. - Złamałeś sobie coś? Gdzieś tam musi być plecak Mark'a - dodał. - Zatrzymamy się na moment i opatrzymy sobie rany - obiecał.

Świadomość tego, że oberwał i powoli się wykrwawia, nie była pocieszająca, zaś świadomość tego, że są coraz bliżej celu, niewiele podnosiła na duchu. Wszystko wyglądało jak powoli zbliżająca się do końca wyliczanka "Dziesięciu małych Murzynków", chociaż sposób, w jaki odpadali uczestnicy wyprawy różnił się nieco od tego, jaki w ciekawy sposób opisała lady Agatha.
Ale nie liczyła się metoda, a efekt ostateczny, a to nie wyglądało optymistycznie.
 
Kerm jest offline  
Stary 03-05-2017, 21:03   #214
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Stoner

Ghurka jęknęła ale zatrzymała się posłuszna woli kierowcy. Silnik rzęził nieprzyjemnie, spod maski zaczął sączyć się szary dym, ale pojazd jakimś cudem wciąż trwał, jakby uparcie nie chcąc się poddać, skoro ostatni, wierni mu towarzysze, wciąż trzymali się na nogach. Jak długo jednak? Ile jeszcze zdołają na siebie wziąć? Mężczyzna i chłopiec, oboje pokiereszowani w mniejszym lub większym stopniu.
Cichy szloch chłopca wypełniał wnętrze pojazdu. Dziecko zdawało się być na granicy, tam skąd albo się wychodzi silniejszym albo nie wychodzi wcale. Szanse na pierwszy scenariusz były jednak nikłe. Śmierć otaczała je z każdej strony, przyniesiona przez tych obcych, którzy wkroczyli na względnie bezpieczną farmę, zabrali jego i jego siostrę, a teraz przez nich ona już nie żyła. Wkrótce i on miał zginąć. Świadomość rychłego końca widoczna była na jego zapłakanej twarzyczce i w powolnych, otępiałych ruchach gdy podawał Stonerowi torbę Mark’a. Wyjątkowo lekką, sukcesywnie opróżnianą torbę, w której nie zostało już właściwie nic, co mogłoby się przydać. Jedna dawka środka przeciwbólowego, niezbyt sterylna gaza, pół rolki starego bandażu i termometr. Tak jakby ten ostatni miał się na cokolwiek przydać.



Mark

Powoli, ostrożnie, na bezdechu… Robił co mógł by z tej beznadziejnej sytuacji wybrnąć. Z sytuacji, w którą sam niebacznie się wpakował. Nie docierały do niego odgłosy zbliżającej się nawałnicy, ani te, które wydawali z siebie osobnicy, którzy ze ścigającego ich wozu wysiedli. Tamci zaś zaczęli rozglądać się wokoło, machać latarkami po czym rzuciwszy solidną porcją mięsa, wrócili do pojazdu i zaczęli się zbierać. Dlaczego nie sprawdzili pobocza? Tego można się było domyślić. Dlaczego nie ruszyli dalej za Stonerem? Tu także domysły mogły się pojawić, gdyby Mark miał na nie w tej chwili czas i ochotę by rozważać cokolwiek innego niż własne szanse na przeżycie.
Hełm wypełniony piaskiem i kamieniami zmierzał ku minie i już, już zastąpić miał na niej rękę… Czy to grzmot, czy blask błyskawicy, czy w końcu silny podmuch wiatru, który wzbił w powietrze potężny tuman kurzu i rzucił nim w sanitariusza… Wina mogła leżeć po każdej ze stron, efekt jednak dotknął przede wszystkim jego, Mark’a.


Siła wybuchu, który nastąpił, wyrzuciła jego pokiereszowane ciało w powietrze. Lądowanie miał twarde, a nawet bardzo twarde. Ubita, wysuszona ziemia nie przyjęła go z otwartymi rękami, nie ukoiła smutków ani nie powstrzymała bólu przed wdarciem się do umysłu. To dopiero jego zasługą było, że czerń zakryła świat i nastąpił spokój. Taki głęboki, łagodny i wieczny…



