Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-11-2017, 16:59   #11
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Życie Elsbet wróciło do znajomej rutyny - praca w bibliotece, zakupy, puste mieszkanie... i brak jakichkolwiek informacji od Androw.
Trwało to do piątku wieczorem, kiedy mieli się spotkać na próbie w garażu przed koncertem. Już koło południa dostała sms’a od Clary, że ta załatwiła im jakieś kostiumy, co brzmiało zarówno obiecująco, jak i trochę groźnie, biorąc pod uwagę gust dziewczyny.

Po skończonej pracy Elsbet miała jakąś godzinę dla siebie nim będzie musiała wsiąść w tramwaj, by dotrzeć do garażu Thomasa.

Na szczęście większość emocji z tamtej nocy zeszła z niej, wraz ze znikającymi śladami po pieszczotach chłopaka. Reagowała na mężczyzn po staremu i jakby na to nie patrzeć nadal była sama. Powoli nabierała pewności, że Androw nie będzie chciał ciągnąć tego co wtedy się stało. Biorąc pod uwagę te jego wyrzuty sumienia, nie powinna się dziwić. Co chwilę powtarzała sobie, że tak będzie lepiej dla zespołu. Ona chwilę pomęczy się z udawaniem, że wszystko po staremu, on po prostu będzie robił tą swoją nijaką minę i wszystko jakoś poleci dalej.

A mimo to brakowało jej tego. Puste łóżko nagle wydawało się dziwne. Szczególnie gdy w swoich dwóch jedynych wspomnieniach, jednak kogoś obok miała. Ogarnęła mieszkanie, dosyć dokładnie jak na siebie. Tym razem składając rzeczy przed pochowaniem do szafy. Gdy miała problemy z zaśnięciem, zaczęła ćwiczyć. Patent rzeczywiście był o tyle dobry, że zmęczona padała jak kłoda. W mieszkaniu wyjątkowo było coś poza alkoholem i nawet dało się przejść nie nadeptując na nic, a jednak nie chciała tam wracać przed próbą.

Spokojnym krokiem ruszyła w kierunku dalszego przystanku, uznając, że zahaczy o jakiś spożywczy tutaj, a może wpadnie do sklepu z ciuchami. Nie pamiętała kiedy ostatnio coś sobie kupiła. Na szczęście bliżej centrum nie było ani problemu ze znalezieniem czegoś jadalnego o tej porze dnia, ani z dostaniem jej ukochanego soku z mango. Uzbrojona w dwa kartony życiodajnego płynu, wybrała się na swoje pierwsze od dłuższego czasu zakupy.

Prawdą było, że przez ostatnie dwa lata nie za bardzo miała potrzebę nabywania czegokolwiek. Jej szafę i tak wypełniała masa ubrań, których nie nosiła. Jakieś garsonki, obcisłe sukienki. Rzeczy których nie zakładała bo po prostu czuła się w nich źle. Tuż po powrocie ze szpitala zrobiła sobie dzień mierzenia własnych ciuchów, zastanawiając się czy jakieś wzbudzają jej sentyment. Przekonała się tylko, że nie. Nawet spróbowała na początku pracy założyć na siebie coś bardziej eleganckiego, ale to co większość facetów robiła gdy miała na sobie coś z dekoltem lub obcisłego, doprowadzało ją do irytujących rumieńców i frustracji.

Jedyną rzeczą na zakupu której sobie pozwalała była bielizna. Po pierwsze sprawiało jej to dziwną frajdę jednocześnie poprawiając nastrój, a po drugie toż jest to element, który należy wymieniać. Teraz też idąc ulicą raz po raz zawieszała wzrok na jakiejś wystawie, szczególnie jeśli prezentowała staniki w jej ulubionym kolorze. W końcu zaszła jednak do jakiegoś innego sklepu, by nabyć sukienkę! Nawet nie wiedziała czemu. Prawdopodobieństwo tego, że kiedyś ją założy było niemal równe zeru. Za głęboki dekolt, obcisła, a jednak jakoś nie mogła oderwać od niej wzroku. Pewnie przez to, że była w jej ukochanym kolorze.

[MEDIA]https://s1.postimg.org/6c6gnnde5r/dress.jpg[/MEDIA]

Do tego czuła się w niej dziwnie dobrze, mimo iż jakiś facet, będący najpewniej osobą towarzyszącą, trochę zbyt często spoglądał w jej stronę. Niech się cieszy, prawdopodobnie jest pierwszą i ostatnią osobą, która ją w niej widzi. Bez cienia wątpliwości zapłaciła za ubranie i zadowolona z siebie ruszyła spacerem w kierunku przystanku tramwajowego.

Im bliżej była garażu i wiedziała, że czeka ją spotkanie z Androw, tym bardziej miała ochotę założyć ową sukienkę, którą dopiero co kupiła.
“I co? Może jeszcze do ślubu założysz czerwoną suknię? Ty chyba całkiem zwariowałaś Mirando!” - w jej głowie odezwał się głos starszej kobiety jakby echo dawnego wspomnienia.
Elsbet zatrzymała się i przeczesała włosy. Jeszcze tylko przecznica i będzie na miejscu. No… trzeba się tylko ruszyć. Tylko czemu do choleru znów coś pojawia się gdy myśli o nim! Oparła się o ścianę najbliższego budynku i skupiła wzrok na pustej ulicy, starając się skupić myśli na czymś innym. Czemu tamten głos nazwał ją Mirandą? Czy ta uwaga nie była skierowana do niej?

Lekko zmartwiona zajrzała do torby ze swoim świeżym nabytkiem. Odrobinę niepewnie przesunęła palcami po delikatnym materiale. Czy mając to na sobie znów wyprowadziłaby go z równowagi? Czy chce to zrobić? A może byłby obojętny jak zwykle. Ta biała cholera ma szczęście po jej twarzy nic nie widać. Za to ona… wystarczy, że poczuje na sobie czyjś wzrok i… Elsbet poczuła jak policzki lekko się czerwienią. Wydobyła z plecaka, do połowy wypity, sok i się napiła. Chwilę skupiła się na analizie jakiegoś znaku drogowego i dopiero gdy udało się jej odetchnąć, ruszyła na próbę. Będzie musiała sprawdzić czy dwa lata temu zaginęły jakieś Mirandy… tylko jak.

W garażu byli już Thomas, Rick i Steve. Brakowało tylko Androw i Clary. Chłopaki siedzieli w kupie i podziwiali jakąś nową konsolę Ricka.
- O, cześć ruda! - przywitał ją Rick.
- Cześć. - Elsbet nadal czuła się lekko nieobecna. Odłożyła swoje rzeczy tam gdzie zwykle. Czyżby Clarze udało się w końcu położyć swoje łapki na Androw. W sumie czemu zakładała, że nie zrobiła tego wcześniej. Westchnęła wydobywając z plecaka prawie pusty karton z sokiem. Powinna się skupić na czymś innym. - Coś nowego? - Wskazała podbródkiem na przedmiot westchnień, reszty zespołu. Chyba nie tylko ona potrzebowała zakupów.
- Steve’owi udało się zdobyć to retro-cudo. Wiesz co to jest? - Rick wskazał na konsolę w rękach Thomasa, który chyba całkiem się wciągnął i jedyne czego słuchał to rad równie skupionego Steve’a.
Nim Mała Mi odpowiedziała, drzwi do garażu otworzyły się i stanęła w nich Clara ubrana w dopasowany kobiecy garnitur. Wyglądała nie tylko jak profesjonalny marketingowiec, ale nawet i manager. Rozmawiała przez telefon w jakimś obcym języku, toteż tylko machnęła na powitanie członkom zespołu. Za jej plecami zaś szedł ostatni z ekipy - Androw targając dwie sporej wielkości walizki.
Czyli jednak dotarli razem. Elsbet odmachała i skupiła uwagę z powrotem na Ricku. Tak jak powiedziała Danna powinna uważać by nie psuć nastrojów w zespole swoimi humorami. Wieczorem znów wbije się w tą sukienkę, choćby miała samotnie pić w niej wino.
- Co to jest? - Wskazała na urządzenie trzymane przez Thomasa.
- Prawdziwy Gameboy Gold! - zawołał podniecony chłopak, po czym spojrzał na niesione przez Androw walizki - A to co, wprowadzasz się?
- Clara mnie prosiła o podwózkę, bo to niby dla nas ciuchy na koncert. - Wyjaśnił białowłosy, kładąc bagaż na ziemi i podchodząc bliżej. Stanął z boku Mi.
- Cześć. - Przywitał się.
Elsbet podniosła na niego wzrok.
- Cześć.- Teraz gdy był tuż obok czuła jak bardzo za nim tęskniła. Szybko skupiła się z powrotem na dziwnym urządzeniu. - A do czego służy gameboy?
- Czyś ty z Księżyca spadła? Do grania, kobieto! Może jeszcze Pokemony nic ci nie mówią? - Rick stuknął się w czoło znacząco. Tymczasem jednak Clara skończyła rozmawiać.
- No dobra, zdobycie tych kostiumów kosztowało mnie sporo zachodu, więc z góry mówię, jak macie marudzić dla samego marudzenia, to jeśli nie chcecie bym zostawiła was na amen, lepiej się z tym wstrzymajcie. - Machnęła groźnie palcem, patrząc każdemu z nich w oczy przez chwilę.
- No a jak nie będzie pasować?
- Po to właśnie robimy przymiarkę. Poza tym w tym jest meta-laycra, więc wystarczy rozmiar dobrać mniej więcej. Samo się powinno ułożyć.
Mi przewróciła oczami. O pokemonach słyszała i to by było tyle na ten temat. Była chyba jakaś żółta wiewiórka i żółw.
Przeniosła wzrok na Clarę. Laycra kojarzyła się jej tylko z rajstopami. Jakoś wolałaby nie być ubrana od góry do doły w pończochę. Ugryzła się jednak w język, bo może znów wykazywała się jakąś ignorancją.
- Pochwalisz się co tam Androw przytaszczył? - Wskazała podbródkiem walizki.
- No, o tym mówimy cały czas. Wasze kostiumy! - powiedziała Clara dobierając się do jednej z walizek. Po chwili każdy z członków zespołu dostał czarny skafander z innych kolorem pasków. Elsbet przypadły błękitne, Thomasowi zielone, Steve’owi żółte, Rickowi czerwone (choć kolor pasował raczej do Mi, a i rozmiar kostiumu wydawał się odpowiedni, toteż ciężko było nie podejrzewać odrobiny złośliwości ze strony Clary), a Androw - cóż za zaskoczenie - białe.

[MEDIA]https://pre00.deviantart.net/766d/th/pre/f/2012/134/3/6/teen_program_sair_suit_by_xelku9-d4zsa8c.jpg[/MEDIA]

- Te paski to są ledy i są połączone z konsolą, za którą stanę dla was. - Wyjaśniła Clara - Można zmieniać im natężenie, można włączać i wyłączać, można włączyć synchronizację np. Z basem.
- Odjaaaazd! - zachwycił się Rick.
Elsbet powstrzymała się od tęsknego spojrzenia w stronę stroju z czerwonymi paskami. O ile sama miała problem z facetami, powoli zaczynała odnosić wrażenie, że kobiety mają jakiś problem z nią. Cóż jak się jest płaskim jak decha dzieciakiem. Ugryzła się w język, przygotowywując jakąś ripostę. Clara załatwiła im fajne stroje, niech ma tę chwilę tryumfu. Będzie musiała jej wystarczeć, jej własna fryzura.
- Fajne. Super, że udało ci się je zdobyć. - Przesunęła palcami po dziwnych paskach, które najwyraźniej miały się znaleźć na jej piersiach. Przynajmniej sam kostium nie odsłaniał dużo, więc może jakoś sobie poradzi.
- No to zakładajcie je! Jak coś nie będzie pasowało, to zdążę wymienić - zachęciła Clara i nagle wszyscy mężczyźni w otoczeniu Mi zaczęli... ściągać ubrania.
Elsbet skupiła wzrok na trzymanym kostiumie, jakby starała się wyczytać coś z układu włókien. Poczuła jak rumieniec zaczyna palić jej policzki. Musiała coś szybko zrobić zanim zrobi się zupełnie czerwona.
- Thomas… znalazłoby się jakieś miejsce gdzie mogłabym się przebrać?
- Co? - zdziwił się mężczyzna, po czym zasępił - Eee no nie bardzo.
- Przecież to tylko do bielizny, Mi. - dodał Steve, a Rick wprost zaczął się śmiać i chyba miał coś powiedzieć, gdy Androw podał dziewczynie kluczyki od swojego samochodu.
- Możesz przebrać się w moim wozie. W środku są rolety, które można spuścić. - Powiedział głosem pozbawionym emocji.
Słysząc śmiech Ricka, Scarlet poczuła jak rumieniec dojechał jej do uszu. Wyciągnęła drżącą dłoń po kluczyki, nawet nie podnosząc wzroku na Androw.
- Dziękuję. - Wyminęła go i jak najszybciej opuściła garaż. No to dała pokaz. Jakoś udało się jej otworzyć drzwi auta i schować wewnątrz. Zasłaniała rolety jakby od tego zależało jej życie. Dopiero siedząc w ciemnym aucie skuliła się podciągając nogi do piersi. Co miała teraz zrobić? Ot przebrać się i wrócić, po tym cyrku, który urządziła.
Powoli zaczęła się przebierać. Rzeczywiście była ułomna, tyle że nie miało to nic wspólnego z jej brakiem pamięci. Wciskając się w wąski kostium starała się choć odrobinę uspokoić. Co zrobi potem? Toż musi się przebrać z powrotem… no i co z występem? Może powinna zrezygnować zanim narobi kłopotów reszcie zespołu. W sumie tak nie jest jego częścią skoro nie może poznać przyczyn dla takiej a nie innej nazwy. Oby kostium nie pasował. Wróci i powie, że potrzebuje innego… jak już coś z siebie wydusi.
Niestety, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że kostium pasował idealnie, a choć Elsbet widziała swoje odbicie tylko w małym lusterku kierowcy, coś jej podpowiadało, że dawno nie wyglądała tak seksownie.
Wtem do drzwi auta rozległo się dyskretne pukanie.
- To ja - usłyszała głos Androw - Przyniosłem koc, żebyś mogła się zakryć, jak będziesz szła. Te stroje są cholernie... obcisłe. - Czyżby w jego głosie też usłyszała skrępowanie? A może coś więcej?
Mi wzięła głębszy oddech. I tak nie mogła się tu bunkrować, a reszcie należało się chyba jakieś wyjaśnienie. Powoli otworzyła drzwi pasażera. Obróciła się na fotelu wystawiając nogi na zewnątrz i spojrzała na Androw.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.
Przyjrzał jej się. Choć wyraz twarzy mu się nie zmienił, coś błysnęło jego oczach.
- Wyglądasz ślicznie. - Powiedział tylko, trzymając w jednej ręce koc, który chyba miał jej podać. Sam miał na sobie spodnie, pod którymi ubrany był w obcisły kostium, który szczelnie opinał i podkreślał jego umięśnioną pierś.
Ślicznie nie brzmiało tak źle. Mi wzięła kolejny głębszy oddech i wyszła z auta, ciesząc się z osłaniających ją choć z jednej strony drzwi.
- Też wyglądasz dobrze. - Spróbowała się uśmiechnąć. Czuła jednak, że skrępowanie wygina jej twarz w dziwny grymas. - Mogę tu zostawić ubrania? Będę musiała się z powrotem przebrać.
- Jasne. - Okrył jej ramiona kocem i zamknął auto, podając kluczyki Elsbet.
Mi opatuliła się mocno. Androw nie reagował na nią dziwnie. Może nie będzie tak źle. Ściskając w dłoni kluczyki ruszyła w stronę garażu. Powinna im wyjaśnić, to było ważne. Co jeśli nie podoła i zawali koncert? Niby przy śpiewaniu się wyłączała. Jej głowa skupiała się tylko na muzyce. Jednak nie wiedziała czy uda się w tym kostiumie, przed tą publiką. Z duszą na ramieniu weszła do garażu, by tam usłyszeć jak Steve drze się (!) do słuchawki telefonu.
- Jaki kurwa mutant? I co, chcą odwołać koncert, bo jakiś pojeb zostawił dwa trupy 30 km od miasta. Może kurwa wszyscy od razu pochowają się w domach? Ja pierdolę, weź mnie nawet nie martw…
Owinięta kocem przyglądała się klawiszowcowi. Czyli jednak mutant dotarł do Edynburga? Czy to rzeczywiście jakiś morderca. Powstrzymała się by nie spojrzeć na Androw. Nie… chyba nie zabiłby kogoś. A raczej jaki miałby powód? Rozejrzała się po pozostałych oceniając jak wyglądają w kostiumach. Nieskromnie musiała przyznać, że najlepiej wyglądała ona sama, Androw i Thomas, ponieważ wszyscy byli wysportowani. Dobrze było również w przypadku Ricka, jeśli ktoś lubił szczupłych, androgenicznych chłopców. Jedynie Steve’owi odstawał nieco brzuszek, ale i u niego ostateczny efekt był niczego sobie. No i trzeba pamiętać, że w klubie pewnie będzie półmrok a ledowe światełka skupią na sobie wzrok publiczności. No i striptizerki, oczywiście.
- To pogadaj z szefem! - darł się Steve - Przecież dla niego to kosmiczna strata, a temu waszemu managerowi to sam bym nóż w bebechy wsadził. No kurwa! To czekam na info. - I rozłączył się gwałtownie. Zapadła krępująca cisza w garażu.
Mi zacisnęła dłonie na kocu. Całe zamieszanie było o tyle dobre, że nikt nie zwracał na nią uwagi. W końcu jednak trzeba było coś powiedzieć.
- Czy koncert będzie czy nie, powinniśmy poćwiczyć.
O dziwo, jej uwaga spotkała się z ogólną aprobatą.
- Za godzinę powinniśmy wiedzieć - rzucił tylko Steve przesuwając głośnik na właściwą pozycję.
- No to ściągamy kocyki i inne takie i gasimy światło - powiedziała Clara - Muszę nauczyć się sterować tymi światełkami na was.
Elsbet przytaknęła i podeszła do swoich rzeczy by tam zostawić koc. Zgarnie je gdy będzie szła się przebrać. Chwilę się wahała, w końcu jednak uznała, że i tak się jej nie upiecze. Powoli zsunęła z siebie koc, stojąc tyłem do reszty i złożyła go układając na fotelu. Obróciła się lekko zarumieniona, mając nadzieję, że nikt nie zwrócił na nią uwagi.
Panowie zajmowali się swoimi instrumentami i sprzętem nagłaśniającym, lecz po prawdzie Mi wyłapała kilka ukradkowych spojrzeń Steve’a i Ricka.
- Wszyscy gotowi? - zapytał Thomas.
Elsbet podeszła do mikrofonu i przytaknęła. Musiała się teraz skupić na śpiewaniu. Cały czas czuła palący rumieniec, wywołany spojrzeniami kumpli z zespołu, jednak… Wzięła głębszy oddech, starając się oczyścić głowę. Niech to będzie trening przed ewentualnym koncertem. Na chwilę rzuciła okiem na Androw, ciekawa jak wygląda w całym kostiumie (wyglądał tak bosko, jak się tego obawiała), po czym skupiła się już na tekstach piosenek.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 15-11-2017, 14:31   #12
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Trudno powiedzieć czy to kwestia motywacji, czy kostiumów, ale dawno tak dobrze nie grali - był w nich ogień, znów czuli się jednym bandem - każdy z nich bowiem był artystą, któremu zależało na innowacyjnym i zarazem perfekcyjnym wkładzie w brzmienie zespołu. I choć po prawdzie trzeba było przyznać, że Thomas i Steve nieco odstawali od pozostałych jeśli chodzi o ilość energii wkładanej w swoją “robotę”, to wszyscy sprawdzali się świetnie.
Mieli zagrać jeszcze jeden numer, gdy usłyszeli dźwięk smsa. Steve sprawdził komórkę.
- Gramy! Szef powiedział, że gramy! - ucieszył się.

