Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-10-2011, 11:11   #91
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
David O'Neil, Stony Strode
Sytuacja była iście absurdalna, nawet biorąc pod uwagę wszystko to, co wydarzyło się do tej pory.
W jasnym świetle latarki nie było widać niczego poza pustym korytarzem. Odgłosy szybkich kroków i głośne sapanie nie pozostawiały jednak wątpliwości, że ktoś się do nich zbliża.
Reakcja wojskowego była nie tylko błyskawiczna, ale także autorytarna. David nie miał nawet czasu, by zaprotestować, czy wdać się w dyskusję. Wręcz automatycznie wykonał polecenie wojskowego.
O’neil wskoczył na barki wojskowego i zaczął mocować się z kratką wentylacji. Dwa mocne szarpnięcia wystarczyły, by oderwać ją od wlotu wentylacji. O’neil sam nie podejrzewał, że ma taką siłę. Strach i adrenalina jednak robiły swoje. Odrzucił kratkę w stronę zbliżającego się niewidocznego człowieka. Kratka z głośnym trzaskiem uderzyła o podłogę. O’neil wsunął się do tunelu wentylacji i zaczął obracać się, by wciągnąć wojskowego do góry.
Stony stał w bezruchu i wpatrywał się przestrzeń przed nim. Nie było widać nikogo, ale kroki były tuż tuż. Czuł wręcz ciepło i oddech zbliżającego się mężczyzny. Nagle kroki ucichły. Musiał się ona zatrzymać kilka metrów przed Strodem. Dyszał ciężko, jakby przebiegł kilka kilometrów.
W górze O’neil właśnie wyciągał ręce, by wciągnąć Stonyego na górę.
Strode złapał dłonie mężczyzny i zaczął wciągać się do góry. Gdy był już tułowiem w tunelu, usłyszał za sobą głos mężczyzny:
- I tak zdechniecie!


Obaj mężczyźni znaleźli się w ciasnym i dusznym tunelu. Zaczęli iść naprzód oświetlając sobie drogę latarką. Jeżeli istniała wentylacja, to jednej z tuneli musiał prowadzić na powierzchnię.
Teraz trzeba tylko było go znaleźć.
O’neil i Strode ruszyli naprzód kierując się instynktem i przeczuciem. Przy każdym rozwidleniu zatrzymywali się i podejmowali wspólnie decyzję, co do kierunku dalszej wędrówki.
Poruszanie się w tunelu wentylacji było męczące i bardzo mozolne. Nadzieją, że odnajdą wyjście dodawała im sił.
Po jakimś czasie doszli do rozwidlenia, gdzie jedna z odnóg skręcająca w lewo opadała delikatnie w dół. Odnoga była interesująca także z innego względu. Gdzieś na jej końcu widać było słabe światło oraz do uszu mężczyzn dochodził stłumiony i ledwo rozpoznawalny głos.
Z tej odległości ciężko było rozróżnić słowa, ale był to prawdopodobnie głos mężczyzny.


Patrick Winstorm, Alice Owens, Cassio Montero, Jack McCain, Shane Taylor
Tunel metra wydawał się wszystkim obecnym, innym światem. Cała grupa brnęła przez ciemność w nadziei, że za kilkanaście kolejnych minut będą już bezpieczni na powierzchni i będą mogli zapomnieć o tym chorym koszmarze.
Przez chwilę wydawało się, że wszystko zmierza ku dobremu. Nagłe pojawienie się zagrożenie kompletnie zburzyło to poczucie.
Pierwszy zareagował Shane. Nie bacząc na wszystko rzucił się w kierunku płaczącego dziecka. Kątem oka widział jak w ich stronę biegnie jakieś zwierze o krwistoczerwonych ślepiach.
Biegł co sił, by zapewnić bezpieczeństwo maluchowi.
Gdy Shane już biegł, Latynos krzyknął:
- Patrick z kobietą niech zajmą się dzieckiem. Nasza trójka wyprowadzi psa!
Alice i Patrick usłuchali jego komendy i także ruszyli w kierunku dziecka. Na swoim miejscu zostali, więc tylko Cassio i idący teraz z tyłu policjant.
Obaj widzieli, jak w ich stronę biegnie zwierz o czterech ognistych ślepiach, jarzących się w mroku. Oczy umiejscowione były na tyle blisko siebie, ze mogło to być tylko jedno zwierze, a nie dwa. Świadomość tego faktu, wcale nie poprawiła i tak już kiepskich nastrojów.
W słabym świetle telefonów nie widzieli dokładnie zbliżającej się bestii.
Pozostała trójka zbliżała się do płaczącego dziecka.

