Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-11-2013, 20:52   #51
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Szeryf spojrzał na Charlesa i ze smutkiem pokiwał głową.
- Taaak - rzekł wydłużając znacząco samogłoskę - To kolejna niepokojąca sprawa, jaka miała miejsce w ostatnim czasie w miasteczku. Oficjalnie faktycznie została przyjęta teoria o ataku dzikiego kota. Ma ona w jakiś sposób uzasadnienie, gdyż w okolicy dość często widywane są te zwierzęta. Znajdujemy się niemal, że w dziczy, z dala od dużych miast, więc w sumie nic w tym dziwnego. Oficjalne śledztwo zostało zamknięte i końcowy raport stwierdza, że Malvin Badock padł ofiara ataku kuguara. Ja mam jednak spore wątpliwości, co do tego. To bardziej złożona sprawa, ale na dzień dzisiejszy nie mogę powiedzieć nic więcej.
Szeryf wstał i podszedł do okna wychodzącego na ulicę. Na zewnątrz powoli zapadał zmrok. Deszcz nadal padał, a na dodatek wzbierał coraz silniejszy wiatr.
- Jestem tutaj od niedawna - rzekł po chwili - a w związku z tym mam troszkę inne spojrzenie na to miasteczko. Znam klimat jaki panuje w takich miejscach. Zamknięta społeczność mająca swoje tajemnice i sekrety. W takich miejscach prawo funkcjonuje zupełnie inaczej. I ja potrafię to uszanować. Sam pochodzę z podobnego miasteczka. Jednak tutaj jest inaczej. Wszystko jest jeszcze bardziej wyalienowane, ludzie nieufni, a czas płynie jakby swoim rytmem. To właśnie osoba pani ojca i to wszystko, co go dotyczyło w ostatnim czasie mi to uświadomiło. Malvin Badock był...
Szeryf nie zdążył dokończyć, gdyż do gabinetu wszedł jego zastępca. Wysoki mężczyzna o twarzy ozdobionej bliznami po ospie. W jego oczach było coś, co od razu napawało lękiem i niechęcią.
Zatrzymał się w półkroku na progu widząc, że w gabinecie poza szeryfem są inne osoby.
- Przepraszam. Nie wiedziałem, że ktoś tu jest.
- Nic nie szkodzi. Co się stało Herb?
- Mamy wezwanie z farmy Vermontów.
- Czyżby znowu coś ze Stevem?
Zastępca w odpowiedzi tylko pokiwał głową. Jego spojrzenie cały czas bacznie obserwowało gości szeryfa i ich zachowanie.
- Wybaczcie państwo, ale obowiązki wzywają. Musimy naszą rozmowę przełożyć. Gdybyście państwo chcieli porozmawiać, to zapraszam.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 07-11-2013, 21:28   #52
 
student's Avatar
 
Reputacja: 1 student nie jest za bardzo znany
- Pan nie pali w samochodzie bo się Pan podpali – Wladimir mrugnął okiem do gliniarza odpalającego papierosa w radiowozie.

Gliniarz poczęstował Wladimira papierosem, a ten odprowadził wzrokiem przyjaciół, którzy właśnie wchodzili do budynku.

- Jak spalę to was dogonię!!! – krzyknął z całych sił tak, że cała trójka odwróciła się, przystanęła na chwilę i popatrzyła na siebie. Po czym Charles otworzył paniom drzwi i wszyscy zniknęli w cieniu korytarza.

Trzęsącymi się jeszcze rękami, teraz już chyba bardziej z zimna niż z nerwów, Wladimir zaciągał się mocno. Trzymał dym w płucach na tyle długo, aby jak najwięcej nikotyny zdołało osadzić się na ściankach przełyku. Siedział na ławce przez komisariatem trząsł się i śmiał jednocześnie. Nie wyglądał najlepiej, był ewidentnie zmęczony, wzrok i głowa chodziły mu nerwowo na boki. Wyglądało na to, że szeptał coś sam do siebie.