Elsbet uśmiechnęła się, mimo iż raczej nie było jej wesoło. Obawiała się tego koncertu. Występu w tego typu lokalu, w takim stroju… Teraz gdy skupiło się na muzyce było dobrze. Pozostawało więc mieć nadzieję, że jutro też uda się jej wyłączyć. Najchętniej by jeszcze poćwiczyła, ale rozejrzała się po pozostałych jak tam nastroje. W sumie mogła wrócić do domu i poćwiczyć, miała nagrane linie melodyjne, a powinna złapać tramwaj. Chyba nie było co liczyć na to, że i tym razem Androw ją odwiezie. Powinna w ogóle zwolnić jego auto!
- To co, lecimy dalej?

Niesieni falą entuzjazmu zagrali jeszcze 3 numery aż Elsbet do ostatniego tramwaju został raptem kwadrans - a jeszcze musiała się przebrać.
- Chciałbym cię odwieźć, ale obiecałem Clarze, że ja podrzucę do akademika z tymi ciuchami. Te walizki są dość nieporęczne - rzekł Androw, jakby chciał się wytłumaczyć, choć przecież Mi wcale go o podwózkę nie prosiła.
Elsbet spojrzała na niego zaskoczona, ale po chwili uśmiechnęła się. Przynajmniej okazywał jej trochę troski. To było miłe.
- Nie ma problemu. Przebiorę się szybko i lecę na tramwaj. - Nie czekając na jego odpowiedź, pobiegła do auta. Przebranie się zajęło jej chwilę, ale zawsze istniała szansa na to, że się wyrobi. Oddała Clarze kostium i szybko podeszła do Androw by oddać mu klucze.
- Jeszcze raz dziękuję. Wiesz, jakbyś kiedyś… - Przyglądała się mu nie do końca pewna tego co chce powiedzieć. Bo czy chciała powtórkę tamtej nocy. Czy w ogóle powinna jej chcieć? Gdyby Androw zależało na tym by to kontynuować chyba wykonałby jakiś ruch. - Nieważne. Będę biec.

Rzuciła wszystkim szybkie pożegnanie i zgarnąwszy swoje rzeczy, rzuciła się biegiem w stronę przystanku tramwajowego. Jakoś wolała nie wracać na piechotę, jeśli w okolicy mógł grasować jakiś zabójca.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/474x/16/54/4d/16544d6304439890f81966e584fef334--night-city-art-of-disney.jpg[/MEDIA]

Dotarła do mieszkania bez problemu. Do pustego mieszkania. Jakoś ta pustka dziś jeszcze bardziej była odczuwalna niż zazwyczaj. Może chociaż powinna sobie kupić złotą rybkę? Najgorsze jednak było to, że chyba po raz pierwszy się martwiła. Czy dotarł bezpiecznie do domu? Czemu w ogóle ją to nagle interesowało? Wydobyła z plecaka, w połowie opróżniony sok z próby i upiła spory łyk. Czy możliwe, że martwi się, przez te informacje o mutancie? A może to sam fakt, że go zobaczyła tak na nią zadziałał? Czemu musiał być tak cholernie przystojny?!

Zirytowana wrzuciła sok do lodówki i wydobyła z niej winogrona i ser. Miała ten wieczór spędzić w dobrym nastroju i planowała to zrobić. A nie przejmować się milczącą białą cholerą! Wyjęła z szafki kieliszek i nalała sobie wina. Nadal poirytowana zaczęła się przebierać w nową sukienkę. Niestety strój ewidentnie nie był przeznaczony do noszenia ze stanikami, ale w tej chwili było jej wszystko jedno. Włączyła podkłady muzyczne z próby i wygrzebała ze stosu jakąś zaczętą książkę. Pozostał tylko jeden problem. Nadal się martwiła.
- No i co zrobisz głupia. - Mruknęła do siebie cicho, przyglądając się swemu odbiciu w lustrze. Mimo, że w mieszkaniu była sama widziała na twarzy lekki rumieniec. Niechętnie przeniosła wzrok na telefon. Miała numer do Androw. Jeden z kilku kontaktów jakie miała w ogóle. Wystarczyło napisać głupiego smsa. Sięgnęła po urządzenie ubrane w proste czerwone etui. A co jak nie odpisze? - Będziesz się martwiła dalej i tyle. - Otworzyła szerzej oczy i puknęła się mocno w czoło. - Gadam do siebie… super.

Dobra najwyżej nie odpisze, a jak odpisze, będzie mogła poczytać w spokoju. Szybko wystukała wiadomość:
Cytat:
Dotarłeś cało?
Odetchnęła ciężko i rozsiadła się na sofie z książką, kładąc telefon tak by mieć go w zasięgu wzroku. Zirytowana upiła spory łyk wina i zabrała się za czytanie.

Cytat:
Nie, tylko w połowie
Odpowiedź nadeszła wyjątkowo szybko
Elsbet spojrzała na telefon zaskoczona. Poczuła nawet nieprzyjemny chłodny dreszcz. Upiła łyk wina i dopiero odpisała.
Cytat:
A co się stało z drugą połową?
Po dwóch minutach nadeszła odpowiedź.
Cytat:
Pewnie kręci się gdzieś pod Twoim domem, a może nie? Może jest już przy drzwiach, albo... jeszcze bliżej. Czujesz się już obserwowana?
Mi poczuła jak na jej twarzy rozlewa się rumieniec. Głupek… głupia biała cholera. Mimo nietypowej, odrobinę niekomfortowej sytuacji poczuła jak się uśmiecha. Powoli odpisała.
Cytat:
Wobec tego mam nadzieję że wejdzie. Stęskniłam się.
Nie odpisał. Minęło 10 minut... 15, a on wciąż nie odpisywał.
Elsbet odrobinę posmutniała, ale w sumie na co liczyła. Zjadła trochę sera i poszła dolać sobie wina. Nie powinna pić zbyt dużo. Lepiej by jej gardło było sprawne. Wróciła z wypełnionym po brzegi kieliszkiem i zabrała się z powrotem za lekturę.
Wtedy usłyszała znajome brzęczenie komórki. SMS.
Cytat:
Druga połowa dołączyła do pierwszej. I tylko rozsądek został gdzieś za rogiem. Wyliniały kocur czeka pod drzwiami.
Przyjechał? Elsbet patrzyła zaskoczona na telefon, jakby nie do końca do niej docierała treść. Poderwała się z sofy i podbiegła do okna. Jest na zewnątrz, czy wszedł do środka?

Pod oknem go nie było. Nie zauważyła też jego auta. Niepewnie podeszła do drzwi wejściowych. Czyżby sobie z niej żartował? Teraz gdy naprawdę ma ochotę go zobaczyć. Niepewnie uchyliła drzwi do mieszkania, by zobaczyć siedzącego na schodach białowłosego palacza.
- Miau. - powiedział, choć jego twarz jak zwykle pozbawiona była wyrazu.
Uśmiechnęła się i oparła o framugę drzwi.
- Chcesz trochę mleczka, kocurku? - To było absurdalne, ale cieszyła się. Cieszyła się jak idiotka. Spróbowała dłonią zasłonić zbyt głęboki dekolt, czując się teraz odrobinę dziwnie w tym kusym stroju.
- Czemu... nie? - dopiero teraz podniósł na nią wzrok i... zdębiał. Papieros nieomal wypadł mu z ręki.
- Em... chyba nie wyrwałem cię z randki? - zapytał niepewnie.
- Tak, z randki z lampką wina… No dobrze, przyznaję się, że z butelką. - Poczuła jak rumieniec rozlewa się jej na szyję. - Wejdziesz?

Pospiesznie zgasił papierosa.
- Czemu ty mi to robisz...? - zapytał wstając i podchodząc do niej bardzo, bardzo blisko. Patrzył na nią z góry a i tak musiał się nieco zgarbić. Czuła emanującą od niego... żądzę.
To było dziwne, ale chyba chciała by tak zareagował. Gdy myślała by założyć dla niego tą sukienkę. Gdy zastanawiała się co by zrobił, jaką by miał minę. To właśnie chyba czegoś takiego pragnęła. Zrobiła krok w tył, tak by mógł wejść do środka.
- To zależy od tego co ci robię. - Uśmiechnęła się, czując przyjemny dreszcz. Czy naprawdę wystarczyła jedna noc by reagować zupełnie inaczej na jakiegoś mężczyznę. Wiedziała, że gdyby to był ktoś inny starałaby się od niego uciec, schować… choćby zakryć. A stała przed nim, czując tą cholerną satysfakcję.

Postapił za nią ten krok, nie odstępując ani odrobinę. Co więcej, wymusił kolejny... i kolejny... a potem odwrócił się tylko po to, by zamknąc drzwi. Znów na nią spojrzał z tym dzikim błyskiem w oku.
- Ubrałaś się tak... podczas gdy na próbie byłaś taka wstydliwa... Bawisz się mną Mi, a ja... ja czuję, że zaraz wybuchnę i rzucę się na ciebie. Nie chcę... tracić kontroli…
Elsbet skrzyżowała ręce na piersiach, starając się je lekko osłonić.
- W domu zdarza mi się chodzić w takich ubraniach… staram się jakoś przyzwyczajać. - Starała się nie odrywać od niego wzroku, choć przychodziło jej to z coraz większym trudem. - Jeśli ci się nie podoba, mogę coś na siebie narzucić. - W końcu przegrała i opuściła wzrok, który zawisł na wysokości jego paska. Rumieniec irytował ją, tak jak drżenie ciała i rosnąca w podbrzuszu kula. A toż Androw nawet jej nie dotknął. Po chwili dodała szeptem. - Chyba nie przeszkadza mi gdy tracisz kontrolę.

Nawet jeśli chciała powiedzieć, on nie dał jej szansy. Dopadł ją i otoczył ramionami. Choć jego dłonie były delikatne, pocałunek, który wycisnął na jej wargach był drapieżny, prawie brutalny. Mi poczuła jak jego męskość pomimo grubego materiału jeansów napiera na jej łono.
Jej kochanek był tutaj... na wyciągnięcie dłoni. Dosłownie.
Elsbet objęła go wsuwając jedną dłoń pod jego koszulkę. To nie było rozsądne. Powinna myśleć o zespole, o tym jak to będzie wyglądało gdy wszyscy się dowiedzą. Jednak nie była w stanie. Druga dłoń nieśmiało wsunęła się w spodnie mężczyzny, szybko odnajdując jeden z pośladków. Z całych sił starała się nadążyć za jego pocałunkami. Miała go dla siebie. To cholernie przystojne, zgrabne ciało. Tą jego pokręconą główkę, która z jednej strony potrafiła być troskliwa, nieśmiała jak w tych głupich smsach, a teraz… Chciała mieć go więcej. Całego. Tak by mógł myśleć tylko o niej. Zacisnęła dłoń na jego pośladku, ciesząc się jak głupia, że może w końcu położyć na nim swoje łapki.
- Ta sukienka... pasuje do ciebie... - powiedział cicho, pomiędzy pocałunkami. Jego palce pieściły jej ciało przez materiał, drażniąc i prowokując. Czuła jak jego pośladki napinają się pod jej dotykiem.
- Rozbierzesz się... dla mnie? - zapytał cicho, teraz przesuwając usta na jej policzek, a potem szyję. - Nie chciałbym uszkodzić... tkaniny... i... chcę patrzeć…

Mi czuła jak jej ciało przeszywają kolejne fale dreszczy. To było jakieś szaleństwo. Co ten facet z nią robił? Jej ciało poszukiwało jego dotyku. Czuła jak piersi przy każdym muśnięciu, chcą naprzeć na dotykające je dłoń. Nie była pewna czy uda się jej wydusić z siebie choćby jedno słowo. Wzięła głębszy oddech starając się choć odrobinę uspokoić.
- Jeśli chcesz. - Jej głos był zaledwie słabym szeptem. - Mogę ją dla ciebie zdjąć.
- Chcę... bardzo... ale potem... nie odpowiadam za siebie... - wpił się w jej szyję, podczas gdy jego dłonie błądziły teraz po jej pośladkach, osłoniętych delikatnym materiałem sukienki.
Wreszcie jakby walcząc ze sobą Androw odsunął się. Idąc tyłem, do kanapy, patrzył na nią pożądliwym wzrokiem, potem usiadł, czekając na jej prywatny występ.
Elsbet sama już nie wiedziała czy jest bardziej rozpalona czy przerażona całą tą sytuacją. Dotychczas rumieniec kojarzył się jej tylko ze wstydem, z brakiem komfortu, a teraz… po prostu pasował do tego jak bardzo było jej gorąco. Wpatrywała się w Androw nie mogąc oderwać od niego wzroku. Co znaczyło, że nie odpowiada za siebie? Czy weźmie ją tak jak tamtej nocy? Mocno… brutalnie. Poczuła jak kulka w jej podbrzuszu, zaczyna jeszcze szybciej rosnąć. Odwalało się. Dosłownie, dostawała świra.

