Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-12-2012, 10:48   #1
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
[Pathfinder] Skull & Shackles II

Tom drugi: Korsarze Morza Gorączki


Część Pierwsza:
Przystań Rickety'ego






Już od dwóch dni płynęli żwawo fordewindem w stronę ogromnej masy lądowej tropikalnego kontynentu. Wiatr napełniał żagle, a załoga krzątała się po olinowaniu i pokładzie, gaworząc to o dziwnej misji wskrzeszenia kapłanki, jakiej podjął się niemal nie znający jej za życia wiedźmiarz, to o głośnych kłótniach obu magów, którzy - jeśli wierzyć pokładowym plotkom - najwyraźniej byli jedynie o krok od pozabijania się o zdobyte w czasie ostatnich przygód artefakty.

Osadzony płytko w wodzie rahadoumski żaglowiec ślizgał się lekko po grzbietach fal. Za rufą pienił się wściekle kilwater. Im bliżej byli rozległej lądowej masy Garundu, tym bardziej ciemno-błękitny i nieskazitelny stawał się kolor nieba nad nimi. Nawet morski wiatr stał się duszny i męczący, zaś bezlitosne tropikalne słońce potrafiło błyskawicznie przyprawić nieosłoniętą głowę o udar, powodując, iż Shackleton jeszcze bardziej żałował, że na pokładzie nie znalazła się dla niego odpowiednia skórzana mycka. Wachlowano się czym się dało, dziękując bogom za spory zapas krystalicznie czystej, słodkiej wody, jaką zebrali na Wyspie Kości i cień rzucany przez obszerne, nadęte wiatrem żagle.




Ragnar
Dowódca był właśnie w trakcie analizowania map rozłożonych na osmolonym elektrycznym wyładowaniem stole, gdy usłyszał walenie do drzwi.
- Kapitanie? - Na zewnątrz zabrzmiał basowy głos rosłego marynarza z Rahadoumu, Maheema.

Śniady wojownik miał spuszczoną głowę i wyraźnie pochmurną minę.
- Podobno niebawem zatrzymamy się w porcie. - stwierdził poważnym tonem, jakby wiązało się to z jakimś postanowieniem. - Przyrzekłem lojalność kapitanowi Harriganowi, zmuszony jestem więc opuścić załogę. Wiedzcie, że podziwiam wasze śmiałe czyny, jednak ma przysięga jest wiążąca i zapewne następnym razem spotkamy się jako wrogowie.
Uniósł głowę, spoglądając z determinacją na nordyckiego woja. W jego silnym, zdecydowaniem spojrzeniu widać było, iż w poprzednim życiu to raczej jemu kłaniali się inni.

Mael Iosu
- Chłopcz... ech... to znaczy... Panie... jak to było... niech to szlag!... Iosu?... Oficerze? - spróbował niepewnie zaczepiający go Rybieflaki. Jak zwykle wokół starego marynarza unosiła się dusząca aura przetrawionego alkoholu. Jednak tym razem w jego rumianej twarzy było coś poza alkoholowym odurzeniem. Wokół przekrwionych oczu rysowały się wyraźne sine okręgi, jego usta poznaczone były szerokimi suchymi bruzdami.
- Żem słyszał żeście z rozkazu szypra odpowiedzialni za szukanie zarazy wśród załogi... - zatoczył się, opierając ciężko o wręgę. - och... psia jucha, ale mi się kręci we łbie! Nie wiecie może jak się to cholerstwo roznosi? Nie żebym nie przestrzegał tej no... hig.. hinie... uhh czystości, ale żem wam żarcie już od trzech dni przyrządz... - kichnął opryskując buty undina krwawym katarem. - Oh... cholera. - zachwiał się i padł nieprzytomny.
Cóż najwyraźniej do tej pory symptomy wieloletniego alkoholizmu kucharza skutecznie maskowały zarazę.

