Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-02-2007, 15:29   #31
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
Belizario uśmiechnął się szeroko widząc kobietę witającą go w progu. Istotnie drugie wrażenie było nie gorsze niż pierwsze. Niemal tego się spodziewał. Dobroduszna, uśmiechnięta, szczera, oddana. Przymiotniki same się nasuwały. Wystarczyło spojrzeć w jej oczy... ale to nie miało wielkiego znaczenia.
- Tak, Belizario O’Connell to ja. Bardzo mi miło – uśmiechnął się uprzejmie.
- Okropnie pada... Kurtka na szczęście nie przemokła, ale pana mokasyny, chyba owszem, prawda? – kobieta zdawała się autentycznie zaangarzowana – Zaraz coś poradzę. O! Proszę
- Och, są tylko odrobinę zwilgotniałe – mężczyzna począł energicznie wycierać obuwie w wycieraczkę. Choć ten prosty gest nie zdołał ukryć chwili zawahania i zakłopotania.
- To naprawdę nic – uśmiechnął się raz jeszcze, wyraźnie bagatelizując zmoczone obuwie i jednoznacznie odmawiając przyjęcia kapci – Bardzo dziękuję że zechciała mnie Pani przyjąć. Jestem zobowiązany. Czy możemy chwilę porozmawiać?
 
Junior jest offline  
Stary 08-02-2007, 08:56   #32
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany
Francis uśmiechnęła się pod nosem, na zakłopotanie gościa spowodowane zwykłymi kapciami.

- Oczywiście, zapraszam do salonu. Kawę? Herbatę? Coś pan sobie życzy? - Francis poprowadziła gościa do swojego przytulnego salonu. W kominku nie paliło się jeszcze, ale teraz Francis pomyślała, że to dobry pomysł aby rozpalić.
Było tu bardzo dużo kwiatków doniczkowych, które Francis uwielbiała. Szczególnie dużo było bluszczu. Okno przesłonięte haftowaną firanką z masą fiołków na parapecie, a kanapa przykryta beżową kapą, na której spały trzy małe kociaczki. Niewielki szklany stolik, z którego Francis szybko zestawiła kubek po herbacie Leo, poprzedniego gościa.

- Proszę się rozgościć a ja zaraz przyniosę ciasto - uśmiechnęła się lekko i znikła za dębowymi drzwiami.

Nie było jej dłuższą chwilę. Wróciła z kawą, herbatą a potem znowu znika i wróciła z cukrem i ciastem.
Usiadła wygodnie w fotelu, tasując karty Tarota i uśmiechając się do wyraźnie zakłopotanego gościa. Jego zakłopotanie w ogóle nie przeszkadzało Francis, było przecież takie milusie...

- A więc, co pana tu sprowadza? - zadała pytanie i zanim jeszcze gość zdążył nabrać powietrza do ust, Francis skierowała ku niemu talię kart do "przełożenia".
 
Rhamona jest offline  
Stary 09-02-2007, 18:24   #33
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany
Belizario usiadł na kanapie, wciąż ciekawie wodząc wzrokiem w koło. Każdy element wystroju wnętrza nęcił jego wzrok. Jakby mężczyzna poddawał ocenie każdy kwiat, wzór kapy, ułożenie dywanu, kształt oparcia fotela...

Mężczyzna w żaden sposób nie ukrywał swojego zainteresowania otoczeniem. Jak i kobietą, która wyraźnie z czegoś zadowolona w końcu usadowiła się wygodnie w fotelu.

Tarot? Przywiązania do zewnętrznych źródeł wiedzy? A może kwestia wizerunku? Lub w inny sposób zwyczajny odruch...
- To dobre pytanie. Proszę, niech Pani mi wybaczy zakłopotanie. Nie często znajduję się w takiej sytuacji. Dokładnie kwestia którą chciałbym poruszyć nie jest dla mnie w żaden sposób wygodna. Zresztą, wiedząc w jaki sposób nawiązałem z Panią kontakt, nie może być tajemnicą co mnie sprowadza.