Czy powinna się rozbierać? Sięgnęła dłonią pod sukienkę, delikatnie unosząc ją wzdłuż uda. Sięgnęła do koronkowych majtek i zsunęła je z bioder, cały czas wpatrując się w oczy Androw. Pozwoliła bieliźnie zsunąć się po nodze. Ostrożnie wyszła z nich, robiąc krok w jego stronę. Wahała się, ale toż chciała tego. Tęskniła za nim przez te cholernie długie i nudne dni. Sięgnęła dłonią do pleców, rozpinając krótki zamek. Poczuła jak uścisk na jej ciele maleje, jak ramiączka same z siebie zaczynają się zsuwać. Sięgnęła do swych piersi i przytrzymała na nich materiał. To było szaleństwo. Jak mogła bać się i nie móc się doczekać tego co Androw jej zrobi. Może powinna to zatrzymać? Tylko czemu tak bardzo nie chciała? Odsunęła dłonie, pozwalając sukience opaść. Poczuła jak szew delikatnie zahacza o napięte sutki, jak chłodna tkanina ociera się o jej łono, uda, łydki. Zrobiła kolejny krok w przód wychodząc z sukienki i jednocześnie sięgnęła do piersi, chcąc je choćby odrobinę osłonić dłońmi.
- Nie mam na sobie więcej. - Jej głos drżał ale mimo to uśmiechnęła się.
Jeśli liczyła na to, że coś powie, musiała się rozczarować. Androw patrzył na nią wilczym wzrokiem i choć jego twarz tym razem nie była obojętna, ciężko nazwać ją przyjazną. Wyglądał raczej... drapieżnie. Bez słowa wstał nagle i zdjął z siebie koszulkę szybkim gestem. Patrząc wprost na Elsbet zaczął rozpinać jeansy.
Wzrok Mi zsunął się po jego nagim torsie. Tym samym, które zobaczyła kątem oka gdy chłopacy zaczęli się przebierać. Po jego piersi i umięśnionym brzuchu, które kusiły ją pod tamtym obcisłym kombinezonem. Nieświadomie ruszyła w jego stronę. Chciała być bliżej, móc go dotknąć. Czuła jak jej nabrzmiałe płatki ocierają się o siebie między udami, jak przy każdym kroku kula w jej wnętrzu powiększa się, uciskając na jej kwiat. Jej spojrzenie zawisło na bokserkach Androw. Nie mogła się doczekać aż ujrzy jego męskość. Zatrzymała się, będąc na wyciągnięcie ręki, cały czas osłaniając swoje piersi.
- Jesteś straszną kusicielką, wiesz? - powiedział cicho, pozbywając się spodni, butów i skarpetek. Widząc jak na niego patrzy, nim zdjął bokserki, Androw zaczął pieścić się przez ich materiał. Elsbet wyraźnie teraz widziała jaki jest duży i... gotowy do działania.
- A ja mam wrażenie, że wszystko robię strasznie niezgrabnie… - Elsbet puściła jedną ze swoich piersi i sięgnęła do wypukłości w jego bokserkach. Chciała go dotknąć. Czy jest gorący? Jak bardzo jest twardy? Delikatnie musnęła palcami jego czubek. - tak… mało seksownie. - Poczuła jak przy ostatnim słowie rumieniec, niemal wlewa się na jej piersi.
Usłyszała jak ze świstem wypuścił powietrze z płuc. Androw był rozgrzany niby w gorączce, a jego męskość... jeszcze bardziej wyprężyła się i stwardniała pod dotykiem Elsbet. Mężczyzna cofnął rękę, pozwalając jej robić, co chciała. Odchylił nieco głowę, przyglądając się kobiecie tym łakomym wzrokiem.
Przesunęła dłonią od czubka do podstawy, uważnie badając każdy milimetr jego ciała, każdą nierówność, skrywaną pod bokserkami. To się w niej zmieściło? Przygryzła wargę cofając dłoń z powrotem ku górze. Drżącą dłonią sięgnęła do gumki od bokserek i odciągnęła ją uwalniając jego męskość. Puściła swoją drugą pierś i obiema dłońmi zsunęła bokserki, patrząc jak pręży się przed nią. Przysunęła się odrobinę. Poczuła jak gorący czubek, opiera się o jej brzuch. Trochę powyżej tej irytującej rosnącej kuli. Puściła bokserki, pozwalając im opaść i obiema dłońmi, zaczęła badać męskość, dociskając ją przy tym do swojego łona. Nie mogła oderwać od niej wzroku. Nagle w ustach poczuła smak jego spermy. Czy ona miała ochotę?
Podniosła wzrok na Androw, nie do końca będąc pewną co ma robić. Chciała by ją wziął, chciała go dotykać, chciała spróbować…
On stał jednak przed nią nic nie robiąc niby rzeźba jakiegoś pięknego, gniewnego boga starożytności. Piękny i milczący... i dopiero po chwili Elsbet przyszło do głowy, że może podobnie jak ona Androw się waha... może boi się, jak poradzi sobie z sytuacją i na ile wolno mu pofolgować pragnieniom?
Ta myśl uderzyła ją. Po tym z jaką śmiałością brał ją ostatnio… Ale miał wyrzuty sumienia. Widać było, że ją bolało i temu podobne. Stanęła na palcach i pocałowała go w usta. Delikatnie. Pochwyciła ustami jego wargę i pociągnęła ją lekko. Powoli opadając pocałowała jego podbródek, szyję. Przesunęła nosem po ramieniu, chcąc zapamiętać jego zapach i musnęła wargami jego obojczyk. BYła ciekawa ile Androw pozwoli się jej nauczyć.
Opadła na stopy, całująć jego pierś i powoli zaczęła zsuwać się niżej. Czy pozwoli jej spróbować? Poczuła jak męskość przesuwa się między jej piersiami i nagle znalazła się na kolanach tuż przed nim. Przygryzła wargę. Czy ona naprawdę chce to zrobić? Pamiętała dziwny smak spermy. Do tego on był duży, nie było opcji by wszedł jej do ust. Tyle, że chciała spróbować. Spojrzała ku górze, czekając na przyzwolenie.

Androw patrzył na nią i niepewnie wyciągnął dłoń do jej włosów. Pogładził rude pasma.
- To ja wymyśliłem nazwę zespołu... - powiedział nagle - To ja bo... już wtedy śniłem o dziewczynie o ognistych włosach, której pragnę. W myślach nazywałem ją Ginger i... to byłaś ty. - wyznał, a jego męskość otarła się zmysłowo o szyję kochanki, gdy Androw lekko wygiął w przód biodra.
Chwilę patrzyła na niego lekko zaskoczona. Poczuła jak jej serce zabiło mocniej. Powoli opuściła wzrok. Otarła się policzkiem o jego męskość. Chwilę zbierała się w sobie i w końcu złożyła na rozgrzanej skórze pocałunek. Sekundę później kolejny, pomału zbliżając się do jego czubka. Zatrzymała się dopiero mając go na wprost swych ust.
- Z góry przepraszam, jak zrobię coś nie tak. - Szepnęła cicho i ucałowała końcówkę jego męskości. Delikatnie zlizała to co z niej wypłynęło i powoli wzięła go do ust. Jej język zaczął ostrożnie badać, znajdujące się w ustach ciało.
Androw syknął, ale bynajmniej nie z bólu. Czuła jak pulsowanie jego męskości wzmaga się, jak dłonie mężczyzny nerwowo pełzają po jej włosach, czole, ramionach. Choć białowłosy był silnym, wysokim, atletycznie zbudowanym mężczyzną teraz stał się zupełnie zależny od niej - niewielkiej kobietki. To ona rządziła teraz jego ciałem.
Elsbet nie do końca była pewna co powinna w takiej chwili robić. Zerkając do góry zaczęła eksperymentować. Przez chwilę possała jego czubek, spijając to co wypłynęło. Smakowało podobnie do tego co zdjęła ze swojego brzucha ostatnio. Rozchyliła szerzej usta i zaczęła go wsuwać w siebie, patrząc jak głęboko może sięgnąć. Jej wargi przesuwały się po rozgrzanej, delikatnej skórze. Niemal czuła jak drobne żyłki pulsują w jej ustach, więc cofając się, przesunęła językiem po wypukłości, która była u spodu jego męskości. To wszystko było dziwne… dziwnie uzależniające. Nim się zorientowała, zaczęła go ssać wsuwając go do swych ust i wysuwając. Jej oczy nie odrywały się od górującego nad nią chłopaka, sprawdzając co sprawia mu przyjemność.

- Mi... - szepnął, oddychając z wyraźnym trudem - Jeśli nie chcesz żebym cię pobrudził... musisz przestać... za dobrze ci to... wychodzi... - jęknął, wypychając do przodu biodra. Jego ciało wyraźnie nie chciało, aby przerywała.
Pobrudzi oznaczało, że niebawem dojdzie? Jedna z jej dłoni dołączyła do jej ust. Przytrzymała jego męskość nie dając się jej wycofać. Chciała móc rozpoznać ten moment. Tą chwilę gdy Androw dociera do swojej granicy. Nie odezwała się słowem, za to mocniej possała jego czubek, wyglądało na to że to ta wrażliwa część.
Poczuła jak jego ciało dość mocno naciera na nią. Mężczyzna przytrzymał jej głowę delikatnie, acz stanowczo, by nie mogła się wycofać. I wtedy słyszała zduszony jęk z jego ust, a potem poczuła gorącą lepkość na języku i ustach. Androw drżał cały, oddając się ekstazie w jej ustach.
To ją zaskoczyło. Spróbowała się cofnąć, ale poczuła jak mężczyzna ją przytrzymuje. Sperma wypłynęła z jej ust i spłynęła na piersi nim zdążyła się oswoić z nową sytuacją. Smak był taki sam, ale było tego tak dużo, aż ciężko uwierzyć że to się gdzieś tam mieściło. Dopiero po chwili zaczęła ją spijać ssąc jego czubek. Piła dopóki Androw nie poluzował chwytu. Powoli cofnęła się i momentalnie zaczęła się krztusić. Nie dziwo, że ostatnio niemal cała była w jego spermie. Co nieco tam chował.

Od razu przy niej ukląkł. Wzrok miał zamglony, jakby dopiero się obudził.
- Mi, w porządku? - zapytał z niepokojem.
“Daj spokój Alan, nie musisz się tak o mnie trząść.” - odpowiedziały w myślach jej wspomnienia. Na moment zobaczyła podobną sytuacje jak ciemnowłosy Androw klęczał przy niej i wpatrywał się z niepokojem w ramię, za które się trzymała. Chyba była poszczelona.
Elsbet zamrugała oczami, czując, że wraca do rzeczywistości. Czyżby stąd miała małą bliznę na lewym ramieniu? A może to znów jej wyobraźnia płatała figle?
Przez chwilę wpatrywała się w niego zaskoczona. Co się działo? To był Androw, a nie Alan. Uśmiechnęła się do klęczącego obok chłopaka.
- Jest dobrze. Trochę zaskoczyła mnie ilość. - Mi wytarła kącik ust, z którego popłynęła jej sperma. - To zły moment na domaganie się całusów, co? - Mrugnęła do mężczyzny chcąc go odrobinę uspokoić. Pocałował ją długo i namiętnie. Już bez tego pośpiechu, ale w dalszym ciągu okazując jej uwielbienie. Dłonie mężczyzny powoli przesuwały się po jej ramionach, piersiach, szyi…
Elsbet przywarła do niego, mocno obejmując ramionami jego szyję. Mimo całego dziwactwa tej sytuacji, tego co właśnie zrobiła, uśmiechała się jak głupia. Trochę przeszkadzało to w pocałunku, ale miała to gdzieś. Przez chwilę mogła być szczęśliwa. Poczuła jak zapomniana kula w jej brzuchu zaczyna ponownie domagać się uwagi ale zignorowała ją.
Androw jednak o niej pamiętał. Jego dłonie wsunęły się pod jej pośladki i nim Elsbet oderwała się od jego warg, była już w powietrzu, niesiona na łóżko, otulona silnymi ramionami mężczyzny.
- Może powinnam się ogarnąć kocurku? - Spytała rozbawionym głosem, obejmując go w pasie nogami.
- Chcesz powiedzieć, że trzeba cię wylizać? - białowłosy przytulił ją do siebie, ocierając się zabawnie nosem o jej nos... by po chwili rzucić ją na łóżko.
Lekko zaskoczona przyglądała mu się z dołu. Na jej twarz wypłynął lekki rumieniec. Wizja jego języka badającego jej ciało przyprawiła ją o przyjemny dreszcz.
- Po prostu nie chcę znów usłyszeć, że śmierdzę. - Pokazała mu język by po chwili się do niego uśmiechnąć. - Martwię się, że tak może nie być zbyt przyjemnie.

Kiedy ona leżała na plecach on podciągnął się do niej samą siłą ramion. Kątem oka zobaczyła, jak jego męskość znów budzi się do życia.
- Chcesz powiedzieć, że wyglądam ci na niedojdę? - zapytał Androw, a jedna z jego dłoni wślizgnęła się między uda dziewczyny.
Elsbet przymknęła oczy ciesząc się jego dotykiem. Gorąc na dole stawał się nieprzyjemny, więc chętnie rozchyliła nogi. Powoli otworzyła oczy, przyglądając się swemu kochankowi.
- Jedyne co chcę powiedzieć to, to że mam na ciebie ochotę i nie chcę byś przerywał z dziwnych powodów.
- A jakie to są dziwne powody? - zapytał, lecz nim odpowiedziała, jego usta przywarły do jej ust. Całował ją zmysłowo, podczas gdy jego paluszek delikatnie pieścił jej kobiecość, rozchylał płatki, rozmazywał nagromadzone soczki tak, że wkrótce cała tam była mokra.
Mi chwyciła jego twarz i entuzjastycznie oddawała pocałunki. Jakie mogły być powody? Jej brak doświadczenia? To, że za nic nie wiadomo kim jest? A może coś tak prozaicznego jak jej ciało wysmarowane jego spermą. Nie chciała o tym myśleć. Teraz liczyła się ta irytująca kula w jej wnętrzu i gorący palec ocierający się o jej wrażliwe części. Delikatnie poruszyła biodrami, chcąc go na siebie nabić.
Palec jednak sprawnie jej umykał. Usta Androw natomiast zaczęły schodzić coraz niżej po jej szyi, obojczyku, dekolcie... Zatrzymały się na dłuższą chwilę przy piersiach, których sutki obdarzyły soczystymi cmoknięciami. Potem jednak powędrowały jeszcze niżej w dół brzucha Elsbet.
Znów to zrobił, znów doprowadzał ją do szaleństwa. Było jej tak potwornie pusto i mokro, a on drążył dalej. Wsunęła palce w jego włosy, przytrzymując jego głowę przed dalszą wędrówką.
- Co robisz kocurku? - Wpatrywała się w niego czując, że jej wzrok nie do końca łapie ostrość.
- Ciiii szukam myszki... - powiedział i nie bacząc na jej gesty zsunął się jeszcze niżej. Nagle bez ostrzeżenia jego usta przylgnęły do jej kobiecości. Poczuła jak język mężczyzny rozchyla płatki jej kwiatu.
Elsbet jęknęła, ale zamiast rozluźnić chwyt jeszcze bardziej zacisnęła dłonie na jego włosach. Wpatrywała się w białą czuprynę, zastanawiając się czy on czuł się tak samo. Tak całkowicie w jej władzy. Miała niemal wrażenie, że jego nos ociera się o wielką kulę w jej podbrzuszu. Jeśli ta cholera nie przestanie, zaraz dojdzie. Spróbowała delikatnie ścisnąć nogi, lecz to nie pomogło, a język kochanka niby świder przedarł się do wnętrza dziewczyny, podczas gdy jego dłonie delikatnie acz stanowczo gładziły i przytrzymywały jej uda.