Shane Taylor
Shane pierwszy dotarł do wnęki w której siedział skulony chłopiec. Miał nie więcej niż dziesięć lat. Siedział z podkulonymi nogami, które oplatał chudymi ramionami. Płakał głośno, a po jego zachrypniętym głosie można było wywnioskować, że trwa to już dłuższy czas.
Gdy Taylor był już blisko, chłopiec podniósł głowę i spojrzał na podchodzącego mężczyznę. Taylora, aż sparaliżowało. Jego serce podobnie, jak oddech zatrzymało się na kilka chwil.
Chłopiec wpatrywał się w niego iście demonicznym spojrzenie, krwistoczerwonych oczu.
Taylor widział w nich żądzę mordu i wielka nienawiść. Już miał się cofnąć, gdy wpadła na niego Alice.
Po chwili rozległ się przeraźliwy krzyk.

Patrick Winstorm, Alice Owens
Alice biegła pierwsza, a tuż za nią Patrick. Kierując się słuchem ruszyli w kierunku płaczącego chłopca. Kątem oka widzieli zbliżające się do nich wściekłe zwierze. Warczało ono i dyszało ciężki, nie wróżącym nic dobrego głosem.
Biegli co sił, by zdążyć uchronić chłopca, choć tak naprawdę byli bardziej narażeni niż on.
Bestia czająca się w mroku miała ich podanych jak na tacy. A sądząc po prędkości z jaką się poruszała, to widziała w ciemnościach o wiele lepiej niż oni.
Mimo, że biegli co sił bestia była tuż tuż.
O dziwo za cel obrała sobie uciekające osoby, a nie czekających na nią uzbrojonych mężczyzn.
Podobnie jak w naturze drapieżnicy, bestia z mroku wybrała najsłabszego osobnika ze stada.
Biegnący na końcu Patrick upadł na ziemię przywalony cielskiem bestii.
Alice obejrzała się słysząc hałas i w tym samym momencie pożałowała swojej decyzji. Patrick wrzeszczał już z bólu i przerażenia. Stojąca nad nimi dwugłowa bestia właśnie rozszarpywała jego gardło.

Cassio Montero, Jack McCain
Obaj mężczyźni stali w napięciu gotowi przyjąć niespodziewany atak. Biegnąca na nich bestia zbliżała się w zatrważającym tempie.
Każda upływająca sekunda zbliżała ich do konfrontacji. Tego jednak co się stało nie mogli przewidzieć. Zamiast nich bestia wybrała sobie inny cel.
Niestety atak był tak błyskawiczny, że niewiele mogli zrobić by pomóc zaatakowanemu Patrickowi. Jęk bólu i przerażenia mężczyzny wypełnił pogrążony w mroku tunel metra.
 
Pinhead jest offline  
Stary 10-10-2011, 12:46   #92
 
Zekhinta's Avatar
 
Reputacja: 1 Zekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie coś
"Błagam, niech to się uda!" powtarzała sobie w myślach biegnąc w kierunku chłopca. Świadomość, że są z nią Shane i drugi mężczyzna, Patrick była pocieszająca. Tym bardziej, że zarówno Jack jak i Cassio już wcześniej pokazali, że potrafią sobie poradzić ze stworami, które można tu spotkać.

Niestety, pies zbliżał się niemiłosiernie szybko... i za cel obrał sobie Alice i Patricka. Kobieta wiedziała, że jej jedyną szansą jest reakcja reszty.

Jednak gdy usłyszała za sobą hałas zatrzymała się i bez zastanowienia obejrzała. Gdy odwracała głowę, przeszyła ją piorunująca myśl: "Nie zatrzymuj się, nie patrz za siebie, to głupota, gdy masz uciekać!". Ale było już za późno.

Widząc Patricka powalonego na ziemię i rozszarpywanego przez psa Alice wrzasnęła z przerażenia. Ona sama mogła być następna... Chęć ucieczki mieszała się w niej z chęcią obrony, która w tym przypadku miałaby być zaatakowaniem bestii, przyłożeniem w któryś z obrzydliwych łbów. Ale nie mogła tego zrobić, nie miała nic, co nadawało by się na broń.

