Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-09-2017, 15:54   #11
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację


Cała sala w której się znajdowali, dawna rejestracja tej opuszczonej przychodni mającej obecnie prawie same przypadki przedawkowań i chorób wenerycznych zamarła, kiedy drobna dziewczyna przywarła niespodziewanie do ciała i ust jednej z klubowych lasek. Złoty pokiwał głową, trochę strapiony, ale zarazem pełen podziwu. Lubił takie niunie, takie co potrafią zaskoczyć, bo życie bangera pomimo upływania w nadmiarze seksu oraz innych przyjemności ograniczało go do pewnego typu kobiet. Luksusowe kurtyzany, cóż one były domeną Pierrota. Podobno niedawno poznał pewną kobietę z wysokich korporacyjnych sfer. Tak przynajmniej słyszał, gdyż on sam będąc sierżantem przy jednym z drobnych biznesów gangu, nigdy nie doszedł dostatecznie blisko bossa.

Dwóch z lansjerów odmówiło picia, a jeden widocznie schizował. Żylasty mężczyzna widział wiele przypadków i ten pacjent prawdopodobnie był świrem. Czujnik skanu multi-częstotliwościowego bez wątpienia przeskanował ich uzbrojenie, ale Pierrot urwie mu jaja, że wpuścił kogoś nieporządnego. Zresztą tym zajmował się Tull, prawa ręka szefa. Cała ta szopka- Pierrot musiał wiedzieć co robi.

- Kim do kurwy jest ten gość? – zapytał Mr.Nobody- I gdzie jest pan Pierrot? – warknął co najmniej niegrzecznie.

Złoty miał ochotę mu przywalić, ale to tylko skomplikowało by sprawę. Nagle mimo głośnej muzyki i krzyków w środku tych igrzysk po pogrzebowych, dało usłyszeć się wrzask. Dojmujący wrzask a potem błaganie. Sierżant Jokerów polał po trzy i wypił szybkim duszkiem. Malutka gladiatorka widocznie nie lubiła alkoholu. Olał to i zahamował swoje zaloty, gdyż każdy w „salonie” coraz bardziej zdawał sobie sprawę z tortur, które odchodziły w gabinecie „ordynatora”. W końcu zapadła cisza. Idealnie, gdy skończył się track. Chwilę po tym bardzo grube pancerne drzwi prowadzące do części dla ważniaków otworzyły się i stanął w nich Tull.

Facet zawsze nosił kaptur a w miejscu jego oczu znajdował się wielo-funkcyjny aparat wzrokowy. Prostokątny implant miał na sobie logo KrasnStara. Yugo szybko skojarzył ten model. Takiego sprzętu używała tajna Moskiewska policja, a dokładniej jej oficerzy. Wódka szybko zagotowała się w przyspieszonym krwiobiegu zabijaki. Miał ochotę wpić się metalową szczęką niczym w stek w krtań tego kundla. Złoty ewidentnie to zauważył i powiedział łagodząco:

-To wiceprezydent Tull. To on Was najął. Oczywiście z rozkazu Pierotta. Trzymaj się mała- powiedział do Anji i wstał w słabej próbie pokazania, iż ma sytuację pod kontrolą.

Tull, który musiał być ewidentnie facetem w średnim wieku, uważnie zbadał wszystkich w tym przerażonego Johna.

-Spluwy zostawicie przy wejściu. Szczególnie te ukryte w nogawce Doe. Przepraszam za ten burdel, lecz każdy musi czasem się zabawić. Przynajmniej co niektórzy- prawa główna kamera rozszerzyła obiektyw karząc Złotego pogardliwym spojrzeniem 16K. Zdawało się, że moduł wizualny Tulla jest bardziej żywy od jego martwej bladej twarzy niemającej nawet śladu dniowego zarostu. Tak, ta przychodnia wyjątkowo posiadała pełnoetatowego chirurga, pomyślał Złoty przypominając sobie swoją inicjację.

-Proszę za mną. Uprzejmie informuje, że w dalszych częściach obowiązują inne, mniej luźne zasady. Tu połóżcie broń.

