Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-10-2012, 12:03   #11
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Młoda żonka tego wymoczka Pilckertona wyglądała jak ryba wyjęta z wody prosto na patelnię, albo jak kobieta, której przydałaby się szklaneczka czegoś mocniejszego. Skandal, którego była powodem wcale Kenny nie interesował, co więcej baronessa osobiście uważała prosty lud za zdecydowanie ciekawszą i bardziej znośną grupę niż ludzi swojego własnego stanu. Przynajmniej Pilckerton ma żonę, która nie mdleje przy najdrobniejszej zmianie kierunku wiatru.
Kenna podeszła do młódki spokojnym krokiem, nie chcąc jej spłoszyć.
- Lady Pilckerton - skłoniła lekko głowę - Moje gratulacje - złapała przechodzącego obok sługę za ramię - Nalej nam burbonu, człowieku. Chyba że chce pani czegoś innego? - zapytała dziewczynę.
Dziewczyna pokręciła przecząco głową i nieśmiało odpowiedział:
- Może być burbon.
Służący z ostentacyjnym oburzeniem wykonał, co mu nakazano i odszedł dumnie unosząc głowę.
- Dlaczego pani do mnie podeszła? - zapytała młoda kobieta - W końcu się nie znamy.
Na jaj twarzy widać było zmieszanie i onieśmielenie.
Kenna uśmiechnęła się łagodnie, bo potrafiła i tak.
- Kenna Gustaffson - przedstawiła się, pomijając swoje rozliczne tytuły. Po pierwsze nie chciała dziewczyny onieśmielić, po drugie nie czuła potrzeby by wywierać na niej wrażenie - Wyglądała Pani na samotną - baranessa rozejrzała się dookoła i rzuciła od niechcenia - Gdzie jest Lord Pilckerton? Jemu też chciałam pogratulować.
- Mój mąż... - jej głos zadrżał ze zdenerwowania - mój mąż... on, gdzieś poszedł z lady Rebeccą. On wzięła go na stronę, a później oboje zniknęli mi z oczu. Szukałam go, ale ani jego, ani lady Rebecci nigdzie nie ma. A ja przecież nie mogę myszkować po czyimś domu.
- Ha - Kenny nie ograniczały tego typu skrupuły, a napędzała ją ciekawość. Wychyliła szklaneczkę burbonu i klepnęła dziewczynę w ramię - Dobra z Pani dusza, Lady Pilckerton. Ja chyba nie jestem jednak taka dyskretna. Nic mnie przed myszkowaniem po cudzych domach nie powstrzymuje. Idę poszukać delikwenta.
Nie czekając na odpowiedź świeżo podniesionej do statusu damy dziewczyny, Kenna ruszyła na polowanie. Złapała haczyk, zainteresowała ją intryga, no i nie miała nic lepszego do roboty. Energicznym krokiem ruszyła do pokoju Rebbecci Muldrum, sprawdzić jakie ślady pozostawiła po sobie zwierzyna.

 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks

Ostatnio edytowane przez F.leja : 11-10-2012 o 12:07.
F.leja jest offline  
Stary 15-10-2012, 03:49   #12
 
Pietro's Avatar
 
Reputacja: 1 Pietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodze
Henry już dawno temu nie gościł na przyjęciu, które tak bardzo odstawałoby od tego co obserwował przez praktycznie całe swoje życie. Londyn w tych dziwnych czasach był tak daleki od normalnego wyobrażenia o podobnej jemu metropolii jak to tylko możliwe. Arystokraci zbudowali jednak swój byt na upartym degenerowaniu rzeczywistości własnym światopoglądem. Błękitna krew, prawa nadane przez Boga i tym podobne bzdury sprzedawane pospólstwu w zamian za trybut w postaci ich wolności. Nawet sama plaga zdaje się być tylko egzotycznym mitem zrodzonym pośród ziem odległego orientu. Jakkolwiek absurdalne wciąż daje to jakiś punkt odniesienia, tworzy schemat zachowań, szablon zdający się być prawem ponad prawem. Za jego złamanie, naruszenie, czy niekiedy nawet tylko próbę podważenia istnieje zaś jedna jedyna kara.

Dziś wszystko blaknie w obliczu wywołania skandalu. Nieodwracalnego pogrzebania swej własnej rodziny gdzieś pod gruzami miasta. Skaza która nigdy nie przemija, bo cóż innego zapada w pamięć tak głęboko jak widok czyjegoś upadku? Uczucie nieopisanego szczęścia, że to nie nam pisany był taki los i chwila rozkoszy przychodząca wraz z uświadomieniem sobie być może i po raz pierwszy jak o dziwo szczęśliwe jest nasze życie. Przez lata zrozumiał co w istocie stanowi o potędze w tym miejscu. Teraz zaś patrzył na grupę ludzi, którzy tańczyli niczym na ostrzu noża, nie robiąc sobie nic z konsekwencji tej farsy.

Potencjalne katastrofy zdawały się ganiać po sali niczym rozbawione dzieci. Wystarczyło tylko skusić je łakociami i patrzeć jak świat niejednej osoby idzie w diabły. Jakby tego było mało podczas niemal każdej rozmowy miał wrażenie, że posiadłość Meldrumów wypełnili pracownicy portowi, rolnicy i reszta tym podobnego elementu. Ten iście żałosny spektakl uzupełniały tylko wszystkie przedziwnie powykręcane istoty, na podobieństwo usiłującej właśnie zwrócić jego uwagę.

“Perła Albionu” nadal stanowiła dla niego zagadkę. Pewnie i bardziej z uwagi na fakt, że nie miał czego tam szukać. Tego typu miejsca nie oferowały niczego, co tak naprawdę było w stanie zwrócić jego uwagę. Zresztą po co płacić za coś, co inni bardziej niż chętnie oferują za darmo. Ostatecznie hrabia nie zyskał fortuny na złych inwestycjach.