- Ojcze, Synu i Duchu Święty, Trójco Przenajświętsza, Dziewico Niepokalana, Archaniołowie, Aniołowie i Święci, zstąpcie na mnie. Przemień mnie Panie, ukształtuj mnie, napełnij mnie sobą, posługuj się mną. Przepraszam Cię za każdy mój najmniejszy grzech i wyrzekam się każdego z nich w Imię Jezusa! Uwolnij mnie Jezu od każdej złej mocy, zniszcz ją, abym był zdrowy i mógł dobrze pracować. Oddal ode mnie czary, czarną magię, czarne msze, przedmioty zaczarowane, przekleństwa, uroki, napady złego ducha, opętanie diabelskie, obsesje diabelską, wszystko, co jest złem, grzechem, zawiścią, zazdrością, przewrotnością, chorobą fizyczną, psychiczną, moralną, duchową, pochodzącą od złego ducha! Rozkazuję Mocą Boga Wszechmogącego, w Imię Jezusa Chrystusa Zbawiciela, przez wstawiennictwo Niepokalanej Dziewicy, wszystkim duchom nieczystym, wszystkim ich objawom, które mnie niepokoją, aby mnie opuściły natychmiast! Aby mnie opuściły raz na zawsze! I by poszły do piekła wieczystego, związane przez Św. Michała Archanioła, Św. Gabriela, Św. Rafała, przez naszych aniołów stróżów, zmiażdżone piętą Najświętszej Dziewicy Niepokalanej. Amen! - Wladimir wykreślił krzyżyk na nadgarstku lewej ręki.
- Ojcze, Synu i Duchu... (…) - Postawił drugi obok niego i trzeci.

Zaciągnął się mocno po raz ostatni, przydeptał papierosa i wstał jeszcze niepewnie z ławki udając się w stronę komisariatu. Już chciał otworzyć drzwi, kiedy te otwarły się z impetem.

- Co jest? - Wladimir w ostatnim momencie uchylił się przed uderzeniem.
- O przepraszam. - Gruby policjant przejechał ręką po łysej głowie, założył czapkę i przecisnął się przez framugę.

Wladimir wszedł do środka i strzepnął płaszcz. Skierował się w stronę biurka za którym siedziała młoda policjantka.
- Posterunkowa Lidia Swallow? - zapytał grzecznie wpatrując się w plakietkę funkcjonariuszki. - Ja... Ja...Ja jestem z tą trójką co tu przed chwilą wchodziła. - Zaczął niepewnie z całych sił starając się robić wrażenie człowieka świeżego i opanowanego. - Przyjechałem na pogrzeb przyjaciela Malvina Badocka... zaginęły zwłoki... razem z przyjaciółmi chciałem się dowiedzieć coś o tej sprawie. - Wladimir starał się nie patrzeć w oczy policjantki
- Właśnie się Pan z nim minął, dostał pilne wezwanie – rzuciła krótko i wskazała długopisem w stronę drzwi. Wladimir odwrócił się na pięcie, po czym ponownie zerknął w stronę posterunkowej.
- To był szeryf? - zapytał szybko.
Aha – rzuciła trochę niedbale.
- Wie Pani gdzie się udał?
- Wiem.
- Gdzie?
Swallow rzuciła na Wladimira litościwe spojrzenie i wskazała na krzesło – proszę zaczekać na przyjaciół, pewnie już schodzą. Wladimir usiadł i zdawał się robić wrażenie człowieka, który naprawdę nie chce przerywać ciszy, która zapadła...
- A Pani znała Malvina? Był dobrym człowiekiem?
 