Najemnicy raczej nie mieli za dużego wyboru, więc wysłuchali polecenia. Przynajmniej większość i po części.

Pancerna brama odsunęła się i każdy z lansjerów zrozumiał iż słowa Tulla nie były rzucone na wiatr. Automatyczna wieżyczka wielolufowa Rosarius DFD Mark IV posiadała równie nieprzyjemne „spojrzenie” co prowadzący, wiejący chłodem zastępca Pierrota.

 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 18-09-2017 o 20:05.
Pinn jest offline  
Stary 19-09-2017, 10:19   #12
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
- Radzę nic nie ukrywać - rzucił Mr. Nobody do Yugo i dziewczyny. - Jak coś odwalicie to żywi i tak stąd nie wyjdziecie - dodał, zerkając pełnym niechęci wzrokiem na Johna, od którego wciąż trzymał się na dystans.

Sam wyjął spod płaszcza i odłożył na stolik mały pistolet maszynowy. Wprawne oko mogło zauważyć, że broń jest wyposażona w kamerkę a więc zapewne i w interfejs celowniczy, sprzężony z e-glasami mężczyzny. Ów na kilera nie wygladał, lecz pozory mogły mylić. Pozory czasem wręcz same w sobie były bronią, tak jak w przypadku Anji.
Mało kto spodziewa się zagrożenia ze strony starszego pana lub młodej dziewczyny.
 

Ostatnio edytowane przez Bounty : 19-09-2017 o 10:23.
Bounty jest offline  
Stary 19-09-2017, 13:10   #13
 
KaDwakus's Avatar
 
Reputacja: 1 KaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie coś
Tull Society?

Oczy Anji skakały z ciekawością po sylwetkach nowo przybyłych mężczyzn. Najwyraźniej wszyscy oni przybyli tutaj z dokładnie tych samych powodów, co ona sama - by służyć Uśmiechniętemu Księciu Rynsztoka. Oznaczało to, że może przyjdzie im zostać towarzyszami, nawet, jeśli tylko na kilka krótkich chwil! Niestety pierwsze wrażenie, mimo iż intrygujące, szybko ugasiło jej entuzjazm...

Podstarzały krzykacz w okularach pieklił się i miotał żądania, czerwony na twarzy jak pomidor. Anja, widząc twarz Złotego, odruchowo zakryła usta dłonią. Przez jedną, jedyną sekundę miała wrażenie, że postawny mężczyzna wstanie i przyłoży dziadkowi prosto w wydatny nos!
Odetchnęła z zauważalną ulgą, gdy zaciśnięte na butelce i kieliszku, dłonie gangstera rozluźniły się, a jego napięte mięśnie przeszły w stan spoczynku.
W tym czasie drugi z najemników bełkotał coś jak potłuczony i wyglądał, jakby miał się zaraz rozpłakać... A misja nawet się jeszcze nie zaczęła!

Dziewczyna westchnęła. Jak dalej będą odstawiać taką pajacerkę, Pierrot wścieknie się i wyrzuci ich wszystkich na zbity pysk! Nie powinien mieć problemów ze znalezieniem tysiąca nowych fachowców na ich miejsce...

Tak nie mogło być! Nie teraz! Nie dziś! Za długo czekała taką okazję!

Wstała bez słowa i z gracją wskoczyła na oparcie kanapy, na której oboje siedzieli. Chicho niczym zakradająca się kotka zrobiła kilka kroków i zasiadła tuż za głową płaczliwego najemnika, kładąc mu delikatnie dłonie na ramionach.
Zdarzało się, że w przeszłości służyła swojej Pani poprzez masaż, chociaż jak się zastanowić, znacznie częściej, jako jego odbiorca niż wykonawczyni! Tak czy inaczej, miała pewne doświadczenie z tą leczniczą sztuką i jej zbawiennym wpływem na umęczone ciało i skołatane nerwy.

