Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-02-2013, 00:16   #1
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
[DnD+FR 3.0] Pieśń Kamienia

Pieśń
Kamienia


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=aYevBLUtuLc[/MEDIA]


Nim noc wlała się na dobre do wnętrza Wielkiej Rozpadliny, w drogę ruszyli gońce. Grupa krasnoludów, odzianych w lekkie, skórzane zbroje pognała na swych kucach przez gościniec zdający się niknąc gdzieś za szatą nocy. Każdy z nich niósł ze sobą kopertę z wiadomością, zapieczętowaną królewskim pierścieniem, co nie pozostawiało żadnych złudzeń- była to przesyłka niezwykle ważna, której treść mogła zmienić los każdego z adresatów na ziemiach złotych krasnoludów.
W czasie, kiedy kopyta uderzały pośpiesznie od bruk gościńca, Hardian z niepokojem wpatrywał się w mrok, w ciągnący się spod bram Poddomu trakt, nakreślony przez majaczące w oddali światła zajazdów i punktów kontrolnych. Przypominał sznur złocistych paciorków.
W jego głowie kotłowała się jedna myśl- Czy jego przyjaciele odpowiedzą na wezwanie? Czy nie będzie to zbyt wielka próba dla ich, niekiedy bardzo świeżo zawiązanych stosunków?
Z pewnością czuł się przytłoczony powierzonym mu zadaniem. Misją, której odrzucić nie mógł ze względu na swój własny jak i całego klanu honor. Należąca jednocześnie do tych, z których nawet tęga głowa mogła nie wyjść cało.
Raz jeszcze odtworzył treść listów, jakie wyszły spod jego ręki:

Jak nieprzewidywalne są ścieżki losu? Czasami mam wrażenie, że łatwiej odgadnąć co kryje się w czeluściach kolejnej groty. Dla Ciebie nadszedł kres podróży, przynajmniej tej ostatniej. Dla mnie powrót do domu okazał się jedynie wstępem do kolejnej... I choć nie powinienem o to prosić, oddałbym prawie wszystko za towarzystwo kogoś takiego jak Ty. Z czeluści dobiegł nowy skowyt, wezwanie nowej przygody. Nie proszę o nic więcej niż spotkanie, wtedy zdecydujesz. Spotkajmy się jutro, o zmroku w karczmie "Srebrzyste Źrebie". Znajduje się ona na jednej z bocznych ulic stolicy mej ojczyzny. Każdy z tutejszych wskaże Ci drogę.
Do listu tego załączam królewski nakaz, który zapewni Ci bezpieczną drogę i swobodne przejście przez bramy Poddomu.
Głęboko wierzę, iż spotkamy się niedługo.

Hadrian Rozpalona Kuźnia


Z zadumy wyrwało go dudnienie w drzwi komnaty. Tak donośne, jakby po drugiej stronie ustawiono taran i przy jego pomocy starano się zdobyć fortecę- izbę na piętrze "Srebrzystego Źrebaka".
-Kogo niesie?- zmarszczył brwi. W szparze, powstałej po uchyleniu drzwi ukazał się zarośnięty ryj jednego z krasnoludów przydzielonych do pomocy.
- To ta baba... Szuka was mój panie i rozpierduchę zaraz taką sprawi na dole, że do jutra nie zostanie tutaj no kamień na kamieniu.
- C'ath?
- Ruda...
- potwierdził.
Twarz Hadriana rozpromienił uśmiech. Ktokolwiek jutro odpowie na wezwanie, był pewien, że C'ath będzie obok. Jak zawsze pomoże mu udźwignąć każdy ciężar.
- Każcie przygotować świniaka i beczkę piwa. A najlepiej dwie... Zaraz zejdę.





Noc, Poddom.

