Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-02-2009, 12:34   #31
 
Drusilla Morwinyon's Avatar
 
Reputacja: 1 Drusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwu
Amaryllis Vivien Seracruz

Głupcy, znowu biegną, uciekają jak przerażone króliki przed sforą psów, gardziła nimi, ale biegła, potykając i klnąc w myślach, co innego miała zrobić?
Wpadli do Umbry jak do obiecującej schronienie kryjówki, nory, w której mogą przeczekać zagrożenie, tym razem jednak Umbra nie niosła ze sobą bezpieczeństwa, a tylko nowe zagrożenia, choć niektórym niosła też wolność...

Amy rozluźniła chwyt na trzymanym dotąd kurczowo pluszaku, gdy ten rosnąc zeskoczył na śnieg - ogromy srebrzysty ryś o lśniących oczach - tak piękny i wspaniały jak za dawnych dobrych czasów, gdy spacer po Umbrze był dla Amy i niego tylko rozrywką, a dziś tylko ciągnącym się w nieskończoność koszmarem. Półprzejrzyste łapy ducha muskały śnieg, gdy ten biegł obok swej "pani" - niby cień lub błysk księżycowego światła na śniegu.
Zawiodła go... zawiodła siebie... I Ją. To ona powinna była go bronić, a nie potrafi obronić nawet samej siebie...
Magini zacisnęła zęby i zamrugała odganiając z oczu niechciane łzy, nie mogła jednak tak łatwo pozbyć się rozgoryczenia, wściekłości i upokorzenia, przecież jeśli nie potrafi się czegoś bronić, nie zasługuje sie by to mieć, czyż nie...?
Śnieg pod stopami nie wiedzieć kiedy zastąpiony został lodem pokrywającym całe jezioro, chyba tylko idiota próbowałby na nie uciekać przed kimś kto może teraz wystrzelać ich jak kaczki, ale jakoś nie zdziwiło to jej, że akurat tutaj poprowadzili ją jej wspaniali towarzysze...
Nagle do uszu dziewczyny dotarł wilczy zew, jeden wilk, drugi trzeci, całe stado śpiewało swą pieśń przypominając o utraconych przyjaciołach i złożonych niegdyś obietnicach...
Oto oni - dzieci nocy i księżyca - Garou... Tylu, aż tylu, nigdy wcześniej nie widziała ich tylu w jednym miejscu...

- Piękne... To piękne... - szepnęła spoglądając jak wilkołaki masakrują ich wrogów, cóż z tego, że za chwilę to samo mogło spotkać i ją, teraz ważne było, że Ci którzy ją skrzywdzili otrzymali w zamian najlepszą zapłatę, jaka tylko mogła sobie wymarzyć...
Uśmiechnęła się spoglądając z zachwytem na bestie, których od tak dawna nie miała okazji obserwować, na swój sposób kochała je, były zbyt wspaniałe, by mogła ich nie kochać, nawet jeżeli ich pazury i kły miały jej przynieść śmierć...
 
__________________
Co? Zwiesz dekadentami nas i takoż nasza nację?
Przyjacielu, ciężko myślisz, w innych czasach miałbyś rację.
Czyżbyś sądził, żeśmy tylko tępo w siebie zapatrzeni?
Nie wiesz, lecz to się nazywa ironia i doświadczenie.
Drusilla Morwinyon jest offline  
Stary 22-02-2009, 15:09   #32
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
<<Generacja samodzielnego programu TwójOsobistyAniąłStróż w trakcie realizacji...

Inicjacja Generatora Wzorców. Status 100%...
Inicjacja Skryptu AI. Status 100%...
Wzorzec TempUser:AniołekAni gotowy.
Przypisz komendy TempUser68:AniołekAni do wzorca TempUser23:Anna

Błąd krytyczny. Zerwano połączenie. Automatyczne inicjacja programów ochronnych.>>

User1:TheGhoul do User2:Spectrum
<<Ja pier...>>

User2:Spectrum do User1:TheGhoul
<<Nieznana komenda>>

User1:TheGhoul do User2:Spectrum
<<Bardzo zabawne>>

User2:Spectrum do User1:TheGhoul
<<Wyrabiam się>>

User1:TheGhoul do User2:Spectrum
<<Tak, owszem, na gwincie...>>


Czasem Samuel miał wrażenie że system operacyjny na którym opierała się jego magyja jest mały, miękki i że ma za dużo furtek oraz, co chyba najgorsze w tym wszystkim - okien...

User1:TheGhoul do User2:Spectrum
<<Oceń stan połączenia z TemUser68:AniołekAni. Raportuj jego stan jeśli połączenie istnieje. W razie zaniku- wstrzymaj tymczasowo ponownie nawiązanie.>>


Samuel nie był szczególnie zdziwiony widokiem mężczyzny. Słyszał o nim, choć nigdy na oczy ani żadne inne zmysły nie widział go. Wzorzec jego sławy i reputacji wyprzedzał zasadnicze promieniujące Kwintesencją jądro które teraz w całej swojej lumpenproletariackiej okazałości wygenerowało się w drzwiach.

-Wiem tyle, że na pewno nic złego. Jak dowiem se czegoś więcej - to ci wtedy powiem...-mężczyzna, choć jego tożsamość Samuel oczywiście mógł zgadywać nie przedstawił się, tak więc odwzajemnił wysoki poziom kultury wypowiedzi prezentowany przez swojego rozmówcę.
 
