Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-05-2013, 11:22   #1
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
[D&D ed. 3.5] Dolina Lodowego Wichru: Prolog

Płomienie świec tańczyły niespokojnie wraz z każdym podmuchem wiatru dostającego się przez niedomknięte wejście do wielkiego, szamańskiego namiotu. Ktoś, kto nie znał się na magii mógł zachodzić w głowę jakim cudem gigantyczna płachta materiału nie zajęła się ogniem dziesiątek małych płomyków, do wewnątrz jednak nikt z plemienia nie miał wstępu więc nikt też szczególnie problemu nie roztrząsał. Kołysająca się rytmicznie w przód i tył kobieta mamrotała pod nosem bez przerwy kolejne zawiłe formułki to w starożytnym elfim, to w łamanym smoczym. Dziesiątki kadzideł rozłożone dookoła niej swoimi oparami skutecznie utrudniały oddychanie, gryząc dymem drogi oddechowe i po chwili kontaktu także oczy, zmuszając ich właściciela do wyjścia lub przynajmniej wyzbycia się komfortu postrzegania nimi wnętrza sanktuarium. Dym z kadzideł zdawał się bezustannie poruszać, nie wędrował ku górze gdzie mógł uciec na zewnątrz. Wirował, oplatał się wokół nagiego ciała rozłożonego na niedźwiedziej skórze, to odpuszczał i rozpraszał się ku ścianom namiotu. Kobieta przestała mamrotać, leżąc w grubym, czarnym dywanie chwyciła ukryty w połaciach sierści sztylet i przyłożyła go sobie do mostka. Teraz dopiero widoczne stały się cienkie, długie blizny którymi poznaczone było jej niemal idealne ciało, wróżka rozpoczęła wędrówkę czubkiem ostrza po swej skórze ciągnąc wąskie rozcięcie między piersiami, schodząc niżej ku pępkowi gdzie zatrzymała się na chwilę, kończąc rytuał na swoim podbrzuszu. Odrzucając sztylet z powrotem w futro zatrzymała dłoń przez moment na swoim łonie wyciągając się przy tym w ekstazie. Lewa ręka znów zawędrowała w połać niedźwiedziej sierści wyciągając z niej kilka purpurowych, lekko podsuszonych liści. W międzyczasie pępek kobiety zaczął służyć jako prowizoryczny zbiorniczek, gdzie gromadziła się wyciekająca z rany krew, w którym też znalazł się susz. Magiczna energia buchnęła wewnątrz namiotu gasząc świece i przewracając kadzidła, zatrzymując się dopiero na chronionych czarami materiałowych ścianach.

Zamoczone we krwi listki znalazły się na języku wróżki, ledwo zamknęła usta jej ciało ogarnęła euforia, plecy wygięły się z podniecenia pod nieprawdopodobnym kątem, źrenice oczu powędrowały ku górze czaszki odsłaniając białka, po policzku nagiej kobiety spłynęła strużka krwi.

Pole trupów rozciągało się niemal po horyzont, głównie odziane w metalowe pancerze ciała mieszkańców Dziesięciu Miast zdobiły teren płynąc w rzece krwi. Większość z nich była zmasakrowana uderzeniami ciężkich obuchów lub rozczłonkowana w skutek spotkania z ostrzem wielkiego topora, razem stanowiły odrażający widok. Na krańcach pobojowiska dało się dostrzec już pierwsze ścierwojady, a uczta czekała je tego dnia niecodzienna. Przechadzający się między trupami barbarzyńcy, odziani w skóry dzikich zwierząt przeszukiwali co pokaźniejszych wojowników zbierając ich broń i proporce. Nagle obraz znacząco oddalił się ukazując perspektywę pola bitwy z lotu ptaka. Barbarzyńska armia, rozpalone pochodnie i porozkładane co kilkaset metrów obozy wojenne obejmowały niemal całą przełęcz podgórza Kopca Kelvina, mieszkańcom Dziesięciu Miast w najgorszych koszmarach nie śniła się nawet tak kolosalna, zjednoczona armia mieszkańców Północy. Obserwując jednak bilans strat ów koszmar w tamtej chwili był rzeczywistością, zjednoczone plemiona świętowały zagarnięcie na nowo swoich ojczystych terenów, ale i ta radość nie trwała długo. Przypadkowe pęknięcie lodowej pokrywy natychmiast rozeszło się echem po całej czapie, podłoże zarwało się pod Grzbietem Świata znikając w czarnej czeluści, Dolina Lodowego Wichru pęknięciem została przedzielona na pół, z wewnątrz otchłani wydobył się mrożący krew w żyłach ryk, bijący z niej chłód zamroził stojących najbliżej, będących jeszcze w szoku nieszczęśników. I nagle pustka, czerń i przerażająca cisza, która w niczym nie przypominała końca wizji, dopiero po kilku sekundach zmysły wróżki wróciły do właściwego stanu.