Shackleton
- Pssst, panie Shackleton... - doszło go w ładowni, gdzie do masztu przykuty był magicznymi okowami mocno zapuszczony Narwal. - Wyglądacie mi na takiego, co ma trzeźwy pomyślunek, nie tak jak reszta tej hołoty, co przejęła statek. Po mojemu to wyście powinni być szyprem... Ale ja nie o tym. - powstał na chwiejne, długo nieużywane nogi, dzwoniąc łańcuchami. - Pewnikiem w mig pojęliście, że ten kozi syn Jape pójdzie od razu za tym, kto mu więcej zapłaci. A nie zapłacicie więcej niż Harrigan gotów będzie dać za wasze głowy... - jego oczy błyszczały w ciemności ładowni. - Gdy tylko zejdziecie na ląd od razu poszuka okazji, by was mu sprzedać. Lepiej ubić go, nim będzie miał szansę... - spojrzał zza połamanego nosa - Ale wam nie wypada... Nowa załoga mogłaby nie być zadowolona, w końcu jeszcze się nie zdradził... Ale moglibyście mnie wypuścić, bym przetrącił mu w nocy kark... Nikt by się nie zdziwił... Zrobię to dla was za darmo, bo wyjątkowo mi psi syn uchybił, gdy służyliśmy Scourgowi, a dla mnie w życiu takie proste, szczere sprawy jak zemsta liczą się bardziej od brzdęku kruszywa. - spojrzał na wojownika porozumiewawczo.

Raegan
- Mój panie... - Aretta znalazła go, gdy akurat układał swoje rzeczy w skrzyni kajuty oficerskiej. W dłoniach miała wiadro i chropowaty kamień służący do szorowania pokładu. - Jestem taka zmęczona... - przypadła do niego, pozwalając, by jej pachnące włosy połechtały go po twarzy. - Nie jestem stworzona do tak ciężkiej pracy... Tak bardzo bym sobie życzyła, by zamustrowani w porcie marynarze nas wreszcie wyręczyli... Wtedy miałabym dużo czasu dla ciebie, mój panie i me dłonie nie niszczyłby się od tych okropnych kamieni i soli! - westchnęła. - Nie mógłbyś, mój szlachetny kawalerze, szepnąć przynajmniej słówka kapitanowi, by przydzielił mi jakieś mniej wyczerpujące zadania? - zrobiła wielkie oczy. W końcu usiadła mu na kolanach, bawiąc się kosmykiem włosów.
- Słyszałam kiedyś... - podjęła po dłuższym namyśle, rozmarzona - Że gdzieś wśród wysp na południu Kajdan znajduje się osada zwana Taldas... Podobno założył ją jeden z twoich szlachetnych rodaków, mój panie. Marzyłabym o tym byśmy się tam kiedyś razem udali... Opowiada się, że mają tam nawet wierzchowce i potężne drzewa sprowadzane z twoich stron! - westchnęła z przejęciem. - Mógłbyś zrobić ze mnie swoją wytworną taldarską damę... Choćby na parę dni.