Sam pomysł wydawał się poza tym zwyczajnie idiotyczny. Nawet ona nie była tak głupia. Do tej pory ojciec mógł dawać sobą manipulować, ale postawienie go w takiej sytuacji to już zupełnie inny gatunek zuchwałości. Nie mógł też pojąć jakimi motywami miałaby się kierować. Burdel, nawet tak “wyszukany”, mogła odwiedzić nocą, kiedy przyjęcie dobiegłoby końca. Po co uciekać w trakcie? No i na co komu towarzystwo, wszak tego by tam nie brakło wnosząc po reputacji samego przybytku.

Z lekkim poirytowaniem musiał przyznać, że przeliczył się przystając na pomoc lordowi. Cała sprawa może i nie była wielkim misterium, ale na pewno wymagała znacznie większego wysiłku. Sam nie był do końca pewien, czy naprawdę warto uganiać się za puszczalską panienką z dobrego domu, by w przyszłości zyskać sobie kolejny argument w negocjacjach. Koniec końców ten był już w jego rękach. Nawet teraz mógłby wyciągnąć od Meldruma wiele. Jego goście mogli bowiem za nic mieć groźbę skandalu, jego ciało drżało jednak na samo wspomnienie tego słowa.

Westchnął cicho i zlustrował twarz panicza Meldruma. Przez moment rozmyślał o jego propozycji, ta szybko wydała mu się jednak bardziej niż absurdalna. Arystokrata prowadzony do burdelu przez szaleńca. Toż to istny kabaret. Był hrabią na miłość boską, majętnym ponad wyobrażenie wielu i o wpływach zdolnych otworzyć mu wszelkie drzwi. Wszystko to zaczynało już go nużyć. Od niechcenia spławił Thomasa ruchem ręki i wrócił wzrokiem do oglądania zamieszania wywołanego w centrum sali. Seans mógł okazać się miłą odskocznią od uganiania się za Rebeccą. Kto wie, może nawet uda mu się po wszystkim nakłonić von Mithoffa do pojawienia na jednym ze spotkań klubu.
 
Pietro jest offline  
Stary 16-10-2012, 11:36   #13
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Lady Kenna Gustaffson, King Bishop, Abraham de la Roche
Trójka przyjaciół udała się na piętro celem przeszukania pokoju lordowskiej córeczki. Już po przekroczeniu progu dla wszystkich stało się jasne, co tutaj zaszło całkiem nie dawno. Zmierzwiona pościel, wyraźny zapach męskiego potu i miłości unoszący się w pokoju oraz para skórzanych pantofli leżąca rozrzucona przy łóżku. Sir Bishop zwrócił uwagę na uchylone okno. Gdy wychylił się na zewnątrz dostrzegł ślady na karcie którą przymocowano do ściany, by rosło na niej pnącze. Wyrobione i w niektórych miejscach połamane elementy wskazywały wyraźnie, że Rebecca nie po raz pierwszy w ten właśnie sposób opuszczała rodzinną rezydencję.
De la Roche zainteresował się biurkiem dziedziczki. Poza typowymi kobiecymi drobiazgami znalazł tam także kilka kart wizytowych ekskluzywnych klubów nocnych, a tomiku poezji mistycznej jako zakładka znajdował się krótki liścik.

Spotkajmy się dzisiaj o 11 w naszym ulubionym miejscu. Mam dla Ciebie urodzinową niespodziankę.

Twój Q.
.”

Lady Gustaffson nie dawał z kolei spokoju fakt, że poza śladami obecności mężczyzny nigdzie go nie było. Raczej mało prawdopodobne, aby kimkolwiek on był, uciekł z pokoju Rebecci bez butów.
Za namową de la Roche’a cała trójka rozpoczęła poszukiwania jakiegoś sekretnego przejścia lub pokoju.
Zajęło im to, co prawda ponad kwadrans, ale w końcu się udało. Naciśnięcie klepki tuz przy kominku powodowało, że duża trzydrzwiowa szafa lekko odjechała od ściany. Wystarczyło ją tylko lekko pociągnąć do siebie, a za nią ukazywało się przejście do ukrytego pokoju.

Był on tylko na tyle duży, by zmieściło się w nim łóżko, mały stoik oraz szafeczka nocna.
W łóżku półnagi i skrępowany jedwabnymi chusteczkami leżał lord Pilckerton. Wyraz jego twarzy wskazywał, że śni jakiś rozkoszny sen.
De la Roche zauważył na stoliku stojącym przy łóżku ślady jakieś substancji. Wrodzona ciekawość sprawiła, że na tym właśnie skupił on swoją uwagę a nie na półnagim dziedzicu fortuny Pilckertonów.
Szybkie badanie organoleptyczne pozwoliło stwierdzić, że jest to mieszanina kokainy, morfiny i Jazgrza Williamsa, powszechnie znanego jako pejtol. Mieszanina ta stała się ostatnio bardzo modnym narkotykiem wśród arystokracji. Rzut oka na ciało Pilckertona pokazywał, że jest on właśnie pod wpływem tego narkotyku.
Lady Kenna i sir Bishop zauważyli natomiast na ciele Pilckertona dziwne ślady.. Nie chodziło o liczne zadrapania i siniaki, które dowodziły tylko tego, że Rebecca Meldrum jest temperamentną kochanką, ale o coś zupełnie innego.
Młody kochaś miał na szyi wyraźne ślady po ugryzieniu z którego spływała powoli krzepnąca krew.
Sprawa zaginięcia Rebecci Meldrum nabierała coraz większych rumieńców.

Henry Vestey
Lord Vestey jako jedyny nie podjął jakiś specjalnych czynności w sprawie odnalezienia Rebecci. Zignorował zarówno propozycję młodego panicza, jak i konieczność przeszukania pokoju zaginionej. Dla niego sprawa była dość oczywista i nie trzeba było doszukiwać się tutaj, jakiegoś specjalnego mistycyzmu, czy tajemnicy.
O wiele bardziej ciekawe wydawało się Vesteyowie przedstawienie, które miał zaprezentować von Mithoff.