Jej zręczne, mechaniczne palce zagłębiły się delikatnie, choć stanowczo w ciało nieznajomego, niczym dłonie piekarza w ciasto. Masowały kojąco zmęczone mięśnie i rozluźniały napięte ścięgna. Tańczyły to w górę to w dół, po kręgosłupie, stymulowały zakończenia nerwowe i pieściły skórę, by odprowadzić stres. Miała nadzieję, że to pomoże. Zaś uspokojenie krnąbrnego dziadka, postanowiła zostawić Złotemu.

Chwilę później rozległy się krzyki, a do ich położonego w kącie stolika, przypłynął niczym zjawa, mężczyzna otoczony aurą krwi i grozy. Anja zadrżała, a jej dłonie zastygły akurat w momencie, gdy wpijała kciuki głęboko pod jeden z kręgów swojego towarzysza.
Ten nowy nieznajomy, przedstawiony, jako prezes Tull, nie podobał jej się ani odrobinę! Coś kazało jej milczeć, gdy mówił! Korzyć się, ilekroć wizjery jego mechanicznych oczu kierował się w jej stronę! To samo coś szeptało jej do ucha ostrzeżenia i mgliste wspomnienia bólu, o którym już dawno zapomniała. Miała ochotę wskoczyć za kanapę i nie wychylać nawet nosa, póki mroczna zjawa o wielu oczach nie pójdzie sobie w cholerę!

Ale widmo nigdzie się nie wybierało. Przybyło właśnie po nią! Groźny strażnik otoczony grobową ciszą, która zastygła w bezruchu całą komnatę - do niedawna jaskinię chaotycznego ruchu, dźwięku i migającego światła. Ostatnia przeszkoda na jej drodze. Ostatni test nim stanie przed obliczem Szalonego Kniazia.

Dziewczyna odetchnęła głęboko i zebrała swoją odwagę. Potrzebowała dobrej chwili, by pozbierać wszystkie jej szkliste odłamki z metaforycznej podłogi, ale w końcu była gotowa. Z gracją stoczyła się z oparcia kanapy i skłoniła się widmu z szacunkiem. Wyjęła też zza siebie dwa niewielkie pistolety automatyczne - każdy z nich matowy i czarny, poza grawerunkiem idącym wzdłuż kanciastej lufy. Każdy z grawerunków składał się z jednego słowa wypisanego tłustą złotą czcionką, oraz srebrnej linijki tekstu tuż pod nim, znacznie już mniejszej i nieśmiałej w porównaniu - niczym słowa wyszeptane na wdechu, przeznaczone dla nikogo innego, tylko tego, kto je wypowiedział.

Ci, którzy zdążyli przyjrzeć się tej broni, zauważyli, że pierwszy z pistoletów głosił "Miłość" z dopiskiem "na zabój". Drugi krzyczał "Lojalność" zwieńczone cichym "aż po grób".

Z pewnym wahaniem, Anja położyła broń w miejscu wskazywanym przez upiora. Czuła się naga. I to w sposób, który dla odmiany nie sprawiał jej komfortu! Postanowiła jednak, że będzie dzielna i nie zamierzała się wycofywać. Była zbyt blisko swojego celu! W końcu odnalazła drogę, która być może doprowadzi ją do Pani. Wolałaby się zabić na miejscu, niż stchórzyć w takiej chwili! Zwłaszcza, że Pani mogła patrzeć! Zawsze mogła patrzeć!

Uzbrojona w nowe pokłady determinacji, przeganiając chmury niepewności podmuchami wojowniczego uniesienia i poczucia obowiązku, ruszyła za upiornym strażnikiem. Jednak jej kompletnego zwycięstwa ponad wielooką grozą, dopełniły dopiero słowa wąsatego krzykacza, który przemówił po raz pierwszy inaczej niż gniewem. Potrzebowała kilku chwil by dotarł do niej ich sens, ale gdy to nastąpiło, kolejna iskierka ciepła wypełniła jej pierś. Czy... czy on się o nich martwił...?!

-Straszna z ciebie choinka! - rzuciła wesoło w stronę staruszka i uśmiechając się promieniście, dała mu lekkiego, pieszczotliwego kuksańca w ramię.
 