__________________
-Only a fool thinks he can escape his past.
-I agree, so I atone for mine.


Sate Pestage and Soontir Fel
Ratkin jest offline  
Stary 23-02-2009, 13:06   #33
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Traciła dech z zimna. Ona, córka wytrzymałego, niestrudzonego ludu północy. Mróz oszronił jej włosy na biało, na podobieństwo starczej siwizny.

"Nie dam rady, zaraz..."


Wycie, i odpowiedź. Splatające się głosy. Wezwanie i sygnał. Zew myśliwych. Powtarzające się wściekłe "moje, moja, nasz, nasza. Nasza ziemia, nasze ofiary, nasz łup". Ale zamiast ulgi - strach.

Poślizgnęła się i padła na lód. Grigorij coś jęczał, rozgarniając śnieg. Były wszędzie. Od brzegów jeziora bił tętent śmigających po zmrożonym śniegu łap, nawoływanie i sygnał do ataku, tętno rozszalałej krwi.

Pod powierzchnią lodu coś łupnęło miarowo. Spod rozgarniętego przez Grigorija śniegu wyłoniła się jej twarz. Wykrzywione strachem, poznaczone czerwonymi, rozjątrzonymi śladami odmrożeń oblicze potępieńca.

"Zawsze, zawsze źle. Cokolwiek bym nie zrobiła. Może dla nas nie ma już miejsca? Może powinniśmy odłożyć bębny, zapomnieć słów i przeminąć?"

Szukała. W kakofonii szukała znajomego motywu. Gwar pulsujących dźwięków ryknął jej w uszach, ponownie obalił na kolana. Dzika, chaotyczna muzyka wycisnęła łzy z oczu. Zachwyciła i oszołomiła. Potem nadeszło zakłopotanie. To było jak szukanie igły pośród innych. Tej jednej, swojej, ale tak podobnej do innych. Lecz.. Udało się. Na chwilę, cichutko jak szept kochanka, do jej uszu dotarł znajomy śmiech, drżące westchnienie i motyw z ulubionej ballady

Ty nesi menia reka...

Daleko, przed jeziorem stał czarny wilkołak. Mniejszy od przeciętnych, zdyszany i krępy. Dyszał, mroźny wiatr szarpał jego futro, a on sam wydychał równie mroźne powietrze. Wydawał się nie zważać na nic innego, jak tylko innych z jego ludu którzy walczyli z żołnierzami. Oczy śledziły dziko każdy ruch.


Ravna przez chwilę chciała zerwać się, rzucić wszystko w cholerę i schronić się w bezpiecznych ramionach przyjaciela. Zapomnieć o żołnierzach, o fundacji, o Moskwie. Odejść. "My nie opuszczamy swoich ludzi, my nie porzucamy stad. Czy ja to mówiłam? Czy ja wiedziałam, co mówię?". Ucieczka nie wchodziła w grę.

Adam na brzegu poruszył się niespokojnie, przykucnął, dotykając pazurami lodu.

"Dlaczego nie walczy z innymi? Co jest nie tak?"

Skoro nie walczył, ukrywał coś przed swoimi. Ravna miała nadzieję, że będzie miał jeszcze szansę jej to wyjaśnić. A ona nie mogła opuścić swoich.
Potyczka dobiegała końca. Walczył jeszcze tylko dowódca, ale już słaniał się na nogach, i on za chwilę miał paść.

- Powstrzymaj je! Potrzebujemy go! Kurwa! - Sieroża darł się jak obdzierany ze skóry. Całkiem zresztą możliwe, że niebawem miało to go spotkać. Jak i ich wszystkich. "Wleźliśmy na ich teren jak na swój. Ściągnęliśmy za sobą pogoń. A teraz chcemy im wyrwać ich ofiarę?".

Nawet na północy, gdzie na ogromnych połaciach żyło niewielu ludzi, i wilkołaki były o wiele mniej terytorialne, a często nawet przyjaźnie witały wędrujących przez ich ziemie, za takie coś...

"Jama wykopana w śniegu. Albo zwierzęta rozwłóczą. Nie zostanie ślad. Nikt się nie dowie".

Niektórzy już odwracali się w ich stronę. Dwóch - srebrzysta wilczyca o miękkich ruchach i wielki, czarny basior z ociekającym krwią pyskiem, postąpili nawet kilka kroków w ich kierunku. Śnieg skrzył się na ich futrze, z pysków unosiły się obłoczki oddechów.
Ravna oblizała wargi i powiodła wzrokiem po brzegach jeziora, w poszukiwaniu ducha, który mógłby wzmocnić jej głos.
Był. Nietoperz przycupnął na wierzbie przy brzegu, ściskał pazurkami oblodzoną gałąź i z wyraźnym ukontentowaniem obserwował całą sytuację. Paciorkowate oczka wpiły się w Ravnę, maleńki, ostry język nerwowo oblizał pyszczek. W innej sytuacji Ravna złożyłaby ofiarę i czekałaby na odpowiedź. Teraz nie było na to czasu - mogła tylko poprosić, i liczyć na to, że duch zechce pomóc.

"Czcigodny, jestem w potrzebie, proszę, pomóż mi. Ponieś wilkom mój głos"

Wyszła kilka kroków w stronę basiora i srebrzystej, powoli i ostrożnie, i przysiadła na lodzie na piętach, w pozycji, z której nie można zaatakować.
Nietoperz ciekawie przedreptał bliżej na gałęzi, aby lepiej widzieć, i w zaaferowaniu prawie spadł w zaspę. Nie wydawał się zabierać do jakiejkolwiek pomocy.