Kobieta położyła kupkę kart na szklanym stoliku tuż przy szklance O'Connella. Uśmiechała się miło i chyba, tak, rzeczywiście była z czegoś zadowolona.
- Maverick... owszem, ale nadal nie wiem, co dokładnie pana sprowadza. Czyżby miał pan od niego jakieś wieści? A może najnormalniej w świecie, chce pan poznać odpowiedź na trudne pytanie, jakie pojawiło się w pana życiu? Wiele osób przychodzi do mnie w takim właśnie celu. Nie mniej jednak cel pana wizyty, jakoś bardziej mnie interesuje niż zwykle.

- Bardziej interesuje niż zwykle - powtórzył unosząc lekko brwi - Czemu, jeśli mogę spytać? Odnajduje Pani jakieś dziwne fluktuacje? A może przeczucie, każe zachować tę dozę ostrożności?

- Hmmm - zamyśliła się chwile wpatrując się w jego oczy a potem też dłonie, tak aż w końcu poczuł na sobie jej wzrok - Otrożność? - spojrzała na kupkę kart leżących w samotności - Moja ciekawość nie ma nic wspólnego z ostrożnością, choć może jest jakiś powód dla którego powinnam ją odczuwać? Natomiast myślę, że to pan jest ewidentnie ostrożny i to akurat jest ... naturalne, nieprawdaż?

- W tych realiach ostrożność jest wskazana proszę Pani. I zdecydowanie przyznaję się. Jest to dla mnie sytuacja niestandardowa, w pewien zawiły sposób nawet niewygodna - mężczyzna mówiąc to wygodnie oparł się i rozłożył ręce na oparciu. Wydawał się całkowicie swobodny, choć gest ten i postawa mogła być dobrze wyuczoną maską.

Kobieta uśmiechnęła się ponownie do niego.
- Proszę się poczęstować ciastem, to szarlotka z pysznych jabłuszek. Mam ogródek za domkiem, w lato jest tam wspaniale. Proszę się nie krępować, jestem chyba ostatnią osobą na świecie, przy której należy się krępować. Właściwie, mam dziwne przeczucie, że stan skrępowania niejako jest panu obcy. Czy się mylę?

Belizario zaśmiał się rozradowany, wyraźnie ucieszony.
- To ciekawe co Pani mówi. Skrępowanie? A cóż to takiego? Trudno jest oddać tak złożone zjawisko jednym słowem. Jednym wyznaniem. A czy Pani się krępuje? - przechylił się lekko w stronę kobiety, lecz nie czekając na odpowiedź ciągnął dalej - Jedyna poprawna odpowiedź brzmi. To zależy od okoliczności. Sytuacji. Więc aby zaspokoić Pani ciekawość. Rzadko znajduje się w sytuacji, która sprawia, że się krępuję. I rzadko mam okazję kosztować domowych wypieków.
To mówiąc wyciągnął rękę w stronę szarlotki. Dopiero teraz rzuciło się w oczy że mężczyzna usiadł w miejscu najbardziej oddalonym od trzech kotów, a wyciągając rękę w ich stronę większą uwagę poświęcał kociakom, niż samemu ciastu.

- Też tak myślę - skwitowała w jednym zdaniu i zadowolona pomogła nałożyć kawałek ciasta na talerzyk, podała O'Connellowi - Długo pan mieszka w LA?

- To już cztery lata. Długo i krótko. Ale czy ma to jakieś znaczenie?

- To z pewnością zauważył pan, że warunki pogodowe mamy nieco...niespotykane? Takie ulewy jakie nękają nas od tygodnia, niemalże bez przerwy, są dość niepokojące. Naukowcy twierdzą, że to jest wynik efektu cieplarnianego. Pogoda wariuje...


- Nie tylko pogoda. Zresztą podejrzewam że Pani wie na ten temat więcej niż naukowcy. Mylę się?

- Pogoda sama w sobie nie jest dla mnie jakoś zbytnio ciekawym tematem, natomiast jej wpływ na wszechobecne życie, jak najbardziej.

- Spodziewałem się większego zainteresowania ciągiem przyczynowo - skutkowym. A chyba nie zaskoczę Pani teorią że ostatnie wydarzenia nie do końca są naturalne. W tym świetle znajdowanie przyczyny może być bardzo frapujące.

- Doprawdy, rozmowy o pogodzie są w takich okolicznościach nieco zabawne
- roześmiała się delikatnie - Nie sądzi pan?

- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Albo inaczej. Nigdy rozmowa o pogodzie nie wydawała mi się ciekawa tak jak samo zjawisko. Najczęściej ludzie rozmawiający o pogodzie, tak naprawdę rozmawiają o czymś zupełnie innym. Lub mają ochotę na coś zupełnie innego
- Pyszne ciasto
- dorzucił szybko ze szczerym uśmiechem
Mówiąc to słowa Belizario odstawił na chwilę talerzyk z szarlotką i wykonał w powietrzu szeroki gest, podkreślający swoje stanowisko. Siedział rozparty na kanapie w pozie wyrażającej nienaganną pewność siebie. Z jego oblicza nie znikał lekki uśmieszek, choć błysk w oku mógł sugerować że mężczyzna bawi się sytuacją

Francis uśmiechnęła się tylko do O'Connella tak jakby się z nim zgadzając. Zaraz wstała z fotela i podeszła w kierunku mebli. Otworzyła barek z którego niemal od razu zaczęła się unosić przyjemna woń palonego cukru i bursztynu. Stały tam najróżniejsze butelki pełne alkoholu, pod różnymi postaciami.
- Czego się pan napije? Mam tu dobrą Tequillę...

- Tequila istotnie jest dobra
- Belizario wciąż zdawał się rozluźniony i skory do gry słów - ale zmuszony jestem odmówić. Przyjechałem samochodem...

- Natomiast, pan pozwoli, ja sobie nie odmówię - Francis nalała kieliszek koniaku i postawiła na szklanym stoliku, zamknęła barek i siadła z powrotem w fotelu.
- Proszę pana, niewątpliwie jest pan bardzo miłym człowiekiem, ale powoli zaczynam odczuwać zakłopotanie, z powodu braku odpowiedzi na moje banalne pytanie.
 
Rhamona jest offline  
Stary 09-02-2007, 18:43   #34
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
- No tak. Wydaje się to oczywiste - mężczyzna jakby chwilę zbierał myśli - Mówiliśmy o dziwnych zjawiskach w LA. O pogodzie. Sugerowałem że nie jest to zjawisko naturalne. A także że owa nienaturalność zatacza szersze kręgi. Dodam do tego że społeczeństwo tak zwanych magów również dziwnie zachowuje się ostatnimi czasy. Nasz wspólny znajomy zgodził się ze mną w tym względzie. A kiedy spytałem o osoby lepiej zorientowane w sytuacji, a także osoby posiadające pewne kontakty w środowisku jak ich nazwałem magów... zasugerował on kontakt z Panią. Ot i powód mojej obecności. Przyszedłem prosić o szersze informacje odnośnie obecnych wydarzeń.

- A więc to pana sprowadza?
- Francis uśmiechnęła się ponownie i jakbyodetchnęła z ulgą, choć nie do końca - Sprawa w mieście jest dość niepokojąca. Nie ma kwintesencji, to dość wielki skrót. Kwintesencja zanikała od dłuższego czasu, czasem tak już bywa. Ale tym razem jest coraz gorzej. To doprowadziło już praktycznie do zachwiania spokoju w mieście.
Słyszałam, że Lupini walczą o nowe Źródła i bronią swoich starych, to samo tyczy się Magów. Niestety słyszałam też że Źródła są osłabione i nie ma z nich wyładowań Kwintesencji.

Francis wzięła głęboki oddech, łyknęła koniaczka i mówiła dalej
- Dodatkowo sytuacja miedzy Magami z lekka się popaprała. Jak wiadomo brak
kwintesencji wprowadził w mieście nerwówkę, część Magów wpadła w panikę inni ze stoickim spokojem wciąż czekają. Porobiły się różne grupki pracujące między sobą nad przyczynami owego stanu rzeczy, swoje wyniki oczywiście nie chcą ujawniać. Nie będę polemizowała na ten temat. Mają rację czy jej nie mają - co to zmieni? Gorszy natomiast jest taki fakt, że Tradycje zaczęły wchodzić w układy z Technokracją. Oby potem nie wstydzili się tego

- Wchodzić w układy z Technokracją? Nie bardzo rozumiem. Jaki jest w tym
cel?
- mężczyzna był mocno zaskoczony - Spytam wprost. Czy wie Pani jak się w tym odnaleźć?

