|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
03-09-2012, 10:07 | #51 |
Reputacja: 1 | - Jestem Dojan Bjornson - przybysz zwięźle się przedstawił. Sam, niski, szczupły i z rzadką, jak na krasnoluda, czarną bródką przystrzyżoną w szpic robił wrażenie jakby stanowił wyłącznie dodatek do swojej zbroi. Wspaniały pancerz krasnoluda składał się z setek drobnych płytek wykonanych z ciemnego, matowego tworzywa, przywodzącego na myśl kamień. Każda z płytek była zdobiona jedną runą z alfabetu krasnoludzkiego. W zależności od kierunku czytania, runy układały się w napisy o różnej treści. Jeden z nich głosił: "Chwała Toragowi", drugi "Czarny marmur naszym wybawieniem", a jeszcze inny "Syn Janderhoff". Obserwator bardziej obyty z krasnoludzkimi tekstami religijnymi łatwo by zauważył, że zbroję pokrywają również cytaty z "Młota i szczypców". Na plecach Dojana wisiała spora tarcza, w tej chwili w całości zakryta czarnym materiałem. |
03-09-2012, 19:59 | #52 |
Reputacja: 1 | - Nazywam się Hammet. Jasper Hammet.. Miło mi was widzieć - skłonił lekko głowę, na tyle jednak krótko, by nie zostało to poczytane, jako gest poddaństwa. Odgarnął do tyłu ciemne włosy i rozejrzał się wokoło. - Jeśli zaś chodzi o tego Beltiana, to jeśli faktycznie jest tam gdzie mówisz, to mógłbym tam pójść, trochę powęszyć, może uda mi się czegoś dowiedzieć. Mógłbym udawać bezdomnego potrzebującego schronienia. |
04-09-2012, 19:26 | #53 |
Reputacja: 1 | Dojan ze zdziwieniem zauważył, że dotychczasowi pracownicy Saula nie kwapią się do działania, ani nawet nie chcą powitać swoich nowych kolegów. Szczególnie zaskoczyła go obojętność jego pobratymca. Nic to jednak, dziwienie się nie przybliży Dojana do uzyskania kamienia, który spadł z nieba. - Dobrze rzekłeś, Jasperze - krasnolud przytaknął człowiekowi - Najlepiej udajmy się tam wszyscy i każdy na swój sposób poszuka Beltiasa. Nie ma sensu stać tutaj bezczynnie. Wieczorem spotkamy się tutaj i naradzimy, co robić dalej. |
06-09-2012, 22:27 | #54 |
Reputacja: 1 | — W porządku, to bezdomny pójdzie do świątyni — stwierdził Zagrak. — Nie sądzę, jednak, aby kapłanon spodobało się, że prześladujemy ludzi, którzy się u nich chronią. Proponuję, by reszta z nas chodziła po mieście i ostentacyjnie pytała się o gang tego... jak mu tam. Bel... coś tam. W każdym razie, jak znam życie, wkrótce sami zwrócimy jego uwagę. Ten żałosny złodziejaszek to nie żadna gruba ryba, to się raczej nie ma co go obawiać. Gdy później wychodzili z kasyna, Drugnarson zaczepił Dojana. — Jestem Zagrak Drugnarson — przedstawił się. Widać było, że traktuje go z większą przychylnością niż innych, gdyż wcześniej mówił raczej chłodnym tonem, a teraz dało się wyczuć sympatię. — Skąd przybywasz, bracie? |
07-09-2012, 14:31 | #55 |