"Trudno. Kto usłyszy, ten usłyszy"

Samą ją zdumiał jej głos - schrypnięty od mrozu i strachu. Język rosyjski do tego słabo nadawał się do śpiewania joik, zbyt wiele w nim było miękkich dźwięków. Ale, z mozołem opanowując szalejący głos, coraz głośniej, wyśpiewała ceremonialne powitanie Pomiotu.

Błogosławieni gościnę dający! gość wszedł;
Gdzie on ma zasiąść?
Śpieszno bardzo jest temu, kto koło ogniska
Ratunku szukać musi.

Ogień potrzebny temu, kto przyszedł
I kolana ma zimne;
Jadła i odzieży potrzebuje człowiek
Co wędrował przez góry.

Wody trzeba przybywającemu z daleka,
Ręcznika i opatrunku dobrego,
Szczerych słów on pragnie
I powtórnych zaproszeń.


Słowa, stare słowa. Z innych, lepszych czasów. Kiedy nikogo nie odpędzano od wrót podczas długiej, zimowej nocy. Kiedy dla każdego znalazło się miejsce przy ogniu. "Pamiętacie?"

Ja, Ravna Turi, ja, obca na waszej ziemi, nie znam waszych praw i proszę o wybaczenie, jeśli któremuś z nich uchybiłam. Nie jestem wam wrogiem. Nie przyszłam tu z ogniem ani z bronią, nie ma we mnie nienawiści do waszego ludu. Spotkaliśmy wrogów na naszej drodze, jesteśmy ranni i wycieńczeni. Nie jestem wam wrogiem.

Wzięła głęboki oddech, rzuciła niespokojnym okiem po wilkołakach i zaśpiewała jeszcze raz, improwizowaną na poczekaniu pieśń o dogasającej potyczce. O rwącej w żyłach krwi, ścierających się ciałach, pazurach drących tkanki i szarpiącym bólu ran. O sile i odwadze. Jej głos wzniósł się ostatni raz i opadł łagodnie, kiedy śpiewała o wygasającej furii, zadrżał w opłakiwaniu poległych towarzyszy, którym trzeba ułożyć pieśni, o domu.
 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 02-03-2009 o 22:36.
Asenat jest offline  
Stary 26-02-2009, 08:35   #34
Banned
 
Reputacja: 1 Shathra nie jest za bardzo znanyShathra nie jest za bardzo znany
- Wilkołaki? - szepnęła, obserwując okolice wypełnioną obcymi, złowrogimi istotami. Widziała ich spojrzenia.
- Z deszczu pod rynnę... - pomyślała o Awramie. Była na niego zła, ale teraz to nie był dobry moment aby wygarnąć mu wszystko to, co zebrało się przez ostatnie miesiące. W oczach Siergieja zobaczyła znajomy błysk. Pokręciła głową. Kochała i musiała pomóc.

Poczuła pod stopami lód a przed swoimi oczami widziała szamoczącą się w szale twarz oficera. Jego oczy. Blisko.
- Szszsz - zamruczała - ciiicho - wyszeptała - spokojnie - adrenalina w jego ciele rozpadała się na drobne cząstki a mózg wzmożył produkcję endorfiny.
Tylko tyle mogła zrobić aby pomóc przyjacielowi i nie narazić wilkołaczy tłum na więcej strat z rąk Oficera Unii.
To był też odpowiedni moment aby złagodzić rany Amy. Podeszła do dziewczyny ale zawiesiła spojrzenie na srebrzystym rysiu. Przepiękny. Wyjątkowy.
- Mogę? - zapytała uprzejmie ducha i zbliżyła się do dziewczyny.
- Oczyszczę ci tę rankę, może nie jest tak źle, jak wygląda? - uśmiechnęła się i nabrała śniegu do rąk. Przyłożyła do rany i skupiła się na Wzorcu. To trwało krótką chwilę. - Powinno być ci teraz lepiej. Sama zobacz. - uśmiechnęła się i mrugnęła okiem.

Ravna śpiewała piękną pieśń. Inna była pod wrażeniem dla jej ogromnej odwagi. "Oby jej się udało." - pomyślała, ale sama nie mogła po prostu czekać na cud. Zacisnęła pięści, skupiając się na ich strukturze, następnie wzmocniła przepływ Kwintesencji przez ich Wzorzec. To dodało jej trochę odwagi. Czekała na rozwój sytuacji, spoglądając ukradkiem na Mistrza Aureliusza, Jona i Grigorija. Liczyła, że popiszą się oni wyjątkowymi zdolnościami interpersonalnymi. Choć ciężko będzie się przebić przez doskonałe umiejętności Ravny.
 
Shathra jest offline  
Stary 27-02-2009, 16:06   #35
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Szpital Moskiewski nr 3

Człek owy nie miał najmniejszego zamiaru przedstawić się. Trudno było powiedzieć czy to wynikało ze zwyczajnego braku wychowania czy też może z zdenerwowania. Pochylił się, parł łokcie o kolana. Srebrny krzyż swobodnie zwisał na łańcuchu. Westchnął zrezygnowany bogacąc okolice o kolejny delikatny acz wyczuwalny powiew kwintesencji. Sprzęt Samuela co chwilę donosił o braku postępów w odzyskiwaniu łączności oraz o zewnętrznych trudnościach.

-Słuchaj chłopie. Śpiewasz co od niej chciałeś lub uznam, że chciałeś jej krzywdy.

Te słowa nie napawały optymizmem. To było groźne, nawet za groźne. Nie wiedząc czemu [Sameuel wzdrygnął się niezbornie jakby ze strachu. Kiedy poczuł delikatne nici magy oplatające jego jaźnie, ledwo wyszyta sieć coraz bardziej zbliżała się do umysłu.
A człek owy chrząknął i spojrzał na Samuela w oczekiwaniu odpowiedzi.