Kallen
- Kallenie... - Samms znalazła go, gdy przeglądał znalezione na pokładzie osiriońskie książki. Usiadła obok niego, przebierając smukłymi, opalonymi nogami. - Myślisz, że moi rodzice pobłogosławiliby nas, gdybyśmy wzięli ślub? - palnęła nagle, powodując, że czytany tom o mało co nie wypadł elfowi z dłoni. Widząc jego reakcję zaśmiała się perliście . - Żartowałam! - uspokoiła go, nadal promieniejąc z rozbawienia. - Chciałabym być bardziej przydatna na pokładzie - wyznała już na poważnie, patrząc na niego niepewnie. - Nie mam wystarczająco siły, by być dobrym marynarzem... myślałam, że może... - opuściła oczy. - Mógłbyś nauczyć mnie tego, co potrafisz... Pokazać jak czarujesz, bym też mogła się nauczyć. - uniosła błyszczące oczy. - Słyszałam jak rozmawiasz z tym pięknym sokołem lecącym za statkiem... Nazywa się Albert, tak? Myślisz, że też mógłby podzielić się ze mną swoja mocą? - wydawała się zupełnie zafascynowana tajemnicą związana z mistyczną wiedźmiarską magią.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 10-12-2012 o 19:47.
Tadeus jest offline  
Stary 10-12-2012, 20:27   #2
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
- Panie Narwal... - odpowiedział Shackleton - to nie jest zły plan, aczkolwiek ma jedną lukę. Jak nie będzie japy to wydaje mi się, że jego miejsce jeśli chodzi o sprzedanie nas zajmie właśnie pan, panie Narwal. - odpowiedział uprzejmie wojownik. Właściwie to był jedynie turystą na tym pokładzie pełnym piratów. Służył swoją pomocą ryzykując życie w walce, ale poza walką nie był zbyt przydatny. Jakby od niego to zależało to by zszedł w porcie i ruszył w dzicz. Musiał nabrać więcej krzepy, żeby zabić kapitana jak mu tam było. No tego frajera, który wcześniej ich porwał. Zresztą Shackleton pewnie by zapomniał cały ten epizod swojego życia, bo zazwyczaj tak ma. W swoim życiu uczystniczył w tysiącach przygód, ale po pewnym czasie zapominał całe zdobyte doświadczenie i tak krąży po świecie licząc, że któregoś dnia nie zapomni. Postanowił zostać na statku skupiając się na... ciężko mu było się skupić na czymkolwiek. Zemsta na kapitanie jakimśtam brzmi zachęcająco... jak i dopłynięcie do R'lyeh czy Zaginionego Kontynentu Mu. Podobało mu się, że ostatnio też walczyli z nieumarłymi dziwkami, to było całkiem zabawne. Ogólnie lubił walczyć z nieumarłymi. Do nich najfajniej było gadać w czasie walki. W sumie trochę żałował Plugga. Na koniec okazał się równym gościem i szkoda, że zginął. Ten jego pomagier niestety od początku do końca był chujem. Po krótkim zastanowieniu Shackleton znów odezwał się do Narwala. Właściwie to miał ochotę poderżnąć mu gardło i go tak zostawić, ale zachowa to na później: - Panie Narwal. Widzę, że jest pan jedną z niewielu kulturalnych tutaj osób, dlatego nie poderżnę panu gardła jak i będę stanowczo działał na rzecz tego, żeby nikt inny tego nie zrobił. Ma pan również interesujące propozycje i wrócimy jeszcze do tej rozmowy. Uszanowanie.

Shackleton skierował swoje kroki do Ragnara. W samą porę, żeby usłyszeć co mówił jakiś kolorowy gnojek. Wojownik przystanął, żeby sprawdzić czy ktoś na niego patrzy. Przyjaciele z drużyny i przyjaciel Narwal w tym rachunku się nie liczą. Jeżeli nikt nie patrzy to wojownik wyjmie dwuręczny miecz i użyje szaklającego uderzenia na plecach kolorowego łobuza. Będzie mi tu pierdolił o 100% zdradzie bydle jedno - pomyślał Shackleton, ale zanim zacznie działać przysłucha się rozmowie. No chyba, ze to koniec rozmowy to czas pożegnać się z tym kutasem.
 