- Wchodzenie w układy z Technokracją ma jedynie taki cel, czego się domyślam, ze Magowie Tradycji mogą wykonywać swoje efekty magiczne bez
użycia kwintesencji. Ja osobiście nigdy w życiu nie zniżyłabym się do takiego poziomu. Jak się w tym odnaleźć? Panie O'Connel żyje już na tym świecie wiele lat i dopóki nikt nie krzywdzi Śpiących nie wtrącam się w żadną politykę Magów. Narazie nie słyszałam o niczym podobnym, choć z dnia na dzień czuje się rosnące napięcie, być może wkrótce ucierpią zwykli niewinni ludzie


- Czyli rozumiem że coś się dzieje w mieście. Nikt nic nie wie, a jak wie to i tak nic nie powie. No jedyna plotka że magowie tradycji i technokracji
stanęli u swego boku? Bajka. Komedia. Dramat. Brak mi słów. Właściwie to nie rozumiem nic. Ale dziękuję za te słowa. Przynajmniej dowiedziałem się czego niewiem
- mężczyzna krzywo się uśmiechnął. Zdawał się wyraźnie zakłopotany całą tą sytuacją.

- A czy w pana środowisku, były jakieś niepokojące wydarzenia? - Francis uśmiechała się wciąż i teraz na jej twarzy powoli wychodził delikatny rumieniec.

- W moim środowisku... - Belizario zamyślił się chwilę - Bynajmniej.

- W takim razie chciałabym skierować w pana stronę niewielką prośbę. Chciałabym zaproponować panu współpracę, co pan o tym sądzi? W tak trudnych czasach, warto być w kontakcie.

- Och, nic doprawdy skomplikowanego. Zdaje się być pan człowiekiem obracającym się w zupełnie innych kręgach niż ja, podstarzała wróżka z przedmieścia
- Francis uwielbiała takie żarciki - Gdyby pan był świadkiem czegoś anormalnego, podejrzanego, czy wtedy mogłabym liczyć na informacje o takim zdarzeniu od pana?

- Oczywiście. Musimy pamiętać że jestem Pani dłużnikiem. Informacje które mi pani przekazała są wielce ciekawe. I zapewne dostarczą mi wielu wrażeń
- mówiąc to oparł ciężko głowę na ramieniu. - Jak już mówiłem. moja niewiedza została jasno określona. Dziękuje.

- A może przejdziemy na Ty? Dłużniku?
- zaśmiała się miło i wyciągnęła ku niemu dłoń – Francis

- Bardzo mi miło, Francis. Belizario
- uścisnął dłoń ostrożnie - Tak jak mówiłem. Zawsze możesz liczyć na moją pomoc. Jednak zawsze bardziej celuje w braku zrozumienia sytuacji, niż znajdowaniu odpowiedzi - próbował się zaśmiać, ale żart wydał się nader gorzki...
 
Junior jest offline  
Stary 17-02-2007, 23:10   #35
 
Solfelin's Avatar
 
Reputacja: 1 Solfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumny
Los Angeles, 22 April 2007


[center:de1af5d51c]Los Angeles[/center:de1af5d51c]

Leje jak z cebra, a dodatkowo grzmi i łomocze. Każdy dźwięk ma swój oddźwięk, a ten wytwarza niespodziewane echo wytwarzające hałas. Robi się w mieście coraz dziwniej. Po chwili ucichły dziwne efekty, lecz burza nadal trwa.

Pogoda zaczyna powoli niszczyć środowisko urbanistyczne człowieka. Stopniowo zostaje zalewane przez litry i hektolitry wody.


[center:de1af5d51c]So I'm listening for the weather to predict the coming day
Leave all thought of expectation to the weather man
No it doesn't really matter what it is he has to say
'Cause tomorrows keep on blowing in from somewhere

All the people that I know in the apartments down below
Busy with their starring roles in their own tragedies

Sunlight sends you on your way
And those restless thoughts that cling to yesterday
Never be afraid of change
I'll call you on the phone
I hate to leave you on your own
But I'm coming home today

And this busy inner city
Has got nothing much to say
And I know how much you're hanging round the letterbox
And I'm sure that as I'm writing
You'll be somewhere on your way
In a supermarket checkout or the restaurant

I've been doing what I'm told
I've been busy growing old
And the days are getting cold but that's alright with me