Obrzeża Moskwy - Umbra

Grigorij mamrotał cokolwiek, wszystko i nic niczym prawdziwy szaleniec. Zajmujący się nim Jon był nawet bardziej niżeli zdenerwowany.

-Kurwa bierze tą cała magye. Schrzanisz coś i kończysz, ze kurwa mać...

Operował na palmtoie panicznie wypytując Grigorija czy jeszcze kontaktuje. Oficer ostatkiem nieludzkiej siły wprost pochwycił wilkołaka za łeb i zamachnął się nim rzucając. Załamał martwym cielakiem pień potężnego świerka. Drzewo z nieznanym na ziemi hukiem upadło w śnieg a miliardy drzazg wzbiły się w powietrze.
Coś na chwilę zatrzymało się, mróz zaprzestał uścisku. Nawet pod lodem coś na chwilę zaprzestało stukać. Siergiej poczuł w swych dłoniach tkaninę rzeczywistości. Przestrzeń pod stopami oficera rozwarła się niczym paszcza dzikiego zwierza i po chwili upadł pod stopy Siergieja. Woń jego krwi dotarła do magów. Był to przeciętny mężczyzna w poszarpanym, zimowym mundurze oficera armii Rosji. Kwadratowy kształt głowy, zielone oczy oraz czarne jak noc włosy. W kaburze nie miał już pistoletu. Jego obrażenia były wprost potworne. Obszarpany kawałek twarzy, brak ciała i ubrania na przedramieniu i masy krwi. To było straszne. Mimo tak wielkich obrażeń trwał dobrze. I o dziwo nie było tam ani krzty metalu. Tylko Inna dojrzała metaliczny połysk z jego kości policzkowej. I chociaż pierwsze co chciała zrobić się nie udało to teraz było dobrze. Amy była już zdrowa, dłonie Inny błyszczały.
Ravna zrobiła to co chciała. Nietoperz wzbił się ku księżycowi w pełni. I chociaż marny, niepozorny duch to jego słowa w dziwnym języku a jednocześnie każdemu zrozumiałe pobrzmiały echem w nocnej głuszy Umbry.

- Ja, Ravna Turi, ja, obca na waszej ziemi, nie znam waszych praw i proszę o wybaczenie, jeśli któremuś z nich uchybiłam. Nie jestem wam wrogiem. Nie przyszłam tu z ogniem ani z bronią, nie ma we mnie nienawiści do waszego ludu. Spotkaliśmy wrogów na naszej drodze, jesteśmy ranni i wycieńczeni. Nie jestem wam wrogiem.

Wszystko jakby ucichło. Przypieczętowało to tylko dochodzenie do siebie w dziwnych odgłosach odratowanego oficera. I piosnka ciszy. Cicho. Milczeli.
Czarny wilkołak biegał jak oszalały od jednego do drugiego ze swych braci. W miejscu danego boju bok trucheł żołnierzy leżały cztery martwe wilkołaki. Kilku ze zmienokształtnego ludu podbiegło w ich stronę na czele z czarnym wilkołakiem. Potężne cielska stoczyły się i prawie jak psy nosami tykali martwych. Pozostałe wilkołaki okrążające lód nic nie uczyniły. Mistrz Aureliusz zastanawiał się na czymś.
Tedy spośród wilkołaków wystąpiło na zamarznięte jezioro stworzenie dumne. Kasztanowa sierść bielona śniegiem, obłędne oczy oraz zapach. Mroźny powiew wiatru dal o sobie znać. Było Wam wszystkim zimno. Tymczasem z każdym krokiem wilkołak stawał się mniejszy, coraz bardziej podobny ludziom. Minęło sześć uderzeń serca kiedy stał przed magami prawdziwy barbarzyński król. Był bosy, okrywały go tylko porwane przy kolanach spodnie oraz płaszcz z futra jakiegoś wielkiego zwierza. Postawny, muskularny mężczyzna o srogich rysach i dumnie noszonych bliznach. Był blondynem. Poprawił swój płaszcz mocnym szarpnięciem dłoni. Wszystkie wilkołaki znieruchomiały. Nawet Adam.
Amy poczęła słyszeć potok słów swego avatara. Nic prawie nie rozumiała, nie słyszała szczegółu a tylko ogół wielkiego, kosmicznego wyrzutu za to kim jest a km nie.
Jon dalej zajmował się uspokojeniem Grigorija co wychodziło mu niezwykle sprawnie. Wilkołak w ludzkiej formie patrzył prosto w oczy Mistrza Aureliusza.
Tedy olśniło Ravnę wraz z stukotami spod lodu w rytm bębnów. Kiedyś mówiono jej o starym zwyczaju spotykania się wszystkich wilkołaków. Mówiono, że dalej się to robi lecz najstarszy, pierwotny rytuał został zarzucony kilka lat temu. Czyżby?

-Cirn, Ten Który Prowadzi z Srebrnych Kłów. Pryśliście do nas, przyprowadziliście ich. Chcecie prosić o łaskę?

Był pewien siebie. Nie było do końca wiadomo czy to z faktu, że nie zdawał sobie do końca sprawy z kim ma odczynienia czy też z zwykłej głupoty. Wskazał władczo palcem na oficera, a potem zaraz na Siergieja i potem przeciągnął swym kciukiem po gardle w geście podrzynania. Mistrz Aureliusz milczał. Nieuchwytna dla wilkołaków mentalna wieść dotarła do wszystkich magów.