Stoner


Kolejny grzmot wstrząsnął światem za szybami ghurki. Błyskawica przecięła niebo. Huk wybuchu dopełnił obrazu. Co wybuchło i dlaczego - tego Stoner nie wiedział. Cokolwiek jednak się stało, dobrze wróżyć nie wróżyło. O ile cokolwiek mogło im jeszcze dobrze powróżyć. Beznadzieja spojrzała mu w oczy przybierając formę dziecka, za którego odpowiedzialność spadła na jego barki. Dziecka, które zdawało się być już martwe w środku. Które czekało na koniec. Koniec życia, koniec bólu, koniec trudów. Czy kiedykolwiek doświadczył czegoś innego? To delikatne, uparte życie, które powinno być otoczone opieką i przebywać z dala od potworności tego świata. Czy nie byłoby lepiej gdyby ukoić jego ból i strach? Jedna kula powinna wystarczyć…
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 09-05-2017, 10:40   #215
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Gdzieś przed nimi czekało Hope Hull. I laboratorium, do którego powinni dostać się jak najszybciej. Po drodze jednak była rzeka. I most - achillesowa pięta całego planu. W to, że na moście znajdą się przeszkody nie do przebycia, Stoner wierzył święcie. A to znaczyło, że nie mógł wcisnąć do oporu pedału gazu i pognać przed siebie, niczym Krist Kristofferson w "Konwoju'. Z pewnością skończyłby tak, jak filmowy bohater.
No i pozostawała jeszcze sprawa nogi, którą trzeba było opatrzyć przed kontynuowaniem podróży.
Stoner ostrożnie zjechał z drogi, korzystając ze "zjazdu", jednego z paru, jakie przez lata wyrobiły zjeżdżające na pola kombajny czy inne maszyny rolnicze, po czym zatrzymał się po przejechaniu kilkudziesięciu metrów i nie wyłączając silnika zgasił światła.

Gdyby był dobrym Samarytaninem, zająłby się najpierw swoim małym pasażerem. Widocznie jednak u niego coś z tą miłością bliźniego szwankowało.
Z torby Mark'a wyciągnął, co zostało ze środków opatrunkowych i najdokładniej jak mógł opatrzył swoją nogę, co nieco utrudniał brak światła, którego jedynym źródłem był patyczek fluorescencyjny, znaleziony w skrytce koło kierownicy. A potem odciął kawał swojej koszuli, by prowizorycznie usztywnić złamaną ręką chłopca. Całość opatrunku wzmocnił paskiem markowej torby.

Pościgu widać nie było, podobnie jak i nie było widać szans na poprawę pogody. Lało jak z cebra, błyskawice przecinały niebo coraz częściej.
Stoner rozejrzał się dokoła, usiłując wypatrzyć jakieś schronienie, miejsce, gdzie mogliby się ukryć przed ewentualnym huraganem. Znajdowali się w krainie tornad, a on nie bardzo miał ochotę zająć miejsce Dorotki. Poza tym to była Alabama, a nie Kanzas, zaś Jhon niezbyt nadawał się na Toto.
Nacisnął na pedał gazu i ruszył przez pole. Skoro kombajny potrafiły, to z pewnością i ghurka da sobie radę.
 
Kerm jest offline  
Stary 13-05-2017, 20:56   #216
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Opatrzenie rany przy tak minimalnych środkach wcale nie było łatwe. Nowa prowizorka była jednak nieco lepsza niż poprzednia. Adrenalina wciąż buzowała w żyłach, powstrzymując najgorszy ból. Nie znaczyło to jednak, że jedyna dawka środka przeciwbólowego, jaka uchowała się wśród zapasów pozostawionych przez Mark’a, trafiła do cierpiącego dziecka. O nie, Stoner wyznawał bowiem zasadę, którą stosowano także w samolotach, w tych dawnych, pięknych czasach. Najpierw trzeba się bowiem było zająć sobą, a później dopiero młodszą generacją. Czy maluch miał mu to za złe, czy też nie, tego nie zdradził. Nad wyraz cierpliwie i cicho zniósł poczynania Stonera, popiskując tylko sporadycznie, niczym ranne zwierzę, które nie ma już sił na to by wyć.