Są miejsca, które nie wygasają nawet po zapadnięciu zmroku. Metropolie, wielkie miasta, stolice gdzie życie zawsze kipi niczym piana z kufla przedniego piwa. Wiele opowieści tak właśnie opisuje Poddom. Serce narodu złotych krasnoludów, najszlachetniejszy klejnot w ich koronie. Wielka metropolia, której świetność odkryć można przede wszystkim "zaglądając" pod powierzchnię ziemi.
Chociaż mury i forty, wydarte ze szczerej skały, widoczne już z oddali z pewnością zapierały dech w piersiach, nie można tego powiedzieć jakże przeciętnych budynkach wzniesionych naokoło i pośród tych skalnych budowli. Krępe, przysadziste rzec można domy, wzniesione z myślą o nikim innym niż krasnoludach, które często były łudząco podobne do siebie.
Smutkiem napawał jednak przede wszystkim fakt, że wbrew wszelkim opowieściom ulice zdawały się opustoszałe. Z rzadka natrafić można było na grupkę brodaczy, wracających chwiejnym krokiem z biesiady. Przede wszystkim w oczy rzucały się liczne, ciężko uzbrojone patrole straży miejskiej, która rzadko ograniczała się jedynie do spojrzeń spode łba. Zaczepiali wszystkich, zagadywali, dopytywali się o cel podróży. Najczęściej jednak padało pytanie:" Czy ostatnim czasy nie zdarzyło się wam do Czeluści zawędrować?".
Znajomi Hadriana, wedle jego zapowiedzi, dotarli bez przeszkód, późnym wieczorem pod bramy Poddomu. Zwoje im wręczone, opatrzone królewską pieczęcią zwierały jadaczkę każdemu, nawet najbardziej zawziętemu strażnikowi. I chociaż nie raz było widać, że piana strzeli takiemu z uszu jeśli nie przez zaciśnięte szczęki, puszczali dalej bez zająknięcia.
Strażnicy zapytani przy bramach o położenie wybranej przez Hadriana karczmy odpowiadali niemal jednakowo każdemu:
- Srebrzyste Źrebie? A no jest, jest... Główną ulicą jak w mordę strzelił, przy dziedzińcu w lewo. Nad drzwiami wisi szyld, na pewno poznata. To przecie nie labirynt!
Po tak precyzyjnych wskazówkach jak można by nie trafić? Niebo było czyste, nawet maleńkiej chmury. Może nawigować za pomocą gwiazd, które gęsto wyściełały niebo? Wraz księżycem zalewając bladym światłem pochmurne ulice...
Najlepszą wskazówką okazałą się jednak skoczna muzyka, której słabe echo było słyszalne pośród domostw już z daleka. Karcz co prawda mijali wiele, jednak niemal wszystkie świecił pustkami. Srebrzyste Źrebię było bardzo mocnym wyjątkiem...
Pod widocznym szyldem, zawieszonym nad drzwiami panował wzmożony ruch. Mieszkańcy jak i przyjezdni mijali się w drzwiach po właśnie zakończonej zabawie, bądź dopiero zmierzając po upragniony kufelek.
Stoły, poustawiane ciasno obok siebie, w większości były zajęte. Barczyste, krasnoludzkie ciała otaczały je jak truskawki swój krzaczek. I jak to u krasnoludów już bywa, przy każdym z tych posiedzeń toczyły się zajadłe dyskusje koloryzowane mało wyszukanymi dowcipami, obelgami i bluźnierstwami stosowanymi tutaj w formie interpunkcyjnej. Panowała niebywała duszność, spowodowana zapewne tak gęstym "zakrasnoludzeniem", do którego oberżysta dodał coś od siebie- mimo, iż wieczór był przyjemnie ciepły, ten postanowił rozpalić wspaniałe palenisko, nad którym zwieszone był skrzyżowane topory. Jego dbałość o klientele kończyła się jednak na tym, nikt bowiem nie przejął się śmierdzącym piwskiem porozlewanym na podłodze, do tego stopnia, iż czasami brodziło się w nim po kostki, ani resztkami jedzenia, które ze stołu zwyczajnie frunęły ku ziemi.
Przy jednym ze stołów, rzucającym się w oczy niemal od wejścia jako jedyny opustoszały, siedział Hadrian we własnej osobie. Jak zwykle w towarzystwie C'ath. Ich twarze były ledwie widoczne znad wielkich, zwieńczonych biała pianą kufli. Każdego powitał jak zwykle: powściągliwym uśmiechem, proponując kufelek czegoś mocniejszego. Zagadywał o wydarzenia w Młocie i Kowadle, o podróż, o rzeczy zwyczajnie błahe unikając tematu wysłanych dnia poprzedniego listów.
Dopiero kiedy zjawili się wszyscy, chwycił za kufel i powstał od stołu.
- Pozwólcie za mną przyjaciele. Sprawy, które chce poruszyć teraz przeznaczone są jedynie dla waszych uszu...- zarzucając licznymi warkoczami rozejrzał się dookoła podejrzliwie. - Na szczęście mam chody u właściciela. Przygotował dla nas osobną izbę. I poczęstunek.
Raz jeszcze, wspólnie musieli przeciskać się pomiędzy rozpychającymi się, wymachującymi ramionami klientami, którzy jakby tylko czekali aż ktoś wytrąci im kufel z ręki. Kiedy w końcu jeden z nich trącił o bark Hadriana- sytuacje takie zawsze prześladowały Rozpaloną Kuźnię- chyba nikt nie był zaskoczony...
Jego własny rodak, o wykrzywionej gniewem gębie poderwał się z miejsca, natychmiast sięgając po uwieszony pasa topór.
- Albo zapłacisz bratku no za ten kufelek, albo wycisnę z ciebie...
Nim dokończył, ze wszystkich stron rzuciły się w tym kierunku krasnoludy. Młoty, miecze, topory, sztylety nawet- wszystko to spoczęło w gęstej brodzie pieniacza, paraliżując go z rozwartą gębą. W głównej izbie zapanowała cisza i oczywistym się stało, że część klientów Srebrzystego Źrebaka nie przybyła tutaj jedynie na ucztę. Hadrian był pilnie strzeżony.
Jeden z obrońców pociągnął awanturnika za brodę, rzucając go na stół. Jego ziomkowie nawet nie pomyśleli o odsieczy, czując na sobie spojrzenia pozostałych strażników, którzy chyba jedynie czekali na sygnał by wprawić toporzyska w ruch.
- Kiedy ostatnio zlazł ty pod ziemie, co?- huknął strażnik na rozłożonego na stole krasnoluda. Ten na chwilę zbaraniał, a rezonu dopiero dodał mu potężny jak grom cios w twarz. - Pytanie kurwa twoja mac zadałem zdaje się? Kiedy?! Gadaj albo ogolim ci ten ryj i wypuścim za mur, coby pokazali Ci jak traktuje się tutaj psa bez honoru.
- Bedzie... Bedzie z cztery miśonce temu. Ja kupiec jestem, z Młota i Kowadła przyjechał.
- Cztery? Z Młota...
- mruknął do siebie strażnik, zerkając na zażenowanego Hadriana. - Masz szczęście... Ale jeśli to łapsko podniesiesz raz jeszcze na kogo nie trzeba tak Ci mordę obije, że psy Cię po niej wąchać będą jak rzyc innych kundli, jasne?
- Jak...Jak...Słoneczko.