Krzyknęła dochodząc. Jej dłonie docisnęły twarz Androw do jej muszelki, podczas gdy biodra chciały chyba nabić się na, atakujący jej kwiat, język. Elsbet czuła zalewają ją kolejne fale rozkoszy nim w końcu udało się jej opaść na posłanie. Z całych sił starała się uspokoić oddech.
Mężczyzna jednak nie miał zamiaru dawać jej odpoczynku. Podsunął się wyżej na ramionach i... poczuła jak jego przyrodzenia zagłębia się w jej jeszcze pulsującej grocie rozkoszy.
Elsbet poczuła jak wszystkie próby złapania oddechu nagle diabli biorą. Mocno chwyciła ramiona mężczyzny starając się nabrać powietrza. To było tak inne niż ostatnio. Czyżby jej ciału udało się przywyknąć choć odrobinę. Wpatrywała się w niego zaskoczona, by w końcu wydać z siebie ciche jęknięcie gdy dobił do końca.

Był w niej głęboko i zamarł, gdy usłyszał ten jęk.
- Boli? - szepnął czule do jej ucha.
- Nie. - Mi poczuła jak rumieniec zalewa jej twarz. Uśmiechnęła się do Androw i pocałowała go delikatnie. - To nadal jest takie nowe… nowe ale przyjemne.
Odpowiedział na jej pocałunek i zaczął powoli, płynnie poruszać biodrami cofają się i napierając na kochankę pod sobą.
To było dziwne. Ostatnio gdy w nią wszedł czuła głównie uderzenia, teraz jednak mogła wyczuć każdy zdobywany przez niego kawałek jej ciała. Niemal czuła jak jej wnętrze zaciska się na nim. Była mokra i Androw płynnie ślizgał się w jej wnętrzu. Mimo to bez trudu rozpoznawała zgrubienie na końcu jego męskości. To było…. Naprawdę przyjemne. Oddając pocałunek poczuła jak w jej wnętrzu ponownie pojawia się znajome napięcie.
Mężczyzna przyspieszył, całując teraz również jej podbródek i przechodząc ustami na szyję. Wydawało się, że ogarnia go szał, choć wciąż zachowywał płynność ruchów, były one znacznie szybsze i mocniejsze teraz.
- Tęskniłem za tobą... - czy jej się wydawało, czy naprawdę to powiedział teraz do jej ucha?
Co któryś ruch z jej ust wyrywało się ciche jęknięcie, ale zupełnie inne od takiego bolesnego. Chciała by ją całował, by choć trochę to stłumić, bo sama nie była już w stanie. Gdy usłyszała jego wypowiedź poczuła jak kula w niej nagle urosła kilkukrotnie. Czy dobrze usłyszała? Czy to znowu jakieś dziwne wspomnienie?
- Też te… - Z jej ust wyrwało się głośniejsze westchnienie. Co jeśli się przesłyszała? Objęła mocno jego ramiona. - Tęskniłam… potwornie tęskniłam ty wyliniały kocurze.
Pocałował ją w usta mocno, a potem podniósł się. Nie przerywając ruchu bioder, siadł na kolanach i podciągnął wyżej jej biodra, biorąc ją teraz na siedząco. Z błyskiem w oczach uniósł jej nogę i założył sobie na bark jej łydkę.
- Nie jestem wyliniały, jestem pełen wigoru, wieeeesz? - zapytał, prowokacyjnie przyspieszając.
Oczy Elsbet rozszerzyły się od zdziwienia. Czy on przed chwilą wszedł głębiej? Zadrżała odpowiadając na pieszczotę lekkim ruchem bioder. Teraz gdy mogła na niego patrzeć, na to niemożliwie zgrabne ciało, zrobiło się jakby jeszcze goręcej. Do tego on patrzył na nią! Czuła jak jej piersi poruszają się przy każdym ruchu, jeszcze potęgując jej podniecenie. Odruchowo spróbowała je przytrzymać zasłaniając.
- ...Widzę... - Ledwo wydusiła coś z siebie pomiędzy uderzeniami.
- Wstydzisz się mnie jeszcze? - zapytał, zauważając jej gest, po czym dodał - A może mam cię poprosić... żebyś zaczęła je pieścić na moich oczach? W takim razie proszę Mi... baaardzo proszę.
Podkreślił swoją prośbę płynnymi, głębokimi pchnięciami. Choć pot lał się z jego czoła, Androw wydawał się niezmordowany i... coraz bardziej podniecony.
Żartował prawda? Toż wiedział, że to nie jest dla niej łatwe. Miała sama siebie dotykać… i tak czuła, że jeśli jej piersi jeszcze raz zafalują to dojdzie.
Jednak było coś w spojrzeniu tej białej cholery, coś co sprawiało, że chciała zrobić krok dalej. To były te głupie przebłyski. Wizja tego jak mówi że ją kocha.
- Wariat. - Niepewnie puściła piersi i jęknęła z rozkoszy czując jak zafalowały przy kolejnym pchnięciu. Delikatnie ujęła je i zaczęła się nimi bawić tak jak on to robił ich pierwszej nocy.
I zobaczyła płomień w jego oczach, gdy przyglądał się tej zabawie. Androw sapnął i przyspieszył tempa. Przyspieszał coraz bardziej, zatracając się w przyjemności, jaką sprawiało mu zagłębianie się w kochance. Sapał coraz głośniej i ciężej, lecz nie zwalniał. Wydawało się, że długo nie pociągnie tak szalonego tempa.
Elsbet czuła, że sama zaraz dojdzie. Coraz trudniej było jej spełniać prośbę kochanka i jej dłonie raczej przytrzymywały piersi niż je pieściły. Najgorsze było jednak to, że od dłuższej chwili miała na coś ochotę.
- Dojdziesz we mnie? - Poczuła jak od samego wypowiedzenia tej kwestii kula w jej brzuchu eksploduje. Krzyknęła głośno dochodząc.
Nie odpowiedział, jednak w ostatnim momencie opuścił jej ciało i poczuła jak jej uda, brzuch, a nawet piersi pokrywa jego lepka sperma.

Androw zawisł nad dziewczyną na rękach, dysząc ciężko. Patrzył jej w oczy tym swoim roziskrzonym spojrzeniem.
Uśmiechnęła się do niego i powoli założyła dłonie na jego ramiona. Niespiesznie zanurzyła palce jednej ręki w białych włosach. Czyżby nie doszedł w niej bo się martwił że ona… przygryzła wargę nie do końca wiedząc czy powinna o to pytać. Może później. Chciałaby poczuć to w sobie. Ale teraz chciała wiele rzeczy. Spać obok niego, znów zjeść z nim śniadanie. Nawet zobaczyć tą cholerę jak pali w jej oknie.
- Nie chcę cię wypuszczać. - Na potwierdzenie tych słów zacisnęła pięść na jego włosach.
Położył się na niej i oparł czoło o jej czoło na moment.
- Ciągle czuję, że... nie mam do tego prawa. - Wyznał.
- A mogę ja to ocenić? Wiesz, w sumie to moje ciało i moje życie. - Elsbet puściła jego włosy i po prostu objęła go mocno. Poczuła jak powraca w niej frustracja z rozmowy z Danną. - Po naszej pierwszej nocy wysłuchałam, że poważnie podchodzę do zespołu, że to wszystko może się przez to rozlecieć. Nawet miałam okazję doświadczyć tej cudownej formułki, że zasługuję na kogoś lepszego. Jednak… - Wzięła głębszy oddech starając się zebrać myśli i trochę się uspokoić. - Brakuje mi widoku ciebie pod prysznicem, ciebie palącego w oknie, ciebie jedzącego ze mną śniadanie. Chciałabym się z tobą napić tego “domowego wina” bo nigdy czegoś takiego nie piłam.
Położył się na boku, objął ją ramieniem i w zamyśleniu zaczął drugą ręką gładzić jej włosy.
- Tylko sama powiedz, czy ty naprawdę chcesz mnie czy... faceta, który być może był twoją przeszłością? Co, jeśli te wszystkie wizje okażą się kiedyś tylko majakami, bo... bo mi się spodobałaś gdzieś tam na przystanku zanim się poznaliśmy i twój obraz utkwił mi w pamięci? Co jeśli znów zacznę ćpać? Dwa lata to wcale nie tak wiele…
- Chciałabym zauważyć, że to nie ja mam z tobą jakieś straszne ilości wizji. To tylko jakieś urywki… sceny. Sam oceń czy liczę się dla ciebie tylko ja z tamtych obrazów, czy też to co masz teraz. - Mi wtuliła się w niego. Nagle to łóżko okazało się być całkiem przyjemnym miejscem. - Ja jedyne co mam to ciebie, takiego jakiego cię znam od tych dwóch lat. A co do ćpania… Obiecuję, że wtedy spiorę cię na kwaśne jabłko.

- Mmm - zaciągnął się zapachem jej włosów, po czym szepnął do ucha - Taka władcza wiewióra? To brzmi całkiem sexy, wiesz?
Mi uśmiechnęła się i pocałowała jego obojczyk.
- Tylko dla takiego wyliniałego kocura jak ty.
Szarpnął jej ciałem i nagle znów w niej był.
- Czy ja ci mam znów coś udowodnić? - zapytał.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 15-11-2017 o 15:02.
Aiko jest offline  
Stary 20-11-2017, 12:18   #13
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Znów miała jeden z tych dziwnych snów. Śniła, że pływa, ale nie w morzu czy jeziorze - to było coś na kształt zamkniętego ze wszystkich stron basenu, w którym miała tylko na tyle miejsca, by oprzeć się wyciągniętymi ramionami na przeciwległych szybach. Była naga, a basen był po brzegi wypełniony jakąś zielonkawą wodą. O dziwo, jedna nie miała problemów z oddychaniem.
Przez okalające ją szyby wydziała koślawe kształty jakiejś maszynerii. Co to mogło być za miejsce? Magazyn? Raczej laboratorium.
Wtem komora naprzeciwko niej otworzyła się. Przez opary dymu Elsbet zobaczyła wyłaniającą się ze środka bladą postać. Wydawało się jakby brakowało jej kolorytu, jednak bezsprzecznie ciało było kobiece, a twarz... kogoś przypominała.

[MEDIA]http://s10.ifotos.pl/img/CS-13jpg_qxhqssp.jpg[/MEDIA]

To była... ona sama! Istota też ją zobaczyła i podeszła do zbiornika, w którym znajdowała się Elsbet. Położyła dłoń na szybie i coś zaczęła mówić przejęta. Jej oczy... oczy Elsbet... były pełne strachu. Kilka razy uderzyła w szybę, lecz żaden dźwięk nie przedostał się do więzienia dziewczyny.
Nagle... ta druga Elsbet krzyknęła, łapiąc się za twarz. Z przerażeniem właściwa Elsbet obserwowała jak jej alterego rozpływa się żywcem, zupełnie jakby ktoś polał je niewidzialnym kwasem.

Obudził ją... zapach. Leżała na łóżku naga, a z kuchni dochodził ją odgłos smażenia i zapach... tak, to musiała być prawdziwa jajecznica na boczku!
Elsbet poderwała się gwałtownie siadając na posłaniu. Na chwilę zakręciło się jej w głowie, ale i tak obrazy, które w niej siedziały przeszkadzały bardziej. Widziała swoją własną rozpływającą się twarz i czuła jak od tego łzy zbierają się jej pod powiekami. Musiała się ogarnąć i to szybko. Tyle że… czy to mogło być wspomnienie, czy kolejny koszmar? Ten zielony płyn. Androw wspominał o czymś takim. Może jej głowa teraz jej to podpowiedziała i stąd taki obraz. Tylko czemu tam była jej kopia? Przyciągnęła kolana do piersi, czując jak spod powiek popłynęły pierwsze łzy. Ciało takie samo jak jej… czemu jej głowa podpowiedziała jej coś takiego?

Przysłuchiwała się odgłosom z kuchni starając się uspokoić. Ciekawe o której wstał Androw, skoro udało mu się zrobić zakupy, bo choć dbała teraz bardziej o zaopatrzenie, to ani boczku ani jajek wcześniej nie posiadała.
Otarła szybko oczy i podniosła się z łóżka. Pytanie czy to on wstał wcześnie czy ona późno? Nago przeszła do kuchni.
- Pysznie pachnie.
Spojrzał na nią jak zwykle bez wyrazu.
- Oby smak nie zepsuł wrażenia. - Odpowiedział. - Usiądź. Kawa czy herbata do tego? - Zapytał, rozkładając na stole talerze. Wszystko to robił z wielką wprawą. No i sam też prezentował nie lada widok - ubrany jedynie w bokserki.
Przy okazji Elsbet zauważyła, że na ekranie komórki miał odpalone wiadomości. Choć głos miał wyciszony, można było się domyślić o co chodzi dzięki paskowi komentarza.

“Przełom w polowaniu na Żniwiarza. Mutant widziany na przedmieściach Edynburga. Udało się sfotografować jego twarz” - głosił napis, a nad nim wyświetlono upiorne zdjęcie.
[MEDIA]https://i.annihil.us/u/prod/marvel//universe3zx/images/1/1f/Kaine200.jpg[/MEDIA]

Ta fotografia napawała Mi niepokojem. Szybko skupiła się na czymś innym. Już sam widok Androw poprawił jej nastrój. Nawet jeśli kocur znowu był trybie królowej lodu.
- Na pewno będzie lepsze niż dowolna rzecz, którą bym przygotowała. - Elsbet zerknęła na zegar wiszący w kuchni. - Kawę… czarną. Wskoczyłabym na chwilę pod prysznic, dobrze?
- Jasne. Pod warunkiem, że wrócisz w tym samym stroju. - Powiedział uwijając się znów przy patelni, odwrócony do dziewczyny tyłem.
 
Mira jest offline  
Stary 24-11-2017, 08:52   #14
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
- Zobaczymy co da się zrobić. - Mi przeszła do łazienki tym razem nie zamykając za sobą drzwi. Poczuła ulgę gdy woda zaczęła spłukiwać zaschnięte nasienie. Miała wrażenie jakby cały jej przód pokryty był dziwną maseczką. Przypominając sobie o początku nocy, przemyła też dokładnie twarz. Że też naprawdę przyszło jej do głowy zrobić coś takiego… poczuła jak rumieniec oblewa jej twarz. Szybko wyszła spod prysznica nie dając myślom dalej się rozkręcać. Wytarła się i owinęła ręcznikiem, tak ubrana wróciła do kuchni.