Pogoda z każdą niemal sekundą robiła się gorsza. Deszcz przybrał na sile, podobnie jak zwiększyła się siła wiatru, który uderzał w bok pojazdu, grożąc mu wywróceniem. Ghurka parła jednak do przodu wytrwale, chociaż nawet głuchy i ślepy zauważyłby, że zryw ten, do którego ją zmuszono, miał być ostatnim. Wysuszona ziemia szybko nabierała wilgoci, tak hojnie ofiarowanej przez niebiosa. Twarda dotąd powierzchnia zmieniła się w bagnisko, w którym koła z trudem łapały przyczepność. Jedyną jednak gorszą rzeczą, niż brak przyczepności, byłoby zatrzymanie pojazdu więc chcąc nie chcąc Stoner twardo wciskał pedał gazu i parł do przodu próbując dostrzec coś, cokolwiek co by się na schronienie nadawało. Problem jednak polegał na tym, że nic takiego w zasięgu jego wzroku nie było. Pola ciągnęły się uparcie, niczym czarny ocean, nie pozwalając na to by rozbitek nacieszył wzrok swój widokiem bezpiecznej przystani.

W końcu stało się to, co prędzej czy później stać się musiało. Los ze złośliwym uśmiechem na ustach przysłuchiwał się wpierw coraz głośniejszemu stękaniu wydobywającym się spod maski ghurki, a następnie głuchemu kaszlnięciu, po którym nastąpiła cisza. Los wybuchł iście szatańskim śmiechem, do wtóru wycia wiatru. Wycia głośnego, zawodzącego i niosącego ze sobą grozę siejącego śmierć żywiołu…
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 21-05-2017, 12:57   #217
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ciągle pada!
Nagle ogniem otworzyły się niebiosa,
potem zaczął deszcz ulewny sieć z ukosa...
(K. Dzikowski)


Ghurka powoli przebijała się przez noc, deszcz, błoto i kałuże. Aż wreszcie odmówiła posłuszeństwa. Motor warknął raz, drugi, po czym zgasł definitywnie. Nie pomogły ni prośby, ni groźby... te drugie jakoś mało żarliwe.
Być może Sylwia zdołałaby namówić oporny pojazd do podjęcia dalszej współpracy, ale Stonerowi to się nie udało. Gdyby wyszedł na zewnątrz, gdyby podniósł maskę i dobrał się do silnika... tyle że wtedy okazałby się głupszy niż wówczas, gdy zgodził się wyruszyć na misję ratowania świata.
To, co działo się na zewnątrz, trudno było nazwać wiosennym deszczykiem. Należało siedzieć pod dachem i cieszyć się z tego, że się ten dach miało nad głową.
Jedynym plusem całej sytuacji było to, że burza nie zamieniła się w huragan.
Stonerowi ponownie przed oczami stanęły przygody Dorotki. W postaci literek było to całkiem zabawne, w przeciwieństwie do relacji pokazujących, co z samochodem i budynkami robiły prawdziwe trąby powietrzne.

- Jhon, spróbuj zasnąć - powiedział do swego towarzysza podróży. - Jak tylko przestanie padać, to ruszamy w drogę.

Sam miał zamiar zrobić to samo - położyć się, gdy tylko napełni wodą obie znalezione w samochodzie butelki, a potem ogołoci ghurkę ze wszystkich przydatnych elementów.

Plony nie były zbyt obfite - trzy świecące pałeczki (czwartą właśnie używał), jedzenie (mogłoby starczyć na trzy dni), dwie plastikowe butelki (obecnie pełne deszczówki), parę zapałek. Udało się również zdobyć parę pasów, wyciętych z oparć i siedzeń, tudzież kawał metalowej rur, którą Stoner miał zamiar wykorzystać jako prowizoryczną laskę. Noga bolała go trochę mniej, ale kto mógł wiedzieć, co będzie jutro, gdy będzie musiał brnąć przez błota.
A miał zamiar wyruszyć, ledwo przestanie padać, nawet gdyby jeszcze nie nadszedł świt.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 23-05-2017 o 10:09.
Kerm jest offline  
Stary 24-05-2017, 23:47   #218
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Świt nadszedł i minął niezauważony. Dzień rozpoczął się bez fanfar, bez wesołych rozbłysków słońca, które nie było w stanie przedrzeć się przez grubą warstwę chmur. Stalowy dywan, z którego stale ciekła woda, jakby ten na górze, postanowił powtórzyć swe dzieło z czasów Noego. Po prawdzie, świeży start z pewnością by ziemi nie zaszkodził. Zmycie tego brudu i zarazy, która zdominowała świat, dałoby przynajmniej cień szansy dla ludzkości. Szansy na przeżycie.