Z dużego salony przyległego do sali balowej wyniesiono wszystkie stoły, a krzesła poustawiano pod ścianą. Kolejni goście zajmowali miejsca. Służba w tym czasie zasuwała kotary i przygaszała światła.
Von Mithoff polecił, aby pozostawiono jedynie cztery świecie i ustawiono je w rogach pokoju.
Gdy wszystko było gotowe pruski wizjoner rozpoczął przedstawienie.

W salonie panowała absolutna cisza. Von Mithoff stał na środku pokoju otoczony przez krąg publiczności.
- Drodzy państwo - zaczął mistyk - To nie są żarty i to nie jest zabawa. To co państwu zaprezentuje jest nie tylko tajemnicze i pociągające, ale przede wszystkim bardzo niebezpieczne. Proszę o wypełnianie dokładnie i bez chwili wahania moich poleceń.

Arystokrata pochylił głowę, a otwarte dłonie przyłożył sobie do piersi. Stał w takim skupieniu przez dobrych kilka minut. Zazwyczaj niecierpliwi arystokraci w milczeniu oczekiwali na kolejny akt przedstawienia. Preludium przykuło ich uwagę i to już był duży sukces jasnowidza.
Nagle von Mithoff uniósł ręce w górę i wypowiedział jakieś słowa po niemiecku.
Przez salę przeszedł podmuch lodowatego powietrza. Damy o słabszych nerwach wydały z siebie cichy jęk przerażenia.
Von Mithoff ciągle przemawiał po niemiecku, a na jego twarzy malował się coraz większy wysiłek. Wyglądało to tak, jakby toczył siły pojedynek z jakimś niewidzialnym przeciwnikiem.
Pojawił się kolejny podmuch przyprawiającego o gęsią skórkę wiatru. Świeca w lewym kącie sali zgasła. Siedząca obok stara matrona krzyknęła:
- O boże! Coś mnie dotknęło!
- Cicho! - wrzasnął Pruska - Proszę zachować ciszę. Czuję, że zbliża się do nas bardzo silny duch. Proszę mocno trzymać się za ręce i cokolwiek, by się nie działo nie przerywać kręgu.
Von Mithoff obrócił się dwa razy wokół własnej osi i wypowiedział kolejną formułę.
W tym momencie wszystkie pozostałe świece w salonie zgasły, a tuz przed jasnowidzem pojawiła się mglista, eteryczna postać. Emanowała ona bladoniebieskim wewnętrznym światłem.
- Kim jesteś? - zapytał von Mithoff.
- Przygotujcie się - odezwał się jakiś głos.
Trudno było określić, czy należy do kobiety, czy mężczyzny.
- Przygotujcie się on nadchodzi.

W bladym świetle jakim emanował duch Vestey dostrzegł, że von Mithoff pobladł. Jasnowidz cofnął się o krok, a duch zniknął.
Prawie w tym samym czasie pomiędzy nogami widzów zaczęła się snuć gęsta, szara mgła. Gdzieś w oddali słychać było wycie i zawodzenie, czy to jakiś dzikich zwierząt, czy też potępionych. Trudno było określić.
Przed von Mithoffem zmaterializował się kolejnych duch. Gdy tylko pojawił się on po sali przeszedł jęk zdziwienia, wymieszanego ze strachem. Na środku sali stał nie kto inny, jak sama Rebecca Meldrum. Ubrana w powłóczystą, biała szatę, która zupełnie nie pasowała do jej osobowości.
- Pomocy! - wyszeptała - Błagam pomóżcie mi!
Von Mithoff chciał o coś zapytać, ale nie zdążył bowiem tuż za duchem Rebecci zmaterializowała się oślizgła macka, która pochwyciła Rebecca za szyję i pociągnęła gwałtownie.
Duch lady Meldrum rozpłynął się tak nagle, jak się pojawił. Ledwo oba duchy zniknęły w ciemnościach, von Mithoff osunął się nieprzytomny na ziemię.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman

Ostatnio edytowane przez Pinhead : 16-10-2012 o 16:27.
Pinhead jest offline  
Stary 19-10-2012, 11:24   #14
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Abraham podniósł sceptycznie brew, kiedy do pomieszczenia weszli Bishop i Kenna. To był jego jedyny komentarz, co do faktu przybycia dwójki. Kontynuował oględziny pokoju i już wkrótce dane mu było znaleźć intrygującą notkę. Zapisek tłumaczył, że Rebecca rzeczywiście mogła szlajać się po nocnych klubach. Schował kartkę do wewnętrznej kieszeni swojego stroju i zajął się oględzinami pozostałych elementów w pomieszczeniu. Wreszcie, z pomocą reszty, udało się zlokalizować osobliwy drążek przy kominku. I rzeczywiście, pociągnięcie go otworzyło drogę do ukrytego pomieszczenia z bardzo zjawiskową zawartością. Substancja, jaka znajdowała się na stoliczku obok śniętego Pilckertona była dość łatwa do zidentyfikowania. Wyższe klasy lubiły się tym szprycować i osiągać dzięki niej stany wyższe niźli kopuły katedry św. Pawła.
- Nie ma co ukrywać. Wiemy, jakiej natury myśli mogą chodzić po młodej, gorącej głowie. Nie spodziewał się jednak zobaczyć tego - zaczął głośno myśleć zataczając kółka po pomieszczeniu.
Spojrzał dłużej na skneblowanego, niedoszłego kochanka. To było bez sensu. Czemu leżał tutaj naćpany i unieruchomiony? Po co Rebecca (o ile była to ona) tak go potraktowała? Patrząc na stan, w jakim się znajdował młody panicz, Abe nie prędko miał zdobyć odpowiedzi.
- Nie ma co tak stać. Wołamy tutaj ojczulka i niech opowie nam od początku do końca, jak sprawy się mają. Nie sądzę, aby zadeklarował nam wszystko, o czym powinniśmy wiedzieć. Trzeba go trochę przycisnąć, jeśli będzie trzeba - z ostatnim nie powinno być większych kłopotów. Meldrum stanowił istotny punkt na mapie w hierarchii Londynu, jednak każda z obecnych tu osób nie była byle przybłędą. Już teraz posiadali wiedzę niewygodną dla gospodarza, która miała to do siebie, że mogła szybko wyciec poza mury tego domu... Stary pryk powinien dwa razy się zastanowić, jeśli zamierzął coś taić.
Alchemik na chwilę wyszedł z pokojów Rebecci, wychylając głowę za podwójne drzwi, prowadzące tuż na korytarz. Po okolicy jak zwykle kręciła się gdzieniegdzie służba domu Meldrum.
- E - zaczął jak do prostaków, bo za takich z resztą miał wspomnianych ludzi - Skoczcie po szefa. Musi coś zobaczyć. Co mnie obchodzi, że jest bardzo zajęty? - ów fakt oraz donośny gwar z dolnych pięter szybko skojarzył z seansem, na którym musiało pójść coś nie tak. Już żałował, że jednak na nim nie pozostał - Podeślijcie też wiadomość do domu de la Roche. Tak, to ja pacanie. Niech kurier przywiezie tutaj moją torbę.
W podręcznym pakunku, który pozostawił w domu, tkwiły podstawowe specyfiki, jak na przykład sole trzeźwiące. W kwestii dalszych planów: jeśli Abraham nie miał się dowiedzieć niczego więcej, ani od Meldruma, ani od Pilckertona, zamierzał natychmiast odnaleźć Thomasa. I choć ani trochę nie było mu to na rękę - chciał od tego oblecha poznać wreszcie lokalizację napomnianego wcześniej lokalu.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 19-10-2012 o 11:40.
Caleb jest offline  
Stary 19-10-2012, 12:08   #15
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie

Kenna była rozbawiona zastaną sytuacją i podniecona polowaniem. Pochyliła się nad raną Pilckertona, obejrzała, powąchała, przycisnęła brutalnie palcem, posmakowała krwi.
- Wampiryzm? - nie trudno było w dzisiejszych czasach dojść do takiego właśnie wniosku. Zamachnęła się z uśmiechem i strzeliła libertyna w pysk z nadzieją, że może się trochę wybudzi. Nie robiła sobie specjalnych nadziei. Nie zwracała teżza bardzo uwagi na to co robili jej towarzysze. Uderzyła jeszcze kilka razy, dla wyrównania opuchlizny. Jeżeli to nie poskutkuje, zacznie dalej przeszukiwać pomieszczenie, pytając towarzyszy, czy nie znaleźli jakichś tropów.
Mia zamiar sprawdzić wszystkie możliwe drogi ucieczki, które mogła wykorzystać pannica żeby wydostać się ze swego pokoju niezauważoną - okna, właściwie chodziło głównie o okna. A i powinna porozmawiać z pokojową dziewczyny. Pokojowe zawsze wiedzą więcej niż dają po sobie poznać.
Na przykład gdzie panienka się lubi szlajać po nocy, albo co ze sobą zabrała, albo jakimi pieniędzmi dysponuje, a mże nawet od kiedy ma tendencje do gryzienia kochanków po szyi.
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks

Ostatnio edytowane przez F.leja : 19-10-2012 o 13:35.
F.leja jest offline  
Stary 21-10-2012, 12:55   #16
 
Pietro's Avatar
 
Reputacja: 1 Pietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodze
Gdyby znał ich imiona, podziękowałby teraz z osobna każdemu członkowi rodziny, która od wieków przelewała krew za Brytanię. Tylko dzięki nim wędrując z szablą przy boku uznawany był za osobę honorującą swych przodków, a nie tak jawnie pozbawioną taktu. W tej krótkiej chwili podczas której nastał szok wywołany seansem, tylko kurczowo ściskająca zdobioną rękojeść dłoń stopniowo koiła jego nerwy. Jakkolwiek nawet najlepszy oręż byłby wart tyle co widły w starciu z upiorami, z uczuciem ogarniającej go bezradności radził sobie zadziwiająco dobrze.

Kilka uderzeń serca dzieliło go od stanu względnego opanowania. Zważywszy jednak na to, że owo biło jeszcze znacznie szybciej niż zazwyczaj. Jego ciało potrzebowało więcej czasu by całkowicie się otrząsnąć. Zadziwiające jak inna była jego reakcja. Tylko on jeden pozostawał na miejscu pośród motłochu pragnącego tylko i wyłącznie uciec z tego miejsca. Nie znał powodu takiego stanu rzeczy. Być może chodziło o fakt, że dawno nie przyszło mu odczuć tak intensywnego dreszczu. Odpowiedź mogła być również znacznie prostsza, ostatecznie skoro zdarzało mu się widzieć go w oczach ojca, dlaczego jego szpony strachu miałyby się imać?

Z zamyślenia wyrwał go widok jednego ze służących, którzy przybyli wraz z nim na bal. Nie miał w zwyczaju otaczać się ludźmi głupimi. Nic więc dziwnego, że Joseph, bo takie ów mężczyzna nosił imię, szybko zareagował na chaos, który wypełnił posiadłość. Henry błyskawicznie rozpoznał niesioną przez niego sporej wielkości drewnianą szkatułę. Kiedy ten zbliżył się do hrabiego i uniósł jej wieko, oczy arystokraty mogły nacieszyć się jej zawartością.


Wyciągnął dłoń i palcami objął pięknie zdobiony rewolwer. Tak, to zdecydowanie przedmiot, który mógł się przydać. Wolał jednak nie denerwować dodatkowo nadal obecnych gości widokiem broni, wsunął go więc za pas i dodatkowo przykrył frakiem.