Obudziła się leżąc wciąż na niedźwiedziej skórze, zlana potem i przerażona...

[Dolina Lodowego Wichru: Prolog]


Życie w Targos starało się toczyć w miarę normalnie nie licząc srogich temperatur i potężnych podmuchów lodowatego wiatru raz za razem bombardujących drewniane mury palisady. Jak każde z Dziesięciu Miast, tak i to potrafiło zaopatrzyć się samo bez konieczności błagania innych o pomoc. Drewna było pod dostatkiem, podobnie jak i kamienia, przystosowana do mrozów zwierzyna zjawiała się licznie w lasach na południe od miasta, w najgorszym razie zaś pozostawało wykazujące niespotykaną tolerancję na mróz Maer Dualdon, w którym trafić można było na rzadkie i często niebezpieczne gatunki ryb. Trzeba było jednak przyznać, że Północ dawno nie była świadkiem tak niespotykanych mrozów, szalejące niemal codziennie zamieci śnieżne uniemożliwiały tak podróż, jak i wypłynięcie na jezioro dalej jak kilkadziesiąt metrów. Brak wieści z sąsiednich Termalaine i Bremen zaczęły niepokoić, dopiero posłaniec przysłany z bliskiego Bremen uspokoił nieco mieszkańców. Los Termalaine był im prawdę mówiąc obojętny, oba miasta niejednokrotnie biły się ze sobą w konflikcie o tereny łowieckie. Czyż jednak w skutych lodem odmętach Północy wszyscy nie byli sobie braćmi walczącymi o przetrwanie?

Ulice Targos w większej części dnia były puste, przez co miasto sprawiało wrażenie wymarłego. Ci rozsądni nie wyściubiali nosa z domów, ci mądrzejsi zbierali się w tawernach (ku uciesze ich właścicieli) grzejąc się nawzajem i korzystając z wielkich palenisk rozkładanych na środku przybytków, gdzie normalnie stała scena dla artystów. Najbardziej rozchwytywanym miejscem była oczywiście Płacząca Wdowa, w której blisko pięćdziesiąt lat temu sławna drużyna z Targos rozprawiła się z agresywnym widmem nawiedzającym gości... Czy jakoś tak, przekładów i przekolorowań tej opowieści były całe setki. Z tego też powodu większość tablic ogłoszeniowych zostało przeniesionych właśnie tam, co ważniejsze przepisano i poroznoszono po mniejszych przybytkach, na każdej z nich niezmienne było jednak starannie wypisane ogłoszenie na zdobionym papierze podpisane i zapieczętowane przez samego właściciela Kompanii Gallawaya. Podobne znaleźć można było w całym mieście, te jednak wystawione na działanie śniegu i wiatru szybko poddawały się warunkom pogodowym stając się nieczytelne lub odpadając z miejsca swojego przytwierdzenia.
- Praca dobra i pracodawca solidny, znana firma to i złota pewnie sporo. Staremu Gallawayowi na łeb chyba jednak padło, skoro myśli że w taką zamieć znajdzie samobójców gotowych rzucić się w oddech Auril - mawiali miejscowi, zaczynając od rybaków i strażników, a na co twardszych oprychach kończąc. Gallaway jednak nie ustępował i raz za razem przesuwał termin spotkania mając nadzieję, że w końcu trafi na kogoś konkretnego...

"Szanowny Podróżniku!

Mając na uwadze brak jakichkolwiek wieści z sąsiedniego nam Termalaine, chętnie wynajmę kilku Tobie podobnych, chętnych zarobić na ekspedycji do naszego północnego brata. Jako organizator zapewniam swoje przewodnictwo oraz podstawowe wyposażenie wydane z półek Kompanii Handlowej Gallawaya przez dwa dni wędrówki oraz w trakcie powrotu do Targos. Jeżeli pogoda i dzicz ci nie straszna, a złoto jest językiem w którym porozumiewasz się najlepiej, staw się w Płaczącej Wdowie pierwszego (skreślone) ostatniego dnia dekadnia równo przed zapadnięciem zmierzchu.

Ważne: kontrakt może obejmować prace dorywczo-porządkowe mające odblokować szlak handlowy z Termalaine do Targos.

Hubert Gallaway"


Przez wiele dni ogłoszenie pozostawało bez jakiegokolwiek odzewu, pewnego dnia jednak znaleźli się śmiałkowie, których wielka przygoda zacząć się miała w niepozornym Targos...
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:02.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172