Nim usiadła ponownie na krześle, Androw powstrzymał ją gestem.
- Stój! Nie taka była umowa. Strój jak wcześniej - wskazał na jej ręcznik.
Mi poczuła jak rumieniec spod prysznica się powiększa. Wredny kocur, jak niby ma się skupić na jedzeniu bez ubrania. To nie tak, że nie mogła sobie zrobić czegoś innego do jedzenia. Ale jajecznica wyglądała bardzo dobrze.
- Wiesz, mógłbyś mi chociaż dotrzymać towarzystwa zdejmując bokserki.
Pokręcił głową.
- Moje śniadanie, moje zasady. - widać był twardym negocjatorem. Chyba nawet dosłownie, gdy patrzyła na specyficzne wybrzuszenie w jego bieliźnie.
Elsbet uśmiechnęła się. Chyba polubi także dyskusje z królową lodu.
- Ale to moja kuchnia. - Podeszła do Androw i zebrawszy w sobie co nieco odwagi odezwała się cicho. - Poza tym wygląda jakby cię odrobinę uwierały, a chciałabym byś czuł się tu swobodnie.
Białowłosy zmarszczył brwi. Kiedy Mi czekała na jego odpowiedź, on po prostu sięgnął dłonią do ręcznika zawiązanego na jej piersiach i jednym szarpnięciem rozwinął materiał, który opadł z szelestem na podłogę.
- Siadaj i jedz, bo stygnie. - skomentował Androw i... czy przypadkiem cień uśmiechu nie czaił się w kąciku jego ust, gdy przyglądał się teraz rudowłosej?
Elsbet zadrżała od chłodu, który nagle owiał jej ciało. Poczuła jak jej piersi unoszą się. Pokazała mu język, ale grzecznie zajęła miejsce przy stole.
- Okropny z ciebie kocurek. - Wzięła sztućce, skupiając wzrok na posiłku. To było dziwne, siedzieć nago przy stole. Czuła jak między nogami robi się jej niepokojąco ciepło. Powoli zabrała się za jedzenie, starając się oderwać myśli od palącego rumieńca. Po pierwszym kęsie odezwała się cicho. - Dziękuję.
Androw usiadł obok i otulił jej plecy ręcznikiem.
- Smacznego. - powiedział i również zabrał się za jedzenie, zerkając dość często na Małą Mi.
Nie za bardzo mogła sobie przypomnieć kiedy ostatnio jadła w domu jajecznicę. Po ostatnim razie już odtworzyła w pamięci kilka śniadań, ba nawet zrobiła sobie jakieś kanapki, w przeciągu tych kilku dni. Ręcznik na plecach odrobinę poprawiał jej zdolności do skupienia się na czymkolwiek i z tego co odtwarzała w swojej pamięci… nie za bardzo była pewna na jakich posiłkach żyła. Przypomina sobie jakieś kawa plus jabłko na śniadanie. Płatki… tak to było chyba jej ulubione danie, obok samotnej czarnej, a i tak z tego co udało się jej odtworzyć zazwyczaj nie jadła nic.
- Znów bardzo dobre. - Uśmiechnęła się kończąc posiłek i spojrzałą na Androw .- Przez ciebie przytyję.
- Nie wydaje mi się. Jestem wielofunkcyjny i zapewniam też intensywne spalanie... - poczuła jak jego dłoń wpełza między jej uda. Twarz Androw przybliżyła się do jej twarzy.
Odrobinę się speszyła, wiedząc że już jest tam lekko mokra, ale powstrzymała się od zaciśnięcia ud. Czy teraz też będą to robić? W sumie miała dzień wolny, pytanie czy Androw też. Chciała go, chciała wybić z głowy resztki tamtego snu. To wszystko wydawało się dziwnie nierealne. Była niemal pewna, że znów ją zostawi, że zostanie z tym wszystkim sama. Znów by posprzątała.. Ach powinna wziąć tabletkę! Poczuła jak rumieniec na jej twarzy się powiększa. Nie była pewna jak mu to powiedzieć, ale chyba to wszystko mogło zaczekać. Delikatnie objęła jego twarz dłońmi.
- Jakieś ćwiczenia? - Przysunęła swoją twarz do jego, jednak dotknęła jedynie swoim czubkiem nosa jego.
Od odsunął się odrobinę, by spojrzeć jej w oczy. Patrzył na nią w milczeniu, a jego dłoń pieściła jej łono, choć palce nie starały się na razie wpełznąć głębiej.
- Nie zrobię niczego, czego byś nie chciała, więc... musisz mi powiedzieć. - odezwał się w końcu.
Uśmiechnęła się i pocałowała go w czubek nosa. Delikatnie rozchyliła nogi ułatwiając mu dostęp do siebie.
- Będzie prościej jeśli powiesz na co masz ochotę. - Zanurzyła palce w jego włosach, nie odrywając od niego oczu. - Jeszcze nie wiem czego mogę chcieć, a czego nie.

Gdy to powiedziała, jego dłoń się cofnęła. Wstał od stołu nie patrząc na Elsbet.
- Czas na mnie. - Powiedział i ruszył w kierunku łóżka, gdzie leżały jego ubrania.
Elsbet spojrzała na niego zaskoczona. Coś było nie tak… ale nie rozumiała co. Podniosła się i ruszyła za nim. Nie chciała go powstrzymywać, jeśli czuł się tu niekomfortowo, miał prawo wyjść. Tyle że… nie chciała go wypuszczać.
- I znowu mi się wymykasz. - Idąc za nim nie wiedziała czy jest bardziej zła czy smutna. Miała serdecznie dość tego milczenia. Tych wszystkich niewiadomych. Nagle docierało do niej, że o Androw nie wie absolutnie nic i właśnie wymykała się jej szansa na to by chociaż spróbować się dowiedzieć. Podeszła do jego rzeczy i zabrała koszulkę, chowając ją za plecami. - Czemu?
Spojrzał na nią ponuro, po czym dokończył zapinania spodni. Dopiero wtedy się odezwał.
- Powiedziałaś, że będzie prościej... Ja nie szukam prostych rozwiązań, Mi. Coś jest... kurewsko nie tak w moim życiu. Coś mi te prochy zrobiły... Ze mną nigdy nie będzie prosto, więc jeśli w takiej chwili chowasz się, to znaczy, że nie jesteś gotowa na cały ten zjeb, który z sobą niosę. Serio, będzie lepiej, jeśli już pójdę. - Wyciągnął dłoń po koszulkę. Czekał aż sama mu ją da.
- Wiesz, że mówiąc prościej miałam na myśli tylko ewentualny seks. Nie chodziło mi o nas. - Elsbet zacisnęła pięści na trzymanej za plecami koszulce. Cofnęła się o krok od wyciągniętej dłoni. - Powiedziałeś, że nie zrobisz niczego, czego bym nie chciała. Nie chcę byś wychodził. Chcę się czegoś o tobie dowiedzieć. Chcę spróbować zrozumieć. To nie jest tak, że się chowam… - Zmusiła się by podnieść na niego wzrok. - Za to ty znowu uciekasz zamiast mi opowiedzieć, co jest nie tak.
Androw patrzył na nią chwilę bez słowa.
- Opowiedziałem i nie było to dla mnie łatwe. Jeśli tego nie rozumiesz, nie wiem jak mam ci to inaczej wytłumaczyć. Sam wiele nie rozumiem. Nie zawsze dostajemy to, czego chcemy.- Powiedział tylko i wyraźnie czekał dalej.
Mi oparła się plecami o ścianę, nadal chowając za sobą koszulkę Androw.
- Rozumiem tamto i powiedziałam że to akceptuję. Jednak z jakiegoś powodu wystarczy jedno słowo byś się na mnie obraził. - Mi wydęła policzki patrząc na chłopaka spode łba. - Jestem gotowa na ten cały zjeb, jak to ładnie określiłeś, więc jak coś się dzieje to chce wiedzieć.
Prychnął jak kot.
- Po prostu wciąż mam wątpliwości czy dobrze robię, że tu jestem. - Powiedział w końcu.
Mi wysunęła przed siebie dłoń z jego koszulką.
- Nie wiem czy to dobrze czy źle, ale byłoby mi ciężko gdyby cię tu nie było. - Opuściła wzrok na podłogę i po chwili dodała ciszej. - Znów miałam jeden z tych głupich snów.
Wziął koszulkę i założył na grzbiet. Potem spojrzał na dziewczynę z jak zwykle nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Chcesz opowiedzieć?
Przytaknęła ruchem głowy i podeszła do krzesła, na którym pozostał jej ręcznik. Owinęła się nim i rozejrzała się po pokoju zastanawiając się od czego właściwie ma zacząć. Nigdy za bardzo nie opowiadała o tych dziwnych snach, ale może poczuje jednak ulgę gdy w końcu się komuś wygada. Powoli zabrała się za zbieranie rzeczy po śniadaniu.
- Śniło mi się, że byłam zamknięta w czymś przypominającym takie walcowate akwarium. Byłam naga i wokół była taka dziwna zielonkawa woda. - Zerknęła na Androw i zabrała talerze do zlewu. - Byłam w jakimś dziwnym pomieszczeniu… chyba laboratorium i było tam drugie akwarium takie jak moje. - Wrzuciła naczynia, zostawiając sobie zmywanie na później i wydobyła z szyflady opakowanie ponumerowanych tabletek. Zaczęła się nim bawić nie do końca mogąc patrzeć na swego towarzysza. To co opowiadała było absurdalne i nie mogło być niczym więcej niż owocem jej chorej wyobraźni. Ale… skoro już się zdecydowała to trzeba było skończyć. Wyjęła jedną z tabletek i połknęła ją popijając kawą. - Wyszedł z niego mój sobowtór. Podszedł do mnie. Z jakiegoś powodu była przerażona. Zaczęła się dobijać do mojego akwarium… - Poczuła jak powracają poranne mdłości. Dopiła kawę i wstawiła filiżankę do zlewu. Gdy zaczęła mówić dalej jej głos był już słabszy. - Rozpłynęła się. Zupełnie jakby ktoś oblał ją kwasem. Bolało ją to. Krzyczała. - Elsbet podniosła wzrok na Androw. - Idiotyczny sen, prawda?
- Ja... miałem podobne. - Powiedział wyjątkowo cicho mężczyzna.
- Mówiłeś, że widziałeś mnie w takiej kapsule. Zakładam, że moja głowa coś sobie dopowiedziała do tego co mi opisałeś. - Mi skrzyżowała ręce na piersi gdy jej ciało przeszedł dreszcz. Nagle zrobiło się jej nieprzyjemnie zimno. - Muszę mieć coś nie tak z głową… Bo chyba lepiej bym była psychiczna niż by okazało się, że jestem jakimś klonem.
Androw podszedł i pogłaskał ją po włosach.
- Widzisz? Już przeze mnie świrujesz. Naprawdę będzie lepiej jeśli... sobie pójdę.
Elsbet przymknęła oczy, ciesząc się jeszcze chwilę jego dotykiem. Znów zostanie sama z tym wszystkim… pochyliła się i oparła czołem o jego klatkę piersiową. To było miło mieć kogoś obok siebie, a do tego strasznie łatwo szło się do tego przyzwyczaić. Mi wzięła głębszy oddech podświadomie zaciągając się znajomym zapachem.
- Te sny były zanim się pojawiłeś. - Odsunęła się od Androw i uśmiechnęła do niego. - Jedyne co zmieniłeś to, to że miałam kilka normalnych przebłysków. Jak się tu źle czujesz to zmykaj i tak nie za bardzo jestem w stanie cię zatrzymać, prawda?
- Zobaczymy się wieczorem... - objął ją ramieniem i przytulił do siebie. Najwyraźniej i jemu nie spieszyło się do wyjścia.
- Oboje mamy sny... podobne sny, oboje nie wiemy co zdarzyło się 2 lata temu w naszym życiu, oboje... czujemy, że się znamy. - Mówił, gładząc jej plecy dłonią. - Czasem zastanawiam się czy to nie wielki spisek. Jak na filmach... Pamiętasz “Pamięć Absolutną”?
Elsbet objęła go mocno. Najchętniej nigdzie by go nie wypuszczała. Może powinna go gdzieś przykuć… pytanie tylko do czego. Była niemal pewna, że kocurek uniósłby nawet grzejnik.
- Jeśli chodzi o kinematografię mam do nadrobienia chyba wszystko. - Puściła Androw odsuwając się. - Uważaj na siebie, dobrze? Niepokoi mnie ta cała akcja z mutantem.
- Nie ciebie jedyną. - niechętnie ją wypuścił i ruszył ku drzwiom - To co... widzimy się wieczorem przed koncertem? Thomas mówił, że powinniśmy być koło 20. O 21 koncert.
- Pewnie będę nawet chwilę wcześniej. - Elsbet odprowadziła go do wyjścia. Prawda jest taka, że nie miała nic do roboty i równie dobrze mogła od południa sączyć drinki w lokalu. - Bądź grzeczny kocurku.
Wyminął ją znów nie okazując nijak uczuć. Jedynie nim zamknęła drzwi, usłyszała z jego ust leniwe.
- Miaau.

Uśmiechnęła się zamykając za nim. Gdy jednak obejrzała się na puste mieszkanie spochmurniała. Oparła się o drzwi i osunęła na podłogę siadając na niej. Musiała się ogarnąć, ubrać, poćwiczyć do występu. Jednak tak bardzo brakowało jej w tej chwili sił. Chwilę posiedziała, delikatnie przesuwając dłonią po nagim ramieniu. Tak bardzo chciałaby kontynuować igraszki z nocy. Między nogami nadal czuła wilgoć, po jego porannym dotyku. Wstała szybko i poszła wymyć się jeszcze raz, wrzucając po drodze rzeczy do zmywarki. Rozpamiętywanie nocy do niczego jej nie doprowadzi, a musiała się przygotować na małą batalię tego wieczoru.
 
Aiko jest offline  
Stary 29-11-2017, 21:50   #15
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Dotarła do Blood Rose około godziny 18.00, jako że nie bardzo miała co z sobą zrobić w pustym mieszkaniu.

[MEDIA]http://orcz.com/images/thumb/f/f7/Bloodrosenightclubdistrict.jpg/400px-Bloodrosenightclubdistrict.jpg[/MEDIA]

Choć jaskrawy neon już się świecił, drzwi wejściowe wciąż pozostawały zamknięte. Przed nimi stał potężnie zbudowany bramkarz oraz kilkunastu bywalców tego przybytku. Nie było tu żadnych kobiet, toteż pojawienie się Elsbet sprawiło spore poruszenie. Ktoś nawet gwizdnął na jej widok.
Odruchowo owinęła się mocniej płaszczem. Może jednak powinna była wpaść do jakiegoś pubu po drodze. Rozejrzała się po okolicy za miejscem, w którym mogłaby się schować.
Najbliższą knajpę widziała jednak dwie przecznice stąd koło przystanku. Cóż jednak mogła zrobić innego?
Zauważyła jak bramkarz odsuwa się i zaczyna wpuszczać mężczyzn do środka klubu. Przygryzła wargę obserwując osoby znikające w drzwiach. Nigdy nie była w takim miejscu. Mogłaby się rozejrzeć, zobaczyć scenę i… oswoić z atmosferą. Tylko co zrobi gdy ktoś zacznie na nią gwizdać? Zerknęła na swój telefon. Czy powinna pisać do Androw? Byli umówieni na 20-tą, tylko nie była pewna gdzie. Pod lokalem? Podniosła wzrok na znikający we wnętrzu tłumek. Czuła jak ciekawość zaczyna wygrywać ze strachem. Czy to taki burdel, czy po prostu pub z nietypową sceną? Czy w ogóle można tam dostać coś bez alkoholu? Chyba nie powinna już pić przed koncertem.
Dobra, sprawdzi czy w ogóle ochroniarz ją wpuści a potem będzie się martwić kolejną rzeczą. Poprawiła plecak na ramieniu i ruszyła w stronę wejścia do lokalu.
Ogromnej postury bramkarz zatrzymał ją i spojrzał na nią groźnie. Już miała się wycofać, gdy olbrzym spojrzał na wyświetlacz komórki, po czym zwrócił się do Elsbet łamaną angielszczyzną.
- Ty od zaplecza wejść.
Mi spojrzała na niego zaskoczona. Miał jej zdjęcie na tym telefonie, czy też ktoś ich obserwował i przesłał mu smsa. Jednego była pewna jeśli posługiwał się w ten sposób angielskim nie było co z nim dyskutować.
- Z której strony jest wejście na zaplecze? - Odpowiedziała powoli tak by mężczyzna mógł ją zrozumieć.
Wskazał jej dłonią z której strony ma okrążyć budynek. Była to wąska, ślepa uliczka, gdzie stały kosze na śmieci i zapewne podjeżdżały samochody dostawcze. Kiedy Mi w nią weszła... poczuła się obserwowana. Odruchowo zerknęła ku górze. Czy nie zobaczyła tam cienia umykającej sylwetki na dachu sąsiedniej kamienicy? Nie była pewna.
Przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. Chwilę zatrzymała wzrok, obserwując to co dzieje się nad jej głową. Kolejne urojenie, jak to z tramwaju, czy też rzeczywiście coś jej zagraża? Powoli opuściła wzrok, przyglądając się zaułkowi. To miejsce nie wyglądało zbyt przyjemnie, a jej głowa podpowiadała do tego bardzo dużo nieciekawych rzeczy, które mogłyby się jej przydarzyć w tego typu przestrzeni.
 