Ghurka była raczej marną namiastką arki, stanowiłą jednak całkiem porządną zaporę przed kolejnymi strumieniami deszczu. W środku było sucho, ciepło i nawet wygodnie. Zdesperowana osoba byłaby nawet w stanie porządnie odpocząć w tym małym gniazdku i to właśnie uczynił Jhonny. Także i Stonera, bez względu na to jak usilnie starał się utrzymać powieki w górze, w końcu zmorzył sen. Trudy drogi, upał i rany, zrobiły swoje.

Obudził się gdy słońce w sposób brutalny wbiło sztylety swych promieni, w jego oczy, przenikając przez powieki i wrzynając się w mózg. Uniesienie powiek tylko zwiększyło natężenie tej tortury, budząc przy okazji inne, podobnie nieprzyjemne doznania. Noga bolała jakby wszystkie diabły. Całkiem jakby ktoś próbował rozedrzeć ją na strzępy. Bolała też głowa, co zapewne było efektem utraty krwi. W ustach miał sucho, język zaś wydawał się na stałe przyklejony do podniebienia. Gdyby nie to, że nie było najmniejszych na to szans, mógłby śmiało określić swój stan jako wysoce skacowany.
Jhonny leżał na rozłożonym fotelu, tam gdzie usnął. Oddychał równomiernie, pogrążony w błogim niebycie. Za oknami dzień panował niepodważalnie. Chmury, które wcześniej blokowały słońcu dostęp do ziemi, rozwiały się niczym zły sen. O tym jednak, że snem nie były, świadczyło powoli schnące bagnisko, które otaczało pojazd-arkę, w której koczowali. Ruszenie teraz wiązało się z brodzeniem w tym bagnie po kolana. Zostanie, z kolei, wiązało się z byciem wykrytym lub z upieczeniem się we wnętrzu ghurki. Klimatyzacja bowiem miała to do siebie, że nie działała gdy nie działał silnik.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 29-05-2017, 17:05   #219
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Przez czterdzieści dni i przez czterdzieści nocy padał deszcz na ziemię. (Biblia Tysiąclecia)

No i, ku żalowi Stonera, nie sprawdziło się. Chmury sobie poszły, zapewne podlewać inny kawałek świata, zaś do gurkhi zajrzało słoneczko, wesolutkie jakby mu za to płacili.
Stoner był zdecydowanie mniej wesoły. Bolała go głowa, całkiem jakby hulał przez całą noc - co było krzyczącą niesprawiedliwością, bowiem Stoner nawet nie pamiętał, kiedy ostatnim razem oddał się takim rozrywkom jak hulanki...

Wypił kilka łyków wody zebranej jeszcze w nocy, po czym z pewną (nieuzasadnioną zresztą) pretensją i (całkiem uzasadnioną) zazdrością spojrzał na smacznie śpiącego Jhona. Na razie jednak postanowił go nie budzić. Parę dodatkowych minut snu mogło chłopakowi dobrze zrobić, skoro w planach była wędrówka przez błota.

Klnąc pod nosem otworzył drzwi i stanął na stopniu, po czym posykując z bólu wygramolił się na maskę samochodu.
Im wyżej, tym dalej widać. Teoretycznie przynajmniej. W tym jednak przypadku owo 'wyżej' nie na wiele się zdało - w zasięgu wzmocnionego za pomocą lornetki wzroku, Stonerowi udało się dostrzec jeden zaledwie godny zainteresowania obiekt - coś co wyglądało na spaloną farmę. Spaloną - to miało swoje plusy i minusy. Zazwyczaj nikt nie odwiedzał takich ruin, bo nie było tam czego szukać. Wszystkie przydatne przedmioty albo spłonęły, albo uległy zniszczeniu. No i to był minus - raczej trudno było liczyć na uzupełnienie zapasów.
Był jednak cień szansy, ze da się tam przeżyć dzień lub dwa i odzyskać nieco sił przed ruszeniem w dalszą drogę.
Na to, że farma leży, można by rzec, nie po drodze do celu, Stoner nie zamierzał zwracać uwagi. Trzeba było chwytać to, co zesłał los. A że ten ostatni był tylko na tyle szczodry - trudno.