Ostatnio edytowane przez student : 07-11-2013 o 21:31.
student jest offline  
Stary 09-11-2013, 23:09   #53
Ali
 
Ali's Avatar
 
Reputacja: 1 Ali jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwu
Ludzie o psich pyskach… to dawało Olivii do myślenia i w jej głowie powoli klarowała się wizja zaistniałych wydarzeń. Bardzo marna i skąpa, ale mimo wszystko dziwnie ją uspokajała. Znowu natomiast czuła, jakby rzucano im kłody pod nogi. Nie dostawali odpowiedzi, na jakie liczyli lub nie dostawali ich wcale. Niektórzy wydawali się chcieć naprawdę pomóc i być przyjaźnie nastawionymi, jednak ta historia była zbyt tajemnicza, by wnieśli coś pożytecznego do rozwiązania zagadki.
- Dziękujemy za wszelką pomoc, szeryfie, z niecierpliwością będę czekała na postęp w sprawie – powiedziała uprzejmym tonem.
Nie była dłużna zastępcy szeryfa i na jego spojrzenie odpowiedziała tym samym. Nie spuszczała z niego ostrego, oceniającego wzroku, który był wyrazem jej niezadowolenia z faktu podejrzliwej obserwacji. Nie mogło to jednak trwać w nieskończoność, bo trzeba było działać dalej.
- Elisabeth? Charles? – rzuciła, wyraźnie zbierając się do wyjścia. I choć cisnęło jej się to na usta, powstrzymała swoje „a gdzież znowu podział się Wład?”. Chodzący, choć nie bez pokrętnego uroku, kłopot był z tego mężczyzny.
 
__________________
"We train young men to drop fire on people, but their commanders won't allow them to write "fuck" on their aeroplanes because it's obscene." Apocalypse Now
Ali jest offline  
Stary 10-11-2013, 22:05   #54
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Rozmowa z szeryfem nie przyniosła wielu odpowiedzi. Natomiast pytania mnożyły się szybciej niż można się było tego spodziewać.
Ludzie o psich pyskach... mogli mieć na sobie maski. W dzisiejszych czasach niektóre wyglądały bardzo realistycznie co można było obserwować w każde halloween. - A jeśli to prawda... Myśl ta zakotwiczyła się w jego umyśle mocno. Umożliwił jej to obraz który widział przez lornetkę. Nieznacznie zadrżał gdy sobie to przypomniał. Był pewien że dzieje się tu coś niedobrego. Choć to miejsce wydawało się spokojne, podświadomie czuł zbliżającą się burzę. I wiedział że zmierzają prosto w oko tego cyklonu.
Zaśmiał się w duszy, zabrzmiało to niemal poetycko...

Gdy ich rozmowa została przerwana przez jednego z posterunkowych obrzucił go tylko przelotnym spojrzeniem. Zastanawiał się czy czasem sprawa zaginięcia ciała ich przyjaciela i to nagłe zgłoszenie nie są ze sobą powiązane.
Uświadomił sobie również że musi zadzwonić. Z zamyślenia wyrwało go ponaglenie Olivii. Wstał więc i wszyscy opuścili gabinet szeryfa. Wychodząc dostrzegł czekającego na nich Władimira. Pomimo tego że jego przyjaciel starał się nie okazywać złego samopoczucia nie wyglądał najlepiej i najwyraźniej podobnie się czuł. Chyba wszyscy musieli odpocząć.
Wychodząc z budynku wyciągnął z kieszeni telefon, wybrał numer. Przykładając telefon do ucha odwrócił się i rzucił Elizabeth kluczyki do jej samochodu. Zrobił to szybko ale upewnił się żeby miała czas na poznanie jego zamiarów i złapanie ich. W momencie gdy je złapała puścił jej oko. W tej właśnie chwili usłyszał głos w słuchawce.