Sunlight sends you on your way
And those restless thoughts that cling to yesterday
Never be afraid of change
I'll call you on the phone
I hate to leave you on your own
But I'm coming home today
Yes I'm coming home today

I've been doing what I'm told
I've been busy growing old
And the days are getting cold but that's alright with me

Sunlight sends you on your way
And those restless thoughts that cling to yesterday
Never be afraid of change

- Bic Runga, „Listening for the weather” [/center:de1af5d51c]


1880 Academy Dr. Los Angeles, CA
15:00


Jeremy, Aleksander, John

Jeremy włączył urządzenie i po chwili dostał informację o tym, że obok domu przepływa wielka fala skumulowanej energii. Przez moment zobaczył to własnymi oczyma - wielką, grubą kolorową rurę, jakby utworzoną ze Sfery Życia i Pierwszej, dosłownie wirująca kuliście i jak wąż ciągnącą się niedaleko, w odległości kilkuset metrów od domu.

Zatem tam podążyli w trójkę, w kierunku równoległym do tego strumienia. Przez chwilę jechali, obserwując i badając tę energetyczną rzekę. Lecz po dłuższym czasie stawali się coraz bardziej zaskoczeni.

Gdyż obiekt, który obserwowali, okazał się skręcać. Gdy przejechali kilometr, nagle zrozumieli, że jest to koło. By się przekonać, przejechali jeszcze 3 razy tyle, wracając do punktu wyjścia.

(15:45)

Samo doświadczenie dawało za dużo myślenia i jedną paskudną zagadkę:
Pierścień energii wokół domu Francis.
 
Solfelin jest offline  
Stary 25-02-2007, 20:04   #36
 
Bortasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Bortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputacjęBortasz ma wspaniałą reputację
John rozsiadł się na tylnym siedzeniu Wołgi. Wyjął swoją papierośnice i zapalił. Zaciągnął się dymem.
”Chyba mi naprawdę odbija. Jedziemy sobie na testowanie samochodu a ja się denerwuje, bo żaden z nas niema kamizelki kuloodpornej a w bagażniku niema kałacha.”
Zaciągnął się głęboko. Przez chwile patrzył na krople padające na szybę samochodu.
„Jedziemy teraz sprawdzić, kto bawi się pogodą. Czy tylko ja uważam, że ktokolwiek to robi, robi to, bo ma jakiś cel oprócz podlania sobie ogródku? A taka pogoda jest wspaniała na atak. Pada deszcz strzał można pomylić z błyskawicą. Nikt nie chce wyjść z domu, nagłe błyski zwala się na pioruny. A wszelkie eksplozje to rzecz jasna efekt trawienia piorunem. Takiego czegoś nie robi się od tak dla kaprysu. Tu użyto sporo magyi. Magya boże wyjechałem do Wietnamu jako syn farmera a obudziłem się jako jakiś cholerny Mag! Obudziłem się.... Gdyby nie Francis.... Chyba nawet nie wie ile dla mnie znaczy. Gdyby nie ona wciąż byłbym warzywem. Gdyby nie ona ostatecznie bym zwariował. Boże żebym, chociaż wiedział, co robić. Jak żyć? Jak się dostosować? Jedyne, co umiem to zabijać! I jestem w tym kurwa dobry. Cholernie dobry! Francis....”
John ledwo zwracał uwagę na kierunek jazdy, lecz gdy samochód po raz trzeci skręcił w lewo potok myśli przerodził się najpierw w zaskoczenie a potem w przerażenie.
„Robimy kółko! Kółko wokół Domu Francis!”

- Alex! Gaz do dechy! Pędem do domu!

Alex wycisnął z samochodu ile było możliwe a nawet odrobinę więcej. John czuł jak serce mu wali z szybkością i siłą porównywalną z prędkością Wołgi. Czuł jak jego ciało, pod wpływem strachu, mobilizuję się do walki. Gdy samochód się zatrzymał dosłownie wyskoczył z samochodu i wbiegł do domu.

- Francis!

Krzyknął od progu. Dojrzał ją jak siedziała z jakimś mężczyzną w salonie. Gdy ujrzał, że nic jej nie jest poczuł najprawdziwszą ulgę.

- Francis ktoś stworzył pierścieni wokół domu!
 