Chwilę później cała grupa wraz z Hadrianem, poczerwieniałym ze wstydu, minęła kontuar i zniknęła za drzwiami po jego drugiej stronie.
Izba była dużo bardziej przyjazna zmysłom. Otwarte okiennice wpuszczały do środka rześkie, nocne powietrze, które za sprawą sąsiadującej kuchni mieszało się z wonią strawy.
Od razu dostrzegli również okrągły stół ustawiony w centralnej części pokoju, którego blat zastawiały misy z owocami, duszonym mięsem, pieczone prosie z ryjem nabitym czerwonym jabłkiem, dzbany z winem i piwem. Wszystko dla nich. Nim jednak ktokolwiek zdarzył choćby zbliżyć się do tych cudnych darów, całą izbą wstrząsnął zdarty, ochrypły głos.
- Nie śpieszyliśta się, co psubraty?!
We wnęce, tuż przy drzwiach wejściowych zasiadał na zydlu krasnolud o siwej brodzie, okuty w zdobioną stal. Strzelista przyłbica, opasłe naramienniki, masywne rękawice a nawet sam napierśnik zdawały się wrosnąć w jego skórę i teraz stanowić integralną część organizmu.
Wsparty o bojowy topór i ściskając w dłoni kufel piwa, wpatrywał się z niezadowoleniem w przybyłych.
- Ach tak...- mruknął pod nosem Hadrian.- Przedstawiam wam jednego z lordów Czeluści. Goberrada z klanu Tęga Pięść. Pana Zachodnich...
- Troglodyta jebał czego na zachód pan, a czego na skurwiały wschód.
-przerwał mu stanowczo.- Goberrad, wystarczy. Nigdy psia mac nie lubiłem tego całego "lordzenia".- splunął częściowo na podłogę, a częściowo na własną brodę, po czym przepił całość łykiem piwa. - Siadajże młokosie i zaczynaj ten teatrzyk. Nie mamy przeca tygodni, na zaropiałe, kurwie łono!
Zakłopotanie na twarzy Hadriana przybrało na sile. Bez słowa, a raczej dławiąc się pokrętnymi monosylabami zaprosił wszystkich do stołu.
- Przede wszystkim chciałem podz...
- Do rzeczy młokosie.
- mruknął lord, dalej siedząc na zydlu z dala od stołu.
- Chcecie Goberradzie może sami przeprowadzić tę dyskusję? Może jeśli porzucacie jeszcze kilkoma panienkami, porównacie moje starania do różnych, upośledzonych przez starość części ciała mężczyzny czy pośmiejecie się z mojej wygolonej twarzy wszystko rzeczywiście przyśpieszy?
- Ja tylko chciał żem po...
- To do mnie należy głos, to moi przyjaciele, więc z całym szacunkiem... Ja będę decydował co i kiedy powiedzieć.
- Się kurwa bajarz znalazł...
- warknął pod nosem Goberrad, następnie zalewając przełyk piwem.
Hadrian wziął głęboki oddech, po czym z nieśmiałym uśmiechem popatrzył po swych towarzyszach.
- Chciałem podziękować wam za przybycie. Domyślam się, że niektórym z was moja prośba przeszkodziła we własnych planach, w które bynajmniej nie wliczała się podróż w głąb Rozpadliny. Wiedzcie jednak, że gdyby sytuacja nie była wyjątkowa...
- Przejebane po całości...
-mruknął z kąta lord.
-... Wyjątkowo niefortunna.- wymówił z naciskiem Hadrian besztając spojrzeniem starszego krasnoluda. - Nigdy bym was nie fatygował.- westchnął ciężko.- Jest tyle do powiedzenia...
- A czas goni...
- Tak.
- przyznał rację lordowi, zerkając przelotnie na C'ath.- Przede wszystkim zacznę od bardzo istotnej sprawy. To co zaraz wam powiem jest trzymane... Przynajmniej staramy się by takie było... W tajemnicy. Nie oczekuję od was, że przystaniecie na moją propozycję jednak z proszę was, iż jeśli tak się nie stanie zachowacie tę rozmowę tylko dla siebie. Dla bezpieczeństwa mojej ojczyzny jak i rodaków.