- Witaj Aniee... Powiedział odwracając się i powoli odchodząc na ubocze.
- Niestety mój wyjazd się przedłuży. Nie nic mi nie jest, ale sprawy się pokomplikowały. Jego słowa słychać było coraz ciszej gdy się oddalał.
- Nie, nic... a właściwie to tak, bo widzisz pogrzeb się nie odbył... Jego słowa zostały całkowicie zagłuszone przez padający deszcz.
Rozmawiał jeszcze przez dłuższą chwilę. W tym czasie obserwował domy wzdłuż głównej ulicy. Zastanawiał się czy faktyczne nastąpiła awaria elektryczności, czy może po prostu nikt nie potrzebował jeszcze zapalać świateł.
Zatrzymał się stojąc w sporej, ale płytkiej kałuży. Spojrzał w dół. Dostrzegł w niej swoje odbicie, a nad sobą odbicie ołowiano-szarego nieba. Kolejne krople deszczu uderzały o powierzchnię wody starając się zatrzeć obraz przez nią odbijany.

Właśnie w tej chwili skończył rozmowę i schował telefon do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Stał tak moment i dotarło do niego że stracił poczucie czasu. Rozmowa mogła trwać równie dobrze pięć czy piętnaście minut.
Obrócił się w poszukiwaniu reszty. Zastanawiał się czy czekają na niego, czy będzie musiał iść do pensjonatu sam.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline  
Stary 12-11-2013, 07:29   #55
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Cała grupa udała się do pensjonatu pani Matyldy. W tej mieścinie działo się coś dziwnego i każde z nich czuło to na swój własny sposób.
Zmrok zapadł szybko, choć było dopiero późne popołudnie. Jednak ciemne, deszczowe chmury całkowicie zasłoniły niebo, a przez to na ulicach było kompletnie ciemne.
Niestety awaria elektryczności była faktem. W pensjonacie zapalono dziesiątki świec i kilka lamp naftowych. Taka sceneria przeważnie przywodziła pozytywne i ciepłe uczucia, jednak nie dzisiaj. Gdy tylko cała czwórka przekroczyła próg pensjonatu poczuła wewnętrzne ukucie strachu. Pierwotny lęk przed ciemnością i tym co się w niej kryje nadal siedział w każdym człowieku, choć pewnie niewielu by się do tego przyznało w dzisiejszych czasach.
- O w samą porę - powiedziała pani Matylda na widok przybyszy. Po jej ponurym nastroju nie było ani śladu - Właśnie przygotowała naleśniki i mam nadzieję, że państwo mi nie odmówią. Do tego albo filiżanka gorącej kawy, albo rozgrzewający cydr mego męża.


Jedli w milczeniu, zatopieni we własnych myślach. Wspomnienia o Malvinie nawiedzały ich co rusz. Jemu taka atmosfera zapewne przypadłaby do gustu. Zawsze był człowiekiem z poprzedniej epoki. Pytania co powinni zrobić nie dawały im spokoju. Mieli własne sprawy i obowiązki, a z przyjacielem nie utrzymywali kontaktów od lat. Czy mimo to powinni się angażować w sprawę, która może być dla nich niebezpieczna. Choć lęk na razie był tylko na krawędzi postrzegania, choć w większości był spowodowany irracjonalnymi przeczuciami, to przekonanie o zagrożeniu było bardzo duże.
Elizabeth także nie powiedziała ani słowa. Podobnie, jak oni głęboko się nad czymś zastanawiała.
Pani Matylda kilka razy próbowała przerwać niezręczną ciszę, ale widząc że nikt nie ma specjalnie ochoty na konwersacje, wyszła z kuchni.
Ledwo zamknęły się drzwi za właścicielką pensjonatu do środka wszedł staruszek, którego widzieli wczoraj przy kolacji.
Szurając nogami usiadł przy stole i oparł się łokciami o blat. Cała czwórka kończyła właśnie posiłek i lada chwila mieli się zbierać. Teraz jednak czuli, że powinni zostać.
Świetnie. Kolejne przeczucie. Malvin byłby zachwycony, zawsze namawiał ich do słuchania głosu serca.
Mężczyzna przez długie sekundy wpatrywał się w całą czwórkę.
- Ja wiem, gdzie jest Malvin - powiedział w końcu ledwo słyszalnym szeptem.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 13-11-2013, 17:01   #56
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Był zmęczony, fizycznie i psychicznie. Po dotarciu do pensjonatu zdjął mokry płaszcz, kapelusz i poszedł opłukać twarz. Więc jednak brak prądu był faktem, a zmrok zapadł szybciej niż można się tego było spodziewać.
Świece nadawały by pensjonatowi urokliwego wyglądu gdyby nie uczucie obcości które wisiało gdzieś w powietrzu. Ciemność która zalegała w kontach i pod sufitami wydawała się jakaś drapieżna. Nie można powiedzieć że Charles bał się ciemności, a wręcz przeciwnie. Lubił ją, a przy obserwacji nieba była nieodzowna. Można by powiedzieć że przywykł, ale teraz czuł niepokój gdy chodził sam po korytarzach wyłożonych miękkim chodnikiem.