- Błagam, zróbcie coś! - krzyknęła do pozostałych, nieświadomie cofając się bliżej Shane'a.
 
__________________
"To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie." - Robert A. Heinlein
Zekhinta jest offline  
Stary 10-10-2011, 17:07   #93
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Bestia. Sapiąca, dzika i olbrzymia pokraka kierująca się właśnie w kierunku funkcjonariusza i capoeristy. Dwie pary jej świecących, czerwonych ślepi szukały swej ofiary. Namierzały ciało przeciwnika po cieple, ruchu, płaczu czy krzyku - instynktownie. Osoby nie ruszające się miały największe szanse. Nie należeli do nich ruszający w kierunku dzieciaka Patrick i kobieta. Potwór był głodny, wściekły i nienasycony tym co zwykle pożerał. Wyglądał jak mutant niczym z gier wideo, niczym z filmów. Tam nazywali go... Cassio już sam nie pamiętał. Za bardzo wciągał go trening i inne aspekty życia nauczyciela żeby pamiętać takie rzeczy. To nie miało już znaczenia, bo dwugłowa istota właśnie przebiegła obok murzyna...

Przebiegła. Nie zaatakowała. Czyżby miała szczątkowe ilości mózgu czy może instynktownie atakuje najbardziej panicznie zachowujące się jednostki? Nie ważne. Nie teraz. Patrick upadł na ziemię. Ułamki sekund później z jego szyi wydobyła się krtań, krew, ochłapy tego co zostało z okolic narządu trzymającego głowę na miejscu. Bestia nie tylko miała dwie głowy, ale w obu potworny ścisk. Wręcz nierealny. Cassio ścisnął pałki z całych sił ruszając w kierunku potwora. Nie mógł pozwolić aby zmutowany pies rzucił się na nieprzygotowaną do walki Alice. Był przerażony, ale nie chciał aby komuś więcej coś się stało. Nawet za cenę własnego zdrowia był gotów pomóc innym. Tak powinien postąpić jako osoba przygotowana i przystosowana do walki. Nie. Tak postąpi…

- Tylko nie strzelaj! - krzyknął do policjanta ruszając w kierunku swej przyszłej ofiary.

Otóż to - ofiary. Teraz liczył się instynkt i pragnienie przeżycia. Wygra ten kto ma go więcej. Cassio zapomniał, że jest głodny, że zaczyna mu brakować treningu oraz nienawidzi braku orientacji w czasie. Teraz był tylko on, jego broń i drapieżnik - jeszcze żywy, ale już niedługo...

 
Lechu jest offline  
Stary 12-10-2011, 18:00   #94
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Niewidzialny wróg, nie zaatakował ich już w tunelu. Mimo wszystko nie obyło się bez jeżącej włosy na plecach groźby. Ale żołnierz nasłyszał się ich już tyle i w tak wielu językach... Aż chciał krzyknąć "Ta? I co jeszcze?", ale olał to. Olał przeciwnika, którego nawet nie było stać na to, aby stanąć z nim twarzą w twarz, ramię w ramię bez używania cholernych, paranormalnych sztuczek. Niewiele potem, zaczęli powoli pełznąć szybem w losowo wybranym kierunku.
Kiedy on i jego partner, doszli do tajemniczego rozwidlenia, od razu chciał olać obniżający się tunel. Wyjście mogło znajdować się tylko na górze i żadne, ale to absolutnie żadne obniżenie się poziomy wentylacji nie było dobre. Mimo wszystko, mógł się tam znajdować pokój z jakąś lepszą bronią. Choć żołnierz miał nóż, nie czuł się z nim tak pewnie, jakby się czuł trzymając karabin, czy choćby pistolet albo rewolwer. Tylko dlatego postanowił to sprawdzić.

- Poczekaj tu, sprawdzę to światło. Jakby co, znajdź sobie jakieś dogodne miejsce żeby mnie wciągnąć - po czym ruszył do kratki, zajrzeć co znajduje się w pokoju.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 13-10-2011, 20:51   #95
 