Mira jest offline  
Stary 07-12-2017, 09:27   #16
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Wzięła głębszy oddech i szybko tego pożałowała czując atakujący jej nozdrza zapach śmieci. Może jednak nie powinna tu wchodzić sama? Skupiła wzrok na drzwiach prowadzących na zaplecze. Kusiło. Bardzo kusiło. Na zapleczu chyba nie powinno być zbyt wielu mężczyzn w porównaniu z salą. W sumie pracują tu głównie kobiety, prawda. Wydobyła telefon i napisała smsa do Androw.

Cytat:
Zaczekam na was w środku. E.
Wysłała wiadomość i czując się po tym odrobinę lepiej. Nacisnęła na klamkę i weszła na zaplecze lokalu.
Znalazła się w wąskim korytarzu, który prowadził do niewiele szerszego korytarza i niewiele większych pokoików, między którymi kursowały nagie i półnagie kobiety.
- A to co, nowa? - zainteresowała się jakaś rudowłosa striptizerka w kamizelce kowboja, która jednak nijak nie mieściła jej ogromny, napompowanych silikonem piersi.
Elsbet poczuła jak rumieniec rozlewa się na jej twarz. Wytężając wszystkie siły oderwała oczy od dwóch nienaturalnie dużych melonów jakie postanowiła sobie zafundować “kowbojka”.
- Nie. Występuje tu dziś z zespołem i chciałam tylko zaczekać na resztę.[/i] - Skupiła wzrok na kobiecie, starając się nie przeskakiwać nim po wszechobecnej, biegającej goliźnie.
- Aaaa tak, słyszałam. Chodź do saloniku, tu jest zawsze straszne zamieszanie przed występem. - kowbojka objęła ją ramieniem i nie baczac na to że jej wielkie piersi ocierają się o rękę małej Mi, poprowadziła ją korytarzem na wprost. Tam za zakrętem po schodkach za kotarą faktycznie był urządzony mały salonik.
- Siadaj, kochaniutka, nie musisz się o nic martwić. Kanapy są zawsze wycierane rano środkiem dezynfekującym. - mówiła radośnie kowbojka, podchodząc do niewielkiego barku - Nikt ci tu zresztą nie przyjdzie, szefu mówił, żeby jak coś ekstra klientów obsługiwać w garderobach. Kawki, herbatki, coś mocniejszego?
Mi rozglądała się z zainteresowaniem po zapleczu, starając się skupiać bardziej wzrok na jego wyposażeniu niż wszechobecnych strptizerkach. Zaskoczona spojrzała na “salonik”. Środkiem dezynfekującym? W sensie tutaj czasem to robili? I co znaczy ekstra klientów? Jej głowa pomału naginała się do nowej rzeczywistości.
- Nie, dziękuję. - Spojrzała na striptizerkę i ponownie została zaatakowana przez jej goliznę. - Po kawie i herbacie zdarza mi się mieć chrypę, a wolałabym nie ryzykować przed występem. - Pominęła temat “czegoś mocniejszego”. Przy tym całym stresie mogłaby się tutaj nieźle zrobić. Rzuciła plecak ze swoimi rzeczami na kanapę, a sama dalej z zaciekawieniem rozglądała się po saloniku, wsłuchując się w odgłosy zaplecza. - Rzeczywiście macie tutaj duże zamieszanie.
- Taaa, mogłoby się wydawać, że zdejmowanie majtek to wyższa filizofia. - Zaśmiała się kowbojka i postawiła przed Elsbet szklankę brandy - Wyglądasz jakbyś tego potrzebowała. Jakby co częstuj się z barku... na koszt firmy, tylko z umiarem, bo szefu może was potem nie zaprosić więcej, jak go opijecie. Zresztą zobaczymy czy...
- Sylwiaaa! - krzyknął ktoś w korytarzu, na co kowbojka podniosła głowę.
- Czego?!
- Kutasa złego! Chodź tu!
- Ideee... - kowbojka westchnęła, po czym uśmiechnęła się do Elsbet - Słodka jesteś. Jakby co to dziewczyny też obsługuję. Dałabym ci zniżkę, jakbyś chciała.
... i wyszła.
Obsługuje dziewczyny… w sensie, że gdyby zapłaciła? Mi poczuła jak rumieniec spływa jej na szyję. Spojrzała na szklankę brandy ale jej nie tknęła. I tak na samą myśl o tym, że Sylwia, bo tak chyba miała na imię kowbojka, by się nią zajęła, zrobiło się jej dziwnie ciepło na dole. Dopiero co miała swój pierwszy raz, a teraz władowała się w miejsce z takim klimatem. Dobra, może po pierwszym razie przyszedł od razu drugi, trzeci… ile właściwie tego było.
Zerknęła na swój telefon, po czym podeszła do kotary by zajrzeć co dzieje się na dole. Przy tym całym rozgardiaszu naprawde robiła się ciekawa jak wygląda taki występ. Zdejmowanie majtek… Czy było to trochę przypomina to co ostatnio pokazała Androw? Na samo wspomnienie na dole zrobiło jej się lekko wilgotno.
Dziewczyny na pewno miały w tym wprawę, no i pewnie nie rumieniły się przy każdym występie. W sumie Sylwia nie miała już dużo do zdejmowania, więc to chyba nie trwało długo. Poza tym po co się rozbierać jak już i tak się jest skąpo ubranym… dobra to faceci. Jak im nie zaświecisz tym i owym przed oczami to sami sobie nie dopowiedzą. Zerknęła na nietypowy jak dla siebie strój w postaci dosyć wąskich dżinsów i koszuli. Czemu więc ona czuła się dziwnie nawet w czymś takim? Musiała się przyzwyczajać do tego, że wystąpi w kostiumie, który tak naprawdę okrywał niemal całe jej ciało. Delikatnie przesunęła dłonią po koszuli, wyobrażając sobie jak by ją zdejmowała. Głupio było przyznać, ale chciała popatrzeć na występ dziewczyn.
Po kilkunastu minutach pisków, wrzasków i uwag typu “poszczyp mnie w sutki, żeby bardziej sterczały” na zapleczu zrobiło się wyjątkowo spokojnie. Słychać było kilka dziewczyn, krzątających się w garderobach, jednak zdecydowana większość musiała wyjść na scenę. To były chyba te drzwi na lewo od schodków. Czy Mała Mi znajdzie jednak odwagę, by przez nie przejść

Cofnęła się i spojrzała na swoje rzeczy. Powinna grzecznie zaczekać, jeśli ktoś ją przyłapie na dole mogą mieć potem kłopoty, albo co gorsza nie dadzą im wystąpić. Usiadła na wyczyszczonej środkiem dezynfekującym kanapie i skupiła wzrok na szklance z brandy.
To nie może być nic ciekawego, raptem banda lasek ze sztucznymi cyckami zrzuca z siebie i tak skąpe odzienie. Poza tym te drzwi pewnie nie wychodzą bezpośrednio na scenę, a ona nie powinna się pałętać po lokalu. Z drugiej jednak strony, jeśli nie wychodzą to chyba nic się nie stanie jak je uchyli i zerknie? Wstała z sofy i podeszła do schodów. Powoli zeszła kilka stopni nasłuchując i rozejrzała się czy na korytarzu są jakieś kamery. Były. Tymczasem od strony przejścia dochodziła głośna muzyka klubowa i co jakiś czas wiwaty i owacje.
Elsbet cofnęła się i rozsiadła na sofie. Nie powinna robić kłopotów reszcie zespołu. Przymknęła oczy i skupiła się na powtarzaniu tekstu.

Przy którejś fali owacji nie wytrzymała i wstała z sofy. Powoli zeszła na dół rozglądając się za jedną z dziewczyn, która jeszcze nie wyszła na scenę.
Akurat z garderoby wyszła jakaś tancerka o azjatyckich rysach twarzy, kierując się w stronę wyjścia na salę.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/564x/82/52/2d/82522d39aadc63862861a1493ce9704a.jpg[/MEDIA]

Mi wzięła głębszy oddech i podeszła do dziewczyny.
- Przepraszam. - Starała się jej nie zastępować drogi. W sumie była spora szansa, że azjatka miała zaraz występ.
- Ha? - skośnooka spojrzała na nią pytająco.
- Mam potem występ tutaj i byłam.ciekawa czy jest opcja wyjrzeć na scenę tak by wam nie przeszkadzać.
- Dziewczyna spojrzała na nią, przekrzywiając głowę. Przez chwilę Mała Mi miała wrażenie, że jej nie rozumie. Jednak wreszcie Azjatka odezwała się swoim piskliwym, niezbyt przyjemnym dla ucha głosem:
- Ty rozebrać. Ty tak nie może. - Powiedziała zdecydowanie.
- Ja… - Mi zarumieniła się. - Będę śpiewać a nie występować tak jak wy.
Azjatka machnęła ręką niecierpliwie.
- Rozebrać. Tak nie! - Powiedziała i ruszyła w kierunku wyjścia na scenę.
Elsbet stanęła przez drzwi, tak by móc zerknąć przez nie gdy striptizerka będzie wychodzić na scenę. Że też musiała się jej trafić laska, która ani be ani me po angielsku.
Niewiele jednak mogła dojrzeć wśród migających żywo świateł. Jakaś dziewczyna tańczyła chyba na scenie po lewej stronie drzwi, bo większość głów było zwróconych w tamtą stronę. Mała Mi zarejestrowała, że jest całkiem sporo klientów mimo wczesnej pory. Oparła się zrezygnowana o ścianę. Wyglądało na to, że nie da rady sobie pooglądać występu. Że też nie wpuścili jej na salę. Dopiero po chwili Elsbet tknęło, że chyba kobiety nie mają zwyczaju przychodzić w takie miejsca. Pozostawało pytanie, czemu ją tam ciągnęło? Na co właściwie chciała popatrzeć? Na to, że inne kobiety nie mają takich oporów jak ona, że nie wszystkie boją się męskich spojrzeń?
 
Aiko jest offline  
Stary 12-12-2017, 08:59   #17
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Mała Mi westchnęła ciężko i rozejrzała się na korytarzu. Cóż… zaczeka na inną striptizerkę i spróbuje zapytać jeszcze raz. Może tym razem trafi na kogoś mówiącego po angielsku. Nagle jednak usłyszała znajome głosy w korytarzu. To Thomas i Rick komentowali otoczenie. Po chwili trafili na Małą Mi.
- Oooo cześć, nauczyłaś się już tańczyć na rurze? - Przywitał ją Rick.
- Na razie załatwiłam sobie zniżkę na inną usługę. - Mi pokazała mu język starając się zamaskować rumieniec. - Na górze jest salonik gdzie możemy zaczekać na występ. - Wskazała na schody.
Ruszyli w tamtym kierunku. Po chwili dołączył do nich również Steve.
- Dobra, mamy chwilę zanim Androw i nasza samozwańcza managerka przywiozą kostiumy. Idziemy do klubu? - zapytał wesoło.
- Jak chcecie to idźcie, mnie tam nie wpuścili. - Mi rozsiadła się na sofie, nastawiając się na ciąg dalszy czekania. Że też to Androw musiał robić za taksówkę dla Clary… że też ona musi być o coś takiego zazdrosna. Toż nawet nie byli razem, bo ciężko nazwać spędzenie dwóch nocy na seksie jakąkolwiek relacją.

Poszli, a czas Elsbet wcale nie płynął szybciej. Wręcz przeciwnie, gdy słyszała od czasu do czasu głośne śmiechy kolegów z zespołu, dochodzące zza drzwi.
Wreszcie jednak w saloniku pojawiła się Clara, a za nią szedł Androw, niosąc jakieś ciężkie pakunki.
- Część sprzętu została w aucie - powiedział, jak zwykle nie kwapiąc się do powitania. Za to Clara podeszła do Małej Mi i ją objęła.
- To dzisiaj! Wspaniale, prawda? - świergotała.