Anonim jest offline  
Stary 10-12-2012, 21:18   #3
 
Someirhle's Avatar
 
Reputacja: 1 Someirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputację
Pierwsze co zrobił, to złapał kogokolwiek i kazał przenieść kucharza do jego koi i pilnować, aż ktoś strażnika zluzuje - na co nie trzeba będzie długo czekać. I niech go zwiążą - tak na wszelki wypadek. Tylko po cichu.
A potem zastanowił się chwilę i doszedł do wniosku, że przyjdzie mu popełnić coś brzydkiego w swej naturze - aż ręka sama powędrowała mu do noża. Paskudztwo, ale ktoś to musi zrobić, im prędzej tym lepiej.
Trzeba było pogadać z elfem.
Tfu, na tysiąc baryłek zjełczałego tranu i tysiąc beczek zgniłych śledzi. Czy jakoś tak. Splunął i rozejrzał się za... Tym... Rozejrzał się i zobaczył elfa w towarzystwie jego dupci, Samms. Tym lepiej, każde z nich sie w sumie nadawało.
- Ej, ty. -rzucił już z daleka, podchodząc - przerwa sugerowała niewypowiedziany ciąg dalszy - Piękny dzien, pewnie miło się rozmawia, ale jest robota. Rybieflaki zachorował, i to nie jest zwykły katar. Trzeba go przypilnować, zanim ściągniemy jakąś konkretniejszą pomoc. Do tego czasu powinien być ciągle nadzorowany, chociaż zadbałem żeby w razie czego nie sprawiał kłopotów... Powinieneś chyba obejrzeć go i potem poszukać podobnych objawów wśród załogi, a na miejscu możesz zostawić tą swoją, zdaje się że też zna się na rzeczy...? - kiwnął głową na Samms.
Aż zaczął żałować że kazał związać starego. Może miałby szczęście i przynajmniej ona by zdechła. To już by było coś.
Problem z głowy.
Następny punkt programu był już przyjemniejszy. Po pierwsze złapać Jape'a. Po drugie, może tytularny bosman będzie zainteresowany... Po trzecie zgłosić Ragnarowi, że idzie rekrutować. Ostatecznie brakowało im trochę ludzi. W czasie gdy statek będzie remontowany, lup sprzedawany, zapasy kupowane etc. będzie można się trochę zabawić i poszukać kandydatów na piratów, bo chyba tym właśnie chcieli się zająć, nie? Posłucha też trochę tego i owego... Może natrafi na jakąś ciekawą informację. Będzie fajnie.
Miał szczęście, akurat i Shack i Ragnar byli w jednym miejscu.
Tylko co ten dureń najlepszego znowu wyprawia z tym mieczem?
 
__________________
Cogito ergo argh...!

Ostatnio edytowane przez Someirhle : 12-12-2012 o 15:47.
Someirhle jest offline  
Stary 11-12-2012, 15:24   #4
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Można się było spodziewać, że nie wszystkim spasuje zmiana władzy. Ale żeby być aż tak upartym? Ragnar popatrzył ze zdziwieniem na Maheema. Przysięgał Harriganowi wierność i miał zamiar wywiązać się z owej przysięgi. Spojrzenie kapitana zmieniło się ze zdziwionego w litościwe.

- Maheem, czyś ty zdurniał do reszty? - zapytał. - Przecież Harrigan zarżnie cię niczym wołu, jeśli do niego wrócisz. Nie rozumiesz? On będzie chciał wykończyć wszystkich, którzy, w jego mniemaniu zbuntowali się pod wodzą Plugga przeciw niemu. I na nieszczęście Ty do nich należysz. Zostań z nami. To Twoja jedyna szansa, rozumiesz?

- Zastanów się jeszcze. Bądź rozsądny, nie chcę mieć w Tobie wroga, bo będziesz martwym wrogiem - Ragnar święcie wierzył w to, że gdy spotkają się po przeciwnych stronach barykady lub na pokładach wrogich statków, zabije Maheema. Twarz Rahadoumi pozostała niewzruszona. - Namyśl się jeszcze. Odpowiedź dasz mi w porcie. Mam nadzieję, że zostaniesz z nami.

Gdy to powiedział, miał zamiar klepnąć Maheema w ramię, ale w tym samym momencie zobaczył skradającego się Shackletona, który dzierżył dwuręczny miecz, najwyraźniej z zamiarem wbicia go w plecy Maheema. Zamiast więc klepnąć pirata, Ragnar odepchnął go.