-Nie odzywaj się Siergiej, masz pilnować tego osobnika. Ravna będzie mówić ze mną. W tymczasem przygotuje coś, co ewakuuje nasze grono.

Stukoty pod lodem nasiliły się, mocniej, głośniej niczym armia maszerująca po drugiej stronie lodowej trafili. Prawie zagłuszyły przedstawiającego się hermetyka.

- Pedagog Diakon Mistrz Ars Vis oraz Ars Materiae Aureliusz Marek Prim bani Bonisagus, Przewodniczący Rady..

-Do rzeczy.

Wilkołak przerwał mu. Mróz zdawał go owiewać, nie uderzać. Śnieg powoli bielił płaszcz oraz ramiona, czepiał się włosów. Nietoperz wraz z bezkształtnym duchem szarego puchacza odleciały w umbralną noc.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
Stary 03-03-2009, 18:20   #36
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację

"Duma, eh". Duma wyciekała z Cirna, Tego, który Prowadzi ze Srebrnych Kłów, wszystkimi porami ciała, krystalizowała mu się na jasnych włosach i brzęczała w każdym słowie jak fanfary. I jak werble wojenne.

Coś znowu łupnęło pod lodem. Ravna drgnęła gwałtownie. "Kto by pomyślał, że piekło jest tak blisko?".



Dumne, władcze słowa płynęły ciurkiem z ust wilkołaka.

"Próbuje nas zaszczuć. Może nawet nieświadomie. Po prostu... taki jest. Dumny. Wydaje mu się, że trafił na małe, niegodne uwagi stworzonka, które powinny z otwartymi pyszczkami gapić się w niemym podziwie, bo oto przechodzi Garou.

I mylisz się, Cirnie ze Srebrnych Kłów. Duma bywa złym doradcą. I nie tylko ty masz coś szczególnego we krwi".

***
Ze słuchawki wyleciał niemal namacalny, starczy chichot. Ravna wyobraziła sobie Ovlina, sługę Rosomaka, jak stoi przy budce telefonicznej na wylocie drogi z Tromso, i obrzuca całą okolicę, od miasta po skute lodem góry, spojrzeniem pana i władcy.


- Mylisz się, kwiatuszku, i oni się mylą.
- Nie, wujku Ovlinie. Naprawdę nie chcę, nie dam rady. Mój duch jest słaby, to małe zwierzę i...
- Głupie pieprzenie. Znałem twojego dziadka, i jego dziadka, a słyszałem o innych z twego rodu, którzy już rozsypali się w proch. Markus - Wilk, Pelle - Niedźwiedź... i jak daleko sięga ludzka pamięć, wszyscy Turi, którzy otworzyli oczy, byli prowadzeni przez drapieżniki. Wszyscy. Ty też. I to nie pozostaje bez wpływu. To ich zmieniło, i ciebie też zmieni.

***

"Gronostaj. Miłe, płochliwe zwierzątko o miękkim futrze. Również drapieżnik, Cirnie ze Srebrnych Kłów, jak ty. Dużo mniejszy i słabszy, nie może pozwolić sobie na otwartą wrogość, i dlatego sprytniejszy".

Ravna podniosła się pomału z lodu. Strząsnęła pieczołowicie śnieg z rękawów i wyprostowała się na całą małą imponującą wysokość, na jaką pozwalał jej mikry wzrost. Prześlizgnęła wzrokiem po sylwetce Cirna, poświęcając każdej bliźnie należycie wiele uwagi. A potem skrzyżowała ręce na piersi i pokłoniła się. Nie za głęboko, ale i nie delikatnie, w sam raz. Jak równy równemu. Prawą dłonią namacała pod koszulą kamienny wisiorek, zawieszony z woreczkiem na piersi. Oszacowała odległość do brzegu. I rozplotła swój głos na wiele pasm, zmieniając jego brzmienie, wypuściła je z dłoni i pozwoliła, by uniósł je wiatr.

- Mam prosić o łaskę? Szlachetny Cirnie, czy winisz za nadejście zimy wędrowca, który przybył przed nastaniem mrozów?
To był szept, niesamowity, dotykający duszy szept, cichy, ale doskonale słyszalny. Przepojone niewyobrażalnym smutkiem i bólem słowa płynęły w mroźnym powietrzu.
- Wieki temu na ziemie mojego plemienia przybyli synowie Fenrira. Byli silni, wysocy i jasnowłosi. Byliśmy przy nich jak słabe szczenięta. Walczyli z nami, zabijali naszych mężczyzn i polowali na nasze stada. Dopóki nie nadeszła zima. Nie umieli walczyć i polować w głębokim śniegu. Zaczęli głodować i umierać. Wtedy jeden z nich, Leif o Piersi Szerokiej jak Stół, skald i wojownik, odnalazł moje plemię i poprosił szamana, aby mogli się do nas przyłączyć. Kiedy mrozy puściły, ruszyli z nami na letnie pastwiska, bronili nas i naszych stad.
Nie proszę o łaskę, Cirnie ze Srebrnych Kłów, tak jak Leif, który był moim przodkiem o nią nie prosił. I nigdy nie będę prosić, dopóki mogę dać coś w zamian. To uwłaczyłoby tobie. To uwłaczyłoby moim przodkom, którzy wiedzieli, że życie ma swoją cenę, a ten, kto nie jest gotów jej zapłacić, nie jest go godzien.


Ravna skłoniła się powtórnie, i ponownie zmieniła głos w nierzeczywisty, smutny szept.