Ostatnio edytowane przez KaDwakus : 19-09-2017 o 15:31. Powód: poprawki ortograficzno-stylistyczne
KaDwakus jest offline  
Stary 19-09-2017, 17:59   #14
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Choinka!
Pan Nikt prychnął i nawet uśmiechnął się kącikiem ust do dziewczyny.
- Po prostu nie lubię czubków - powiedział. - Są nieobliczalni a w pracy to niedobre.

Pan Nikt nie uważał się za czubka. Wiedział, że niektórzy ludzie patrzyli na niego w ten sposób, ale to dlatego, że sami byli idiotami. Nieuświadomionymi uczestnikami wielkiego reality show łykającymi papkę serwowaną przez media. I tą całkiem dosłowną, produkowaną w fabrykach żywności.
Pan Nikt lubił matematykę, więc nie lubił ludzi nieobliczalnych.
Sam był profesjonalistą i miał nadzieje, że chociaż niektórzy z ludzi, z którymi najwyraźniej przyjdzie mu pracować również. Chociaż jeszcze nie wiedział czy podejmie się zlecenia.

- Miłość i lojalność - rzekł do Anji. - Piękne słowa.

I górnolotne hasła, pomyślał równocześnie, pasujące do młodych narwańców, którzy zwykle długo nie przeżywali w Grimport. Byli jak efemerydy ulicy, jętki, których kariera czasem trwała tak krótko, że można się było zastanawiać czy to był człowiek czy hologram. Czasem było mu ich trochę szkoda.
 

Ostatnio edytowane przez Bounty : 19-09-2017 o 18:02.
Bounty jest offline  
Stary 19-09-2017, 18:59   #15
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
- Zamknij kurwa ryj - odpowiedział Yugo dla Nobody. Zawsze znajdzie się jeden, który musi na temat wszystkiego się wypowiedzieć, a Harkonen wolał ich od razu do siebie zniechęcić, zazwyczaj redukowało to trochę mnogość ich złotych rad i sugestii.
Yugo oddał swoją broń, czyli nóż. Jakoś mu nie było szkoda, w większości przypadków i tak mógł znacznie więcej zdziałać gołymi rękoma, szczególnie tą mechaniczną.
Tull przywiódł mu na myśl nieprzyjemne wspomnienia, ale w środowiskach takich jak to, można było na ludziach zobaczyć sprzęt z całego świata. Pozostawało mu tylko mieć nadzieję, że gość nie miał nic wspólnego z jego rodzinnymis stronami.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 19-09-2017, 21:14   #16
 
KaDwakus's Avatar
 
Reputacja: 1 KaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie coś
HA! Jednak potrafił się uśmiechać! To dobry znak! Może jednak faktycznie uda się z nim współpracować.

-Zabawne! - zapiszczała wesoło Anja, pozwalając by jej prawe, do tej pory lazurowe oko, zapłonęło zadziornym różem -W takim razie, czemu szukasz pracy w zakładzie psychiatrycznym? I to w takim prowadzonym przez pensjonariuszy?! Nie boisz się, że się czymś zarazisz? - dziewczyna przechyliła głowę na lewo, obrzucając wąsacza ciekawskim spojrzeniem, zaś róż zaczął przelewać się z jednego oka do drugiego, niczym płyn pod wpływem grawitacji. Kołysał się nawet i chlupotał, imitując zachowanie cieczy trafiającej z impetem do nowego, kulistego pojemnika. Jednocześnie odsłonił zupełnie nowe prawe oko - tym razem jadowicie zielone.

Słysząc kolejne słowa wąsacza, wzruszyła ramionami i rozłożyła ręce, jakby wyrażała najbardziej trywialną, oczywistą myśl na świecie -Głuptasie! Są piękne tylko wtedy, gdy znajdziesz kogoś godnego ich ofiarowania! Gdyby nie wielkie serce, któremu je oddaję, nie byłyby niczym innym niż kosztownym wandalizmem mojego ekwipunku!

Zaśmiała się serdecznie, przywołując w pamięci oblicze swojej Pani. Już miała kontynuować swoją myśl, gdy chudy mężczyzna, kryjący twarz pod chustą, wybuchł nagle niczym wulkan! Anja aż podskoczyła z wrażenia!