Ledwie zdążył nakazać słudze pozostanie w pobliżu, a na miejscu pojawił się gospodarz. Zdezorientowany lord Meldrum od razu wyłowił go spośród zaaferowanego tłumu. Henry doskonale zdawał sobie sprawę co go czeka. Zadziwiające jak ludzie o takich wpływach i płynących z nich potędze mogą być jednocześnie tak bezradni. Przez moment zastanawiał się czy faktycznie bardziej zależy mu na zachowaniu swego statusu, czy bezpieczeństwie córki. Między innymi tego typu tematy rozważał beznamiętnie potakując, ewentualnie lakonicznie streszczając zdarzenia mające miejsce pod jego nieobecność.

O dziwo im głębiej drążył w temacie, tym bardziej wszystko to zaczęło przypominać mu mistyfikację. Dość wyszukaną zważywszy, że nie spostrzegł niczego pomimo swego wykształcenia. Duchy w powłóczystych szatach, dziwne macki, zapowiedź nadejścia wielkiego zła i inne elementy tego “pokazu” przywodziły na myśl bardziej sztukę teatralną niż seanse, w których miał przyjemność uczestniczyć. Żaden nie był może organizowany z takim rozmachem i na tą skalę, cała ta sprawa nadal jednak wywoływała w nim niemałe zwątpienie. Pozostawała też istotna kwestia samego ducha. Manifestacja w tym przypadku to rzecz tyleż zagmatwana co i rozbudowana ponad miarę. Istnieją tysiące różnych sposobów na objawienie się czyjegoś ducha. Te sytuacje kiedy zaobserwować można całą sylwetkę klasyfikowane są jako niebywale rzadkie z uwagi na konieczność wystąpienia niezwykle silnego eterycznego bytu. Jakby tego było mało wszyscy obecni mogli usłyszeć słowa Rebecci, co również należało do zjawisk nietypowych. Nawet sięgając do ksiąg wertowanych w toku studiów nie mógł przywołać choćby wzmianki o podobnym zajściu. Wolał jednak sądzić, że to upływ lat stopniowo spowija jego umysł coraz gęstszą mgłą. Takie podejście znacznie ułatwiało mu trzymanie własnych nerwów w ryzach.

Wszystkie te rozważania skutecznie odwróciły jego uwagę od tego co istotne. Do jakichkolwiek wniosków by dzięki nim nie doszedł, prawdopodobnie i tak zachowałby je dla siebie. Rzucanie bezpodstawnymi oskarżeniami było w tej sytuacji więcej niż daremne. Jego wzrok powędrował ku sylwetce von Mithoffa. Tak, gdyby miał znaleźć jakieś dowody, z pewnością kryłyby się w umyśle tego mężczyzny. Nie tracąc czasu hrabia chwycił jedno z krzeseł i swym ciałem zablokował drogę, którą gość honorowy kierował się do wyjścia. Ustawił siedzisko tuż przed sobą i wskazał je ręką.

- Najmocniej przepraszam niestety nie możemy pozwolić oddalić się panu na niewątpliwie zasłużony odpoczynek - mówił spokojnie i rzeczowo, jednocześnie cały czas obserwując twarz cudzoziemca. - W chwili obecnej nikt inny nie jest w stanie rzucić odrobiny światła na to co właśnie zaszło.

Mithoff z nietęgą miną usiadł na wskazanym krześle i po chwili wzdychania i ocierania twarzy zmoczoną chusteczką rzekł:

- Drogi hrabio, niestety nie jestem w stanie panu pomóc. To, co się wydarzyło, jest tak samo dużym zaskoczeniem. Ostrzegałem od samego początku, że organizowanie tego seansu to zły pomysł. Zgodziłem się na pokaz moich sztuczek, tłumaczenie snów, czy wróżenie, ale to... Lord Meldrum jednak bardzo nalegał, a ja na swoje nieszczęście się zgodziłem. Jedno jest pewne, że musieliśmy rozdrażnić jakiegoś ducha. Ciężko mi jednak wyjaśnić dlaczego ujrzeliśmy córkę lorda w postaci ducha. Naprawdę nie potrafię tego wyjaśnić. Muszę odpocząć i wszystko przemyśleć i wtedy możemy porozmawiać. Teraz mój umysł jest zbyt roztrzęsiony, by analizować to co się zdarzyło.

W odpowiedzi Vestey wpatrywał się w niego z czymś co można by uznać za szczere współczucie. Trwał tak przez moment, dopiero zaś kiedy ich spojrzenia się spotkały zabrał głos. Zupełnie jakby tylko na to czekał.

- W takim razie jestem zmuszony zatrzymać pana tutaj. Jeśli ta teoria jest prawdziwa i posiadłość została nawiedzona, nie możemy ryzykować i pozwolić oddalić się komukolwiek - przerwał i przywołał do siebie jednego ze służących. - Pozostanie pan tutaj, pod okiem moim i lorda Meldruma. Ze swej strony mogę obiecać, że służba zadba niezwłocznie o zapewnienie wszelkich potrzebnych wygód.
Mithoff pokiwał głową ze zrozumieniem, ale widać było po jego twarzy, że nie jest zadowolony z takiego obrotu sprawy.

- Pana obawy lordzie, oczywiście są uzasadnione, ale w tej chwili nie wyczuwam żadnej obecności metafizycznych bytów. Co prawda, moje zmysły są w tej chwili przytępione i mogę się mylić. Jak mówiłem muszę odpocząć, bym mógł spojrzeć na sprawę trzeźwym okiem. Na razie trudno mi w jakikolwiek sposób ocenić, to co się stało. Czuję się po cześci temu winny, bo nie powinienem się zgadzać na ten seans. Od początku uważałem, że nie jest to dobry pomysł.
- I jak widać słuszność była po pańskiej stronie. Jak już jednak mówiłem, nie możemy ryzykować - upewnił go, jednocześnie powolnym ruchem ręki starał się dodatkowo uspokoić mężczyznę. - Teraz pozwolę sobie zostawić pana samego. Proszę zbierać siły i korzystać z pomocy służby wedle uznania. Raz jeszcze proszę jednak o pozostanie w tej sali.