- Tak, weszliśmy na waszą ziemię. Tak, w pogoni za nami zapędzili się tu wasi i nasi wrogowie. Ale zimowa noc jest długa, Cirnie ze Srebrnych Kłów, długa, ciemna i pełna strachów. Ci tutaj byli może pierwsi, ale nie będą ostatni. Nie proszę o łaskę, ale to jedno chcę ci powiedzieć, zanim podejmiesz decyzję. Zabijesz wrogów własnych wrogów? Martwi nie odkupimy swojej winy. Martwi nie pomścimy twoich towarzyszy, którym zawdzięczamy życie. Martwi nie posłużymy wsparciem twojemu ludowi, kiedy zapadnie ciemność i mróz. A one nadejdą, już niebawem.

"I sądziłeś, że wiesz wszystko o dumie?"

Zapewne, dla człowieka nawet wielce obytego z innymi istotami na wieki pozostają ona tym czym są – istotami wielce innymi od niego w swym zachowaniu, mentalności sposobie rozumowania czy anatomii. Była to chyba największa tragedia świata – to właśnie niezrozumienie objawione pewną postawą Cirna oraz wrogie spojrzenie. Źle było patrzeć w oczy wilkołakowi w pełni księżyca i jeszcze gorsze było to, że wilkołak sam wpatruje się w źrenice rozmówcy. Magowie szkoleni w arkanach wyczucia emocji dostrzegli pół mistycznym doznaniem a w połowie zwykłą percepcją falę wrogości ze strony wilkołaka.

-Tak jak my odpowiadamy za naszych wrogów tak jak wy macie odpowiadać za waszych.

Wskazał zaciśniętą pięścią o zatartych kostkach na Siergieja i oficera armii.

-Wasz towarzysz okazał się gorszy od posłańca śmierci. Odebrał moim bracią zdobycz i pozbawił ich honoru pomszczenia braci. Obraziliście nas dwakroć, przyprowadzając sowich wrogów i odbierając nam ich.

Po raz kolejny wskazał ich i potem wykonał kciukiem gest podrzynanego gardła mówiąc.

-Satysfakcja.

Ravna przestąpiła z nogi na nogę i z pełną świadomością nadepnęła ostrzegawczo Diakonowi na stopę.

"Nic nie jeszcze rób. Jeszcze mogę to wygrać".

Ravna przymrużyła gniewnie oczy, uniesione wargi odsłoniły zaciśnięte, suche zęby, i przyszarżowała.

- Czy ktokolwiek byłby tak głupi, aby wydzierać łup ze szponów garou? - w znagła ostrym głosie Ravny zadźwięczała głęboka uraza. - Czy naprawdę sądzisz, że mój towarzysz chciał to zrobić? Czy on ucieka z waszą ofiarą? - nadepnęła jeszcze raz ostrzegawczo na stopę Diakona. - Nie, Cirnie ze Srebrnych Kłów. On nie ucieka, bo on niczego nie ukradł. On wie, do kogo należy ten żołnierz. Chce tylko zabrać to, co jest nasze. Wiedza. Chcemy wiedzieć, dlaczego zostaliśmy zaatakowani. Skąd o nas wiedzieli. Ilu ich jest. Wszystko, co wie. Bo kiedy nadejdzie zimowa noc, chcemy wiedzieć jak najwięcej o naszych wrogach. Ty nie chcesz, Ty, który Prowadzisz? Wiedza tego... czegoś... - Ravna wykrzywiła się pogardliwie - ... może pomóc w walce wam i nam. Niech odpowie na pytania. A potem niech ginie. Jest wasz. Nikt nie chce wyrwać wam ofiary z rąk.

Mój towarzysz postąpił roztropnie, choć w głupi sposób. Nie zna waszych obyczajów. Uraził was? Zapłaci. Adekwatnie do czynu. A nie zrobił tego, co mu zarzucasz.


Cirn wskazał władczo dłonią na Siergieja i powtórzył gest. "Szkoda na ciebie mojej śliny, póki nie słuchasz".

Dalej domagał się satysfacji, ale słowa wilkołaka przeleciały jej mimo uszu. Ravna już leciała nad długą pięciolinią, na której ostrymi i strzelistymi nutami bogowie zapisali sposób, w jaki Cirn JEST.


"O, ciekawe" - zwolniła na moment nad migocącym magyą taktem. Cirn miał przebite płuco. Ktoś go leczył. Mądrze. Magicznie. I skutecznie.

Na obraz zastygłego w urażonej dumie Cirna nałożyły się takty z nutami jego serca. Silnego i zdrowego serca.

- Nie używasz swojego serca, Cirnie ze Srebrnych Kłów. Szkoda. Może ci niepotrzebne?

Ravna przekrzywiła głowę i pięciolinia skręciła się elastycznie. "Delikatnie, ostrożnie".
Wilkołak złapał się lekko za serce, po śniegu posunęła się jego noga. Twarz przyozdobił grymas bólu, zachwiał się. Otaczające magów wilkołaki spojrzały na nich dziko.


Cirn milczał chwilę patrząc na Ravnę zdezorientowany. Tymczasem stojący na uboczu czarny wilkołak machał łbem panicznie na boki jakby wołając - nie czyńcie tego.

Szamanka podniosła opuszczoną na ramię głowę i pięciolinie wyprostowały się, zajmując poprzednie miejsce. Poprawiła lekko wykrzywiony od operacji bemol i mrugnęła, aby takty zniknęły jej sprzed oczu. Ból będzie doskwierał Temu, który Prowadzi jeszcze pewnie parę chwil. "Pytanie, czy wyciągnie z niego naukę".