__________________
Właściwością człowieka jest błądzić, głupiego - w błędzie trwać.— Cyceron
Mędrzec jest mędrcem tylko dlatego, że kocha. Zaś głupiec jest głupcem, bo wydaje mu się, że miłość zrozumiał.— Paulo Coelho
Bortasz jest offline  
Stary 25-02-2007, 21:17   #37
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany
Na krzyki Johna, Francis uśmiechnęła się do gościa, przepraszająco.
Wysłuchała w spokoju, co podstarzały weteran chciał powiedzieć, a potem chwile zastanowiła się jakby analizowała, to co usłyszała. Tak naprawdę, starała się zrozumieć, co John miał na myśli. Czasem plótł od rzeczy ale chyba nie teraz. Potem rzuciła szybkie spojrzenie na zegarek i się lekko skrzywiła. Czasu miała niewiele, bardzo niewiele.

- Wybacz Belizario... - rzuciła do gościa, podnosząc się z fotela.

Podeszła do Johna i pocałowała go w czółko.
- Świetnie się spisaliście chłopaki, a teraz pokaż mi TO - powiedziała z uśmiechem i ruszyła na zewnątrz budynku, nie przejmując się gościem.

Gdy była już przed domem, najpierw rozejrzała się w poszukiwaniu kobiety, z którą miała się za chwile spotkać. Deszcz w ogóle jej nie przeszkadzał, wręcz przeciwnie, pomagał.
Jeśli ktoś znał Francis mógł zauważyć, że jest zdenerwowana i przejęta, ale wcale nie wyprowadzona z równowagi.
 
Rhamona jest offline  
Stary 26-02-2007, 21:35   #38
 
Solfelin's Avatar
 
Reputacja: 1 Solfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumny
Los Angeles, 22 April 2007


[center:c4034e3373]Los Angeles[/center:c4034e3373]

Niektórym zaczęło się wydawać, że wielka ulewa nabrała jeszcze bardziej na sile. Do wiatrów doszły wichury, porywające w niektórych częściach miasta dachy domów. Pogoda była mieszaniną najstraszniejszych lęków i radości, a tak naprawdę, od tego momentu, zaczęła każdego przerażać.

Strugi deszczówki przelewały się przez ulice. Niższe partie miasta zostały zalane.
Przelewanie łez przez niebo po pięciu minutach zaczęło ustępować, ale jak to się mówi - wszyscy trafili z deszczu pod rynnę. Gwałtowna burza zawitała do progów miasta - teraz grzmoty i pioruny zalewają powietrze Los Angeles.

Grzmoty w rytm używanej perkusji nastroiły uśpionych mieszkańców miasta do aktywności.


[center:c4034e3373]
Sleepsong
With Saoirse
Lay down your head and I'll sing you a lullaby
Back to the years of loo-li lai-lay
And I'll sing you to sleep and I'll sing you tomorrow
Bless you with love for the road that you go

May you sail far to the far fields of fortune
With diamonds and pearls at your head and your feet
And may you need never to banish misfortune
May you find kindness in all that you meet

Chorus:
May there always be angels to watch over you

To guide you each step of the way
To guard you and keep you safe from all harm
Loo-li, loo-li, lai-lay

May you bring love and may you bring happiness
Be loved in return to the end of your days
Now fall off to sleep, I'm not meaning to keep you
I'll just sit for a while and sing loo-li, lai-lay

(Chorus)

Loo-li, loo-li, lai-lay...


- Secret Garden, „Sleepsong”
Źródło[/center:c4034e3373]



1880 Academy Dr. Los Angeles, CA
15:50


Francis

Faktycznie, wokół domu pulsował gigantyczny pierścień energii, zmieszanych, kolorowych. Wydawało się Francis, że jest całkowicie stworzony z Pierwszej oraz Życia, chociaż tylko duchowo widocznej. Ktoś musiał być wyjątkowo potężny, by wykonać taki pierścień przy użyciu co najmniej 3 Sfer. Wydawał cichy odgłos, jakby szumu morza oraz pachniał największa różnorodnością kwiatów.

Po chwili, po pięciu minutach, gdy zaczął się porządny miastowy sztorm, zauważyła nagłe powiększenie się okręgu, gigantycznego węża mocy. Sama przez chwilę poczuła przepływ mocy przez siebie.