Oddalając się od von Mithoffa nie był do końca przekonany co sądzić. Nie dostrzegł żadnych oznak fałszu. Jakkolwiek pewny swych umiejętności, daleki był jednak od tego by uważać się za osobę nieomylną. Postanowił więc rozejrzeć się po sali w poszukiwaniu elementów, bez których spreparowanie owego seansu byłoby niemożliwe. Niestety tu również poległ. Dopiero oględziny świec podtrzymały jego podejrzenia przy życiu.


Te zdecydowanie nie należały do tych jakie widuje się na co dzień. Po bliższym przyjrzeniu okazało się, że przy samym knocie znajduje się jakaś nieznana mu czerwona substancja. Niestety nie miał wiedzy ani narzędzi potrzebnych do jej identyfikacji. Na szczęście towarzyszył im Abraham de la Roche. On nie powinien mieć problemów podobnej natury. Z taką właśnie myślą chwycił jedną ze świec i przepraszając wcześniej gospodarza, ruszył na poszukiwanie przeszukujących górne piętra posiadłości towarzyszy.
 
Pietro jest offline  
Stary 24-10-2012, 21:44   #17
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Lady Kenna Gustaffson, King Bishop, Abraham de la Roche, Henry Vestey
Gdy tylko sprowadzono torbę de la Roche’a, szlachcic przygotował naprędce trzeźwiącą miksturę. Młodego lorda Pilckertona przeniesiono do bardzo reprezentacyjnego pokoju.
De la Roche podał lek nieprzytomnemu nadal mężczyźnie na małej łyżeczce. Ledwo płyn znalazł się w jego gardle, lord Pilckerton otworzył oczy i powiódł oszołomionym wzorkiem po zebranych.
- Gdzie jest moja córka? - wrzasnął gospodarz.
- Ja... ja... ja... nniii nii nieeewieemm - wydukał przerażony mężczyzna.
Lord Meldrum załamał ręce.
- Jak nie wiesz łajdaku - krzyknął - Wykorzystałeś ją i nie wiesz, gdzie ona teraz jest?
Mężczyzna był w głębokim szoku, po wyrwaniu go z objęć narkotycznego uniesienia.
W tym stanie nie było sensu go dalej wypytywać. Trzeba było dać mu kilkanaście minut, aby doszedł do siebie i dopiero wtedy można było przesłuchać.

Czas ten wykorzystano na poważną rozmowę z lordem Meldrumem.
Pod gradem niewygodnych pytań ojciec Rebecci w końcu skapitulował. Nie było sensu dalej udawać i kluczyć, tym bardziej, że lord nadal chciał pomocy ze strony swych znajomych.
- Przyjaciele - zaczął familiarnie - wam jednym mogę zaufać. Rebecca... - głos lekko mu się załamał, gdy wymawiał imię córki - nie jest do końca, taka jakbym sobie tego życzył. Często przymykam oczy na jej wybryki. Mało tego, często jest tuszuje. Rebecca jest jak to się dzisiaj mawia kobietą wyzwoloną. Pewną siebie i dobrze wie, czego chce i jak to dostać.
Mam z nią naprawdę masę problemów. Zadaje się z nie właściwymi ludźmi, bywa w nie właściwych miejscach, których opinia często... no cóż... jest gorsza od portowych melin. Mimo to kocham ją, bo to moja jedyna córka i jedyna prawomocna dziedziczka .
Lord zrobił przerwę, by napić się wina.
- Pytacie, czy ostatnio działo się coś niezwykłego. Tak naprawdę nic, co wykraczałoby poza jej typowe wybryki. Służba często donosiła mi, że Rebecca wymyka się nocami z domu. Co jednak mogłem zrobić? Błagam was odnajdźcie ją, zanim zrobić znowu coś głupiego, albo stanie się je coś złego. Wiem, że skandalu jaki wybuchł w związku z jej urodzinami długo nie zmażę. Boję się jednak, że jej zniknięcie to może być jakaś poważniejsza sprawa.

Przesłuchanie młodego Pilckertona
Panicz po chwili przerwy zachowywał się już zgoła inaczej. Na początku przeprosił lorda Meldruma i wszystkich obecnych za swoje zachowanie. Jego twarz była blada nie tylko ze wstydu i upokorzenia, ale przede wszystkim z powodu wycieńczenia jakie zafundowały mu narkotyki i mikstura de la Roche’a.
- Naprawdę nie wiem, co mam powiedzieć. Czuję się potwornie. Zdradziłem moją żoną dla chwili ulotnej i nic nie wartej przyjemności. Oj... nie chodzi mi bynajmniej o Pańską córkę lordzie, ale o moje zachowanie. Dałem się ponieść emocją i uległem jej czarowi. Teraz będę musiał to odpokutować. Nie wiem, jak będę mógł zmazać moją winę lordzie.
Na pytanie, czy wie co się stało z Rebeccą i gdzie ona teraz jest lord Pilckerton odpowiedział:
- Bardzo mi przykro, ale nie jestem w stanie Państwu pomóc. Spędziłem z Rebeccą kilka upojnych chwil, a później... Później odleciałem zupełnie. Obudziłem się w tym salonie i nic nie pamiętam, co się ze mną działo.