Latin's Avatar
 
Reputacja: 1 Latin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znany
Wysportowany Murzyn bardzo szybko znalazł się przy dziecku, po drodze jeszcze kątem oka dostrzegł wielkie czerwone ślepia bestii. Za nim biegli też Alice i Patrick ale w biegu nie dorównywali mu ani trochę. W głowie Shane’a była tylko jedna myśl – ocalić dziecko. Nie mógł pozwolić by taki małolat został rozszarpany przez jakieś chuj-wie-co.
Zwinięty w kulkę, przestraszony chłopak wyglądał na maksimum 10 lat. Wydzierał się niemiłosiernie, może coś mu się stało?
- Wszystko w porządku młody? – zapytał Taylor i po chwili głos uwiązł mu w gardle. Chłopaczek podniósł głowę i spojrzał na swojego wybawcę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że jego oczy były całe czerwone i wpatrywały się w sportowca przerażająco.
Wyprostował się szybko i w tym momencie zderzył się z nadbiegającą z tyłu Alice. Kiedy znów spojrzał na dzieciaka, wyglądał już on normalnie, o ile można tak nazwać śmiertelnie przerażone dziecko w ciemnym tunelu metra.

„Ogarnij się, zaczynasz świrować” – pomyślał Shane, po czym znów zwrócił się do dzieciaka:
- Chodź, zabiorę cię stąd. – po czym odwrócił się w stronę reszty.

To co zobaczył było dla niego jak porządne uderzenie w pysk. Przez zamieszanie z chłopakiem kompletnie uciekło jego uwadze zachowanie wielkiej bestii, która właśnie rozszarpywała gardło Patricka. Tuż obok stała przerażona Alice, która mogła być następna.
- Błagam, zróbcie coś! - krzyknęła cofając się.
Cassio rzucił się jej na ratunek, jednak był daleko, chyba za daleko. Z resztą nie było ani sekundy na zastanawianie się nad tym, Shane już pędził w stronę dziewczyny i psa-potwora. Naprawdę bał się, że może jej się coś stać, była bezbronna i sama nie miała najmniejszych szans. Przed oczami przeleciały obrazy z przeszłości, dawne odczucia ożyły na nowo, a Taylor uświadomił sobie, że jest gotów oddać własne życie, żeby ratować Alice.

Kiedy miliony myśli kłębiły się w jego głowie on biegł ile sił w nogach, być może na pewną śmierć.
 
Latin jest offline  
Stary 16-10-2011, 16:58   #96
 
Kirholm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skał
Coś niesamowitego, ciekawe ile jeszcze osób, których do tej pory nie spotkali znajduje się na tej felernej stacji i w jej okolicach. Cóż, być może metro, które ich tutaj doprowadziło nie było pierwszym, które na owym peronie się zatrzymało. Nie miał zamiaru angażować się w walkę z kolejnym zmutowanym psem, nerwy na dziś miał już wystarczająco poszarpane. Posiadał co prawda drugi magazynek, aczkolwiek nie wiadomo co ich jeszcze spotka i amunicja mogła być na wagę złota.

Podczas gdy Cassio i Shane rzucili się do boju z potworem rozszarpującym gardło jednego z ich kompanów, typa z którym Jack praktycznie nie miał do czynienia, więc radował się w duchu, iż to tamtego a nie jego pies wybrał na ofiarę, funkcjonariusz spojrzał na wydzierającego się dzieciaka. Natychmiast wpadł na pomysł, okrutny, aczkolwiek nie zamierzał bawić się w litość, gdy na szali ktoś położył jego życie. Gdy więc Cassio i Shane wciąż walczyli z bestią, Jack uniósł pistolet i począł mierzyć w łeb gówniarza. Nie mogli pozwolić sobie na to, by w ich kompanii maszerował dzieciak, który zapewne narobiłby hałasu, nie wiadomo czy nie jest zarażony tym gównem, które powoduje że ludzie wariują tak jak kobieta wpieprzająca dziadka w korytarzu, a poza tym lepiej skrócić jego cierpienia niźli pozostawić na pastwę losu w ciemnym korytarzu. Jedno było pewne, zabrać go nie mogli. Położył więc palec na spuście, lecz jakoś nie potrafił strzelić. Wahał się. Dziecko patrzyło na niego bezbronnym wzrokiem, jakby błagającym o litość. Musiał podjąć decyzję. Szybko.
 