Stoner raz jeszcze rozejrzał się po wnętrzu gurkhi. Wszystko, co mogło się przydać, zabrał. Pozostawało tylko obudzić Jhona, wymontować kawał oparcia i przerobić na laskę, po czym ruszyć w drogę - w stronę domku na prerii.
Po raz ostatni usiadł na fotelu kierowcy, po czym - bardziej pro forma niż z wiarą, przekręcił kluczyk.
I stał się cud - silnik ruszył.
Stoner nie tracił czasu na padanie na kolana i modlitwę dziękczynną, czy też wysyłanie przeprosin pod adresem Losu, oskarżanego niedawno o zbyt małą szczodrość. Silnik pracował nierówno i trzeba było korzystać z tego, że działa (zanim się rozmyśli). Stoner chwycił kierownicę, nacisnął pedał gazu i pojazd ruszył, rozchlapując błoto i kołysząc się na nierównościach terenu, w kierunku tego, co pozostało po farmie.
 
Kerm jest offline  
Stary 30-05-2017, 15:36   #220
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Silnik jęczał i rzęził jednak pracował wytrwale wprawiając w ruch pojazd, któremu od jakiegoś czasu należał się spoczynek. Wieczny zapewne, biorąc pod uwagę brak dostępu do mechanika i warsztatu. Ba, nawet samego mechanika czy samego warsztatu. Jedyne, na co można było w tej chwili liczyć to to, że nie podda się dopóki nie dotrą do pozostałości po spalonej farmie. Jhonny obudził się gdy tylko silnik ożył i siedział teraz niczym kukiełka, na siedzeniu pasażera. Nie odzywał się i nie odrywał spojrzenia od przedniej szyby i świata, który się za nią malował. Świata pustego, pełnego rozbłysków słońca, które wesoło przeglądało się w powstałych po deszczu kałużach. Świata, który może i sprawiał chwilowo wrażenia cichego i spokojnego, ale które to wrażenie było złudne niczym fata morgana na pustyni. W każdej chwili cisza mogła zostać zastąpiona odgłosem pocisków uderzających o karoserię, odgłosem wybuchu czy niesionym przez wiatr krzykiem ogłaszającym światu kolejną duszę, która w brutalny sposób została wydarta z ciała. Nadzieja na przetrwanie była obecnie towarem deficytowym. Jedyne na co można było liczyć to szybka i bezbolesna śmierć. To jednak nie pasowało do osoby, która tego przedpołudnia zmusiła wymęczoną ghurkę do podjęcia kolejnego wysiłku. Stoner nie należał bowiem do ludzi, którzy łatwo się poddają i których kolejne niepowodzenia przygniatają do ziemi. Uparcie walczył dalej, zmuszając wszystkich i wszystko wokoło, do tego samego.

Farma okazała się być budynkiem starej ery, takim który pewnie mógłby spokojnie podchodzić pod ochronę zabytków kultury, gdyby nie to, że nikt już się takimi sprawami nie przejmował no i to, że bez dwóch zdań niewiele do chronienia zostało. Trzy ściany głównego budynku mieszkalnego stały jeszcze w miarę pewnie, jakby uparcie wystawiając swe opalone paluchy w stronę nieba, pokazując tym samym że się nie ugną. Czwarta ściana poległa, uginając się pod naporem żywiołów. Podobnie rzecz się miała z dachem, z którego pozostały jedynie rozrzucone fragmenty dachówek. Zachowała się jednak część podłogi piętra, dzięki czemu na upartego można było szukać pod nią osłony przed siłami natury. Stojąca nieopodal stodoła była jedynie ledwie widocznym prostokątem, sprawiającym wrażenie gotowego do poddania i to z przeterminowaną datą. Zostawało mieć nadzieję na to że chociaż piwnica się uchowała lub schron, do tego jednak by je znaleźć trzeba było opuścić suche i bezpieczne schronienie jakim była wierna ghurka. Trzeba było zanurzyć się w błocie i brnąć przez nie, szukając jakiegoś znaku, drzwi za którymi kryłaby się jakże potrzebna im w tej chwili szansa na zebranie sił, na odpoczynek i być może, także na pokrzepienie się jedzeniem. Tak, wymagania co do resztek farmy były ogromne, nierealne wręcz, a jednak budzące nadzieję na to, że zostaną spełnione. Czy los miał się do nich uśmiechnąć czy też wystawić im środkowy palec, o tym musieli przekonać się sami.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172