Przesłuchanie pokojówki
Lady Kenna wezwała do siebie osobistą pokojówkę Rebecci. Rozmowa odbyła się w cztery oczy w małej bibliotece, by nie krępować służącej i zachęcić ją do większej otwartości.
- Milady cóż ja mogę powiedzieć o panience. To cudowna kobieta. Naprawdę. Nie dam o niej złego słowa powiedzieć. Pomaga mi, wspiera i nie raz radzi w trudnych sprawach. Jest taka mądra, oczytana i światowa. Nawet jeżeli czasami wymknie się nocą z domu, to co z tego?
Gdzie bywa to nie wiem. Ludzie różne rzeczy gadają, ale ludzie to zawsze tylko plotki sieją i innych oczerniają. Gdzie dzisiaj wyszła, też nie wiem.Jednak młody Clive mówił, że wymknęła się przez ogród i jakimś powozem odjechała.


Badanie świecy

De la Roche wyposażony w swoją torbę mógł dość szybko zbadać tajemniczą substancję, jaką ktoś umieścił w świecach.
Kilka minut, kilka specyfików i substancji o nietypowych kolorach i zapachu, polanych na czerwony wosk pozwoliły odkryć jego właściwości.
W tak krótkim czasie alchemik nie mógł podać dokładnego składu mieszanki, ale bez wątpliwości mógł powiedzieć, jakie działanie ma owa tajemnicza substancja.
Tak, jak podejrzewał Vestey, seans nie był do końca uczciwy. Co prawda lord zakładał innego typu oszustwo, ale i tak nie pomylił się w diagnozie problemu.
Okazało się bowiem, że w świecach umieszczono substancję, która paląc się wydzielała halucynogenne opary.
To rzucało zupełnie inne światło na cały seans i postać Mithoffa, ale nie wyjaśniało pojawienia się ducha Rebecci i jego równie nagłego zniknięcia.

Rozmowa z Cilvem
Lady Kenna zachęcona przez pokojówkę, poprosiła do siebie młodego pucybuta.
Był to młodzieniec niespełna szesnastoletni i na oko bardzo cwany i sprytny.
Szybko okazało się, jak ta pobieżna ocena się sprawdziła.
- Ja mogę powiedzieć, co widziałem, ale tylko jeśli lady okaże swoją łaskawość i szczodrość.
Lady Kenna nie lubiła szantażu, ale może warto było poświęcić kilka funtów, by zdobyć interesujące informacje. Obiecała, więc chłopakowi, że jeżeli jego wiedza będzie coś warta otrzyma swoją nagrodę.
- Panienka Rebecca wpierw to zaciągnęła panicza Pilckertona na górę. Nie wiem ile, byli w pokoju panienki, ale raczej nie długo. Później jak wyrzucałem śmieci, to widziałem, jak panienka wychodzi przez okno, jak zazwyczaj, gdy chce cichcem dom opuścić. Poszłem za nią, bom ciekaw był, kto się z nią tym razem spotyka. Różni to się kręcą wokół panienki, a większość to albo podejrzane osobniki, albo typy spod ciemnej gwiazdy. Na ulicy czekał na panienkę powóz. I to nie byle jaki powóz, bo taki bez koniów. Taki, co to para mu z komina idzie. Cały czarny, jeno na drzwiach miał taki symbol dziwny.
Chłopak nie potrafił opisać symbolu, więc lady Kenna poprosiła go, by go narysował.

Rozmowa z Thomasem Meldrumem
Syn lorda widząc zbliżającego się do niego szlachcica uśmiechnął się szeroko. Uśmiech ten podszyty był lubieżną radością.
- Czyżbyś jednak panie zmienił zdanie, co do mojej propozycji? Możemy jechać , choć muszę przyznać,że teraz będzie o wiele trudniej wymknąć się z domu, kiedy papa patrzy. Goście, którzy absorbowali jego uwagę, zniknęli. Muszę przyznać, że tym razem moja siostrzyczka przeszła samą siebie. To, co wydarzyło się w czasie seansu, było po prostu genialne.
Na prośbę de la Roche, by panicz wskazał tylko lokalizację klubu wybuchnął tylko pustym śmiechem i rzekł:
- Może i jestem idiotą, ale na pewno nie naiwniakiem. Jak będzie panie miał pomysł, jak będę mógł się wymknąć z domu, to daj mi znać. Żegnam.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline  
Stary 25-10-2012, 09:00   #18
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Kenne zaczynał już irytować urwany ślad. Miała ochote potrząsnąć pokojówką i wydusić z pucybuta zadziorność, gdy wreszcie dowiedziała się wiec czego chciała sięgnęła po sakiewkę. Rzuciła na stół parę monet, gdy Clive chciał je zgarnąć wbiła nóż w blat niebezpiecznie blisko jego dłoni.
Użyła na chłopaku swojego najbardziej szalonego krwią i polowaniem spojrzenia.
- Są ludzie z którymi można pogrywać - syknęła - I są ludzie tacy jak ja, pamiętaj o tym na przyszłość.
Wyciągnęła nóż z cichym brzdękiem, odwróciła się na pięcie i z rysunkiem w kieszeni ruszyła poszukać kogoś, kto będzie wiedział, co to może być.
- Bichop! Vestey! De La Roche! Gdzie do kurwy nędzy jesteście, szczury?! - szła korytarzem, więc goście Meldrumów raczej by jej nie usłyszeli, ale tak naprawdę obchodziło ją to bardzo mało, potrzebowała informacji i potrzebowała ich teraz. Złapała pierwszego lepszego służącego i kazała mu szukać mężczyzn, miała zamiar pokazać im rysunek i wyciągnąc z nich informacje, miała dość siedzenia w tym domu. Roznosiła ją energia. Znalazła swojego woźnicę i kazała mu szykować strzelby.
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks
F.leja jest offline  
Stary 26-10-2012, 10:06   #19
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Abraham skończył krótką pogawędkę z Thomasem i zaraz usłyszał pokrzykiwania Kenne. Z dezaprobatą pokręcił głową.
- Zero wyczucia - stwierdził sam do siebie.
Kiedy kobieta sarkała na służących, de la Roche wyłonił się z mroku korytarza, powoli stąpając wzdłuż rzędu rodowych obrazów.
- Tu jestem. Nie drzyj się, jak będą chcieli to przyjdą
Poczekali jeszcze chwilę na resztę, po czym Abraham uznał, że dość imtymności zapewnią ogrody należące do posiadłości. W momencie jak wychodzili na zewnątrz, ponownie nie założył maski. Z ust alchemika wydobyło się tylko kilka siarczystych kaszlnięć, ale poza tym nie wydawało się, żeby morowe powietrze mogło mu poważniej zaszkodzić. Gdy wszyscy już siedli na ozdobionej grawerami ławie, szybko wyłożył jak się sprawy mają:
- W świecach jest jakieś świństwo. Podejrzewam pochodną opium z licznymi domieszkami. Ktoś chciał, aby gościom zrobić w głowie kasyno. Pilckerton to nieodpowiedni trop. Po prostu młody goguś, którego poniosło. Co ciekawe, może pomóć nam ten dziwak, Thomas. Ale znowu lord Meldrum niechętnie go gdziekolwiek wypuszcza. Facet wie, gdzie mogła udać się jego siostra, a na chwilę obecną to jedyne czego możemy się uchwycić. Co do twojego znaku, Kenno... jestem człowiekiem nauki i nie zwykłem zajmować się takimi mrzonkami jak religia, ale to wygląda na symbol jakiegoś kultu. Mało to okultystycznego tałatajstwa?
 