W kuchni czekała już Pani Matylda z kolacją. Przywitała ich miło. Charles ucieszył się że znowu jest miła i uśmiechnięta. Odwzajemnił uśmiech pomimo zmęczenia.
- W takim razie poproszę cydr. Albo nie, kawę. Albo... kawę z cydrem? Poproszę oba. Uśmiechnął się niewinnie próbując odwrócić uwagę od swojego niezdecydowania.

Jadł tak jak wszyscy, w milczeniu. Zastanawiał się co dalej. Pani Matylda próbowała raz czy dwa zacząć jakąś rozmowę żeby choć trochę rozgonić ponury nastrój który zapanował. Charles odpowiadał uprzejmie, krótko. Rozmowa ewidentnie się nie kleiła. Gdy Matylda zrozumiała że nic z tego nie będzie wstała i uprzejmie opuściła kuchnię. Zapadła cisza, przynajmniej na chwilę.
Zza drzwi dało się słyszeć zbliżające się szuranie. Po chwili do kuchni wszedł starzec którego widzieli po przyjeździe. Niespecjalnie cicho zamknął drzwi i dalej szurając usiadł przy stole opierając o niego łokcie.
Oczy starszego człowieka dokładnie lustrowały wszystkich przy stole przez dłuższy czas. Charles odwzajemniając wzrok starca oparł się o krzesło i zaczął popijać cydr ze szklanki. W tym momencie starzec przemówił cicho.

Można tu mówić o szczęściu ponieważ gdy tylko słowa tego człowieka dotarły do uszu Charlesa właśnie przełykał. Skończyło się na drobnym zakrztuszeniu i wybałuszeniu oczu. Gdyby pił trochę wolniej, albo starzec zaczął mówić szybciej cydr najpewniej znalazł by ujście przez nos nieszczęśnika, co wprowadziło by sporo zamętu. Szczególnie w zatokach przez które przedarł by się alkohol.
Charles odstawił szklankę na stół, odchrząknął.