-Hej! Spokojnie, mój wstydliwy przyjacielu! Najwyraźniej wstałeś dzisiaj nie tą nogą, ale to nie powód żeby na nas krzyczeć! Jeśli będziesz niegrzeczny, pan doktor nie da ci lizaczka po wizycie - wskazała z pewnym wahaniem w kierunku mrocznej formy Tulla.
 

Ostatnio edytowane przez KaDwakus : 19-09-2017 o 21:30.
KaDwakus jest offline  
Stary 20-09-2017, 07:54   #17
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
J-j-jaaasne! O-o-oczywywiewy... Tak! Już oddaję! A weźcie sobie te cholerstwo ode mnie, to chyba nawet nie moje. Albo moje? Hehe, z tym mam zawsze problem...

John cały się trzęsąc, dość chaotycznie i pośpiesznie zaczął szamotać się sam ze sobą, próbując nie ominąć jakiejś części uzbrojenia, o któej nie miał najwyraźniej pojęcia. Najcięższy pistolet maszynowy o dwóch lufach było najłatwiej znaleźć. Przypomniał sobie też o broni w nogawce, o której wspomniał Tull i wyciągnął pistolet dużego kalibru, dla znawcy oczywista .45 z obudową w stylu retro. Przeszukując sam siebie, odnalazł jeszcze pęk trzech mikrogranatów. Przypatrywał się im chwilę z podziwem, zanim odłożył ja na wyznaczony stolik. Dopiero wówczas ujrzał jak bogatą zbrojownię ma tu każdy z jego towarzyszy. Teraz bał się jeszcze bardziej. To była jakaś pierdolona mini-armia najemników! I kto normalny wypisuje słowo "miłość" na swej spluwie? Zerknął kątem oka na jedyną damską najemniczkę. Ładna była, acz już na pierwszy rzut oka zachowywała się zbyt gwałtownie. Jakaś szurnięta. I ten lekkoduszny śmiech. Ciarki go przeszły. Jak gdyby była na imprezie z koleżankami, a nie wśrod psychopatycznych morderców. I wtedy ona podeszła do Johna i jeszcze zaczęła go masować! Wyprostował się jak struna. W ciele i umyśle biedaka nastąpiła teraz parabola emocji - od lęku przez ukojenie. W pewnym momencie nerwowo zerwał się z miejsca i ruszył gdzieś pod ściane, nie odwracając nawet głowy w stronę kobiety.

- Dobra, wystarczy. Ja już mam dość. Tak, wygrałeś. Ok, to wiesz co robić, tak?

Mruknął pod nosem, tak że pewnie inni bez wzmaczniaczy słuchu nie mogliby zrozumieć tego mamrotania, choć w gruncie rzeczy wyglądało to tak jakby z kimś rozmawiał przez ukryty mini-komunikator. Stał tak na boku i gadał do siebie, ale bynajmniej nie miał ochoty wdawać się w dyskusję. Z innymi także, bo to nie jego bajka. Z tego wszystkiego John zapomniał o jeszcze jednej części uzbrojenia, tak oczywistej, że aż niewidocznej. Miał ją bowiem na sobie. Przy odrobinie szczęścia typowa bramka wykrywająca puszczała to płazem. Broń wykonana była bowiem z myślą o przemycaniu jej do trudno dostępnych miejsc. Niestety była projektem już starym (choć nadal skutecznym), więc nowoczesne wykrywacze rozpoznawały skład kompozytowy, ceramiczny wzór amunicji, lub tak głupi element jak wygrawerowane wewnątrz numery seryjne. Mógł mieć więc spore kłopoty, ale skąd niby miał wiedzieć? Był wszak sprzedawcą w neuro-IT, a nie znawcą uzbrojenia. Pośpiesznie odwrócił się i spojrzał na otwarte drzwi. Jego oczy rozszeszyły się. Peszące spojrzenia bramkarzy i Tulla napawały go strachem przed nieuniknionym. Jak wrota do koszmaru wydawało mu się teraz zwykle przejście do kwatery Pierrota. Małymi krokami i dość powoli, acz nie na tyle by wkurzyć gospodarza, szedł przed siebie niczym skazaniec. Starał się nie patrzeć nikomu w oczy, głowę miał bardziej spuszczoną. Na jego dolnej wardze pojawił się czerwony, lekko lśniący punkt. Gdy przekroczył drzwi, nagle wypalił do Tulla:

- O, fajne wnętrze. Hehe. O i jaki fajny kruk, jak się wabi... ? Ach... czekaj. Kurwa.