- Co robisz? - warknął do Shackletona. Jego ręka powędrowała do trzonka topora. W sumie to była dobra sytuacja, która mogła przekonać Maheema, że Ragnarowi zależy na tym, żeby został na statku.
 
xeper jest offline  
Stary 11-12-2012, 16:35   #5
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Shackleton stealth d20-3= 0 porażka
Maheem perception d20+3= 8 sukces


Śniady wojownik odwrócił się w stronę wejścia do kajuty, przenosząc dłoń na rękojeść potężnego sejmitara.
- Słyszałem was, bosmanie - odparł zrezygnowanym, lekko zawiedzionym zamiarami wojownika tonem. - Żelazna zbroja i ciężka broń nie służą skrytobójstwom - stwierdził sucho.

Jego dłoń w końcu jednak opuściła sąsiedztwo ostrza.
- Nie zrozumiałeś mnie, kapitanie - zwrócił się znowu do Ragnara, nie spuszczając jednak wzroku z zamachowcy. - To, czego ja chcę nie ma żadnego znaczenia. Moje życie nie należy do mnie - westchnął poirytowany, szukając odpowiednich słów w języku, który mimo niemal idealnej wymowy, nie był jego ojczystym. - Jestem kuzynem władcy mej ojczyzny, jednym z kandydatów do tronu - wyjawił gorzko. - Niemal rok temu podróżowałem z moim orszakiem i przyszłą małżonką wzdłuż brzegów mego kraju. Harrigan akurat plądrował pobliską osadę. Nie zdążyliśmy zbiec. Wyrżnął niemal wszystkich moich żołnierzy i niewolników, pozostawiając przy życiu tylko towarzyszącą nam szlachtę, mnie i moją piękną Nadyę. Byłem pysznym głupcem, prawiłem dumnie o naszym pochodzeniu i bogactwach sądząc, że wizja sowitego okupu pozwoli nam wszystkim zachować życie i zagwarantuje dobre traktowanie. Myliłem się. Ta bestia od wszystkich bogactw świata wolała poniżyć i splugawić dziedzica tronu Rahadoumu. Zagroził, że wypatroszy moją narzeczoną na moich oczach, jeśli nie padnę przed nim w pył i nie przyrzeknę dozgonnej lojalności i służby na jego statku. Na świadków wziął obecnych dostojników z najprzedniejszych szlacheckich domów mej ojczyzny. Widzieli to wszyscy. - skończył, a na jego twarzy nie widać było żadnych emocji. - Diabeł dotrzymał obietnicy. Zrezygnował z niewyobrażalnej fortuny z okupów, tylko po to, by zdobyć nową zabawkę. Wypuścił wszystkich, a ja za sprawą przysięgi na najcenniejsze, co mój lud posiada, na Pierwsze Prawo, przestałem być panem mego losu i stałem się jego własnością - spojrzał na szykującego się do ataku Shackletona. - Jeśli więc chcesz zakończyć moje życie... - rzekł odrzucając swój oręż na bok i wypinając nagą pierś ku jego broni - Wiedz, że będzie to dla mnie błogosławieństwo.
 
Tadeus jest offline  
Stary 11-12-2012, 16:40   #6
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
- W takim razie odejdź. Jeśli jednak uda mi się znaleźć Harrigana a Ciebie nie będzie w pobliżu, to wiedz, że uwolnię Cię od przysięgi. A obecny tu, Schackleton weźmie głowę Harrigana i nabije ją na pal. Wówczas będziesz znów panem swego losu. Będziesz mógł wrócić do swojej ojczyzny, objąć tron i pomyśleć o wdzięczności - powiedział Ragnar.
 
xeper jest offline  
Stary 11-12-2012, 19:56   #7
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
Aretta potrafiła wzbudzić w nim żądze nawet wtedy, kiedy wyglądała tak jak teraz - potargana, spocona i spracowana. Aż mu się chciało... mruczeć. Zamknął z hukiem skrzynię, po czym usiadł na niej, przypatrując się swemu gościowi.