Caleb jest offline  
Stary 26-10-2012, 21:18   #20
 
Pietro's Avatar
 
Reputacja: 1 Pietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodze
Powoli tracił wiarę w swoich towarzyszy. O ile kiedykolwiek coś na jej wzór czaiło się w zakamarkach jego podświadomości. Kenna coraz bardziej wyglądała mu na osobę niezrównoważoną. Jeśli szło o walkę cenił sobie tylko starcie twarzą w twarz. Polowanie przy pomocy strzelby było dla niego równie wymagającym sportem co i szycie. Brak było w nim również sympatii do ludzi tyleż nieelastycznych, by zdawali się nie zwracać uwagi na to jak diametralnie zmienia się ich otoczenie. Takie persony uwielbiają chować się za przełamywaniem stereotypów, wiernością swoim przekonaniom i innym rzekomo wzniosłym ideałom. Bzdura - pomyślał przenosząc wzrok na Abrahama. Jego zdanie na temat świecy było bardziej niż mile widziane. Ostatecznie potwierdził podejrzenia Vestey’a, a to rzecz jasna poprawiło jego samopoczucie. Jakkolwiek pozostawał daleki od wiwatów, o tyle cieszył się, że nawet pośród bandy dziwadeł i odurzony narkotykami był w stanie zachować zdrowe zmysły.

- W dzisiejszych czasach osoba parająca się spirytualizmem jest tyleż człowiekiem nauki co najwięksi z farmaceutów i galwanistów, z pewnością nie trzeba panu o tym przypominać panie de la Roche - podniósł się i wyciągnął dłoń po kartkę z wymalowanym symbolem. Obejrzał go dokładnie i ponownie zabrał głos. - Ahh goecja bardzo, bardzo fascynujące. Znam tylko jedno stowarzyszenie, które posługuje się tego typu symboliką. Loża Przebudzenia Eterycznego niestety nie należy do miejsc gdzie łatwo znaleźć jakiekolwiek odpowiedzi.

Wyprostował się składając obie dłonie za plecami. Zabawne jak zupełnie naturalnie przyjmował dziś te same pozy, które za młodu z takim trudem wpajali mu rodzice i cała armia najrozmaitszych tutorów. Nie sposób było jednak zaprzeczyć, że ta iście szlachecka postawa pasowała do niego idealnie. Ciało wyciągnięte niczym struna, zawieszone w całkowitym bezruchu. O dziwo rozum tak niebywale kontrastował z tym co prezentował na zewnątrz. W jego głowie rozpętała się prawdziwa burza. Pojawiło się zbyt wiele poszlak, czas zaś nieubłaganie biegł naprzód stopniowo zostawiając ich w tyle. Dopiero kiedy zdał się opanować chaos, który tak gwałtownie wzburzył jego myśli, zdecydował się wyrazić swoje zdanie odnośnie przyszłości śledztwa.

- Tak jak początkowo przypuszczałem seans okazał się być mistyfikacją. To nadal nie tłumaczy jednak dlaczego jego uczestnikom ukazała się Rebecca i jakim sposobem wszyscy doświadczyli podobnej sensacji - skierował swe spojrzenie ku Abrahamowi. - O ile mi wiadomo działanie jakichkolwiek narkotyków różni się w zależności od istoty, której owe zostały zaaplikowane. Nawet jeśli zdecydujemy się wyruszyć czy to z Thomasem, czy śladem masonów, powinniśmy skorzystać z okazji i wydusić z von Mithoffa oraz Pilckertona tyle ile się da. Ostatecznie to nie on towarzyszył Rebecce kiedy widziałem ją po raz ostatni. No i na miłość boską, przecież ledwie poślubił robotnicę, za chwilę miałby ją zdradzać z Meldrumową? Nikt nie jest tak wielkim idiotą.


Jego palec wskazujący zaczął sunąć po głowicy szabli stylizowanej na lwi pysk. Sięgając kłów bestii, niemal jednocześnie uniósł prawy kącik ust.

- Proponuje raz jeszcze się z nimi rozmówić. Ostatecznie przecież to że obaj coś ukrywają nie ulega wątpliwości. Jeśli dalej będą usiłowali trzymać się swoich kłamstw, to tylko na własną odpowiedzialność - kończąc wzruszył jedynie ramionami, jego dłoń dołączyła zaś do drugiej, nadal czekającej za plecami. Subtelny uśmiech zdawał się jednak przylgnąć do niemal perfekcyjnej twarzy na dobre.
 
Pietro jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172