Pierwszy okrzyk radości, w którym Elsbet usłyszała znajome głosy sprawił, że opróżniła co nieco szklankę z brandy. Gdy Androw i Clara dotarli naczynie było już do połowy puste. Nagły uścisk lekko ją zaskoczył.
- W sensie, że koncert? - Zerknęła niepewnie na przytulającą ją dziewczynę. - Reszta już jest, tylko poszli pooglądać występy dziewczyn.
Carla wydawała się tak podekscytowana, że nawet zapomniała o morzu lodu, które je dzieliło. A może zaczęła akceptować Małą Mi w zespole?
- No tak. Zboczuchy. Androw, ty pewnie też chcesz sobie popatrzeć, to idź tam po nich. Za kwadrans macie tutaj być, a ja pomogę Elsbet się przebrać. - Poleciła białowłosemu.
Mi miała obawę, że pseudo-menadżerka mogła znowu coś wykombinować… a może jednak dobrała się do kocurka i teraz będzie spokój? A może ktokolwiek się do niej dobrał i zeszło z niej ciśnienie. W sumie, jeśli chodzi o dobieranie się… nie była pewna czy na ciele nie zostały jej jakieś ślady po nocy. Androw był chyba dosyć grzeczny. Mi podniosła wzrok na białowłosego chłopaka. Była ciekawa czy wolałby popatrzeć na to jak ona się rozbiera tutaj, czy na to jak robią to dziewczyny na scenie. Wczoraj chyba mu się podobało. Poczuła na policzkach delikatny rumieniec gdy jej spojrzenie natrafiło na spojrzenie kocurka.
Jak zwykle interpretację jego emocji utrudniał brak mimiki. Twarz Androw była pozbawiona wyrazu i jedyne, o co można było posądzić jej właściciela na podstawie jego miny, to o lekkie znudzenie - czyli jak zwykle. A jednak Elsbet wydawało się, że coś w oczach białowłosego błysnęło. Czyżby obudziło się w nim to samo wspomnienie? A może po prostu cieszył się z perspektywy zobaczenia zgrabnych striptizerek? Tak czy siak po chwili skinął głową Claire, mówiąc:
- Przyniosę resztę gratów z wozu, a potem po nich pójdę.
- Tylko tu nie wchodź. - Ostrzegła go Claire, grożąc mu palcem, co wyglądało dość spoufale.
Mężczyzna skinął głową, po czym wyszedł, zasłaniając za sobą kotarę.
- No dobra, mała, musimy pogadać. - rzekła czarnowłosa marszcząc groźnie brwi.
Mi odsunęła się od Clary i zabrała się za rozpinanie koszuli.
- O czym? - Nawet nie patrzyła ma menadżerkę. Z jakiegoś irracjonalnego powodu drażnił ją sam fakt, że woziła się z Androw, już nie mówiąc o wszystkim innym co podpowiadała jej głowa.
- O twoim zachowaniu. - Powiedziała, po czym dodała - Jesteśmy tu tylko we dwie, chcę żebyś przymierzyła kostium bez stanika. Na materiale chujowo leży.
Elsbet przerwała rozpinanie koszuli i spojrzała na menadżerkę zaskoczona. Toż bez stanika przy każdym ruchu… przed oczami stanęła jej scena gdy Androw ją brał, wywołując tym przy każdym ruchu falowanie jej piersi.
- To raczej…. słaby pomysł. - Mi poczuła jak rumieniec wędruje w stronę uszu.
Clara skrzyżowała ręce pod własnymi piersiami.
- Dlaczego? Masz fajne ciało, fajne cycki. Faceci przychodzą tu dla cycków. Nikt ci się nie każe przed nimi obnażać, ale chyba korona ci z głowy nie spadnie jak trochę porozbudzasz ich wyobraźnię.
Mi westchnęła ciężko i powróciła do rozpinania koszuli, głównie po to by nie musieć patrzeć na czarnowłosą.
- Powiedzmy, że czuję się niekomfortowo bez. - Elsbet zdjęła koszulę i rzuciła ją na sofę, po czym zabrała się za spodnie. - A wolałabym by mnie tam nie ścięło.
- Dawno to się stało? - zapytała nagle managerka, a napotkawszy nierozumiejące spojrzenie dziewczyny, dodała - Gwałt?
- Jaki… - Elsbet podniosła na nią wzrok. Skąd ona nagle to wzięła? W sumie Androw też miał podejrzenia, że zrobił jej krzywdę, więc chyba jej reakcje były typowe dla ofiar tego typu przemocy. Wyprostowała się stając przed Clarą w samej bieliźnie. - Nie przypominam sobie by ktoś mnie zgwałcił. Więc jeśli już cokolwiek, to ponad dwa lata temu, ale jakoś wątpię.
- No to skąd ta cholerna wstydliwość? - warknęła managerka zniecierpliwiona, po czym dodała - Nie czaisz, że to wasza szansa? Może jedyna by wypłynąć na szersze wody, a ty pogrążasz chłopaków, którzy pracowali znacznie dłużej niż ty na tę chwilę. Ty się z głosem urodziłaś, oni się musieli wszystkiego nauczyć.
- Ej! Skąd niby wiesz czy się z nim urodziłam, równie dobrze mogłam przez te dwadzieścia lat codziennie trenować! Chyba że do cholery znasz mnie lepiej niż ja sama. - Nagle fakt, że stała niemal naga przed Clarą, stał się dla Elsbet nieistotny. Była zła. Chciała choć raz wziąć innych pod uwagę a jeszcze jej się za to obrywało. - Dobra, jak chcesz zdejmę ten cholerny stanik i wyjdę tam jak ci się zamarzyło ale jak mnie zetnie i gówno wyjdzie z tego występu będzie to tylko i wyłącznie twoja zasrana wina i to ty będziesz tłumaczyć chłopakom dlaczego ich lata pracy poszły się pierdolić.
W złości, zdjęła z siebie stanik i rzuciła nim w menadżerkę. - Zadowolona? - Poczuła jak rumieniec rozlewa się jej na szyję, a łzy zaczynają się zbierać pod powiekami. Sięgnęła do walizki z kostiumami i wydobyła swój by się w niego wbić.
- Teraz cię jakoś nie ścina. Nie przyszło ci do głowy, że to tylko kwestia twojego nastawienia? - zapytała Clara, po czym dodała - Nie ubieraj się jeszcze.
- Po prostu jesteś laską, reaguje tylko na facetów. - Mi chwyciła kostium i przysiadła na sofie by go założyć. Zaczynała mieć serdecznie dość pomysłów nadętej pani menadżer.
Clara przysiadła na sofie i patrzyła na nią z uwagą.
- No bez jaj, nie uwierzę, że nigdy... że nawet przez te dwa lata nie pokazałaś żadnemu facetowi cycków…
- Pewnie jakby ich policzyć to nawet kilkunastu. - Mi nawet nie odwróciła się w stronę menadżerki. Ostatnią rzeczą na jaką miała ochotę to zwierzanie się teraz tej nadętej babce. - Co nieco lekarzy mnie oglądało po wypadku. Nic to nie zmieniło.
- Zarumieniłaś się. Dobra, wyglądasz zajebiście. Mów co chcesz. Idź do lustra i sama zobacz.
Elsbet podniosła się dopinając zamek od kombinezonu, bardziej chyba po to by nie siedzieć obok Clary niż by wykonać jej polecenie. Zerknęła na wiszące w pomieszczeniu lustro i przygryzła wargę. Była ciekawa… ale też obawiała się tego widoku. Może jakby nie była świadoma, miałaby mniejszą szansę na tremę? W końcu westchnęła ciężko i podeszła do lustra. Ciekawość ją kiedyś zabije, najpierw Androw a teraz to.
Nie wyglądało to jakoś tragicznie, choć wizja wyjścia tak na scenę sprawiła, że rumieniec rozpłynął się dalej. Poruszyła się czując jak piersi powtarzają ten ruch. Nie było tragedii na szczęście obcisły kostium jakoś dawał sobie radę. Mi westchnęła cicho.
- Teraz tylko nie nawalić.
Po chwili usłyszała jak drzwi z klubu otwierają się. Śmiechy i głosy świadczyły o tym, że koledzy z zespołu właśnie wracają do saloniku.
Elsbet wróciła szybko do sofy i schowała swoje ubrania, wciskając stanik na dno. Dobrze, że chociaż chłopaki są w dobrym nastroju bo jej był raczej wisielczy.
- To ja zaczekam na dole.
Gdy mijała się z Androw, ten spojrzał na nią badawczo, lecz nic nie zrobił ani nie powiedział. Sam musiał przygotować się do występu. Elsbet znów została sama... wśród przebiegających czasem obok, ignorujących ją striptizerek.

 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 14-12-2017, 11:39   #18
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację



Stała już na scenie. Zaraz miały włączyć się światła, zaraz większość par oczu w tej sali miała się zwrócić ku niej. Ile tu było ludzi? 70-80? Może nawet setka. Sto osób przyszło do klubu ze striptizem i zaraz mieli się grubo rozczarować, gdy trafią na koncert Gingers...
Nie, nie powinna tak myśleć. Koncert był przecież zapowiadany. Dostrzegła też wśród publiczności kilkanaście kobiet, kilka znanych twarzy fanów - przyszli tu więc specjalnie dla nich.

Pierwsze dźwięki gitary i... oto zaczynali. Oby głos jej nie zawiódł, oby nie zemdlała myśląc o tym jak bardzo obcisły strój ma na sobie... Zamknęła oczy, skupiając się tylko na śpiewaniu.
Pierwsze słowa - zabrzmiały dobrze. Elsbet czuła swoje piosenki, a śpiewanie ich koiło jej nerwy. Dała się więc ponieść tekstowi i dopiero pod koniec utworu zdecydowała się otworzyć oczy.
Ją i zespół skrywała ciemność, dzięki czemu ledowe światła na kostiumach były bardziej widoczne. Od czasu do czasu snop światła prześlizgiwał się po sylwetkach członków zespołu, lecz przede wszystkim oświetlone były dwie klatki po obu bokach sceny. W ich wnętrzu wiły się półnagie striptizerki. Ich ponętne biusty podskakiwały w rytm melodii.
Było to odrobinę dziwne ale poczuła ulgę. To nie ona była w centrum uwagi, nie jej ciało, nie jej durne rumieńce. Dla tej bandy facetów liczyły się gołe cycki i właściciel lokalu im je zafundował ona musiała zapewnić tylko właściwy podkład muzyczny. Pozwoliła spojrzeniu prześlizgnąć się po widowni po czym skupiła się na kolejnym utworze. Jak zwykle na próbach już dużo śmielej przywarła do stojącego przed nią mikrofonu. Zawsze wolała tą wersje, niby nie za bardzo mogła się poruszać po scenie, ale znajdowała oparcie w tej cienkiej aluminiowej rurce.

Czuła jak jej głos nabiera mocy, a oczy coraz chętniej otwierają się by obserwować reakcje tłumu i to jak dziewczyny interpretują ich muzykę swoimi ruchami. Ich gołe ciała wywoływały na jej policzkach rumieniec, ale nie przejmowała się nim zakładając, że w tych ciemnościach i tak nikt go nie zauważy.
Im bardziej jednak gibała się sama przy mikrofonie, tym chętniej ludzie na nią patrzyli. Kilka osób zaczęło ją wręcz oklaskiwać po każdym numerze.
Łapiąc oddech po każdym kawałku powtarzała sobie, że chodzi o muzykę, że to nie ma nic wspólnego z tym jak wygląda. Jej ciało mimo jej woli poruszało się w rytm kolejnych utworów, a wzrok zaczął przeczesywać publikę, szukając na widowni kogoś, na kim mogłaby się oprzeć. Jakiejś osoby, której widok by ją uspokajał. Najchętniej zobaczyłaby tam tą wiecznie nie wzruszoną twarz Androw. Co pomyślał gdy ją mijał? Co siedziało mu w głowie gdy teraz stojąc lekko za nią mógł obserwować jej zakryte przez kombinezon ciało. Przeczesała włosy, przerywając pogoń myśli i skupiła się na śpiewie.

Tak dotrwali do końca. Były brawa, dużo braw, a nawet wiwaty. Ludziom się podobało. Wezwali Gingersów nawet na bis, a potem jeszcze jeden.
W końcu jednak nadeszła pora, by scenę oddać striptizerkom. Zespół wrócił na zaplecze, gdzie każdy został uściskany przez Clarę. Androw trochę dłużej, z tego, co zauważyła Mała Mi.
- Dobra robota! - pochwalił wszystkich Thomas.
- Martin, menadżer tej meliny mówił, że możemy bawić się za friko do końca imprezy. - Powiedział Steave.
- To ten niski grubasek? - zapytała Clara.
- No.
- Mi też to mówił, ale poprosił żebyśmy poczekali tutaj, bo chce z nami pogadać. W sensie, że możecie się przebierać i brać z barku co chcecie, a on tu zaraz przyjdzie.
- Łiiii dostaniemy robotę na stały etat! - Rick podskoczył w iście rockowym stylu.
- Nie liczyłbym na to. - Odpowiedział Androw, jak zwykle zdystansowany.
- No daj pomarzyć, to by była robota... kasa, wóda i najładniejsze panienki w okolicy! - fantazjował Rick. - Widzieliście jak ta blondie na mnie patrzyła?
- Raczej na Thomasa.
- No ale ta czarnulka, ona na pewno puściła do mnie oko. - buntował się najmłodszy członek zespołu.
- To do Androw. - Odparł wesoło Steave, a Rick padł na kolana i wydał z siebie dramatyczny jęk:
- Nieeee!

Elsbet skorzystała z okazji i opadła ciężko na sofę. Ze swoich rzeczy wydobyła sok i od razu upiła spory łyk. Była wykończona i to nie śpiewem lecz świadomością, że cały czas ktoś na nią patrzy, na nią w tym cholernym kostiumie. Chciała go jak najszybciej zdjąć i założyć normalne ciuchy, a już przede wszystkim stanik. To nie był jej dzień, a do tego te wszystkie czułości Clary do Androw za każdym razem irytowały ją coraz bardziej. Powoli sączyła sok, starając się uśmiechać i obserwując resztę ekipy. No dobra… miała trochę satysfakcji. Czuła się w tym wszystkim cholernie źle, a jednak się udało. Zasłużyła na nagrodę, na przykład tamto wino zachomikowane w szafce… Pewnie byłoby fajnie dostać coś jeszcze. Jej wzrok mimo woli skupił się na dłuższą chwilę na Androw, ale szybko porzuciła te nadzieje.
- Rick co się martwisz, zapłacisz którejś, to będzie do ciebie mrugać, patrzeć i wszystko co tylko zechcesz. - Przed oczami stanęła jej ruda kowbojka. Chyba miała na imię Sylwia.
- Nie rozumiesz instynktu zdobywcy! - prychnął młodzik, rozpinając swój kostium. Za jego przykładem poszedł też Steave i po chwili wahania również Androw, który jednak priorytetem obdarzył puszkę piwa. Tymczasem do Elsbet dosiadł się Thomas.
- I jak tam? - zagadnął - Wydajesz się padnięta.
Elsbet poddała się, odwróciłą wzrok od chłopaków i skupiła go na kartonie z sokiem. Poczuła jak cholerny rumieniec zaczyna jej wracać na twarz. Może kiedyś się przyzwyczai. Dziś dała radę śpiewać, może za tydzień lub miesiąc będzie mogła zachowywać się normalnie przy takich widokach.
- Trochę jestem. - Jeśli troche oznacza kogoś kto najchętniej by kimnął na tej kanapie wyczyszczonej “środkami dezynfekującymi”. Dodała w myślach ale ugryzła się w język. - Najważniejsze, że dobrze wyszło.
- No, widziałem, że byłaś spięta, ale pierwsze koty za płoty przy tak licznej publiczności. Dobrze sobie poradziłaś. - Pochwalił Thomas, gdy do “saloniku” bez pytania wślizgnął się niski, grubawy mulat.
Ubrany w same gatki Steave podszedł przybić z nim żółwika.
- I co, było warto, nie?
- Dowiemy się jak podliczymy kasę. - Odpowiedział niejaki Martin, lecz było widać po minie, że nie spodziewa się być stratny. - Szef zaprasza was na afterek u siebie w rezydencji za jakąś godzinę. Co wy na to?
Elsbet poczuła jak wizja skrzętnie wypielęgnowanej butelki wina rozmywa się. O niczym w życiu bardziej nie marzyła niż o imprezie w domu szefa burdelu… a nie! Lokalu ze striptizerkami. Upiła kolejny łyk soku, czekając aż reszta ekipy się wypowie. Może jak ktoś się wykręci jej też się uda.
- W sumie to mieliśmy się nabombić... - zaczął Steave, lecz Martin wszedł mu w słowo.
- Wiesz, że on raczej nie zaprasza do siebie zespołów? Był tutaj i musieliście się mu spodobać. Może chce was znów zaprosić, albo nawet zostać producentem waszej płyty... kto go wie.
- Łoooooo płyta! - Rick aż podskoczył.
- Sam występ to byłoby coś. Spłacilibyśmy cały sprzęt... - podsunął Thomas.
- Możemy jechać. - Zgodził się Androw gdzieś z tyłu.
No i to by było na tyle jeśli chodzi o wymigiwanie się. W myślach pomachała ciepłej piżamie, kocowi i smutnej butelce wina.
- Dobra to ja się przebiorę. - Podniosła się z sofy, starając się skupić wzrok na Martinie, a nie półnagich kumplach z zespołu. - Byłby problem żebym skorzystałą, z której z garderób?

Jego wzrok niespiesznie prześlizgnął się po jej sylwetce.
- Nie, w sumie, nie. Dziewczynom powiedz, że ci pozwoliłem, jeśli na jakieś trafisz. Chyba że trafisz na jakąś z klientem, to... wyjdź i zostaw ich samych, ok?
Mi odwróciła wzrok, czując na sobie spojrzenie mężczyzny. Super i miała tak wytrzymać całą noc? Trzeba było jednak przyjechać w powyciąganym swetrze. Podniosła z sofy swój plecak.
- Tak jest. - Nie udało się jej zatuszować ironii w głosie, ale zwaliła to na zmęczenie. Ostatnią rzeczą, na którą chyba jeszcze miała dziś ochotę to patrzeć jak jakaś striptizerka zajmuje się swoim klientem. Wyminęła menadżera lokalu i ruszyła na dół. Miała szczerą nadzieję, że drzwi do garderób są cienkie i po prostu usłyszy jak będzie “zajęte”.

Miała szczęście. Drzwi jednej z garderób były uchylone, dzięki czemu zobaczyła, że w środku jest pusto... pomijając straszliwy bałagan, no ale przynajmniej ludzi tam nie było. Elsbet szybko weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi. Jeszcze raz upewniła się, że pod jakąś stertą ubrań nie zajmuje się sobą jakaś parka i zaczęła się przebierać.
 
Aiko jest offline  
Stary 20-12-2017, 10:37   #19
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Jechali do rezydencji szefa Blood Rose na dwa auta – w jednym Thomas, Steave i Rick, w drugim Androw, Carla i Elsbet. Rudowłosa wokalistka Gingersów nie wiedziała co prawdy jaka atmosfera panuje w drugim samochodzie, jednak u nich dało się wyczuć jakieś dziwne napięcie. Niby czasem Carla starała się ich zagadać, lecz po prawdzie żadna rozmowa się z tego nie kleiła. Wreszcie obrażona menadżerka dała sobie spokój i zajęła się przeglądaniem telefonu. Androw chyba nawet nie zauważył jej focha, bo skupiał się na jeździe, a Elsbet… no właśnie, nie mając nic innego do roboty, dziewczyna patrzyła na mijane zabudowania.
Widok był monotonny, a ona zmęczona, toteż czuła, jak sen powoli zlepia jej powieki. I tak, z trudem trzymając je jeszcze otwarte dziewczyna zauważyła coś podczas skrętu. Ktoś stał na dachu pobliskiego budynku i przyglądał im się…


To był ten mutant! Tancerz Śmierci. Samochód Androw skręcił i straciła go z oczu. Teraz uważnie śledziła dachy, lecz nic już nie zobaczyła. Może jednak jej się zdawało?