- Biedactwo - rzekł z udawanym smutkiem w głosie, gdy dziewka siadła mu na kolanach. - Pogadam o tym z Ragnarem, lecz nie jestem pewien czy się zgodzi. - Ściszył głos i przysunął usta do jej ucha, jakby mówił jej coś niebywale poufałego. - Dobrze przecież wiesz, że mamy braki w załodze. Sami musimy pracować na olinowaniu... - Odsunął się i zrobił zbolałą minę. To przecież było tak straszne! Łączył się w bólu ze swoją "dziewczyną".

Najwidoczniej jednak zły nastrój szybko mu przeszedł, gdyż po chwili zaczął rozwiązywać tasiemki jej sukienki.
Jednak nim udało mu się coś osiągnąć na tym polu, Aretta zaczęła mówić. Dzielnie słuchał, choć w środku aż drżał z niecierpliwości. Roześmiał się perliście, gdy wspomniała o tym, że chciałaby zostać taldarską damą. Udał, iż śmieje się ze szczęścia, a nie z powodu jej głupoty. Dziwka damą? Niedoczekanie. Taki kundel? Sam był półkrwi Taldorczykiem, lecz ona była zwykłym mieszańcem z Kajdan. Krew Taldorska, Cheliańska, a pewnie i Varisiańska. Ledwie zasługiwała na to, by zwać się człowiekiem, a o takim określeniu jak "taldarska dama" mogła jedynie marzyć.
- Piękna to wizja - rzekł do niej łagodnie, zapominając o swym oburzeniu. - Lecz obawiam się, iż to tylko bajania. Jeśli jednak ta wyspa istnieje naprawdę, obiecuję, iż kiedyś tam cię zabiorę i uczynię cię swą królową. - Kłamał jej w żywe oczy, lecz przyznać trzeba, iż robił to przekonująco.
- Damą mogę uczynić cię już teraz. Nie godzi się inaczej zwać kobiety, którą chędoży lordowski syn...
 

Ostatnio edytowane przez Wnerwik : 11-12-2012 o 20:00.
Wnerwik jest offline  
Stary 11-12-2012, 21:33   #8
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
- A nie łatwiej będzie jak nam złożysz przysięgę lojalności to my cię zwolnimy z przysięgi lojalności tamtego buca i nawet podwieziemy cię do domu, a rozliczymy się innym razem? - po chwili wojownik dodał - Bo teraz jak już poznałem historię twojego życia to należałoby ci pomóc odzyskać narzeczoną. Sam miałem narzeczoną i jestem wysoko urodzony, więc wiem co czujesz.
 
Anonim jest offline  
Stary 11-12-2012, 23:13   #9
 
Someirhle's Avatar
 
Reputacja: 1 Someirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputację
Zimny jak stanął, tak stał w pobliżu, nadstawiając uszu. Słuchał trzech durniów - jednego, który prosił się o śmierć w imię honorowych przysiąg, drugiego, który darowywał tamtemu życie narażając tym samym ich wszystkich i trzeciego, który myślał że można pozostałym przemówić do rozsądku. Ciekawe, czy Raheem wogóle mówił prawdę, a jeśli tak to w jakiej części.
- Jak myślisz Jape, to prawda o tej przysiędze...? - zagadnął cicho, tak by słowa nie dobiegły nikogo innego. Marna szansa by ten coś wiedział, ale nie zaszkodzi spytać.
 
__________________
Cogito ergo argh...!
Someirhle jest offline  
Stary 11-12-2012, 23:52   #10
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Pół-rok zrobił zdziwioną minę.
- Co prawda?
Dopiero, gdy undine opowiedział mu, co słyszał przed kajutą kapitańską machnął głową. - Diabły jedne wiedzą - rzucił, przystając ze zwojem niesionych właśnie lin. - Jak zapewne zauważyliście pieprzony książulek nie był wcześniej skory do wesołego gaworzenia o swojej zaszczytnej przeszłości. - podrapał się po zarośniętej szczeciną mordzie. - Ale pasuje jak ulał do tego przeklętego czorta... Może Narwal coś będzie kojarzył, on wtedy służył u kapit... - poprawił się - znaczy się Harrigana...
 
Tadeus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172