Ostatnie słowo wypowiedział wypuszczając mocno powietrze z płuc. Była to zarazem dziwna mieszanka ulgi i gniewu. John stanął w miejscu jak wryty. Po chwili rozejrzał się i uśmiechnął leciutko pod nosem. Następnie powoli spojrzał na dłoń. Poważnym i nieco zachrypłym głosem rzucił:

- Dureń...

Następnie zrobił dwa kroki w tył i wrócił do stolika z bronią. Zdjął posłusznie rękawice bojową i odłożył ją tam gdzie reszta uzbrojenia. Nieco się tego obawiał, choć bardziej tego że mu coś zwiną, niż tego że Pierrot chce ich łatwo wykończyć. D-03 choć z wielką niechęcią to przyznawał, to miał za swoimi plecami potężnego przełożonego. Pierrot choć należał do raczej dolnch warstw łańcucha pokarmowego, to był na jego szczycie. A dzięki temu mógł spoglądać czasami w górę i dostrzegać pewne zależności i konotacje. Zaiście, nie można było sobie wyobrazić lepszej pozycji do robienia interesów. D-03 bez słowa i tym razem pewnym krokiem podążył z powrotem do pomieszczenia wskazanego przez Tulla. Przechodząc, rzucił w jego stronę:

- To przykre, że gospodarz nie ma czasu osobiście przywitać swoich vipów. A może się mylę?

Mówiąc to spojrzał zastępcy Pierrota głęboko w oczy, bez cienia lęku. Atmosfera nieco się zagęściła między tą dwójką. Z każdą sekundą kącik ust D-03 unosił się prowokacyjnie wyżej. D-03 kiedyś przez moment spotkał Tulla, gdy ten gadał z Bułą. Od razu nie spodobał mu się ten typ. Żałował że nikt nigdy nie kazał mu go sprzątnąć. Lojalna włazidupa, która panoszyła się niczym gołąb z kromką chleba na szyi. Ciekawe jak inni zareagują na zachowanie D-03? Miał to oczywiście gdzieś, ale chyba nie robił im dobrego PR-u...
 
__________________
Something is coming...

Ostatnio edytowane przez Rebirth : 20-09-2017 o 16:37.
Rebirth jest offline  
Stary 20-09-2017, 11:03   #18
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Nobody miał już odpowiedzieć na bluzg najemnika, lecz uprzedziła go dziewczyna. Jej riposta wyraźnie rozbawiła Pana Nikt, tak że zaśmiał się na głos i zerknął na nią ponownie, tym razem jakby przyglądając się bardziej wnikliwie.

Doszedł przy tym do wniosku, że kłócenie się z prymitywami jest poniżej jego godności. Idącemu za nimi Yugo pokazał tylko środkowy palec. Na dłuższe rozmowy nie było zresztą czasu, bo Tull właściwie doprowadził ich już na miejsce.

Tymczasem uwagę Pana Nikt przykuł znów wariat, który pierwszy raz powiedział coś z sensem. Nobody mógł sobie pozwolić na bycie bezpośrednim wobec szefostwa Jokerów, pytanie czy ten czubek też. Pytanie musiało przypomnieć Tullowi, że jest tylko zastępcą bossa, a niektórzy zastępcy nie lubili gdy im to przypominano.
 
