25-03-2018, 15:01 | #51 |
Reputacja: 1 | Skurwysyn był w zasięgu i wyglądał niepokojąco żwawo co już nie podobało się Janie. Co gorsza oni również byli w zasięgu pioruna. W tym monecie był tylko jeden priorytet.
__________________ Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett Ostatnio edytowane przez Wisienki : 25-03-2018 o 19:33. |
25-03-2018, 19:58 | #52 |
Reputacja: 1 | Przesiadka była prosta w teorii. Dziewczyna wskoczyła na miejsce kierowcy jeszcze zanim Ferad się zdążył z niego usunąć. W tym wszystkim była jej zgięta w pół dwururka i jego sztywna i długa włócznia. Ta zmiana po całym stresie związanym z dotychczasową podróżą trwała, toteż Ferad odpuścił i otworzył drzwi od strony kierowcy. Wysiadł i pochwycił swoją broń oburącz.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
25-03-2018, 21:18 | #53 |
Reputacja: 1 | Victor przez chwilę stał nad powalonym mężczyzną. Jego nozdrza rozchylały się i kurczyły jak u jakiegoś podnieconego zwierza. Dopiero po chwili mięśnie szczęk rozluźniły się, a Victor opuścił bojową postawę. Skinął głową, jakby w uznaniu. Victor wyciągnął dłoń do Grit 'a i pomógł mu wstać. Na pytanie mężczyzny odrzekł jedynie - To się jeszcze okaże. Nim podejmę decyzję, będę miał do ciebie kilka pytań. - Victor spojrzał ostentacyjnie w stronę Pir 'a i prowadzonego przez niego mężczyznę. - Jednak wpierw mam inną sprawę do załatwienia. Victor ruszył do Pir 'a i reszty. Jedynie wzrokiem nakazał Vanessie by zajęła się małą mutantką. |
26-03-2018, 01:43 | #54 |
Reputacja: 1 | Tomi podrapał się wymownie po głowie. - Zabiliśmy kilku może w końcu odpuszczą. Nie pewnie nie odpuszczą. - pokręcił głową zawiedziony. - Ganiać się z nimi może być ryzykownie. Chociaż pewnie nie mniej niż wysadzać. Luna bezpieczna odległość do wysadzenia i najprostsza na to metoda z zachowaniem takiego dystansu? |
26-03-2018, 12:31 | #55 |
Reputacja: 1 |
__________________ Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett Ostatnio edytowane przez Wisienki : 26-03-2018 o 12:36. |
26-03-2018, 21:48 | #56 |
Reputacja: 1 | Rozdroża
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
27-03-2018, 18:58 | #57 |
Reputacja: 1 |
|
27-03-2018, 20:22 | #58 |
Reputacja: 1 | Victor podszedł do kapelusznika. Pir krótko wprowadził Victora w sytuację. Grupka zeszła z widoku, znajdując jakieś ustronne miejsce na poufną rozmowę. - Ochrony potrzebujesz, tak? Dobra. Kilka krótkich pytań. - Victor nie bawił się w konwenanse, przeszedł od razu do sedna. - Ile wozów liczy karawana i jakich? Jaka jest maksymalna prędkość najwolniejszego wozu, z jaką średnią prędkością porusza się karawana? Ile macie luf, jaki zasięg, ilu cywili, dzieci? Przewozicie coś szczególnego? - Victor podniósł rękę by zapobiec ewentualnemu sprzeciwowi. - Nie pytam co, tylko czy może nam to ściągnąć nietypowo uparte sępy na głowę. - Czy - tu wtrąciła się Lucy -macie dość zapasów wody, jedzenia i paliwa by w razie potrzeby ominąć jedną albo dwie osady? - to było ważne, gdyby okazało się, że jakaś osada została spalona lub opuszczona lub gdyby ktoś na nich czekał. - Jaką trasą będzie podążać karawana? - kontynuował Victor. Musiał ustalić na ile ich trasy się pokrywają, a tym samym ustalić z potencjalnym pracodawcą, jak daleko mogą im towarzyszyć. - Ile płacisz? - padło ostateczne pytanie z ust Vanessy. Po ustaleniu tych drobiazgów Victor skinął głową. - W porządku, kiedy ruszamy? |
27-03-2018, 21:46 | #59 |
Reputacja: 1 | Pościg.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
29-03-2018, 14:11 | #60 |
Reputacja: 1 | Victor wydawał się coś przeżuwać. Jego szczęki pracowały wytrwale jakby żuł coś twardego. W rzeczywistości był to jedynie kolejny, z niekontrolowanych odruchów. Kilka razy kiwnął głową z aprobatą, gdy mówił Bill. Wydawało się, że to świetny interes. karawana Bill 'a nie dość, że zapewni zapłatę, to jeszcze odstraszy drobniejszych drapieżców. Same zalety. Troszkę gorzej było z fantami przewożonymi przez Bill 'a. Na pewno ściągną kogoś, kto przygotuje się na to, co Bill ma ze sobą. A to znaczy poważną walkę. Jednak, podróż była długa, jeśli mógł zamienić wiele małych bitew na jedną dużą, to była to opłacalna zamiana. Victor popatrzył po towarzyszach. Gdyby ktoś miał wątpliwości, to był to ten moment, by się nimi podzielić. Wszyscy jednak potwierdzili lub przemilczeli. Na chwilę dłużej Victor zawiesił wzrok na Pirsie, by zbadać, co ono tym myśli. Pir wzruszył ramionami, - Dla mnie bomba. - potwierdził i on. - Zapłata dobra. Warunki też. Nie robimy za mięso armatnie, ale będziemy was bronić. - zadecydował Victor podając rękę Bill 'owi. Przez chwilę jeszcze rozmawiali, by dopiąć wszystkie szczegóły, jak choćby uzgodnić komunikację radiową i inne pierdoły. Gdy się pożegnali, Victor zwrócił się do towarzyszy. - Chyba czas pogadać z Grit 'em. Też miał sen. Też chce na płaskowyż. Konkretniej, chce tam jechać z nami. - Victor pragnął usłyszeć opinię pozostałych. Gdy to przedyskutowali, ruszyli wspólnie by pogadać z Grit 'em. Rozsiedli się wygodnie w tylnej części naczepy. Victor rozstawił kilka rozkładanych krzesełek. Postawił na stół butelkę swego samogonu i kilka plastikowych kubeczków. Miejsce w którym siedzieli było swego rodzaju przedsionkiem, wiatrołapem. Od reszty naczepy oddzielała ich kotara z starych futer, zaraz za którą znajdowała się mocna krata. W osadach, gdy nie można było rozstawić namiotu, tutaj był urządzany sklepik. Poza tym, był to bufor, gdyby ktoś wdarł się od tyłu do naczepy, nie mógł od razu przejść dalej. - Opowiedz nam o sobie Grit. Skąd jesteś i czym zarabiasz na chleb? - zapytała Lucy. Vanessa tymczasem zniknęła z małą mutantką głębiej w naczepie. Postanowiła poszukać jakiś ubrań dla małej. Czegoś nieco lepszego niż te łachy co miała na sobie. - Walczysz czymś innym niż nożami? - dopytał Victor, szukając wzrokiem jakiejś broni palnej. - Jak tu trafiłeś, masz jakiś samochód? - dodała Lucy po chwili. - Czemu obchodzi cię, co czysta pani kazała? - zapytał chrapliwym głosem Victor. W jego głosie słychać było nieskrywaną nutkę pogardy, jakby on sam miał do kobiety i jej życzeń jakiś uraz. |