Reputacja: 1 | - Pochodzę z Janderhoff, bracie - Dojan cicho odpowiedział Zagrakowi - Podróżowałem nieco, aby poznać sztukę płatnerską różnych narodów. A ty skąd pochodzisz? - dopiero kiedy szli ramię w ramię, Zagrak zauważył, że jego współtowarzysz lekko utyka. - Zaś co do tego Beltiasa - wysapał krótkobrody krasnolud - to sądzę, że moglibyśmy się tam przejść i zaoferować w darze pomoc w wyremontowaniu tego klasztoru. Kiedyś próbowałem swoich sił jako architekt. Wtedy zrobilibyśmy dla nich jakąś drobną naprawdę, oczywiście, z pomocą kilku pomocników. Tych byśmy sobie sami wybrali z bezdomnych, którzy tam mieszkają. Sądzę, że wtedy, podczas dobierania pomocników, moglibyśmy przyjrzeć się wszystkim mieszkańcom tamtego przybytku - Dojan na chwilę się zatrzymał, aby kupić od kramarza jabłko w cukrze, po czym kontynuował - Pomyśl, nie tylko znajdziemy tego gagatka, ale pokażemy nasz kunszt innowiercom ku chwale Toraga, Boskiego Konstruktora. |
07-09-2012, 20:39 | #56 |
Reputacja: 1 | Don wysłuchał tłumaczenia co do żetonów. Samaritha wyglądała apetycznie, na dodatek wyglądało na to że mają pod ręką kogoś, kto będzie wiedział jak uwarzyć coś przydatnego. Następnie weszła trójka, która miała im pomagać w dawaniu łupnia Beltiasowi oraz odnalezieniu żetonów. Te ostatnie równie dobrze mogły już zmienić właściciela, więc trzeba było zadać również przystojniaczkowi z blizną parę pytań. - Możecie też nam dać opisy i imiona tych dwóch, którzy wcześniej pracowali w ochronie, nie zdziwiłbym się, gdyby mieli coś wspólnego z naszym chłoptasiem od żetonów, nie ma się co tak podniecać o to kogo ma w gangu. Jakieś plotki zawsze gdzieś chodzą, więc coś zbliżonego do prawdy da się odsiać. - powiedział nieco pojednawczo do Larura, to że krasnolud się okpił mało go w tym momencie obchodziło, nie miał też zamiaru podgrzewać atmosfery. - Jeśli każdy zacznie szukać po swojemu to mało z tego wyjdzie, zwęszy pismo nosem i podkuli ogon, jeśli będzie się chciał zaszyć na dobre, to go nie znajdziemy bez nakładu solidnych środków. Trzeba kogoś nie rzucającego się w oczy żeby zbadał teren, Jasper, zgadza się? - rzucił do mężczyzny, który zgłosił się na ochotnika na przeszpiegi. - Twój pomysł nie jest zły, trzeba będzie tylko go zlokalizować a potem wyciągnąć po cichu, żeby kapłani się nie zaczęli pluć. Ja się nie nadaję, kapłani będą chcieli mnie stamtąd wykurzyć zanim zdążę zapytać o jałmużnę, brodacze są zbyt dumne żeby udawać bezdomnych. Nie bierzcie tego do siebie, wiecie że to prawda. Gdybyście za to poszli i zaoferowali się z pomocą, to byście się po dupę urobili, mało co byście zobaczyli a wasze twarze by znał każdy od razu, szybko by się zaczęły niewygodne pytania. Zagrak, popytać na mieście możemy, w dzielnicach gdzieś z dala od Alei Splithog, niby powinno go uspokoić że ktoś źle szuka i łatwiej się go wypatrzy, ale może go też skłonić do zakopania się głębiej. Jeśli reszta uważa że to sensowny pomysł, nie widzę przeszkód, możemy brać się do dzieła, żetony same się nie znajdą. - zakończył swój wywód dhampir, tak go krasomówczo poniosło że sam się sobie dziwił. Najwyraźniej o wiele za krótko spał. Był nawet gotów faktycznie wyjść na miasto na to przeklęte światło dnia i popytać tu i ówdzie.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |
08-09-2012, 20:04 | #57 |