Bounty jest offline  
Stary 20-09-2017, 11:28   #19
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=hkXHsK4AQPs[/media]

[media]https://orig00.deviantart.net/409c/f/2017/212/c/b/malady_by_sirbronson-dbif0yz.png[/media]

W końcu czwórka ulicznych najemników wkroczyła w ten tajemniczy, mroczny ogród jakim była „wewnętrzna” baza Jokerów. John zaczął jakby zmieniać się na twarzy, w ruchach, spojrzeniu. Anja zastanowiła się czy to przez ten masaż facet w końcu się ogarnął. Tull ignorował ich i prowadził chłodny jak szpikulec do lodu wbity w oczodół dwu dniowego trupa. Yugo i Mr. Nobody zachowywali równie nieprzyjemny dystans, a jedyna kobieta w grupie była zmieszana między strachem a ekscytacją.

Zatrzymali się przy windzie na której ktoś markerem napisał „Knockin` to Haven doors”.
Ciasna trumna w końcu przyjechała i po chwili byli na piątym, najwyższym piętrze przychodni. Zmysły całej czwórki zostały poważnie oszołomione. Lekka woń drzewa sandałowego i wanilii. I na tym się kończyło… chociaż trzeba przyznać iż panował tu większy porządek niż na głównej sali. Cóż Pierrot postarał się chociaż o odświeżacze powietrza. Tull stanął przed najdalszymi drzwiami w końcu korytarza.

-Wchodźcie. Tylko bez żadnych numerów- wszyscy nagle zauważyli iż na rozpisce wejściowej jest napisane Pierre De Rott, Dr.Hab.Psychiatrii. Tylko Pan Nikt nie był trzymany w niepewności, reszta głęboko zastanawiała się czy to żart. Wkroczyli do środka. Na pierwszy plan rzucała się skromna panorama z szerokiego okna z balkonem. Niska przemysłowa zabudowa oraz prowizoryczne wzniesione mieszkania. Sam Pierrot mógł być kimś budzącym strach. Blond włosy, militarne cyber-ramiona i iskrzące szmaragdem implanty oczu z wielką blizną przy jednym z nich. Był średniego wzrostu, lecz posiadał bardzo atletyczną mimo to szczupłą budowę. Rozsiadł się w fotelu szefa wszystkich szefów. Na dębowym biurku w bardzo archaicznym stylu leżała popielniczka oraz lusterko z kilkoma kreskami alfy. Wydawały się nietknięte, niby zostawione dla gości. Sam władca półświatka nie zdradzał żadnych objawów intoksykacji.

-Spróbujecie?- powiedział nieco retorycznie i do siebie wskazując cztery kreski. Pierrot ewidentnie od początku, od wejścia prowadził z nimi jakąś obłąkaną grę, badał ich reakcję, obserwował jak wprawny psychiatra. Kim do cholery był ten gość?!

 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 20-09-2017 o 12:15.
Pinn jest offline  
Stary 20-09-2017, 13:51   #20
 
KaDwakus's Avatar
 
Reputacja: 1 KaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie coś
Clown Prince of Crime

Było dokładnie tak jak przewidziała - staruszek tylko pozował na takiego groźnego i twardego. Krył się za pomarszczonym pancerzem i stroszył groźnie igły, ale w głębi serca był cieplutki i szczęśliwy, gdy znajdowano pod nim prezenty. Zupełna choinka - pokiwała sama do siebie z przekonaniem, obserwując pełny wesołości wybuch wąsacza w okularach.

Gdy przyszła jej kolej by stanąć przed łypiącymi skanerami uzbrojonej wieżyczki, zwróciła się nieśmiało do groźnego, strażniczego widma.
-Przepraszam bardzo panie Tull, ale mam trochę wbudowanego uzbrojenia, którego nie mogę zostawić na miejscu. Czy może mnie pan związać? Z rękami związanymi za plecami, nie będę w stanie zaatakować pana ordynatora, nawet gdybym chciała... N-nie żebym w ogóle chciała! Noboniecchę! - zakończyła niezręcznie, z trudem hamując falę paniki, podczas gdy jej rozbiegane, przepraszające spojrzenie, pomknęło automatycznie w stronę pozbawionego wyrazu, aparatu optycznego, strażnika. Miała nadzieję, że nie została źle odebrana! Chciała tylko pomóc!