Kirholm jest offline  
Stary 17-10-2011, 07:15   #97
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
David O'Neil, Stony Strode
Włóczęga na oślep po wentylacji była męcząca zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Świadomość tego, że to tutaj może skończyć się ich życie nie działała motywującą. Z każdą upływającą minutą nadzieja, że kiedyś w końcu znajdą tunel prowadzący na powierzchnię gasła.
W końcu natrafili na coś innego niż tylko długie pokryte kurzem i pajęczynami blaszane tunele. Jedna z odnóg schodziła w dół, a na dodatek dobiegał stamtąd jakiś głos i widać było światło.
Stony po chwili namysłu postanowił zejść mimo, iż istniało duże ryzyko, że nie uda mu się wejść z powrotem na górę.
Ostrożnie zaczął osuwać się w dół tunelu, starając się zrobić jak najmniej hałasu. O’neil został w tym czasie na górze i oświetlał mu drogę.
Gdy w końcu Strode dotarł na dół ujrzał otwór wentylacyjny. To właśnie z niego dochodził męski głos oraz widać było światło. Dał O’neilowi znać, by ten zgasił latarkę, a sam ostrożnie zajrzał do środka.
Wnętrze przywodziło na myśl jedną z cel jakie widuje się w zakładach psychiatrycznych. Ściany i podłoga obite miękką gąbką. Tylko na jednej z nich komuś udało się zerwać zabezpieczenia i widać było goły tynk. Na nim to ktoś wyrył jakąś mapę. Strode dostrzegł także, że w kącie siedzi jakiś mężczyzna. Trudno było ocenić jego wiek, gdyż mimo siwych, długich włosów, jego twarz wyglądała stosunkowo młodo. Siedział on nad jakimś zeszytem i co kilka chwil zerkał na wyrysowaną na ścianie mapę.
- To bezsensu, bez sensu - mruczał pod nosem - To wszystko to kompletny absurd. Stąd nie ma wyjścia. Ten smarkacz kłamał.

Cassio Montero, Shane Taylor
Śmierć Patricka była bardziej niż pewna. Dwugłowa bestia rzuciła się na niego całym swym cielskiem i z wielką agresją gryzła i szarpała jego ciało. Biedny mężczyzna próbował się jeszcze zasłonić rękoma, ale na niewiele się to zdało.
Mimo to Cassio Montero i Shane Taylor ruszyli bez wahania na piekielnego mutanta. Zdławili strach i wszelkie odruchy ratowania własnego życia i rzucili się na potwora. Za broń mieli tylko własne mięśnie i pięści oraz dwie treningowe pałki.
Krzyk Alice błagającej o pomoc tylko dodawał im sił i determinacji. Jak nigdy zdali sobie sprawę, że muszą współdziałać, aby przeżyć. I choć nie walczyli nigdy wspólnie w tej jednej, jakże ważnej chwili zrozumieli się bez słów.
Shane stanął przed bestią i potężnym kopniakiem w bok odwrócił zwrócił jej uwagę na siebie. Monstrualne psisko odwróciło oba łby w jego stronę. Wściekłe ślepia przeszyły boksera na żywo. Nie raz musiał patrzyć w oczy najtwardszych ludzi na tej planecie i nie uląkł się. Ten jednak błyszczące w mroku oczka sprawiły, że kropla zimnego potu spłynęła mu po plecach.
Na ten moment nieuwagi bestii czekał Cassio. Zamachowym ciosem treningowej pałki wykonał potężne uderzenie, które wylądowało na szczęce niczego się niespodziewającego potwora. Trzask łamanej żuchwy odbił się donośnym echem po tunelu. Bestia zawyła z bólu i całą swą agresję skierowała na stojącego na przeciw niej Shane. Ten jednak był przygotowany na atak. Gdy bestia kłapnęła pyskiem w jego stronę, on wykonał unik. Zszedł błyskawicznym ruchem lekko w dół i w prawo i skręcając odpowiednio ciało wykonał widowiskowy cios podbródkowy. Włożył w ten jeden cios cała swoją siłę i serce. Jego pięść złamała szczękę i wbiła się głęboko w czaszkę zwierzęcia. Bestia zawyła z bóle, ale razem z nią Shane. Odłamki kości wbiły mu się głęboko w dłoń, raniąc go boleśnie.
Cassio w tym czasie rozbijał drugą głowę potwornego psiska. Agresja jaką wkładał w każdy cios była już zbędna, gdyż bydle leżało już martwe na torowisku.