Reputacja: 1 | Słowa dhampira brzmiały na tyle przekonująco, że Dojan bez problemu ustąpił: - Niech i tak będzie. Zatem dobrze rozumiem: Jasper odnajdzie Beltiasa i spróbuje wywabić go z klasztoru, tak? - na wszelki wypadek się dopytał - Ja chętnie obejrzę fałszywe żetony. Skądś musiały się wziąć, a po sposobie wykonanie łatwo ocenimy, czy wybito je w małej mennicy, czy też wypalono w zwykłym piecu. Zawsze to jakaś wskazówka. |
08-09-2012, 22:38 | #58 |
Reputacja: 1 | — Ja też z Janderhoff! — krzyknął Zagrak, klepiąc Dojana w plecy aż ten się zachwiał. — Jednak dawno bardzo żem tam nie był. Ty jak długo podróżujesz? Wysłuchawszy jego planu, odparł, cicho i w języku krasnoludów: — Tym prymitywom nie warto niczego pokazywać. Pamiętaj: na razie może być między nami pokój. Możemy mieszkać pośród nich. Ale tak naprawdę, ostatecznie — oni są wrogami. Każda piędź ziemi, jaką ludzie zagarniają dla siebie, to mniej dla nas, rasy już i tak pokaranej przez bogów. Nie spoufalaj się z innymi rasami za bardzo. A Donowi odpowiedział tak: — Ja żem go chciał sprowokować. Jak ma swój własny gang, to nie może przecież, cholera, udawać trędowatego w nieskończoność. Jego grupa na pewno ma swój rewir i źródła zarobku, których trzeba doglądać i o które trzeba walczyć. Bez przywódcy jednak jest słaba, zatem jeśli jej zagrozimy, ten Bel-jak-mu-tam będzie musiał wyjść z ukrycia i się z nami zmierzyć. A jeśli stchórzy, to możemy zacząć rozpowiadać, że jest martwy. Znaczy żeśmy go dorwali za tę kradzież i ubili. Efekt będzie ten sam, ludzie będą się bać, a co do złodzieja, to gagatek albo straci wszystko, uciekając z miasta, albo prędzej czy później się w końcu pokaże, a wtedy my go dorwiemy. Tak przynajmniej sobie miarkuję — zakończył skromnie. — Powinniśmy popytać o jego szajkę i zacząć się kręcić na jej terenie. Może jak wytropimy i capniemy jednego z tych brudasów, gdy będzie "pracował", to reszta się zaniepokoi. |
09-09-2012, 14:18 | #59 |
Reputacja: 1 | - Dobrze więc - stwierdził - skoro tak, to postanowione. Pójdę na przeszpiegi i spróbuję znaleźć sposób, aby go stamtąd wywabić. Dobrze byłoby jednak, gdybym miał kogoś, z kim mógłbym tam współpracować, konsultować i koordynować swoje działania. Na razie jednak muszę przygotować przebranie, więc na chwilę muszę się oddalić. Gdyby wypłynęło coś nowego, dajcie mi znać. |
09-09-2012, 23:27 | #60 |
Reputacja: 1 | Genneth nie gadał dużo po przedstawieniu się reszcie. Przysłuchiwał się nowym współpracownikom, starając się połapać z kim będzie miał do czynienia. - Szef gangu, który chowa się po przytułkach albo jest kompletnym tchórzem, albo knuje coś podejrzanego. Plan z przebraniem ma najmniejsze szanse wpadki, chyba, że, ten, Jasper coś zawali - wtrącił się do rozmowy - A jeśli banda uzbrojonych nieznajomych zacznie wypytywać o Beltiasa, to on albo się rozpłynie, albo każe swoim drabom ich załatwić. Ci oni to my w tym wypadku, nie? Jak nasz cel ma trochę pomyślunku, to pewnie zaplanował sobie drogę ucieczki albo dwie, a może nawet ma jakichś swoich ludzi w tym przytułku. Skoro typek chowa się w brudzie i smrodzie wśród żebraków, to raczej nie zepsuje własnego przebrania, bo jakieś świeżaki starają mu się wejść na ambicję. |