- Gdzie? Skąd pan to wie? Po chwili jednak odetchnął i kontynuował.
- Przepraszam, nie znamy się jeszcze. Nazywam się Charles Brooks. Wyprostował się i z szeroko otwartymi oczyma wpatrywał się w rozmówcę. Poczuł nagły przypływ sił.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline  
Stary 14-11-2013, 09:03   #57
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
- Nazywam się Terence Whitecker i jestem, a raczej byłem antykwariuszem - jego głos był powolny i szorstki - Pochodzę z Bostonu i tam też poznałem Malvina. Wspólne zainteresowania zbliżyły nas do siebie i to ja jestem odpowiedzialny za nieszczęście, które go spotkało. Malvin często przychodził do mojego sklepu, czy to w poszukiwaniu jakieś książki, czy też innego przedmiotu z przeszłości. Szybko okazało się, że obaj interesujemy się także okultyzmem. Musicie wiedzieć, że Malvin był w tej dziedzinie wybitnym fachowcem i choć stronił od ludzi to był postacią znaną w środowisku. Interesowało go praktycznie wszystko od czarnej magii, bo spirytystyczne fenomeny, od swawolnych poltergeistów do nekromancji. Zbierał wszelkie dostępne informacje, eksperymentował i głęboko wierzył, że w końcu przebije się przez zasłonę i udowodni ludzkości, że poza światem materialnym istnieje jeszcze coś więcej. I to ja pchnąłem go w stronę którą sprawiła, że przekroczył granicę rozsądku i zatracił się kompletnie.
Mężczyzna odetchnął głęboko. Widać było, że to wyznanie wiele go kosztuje zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Otarł pot z czoła i mówił dalej:
- Wiele lat temu przybył do mnie pewien człowiek i zapytał o pewną księgę. Poszukiwał jej od lat i ostatnie ślady prowadziły go właśnie do Bostonu. Jako, że miałem w tym mieście pewną ustaloną renomę, to mnie postanowił zapytać i ewentualnie zlecić odszukanie księgi. Nosiła ona tytuł „Unaussprechlchen Kulten”. Jej autorem był Friedrich Wilheim, dziewiętnastowieczny okultysta i badacz. Opisywał on w niej wiele tajnych kultów oraz rytuałów, których sam doświadczył, bądź których był świadkiem. Mimo moich starań nie udało się księgi odnaleźć w Bostonie i ów klient opuścił miasto. Sprawa księgi powróciła jednak w momencie, gdy poznałem Malvina. Opowiedziałem mu tę historię i jak nie trudno się domyślić zapragnął on zdobyć ową księgę. Oczywiście poprosił mnie o pomoc. Powiedział, żeby nie martwił się o fundusze, ani o nic co będzie potrzebne. On to wszystko zapewni. Chce tylko, żebym służył mu swoją wiedzą i doświadczeniem.
Wyruszyliśmy razem do Europy. Zaczęliśmy od Dusseldorfu, gdzie księga powstała. Wielkim nakładem sił i środków prześledziliśmy cała historię księgi i wszystkich jej kopii. Większość zaginęła lub została zniszczona. Jednak po trzech latach poszukiwań i zjeżdżeniu prawie całego Starego Kontynentu udało nam się trafić na ślad księgi. Ponoć miał ją w swych zbiorach Lucio Di Antonio Castello, znany włoski bibliofil i domorosły archeolog. Malvinowi po kilku próbach udało mi się z nim umówić, a w końcu za bajońską sumę nabyć rękopis owej bluźnierczej księgi.
Staruszek znowu odetchnął i przez kilka chwil łapał nerwowo oddech.