W końcu wszyscy byli gotowi i pochód wyruszył. Prawdę mówiąc spodziewała się, że Pierrot będzie czekał na nich zaraz za drzwiami, była więc w pewnym szoku, gdy Tull przeciągnął ich przez jeden korytarz za drugim, a następnie upchnął ich wszystkich, do tyciej, ciemnej windy. Akurat to ostatnie nawet jej się podobało. Przypominało jej o niektórych, z co bardziej interesujących zabaw z Panią. Uwielbiała te całonocne sesje tulenia, w czasie których była niczym więcej niż pozbawioną kończyn poduszką. A jeśli naprawdę ładnie poprosiła, Pani wyłączała nawet niektóre z jej zmysłów! Proste upchnięcie do ciemnej windy nie mogło się z tym równać, ale pobudzało miłe wspomnienia.

Gdy drzwi windy otworzyły się, jej nosa dobiegła przyjemna woń. Bardzo lubiła wanilię! Sandałowiec interesował ją już trochę mniej, ale razem tworzyły całkiem ciekawą kompozycję.

Ostatni korytarz okazał się najtrudniejszą z przeszkód, które najwyraźniej intencjonalnie, postawił na jej drodze gospodarz. Był długi. Bardzo, bardzo długi, niczym sterylnie białe, tu i ówdzie obite drewnem i wyłożone klepkami, jelito węża... Zaś potwornym strażnikiem tej finalnej przeszkody, okazał się sam czas - miała wrażenie, jakby umyślnie zwalniał, chcąc jak najbardziej wydłużyć ten ostatni etap wędrówki. Tak ją to wyprowadziło z równowagi, że obiecała sobie w duchu, że jakoś się na nim odegra. Na przykład rozbijając jakiś zegarek! Też potrafiła być złośliwa!

W końcu, po czymś, co wydawało się wiecznością, wrota gabinetu otworzyły się, ukazując zaskakująco normalny i przyziemny gabinet. Oraz jego, już nie tak wcale zaskakująco nienormalnego i nieprzyziemnego właściciela, zasiadającego w wysokim fotelu.

Musiała przyznać, że Pierrot robił wrażenie. Upiorne, złe wrażenie, dalece prześcigające nawet groźną aurę jego wielookiego sługi. Był dokładnie jak to, co czasami widziała w swoich koszmarach, a o czym na szczęście szybko zapominała po przebudzeniu - była za to niezmiernie wdzięczna ulotnej naturze snów. Ale teraz to stało tuż przed nią! I tym razem nie było Pani u jej boku, by mogła otoczyć ją ramionami i obetrzeć łzę.
Cztery kuszące kreseczki białego proszku też nie pomagały się opanować. Anja dobrze wiedziała, że pozostanie uzależniona pewnie na resztę życia. Pani wytłumiła jedynie jej potrzebę przyjmowania dalszych dawek, tak by Anja mogła poprawnie funkcjonować. Ale teraz, wystawiona bezpośrednio na pokusę, dziewczyna przełknęła głośno ślinę, rzucając zapraszającemu lusterku, głodne spojrzenie.

Wciągnęła głęboko powietrze do płuc i wypuściła je powoli, licząc do dziesięciu. Uspokoiła się i zapanowała nad własną słabością, już któryś dziś raz, szturmującą wrota jej psychiki. Następnie wykonała najpiękniejszy i najbardziej dworski ukłon, na jaki ją było stać.
-Dziękuję bardzo, panie ordynatorze, ale grzeczne suczki nie korzystają z takich uciech, bez zezwolenia swojej Pani - powiedziała głosem znacznie śmielszym i lżejszym, niż się spodziewała. Uklęknęła też na podłodze, ogłaszając swoje poddaństwo. Zazwyczaj rezerwowała tę pozę tylko i wyłącznie dla swojej Pani, ale te niecodzienne okoliczności wołały o odpowiednią dawkę szacunku i uniżenia, wobec figury kluczowej dla następnych dni jej życia.
-Wezwał mnie pan, panie ordynatorze. Czy mogę jakoś panu służyć?
 

Ostatnio edytowane przez KaDwakus : 21-09-2017 o 00:09. Powód: poprawki stylistyczno-ortograficzne
KaDwakus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172