-Są podłe istoty na tym świecie, które tylko czekają na moment słabości...
- dodał od siebie Goberrad.
- Dokładnie tak... Dobrze, jeśli się zrozumieliśmy. Zapewne dotarły do was pewne niepokojące plotki? O zamknięciu wrót do Czeluści, naszych podziemnych włości? Znam was i jestem pewien, że jeśli nie usłyszeliście plotek, zauważyliście jak bardzo wzmocniono straże na obszarze całego królestwa. - popatrzył po zebranych, doszukując się zrozumienia w ich spojrzeniach.- Wszystko to za sprawą zarazy nazywanej głębinowy mór.
Tęga Pięść wciągnął głośno zawartość nosa, po czym splunął plwociną na posadzkę.
- Zarażeni wykazują brak samokontroli. Są niczym dzikie bestie, które sprowokować może najdrobniejszy gest. Nie zrozumcie mnie źle, pozostają sobą jednak...Tracą zdrowy rozsądek a ostatecznie umierają w męczarniach. W gorączce, pokryci trądem.- mięśnie twarzy Hadriana wyraźnie się napięły.- Pierwsze oznaki, jakie zdołali zaobserwować lordowie nastąpiły niecałe trzy miesiące temu. W burdach zginęło wiele krasnoludów... Jak wiecie o nie nie trudno, szczególnie w karczmach, jednak rzadko dochodzi do tego, że jeden krasnolud porywa się z toporem na cała zgraję i ćwiartuje ich bez większego powodu.- pokręcił głową.- A z tego co mi wiadomo stało się to bardzo notoryczne. Dopiero później pojawiły się pierwsze ofiary. Mam na myśli gorączkę i trąd. Wcześniej bowiem nikt nie przypisywał tych aktów bezsensownej agresji żadnej zarazie. Od niedawna stała się ona faktem... Dostała imię. Głębinowy mór. - wypowiedział z grozą.- Moja ciotka, królowa, postanowiła zamknąć Czeluści. Dopóki zaraza nie zostanie opanowana nikt nie może opuścić podziemi. I tutaj, moi drodzy, pojawia się wielka prośba, misja o której wspomniałem w listach do was. Ciotka wybrała mnie, bym udał się do podziemi, zaprowadził tam porządek i odnalazł przyczynę, ognisko tej zarazy. Zrobił wszytko by ją powstrzymać. Chyba jednak każde z was rozumie, że nie dokonam tego sam. Nawet dla grupy doświadczonych podróżników, którymi jesteście to wielkie wyzwanie... - popatrzył po zebranych.- Szczodrość mojej ciotki jest dobrze znana. Wynagrodzi was sowicie za udzielenie pomocy jej ukochanym poddanym...
- Dostanieta co tylko zechceta, jeśli to bogactwa materialne są tym co w was współczucie budzi.
- pałeczkę przejął Gonberrad, powstając z zydla.- Złoto? Obsypie was nim, napakuje jego pełne skrzynie. Moje ziemie pełne są jego żył. - popatrzył po czarodziejach, którzy nawiedzili to miejsce.- Wiedza? Sam ucałuję w zadek każdego kapłana, skryby i magika w Sercu Ziemi , napcham kieszenie złotem i diamentami byle tylko otworzyć przed wami jego sekrety.- zważył swój topór w dłoni, ciskając go prosto na stół- w jedzenie, dzbany i talerze. - Psia jucha, nawet on jest wasz jeśli potrzeba!
- Gonberradzie, takie gesty są chyba nie na miejscu...
- Hadrian poparzył z niesmakiem na topór rzucony między krasnoludzkie potrawy. W jego głosie jednak nie pojawił się cień złości. Rozumiał bowiem, że krasnolud w ten sposób wyraża swoją desperację, prosi o pomoc... Chociaż w bardzo inwazyjny sposób.
- Nie oczekuję od was czynów wbrew własnym poglądom. Decyzja należy do was...
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172