Przez dwie minuty wyłączyła się.
W wizji widziała piękne duchy, jaśniejące, krążące wokół domu Francis, jakby szukające czegoś. Całe miasto zamieniło się w jedną iskrzące się ogniwo, w którym krople oraz warunki pogodowe były kolorów tęczy, a świetliste istoty biły biało-żółtym, jaskrawym światłem. Przeczuwała, że w stan ten doprowadziło ją równomierny stukot kropek oraz niemalże orkiestrowe, bębnowe grzmoty.

Wizja minęła, rozmywając się wilgoci, którą poczuła Francis.

(15:55)
 
Solfelin jest offline  
Stary 27-02-2007, 12:39   #39
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
[i]Skręć w lewo....
Kurwa... teraz w prawo...
Ech, szybciej, tracę sygnał!
To chyba będzie w w tamtej części miasta o - o tam! No skręcaj że! - Jeremy próbował wrzeszczeć tak by jego głos dotarł do kierującego mknącym ulicami samochodem Alexa. Lewą rękę i przedziwny aparat który w niej trzymał wystawiał przez okno za kierowcą i co chwila wyciagał z samochodu również głowę kiedy machał urządzeniem jakby próbował go nastawić w jakimś kierunku.

Cholera! Nie znam tego miasta, jedź w kierunku którym mówię a nie pytaj o ulice! Może jeszcze numer domu mam podać? Szybciej choleraaaaa, tracę sygnał... nie, dobrze, jedź prosto, o właśnie... musimy być już blisko, no szybciej po co ci ten silnik podkręciłem?
 
Ratkin jest offline  
Stary 27-02-2007, 16:17   #40
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Alex wyciskał z Wołgi ile się dało. Na początku myślał, że powinien ją oszczędzać, bo jest to w końcu jazda próbna. Pod wpływem emocji bardzo szybko o tym jednak zapomniał i prowadził zważając jedynie na to by kierować się tak jak mówi Jeremy i rozwijać możliwie największą prędkość.

Nie odzywał się ani słowem. Był całkowicie skoncentrowany na samochodzie i drodze przed sobą. Jedynymi bodźcami jakie do niego docierały, były wydawane przez Jerrego komendy i ponaglenia. Starał się z całych sił i przez cały czas rozważał co może zrobić by jeszcze bardziej przyspieszyć. Wykorzystywał każdą okazję. Ścinał każdy możliwy zakręt, łamał każdy możliwy przepis. Wciskał hamulec tylko na ułamek sekundy, by wprowadzić auto w kontrolowany poślizg przy zakręcie. Później redukował bieg i Wołga w majestatyczny sposób sunęła bokiem po zalanym wodą asfalcie.

Alex spojrzał na prędkościomierz i obrotomierz. Wciskał gaz do dechy i powoli kończyły się możliwości, by jechać szybciej. W zasadzie przyszła mu do głowy jedna... Sięgnął dłonią w okolice dźwigni hamulca ręcznego i odnalazł po chwili mały zawór wystający z podłogi. Odkręcił go po czym chwycił kierownicę oburącz i wcisnął niewielki przycisk umieszczony po jej prawej stronie.

Działanie podtlenku azotu było natychmiastowe. Silnik zawył przeraźliwie, a Wołga drastycznie przyspieszyła. Alex kątem oka obserwował jak wskazówki liczników poruszają się w prawo zbliżając do granic swych skali. "Grunt to nie usmażyć silnika..." - myślał.

Szaleńcza jazda nie trwała jednak długo. Na słowa Johna Alex skierował auto z powrotem do domu Francis używając nitra na każdym prostym odcinku.

Gdy dotarli na miejsce zatrzymał się gwałtownie i z przerażeniem obserwował jak John odpina pas i wyskakuje z Wołgi podczas gdy ta sunęła jeszcze po mokrej nawierzchni, a następnie wpada do domu. Osłupiały Alex siedział nieruchomo za kierownicą. Silnik pracował jeszcze kilkanaście sekund zanim go wyłączył.

Nastała chwila ciszy. Tylko deszcz dudnił kolejnymi falami o karoserię samochodu, a ostry wiatr wdzierał się do środka przez drzwiczki, których nie zamknął wybiegający John.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172