- Zafascynowani wróciliśmy do Stanów, aby zgłębić księgę i odkryć jej sekrety. To co tam znaleźliśmy na zawsze odmieniło nasze życie. Wilheim opisywał w niej rzeczy wręcz niepojęte. Bluźniercze i fascynujące za razem. Ohyda mieszała się w nich z mistyką, groza z odrywaniem sekretów świata, a bluźnierstwo z dreszcze podniecenia. Przez wiele tygodni zafascynowani czytaliśmy księgę. Pomysł aby spróbować któregoś z rytuałów narodził się samoistnie. O przeklęty niech będzie dzień, gdy zebraliśmy się wraz z grupą ludzi w piwnicy mojego domu. Malvin był mistrzem ceremonii i to on poprowadził rytuał. Zrobiliśmy wszystko zgodnie ze wskazówkami Wilheima. Narysowaliśmy ochronne kręgi, zapaliliśmy wonne kadzidła i świece, a Malvin wypowiedział formułę zaklęcia. Coś jednak poszło nie tak, jak powinno. Zamiast ducha Napoleona, przybyło do nas coś... coś... coś - staruszek na wspomnienie tego, co ujrzał zaczął się trząść, a z oczu popłynęły mu łzy. Zachwiał się i omal nie upadł. W ostatniej chwili zdążył przytrzymać się stołu i uspokoić się.
- Na szczęście nie pamiętam wiele - kontynuował - Mój mózg obronił moją dusze przed tym, co zobaczyłem. Wiem tylko, że obudziłem się w szpitalu. Jak mi powiedziano, że cudem uratowano nas z pożaru. Zarówno ja jak i Malvin czuliśmy się za to odpowiedzialni z tą tylko różnicą, że ja chciałem całkowicie zaprzestać dalszego eksperymentowania z księgą, a on twierdził, że trzeba dalej ją badać, ale bez udziału osób postronnych gdyż właśnie to było przyczyną wypadku jaki miał miejsce.
Ostro się o to pokłóciliśmy. Ja wróciłem do mojego sklepu, a on do swojej samotni Raccoon Creek. Nie odzywaliśmy się do siebie przez kilka kolejnych tygodni. Mnie ciągle nawiedzały koszmary tego, co ujrzałem tamtego przeklętego dnia w piwnicy. Byłem strzępkiem człowieka. Moje nerwy były jak postronki. Bałem się wychodzić z domu. Napisałem więc do Malvina, gdyż czułem, że grozi mu niebezpieczeństwo. Nie odpisał mi. Pisałem wielokrotnie, ale na żaden list nie otrzymałem odpowiedzi. Miałem zamiar do niego przyjechać, ale mój stan zdrowia pogorszył się. Na powrót znalazłem się w szpitalu. Mijały kolejne miesiące, a ja nie byłem w stanie normalnie żyć. Gdyby nie pomoc rodziny i lekarzy zapewne do tej pory siedziałbym w izolatce, której ściany wyłożone są miękką gąbką.
Mężczyzna westchnął i ponownie otarł pot z czoła. Dłonie mu się trzęsły, a całym jego ciałem co kilka chwil targały potężne dreszcze, jakby miał gorączkę.
- Dwa tygodnie temu dostałem od niego list. Pisał w nim, że udało mu się nawiązać kontakt i już za parę dni wszystko się odmieni. Początkowo zignorowałem list, gdyż nie chciałem wracać wspomnieniami do tego przeklętego dnia w którym przeprowadziliśmy rytuał. W końcu mu jednak odpisałem, żeby porzucił te eksperymenty i nie igrał z czymś co wymyka się naszej możliwości pojmowania. Wręcz go błagałem, aby porzucił swoją samotnię i przyjechał do mnie na urlop. Odpisał mi po kilku dniach, aby to ja do niego przyjechał i zobaczył wszystko na własne oczy. Oczywiście nie odpisałem... - staruszek zrobił długą pauzę i skrył twarz w dłoniach - A powinienem... powinienem tu przyjechać i go powstrzymać. A teraz jest już za późno... Dwa dni temu miałem sen... koszmar... znowu widziałem to coś i już wiedziałem, że z Malvinowi coś się stało. To zapewne podziemni ludzie. To z nimi chciał nawiązać kontakt.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 15-11-2013, 22:22   #58
Ali
 