- A jednak jest ci potrzebne. Teraz raczysz mnie zauważyć, szlachetny Cirnie? - zapytała uprzejmie.
 
Asenat jest offline  
Stary 04-03-2009, 17:09   #37
 
Lunar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumny
Siergiej Bielyj

Wyraźnie zainteresowany mową lekkiego języka Ravny, gryzł się jednocześnie w wargę. Aureuliusz kazał milczeć.
Sieroża załatwiłby to sam, acz..
Powolne wibracje nagrania były kojącą melodią logiki w chaosie. Prawdziwy inter-trans, a nie niszowy ambient. Czuł jak wraz z myślą, drżało całe jego ciało, choć stał nieruchomo z przymkniętymi oczyma.
..nikt nie zakazywał mu subtelnego działania. Był ostrożny. Był cholernie ostrożny. Jak szewc wbijający najmniejszy pozłacany ćwieczek do damskiego obcasa. Ostrożny i płynący razem z prądami koncepcji. Kiedy uwalniasz myśl, czujesz jak ona płynie wraz z innymi myślami otaczających się duchów, form i anty-form. Gdyby nie twa jaźń, już dawno trafiłbyś w wir nienarodzonych idei. A tak to twój umysł jest zakotwiczony. Choć kotwicę można wciągać śmiało na pokład. Pamiętaj jednak, że morze jak i wiatr, złudnym być potrafi.
- To takkie.. beznadziejne..
- Niebezpieczni. Zbyt. Zostawmy ich, a sami się wyrżną. Na pewno..
- Bezsens..
- ..
Myśli bezsłownego niepokoju. Jak pisał Orwell, bez słów nie nazwiesz uczucia. Głuche, ślepe, nieme dziecko nie wyjaśni pojęcia miłości, czy strachu. Dotykając jednak ciepłej wody.. czuje coś, czego nazwać nie potrafi.
Jaskółczy Niepokój.
Sieroża doskonale znał nieuchwytny strach i niewymuszoną rezygnację. Znał. Przed tym uczuciem nie ma ucieczki. To zwiastun upadku twoich prawd.
* * *
Gdy wyłaniał się ze swojego transu. Przyłożył złączone palce, środkowy i serdeczny, lewej dłoni do odtwarzacza. Pozostałe trzy stykały się czubkami tworząc kształt piramidy, miejsca skupienia. Prawą dłonią Bielyj wykonał podobny, acz odmienny gest. Czuł już ciepło. Zawsze tak kojarzył obecność wszechświatowej energii. Czuł.
Wyciągnie tylko odrobinę..
* * *
Mówca był pewniejszy siebie i spoglądał na rosyjskiego oficera, którego stan umierania został zatrzymany przez Innę. - "Dobrze zrobiłaś.." - mruknął pochlebczo w myślach dojrzałej Verbeny.
Nie był w żadnym stopniu pewien natury duchów, acz ich postawę znajdował z bezpiecznej strony, jako dumnych duchów. Uniżenie, pokora i szacunek nie ubliżyły jeszcze żadnej znanej mu istocie. W sumie Bielyj się zbytnio nie mylił. Ziemskie wcielenia sługów potężnych duchów natury zapewne miały wiele wspólnego z ich istotą.
W drugiej strony słyszał do jak natarczywego języka uciekała się Ravna. Była na dobrej drodze, by wojownik po prostu ją rozszarpał, a może miękł, tracąc powoli maskę zwierzchnika swojej watahy.
Znane były opowieści o zmiennokształtnych współpracujących z magami, zwłaszcza Mówcami. Ale to tylko opowieści.

Sieroża nie działał, acz nieprzerwanie kątem oka spoglądał na oficera. "No tu na pewno nie przeprowadzę z nim konwersacji. Potrzebuję ciszy. Spokoju. Zamkniętego pomieszczenia.." Jeśli miałoby do tego dojść, byłaby to długa rozmowa..
 

Ostatnio edytowane przez Lunar : 05-03-2009 o 16:26.
Lunar jest offline  
Stary 05-03-2009, 16:24   #38
 
Drusilla Morwinyon's Avatar
 
Reputacja: 1 Drusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwu
Amaryllis Vivien Seracruz

Dziewczyna spięła się widząc podchodzącą do niej kobietę, ryś podniósł czujnie głowę ostrzegawczo odsłaniając koniuszki kłów, cofając się w stronę Amy, wystarczyło szybkie, prawie niedostrzegalne skinienie, by duch niechętnie przepuścił Inne.
Magini przymknęła oczy z niecierpliwością każąc się zamknąć swemu Avatharovi, to, że w ogóle tu trafili to był jej pomysł, więc teraz nie m najmniejszego prawa podważać decyzji Amy, obie znały zasady tej gry i obie zaakceptowały je już dawno, więc teraz najlepsze co może zrobić to się przymknąć i robic swoje.
Malejący ból odwrócił uwagę Amaryllis od kłótni ze swoim Avatharem, spojrzała na starszą maginię i niechętnie pokiwała głową.
- Dzięki... - burkneła tylko przenosząc wzrok niemal natychmiast na otaczających ich Garou, obserwowała w milczeniu, bez słowa, choć z coraz większym niepokojem, czy wszyscy magowie z tych okolic do reszty powariowali, czy to wreszcie ją szlak trafił?!
Z niedowierzaniem potrząsnęła głową przysłuchując się rozmowie Ravny z przywódcą wilkołaków.
Gdy Cirn chwycił się za serce drgnęła gwałtownie na wpół już gotowe rzucić się na Ravnę...
Jeżeli było coś czego nie cierpiała bardziej niż Technoli wałęsających się gdzie nie trzeba, to było to krzywdzenie Garou.
Mimowolnie zacisnęła pieści, ale wciąż powstrzymywała się od działania...
 