Gdy zajechali pod ogromną posiadłość Igora Kotersky’ego – właściciela Blood Rose oraz wielu innych klubów w mieście, okazało się, że bynajmniej nie będzie to „domowa” wizyta. W posiadłości bowiem trwało przyjęcie.


Gdy wyminęli dwie bramy i Androw zajechał wreszcie na placyk przed posiadłością, drzwi jego starego jeepa otworzył chłopak w stroju przywodzącym na myśl boja hotelowego. Brakowało mu tylko tej głupawej czapeczki.
- Pan Kotersky zaprasza. Czy mogę prosić kluczyki, by zaparkować państwa auto?
Białowłosy skrzywił się. Ktoś miał siąść za kierownicą jego ukochanego rzęcha? Wyraźnie spochmurniał. Jego nastrój był jednak rpzeciwieństwem wulkanu podniecenia, w jaki zmieniła się Clara.
- O Boże, prawdziwe przyjęcie bogaczy! Jak na filmach! Androw, szybko daj mu te kluczyki, musimy tam iść. To może być jedyna taka szansa w życiu! – świergotała, a gitarzysta przeniósł ponure spojrzenie na Elsbet, jakby od niej oczekując ratunku.
Tymczasem na placyk zajechała też Toyota Thomasa z pozostałymi członkami zespołu.

 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 12-02-2018, 18:24   #20
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Od kiedy mutant mignął jej w kącie oka, Elsbet czuła nieprzyjemne dreszcze. Oby to było jakieś przywidzenie. Trzymała złączone dłonie starając się ukryć to jak delikatne się trzęsą. Ale co jeśli to była prawda? Jeśli to uczucie sprzed lokalu i teraz ten widok. Jeśli mutant ich obserwuje? Starała się nie patrzeć na Androw, choć je wzrok cały czas uciekał w stronę blondyna. Chciała z nim pogadać, podzielić swoimi obawami, a kocurek wydawał się być jedynym potencjalnym odbiorcą. Tylko Clara… ciągle nakręcona i obłapująca go Pani menadżer.

Gdy wysiedli z auta, Elsbet rozejrzała się po okolicy szukając sylwetki, która ją zaniepokoiła. Dopiero po tym spojrzała na chłopaka, który sięgał po kluczyki i na kocurka.
- Hmm… w sumie wygląda jakby był wstanie go nie zarysować. Tylko pytanie młody czy umiesz prowadzić coś takiego? - Uśmiechnęła się do boja hotelowego. - Jak nie to po prostu powiedz gdzie trzeba zaparkować.
- Bez obaw, takim to kiedyś sam jeździłem. - Powiedział chłopak, uśmiechając się od ucha do ucha - Niskie sprzęgło, na początku duży gaz, a potem prawie zero jak się rozbuja nie?
Androw spojrzał na chłopaka ponuro, ale podał mu kluczyki. To samo zrobił Thomas.
- No to co? Idziemy. - Rick zaczął wdrapywać się na schody.
- Ech, wiedziałem, że facet jest bogaty, ale nie aż tak... - wyznał Steave.
Elsbet kusiło by chwycić Androw pod ramię, jak to cały czas robiła Clara. Zerknęła na blondyna, a potem na “dom” właściciela Blood Rose.
- Skoro już tu jesteśmy. - Mi ruszyła za Rickiem pozwalając sobie na to by jej ramię otarło się o ramię Androw. Będzie musiało jej to wystarczyć… na jakiś czas.

Im dalej szli, tym bardziej przepych był odczuwalny. Nie pasowali do tego miejsca - żadne z nich. Różnica środowisk stała się tym bardziej przytłaczająca, gdy w wielkim, oświetlonym kryształowymi żyrandolami holu wyszedł Gingersom na powitanie sam gospodarz. Bogaty, przystojny, świetnie ubrany i uczesany, otoczony wianuszkiem wielbicieli i wielbicielek - taki właśnie był Igor Kotersky.


- Gingers! - ucieszył się na ich widok, wysuwając powitalnie dłoń do Elsbet. Widać to z nia jako pierwszą (a może i jedyną) chciał wymienić uścisk prawicy.
- Wybaczcie, że was nie uprzedziłem. Myślałem, ze uda mi się odwołać to przyjęcie, ale cóż... obowiązki.
Nie podobał się jej, on i ta cała banda wokół. Kolejny nadęty, bogaty bufon jakich pełno wokół. A do tego był kolejnym facetem! Dlaczego musiał akurat ją wziąć na atak. Spróbowała się uśmiechnąć, to nie był jej dzień, a Pan Kotersky wybrał chyba najgorszą możliwą opcję jeśli chodzi o witanie się z zespołem.
- Dziękujemy za zaproszenie. - Wydusiła z siebie czując jak jej policzki lekko palą. Powinna coś jeszcze dodać… no Elsbet. Cokolwiek. - Oraz za możliwość występu w Blood Rose.
- Och zasłużyliście na to. Słyszałem wasze nagranie wcześniej. - Odparł mężczyzna, po czym rozejrzał się - Wybaczcie, że was nie uprzedziłem o tych okolicznościach, ale jeśli chcecie, mogę wypożyczyć wam stosowne stroje.
- O taaak! - niemal wykrzyknęła Clara, która nie mogła napatrzeć się na piękne kreacje wokół.
Elsbet obejrzała się na resztę, ciekawa czy reszta też podchodzi do tego z takim entuzjazmem.
- Taaa… - Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że nadal stoi przed Koterskym. Obróciła się z powrotem do bogacza. - To byłaby duża pomoc, jeśli możemy zostać.
- Oczywiście. Panowie będą mieli raczej mały problem, bo w mojej garderobie są różne modele i rozmiary garniturów, wszak wykupiłem niedawno jedną firmę dystrybucyjną. Adela was zaprowadzi. - wskazał na służącą, która nie wiadomo skąd się wzięła i gestem zaprosiła chłopaków, by poszli za nią.
- Dla pani - wskazał Clarę - na pewno będzie pasować któraś z sukienek mojej kuzynki Mirelli. Kochanie, pozwolisz pani coś wybrać ze swojej obszernej szafy? - zapytał długonogiej piękności u boku. Ta nie wydawała się zachwycona, ale uśmiechnęła się i chwyciła oczarowaną Clarę, jakby były przyjaciółkami z dawnych lat. Po chwili z grupy została już tylko Elsbet.
- A panią poproszę za mną. Mam coś... specjalnego. - Uśmiechnął się milioner, a kilka osób zachichotało cicho.
Elsbet zesztywniała. Nie miała ochoty udawać się gdziekolwiek sam na sam z tym facetem.
- Wydaje mi się, że wystarczyłaby zwykła suknia. - Próbowała utrzymać uśmiech na twarzy, ale czuła że z każdym chichotem, z każdą chwilą jej mina rzednie. - Czułabym się źle nadużywając pańskiej gościnności.
- Doprawdy daleko pani od tego. Prosze ze mną, myślę, że suknia przypadkie pani do gustu. - Rzekł Kotersky, kłaniając się lekko i przepuszczając ją w korytarzu, na końcu którego widniały schody.
Mi ze wszystkich sił powstrzymała dobijające się westchnienie i chęć przygryzienia wargi. Była niemal pewna, że suknia nie przypadnie jej do gustu i coraz bardziej żałowała, że jednak przyjechała. Wyminęła mężczyznę i ruszyła we wskazanym kierunku. On szedł za nią, a gdy zerkała przez ramię czasem, by wskazał jej gdzie ma iść, widziała, że przygląda się jej sylwetce, lustruje wzrokiem.
- Jeśli mogę zauważyć, ma pani piękne ciało... i nietypowy rodzaj wdzięku... coś, co przywodzi na myśl dziką panterę... - mówił milioner.
Świadomość skupionej na niej pary męskich oczu sprawiała, że rumieniec rozlewał się coraz dalej. Czemu to musi tak wyglądać? Pozwoliła sobie na ciche westchnienie.
- Większość osób porównuje mnie raczej do wiewiórki. - Chciała jak najszybciej zejść z tematu swojego ciała. - Czy na przyjęciu są także osoby w przebraniach?
- O jakich przebraniach pani myśli? - zapytał, po czym przystanął i otworzył jedne z wielu drzwi w korytarzu - Proszę tutaj.
Elsbet przełknęła ślinę i zatrzymała się przed drzwiami. Czemu akurat ona… i to po tak beznadziejnym dniu.
- Postać, która mignęła mi gdy tu jechaliśmy miała kostium uderzająco podobny do popularnego ostatnio mutanta.
Kotersky patrzył na nią przez chwilę osłupiały, a potem roześmiał się jowialnie.
- Ach wy muzycy... tacy ekscentryczni - mruknął pod nosem, jednocześnie otwierając pilotem ogromną szafę, w której Mała Mi zobaczyła wcale nie małą suknię.


- Chyba lubisz czerwień, prawda? - zapytał milioner.
Elsbet przyglądała się strojowi w osłupieniu. Ta suknia była… piękna. Nagle problem tego, że chyba widziała mutanta zniknął. Po tamtych chichotach obawiała się czegoś, co składałoby się dużo mniejszej ilości materiału.
- Jest niesamowita. - Odezwała się po dłuższej chwili łapiąc się na tym, że miała lekko rozchylone usta. - Jeśli to o tym stroju Pan mówił, to naprawdę nie wypada mi go założyć.
- Wręcz przeciwnie. Została zamówiona specjalnie dla pani. Liczę, że... zmotywuje panią, by dotrzymać mi towarzystwa na całą noc. - Powiedział mężczyzna z uśmiechem.
No i docierali do sedna sprawy. Jaka była szansa, że Koterskiemu chodziło o wspólne spożywanie posiłku i rozmowy? Przeczesała dłonią krótkie włosy, starając się lekko uspokoić.
- Odniosłam wrażenie, że krąży wokół Pana wiele kobiet, które chętnie dotrzymały by Mu towarzystwa, a już w szczególności za taką suknię. - Uśmiechnęła się do mężczyzny czując jak jej ciało nieprzyjemnie sztywnieje.
- A jednak wybrałem Panią. I proszę mnie źle nie zrozumieć, ale... to dopiero początek, mam nadzieję. - Podszedł do niej bliżej i delikatnie chwycił jej podbródek, by spojrzeć w oczy. - O czym marzysz, El? Wydanie płyty? Własne studio nagraniowe? Mieszkanie w pięciogwiazdkowym hotelu? Mogę ci to dać... potrzebuję kogoś takiego jak ty. Kogoś prawdziwego, bez lukru - pogładził jej policzek.
Ciało Elsbet przeszedł nieprzyjemny dreszcz gdy mężczyzna jej dotknął nie oderwała jednak od niego wzroku. Ciekawe jakby zareagował gdyby powiedziała, że ma ochotę zabawić się z kumplem z zespołu na jego przyjęciu? Po co ten dziany facet do niej startował? Zakład? Nie to, że zaproponowane opcje nie były ciekawe
- A co jeśli Pan nie trafił z tymi marzeniami? - Mi skupiła wzrok na oczach mężczyzny. Tak było prościej, równie dobrze mógł być laską. - I po co komuś takiemu jak Pan osoba bez lukru? To musi być urocze gdy wszystkie kobiety wokół tak słodko szczebiocą.
- Urocze? Może... ale tylko przez pierwszy miesiąc... rok... kilka lat. - Wzruszył ramionami - jestem prostym chłopakiem z polskiej rodziny, El. Cenię... no właśnie... cenię piękne kobiety, które reprezentują sobą coś więcej niż zewnętrzne piękno. - Znów się przybliżył i zaczął szeptać - Pomyśl jakby się chłopaki z zespołu ucieszyły z wydania płyty... pomyśl, mogłabyś być prawdziwym muzykiem i z tego żyć, a nie trwonić czas na pracę, której nie lubisz... gdzie nikt cię nie docenia. - Przybliżył usta, próbując pocałować dziewczynę.
Elsbet nawet nie drgnęła. Wpatrywała się w faceta przed nią starając się pojąć o co właściwie mu chodzi. Jednak jakieś inne motywy niż po prostu chęć zerżnięcia cycatej laski nie przychodziły jej do głowy.
- Igor jeśli nie chcesz kolejnej kurewki jak te na dole to czemu traktujesz mnie tak samo i z uporem maniaka chcesz mnie kupić, co?
- Bo tak naprawdę każdego można kupić. To tylko kwestia ceny. A ja jestem gotów zapłacić naprawdę wiele za ciebie... - i to mówiąc, wycisnął na jej ustach lubieżny pocałunek. Dłonie mężczyzny oplotło talię Elsbet, wędrując ku jej pośladkom.
Nie oddała pocałunku, nawet nie powstrzymała swego ciała gdy to spięło się od obcego dotyku. Każdego można kupić? Jej oczy nadal były otwarte i cały czas mogła obserwować napastującego ją faceta. Zastanawiała się jaka jest jej cena. Pewnie jakaś by się znalazła. W sumie… Androw był zupełnie inny ale podobny. Spędzał z nią noc, płacił śniadaniem i wychodził. Tyle że lubiła ten jego brak opanowania. A Igor… całował nie najgorzej. Tyle że nie miała ochoty mu się oddawać.
Delikatnie spróbowała go odepchnąć. On jednak nie odstąpił. Objął dziewczynę mocniej w pasie. Poczuła jak jego język wwierca się pomiędzy jej wargi.
Najgorsze było to, że bliskość mężczyzny zaczynała ją… zmiękczać. Początkowa sztywność odpuszczała zastępowana przez znajome ciepło, które w niepokojący sposób Zaczynało się zbierać w podbrzuszu. Elsbet odwróciła głowę na bok unikając pocałunków Koterskiego.
- Możesz mnie zostawić? - wymamrotała starając się już z całej siły odepchnąć mężczyznę.
- Nie... - powiedział zdecydowanie i na potwierdzenie przycisnął ją do siebie jeszcze bardziej. Poczuła na udzie wypukłość jego męskości - Wiem, że chcesz ulec... powiedz tylko jak mogę cię zmotywować... dam ci wszystko... - szeptał jej do ucha, wodząc ustami po wrażliwym płatku.
- Możesz dać mi spokój? - Elsbet poruszyła nogą zastanawiając się czy da radę ewentualnie kopnąć mężczyznę w krocze. Obce wargi na jej uchu, przyprawiały ją o dreszcze i co gorsze, nawet nie było to nieprzyjemne. - Skąd ci przyszło do głowy, że chce ulec, co?
On jednak nie ustępował. Przycisnął dziewczynę do ściany tak, że zabrakło jej tchu. Swoimi rękami zablokował jej ręce.
- Bo tu przyszłaś... - szepnął jej do ucha, a potem przejechał językiem po szyi Małej Mi. Niestety, stał tak, że nie była w stanie wyprowadzić kopniaka, ani nawet nadepnąć mu na stopę. Ten facet w pełni wykorzystywał swoją przewagę. I nie miał skrupułów.
Elsbet powstrzymała pomruk, który chciał wyrwać się z jej ust. Jak na bogatego snoba, Kotersky potrafił też sprawić co nieco przyjemności.
- Och… a ja liczyłam na przyjacielską pogawędkę. - Słyszała jak jej własny głos robi się słaby. Im bardziej było jej mokro tym mniej było w jej słowach przekonania. Jej ciało chciało mu wyjść naprzeciw. - Puść mnie, a naprawię swój błąd.
- Naprawdę myślisz, że się na to nabiorę, słodki rudzielcu? - zapytał i chwycił ją za włosy, by odciągnąć jej głowę w tył. Przez ułamek sekundy, wydawało jej się przy tym, że coś zobaczyła za oknem - płonące gniewem oczy.
Jej ciało momentalnie otrząsnęło się z uległości, w którą popadło. Elsbet zesztywniała i spróbowała ponownie spojrzeć w okno.
- Trochę na to liczyłam. - Poruszyła głową sprawdzając jak mocno trzyma ją Igor. - Daj spokój, toż nie będziesz mnie tu gwałcił.
 
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172