Ali's Avatar
 
Reputacja: 1 Ali jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwu
Charles poszedł wykonać telefon i tym samym przypomniał Olivii, że od wczorajszego wieczora, kiedy to wysłała jakieś zdawkowe wiadomości do męża i współpracowników, nie spoglądała na ekran swojej komórki. Liczba nieodebranych połączeń wywołała u kobiety dreszcze. Nawet nie sprawdzała, co do niej pisano. Zawsze była przykładną żoną i matką, idealnym naukowcem. Teraz postanowiła zająć się „swoimi” sprawami, nie tłumacząc się nikomu. Włożyła nadal wyciszony aparat do torebki. Niezwykły wyraz buntu u panienki z dobrego domu.

Wchodząc do pensjonatu, poczuła dreszcze. Nie bała się ciemności, bo do tej pory nie miała powodu. Jednak niepokój był teraz nie do odegnania, zresztą taka już była ludzka natura, a kiedy świeczki towarzyszyły w młodości sprawom nie do końca zwyczajnym, to gęsia skórka na jej ciele nie powinna nikogo dziwić.
Całe szczęście, że pani Matylda nie starała się pogłębić tej tajemniczej i mrocznej atmosfery. Naleśniki… ależ stęskniła się za takimi prostymi daniami. Chociaż cydr był wspaniały, a kawa kusząca, pani Nascimento poprosiła o herbatę i wkrótce popijała ją nieśpiesznie przy stole.
Była to okazja do porozmawiania z Elisabeth o jej rodzicach lub Władimirem o jego problemach, ale jakoś nie potrafiła zacząć konwersacji.
Kiedy usłyszała o ludziach z psimi pyskami, właściwie przekonała samą siebie, że ci ludzie to przebierańcy. Zarówno ci w lesie, jak i w kostnicy. Musieli nienawidzić Malvina za jego zainteresowanie okultyzmem i stroić sobie z tragedii okrutne żarty… albo przynajmniej coś w tym tonie, bo jakie było inne sensowne wytłumaczenie? Studia i wygłupy się skończyły, trzeba było myśleć racjonalnie.

Z zamyślenia wyrwało ją przybycie starca. Zupełnie o nim zapomniała w natłoku wydarzeń i problemów. Pierwsze z nim spotkanie nie było przyjemne, ale teraz powiedział coś, co sprawiło, że stał się najbardziej interesującą osobą na świecie. Olivia rozchyliła usta i z napięciem słuchała opowieści mężczyzny.
Widząc, jak staruszek płacząc chwieje się, nieomal rzuciła mu się na pomoc. Ten jednak sobie poradził i kobieta w oczach innych jedynie drgnęła. Na twarzy miała wymalowane na wpół strach, na wpół fascynację. Sama nie wiedziała, czy jest w stanie uwierzyć w słowa, które słyszała, ale chwilowo była to najbardziej przydatna informacja, jaką zdarzyło im się usłyszeć od przyjazdu do miasteczka.
Słowa mężczyzny wwiercały się w jej umysł i duszę, wybrzmiewały jeszcze dłuższą chwilę, gdy spytała zachrypniętym, drżącym głosem:
- K-kim są podziemni ludzie, panie Whitecker?
Kubek, na którym zaciskała z dłonie, był wykonany z mocnego materiału i pani Matylda mogłaby się tylko cieszyć, że nie podała herbaty w porcelanowej filiżance.
 
__________________
"We train young men to drop fire on people, but their commanders won't allow them to write "fuck" on their aeroplanes because it's obscene." Apocalypse Now
Ali jest offline  
Stary 16-11-2013, 00:09   #59
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
-Wedle tej księgi - odparł starzec - to ludzie... tacy jak Malvin - dodał po chwili ciszej - Tacy, którzy szukali nieznanego świat, magii i tajemnicy. Ponoć po przejściu odpowiedniego rytuału, przechodzili metamorfozę i stawali się wrażliwsi na to, co jest po tamtej stronie. Żyją ponoć w niewielkich komunach pod ziemią i tam zgłębiają tajemnice drugiej strony.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 16-11-2013, 09:49   #60
Ali
 
Ali's Avatar
 
Reputacja: 1 Ali jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwu
Strapiona zmarszczyła czoło i bez zbędnego zastanowienia spytała od razu o to, co było najważniejsze:
- I myśli pan, że to ci podziemni ludzie zabrali ciało Malvina? Ale jeśli tak, to dokąd i przede wszystkim: po co?
Przez ułamek sekundy ogarnęła twarze innych wzrokiem. Pewnie czuli się równie skołowani, jak ona.
 
__________________
"We train young men to drop fire on people, but their commanders won't allow them to write "fuck" on their aeroplanes because it's obscene." Apocalypse Now
Ali jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172