__________________
Co? Zwiesz dekadentami nas i takoż nasza nację?
Przyjacielu, ciężko myślisz, w innych czasach miałbyś rację.
Czyżbyś sądził, żeśmy tylko tępo w siebie zapatrzeni?
Nie wiesz, lecz to się nazywa ironia i doświadczenie.
Drusilla Morwinyon jest offline  
Stary 05-03-2009, 18:30   #39
Banned
 
Reputacja: 1 Shathra nie jest za bardzo znanyShathra nie jest za bardzo znany
„Pedagog Diakon Mistrz Ars Vis oraz Ars Materiae Aureliusz Marek Prim bani Bonisagus, Przewodniczący Rady..” – gorzej być nie mogło. Inna spojrzała z niedowierzaniem na Aureliusza. Jeśli do tej pory liczyła na cud, teraz zaczęło się jej palić wokół tyłka. Ale nie dała tego po sobie poznać. Czuła na sobie wzrok. Oznaka słabości mogła dodać wilkołakom niepotrzebnie więcej odwagi.

Tak wiele teraz chciała zrobić, że zaczęła się zastanawiać co powinna uczynić jako pierwsze czyli najważniejsze.

Oficer zasługiwał choć na promień jej uwagi. Martwy byłby do niczego a plan Siergieja odszedłby w nicość. Potrzebowali go żywego, choć nie zanadto. Nie chciała go całkowicie uleczyć, to byłoby za dużo z jej dobroci. Chciała jedynie zatrzymać krwawienia na tyle, aby jego stan się ustabilizował i nie pogarszał. Sięgnęła po kilka płatków śniegu i sypnęła wprost na jego rany. Potem zajęła się jego falami mózgowymi, wszak przez przypadek mógłby jeszcze coś „wyczarować” i ściągnąć na nich jeszcze gorsze nieszczęście. Kucnęła przy nim i tuż nad jego oczami pstryknęła palcami. Skręciła do minimum fale jego mózgu, ale nie za nadto, tak aby trwale nie pozostał warzywem.

Przywódca Wilkołaków pokazywał wymowny gest. Inna spojrzała na Siergieja i zmarszczyła brwi, martwiąc się. Ravna dobrze sobie radziła, choć stąpała po coraz cieńszym lodzie. Pogrąży ich wszystkich albo uratuje. Amy wraz ze swoim Rysiem wzbudzali w Innej coraz większy niepokój. Nie ufała im. Zapachniało śmiercią. Inna zauważyła zaciśnięte pięści dziewczyny.

Coś pod lodem... stukało, pukało, dudniło... prosiło o wolność! Crin łgał w żywe oczy. Wszystko co mówił uderzało w ich inteligencję. Pech chciał, że znaleźli się tu podczas wielkiego CZEGOŚ, czego za wszelką cenę nie chciał ujawnić Magom. Wolał już ich zabić.

Inna spojrzała pod swoje stopy, prosto w lód. Chciała wiedzieć, co się tu właściwie dzieje. Uklękła na zimnym lodzie i przyłożyła do powierzchni swoje dłonie. Skupiła w sobie wszystkie najprostsze zaklęcia Poznania.

 
Shathra jest offline  
Stary 06-03-2009, 16:28   #40
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
-Zacznijmy od tego, że to już ci odpowiedziałem. Jak masz wątpliwości, to sobie przejrzyj moje rejestry z ostatnich kilku godzin. Nie potrzebujesz moje zgody do tego, ale jeśli ma ci to sprawić człowieku radość to wywarzaj otwarte drzwi, proszę śmiało... -w głosie Samuela brzmiała wyraźna nuta zdenerwowania, nie wynikająca jednak ze strachu, a po prostu z zirytowana namolnym intruzem. Gdyby ten człowiek zachowywał się jeszcze jakoś na poziomie, to może wywarły wrażenie na zblazowanym Adepcie, jednak jego dotychczasowe poczynania budziły w nim co najwyżej politowanie. Był świadom możliwości i siły tego osobnika, jednak w żaden sposób nie zmieniało to jego oceny w oczach Samuela.

-...a skończmy na tym że panna Anna przyszła mi przekazać pewne informacje, potem wyszła stąd nie do końca uprzejmie -tutaj na chwilę Samuel sięgnął ręką do stoliczka i napił się spokojnie swojej herbaty. Nie śpieszył się, dając nieznajomemu czas na przeanalizowane obcego mu zapewne terminu "uprzejmość" -do tego przy tym mnie obrażając. Zrobiła na mnie powiedzmy, mieszane wrażenie, tak więc wolałem sprawdzić co to za osoba. Wyrażam się mam nadzieje jasno, czy mam jeszcze raz powtórzyć... -popatrzył prosto w oczy nieznanego mężczyzny-Ja proszę pana, mam czas, nigdzie nie planowałem się ruszać...

-Może więc teraz pan wyjaśni to swoje wtargnięcie? -
beznamiętnie dodał jeszcze zajmując się spokojnie dolewaniem sobie aromatycznego wywaru do kubka...
 
__________________
-Only a fool thinks he can escape his past.
-I agree, so I atone for mine.


Sate Pestage and Soontir Fel
Ratkin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172