Jack McCain, Alice Owens
W czasie, gdy Cassio i Shane walczyli o życie z mutantem rodem z filmów grozy. Alice i Jack ruszyli w stronę chłopca. Ich intencje były jednak zupełnie inne. Ta pierwsza chciała przytulić chłopca i osłonić go przed bestią. Policjant natomiast miał zupełnie inne planu. Ku przerażeniu Alice wyciągnął on broń w stronę chłopca i przyjmując pozycję do strzału mierzył do niego bez żadnych skrupułów. Kobieta stała sparaliżowana. Czegoś takie się nie spodziewała. Jeden z nich również zwariował, jak ta kobieta i chłopak na peronie, który pożerali żywcem staruszka.
Strach ją kompletnie sparaliżował. Nie wiedziała, co ma robić. Jeżeli nie powstrzyma policjanta chłopiec zginie. Jeżeli rzuci się, by go osłonić sama może zostać postrzelona.
W tym jednak momencie stało się coś bardzo dziwnego.
Wszystkich obecnych owiał przeszywający do szpiku kości, lodowaty wiatr. Wystraszony jeszcze przed chwilą chłopiec patrzył teraz na Jacka oczami seryjnego zabójcy i psychopaty.
Oczy te pełne były szaleństwa i żądzy mordu. Mc Cain aż cofnął się o krok. Tylko wielkim wysiłkiem woli zdołał utrzymać broń wycelowaną w chłopaka.
Chłopczyk wpatrywał się w policjanta nie odrywając od niego swoich krwistoczerwonych oczu.
Alice i Jack usłyszeli męski, chrapliwy głos:
- I tak tu zdechniecie!
Dokładnie w tym samym momencie, chłopiec upadł zemdlony.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline  
Stary 19-10-2011, 17:54   #98
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Kobiecy krzyk przeszył powietrze niczym huk gromu. Cassio ruszył na przeciwnika ze zdwojoną siłą. Teraz nie tylko liczyło się jego bezpieczeństwo, ale i bezpieczeństwo innych ludzi. Ludzi, których jako instruktor sztuk walki powinien bronić. Powinien ich bronić jako niemal w pełni ukształtowany wojownik. Montero nie wiedział czemu nagle wspomniał Salvador. Słońce, delikatny powiew wiatru i szum fal na brazylijskiej plaży były czymś co nie mogło mu przyjść do głowy w miejscu takim jak to. W miejscu ciemnym, zimnym, niebezpiecznym i wyludnionym. Nagle zrozumiał...

Te lata treningu były przygotowaniem do chwil takich jak ta. Do sytuacji przerastających ludzi nie potrafiących obronić się własnymi siłami. Capanga spojrzał na Taylora. Ten nie miał ani surowego ani zlęknionego wyrazu twarzy. Był niemy. Capoerista mimo to zrozumiał, że tym razem muszą współdziałać. We dwójkę ruszyli ku piekielnej bestii...

Shane zwrócił na siebie uwagę psa po czym przyszedł czas na atak Cassio. Wykorzystując dezorientację bestii Capanga z całych sił uderzył pałkami w dolną żuchwę psa. Odgłos łamanych kości był dla uszu Montero niczym wyrok. Machina śmierci powoli zaczynała się rozpędzać. Capoerista musiał się pilnować aby to nie zaczęło mu sprawiać przyjemności. W chwilach taka jak te jednak nie żałował sobie siły w ataku. To nie był człowiek a potwór nie zasługujący na litość. Zabójca. Istota, która wykasowała bez chwili wahania z tego świata nie potrafiącego się obronić Patricka. Mężczyzny Capandze było żal. Zdążył go nieco poznać jako osobę pomocną, silną psychicznie i mimo iż nie był wojownikiem zasługiwał na szacunek. Poświęcił życie aby ratować małe, bezbronne dziecko i jak Cassio stąd wyjdzie to właśnie taka wersja trafi do uszu ludzi na powierzchni. Patrick Winstorm - bohater, który oddał życie za paroletniego chłopca.

Bestia zaryczała przeciągle i klapnęła ogromną paszczą przed Shanem, który na szczęście w porę uniknął ataku. Wykonując błyskawiczną rotację bokserską ciemnoskóry wyprowadził potężnego sierpowego, który złamał czaszkę psa. Ten zawył głośniej niemal równocześnie z Taylorem. Mężczyzna szybko cofnął rękę. Był ranny. Cassio wpadł w szał. Myślał, że stało się towarzyszowi więcej niż naprawdę. Agresja sportowca wywołała potworną siłę miażdżącą czaszkę martwej już bestii. Siła, szybkość, technika. To wszystko było obecne w jego atakach jeszcze parę chwil... do momentu aż poczuł mroźny, silny powiew wiatru. Pod ziemią? Jak? Ta sprawa zaczynała mu się coraz mniej podobać.

- Zabierajcie dziecko i idziemy dalej! Chyba, że się cofamy na peron. Tu może być coraz niebezpieczniej! - Cassio zawołał w kierunku, gdzie powinni stać ludzie.
 
Lechu jest offline  
Stary 19-10-2011, 21:19   #99
 
Zekhinta's Avatar
 
Reputacja: 1 Zekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie coś
Zmrożona nagłą zmianą wyglądu chłopca i jego, choć całkowicie nie-jego słowami Alice poruszyła się i odzyskała zdolność działania dopiero, gdy usłyszała głos Cassio.

Wszystko działo się tak szybko, najpierw Jack celujący do dziecka z broni, Alice myślała, że policjant oszalał, potem te czerwone oczy i ten głos... Kobieta sama nie wiedziała, czy ma się cieszyć, czy też nie, że Jack jednak nie pociągnął za spust. Jednakże, w całej tej sytuacji to chyba właśnie Jack najbardziej ją przeraził.

- Gdzie byśmy nie poszli, i tak będzie niebezpiecznie - zawołała w odpowiedzi, a jej głos łamał się. Nie spuszczała jednak oczu z Jacka. W bladym i nikłym świetle komórki zaczęła powoli wycofywać się w stronę Cassio i Shane'a pilnując, aby na chwilę chociaż nie odwrócić się plecami do policjanta.

Jej umysł pracował na najwyższych obrotach, ale ciało powoli zaczynało odmawiać posłuszeństwa - Alice drżała, szczękała zębami. Cokolwiek się tu działo... to było straszne, chore, przerażające! Chciała czym prędzej opuścić to miejsce. Teraz tak bardzo żałowała, że się rozdzielili. Nie powinni byli tego zrobić.

Gdy powoli i dość kulawo dotarła do Cassio i Shane'a, nadal nie spuszczając wzroku z Jacka na tyle, na ile mogła w nikłym świetle ekranu telefonu komórkowego wyartykułowała przez szczękające zęby:

- Tu chyba nigdzie nie będzie bezpiecznie! Teraz nawet nie wiem, czy opłaca się iść dalej... może poszukajmy reszty? Niepotrzebnie się rozdzieliliśmy...
 
__________________
"To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie." - Robert A. Heinlein
Zekhinta jest offline  
Stary 22-10-2011, 12:45   #100
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
- Kim jesteś? Co robisz? – odezwał się żołnierz, do mężczyzny na dole.
Po początkowym zagubieniu i szukaniu źródła dźwięku, gość w końcu przemówi do Stony'ego:
- Nazywam się Frank. A ty pewnie jesteś kolejnym gościem tego popaprańca. Przyjechałeś metrem i nie wiesz o co tu chodzi. Ja miałem tak samo, a teraz próbuję posklejać części łamigłówki do kupy, ale nic z tego nie wychodzi.
- Co to za mapa?
- Ponoć mapa jak stąd wyjść. To jest jednak bez sensu. O tym miejscu opowiedział mi pewien gość, który już niestety nie żyje. On też dał mi ten zeszyt. To ponoć notatki, które mają mi pokazać jak się stąd wydostać. Niestety wygląda na to, że chyba memu koledze brakowało piątej klepki. Zamknąłem się w tym pomieszczeniu, bo na zewnątrz panuje istne szaleństwo. Gdybym ci opowiedział to byś nie uwierzył.
- Jaki młody?
- A kręci się tu taki jeden dzieciak. Początkowo myślałem, że to ofiara jak ja, czy ty. Jednak wygląda na to, że jest on jakoś powiązany z tym popieprzonym kolesiem w masce. Ten mały kazał mi zabić jakiegoś potwora, a nawet nie tyle mnie co memu znajomemu. Temu, który nie żyje. Ciężko się jednak w tym rozeznać. Wygląda jednak na to, że jesteśmy... Nie bierz mnie za jakiegoś wariat... Ale wygląda na to, że jesteśmy w piekle. I żeby się stąd wydostać musimy się rozwiązać jakąś chorą zagadkę lub zabić jakiegoś potwora, czy chuj wie kogo.
- Wskakuj do nas. Mamy zamiar wydostać się wentylacją, w końcu wszystkie szyby muszą prowadzić na powierzchnię. Dasz radę?
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:00.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172